Mogło być i tak - cz. LII

Po przeprowadzonym przez Marysię, udanym masażu, Ania rzeczywiście odzyskała dobry nastrój. Ulotniły się gdzieś nostalgia i uczucie pustki. Czuła się wręcz znakomicie, bo piękna, słoneczna pogoda i niezbyt upalna temperatura, zapraszała do spaceru na świeżym powietrzu. Obie z Marysią założyły na siebie lekkie, przewiewne ciuszki i udały się na zakupy do pobliskich delikatesów. Po powrocie do domu zrobiły porządki, jakieś drobne przepierki i zamierzały wyjść z mieszkania, kiedy niespodziewanie pojawił się Paweł.  
- Co się stało, że wróciłeś tak wcześnie? - zapytała Ania, bo swoim niespodziewanym, dużo wcześniejszym powrotem, zaskoczył je obie z Marysią.  
- Po prostu stęskniłem się za wami i nie mieli wyjścia, musieli mnie wcześniej zwolnić - odpowiedział z uśmiechem zadowolenia na twarzy, że zrobił im miłą niespodziankę.  
- A tak na poważnie, to nie było dzisiaj specjalnie zbyt wiele roboty, więc poprosiłem dowódcę kompanii, który wpadł na krótki przegląd, o zezwolenie na odbycie obowiązkowej jazdy samochodowej związanej z kursem. Nie widział przeszkód, więc skontaktowałem się z instruktorem jazdy, z którym mam jazdę i dość dobre relacje. Był akurat wolny, więc wyjechaliśmy na miasto. Po godzinie jazdy stwierdził, że dobrze mi idzie i wiedząc, że jestem żonaty, sam zaproponował, żeby skrócić i zakończyć jazdę w dniu dzisiejszym, jako że jest to sobota. Dodał przy tym, że nie widzi sensu w dalszej jeździe, oceniając, że moje umiejętności już w zupełności wystarczają na egzamin. Poza tym oświadczył mi, że pozostało mi jeszcze kilka godzin w zapasie i chce je wykorzystać, ale na jazdę w znacznie gorszych warunkach pogodowych. Wpisał mi więc do książeczki dwie godziny jazdy, zamiast jednej i polecił, abym podwiózł się do domu, bo szkoda marnować tak pięknego dnia bez towarzystwa żony.  
Tak więc jestem! - zakończył wesołym tonem swoją wypowiedź. Zadowolone miny i radość w oczach tak Ani, jak i Marysi mówiły same za siebie.
- A co powiesz mój mężu na małą wycieczkę na wieś, do waszych rodziców? - zapytała Ania, która po powrocie Pawła też wyraźnie nabrała ochoty do wyjazdu na wieś.
- Też o tym pomyślałem, jeżdżąc po Krakowie. Piękna pogoda, lato w pełni, najlepsza pora czy okazja do odwiedzenia naszego zakątka. Nie ma więc co zastanawiać się.  Zbierajmy się i jedźmy! - skwitował propozycję Ani Paweł.
- Myślę jednak, że obiad powinniśmy zjeść w pobliskiej garkuchni, bo przecież wasza mama Stasia nie będzie przygotowana na przyjazd dodatkowej trójki głodomorów. Nie ma potrzeby zwalać się jej na głowę i stawiać pod ścianą w porze obiadu, kiedy możemy zjeść obiad tutaj - Ania w spokojny, racjonalny sposób przekonała Pawła i Marysię, że nie ma sensu wpędzać ich mamę w kłopotliwą sytuację, związaną z ich obiadem.  
          Oboje uznali jej rację, postanowili więc zjeść obiad w pobliskiej jadłodajni, tym bardziej, że posiłki były niezłe, prawie domowe. Zbliżało się południe, więc mogli liczyć, że dostaną obiad wcześniej. Panie zmieniły więc kreacje na bardziej stosowne do wyjazdu. Paweł niestety musiał zostać w mundurze.  
          Mieli szczęście, bo jadłodajnia była już czynna, więc mając do wyboru trzy jarskie i jeden zestaw mięsny, każde z nich wybrało to, co bardziej im odpowiadało. Wyszło na to, że rodzeństwo wybrało zestawy jarskie, a mięsożerna Ania, mięsny. Po obiedzie, podeszli do garażu. Paweł jak zwykle wyciągnął ręce po klucze od garażu, a Ania zamiast kluczy od garażu podała mu kluczyki do samochodu, a sama otworzyła garaż.
- Aniu, wiesz co robisz? Przecież nie mam jeszcze prawa jazdy, więc nie mogę prowadzić samochodu - Paweł zaskoczony, nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ania ufa mu i wierzy w jego umiejętności kierowcy do tego stopnia, że bez wahania powierza mu samochód oraz swoje i Marysi bezpieczeństwo.  
- Wierzę w twoje umiejętności, jeżeli jest tak, jak powiedział twój instruktor. Masz tę książeczkę rejestru jazd przy sobie? - zapytała pogodnie. Co prawda nie przypominała sobie, aby wtedy, kiedy ona robiła prawo jazdy, funkcjonowało coś takiego, jak rejestr jazd.  
