Mogło być i tak - cz. XXV

Czekała, tak jak w poprzednim dniu. Objęła i powitała swojego żołnierza soczystym całusem, przytulając się, jak stęskniona, nowo poślubiona żona
- Paweł, jesteś zmęczony? - zapytała pogodnym głosem.
- Nie, a dlaczego pytasz? - odpowiedział pytaniem, sądząc, że za chwilę wylądują w sypialni.
- Bo chciałam zaproponować ci wycieczkę do twoich rodziców - odparła.
- Dlaczego nie! Możemy jechać i odwiedzić na przykład przy okazji starą lipę za ogrodem - powiedział, wysuwając przy okazji propozycję nie do odrzucenia.
- To też może się zdarzyć, ale głównie chciałabym pochwalić się twojej mamie tym - błysnęła mu przed oczami pierścionkiem.
- Aniu, nie rób mi tego! Przecież nie ja ci go kupiłem, tylko jest to prezent od twojej mamy - jęknął zawstydzony.
- To ty Paweł nie rób tego mojej mamie! Sprzedała ci go, czy nie? Nie ważne za ile, ale go kupiłeś i masz jej zapłacić. I nie rób mi więcej przykrości, że mam go nie od ciebie - powiedziała to poważnym tonem, nie kryjąc lekkiego przygnębienia. Paweł zreflektował się, że któryś raz z rzędu robi mimowolnie przykrość ukochanej dziewczynie.
- Aniu, przepraszam! Nie miałem zamiaru robić ci przykrości. Po prostu nie mieściło mi się w głowie, że Bożenka sprzedaje mi pierścionek, warty co najmniej dwa tysiące, za dziesięć złotych - Paweł zgaszony wypowiedzią Ani, próbował wyjaśnić jej swoją nieprzemyślaną reakcję.  
- Ciesz się, że zażądała dziesięciu, a nie symbolicznej złotówki. Chyba zorientowałeś się, że moja mama kocha mnie jako córkę, ale ciebie pewnie tak samo, o ile nie bardziej i to nie tylko jako przyszłego zięcia, ale najlepszego kochanka, jaki się jej przytrafił w życiu, rozumiesz to, czy udajesz, że nie? - wyłożyła mu swój punkt widzenia Ania.
- Być może, że jest tak jak mówisz, ale z czego to wnioskujesz? - zapytał  już bardziej pogodnym tonem.
- Przecież widzę jak na ciebie patrzy. Gdyby się dało, to moja mama chętnie ozłociłaby cię, tyle teraz jesteś dla niej wart - dodała z uśmiechem, widząc, że odzyskuje rezon.
- I przestań już o tym myśleć. Kocham cię Paweł i kocham moją mamę, więc widząc teraz jak  garnie się do życia dzięki tobie, nie mam zamiaru zabraniać ci kontaktów z nią. Nie byłam, nie jestem i nie będę zazdrosna, jeżeli od czasu do czasu bzykniesz ją, bo chyba postanowiła dochować ci wierności i nie szuka kontaktu z innymi mężczyznami, a przecież wygląda nieźle, dużo młodziej niż poprzednio i stać by ją było na to - przedstawiła mu swój punkt widzenia co do jego kontaktów z jej matką Bożeną. Paweł z niejakim zadowoleniem przyjął do wiadomości, że Ania pozwała mu na bliskie kontakty ze swoją mamą, bo prawdę mówiąc, polubił bardzo Bożenę, dojrzałą, zadbaną, piękną kobietę i cielesny kontakt z jej ciałem sprawiał mu dużo frajdy, kiedy widział zadowolenie w jej oczach i nieukrywaną radość czy wdzięczność za doznania, które jej serwował.  
- Jeżeli nie jesteś głodny, to moglibyśmy jechać, bo chciałabym wrócić przed nocą, abyś był wypoczęty jutro rano - powiedziała, troszcząc się o niego jak matka o syna. Zauważył to.
- Aniu, moja śliczna, przyszła żono! Zacznij mnie traktować już jako swojego partnera, a nie jak małe dziecko. Nie wiem czy zauważyłaś, że wydoroślałem i nie długo będę twoim mężem, a za kilka miesięcy ojcem naszego dziecka, a ty nadal uważasz mnie za nastolatka, o którego trzeba się troszczyć i przypominać mu oczywiste rzeczy. Przecież twoja mama traktuje mnie bardziej poważnie niż ty. I nie mówię tego ze złością czy żalem, bo kocham cię i nie potrafiłbym pewnie złościć się na ciebie. Proszę tylko ciebie, moją najmilszą, ukochaną  i najdroższą dziewczynę, żebyś zaczęła uważać mnie za mężczyznę i twojego przyszłego męża - Paweł pogodnym, neutralnym tonem głosu przypomniał Ani, że mentalnie nie jest już nastolatkiem, za jakiego nadal go uważa, ale jej partnerem i przyszłym mężem.  
- Paweł, nie gniewaj się! Faktycznie zapominam się z racji mojego wieku, ale przyrzekam ci, że zmienię się i będę starała się traktować cię tak, jak na to zasługujesz; równego mi nie latami, bo tego nie zmienimy, ale mentalnie tak jak powiedziałeś; jako partnera i męża - oświadczyła poważnym, ciepłym tonem głosu.  
- No to wyjaśniliśmy, co było do wyjaśnienia, to teraz możemy jechać powiadomić moich  rodziców o naszych zaręczynach i przy okazji zaprosić ich na nasz ślub. Terminu co prawda nie znamy, ale o tym zawiadomimy ich osobno - powiedział Paweł i mocnym całusem złożonym na ustach Ani przypieczętował wzajemne ustalenia. Zebrali się więc dość szybko i po chwili byli w drodze do rodzinnej miejscowości Pawła. Po drodze Ania zasugerowała Pawłowi, że teraz jak już jest w Krakowie, najwyższy czas, aby zrobił prawo jazdy na samochód i poczuł się jako jej mężczyzna, wożąc ją od czasu do czasu samochodem. Jest to tym bardziej wskazane, że jest w ciąży i dobrze by było, gdyby w ostatnich miesiącach nie musiała stresować się jazdą. Ustalili więc, że Ania zorientuje się w dwóch sprawach; w sprawie terminu ślubu oraz w sprawie terminu rozpoczęcia przez Pawła kursu na prawo jazdy. Kiedy podjechali pod dom rodzinny Pawła, wysiadł on z samochodu i otworzył bramę i uciszył psa, który na dźwięk jego głosu zamilkł, ale zdążył już zaalarmować domowników. Kiedy Ania podjechała pod dom, na ich spotkanie wyszła Marysia z mamą. Przywitali się buziakami.
- Stało się coś, że przyjechaliście o tej porze? - zapytała pani Stasia.
- Nie! Po prostu Ania stęskniła się za wami - oświadczył żartobliwie Paweł.
- A ty pewnie nie, tak? - zapytała rzeczowo jego mama.
- Pewnie też, bo inaczej by mnie tu przecież nie było - wyjaśnił Paweł, podtrzymując swój żartobliwy ton.
- Fajnie Aniu, że przyjechaliście! - Marysia była wyraźnie ucieszona jej przyjazdem.  
- Chodźcie do domu. Dobrze, że upiekłam ciasto, jakbym przeczuwała - powiedziała pani Stasia, zapraszając ich do środka.
- Ojca nie ma, jesteśmy same z Marysią. Pojechali z Adamem ze zbożem do miasta i jeszcze nie wrócili - wyjaśniła nieobecność męża.
- Co się napijecie? - zapytała.
- Dla mnie herbata, a dla ciebie Paweł? - zapytała Ania.
- Kakao i bryndza, o ile mama ma ser? - poprosił Paweł.
- Jest, jest. Na razie krowy doją, bo zielonego mamy pod dostatkiem - oświadczyła.
