Mogło być i tak - cz. XL

Władzia z Pawłem wrócili więc ze spaceru do pozostałych gości. Zachowywali się tak, żeby wyglądało, że spacer po Plantach rzeczywiście dobrze im zrobił i zneutralizowali nieco wypity alkohol. Kiedy usiedli na swoich miejscach, Ania przytuliła się do Pawła i pocałowała.
- I jak mój mężu, wszystko w porządku? - zapytała pogodnie, patrząc mu w oczy wesołym spojrzeniem.
- Pewnie! Spacer dobrze mi zrobił! Jest fajnie i nie chcę już pić! - odwzajemnił jej całusa i z widoczną radością ujął jej rękę, składając na niej czuły pocałunek.  
- A ty Władziu, zadowolona jesteś ze spaceru? - zwróciła się Ania do szwagierki, wychylając się spoza Pawła. Władzia oblała się rumieńcem, jakby została przyłapana na gorącym uczynku czegoś niegodnego.
- Tak Aniu! Faktycznie ten spacer był mi potrzebny, bo chyba za bardzo sobie poluzowałam - odpowiedziała prawie trzeźwym, neutralnym tonem.  
- Przy okazji porozmawiałam sobie z Pawłem! Jest naprawdę szczęśliwym człowiekiem i bardzo cię kocha Aniu - dodała, patrząc śmiało w oczy Ani. Tymczasem orkiestra zaczęła grać. Paweł odwrócił się do Ani.
- Czy moja ukochana żona ma chęć zatańczyć ze swoim mężem? - zapytał, patrząc w oczy Ani wzrokiem zakochanego mężczyzny.  
- Chyba nie powinieneś mieć w tym względzie żadnych wątpliwości mój kochany mężu - Ania dostroiła się do Pawła i odwzajemniła jego pełne egzaltacji czy emocji słowa.      Trzymając się za ręce ruszyli na parkiet. Przetańczyli pełną turę składającą się z trzech czterominutowych melodii i wrócili do stołu, przy którym toczyła się dość swobodna rozmowa i wymiana zdań. W trakcie ich tańca personel restauracji uzupełnił na zajmowanym przez nich i ich gości stole półmiski z wędlinami, napoje i alkohol.  
     Po posileniu się i ponownym rozpoczęciu przez orkiestrę kolejnej tury muzycznej, Paweł poprosił jeszcze do tańca kolejno mamę, a następnie teściową, wykazując się przy tym dość dobrą kondycją i zadowalającym wyczuciem swoich partnerek, co powodowało, że każda z nich była zadowolona z tańca. Kiedy orkiestra grała szybkie melodie, w której można było tańczyć obok siebie, Paweł tańczył z Anią z udziałem czy to Marysi czy Władzi, a nawet  tworząc czteroosobową grupę taneczną. Nie zapomniał również o zatańczeniu jednego kawałka z Zuzą, bo jej chłopak w którymś momencie przeholował z alkoholem i częściej gościł w toalecie niż przy stole.  
     Po zakończeniu w lokalu programu typu 'five' i rozpoczęciu przerwy przed programem nocnym, panie stwierdziły, że te kilka godzin spędzone w lokalu w zupełności wystarczają, aby uznać zawarte przez Anię i Pawła małżeństwo za przypieczętowane, w związku z czym można zamienić salę restauracyjną na bardziej kameralny salon czy duży, dzienny pokój w domu rodzinnym Ani.  
     Aby nie siedzieć przy pustym stole, Ania poprosiła obsługę lokalu aby przygotowała odpowiednią ilość wędlin, owoców, pieczywa, ciasta i napoi w postaci soków czy trunków na wynos, a następnie uregulowała dość wysoką należność za przyjęcie w lokalu, łącznie z przygotowanym w określonej ilości prowiantem na wynos. Po uregulowaniu wszystkich spraw, Ania dała sygnał do opuszczenia lokalu. Wyszli do holu, a każdy z gości miał za zadanie zająć się przydzielonym do niesienia prowiantem na wynos.  