- Mam! - odpowiedział, podając Ani rejestr jazd kursanta. Ania rzuciła okiem na rejestr. Z poszczególnych rubryk wynikało, że Paweł odbył już dziesięć jednogodzinnych jazd po mieście, cztery w terenie i jedną dwugodzinną w dniu dzisiejszym w trybie mieszanym. Ocena każdej jazdy wysoka, tylko jedna dobra, reszta bardzo dobra, podobnie jak znajomość znaków,  przepisów drogowych i orientacji w terenie. Pokiwała z uznaniem głową.
- Super! Nie masz Pawle prawa jazdy, ale na podstawie tego rejestru i oceny instruktora możesz prowadzić samochód pod moim kierunkiem, więc nie marudź, tylko pokaż na co cię stać - to mówiąc, otworzyła garaż.  
          Paweł wsiadł do samochodu i dostosował ustawienie siedzenia kierowcy pod  siebie. Włożył kluczyk do stacyjki i zastartował. Silnik zamruczał głośno i ucichł, przechodząc na wolne obroty. Tylko drżenie karoserii sygnalizowało jego pracę. Był lekko zszokowany, bo wysłużona 'Wołga' która służyła do nauki jazdy, zachowywała się całkiem inaczej. Czuł się tak, jakby przesiadł się z ciężarówki do samochodu osobowego.  
          Ania z Marysią czekały na zewnątrz, aż wyjedzie. Włączył bieg i wolno, płynnie puszczając sprzęgło, bez szarpnięć i zrywów wyjechał sprawnie z garażu. Ania zamknęła garaż i razem z Marysią wsiadły do samochodu.
- Pięknie to zrobiłeś mój mężu! Jestem dumna z ciebie, ale spodziewałam się tego - Ania siadając, pochwaliła go za bezproblemowy wyjazd z garażu.  
- Mam cię prowadzić, czy dasz sobie radę z wyjazdem z Krakowa? - zapytała, chcąc ograniczyć do minimum wtrącanie się do jego sposobu prowadzenia czy orientacji na drodze.
- Spróbuję nie zawieść cię kochanie! - odpowiedział, czując, że chwilowa trema opuszcza go i poczuł się pewnie za kierownicą samochodu.
- Wobec tego ruszajmy i niech moc będzie z tobą! - powiedziała wesołym tonem Ania. Paweł wolno ruszył i skręcił w kierunku ulicy, prowadzącej do drogi głównej.  
          Ania z niekłamanym podziwem obserwowała zachowanie męża za kierownicą jej samochodu. Nie widziała już żadnej tremy czy zdenerwowania. Paweł zachowywał się tak, jakby prowadzenie nieznanego samochodu było jego normalnym zajęciem.  
          Obserwując Pawła, łapała się na tym, że sama lepiej by nie prowadziła, mimo, że za kierownicą spędziła prawie dziesięć lat, bo prawo jazdy zrobiła mając niespełna osiemnaście lat. Trudno też byłoby twierdzić, że umiejętności kierowcy Paweł otrzymał w genach, bo nikt z jego rodziny nie miał samochodu i nie był kierowcą.
          A Paweł jechał jak natchniony, płynnie zmieniał biegi, zwalniał i przyspieszał tak jak wymagała tego sytuacja na drodze i doskonale orientował się w terenie. Po kilkunastu minutach wyjeżdżali z miasta, kierując się do drogi, prowadzącej do rodzinnej miejscowości.  
Ania ani razu nie musiała interweniować, przypominać o czymś Pawłowi czy doradzać. Dojechali do zjazdu na drogę lokalną i po chwili Paweł zatrzymał się przed mostkiem na fosie i wjazdem na rodzinną posesję.  
- Siedź! Nie wychodź! Ja dzisiaj jestem od otwierania bramy! - prawie krzycząc, przystopowała Pawła, który chciał wysiąść i otworzyć bramę.  
          Ona też nie musiała, bo Stasia idąc od strony budynków gospodarczych, wracała właśnie do domu i widząc ich samochód, pospieszyła do bramy. Podeszła i otworzyła ją szeroko. Dopiero teraz zobaczyła, że za kierownicą siedzi Paweł, a nie Ania. Ze zdziwienia  otworzyła buzię i zaniemówiła z wrażenia. A Paweł z dumną miną wjechał na podwórze i zatrzymał się przed domem. Wysiedli z samochodu. Podeszli do Stasi, która opanowała się już na tyle, że mogła normalnie przywitać się z nimi.
- Ale zrobiliście miłą niespodziankę! Prawdę mówiąc, to myślałam o was, ale sądziłam, że przyjedziecie dopiero jutro - zagadała ich totalnie, witając się kolejno buziakami; najpierw z Anią, potem z Marysią, a na koniec z Pawłem.  
- Co to, zrobiłeś już to prawo jazdy, że Ania pozwoliła ci prowadzić samochód? - zapytała, zaciekawiona, ale i dumna z syna, widząc go za kierownicą samochodu.