- To ja zrobię Pawłowi bryndzę i nastawię mleko na kakao - zaproponowała Marysia.
- A ty mi pomożesz rozwiązać zadanie z matematyki. Coś za coś braciszku - dodała z uśmiechem.  
- Pod warunkiem, że bryndza będzie taka, jaką robi mama - odpowiedział równie wesoło.
- To najlepiej jak ci ją zrobię sama, a wy idźcie i pomóż jej z tą matematyką - oświadczyła pani Stasia. Paweł popatrzył na Anię, czy zgadza się, aby poszedł z Marysią.
- Idź i pomóż, jak cię Marysia prosi. My tu sobie pogawędzimy z twoją mamą - powiedziała i pokiwała ręką z pierścionkiem, sygnalizując mu o czym będzie ta pogawędka. Nie miał wyjścia, nie chcąc się ośmieszyć przed Anią, chociaż podejrzewał, że Marysi nie chodzi o pomoc z matematyki, pamiętając jak sobie świetnie radziła bez jego pomocy. Poszedł więc za Marysią do jej pokoju. Wyciągnęła z torby książki i zeszyty, rozkładając je na biurku i przysunęła drugie krzesło obok swojego z lewej strony. Biurko było tak usytuowane, że siedząc obok siebie Marysia była niewidoczna od strony drzwi, zasłaniana przez Pawła. O co jej chodzi? - zastanawiał się.
- Paweł, masz czyste ręce? - zapytała z niewinną miną.  
- Myłem przed wyjazdem, a o co ci chodzi? Że poplamię ci podręcznik? - zapytał, śmiejąc się.
- Nie, żebyś nie wprowadził mi jakiejś infekcji, jak sam mówiłeś - odpowiedziała pogodnie.
- Marysiu, sądziłem, że mamy to już za sobą? - powiedział spokojnym, wyważonym głosem.
- Przecież nie chcę, żebyś mnie rozdziewiczył, tylko popieścił i dał mi orgazm - powiedziała, patrząc mu w oczy.
- Nic nie mów! Nie jestem zazdrosna o Anię, bo kocham ją tak samo jak ciebie - oświadczyła bez żadnej emocji w głosie. Milczał, bo nie wiedział, co jej odpowiedzieć.
- Paweł, popieść mnie i dam ci spokój na dziś, proszę - poprosiła swoim uwodzicielskim głosem, którym go zawsze obezwładniała i wiedziała o tym.
- Marysiu, nie rób mi tego, wiesz przecież, że kocham Anię - odezwał się z bezradnością w głosie.
- Jeżeli dasz mi orgazm, pójdziesz do Ani, jeżeli nie, to jadę z wami do Krakowa - oświadczyła spokojnie, robiąc minę damy dworu.
- Możesz jechać! Wolę to, niż oszukiwać czy robić coś bez wiedzy Ani, a w Krakowie będziesz na jej terenie i pod jej kontrolą - oświadczył zrezygnowany.
- Paweł, nie rób z siebie baby i mięczaka. Wiem, że kochasz Anię, ja zresztą też, ale nie musi wiedzieć wszystkiego, co robisz - prychnęła na niego jak dojrzała kochanka.
- Jak na razie wie wszystko o mnie i nie mam zamiaru jej okłamywać czy coś przed nią ukrywać. Na tym chyba polega partnerstwo w związku i wzajemne zaufanie - powiedział z determinacją w głosie.  
- Dobrze, ale i tak będziesz mnie pieścił i to w obecności Ani - powiedziała, patrząc na niego figlarnym spojrzeniem. Nie odpowiedział na jej wyraźną zaczepkę. Zwinęła książki i zeszyty z powrotem do torby i wrzuciła dodatkowe na następny dzień. Potem wyciągnęła pustą torbę i zaczęła wybierać ciuchy i bieliznę do przebrania, jakby była pewna w stu procentach, że z nimi pojedzie.
- Może najpierw zapytaj mamę i Anię czy zgodzą się na twój wyjazd  - przypomniał siostrze.
- A masz jakieś wątpliwości braciszku co do tego? - zapytała z przekąsem. Jednak po chwili uznała, że pewnie lepiej upewnić się, nim zacznie się pakować.  
- To chodź, idziemy do nich! - powiedziała z pewną niecierpliwością w głosie. Weszli do pokoju, gdzie Ania gawędziła z przyszłą teściową.
- Ooo, już naumieliście się? - odezwała się żartobliwie mama Pawła.
- Pewnie, szybko poszło! Paweł jest jednak dobry w matmie - odpowiedziała Marysia.
- A ja mam prośbę mamo do ciebie i do Ani - oznajmiła neutralnym głosem.
- Mogłabym pojechać do nich do niedzieli, o ile oczywiście Ania zgodzi się mnie przechować tyle czasu? - zwróciła się z prośbą do mamy i przyszłej bratowej z nieukrywaną nadzieją w głosie, w którym przebijała się również niejaka pewność, że powinny to zaakceptować. Ania po jej słowach popatrzyła na Pawła. Wzruszył bezradnie ramionami, jakby chciał powiedzieć; 'to od ciebie zależy'. Pani Stasia też obrzuciła spojrzeniem ich obojga.
- A co się stało, że naraz umyśliłaś sobie jechać do nich i zawracać im głowę? - zapytała ją mama z niejakim zaciekawieniem.
- Bo mi się przykrzy za nimi, a  do tego teraz jak Paweł jest z Anią jest mi tak fajnie i lekko na duszy, że chciałabym być z nimi cały czas - powiedziała to niby obojętnie, ale z nieukrywaną pasją w głosie.  
- Nie sądzisz, że jest to narzucanie im się na siłę i to teraz, kiedy myślą o ślubie? - pani Stasia próbowała wyperswadować córce jej pomysł, ale Ania domyśliła się, że pomiędzy Pawłem a Marysią coś zaszło i dlatego Marysia chce jechać z nimi do Krakowa. Do tego sama nie wiedząc, jak to się stało i dlaczego, polubiła tę miłą, młodziutką i nieco narwaną dziewczynę. Była prawie pewna, że osią tego napierania się Marysi na jazdę i pobyt z nimi jest Paweł, który chcąc być wobec niej lojalny, odmówił pewnie siostrze zrobienia czegoś poza jej plecami. Jeżeli nie zgodzi się na zabranie jej z nimi, nie będzie wiedzieć, o co jej chodziło.
- Stasiu, jeżeli Paweł nie ma nic przeciw temu, to ja jestem za. Może z nami jechać, jeżeli oboje z mężem zgodzicie się na to. Zaznaczam tylko Marysiu, że ja wozić cię nie będę. Od nas do dworca jest niedaleko, więc jeżeli przystajesz na to, że sama dostajesz się na dworzec pieszo lub tramwajem, nie ma sprawy. Obiadu jak wiesz też nie gotuję, ale tak jak poprzednio możemy wspólnie zjeść niezły obiad w jadłodajni. I to wszystko - powiedziała Ania.
- Paweł, ty też zgadzasz się, żeby Marysia pojechała i była z wami do niedzieli? - sondowała dalej pani Stasia.  
- Jeżeli Ania nie widzi przeszkód, to dlaczego ja mam nie zgadzać się?  - odparł Paweł.
- Ja sama nie chcę decydować, więc musimy poczekać na tatę - powiedziała mama Marysi.
- Ale sądzę, że tata też zgodzi się, więc możesz spakować niezbędne rzeczy i zeszyty - dodała.  
- A teraz jak jesteście oboje, możecie powiedzieć, jak widzicie ten wasz ślub - poprosiła o bliższe informacje na ten temat pani Stasia. Marysia zamierzała iść do siebie, słysząc słowa mamy, zatrzymała się w pół kroku, chcąc też usłyszeć, co o swoim ślubie powiedzą Ania i Paweł.
- Mamo, mówimy o ślubie cywilnym w kameralnym gronie w Krakowie - powiedział Paweł.