     Aby nie taskać się z tym wszystkim na postój taksówek, Ania z Pawłem posadziła gości w westybulu restauracji, a sami udali się na pobliski postój taksówek. Postój był w dużej części zajęty wolnymi taksówkami, więc nie mieli problemu zamówić kilka z nich do przewozu gości do domu rodzinnego. Po chwili trzy taksówki zatrzymały się przed Feniksem i po zapakowaniu gości wraz z ich pakunkami, przemieściły ich przed dom rodzinny Ani.      Ania ponownie uregulowała należność za kurs poszczególnym taksówkarzom i zaprosiła swoich gości do przygotowanego na ich przyjęcie dużego pokoju, pełniącego rolę salonu, w drugiej, wolnej części domu rodzinnego. Kiedy goście zajęli miejsca przy rozłożonym długim stole, Ania z Zuzą i Marysią zajęły się przygotowaniem poczęstunku z przywiezionych z restauracji wiktuałów i napoi. Tak mama Ani jak i pani Stasia czy Władzia włączyły się do pomocy i po niedługim czasie stół w salonie zapełnił się półmiskami z wędlinami, koszyczkami z pieczywem, paterami z ciastem i owocami oraz talerzykami, sztućcami, kielichami, szklaneczkami czy kieliszkami i tym podobnymi nakryciami.
      Aby atmosfera w pokoju nie odbiegała zbytnio od atmosfery w lokalu, Zuza przyniosła magnetofon i po chwili z głośników popłynęła znana wszystkim melodia Skaldów 'Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał'. Bardzo szybko atmosfera w pokoju stała się bardziej swobodna i kameralna niż w lokalu. Nikt ich tu nie obserwował czy 'obgadywał' jak można było wywnioskować z gapiących się na nich nieustannie gości w restauracji, siedzących po przeciwnej stronie parkietu czy w głębi sali.  
     Nie musieli również kontrolować bez przerwy swojego zachowania czy zważać na przyjęte konwenanse. Kiedy więc zgromadzone, weselne towarzystwo poczuło luz i swobodę, dość szybko weszli na 'obroty' i nim panie się spostrzegły, tak ojciec Pawła, jego brat Adam czy chłopak Zuzy dali sobie czadu i po niedługim czasie byli 'gotowi' do pójścia do łóżek.      Pierwszym z nich był Adam, którego Władzia z niemałym trudem zaprowadziła do łazienki, a następnie do pokoju, w którym mieli przygotowane posłanie do spania. Po Adamie wymeldował się jako następny pan Stanisław, ojciec Pawła, którego do łazienki, a potem do spania odprowadziła żona, pani Stasia. Ostatnim pijanym imprezowiczem czy gościem był chłopak czy kolega Zuzy, który okazję do popicia postawił wyżej w swoich poczynaniach niż towarzyszenie Zuzie, wywołując jej frustrację i niesmak. Kiedy w niewybrednej formie zwróciła mu uwagę, obraził się na nią i zagniewany, nie zważając na perswazje tak Zuzy jak i pozostałych pań, opuścił dom, zapewniając je, że zna Kraków i sobie poradzi.  
     Pozostałe przy stole panie musiały zadowolić się towarzystwem tylko jednego osobnika płci męskiej, czyli Pawłem. Siedzące obok siebie pani Bożena i pani Stasia doszły do wniosku, że ślub ich dzieci jest wystarczającym powodem, aby ocieplić i przenieść ich wzajemne relacje na wyższy i bardziej bezpośredni poziom. Wypiły więc winem bruderschaft i przeszły na ty, zaklepując to buziakami. Po luźnej rozmowie i wymianie poglądów na kilka różnych, niezobowiązujących tematów, mama Ani, pani Bożena, uznała, że czas zakończyć imprezowanie i udać się na spoczynek.  
- Aniu, Pawle, mam rozumieć, że swoją poślubną noc spędzicie u mnie, tak? - zwróciła się do nowo poślubionych małżonków.  
- Co prawda nie mówiliśmy o tym, ale jeżeli tak uważasz, to pewnie nie będziemy się temu sprzeciwiać. Położymy się z Pawłem w pokoju gościnnym, bo przecież nie wypada zajmować twojej sypialni - oświadczyła Ania, chyba z przekory, bo była pewna, że to właśnie sypialnię odstąpi im mama na nocleg, tym bardziej, że to Pawła życzeniem było spanie z nimi dwoma.  
- Chyba jesteś niepoważna! - fuknęła na nią pani Bożena.
- Właśnie nie pokój gościnny, a sypialnię dla was przygotowałam - oświadczyła pani Bożena, potwierdzając przypuszczenia Ani.
- A teraz pozwolisz Aniu swojemu mężowi, aby odprowadził swoją ulubioną teściową do jej lokum i dotrzymał jej towarzystwa do twojego przybycia - zwróciła się w żartobliwy sposób do córki, żegnając się równocześnie z panią Stasią i Władzią, które próbowały ją zatrzymać.  