- Nie mamo! Nie mam jeszcze prawa jazdy, ale mam za to znakomitego instruktora. Ania chciała mnie sprawdzić i przekonać się czy nadaję się na kierowcę, więc posadziła mnie za kierownicą swojego samochodu - odpowiedział mamie, bez zbędnego krygowania się.
- A czy nadaję się na kierowcę, to musisz już zapytać Anię - dodał, oddając mamie buziaki.
- Nie udawaj Pawle przed mamą takiego skromnego, bo sam wiesz, że nie masz z tym problemów. Stasiu, co mam ci powiedzieć? Jestem kierowcą od dziesięciu prawie lat i widząc Pawła, jak zachowuje się za kółkiem, mogę powiedzieć tylko jedno; jest urodzonym kierowcą. Zresztą zapytaj Marysi, niech ci też sama powie, co sądzi o Pawle jako kierowcy? Jadąc tutaj, nie popełnił prawie żadnego błędu czy wykroczenia na drodze. Nie okazał też żadnego zawahania ani wątpliwości czy to na skrzyżowaniu czy przy zmianie kierunku. Teraz jestem zadowolona, że posadziłam go za kierownicą, bo wiem, że kiedy otrzyma prawo jazdy, mogę mu bez wahania powierzyć samochód i siebie czy nas obie z Marysią - Ania bez emocji i bez koloryzowania wyraziła swój pogląd na temat umiejętności Pawła w zakresie prowadzenia samochodu. Należy dodać; bardzo pochlebny dla Pawła pogląd.  
- Ja też nie jestem kierowcą, ale wydaje mi się, że Ania ma rację - powiedziała, przywołana do odpowiedzi Marysia.  
- Chyba Paweł będzie dobrym szoferem, bo jechało mi się prawie tak dobrze, jak wtedy gdy za kierownicą siedziała Ania - Marysia podobnie jak Ania, miała raczej dobrą opinię o bracie, jako kierowcy.      
- No to teraz już wszystko wiem i cieszę się Aniu, że będzie cię miał kto zastąpić za kierownicą, kiedy będziecie chcieli przyjechać w odwiedziny do nas - Stasia też nie ukrywała, że cieszy ją fakt, że Paweł robi prawo jazdy i będzie mógł zastąpić Anię za kierownicą.
- A teraz wybaczcie, spieszę do kuchni, bo musimy z Władzią coś wymyślić i przygotować na szybko jakiś obiad dla was - Stasia nie na żarty zafrasowała się posiłkiem dla przybyłej w porze obiadu trójki niespodziewanych gości.  
- Stasiu, my też nie urwaliśmy się z księżyca i wiedzieliśmy przecież, że nie wiedząc o naszym przyjeździe, nie stworzysz dla nas obiadu. Dlatego przed wyjazdem zjedliśmy dość smaczny i obfity posiłek w jadłodajni, która serwuje prawie domowe obiady. Tak że o nas co do obiadu nie musisz martwić się, bo głodni nie jesteśmy - zauważyli, że na słowa Ani Stasia tak jakby odetchnęła z ulgą. Czyli Ania trafnie przewidziała, że niespodziewany przyjazd ich trójki mógł sprawić niesamowicie serdecznej i gościnnej Stasi nielichy kłopot.  
- Czyli jeden problem mamy z głowy. To teraz Stasiu powiedz nam, ale szczerze, czy nasz przyjazd nie spowodował również innych problemów w harmonogramie waszych zajęć w dniu dzisiejszym - dociskała Ania dalej. Stasia na chwilę zamilkła i spoważniała.
- Eee… nic specjalnego! Po obiedzie będziemy musieli obkosić pole rzepaku, robiąc przejazd dla kombajnu. Ale przecież wam to nie będzie przeszkadzało. Jest piękna pogoda, możecie rozgościć się w sadzie w cieniu lub poopalać się przy źródełku. Nam też dużo czasu nie zajmie to obkaszanie, więc pod wieczór zrobimy sobie wspólnego grilla - Stasia rozluźniona już, bo nie musiała martwić się, żeby ich nakarmić, pogodnie poinformowała ich o tym, co zamierzają robić po obiedzie.
- A nie może to mamo poczekać do poniedziałku? - zapytał Paweł, bo żal mu zrobiło się rodziców, a szczególnie mamy, że muszą pracować wtedy, kiedy oni odpoczywają.
- Nie może Pawle, bo jutro będzie kombajn. Zmienić tego nie możemy, bo ma tyle roboty, że pracuje w dzień i w nocy, siedem dni w tygodniu - dodała, widząc pytające spojrzenie Pawła. Zrozumiał i postanowił pomóc rodzicom.
- Aniu, pozwolisz, że im pomogę? Dawno nie miałem kosy w ręku. Zobaczę czy nie zapomniałem, jak się trzyma i macha kosą - zwrócił się do żony.
- Jasne! Wiem, że głupio byś się czuł, gdybym miała o to do ciebie pretensję? - Ania wiedziała, jak bardzo Paweł kocha matkę, więc pozytywnie odebrała to, że chce pomóc rodzicom.