- Ania na pewno jest bardziej zorientowana ode mnie, więc niech powie jak ona to widzi - powiedział Paweł, przerzucając sprawę na Anię.
- Tak jak mówiłam Stasiu, Paweł, kiedy dowiedział się, że może mieszkać ze mną i dojeżdżać do jednostki, oświadczył mi się w obecności mojej mamy, prosząc mnie o rękę. Długo zastanawiałam się, czy przyjąć oświadczyny, ale przekupił mnie tym oto pierścionkiem i w końcu powiedziałam tak, aby nie siać zgorszenia w okolicy i uciąć jakiekolwiek plotki, że przetrzymuję obcego faceta w mieszkaniu - Ania w wielce żartobliwy sposób przedstawiła oświadczyny Pawła, wzbudzając wesołość tak mamy jak i siostry Pawła.  
- Co do ślubu, to zorientuję się jakimi terminami dysponują poszczególne USC w Krakowie i spróbujemy z Pawłem ustalić dogodny termin ślubu tak dla nas jak i dla was - uzupełniła swoją wypowiedź Ania. Mama Pawła już chciała odpowiedzieć na jej słowa, kiedy w drzwiach pokoju pojawił się mąż a za nim Adam z żoną i córką. Od nowa nastąpiły powitania i wymiana pocałunków. Kiedy usiedli w końcu przy stole, pani Stasia uprzedziła Anię, szykującą się do wypowiedzi i sama poinformowała nowoprzybyłą część rodziny o zaręczynach Ani i Pawła, po czym zreflektowała się i oddała głos Ani i Pawłowi.  
- Tak jak powiedziała Stasia, Paweł w obecności mojej mamy oświadczył mi się, prosząc mnie o rękę, informuję więc państwa, że oświadczyny przyjęłam i zgodziłam się zostać żoną Pawła, a więc waszą synową, bratową, szwagierką i ciocią. Dowodem tego jest ten oto pierścionek, który otrzymałam od Pawła, a ponieważ oświadczyny odbyły się w obecności mojej mamy, która nie wnosiła sprzeciwu co do mojej zgody na oddanie ręki Pawłowi, można więc uznać te oświadczyny jako zaręczyny i dlatego czuję się już jak narzeczona waszego syna, brata, szwagra i wujka. A teraz tak mnie jak i Pawłowi wypada zapytać, czy nie jesteście Stasiu oboje z mężem przeciwni temu, abyśmy się pobrali z Pawłem oraz czy chcecie uczestniczyć i być świadkami na naszym ślubie? - Ania z dużym wzruszeniem przedstawiła propozycję ustalenia terminu i miejsca ślubu oraz wypowiedzenie się przez rodziców co do możliwości zawarcia małżeństwa przez nią i Pawła. Pani Stasia przez chwilę rozmawiała z mężem, a następnie wraz z nim wystąpiła na środek i poprosiła do nich Anię wraz z Pawłem. Kiedy Ania wraz z Pawłem podeszli do nich, pani Stasia objęła ją serdecznym gestem.
- Droga, kochana Aniu! Z wielką radością i uznaniem dla ciebie przyjmujemy cię oboje z mężem do naszej rodziny, uznając to za zaszczyt dla nas i oddajemy ci z pełnym zaufaniem  naszego syna Pawła na twojego męża i ojca waszego dziecka. Niech waszej wspólnej drodze życia towarzyszy szczęście, zdrowie i powodzenie, a troski i zmartwienia niech was omijają szerokim łukiem przez całe życie - słowa mamy wypowiedziane z wielkim wzruszeniem, zabrzmiały niezwykle godnie i uroczyście. Uścisnęła i pocałowała serdecznym gestem najpierw Anię a potem Pawła. To samo zrobił ojciec Pawła. Obu paniom, a także Marysi i Władzi obserwujących całe zdarzenie, zakręciły się w oczach łzy ze wzruszenia i radości. Ania i Paweł po wymianie uścisków z rodzicami zrobili to samo z bratem Pawła Adamem, jego żoną i córeczką Jancią. Marysia wyczekała chwilę, kiedy zakończyli rozmawiać i wymieniać gesty związane z zaręczynami.
- Tato, a czy ja mogłabym pojechać z Anią i Pawłem do ich domu, i być u nich do niedzieli? Ania z Pawłem oraz mama już wyrazili zgodę, chodzi tylko o ciebie - korzystając z tego, że  tata ma dobry humor Marysia niezwłocznie przedstawiła mu swoją prośbę. Ojciec chwilę zastanowił się i uśmiechnął do córki.  
- A szkoła? Przecież mamy dopiero czwartek? - ojciec dla zasady zadał formalne pytanie, ale widać było, że nie będzie się sprzeciwiał.
- Będę jeździła autobusem z Krakowa i z powrotem - odpowiedziała.  
- Jeżeli oni chcą cię mieć na głowie, ja nie widzę powodu, żeby się nie zgodzić, tym bardziej, że nie jesteś już małą dziewczynką, a dużą pannicą - ojciec nawet nie potrudził się zapytać, co jest powodem, że córka nie czekając na koniec tygodnia chce jechać do Krakowa i dojeżdżać do szkoły autobusem. Marysia w podziękowaniu za jego zgodę, wycałowała tatę i poszła zadowolona do swojego pokoju, aby dokończyć pakowanie ciuchów i bielizny na trzy dni pobytu u Ani i Pawła.  
- Teraz tylko musimy ustalić termin naszego ślubu dogodny dla nas i dla was. Na pewno będzie to sobota, tylko nie wiemy jeszcze która? - oznajmiła Ania w swoim i Pawła imieniu.  
- To odpowiedni dzień, a gdybyście mieli problem z terminami w Krakowie, zawsze możecie wziąć ślub w naszej gminie - podpowiedział ojciec Pawła.
- Bierzemy to pod uwagę, jeżeli w Krakowie byłyby zbyt odległe terminy - oświadczyła Ania.
- Nie chcę was przekonywać, dlaczego chcemy zawrzeć ten związek w miarę szybko, ale jest to związane z moim zawodem, bo nie chodzi o moją reputację jako dziewczyny czy kobiety, będącej w luźnym związku, ale o to, że plotki na temat naszego związku mogłyby zaszkodzić mojej reputacji zawodowej, a przecież Paweł w mundurze wojskowego rzuca się w oczy mieszkańcom w naszej kamienicy - wyjaśniła Ania powód, dlaczego dąży do szybkiego zawarcia ślubu z Pawłem.  
- Aniu, nie musisz nam niczego wyjaśniać czy tłumaczyć się. Nam też będzie miło mieć taką synową w rodzinie - oznajmiła mama Pawła.  
- Ustalcie ten termin jak najwcześniej, a jeśli nie będzie dogodnego terminu w Krakowie, to weźmiecie ślub w naszym USC, tak jak mówi mąż i będzie po problemie - dodała pogodnym, ciepłym głosem.  