- No cóż, tak się złożyło czy los tak sprawił, że jestem seniorką w tym towarzystwie, więc panie pozwolą, że pożegnam się i udam się na zasłużony odpoczynek i mimo, że jest mi przykro z tego powodu, ale zabiorę wam również jedynego mężczyznę w tym gronie, aby dotrzymał towarzystwa 'starszej pani', a swojej ulubionej teściowej w tej części kuli ziemskiej, jak często sam mówi. Życzę więc paniom miłej nocy i kolorowych snów w tych progach - pożegnała się pani Bożena i razem z Pawłem, który podobnie jak teściowa pożegnał się z mamą i Władzią, udali się do jej mieszkania po drugiej stronie obszernego holu.  
- Pawełku, podtrzymujesz nadal chęć przespania się ze mną, czy była to tylko kurtuazyjna propozycja z twojej strony w celu podbudowania mojego 'ego' i dania mi do zrozumienia, że nadal interesuję cię jako kobieta, mimo dzielącej nas różnicy wieku - zwróciła się Bożena do Pawła po ich wejściu do jej mieszkania.
- Bożenko! Powiedziałem ci, że dopóki Ania nie będzie miała nic przeciwka naszym zbliżeniom, będzie mi przyjemnie adorować cię i kochać się z tobą, ilekroć zechcesz, a pozwoli na to sytuacja i będzie odpowiedni nastrój - odpowiedział Paweł bez zastanowienia, bo przecież wiedział w jakim celu Bożena poprosiła Anię, aby pozwoliła mu ją odprowadzić, a zgoda Ani była jednocześnie zgodą na wszystko z tym związane.  
- A czy mój adorator, a właściwie najmilszy w tej części globu zięć jest gotowy bzyknąć w tej chwili  swoja ulubioną teściową - zapytała żartobliwie Bożena, która na samą myśl o tym, że Paweł będąc od kilku godzin już nie przyszłym, ale faktycznym zięciem i członkiem jej rodziny, może za chwilę kochać się z nią, poczuła niesamowite podniecenie i mokro w kroczu. Podeszła do Pawła, pochwyciła jego rękę i podnosząc spódnicę, bez zbędnych ceregieli wsunęła ją w swoje majtki.
- Czujesz, jestem gotowa i do twojej dyspozycji mój zięciu - powiedziała, po czym uwolniła  rękę Pawła i szybko pozbyła się ciuchów. Paweł, który też nakręcił się mocno, dotykając jej cipki, poszedł w jej ślady i po chwili oboje byli goli i napaleni na siebie jak para przed pierwszym razem. Do rozwiązania pozostała tylko kwestia, gdzie mają się ze sobą 'parzyć'. Poza tym Paweł chciał 'dogodzić' Bożenie tak, aby wymaglowana na full, była zadowolona na zapas i nie przeszkadzała im w nocy. Sposobem na to było jej danie nie jednego orgazmu ale wymaglowanie jej tak, aby miała dość na dłuższy czas. Przez chwilę zastanawiał się więc, jak i gdzie mają to zrobić, co natychmiast zwróciło uwagę Bożeny.  
- Teraz zastanawiasz się, czy dobrze zrobiłeś, przychodząc tu ze mną, tak? - zapytała, obserwując go z widoczną niepewnością, a nawet niepokojem na twarzy.
- Nie! Zastanawiam się, gdzie będziemy się bzykać? W sypialni czy w pokoju gościnnym, bo widzę, że ty też o tym myślisz? - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- A poza tym, chcę ci dać taki orgazm, żebyś pamiętała o ślubie córki i o tym, że ci się rodzina powiększyła - dodał, śmiejąc się i rozpraszając tym samym jej obawy czy niepokój.
- To idziemy do łazienki odświeżyć się i bierzemy się do roboty - Bożena po słowach Pawła natychmiast odzyskała rezon i zakręciła zalotnie swoim dojrzałym, ale apetycznym kobiecym tyłkiem. Dzięki swojej  szczupłej sylwetce i jędrnej skórze wyglądała o dziesięć lat młodziej.  
Weszli do łazienki i Bożena bez skrępowania wysikała się przy Pawle, widząc jak kutas Pawła natychmiast zareagował i przyjął pozycję do ataku. Weszła do wanny i namydliła gąbkę, którą podała Pawłowi.  