- Pawełku, nie ma takiej potrzeby, żebyś się mordował. Damy sobie radę! - próbowała wyperswadować synowi chęć pomocy, ale mogła sobie mówić. Paweł wprost zapalił się do swojego pomysłu.  
- Mamo, nic już nie mów! Idziesz ze mną, będziesz odbierać pokos, tak jak to już robiliśmy nieraz we dwoje, pamiętasz? - powiedział wesoło, ciesząc się, że przypomni mamie ich wspólną pracę, którą nieraz razem wykonywali. Stasi też zaświeciły się oczy, widząc zapał syna i jego chęć do roboty w polu. Do tego wyraźnie zaznaczył, że to z nią chce pracować.
- Dobrze! Poszukam ci więc coś do przebrania i po obiedzie ruszymy do roboty. A teraz chodźcie do domu. Napijecie się chociaż czegoś - powiedziała i zamknęła bramę, a potem zgarnęła ich i razem ruszyli do domu.  
          W przedpokoju powitała ich Władzia, zajmująca się obiadem i krzycząca z radości Jancia. Przywitali się i Jancia otrzymała od cioci Ani małą paczuszkę. Po rozpakowaniu prezentu, zapiszczała na widok kolejnych ciuszków dla lali. Tak Paweł, jak i Marysia zdziwili się, bo nie widzieli, żeby Ania coś pakowała czy zabierała na prezent dla Janci. Po chwili w pokoju pojawili się ojciec Stanisław i ich brat Adam.  
          Przywitali się; Adam dość serdecznie, a Stanisław bardziej szorstko, bo nie był bardzo w nastroju do okazywania uczuć gościom, kiedy na domowników czekała robota w polu. Okazało się, że Władzia nie jest za bardzo dysponowana do pracy w polu i to przy tym upale. Stanisław sądził wiec, że tak żona jak i synowa zostaną pewnie w domu z gośćmi, a oni z Adamem będą musieli we dwójkę uporać się z czekającą na nich robotą.  
          Domownicy zjedli więc obiad, goście popili chłodnego kompotu, a Paweł zgodnie z zapowiedzią przebrał się w swoje stare, robocze ubranie. Widząc zdziwione i pytające spojrzenie ojca, poprosił go, aby przyszykował dla niego kosę, najlepiej tę, którą  używał w czasie, kiedy był w domu. Zebrali się więc w czwórkę, pozostawiając Anię wraz z Marysią na głowie Władzi i udali się do szopy.  
          Paweł miał szczęście, bo nie wiadomo dlaczego, jego kosa, wyklepana i gotowa do użycia, wisiała na haku, jakby specjalnie pozostawiona i nie używana, aby przypominać domownikom, że kiedyś była używana przez niego. Jej widok ucieszył Pawła. Zdjął ją z haka i kiedy ojciec podał mu podłużną osełkę, zaczął fachowo wzdłużnymi pociągnięciami ostrzyć kosę, wzbudzając lekki podziw rodziców i brata.
          Ruszyli w czwórkę w stronę dość dużego łanu rzepaku. Podeszli na kraj pola i Paweł jako pierwszy opuścił kosę w dół, wziął lekki zamach i zagarnął kosą spory pokos rzepaku. Udało się nadspodziewanie dobrze i usłyszał ciche brawa rodziców i brata.
- Dobrze ci idzie Pawle, jednak nie zapomniałeś - odezwał się ojciec, rozchmurzony już i zadowolony, że tak Paweł jak i żona nie wymigali się od roboty.  
- To wy z Adamem koście dalej od tego miejsca, a my z mamą cofniemy się i zaczniemy kosić od granicy - stwierdził ojciec Stanisław.
- Paweł chce kosić ze mną w parze, więc zostaję z nim, a wy idźcie obaj w parze - oznajmiła zdecydowanym tonem pani Stasia, zdziwionym jej słowami mężowi i synowi Adamowi.
- Ty zdajesz sobie sprawę, co mówisz? Przecież Paweł nie jest przyzwyczajony do roboty i nie da rady za długo kosić, więc Adam go wtedy może zmienić - zauważył pan Stanisław.
- Spokojnie tato! Dam radę! - zapewnił ojca Paweł, chociaż sam też tak pomyślał, nie będąc do końca pewny swojej kondycji. Zdziwił się więc decyzji matki, że chce zostać z nim, a nie z mężem. Widocznie wierzyła w niego. Spojrzał na mamę i widząc jej zadowoloną minę, domyślił się, że mama ma jakiś cel w tym, żeby być z nim sam na sam. Pewnie za chwilę się dowie, o co chodzi, kiedy zostaną sami. Zaczął więc kosić, starając się nie brać zbyt dużego pokosu, aby nie 'spalić' się zbyt szybko z wysiłku. Zaczęli posuwać się powoli do przodu i po chwili byli już spory kawałek od pierwszego machnięcia kosą przez Pawła. Pani Stasia odbierając skoszony przez syna pokos i odkładając go w postaci sporych garści na bok, przybliżyła się do syna na tyle, na ile pozwalała kosa i rozejrzała się. Byli sami pośród łanu rzepaku. Nie było widać ani męża ani Adama.