- Tak zrobimy! Umawiamy się więc wstępnie, że będzie to następna sobota lub najpóźniej kolejna, w Krakowie albo w waszym USC - powiedziała Ania, co rodzina Pawła w pełni zaakceptowała. Na prośbę mamy Pawła pozostali na kolację i w końcu Paweł doczekał się na ulubioną bryndzę, zrobioną przez mamę. Postawiła przed nim dużą miskę z bryndzą i słoik z miodem, w razie gdyby chciał dosłodzić, koszyk z chlebem, osełkę masła na talerzyku oraz duży półlitrowy kubek z kakaem. Spytała Anię czy zje bryndzę, lecz Ania poprosiła o ser ale nie na słodko, tylko w formie kanapki z pomidorem, ogórkiem lub szczypiorkiem i herbatę. W takiej samej formie preferowała ser również Marysia, więc pani Stasia przygotowała kilkanaście tego typu kanapek i zrobiła dzbanek herbaty. Zjedli więc kolację i z uwagi na późną porę podziękowali gospodyni za smaczną kolację, pożegnali się buziakiem z mamą i wyszli przed dom. Odprowadziła ich pani Stasia, a ponieważ nie było na horyzoncie taty, poprosili o pożegnanie ojca i Adama z rodziną, a potem Paweł otworzył bramę, a kiedy Ania wyjechała samochodem na drogę, zamknął bramę, pokiwał jeszcze na pożegnanie mamie i wsiadł do samochodu. Po chwili byli już na głównej drodze, a po kilkudziesięciu minutach Ania podjechała przed bramę garażu. Paweł i Marysia wysiedli. Paweł otworzył bramę garażu i Ania wjechała, a po chwili wchodzili do mieszkania Ani. Było już stosunkowo późno, więc Ania bez rozgadywania się, poprosiła Marysię, aby rozgościła się w gościnnym pokoju.
- A mogłabym, tak jak poprzednio, spać z wami? - zapytała, patrząc na nich oboje proszącym spojrzeniem.
- Według mnie możesz, a ty Paweł co o tym sądzisz? - zwróciła się do niego Ania.
- Jeżeli ty zgadzasz się, to ja nie chcę być tym wrednym i też się zgadzam - odpowiedział.  
- Dobrze więc, ale ty śpisz w środku, bo mnie w środku jest za gorąco, a ty Marysiu gdzie chcesz spać, od ściany czy skraja? - zapytała kurtuazyjnie, bo sama wolała spać od ściany.
- Jest mi to obojętne, mogę skraja, mogę też od ściany - odparła Marysia, zadowolona z takiego rozwiązania, bo najważniejsze, że będzie przy Pawle.
- To śpisz skraja, bo ja wolę od ściany, a teraz tak jak mówiłam, rozgość się i zostaw swoje rzeczy w gościnnym, bo teraz jest to twój pokój i przynieść do sypialni dodatkową poduszkę oraz jak chcesz, to i kołdrę, bo Paweł lubi być przykryty i może ściągać okrycie z ciebie - oświadczyła Ania, domyślając się, że Marysi o to właśnie chodziło, aby być przy Pawle, ale było jej to już obojętne. Ważne było to, że Marysia nie jest już zazdrosna o Pawła, tak jak i ona w odniesieniu do Marysi. Jeżeli Pawłowi to nie przeszkadza, to tym lepiej. Zdawała sobie sprawę, że Pawłowi przeszkadzała przede wszystkim zaborczość i zazdrość Marysi o niego, a to że chce być blisko niego i przytulać się, pewnie już mniej lub wcale.    
Byli po kolacji, więc tak jak poprzednio, do łazienki najpierw poszły dziewczyny, które zdjęły wierzchnie odzienie i górną część bielizny łącznie ze stanikami, idąc do łazienki w samych majteczkach. Zaraz po wejściu ściągnęły majtki i po kolei wysikały się, umyły zęby i wylądowały w wannie, siadając naprzeciw siebie. Marysia wyzbyła się już wstydu wobec Ani i widząc jej dorodne piersi, nabrała chęci na wzajemne pieszczoty.  
- Mogę cię popieścić Aniu? - zapytała nieśmiało, nie będąc pewna, czy Ania jest w nastroju do pieszczot z nią, mając Pawła do dyspozycji.
- Pewnie, że możesz, jak chcesz. Chcesz pewnie zacząć od piersi, bo widzę jak łakomie na nie spoglądasz, jest tak? - zapytała, zachęcając ją do działania. Przysunęły się do siebie i Marysia zaczęła najpierw od delikatnego dotykania i obrysowywania palcami brodawek, powodując u Ani przyjemne mrowienie. Przysunęła się bliżej i objęła ustami sutka, delikatnie ssąc i drażniąc językiem. Skąd ona to wie, że w ten sposób sprawia mi przyjemność - przebiegło Ani przez myśl.  
- Rób tak dalej, tylko pamiętaj, że mamy po dwie piersi - przypomniała jej żartobliwie i sięgnęła ręką do drobnych piersi Marysi. To co Marysia robiła jej ustami, ona robiła jej to samo palcami, to na jednej, to na drugiej piersi. Obie zaczęły lekko dyszeć z podniecenia.  
- Podnieś się i dawaj mi do ust cipkę - odezwała się Ania. Marysia obmyła krocze wodą, podniosła się i ociekając wodą przysunęła się cipką do ust Ani, która objęła rękami jej pośladki, przyciągnęła jeszcze bardziej do siebie i zaczęła z pasją obrabiać jej szparkę, wywijając językiem wzdłuż i w poprzek jej szczeliny. Marysia zaczęła drżeć z podniecenia i jęczeć, dociskając rękami głowę Ani do swojego krocza. Nie trwało to długo, bo kiedy Ania wsunęła w jej szpareczkę dwa palce wiercąc i suwając nimi w poprzek, nie chcąc przerwać jej błony, prawie przysiadła, opierając się rękami o Anię, kiedy dopadł ją orgazm. Ania gładząc ją rękami po pośladkach i muskając lekko ustami po szparce pomagała wyciszyć jej emocje. Kiedy doszła do siebie, usiadła ponownie i szczęśliwa zaczęła całować Anię, dziękując jej za doznania. Ponownie sięgnęła do piersi Ani i chwilę possała jej sutki.
- Aniu, ja też chcę cię wylizać i dać ci orgazm, tak jak ty mnie - zwróciła się do Ani.  
- Wiesz, że ja mam Pawła i nie ma takiej potrzeby, a poza tym, nie wiemy czy on nie potrzebuje skorzystać z łazienki, więc musimy skończyć toaletę i udostępnić mu łazienkę - powiedziała Ania. To mówiąc, dopuściła świeżej wody, uklękła i poprosiła Marysię aby zrobiła to samo, a potem nabrała na dłoń trochę mydła w płynie i zaczęła podmywać krocze Marysi. Ta zrobiła to samo i przez chwilę podmywały sobie nawzajem krocza, pieszcząc się przy okazji. Potem obie przemyły sobie jeszcze plecy, spłukały wodą i po wytarciu, ubrały podobne, kuse koszulki nocne i opuściły łazienkę. Paweł słysząc, że opuszczają łazienkę, wyszedł z pokoju. Był też już w samych spodenkach. Minęli się po drodze. Ania z Marysią weszły do sypialni, Marysia zgodnie z sugestią Ani przyniosła poduszkę i lekkie przykrycie. Położyły się i Marysia przytuliła się do Ani, a potem położyła rękę na jej kroczu. Była podniecona i wilgotna.  
- Może nie podniecaj mnie więcej, bo za chwilę wróci Paweł. Mam rozumieć, że chciałabyś jeszcze pobawić się przed snem, więc ja 'dosiądę' Pawła, a jemu zaproponuję, aby ci  wylizał cipkę, zgadzasz się? - zapytała. Marysia nie odpowiedziała, tylko dała jej soczystego całusa i pochyliła się na chwilę nad jej cipką i kilkakrotnie polizała, smakując jej 'soki'. Usłyszały, że Paweł wychodzi z łazienki, więc obie położyły się i odsłoniły cipki, dobrze widoczne w świetle nocnej lampy. Kiedy wszedł Paweł, Ania udała lekkie zniecierpliwienie.
- Paweł, co tak długo? Moja cipka wprost nie może się doczekać na twojego 'wojownika' - powiedziała, widząc 'namiot' w jego spodenkach, jako reakcję na widoki, które mu serwowały, eksponując swoje cipki w świetle lampy.  
- Ściągnij te gacie i połóż się, a twoja Ania zajmie się tobą - powiedziała podnieconym, lekko chrapliwym już głosem. Zdjął spodenki i wsunął się pomiędzy nie, kładąc się na brzuchu.