- Dobrze ci idzie Pawełku! - rozpoczęła rozmowę, chwaląc syna podobnie jak jej mąż
. Cieszę się mamo, że tak uważasz! - odpowiedział zadowolony z pochwały matki.  
- Paweł, możesz mi odpowiedzieć, ale szczerze; podobam ci się choć trochę jako kobieta, czy widzisz we mnie tylko matkę? - zapytała pogodnym, prawie żartobliwym tonem.
- Mamo, zawsze mi podobałaś się jako kobieta. Wiesz, jak cieszyłem się, że mam taką piękną mamę, której mi zazdrościli koledzy - odpowiedział szczerze, bo zawsze tak czuł i myślał.
- A teraz jak masz Anię, piękną, wykształconą żonę, to co myślisz o mnie? - ciągnęła dalej.
- Mamo, przecież wiesz! Kocham cię nadal i dalej jesteś dla mnie piękną kobietą - Paweł zaczął zastanawiać się, do czego zmierza mama, prowadząc tę rozmowę.      
- A wiesz o tym, że Adam jako chłopak kochał się we mnie, nie jak w matce, ale w kobiecie, o której marzył? - mama jak gdyby nigdy nic, informowała Pawła o skrytych uczuciach do niej jego starszego brata. To go nie tylko zastanowiło, ale i zaciekawiło.
- Mamo, a czy teraz ty możesz powiedzieć szczerze, po co mi to wszystko mówisz? - Paweł bez emocji zapytał mamę wprost o cel czy meritum tej rozmowy.  
- Bo ciekawa jestem, czy ty też jako chłopiec widziałeś we mnie coś więcej, niż tylko matkę? - Stasia konsekwentnie trzymała się rozpoczętego tematu rozmowy. Paweł nie będąc pewny, do czego zmierza matka, zamilkł i przez chwilę machając kosą jednostajnym, miarowym ruchem, posuwał się do przodu.  
          W pewnej chwili zatrzymał się i odwrócił się w stronę mamy, chcąc zaostrzyć kosę. A mama patrząc w jego stronę i stojąc w rozkroku, sikała na stojąco, trzymając podniesioną w górę spódnicę. Była bez majtek. Zobaczyła, że patrzy w jej stronę i nic. Uśmiechnęła się do niego, wcale nie krępując się tego, że widzi ją, jak sika. Paweł speszył się tym widokiem i zawstydził, bo zareagował, jak każdy mężczyzna, który by był na jego miejscu. Odwrócił głowę, bo przypomniało mu się powiedzenie; 'niech się wstydzi, ten co widzi'.    
- I co, podobało się? - usłyszał słowa mamy, która podeszła niepostrzeżenie i stanęła za nim. Dotknęła ręką jego wybrzuszenia na nogawce. Zadrżał, czując jej rękę na swoim kutasie.
- Chyba tak, bo czuję to pod ręką - zamruczała, głaszcząc i delikatnie drapiąc przez materiał spodni jego naprężonego do bólu kutasa.  
- Mamo, po co to robisz? Sama wiesz, że zawstydzasz mnie w ten sposób! - odwrócił się do mamy, która stała teraz przed nim i śmiało patrzyła mu w oczy.
- Daj rękę! - powiedziała do niego. Wyciągnął nieśmiało rękę. Stasia pochwyciła jego dłoń i nim zareagował, wsunęła sobie w krocze.
- Czujesz, jaka jest mokra? Nie tylko ty podnieciłeś się! - powiedziała, przeciągając jego dłoń po sromie. Faktycznie była więcej niż wilgotna. Nie wyrywał się i nie porywał ręki.  
- Nie chcę cię zawstydzać Pawle, ale chcę żebyś mnie przeleciał! Nie czujesz tego? Jesteś bystrym chłopakiem i myślałam, że sam się tego domyślisz - Stasia nie kręciła, nie krygowała się przed synem. Powiedziała wprost, czego od niego oczekuje. Paweł słysząc słowa mamy, prawie zdrętwiał z wrażenia i zaniemówił. Zauważyła to i uśmiechnęła się niemal przez łzy.  
- Myślisz, że łatwo mi o tym mówić? Nie, nie jestem zboczona czy nienormalna, jeżeli nawet tak pomyślałeś o mnie synu. Od kiedy usłyszałam od Władzi, że twój instrument jest znacznie pokaźniejszy od kutasa twojego brata czy ojca, nie mogę sobie poradzić sama ze sobą. Ciągle o tym myślę, bo takie jest życie Pawle i chciałabym poczuć go w sobie bardzo głęboko. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale nasza rodzina jest chyba w jakiś sposób nietypowa, a może  szczególna. Czy nienormalna, nie wiem? Więc pomyśl Pawle o tym bez emocji, na spokojnie, zanim mnie potępisz; Marysia pokochała cię uczuciem dziewczyny a nie siostry. Adam kochał się we mnie, nie jak syn, ale jak facet w kobiecie. Twój ojciec zakochał się we Władzi, też nie jako teść w synowej. Ty kochasz Anię, a bzykasz za jej pozwoleniem jej siostrę i mamę. Domyślam się, że masz na rozkładzie także siostrę, chociaż przypuszczam, że nie ty, a Marysia wymusiła to na tobie. Przeleciałeś też już Władzię, swoją bratową, chociaż w tym wypadku było to i jest jak najbardziej uzasadnione, dla dobra ich rodziny. To jaką różnicę czy zło widzisz w tym, jeżeli posuniesz i mnie, swoją matkę, jeżeli sama tego chcę? Przecież nie jestem i nie czuję się jeszcze stara i brzydka, jak sam to powiedziałeś. Też mam jeszcze chęć do życia, swoje marzenia, pragnienia. Co prawda nie jestem już całkowicie zaniedbywana przez twojego ojca, ale jego kontakty ze mną nie tylko, że są sporadyczne, to nie zupełnie szczere. Od takie sobie, 'na odczepne'. Cóż, nie mam wobec twojego ojca pretensji i nie chcę od niego odchodzić, podobnie jak Władzia od Adama. Ale tak jak powiedziałam, życie ma się jedno, a ja nie czuję się jeszcze zużyta i niepotrzebna. Czy wobec tego powinieneś mnie potępiać za to, że chciałabym poczuć w sobie prawdziwego, twardego i porządnego kutasa, nawet jeśli byłby to kutas mojego syna? - Stasia nie ukrywała przed synem swojego rozgoryczenia życiem i nie do końca udanym związkiem małżeńskim. Z jej wypowiedzi wynikało, że nie czuje się jeszcze starą i nieatrakcyjną kobietą. Dowodem tego było to, że jej ciało i atrybuty kobiecości wywołały w Pawle podniecenie i nieukrywane zainteresowanie.           
          Kiedy mama zakończyła swoją wypowiedź, Paweł skonsternowany jej słowami, milczał przez chwilę, potem, aby przetrawić na spokojnie jej słowa, ponownie opuścił kosę i zaczął kosić. Stasia idąc za nim i zbierając w pęczki czy garście skoszony rzepak, rzucała od czasu do czasu niespokojne spojrzenia w jego kierunku.  
          W ten sposób doszli do granicy pola. Paweł ponownie zatrzymał się w celu zaostrzenia kosy i odwrócił w stronę mamy. Właśnie była mocno pochylona i spódnica podjechała jej mocno do góry. Zobaczył prawie całkowicie odsłonięte, krągłe, białe pośladki mamy, z przyciemnionym przedziałkiem pomiędzy nimi.  
          Ponownie poczuł mocne podniecenie. Mama miała rację. Podobała mu się jako kobieta i oswoił się już z myślą, że jest matką, kochaną, bliską mu osobą, ale jest też jeszcze  stosunkowo młodą, atrakcyjna kobietą. Stasia podniosła się i zauważyła, że przygląda się jej. Zauważyła też ponowne wybrzuszenie nogawki spodni. Uśmiechnęła się pogodnie do syna, rozbrajając go kompletnie tym swoim pięknym uśmiechem.                  
- Mamo, jeżeli ty nie widzisz nic złego w tym, żebyśmy się pokochali, to zróbmy to. Tylko kiedy i gdzie? - odezwał się do mamy prawie wesołym głosem.
- Właśnie doszliśmy do miejsca, gdzie możemy to zrobić. Po prostu wejdziemy do zagajnika i to zrobimy. Pawełku, mnie nie chodzi o to, żebyśmy zostali stałymi kochankami. Po prostu chcę poczuć w sobie chociaż przez chwilę twojego kutasa i to wszystko - odpowiedziała równie pogodnie, dostrajając się do jego tonu głosu.
- To może podciągniemy jeszcze trochę kośbę wzdłuż granicy, żebyśmy mieli więcej czasu - zaproponował, bo nie wiedzieć dlaczego, sam nieźle napalił się na seks z tą jeszcze młodo wyglądającą, atrakcyjna kobietą, która przy okazji była jego matką.  
          Nawet nie myślał o tym, że mogą zostać nakryci przez ojca i brata. Wzmógł więc wysiłek i po kilkunastu minutach skosił dużo większy kawałek niż dotychczas. Mama zauważyła jego zapał i uśmiech opromienił jej twarz. A jednak, zobaczył we mnie kobietę - pomyślała. Kiedy się zatrzymał, podeszła do syna i zatopiła usta w jego wargach.
- Kochany jesteś, wiesz! Jesteś nie tylko przystojny mój synu, ale masz dobre serducho - powiedziała i bez słowa ujęła jego rękę. Ruszyli w jej tylko wiadome miejsce w zagajniku.  
Młody zagajnik był dość gęsto zarośnięty, co utrudniało ich pochód, ale po chwili doszli do małego ustronia w zagajniku i powalonego przez wiatr drzewa.  