- Obróć się, bo chcę cię 'dosiąść' jak rasowa amazonka - powiedziała żartobliwie. Kiedy obrócił się na wznak, ze sterczącym sztywno kutasem, celującym w sufit, okraczyła go i przyklękła, kładąc się na nim i całując z języczkiem. Wyprostowała się i podparła rękami, unosząc lekko tyłek. Marysia jakby na to czekała, objęła kutasa i nakierowała na jej szparkę, więc Ania powolnym ruchem opuściła tyłek, wprowadzając go w siebie. Była dość wilgotna, więc dość szybko wchłonęła go całkowicie, dopychając się pośladkami do jego ud.
- Marysiu możesz podać Pawłowi trochę płynu, aby nie zasłabł? - zwróciła się żartobliwie do siostry Pawła. Marysia jakby tylko na to czekała.
- Wyliżesz mi cipkę Paweł? - spytała na wszelki wypadek.  
- A mam inne wyjście, jak moja kochana narzeczona, a twoja przyszła bratowa  boi się, aby mi nie zaschło w gardle - odpowiedział, dostrajając się do wypowiedzi Ani.
Marysia nie czekała na dalsze słowa zachęty, szczęśliwa, że ją zaakceptowali we wspólnej zabawie.
- Jak mam to zrobić, przodem czy tyłem? - zapytała jeszcze, nie wiedząc czy kierować się przodem do Pawła, a tyłem do Ani czy odwrotnie.
- Przodem do Pawła Marysiu i daj mu jeszcze piersi do zabawy, niech ci je wymasuje, to będą mniej bolały i szybciej rosły - poinstruowała Marysię Ania, sama natomiast zaczęła podskakiwać i nabijać się na kutasa w wypróbowany sposób, zmieniając kąt, tempo i siłę.
- Paweł natomiast starał się obrabiać szparkę Marysi w urozmaicony sposób, wywołując w niej coraz większy napływ jej 'soków', których smak miał już okazję poznać, 'bawiąc się' przy tym jej drobnymi piersiami. Obie z Anią zaczęły coraz mocniej oddychać i pojękiwać, obrabiane przez jednego faceta, którego obydwie kochały, każda na swój sposób. Aby ułatwić zadanie Pawłowi Marysia pochyliła się maksymalnie w jego stronę i wsparła na rękach suwając się coraz szybciej po jego ustach i języku. Od czasu do czasu wyrywał się z jej ust mocniejszy jęk, kiedy trafiał językiem w szczególnie czuły punkt. Paweł chciał jak najszybciej doprowadzić Marysię do orgazmu, aby pomóc Ani, która nie wspomagana pieszczotami Pawła, bawiła się jego kutasem. Było jej dobrze, ale do orgazmu potrzebne było jej coś więcej. Marysia natomiast pieszczona przez Pawła, który wywijał językiem prawdziwe 'hołubce' w jej cipce, wiercąc, liżąc, ssąc i podszczypując wargami wywoływał coraz mocniejsze doznania i kiedy wprowadził do pomocy palec, którym zaczął wiercić w jej szparce, uważając, aby nie przerwać błony, 'odjechała'. Po chwili otworzyła oczy, zadowolona i szczęśliwa, że dostała od Pawła to, co chciała.
- To teraz pomóżmy Ani - szepnął do niej. Zsunęła się z niego i odwróciła do Ani, która widząc, że skończyli, przyspieszyła ruchy tyłkiem i biodrami.
- Ty liż i ssij moje cycki Marysiu, a Paweł niech zajmie się cipką - powiedziała. zmęczona już nieco samotną walką z kutasem Pawła. Marysia z wielką ochotą zabrała się za pieszczenie piersi Ani. Wiedziała już jak to robić, aby sprawić Ani przyjemność. Zaczęła więc wodzić przemiennie ustami i językiem wokół brodawki jednej piersi oraz delikatnie gładzić i ugniatać palcami drugą, obejmując i ssąc od czasu do czasu to jednego to drugiego sutka, powodując, że Ania obok urywanych jęków zaczęła coraz mocniej dyszeć i stękać, kiedy kutas Pawła trafił przy przysiadaniu w czuły punkt w jej pochwie. Kiedy więc Paweł dołączył do Marysi i palcami jednej ręki dotykał i drażnił delikatnie łechtaczkę, a drugą pośladki i okolice jej drugiej dziurki, Ania bardzo szybko wspięła się na szczyty doznań, pieszczona ustami i rękami przez oboje rodzeństwa. Kiedy dopadł ją mocny, obezwładniający orgazm, przysiadła i znieruchomiała. Paweł natomiast myśląc o zaspokojeniu Ani odpuścił, mając wystarczającą satysfakcję z zaspokojenia obu dziewczyn. I obie liżąc i całując swojego 'mężczyznę', podziękowały mu za doznania, których im dostarczył. Ania podziękowała również Marysi, za prawie profesjonalne zajęcie się jej cyckami, dostarczając jej tym samym wiele przyjemności.
Ponieważ ich 'zabawa' trochę trwała, uznali więc, że najwyższy czas wyciszyć się i spać. Ania dała więc całusa Pawłowi, a potem odwróciła się do niego tyłem i wtuliła tyłkiem w jego udo, Marysia natomiast odwróciła się w jego stronę i położyła rękę na jego kutasie. Czując, że nie sflaczał całkowicie, objęła go dłonią, nie wykonując żadnych ruchów. Paweł nie reagował, więc uznała, że nie 'odbiera' jej zabawki, pocałowała go w policzek i przytuliła się do niego, przykrywając lekkim nakryciem jego i siebie. Po chwili usnęła, podobnie jak Ania. Przez chwilę rozmyślał nad swoją sytuacją, czując się kochany tak przez Anię, jak i przez Marysię. W końcu i jego dopadł sen. W nocy przyśniło mu się coś przyjemnego, przez chwilę przebijało się przez jego sen, że jest pieszczony ustami przez Anię. Będąc blisko finału obudził się. Sen zamienił się w real. Nadal leżał na wznak, tak jak zasnął, tylko że Ania spała spokojnie, a jego kutas był obrabiany przez Marysię, która klęcząc przy jego boku ssała i lizała jego kutasa. Wyciągnął rękę w jej kierunku i zobaczył w półmroku, jaki panował w sypialni, jak podnosi się i przykłada sobie palec do ust, sygnalizując mu, żeby nic nie robił i był cicho, po czym ponownie pochyliła się i objęła sztywnego kutasa ustami, kontynuując to, co zaczęła. Robiła to dość dobrze, więc szybko doprowadziła go do finału, Poczuła jak kutas w jej ustach zaczął drgać i pulsować, ale nie wypuściła go z ust. Kiedy wystrzelił prosto w jej gardło, zakrztusiła się, bo było tego sporo, ale szybko przełknęła i odbierała na bieżąco kolejne porcje. Na koniec wyssała i wylizała dokładnie wszystko, pogłaskała czułym gestem sflaczałego kutasa i przesunęła się w stronę jego twarzy, wpijając się wargami w jego usta i wsuwając język. Poczuł smak swojej spermy i musiał przyznać, że sprawiła mu nie lada przyjemność, doprowadzając go do orgazmu i połykając w całości jego spermę, nigdy tego nie robiąc wcześniej. Oddał jej pocałunek i przygarnął do siebie. Ania nadal spokojnie spała. Marysia zadowolona, położyła się koło niego i przytuliła. Wkrótce zasnęli ponownie oboje.
Rano jak zwykle Paweł obudził się pierwszy i czując ucisk na piersi, otworzył oczy. Teraz to Ania przytulona do niego, obejmowała go ręką, a Marysia  odwrócona tyłem, dotykała go tylko obnażonymi pośladkami. Podtrzymując rękę Ani, Paweł wysunął się z łóżka i wszedł do łazienki. Zrobił poranną toaletę, ubrał się częściowo i miał zamiar wejść do sypialni, kiedy usłyszał głosy dziewczyn. Otworzył drzwi i zobaczył jak obie w pozycji bocznej 69 liżą sobie zapamiętale cipki. Chwilę postał i popatrzył, dziewczyny zajęte sobą nawet go nie zauważyły, ale że nie miał za dużo czasu, poszedł do kuchni. Nastawił czajnik z wodą i zaczął  przygotowywać kanapki na śniadanie; jarskie i z wędliną. Po chwili usłyszał prawie wrzaski dochodzące ze sypialni, świadczące o tym, że obie zrobiły sobie dobrze, co go nawet ucieszyło, że Marysia nawiązała z Anią takie bliskie i intymne stosunki, bo żadnej nie posądzał o skłonności lesbijskie, ale słyszał o tego typu stosunkach w niejednej rodzinie. Kiedy woda zagotowała się zrobił herbaty w dużym dzbanku, potem nalał sobie do kubka. Kończył śniadanie, kiedy w kuchni zjawiły się obie, najbliższe mu w tej chwili dziewczyny.
- Ooo.. to ty już prawie po śniadaniu! - zdziwiła się Ania, ale i ucieszyła z jego samodzielności.
- Zostawiłeś mnie na pastwę tego nie wyżytego dziewczyniska i chyba nas słyszałeś, bo obie wydzierałyśmy się nieźle. Ale było dobrze, moja cipka odpoczęła od twojego 'zbója', co ją demoluje za każdym razem, a Marysia dała mi całkiem niezły orgazm, na dobry dzień, ja jej chyba też, więc wszyscy jesteśmy zadowoleni, bo i ty nie musiałeś nadwyrężać swojego rozbójnika. Ale zbieraj siły na wieczór, bo będziesz miał do czynienia z dwoma napalonymi dziewczynami - Ania zrelacjonowała mu wspólną, poranną zabawę z Marysią, jako coś normalnego i Paweł też tak to widział. O siódmej pożegnał buziakami obie dziewczyny i udał się na miejsce, skąd zabierał go autobus. Zaczęło się to stawać dla niego prawie rutyną. Po przyjeździe do jednostki, szedł do swojej kwatery, przebierał się w mundur polowy i szedł jak każdy pracownik do swojej pracy, w jego wypadku do służby, polegającej na doglądaniu i naprawie sprzętu radiowego. Kolejny dzień przyniósł podobne, dobre wyniki i wzrost wskaźnika napraw, podobnie jak w dniu poprzednim, powodując zadowolenie wszystkich, od serwisantów poczynając, na kierowniku warsztatów kończąc. Metody i sposoby napraw urządzeń wdrażanych przez Pawła, zostały w pełni zaakceptowane przez wszystkich serwisantów, którzy zobaczyli w Pawle młodego, ale szczerego do bólu, prostolinijnego chłopaka, który z pasją i wielką znajomością rzeczy, pomaga i przekazuje im bez ukrywania czegokolwiek posiadaną, wyższą od nich wiedzę i umiejętności, związane niewątpliwie z talentem i wrodzonym zdolnościami. Zaczęli więc sami wspinać się na szczyty własnych umiejętności i wydobywać z siebie pokłady zaniedbanej lub lekceważonej przez siebie własnej wiedzy. Zobaczyli też w nim przyszłego dowódcę, bo w każdym z nich widział dobrego człowieka, przyjaciela i żołnierza, któremu można zaufać, powierzyć odpowiedzialne zadanie i liczyć na pomoc w trudnej, nieprzewidzianej sytuacji. Dużo starszy od niego sierżant, p/o dowódcy z zadowoleniem oczekiwał chwili, kiedy będzie mógł przekazać temu młodemu chłopakowi swoje obowiązki, bo jego przyjście zmieniło diametralnie sytuację plutonu. Już nie byli postrzegani przez radiomechaników z obsługi naziemnej, montujących naprawiane przez nich urządzenie i sprzęt radiowy jako nieudolni  naprawiaczo-psuje, kiedy naprawione przez nich urządzenie wykazywało jakąś usterkę lub w krótkim czasie ulegało kolejnej awarii, ale zaczęli być zgranym zespołem ludzi, nawzajem sobie pomagającym i rozwiązującym trudne problemy z dziedziny radiotechniki, a naprawiony przez nich sprzęt spełniał wszystkie kryteria i niczym nie ustępował pod względem parametrów czy funkcjonalności nowym urządzeniom. Tak jak w szkole, w poprzedniej jednostce, a obecnie w tej krakowskiej jednostce Paweł zaczął być postrzegany nie przez pryzmat wieku, lecz przez to, co wie, umie i jak to potrafi przekazać innym. A on robił swoje, przyczyniając się do tego, że naprawiane urządzenia pokładowe zaczęły w pełni spełniać warunki i zadania, dla których zostały wykonane. Widząc wokół siebie zadowolonych i życzliwych ludzi, jemu też zaczęły wyrastać skrzydła i po zakończonym dniu, wprost leciał na nich do domu i do swojej ukochanej dziewczyny. Ania też zauważyła zmianę w zachowaniu Pawła. To nie był Paweł, który wychodził czy wracał z jednostki po pracy, niezbyt pewny siebie czy tego co go czeka. To był już Paweł, pewny swego i czujący, że zadanie, które mu powierzono jest w stanie wykonać i że nie zawiedzie zaufania ludzi, którzy mu zawierzyli mimo młodego wieku. To był jej Paweł, taki jakiego poznała i jakiego pokochała. Czekała na niego, stęskniona, jak każdego dnia. Kiedy zapukał, otworzyła mu i zobaczyła w jego oczach pewność siebie oraz zadowolenie z dobrze wykonanej pracy. Przytulili się do siebie i witali z tkliwością, stęsknieni za sobą, jak by Paweł przybywał z Gdyni, a nie z miejscowości oddalonej od centrum Krakowa o trochę ponad pół godziny drogi. No, może trochę więcej, czterdzieści - pięćdziesiąt minut, bo tyle średnio jechał autobus rozwożący zawodowych żołnierzy po Krakowie. Kiedy oderwali się od siebie, obojgu zachciało się pić.
- Ty się rozbieraj z munduru, a ja przygotuję picie - oznajmiła Ania. Paweł ściągnął mundur z koszulą i krawatem, powiesił mundur na wieszaku i z koszulą w ręku wszedł do łazienki, opłukać się z całego dnia, bo w jednostce ma tylko około piętnastu minut na umycie rąk i przebranie munduru. Potem przeprał koszulę, podkoszulek oraz spodenki i skarpety, wieszając je na podwieszanej suszarce. Ubrał czyste spodenki, a potem szlafrok na gołe ciało i przeszedł do kuchni. Ania tymczasem nastawiła wodę i kiedy wszedł Paweł parzyła właśnie herbatę w dzbanku.
- Chcesz coś zjeść? - zapytała, bo wiedziała, że Paweł jada obiad o trzynastej.  
- Tak, ciebie! - odparł wesoło.
- W ubraniu czy bez? - odpowiedziała w tym samym tonie, bo też była tylko w majtkach i szlafroku dość mocno rozchylonym, aby mógł zerkać na jej zadziornie sterczący, apetycznie wyglądający biust.