- Ściągaj spodnie i pokaż mi go! - ponagliła syna. Kiedy zaczął mocować się z paskiem i rozporkiem, nie wytrzymała. Po prostu zdarła z niego spodnie wraz z majtkami. Aż go zabolało, bo twardziel nie ułatwił jej zadania.  
- Przepraszam Pawełku! - powiedziała chrapliwym, podnieconym na maksa głosem, ujmując w dłoń twardego jak kij kutasa,
- No, no..! Pięknym narzędziem obdarzyła cię natura, synu! - mówiła i obmacywała mu sztywniaka delikatnie, przyrównując go do swojej dłoni. Widać było, że słowo 'synu' dodatkowo ją podnieca.  
- Pakuj to cudo we mnie, niech w końcu spełni się moje marzenie - powiedziała i odwróciła się do Pawła tyłem. Potem wsparła się rękami o pień zwalonego drzewa, wypinając i eksponując mu swój ponętny tyłek.  
          Paweł podszedł do Stasi i przeciągnął kutasem po jej sromie, a potem rozgarnął fałdki i wprowadził go w jej szparkę. Kiedy poczuła go w sobie, odepchnęła się mocno i wbiła się na niego z dużą siłą. Syknęła z bólu, a później zadrżała, kiedy poczuła go głęboko w sobie. Westchnęła z ulgą i nie czekając na Pawła, sama zaczęła intensywnie pracować tyłkiem i biodrami, energicznie suwając się po jego drążku i pojękując przy tym z podniecenia.  
          Paweł sam zdziwił się, bo sądził, że jego kutas będzie miał znacznie więcej luzu w cipce mamy niż w cipkach Ani czy Marysi, a cipka mamy dość szczelnie opatulała jego kutasa. Co one maja w sobie, że są tak ciasne, pomimo, że urodziły dzieci i maja już swoje lata - pomyślał o swojej mamie i mamie Ani, Bożenie.  
- Mamo, nie chciałbym zostać ojcem mojego brata, a czuję, że długo nie wytrzymam - odezwał się wesoło, bo jego zastrzeżenia co do seksu z mamą już dawno ulotniły się z jego myśli.
- Nie martw się synu o to, bo moja cipka ma odpowiedni kapelusik, a poza tym wydaje mi się, że jestem jeszcze w bezpiecznym okresie - wyjaśniła Pawłowi stan swojego zabezpieczenia.
          Słysząc słowa mamy Paweł wzmógł działania ze swojej strony, chwytając i miętoląc dodatkowo piersi mamy. Sztywny, pokaźny kutas Pawła, który wprost demolował jej cipkę, spowodował, że w pewnym momencie Stasia zajęczała głośno i znieruchomiała, kiedy dopadł ją orgazm.  
          Paweł, który też dochodził, wiedząc, że posuwa nie kogo innego, a własną matkę, skutecznie wyhamował, przechodząc orgazm na sucho. Wiedział, że mama nie ma nawet majtek na sobie, więc miałaby problem z wytarciem cipki, gdyby zalał ją nasieniem.        
Kiedy Stasia ocknęła się i zorientowała, że tkwi w niej nadal sztywny kutas Pawła, nie była wbrew jego oczekiwaniom ani zadowolona ani wyluzowana.
- A ty dlaczego nie spuściłeś się we mnie synu? Przecież mówiłam ci, że jestem zabezpieczona - w jej głosie nie słyszał aplauzu. Wysunęła się z niego i stanęła obok.
- O co ci chodzi mamo? Zalałbym ci cipkę i co? Czym byś się wytarła? - próbował się usprawiedliwić, nie rozumiejąc przy tym pretensji mamy.
- Na granicy pola jest przecież źródełko, podmyłabym się, ale ty wiedziałeś lepiej - w dalszym ciągu zamiast luzu i zadowolenia, podtrzymywała niezrozumiały żal do syna.
- Wiesz, jaką miałabym frajdę, gdybym poczuła, że coś ze mnie wycieka? Tak dawno nikt nie zalał mojej cipki nasieniem - oświadczyła rozżalonym głosem synowi. Nie rozumiał ani żalu mamy ani jej pretensji, że nie spuścił się w niej. Przecież uprawia seks z ojcem, jak sama mówi. Ojciec też nie spuszcza się w niej? - pomyślał z lekkim rozżaleniem.
- Skąd miałem wiedzieć o tym? Najpierw mówiłaś mamo, że chcesz go tylko poczuć w sobie. Nie tylko go czułaś, ale miałaś orgazm i odleciałaś. To teraz masz pretensję, że nie spuściłem się w tobie? Trudno cię zaspokoić? Dobrze! Następnym razem napompuję cię tak, że pół dnia będziesz się wycierać - prawie wykrzyczał mamie w twarz swoją deklarację.  
     Jeszcze nie skończył, kiedy mama przywarła do niego, obsypując go pocałunkami i dziękując za wszystko.  
- Cudownie! Trzymam cię za słowo! To będzie jak prawdziwa randka ze świecami - Paweł omal nie zatchnął się ze zdumienia, słysząc oświadczenie rodzicielki. …cdn…