- Paweł, martwię się o Marysię. Powinna już być i mam nadzieję, że nic się nie stało - powiedziała już poważnym głosem, autentycznie zatroskana jak matka o córkę.
- Chyba zrobiłam błąd, że pozwoliliśmy jej samej chodzić czy jeździć po Krakowie - dodała.
- Aniu, wyluzuj! Marysia to duża i rozsądna dziewczyna. Zobaczysz, niedługo będzie - uspokajał Anię Paweł. I miał rację. Usiedli zaledwie do stołu w kuchni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Paweł otworzył drzwi i zobaczył uśmiechniętą Marysię z nieznajomą, będącą prawdopodobnie w jej wieku dziewczyną.  
- Przepraszam za spóźnienie, ale musiałyśmy z Basią coś załatwić w Krakowie. Ooo... przepraszam braciszku, to jest Basia, moja koleżanka ze szkoły, a to Paweł mój brat - przedstawiła ich sobie, wpuszczając przed siebie koleżankę i wchodząc do środka. Zobaczyła wychylającą się z kuchni Anię.
- Aniu, ciebie też przepraszam! To jest Basia, a to Ania, moja przyszła bratowa - powiedziała, przedstawiając Ani Basię, a Basi Anię.
- Dobrze, że jesteś, bo już zaczynałam się martwić o ciebie - odezwała się do niej Ania ciepłym, pogodnym głosem.  
- Paweł, ubierzemy się i pójdziemy wszyscy coś zjeść - zwróciła się do Pawła.  
- Dziewczyny, klapnijcie na chwilę w kuchni i napijcie się, w dzbanku jest herbata, a my z Pawłem szybko ogarniemy się - powiedziała, prosząc Marysię, aby usiadły na chwilę albo w pokoju albo w kuchni. Oboje szybko ubrali się i razem z dziewczynami udali się do pobliskiej jadłodajni, licząc, że będą mieli jeszcze coś z obiadu. Kiedy weszli i usiedli przy stoliku, natychmiast podeszła kelnerka, Ania zamówiła trzy takie same zupy i cztery drugie dania wraz z sokiem owocowym do popicia, bo kompotu już nie mieli, a z zupy zrezygnował Paweł. Po dwudziestu paru minutach byli po obiedzie. Wracając do domu, wstąpili jeszcze do delikatesów, gdzie Ania wspólnie z Pawłem zrobili zakupy potrzebnych wiktuałów na kolację i następny dzień. W powrotnej drodze Marysia wyjaśniła swój opóźniony powrót do domu Ani. Po prostu, po przyjeździe do Krakowa, poszły do Rynku z koleżanką, kupić prezent na osiemnaste urodziny dla siostry Basi. Po powrocie do domu, pokazały Ani i Pawłowi, kupiony przez nie w Sukiennicach prezent w postaci kolczyków, wisiorka i bransoletki dla obchodzącej osiemnaste urodziny siostry Basi. Wspólnie ocenili i uznali za właściwie dobrany, trafny i udany zakup, jakiego dokonały obie dziewczyny. Pozostała jeszcze kwestia odprowadzenia Basi na ostatni autobus, odchodzący w stronę jej rodzinnej miejscowości.  
- Basiu, a twoi rodzice wiedzą o twoim wyjeździe do Krakowa? - Ania chciała się upewnić, czy wyjazd koleżanki Marysi do Krakowa była to spontaniczna eskapada czy uzgodniony z rodzicami wypad do Krakowa. Okazało się, że dziewczyna wyjechała ot tak sobie, nic rodzicom nie mówiąc, przypuszczalnie skorzystała z okazji wyjazdu do Krakowa, wiedząc, że Marysia przebywa w Krakowie.  
- Dziewczyny, jesteście obie nieodpowiedzialne. Basiu, czy ty zdajesz sobie sprawę, co myślą teraz twoi rodzice, kiedy nie wróciłaś do domu ze szkoły o zwykłej porze? - zapytała spokojnym głosem, nie chcąc wywoływać u Basi złych skojarzeń czy wręcz paniki.
- Prawdopodobnie nic nie myślą pani Aniu, bo często nie wracam do domu zaraz po szkole, zatrzymuję się u którejś z koleżanek i odrabiamy wspólnie prace domowe - odpowiedziała równie spokojnie na pytanie Ani.
- Czy to oznacza, że nawet jak wrócisz później autobusem, to nie będą martwić się o ciebie? - upewniała się Ania.
- Nawet jakbym nie wróciła na noc, to też nie robiliby tragedii, bo idąc nieraz na dyskotekę z dziewczynami, nie wracałam do domu, tak że spoko pani Aniu. Nic się nie stało. Wrócę autobusem i będzie w porządku - odpowiedziała Basia.
- A tak poza tym, to jestem odpowiedzialną dziewczyną. Rodzice o tym wiedzą i ufają mi - uzupełniła swoją wypowiedź.  
- Dobrze! Jeżeli jest tak jak mówisz Basiu, to odprowadzimy cię razem do autobusu, a teraz jak macie coś do odrobienia jako zadanie domowe, to możecie się uczyć albo w pokoju Marysi, albo w salonie - oświadczyła Ania.  
- Prawdę mówiąc, to na jutro nie mamy nic do odrabiania, dlatego między innymi pozwoliłyśmy sobie na ten wypad do Sukiennic - odpowiedziała Marysia.  
- Jeżeli nie mielibyście nic przeciw temu, to chętnie poszłybyśmy z Basią powłóczyć się jeszcze trochę po Krakowie, bo do odjazdu autobusu jest jeszcze trochę czasu, a potem, żeby już was nie angażować, odprowadzę Basię do autobusu i wrócę do domu - dodała, licząc na zgodę Ani i Pawła.
- Marysiu, tak jak sama powiedziałaś, jesteś już dużą, rozsądną dziewczyną i masz swój rozum, więc oboje z Pawłem nie mamy zamiaru cię ograniczać. Z drugiej strony, rodzice godząc się na twój pobyt u nas, liczą, że otoczymy cię właściwą opieką, więc nie nadużywaj naszego zaufania i wszystko będzie w porządku - powiedziała Ania w swoim i Pawła imieniu. - Wiem o tym i możecie być pewni, że was nie zawiodę. Kocham was oboje i nie mam zamiaru przysparzać wam kłopotu czy przykrości. Wracam zaraz po odjeździe autobusu - oświadczyła Marysia i razem z Basią, która żegnając się z nimi, podziękowała Ani i Pawłowi za sympatyczne przyjęcie oraz obiad, wyszły na miasto. Kiedy zostali sami, Ania rozradowana i szczęśliwa, że ma Pawła przy sobie, zaproponowała przebranie się po domowemu, więc Paweł ściągnął mundur i pozostał w samym podkoszulku i spodenkach, na co narzucił szlafrok. Ania też zdjęła ciuchy i pozostała w majtkach i staniku, na co, podobnie  jak Paweł, narzuciła szlafrok. Do powrotu Ani pozostało trochę czasu, więc pograli trochę w karty, w popularne sześćdziesiąt sześć. ucinając sobie przy okazji małą pogawędkę na różne tematy, między innymi rozmawiając o ślubie cywilnym i ciąży Ani. Co do ślubu, Ania oznajmiła Pawłowi, że wstępnie rozmawiała telefonicznie z dwoma dzielnicowymi USC, ale mieli dość dużo oczekujących w kolejce, więc postanowiła na początku przyszłego tygodnia przeprowadzić rozmowy z pozostałymi USC i jeżeli będą mieli podobnie długie terminy na soboty, to zrobią tak, jak proponowali rodzice Pawła i ślub wezmą w gminnym USC, blisko rodzinnej miejscowości Pawła, gdzie jej mniejsze zapotrzebowanie i obłożenie terminów.  
...cdn....

7 komentarzy

 
  • emeryt

    Drogi Autorze na wstępie wybacz moje wścibstwo, lecz w czasach które opisujesz nie było jeszcze tzw. ochrony danych osobowych, a Ty zawsze piszesz o Pawle L. Przecież możesz podawać jego nazwisko ( Lipecki). Przynajmniej ja nie przypominam sobie aby w tamtych czasach, bez internetu, oraz <komórek> ktoś zawracał tym sobie głowę.

    7 lis 2017

  • POKUSER

    Witamy na polskiej ziemi :) Mam nadzieję, że z siostrą już lepiej. Opowadanie, jak zawsze przeczytałem z prawdziwą przyjemnością, choć łyżką dziekciu jest fakt, że zbliża się ono ku nieuchronnemu końcowi. Trochę za szybko ten ślub, bo miałem nadzieję na rajd ulicami Krakowa z Urzędu Stanu Cywilnego na porodówke, a tu do terminu porodu trochę jeszcze zostało. Weny życzę i mnóstwo radości z pisania  :dancing:

    3 lis 2017

  • Gaba

    Trudno, było fajne, nawet bardzo. Teraz nudne. Te same zwroty, te same pozycje, te same ubogie życia bohaterów- kulturowe, kulturalne, nie mówiąc o seksualności. Szkoda! Pozdrawiam.

    2 lis 2017

  • Gaba

    @franco żebyś Ty pisał tak jak mi odpowiedziałeś! Nie poznaję.... Do rzecz ~ wydaje mi się, że zaczynasz gonić ogon. Do pewnego czasu było więcej niż fajne, teraz bezwiednie robisz kopię Olivi... Więc masz dwa wyjścia : powoli kończyć albo Twoja odpowiedź ~ myślę, że wiesz co mam na myśli. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    3 lis 2017

  • Robert72

    Tak witaj z powrotem !  Bardzo brakowało mi twojej twórczości. Opowiadanie dla mnie super .

    2 lis 2017

  • Lordvader

    Witaj drogi Franku po długiej nieobecności. Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłem widząc kolejną część. W ten deszczowy i malancholijny wieczór zabłysło słońce. Jak zwykle lekko, z humorem i nutką delikatnej erotyki. Super! Mam nadzieję, że nie będziemy długo czekać na ciąg dalszy. Powodzenia i zdrowia dla Ciebie i rodziny.

    2 lis 2017

  • emeryt

    Drogi Autorze, witaj z powrotem w Polsce i w domu. Nawet sobie nie wyobrażasz jak było smutno bez Ciebie i twojej twórczości. Na razie dziękuję Tobie za kolejny odcinek.

    2 lis 2017

  • Stszk.

    Jak zwykle fantastiko. Kapitalnie dozujeszs wszystko po kolei, erotykę i bardzo fajnie zwyczajną narrację. Duuuuuuża klasa.  :bravo:

    2 lis 2017

  • Stszk.

    @franco  Już nie mogę doczekać się kontynuacji, jak i drugiej story. Mam nadzieję, że ze zdrówkiem Szanownej Siostrzyczki ok. Pozdrówki.

    3 lis 2017