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 5425 słów i 29646 znaków. Tagi: #praca #żona #siostra #wyjazd #wieś #rodzina #erotyka

3 komentarze

 
  • ZAC

    Witam.  
    I znów zaskakujesz. Cieszę się że to dalej ciagniesz, czekam co dalej wykombinujesz, bo rozmiar tej opowieści jest duży, a Ty dalej w formie.  
    Myślałem że Stasia będzie zadowolona z męża, i Adasia który wrócił jako mężczyzna, jednak okazało  sie że Pawełek jest niezastąpiony. Trochę za szybko to nastąpiło Ale takie prawo autora😉
    Z niecierpliwością będę czekał na to co spotka Anię i Marysie podczas tego wyjazdu😈
    Wladzia coś się wydaje być już w stanie 👪 widomo jakim...
    A co do panów to pora pokazać chyba że nie tylko Pawełek potrafi dobrze zadowolić Panie!!!  
    To chyba wszystko już, i nie mogę się doczekać grilla 👏🔥

    19 paź 2018

  • emeryt

    @franek42, na to czekałem, chyba to już obie rodzinki w komplecie. Brawo, co prawda to takiego wydarzenia należało się spodziewać, ale zawsze...  Zastanawiam się jak na to zareaguje jego małżonka? Lecz to tylko zależy od Ciebie. dziękuję Tobie za kolejny odcinek i pozdrawiam.

    18 paź 2018

  • franek42

    @emeryt Witam. Jesteś jak zawsze niezawodny i miło, że tak reagujesz. Jest to autentyczna fikcja, ale narusza temat tabu, co w naszym społeczeństwie jest niejaką tajemnicą poliszynela. Dziękuję za post i pozdrawiam

    18 paź 2018

  • PoProstuJa

    WOW nie spodziewałem się tego opowiadania aż tak szybko. Dziękuję ci bardzo i Pozdrawiam

    18 paź 2018

  • franek42

    @PoProstuJa Witam. Jak widzisz staram się. Pozdrowienia

    18 paź 2018