- Pawełku, lubię czuć twoje ręce na moim ciele, czy mógłbyś umyć swoją ulubioną teściową, jak ty to mówisz? - odezwała się 'gruchającym' z podniecenia głosem, spoglądając łakomie na jego sterczącego kutasa. Trudno było dziwić się jej zachowaniu, kiedy nie kto inny, a właśnie  Paweł  obudził w niej kobietę, dając jej orgazmy, o których poprzednio nawet nie marzyła, bo  niby skąd mogła wiedzieć, że takowe istnieją i że jej ciało jest zdolne do ich przeżywania. Zakochała się jako młoda dziewczyna w dużo starszym od siebie mężczyźnie, któremu cały czas była wierna jako mężowi, a jego stać było co prawda na zmajstrowanie dwóch pięknych córek, ale co do seksu, miał swój wyrobiony, konserwatywny stosunek, ograniczony do prokreacji, a  nie zabawy czy myśleniu, nie mówiąc o zaspokajania potrzeb młodej żony. Bożena też od niego niczego więcej nie wymagała czy oczekiwała, uznając za wystarczający dar losu to, co jej dał czyli dwie córki. Kiedy więc Paweł uruchomił czy wyzwolił w jej ciele wszystkie mechanizmy właściwe dla jej płci i obudził w niej kobietę zdolną do osiągnięcia oraz przeżywania orgazmów w wieku więcej niż dojrzałym, nie było rzeczy, której by dla niego nie zrobiła. Tak było również teraz, bo kiedy Paweł dotknął jej płonącego z pożądania ciała, myjąc, a następnie przecierając ręką i spłukując wodą poszczególne partie czy erogenne strefy jej ciała, od piersi poczynając a na kroczu kończąc, podrygiwała, jakby ją  porażał prądem a nie dotykał czy drażnił ręką. W końcu nie wytrzymała, podniosła się i wyszła z wanny, a następnie wsparła się rękami na nabrzeżu wanny i wypięła w jego stronę tyłek z nabrzmiałą z podniecenia cipką.  
- Pawełku, nie wytrzymam dłużej! Rżnij to moje cipsko, aż iskry polecą - zwróciła się do niego chrapliwym głosem, używając przy tym słów, które w jej ustach dziwnie zabrzmiały, bo będąc doktorem prawa, raczej nie używała tego typu słów.
     Paweł też nieźle podniecony, nie czekał na dalsze jej słowa. Podszedł i dotknął kutasem jej mokrej od 'soków' cipki, następnie przeciągnął nim kilkakrotnie po szczelinie, 'smarując' główkę, a potem rozgarniając fałdki, wsunął go w szparkę. Nie chciał sprawiać bólu Bożenie, ale ona nie zważając na ewentualny ból, odpychając się od wanny, mocno na niego napierała, tak że czuł, jak przedziera się brutalnie przez jej 'futeralik', wchodząc w nią dość głęboko. Odpowiadało jej to, bo nieustannie przyspieszała i wzmacniała siłę wciskania się w Pawła. Odpowiedział jej tym samym, chwytając i klepiąc ją po pośladku jedną ręką, a drugą chwytając jej zwisającego lekko cycka, miętoląc go niemiłosiernie, tak jak lubiła. Na efekty nie musiał długo czekać, bo kiedy wchodził w nią ostro, stękała i posykiwała z bólu, ale dobijała pośladkami do jego ud z odgłosem łoskotu stykających się ciał. Po którymś wciśnięciu się w niego do oporu, jęknęła głośno i znieruchomiała. Na szczęście przygotowany na to, trzymał ją mocno, żeby nie upadła na wannę. Kiedy doszła do siebie, czując jego kutasa w sobie, rozpoczęła z 'marszu' zabawę od nowa, jakby rzeczywiście chciała nadrobić zaspokojenie swoich potrzeb na zapas, rozpoczynając szorowanie cipką po jego kutasie od razu w dużym tempie. Tym razem jednak bardziej kręciła i ewoluowała tyłkiem. Pochylając się pod różnymi kątami, nabijała się na jego kutasa coraz to innymi punktami na ściance pochwy, a także powodowała masowanie kutasem od wewnątrz strefy swojej łechtaczki. Paweł skupiony na Bożenie nie myślał o sobie i zachowując się jak żywy 'robot', rżnął swoją teściową, aż furczało i gotowało się w jej cipce.  
- Pawle, pamiętaj, że masz spuścić się we mnie. Chcę to poczuć i zobaczyć jak wypływa ze mnie - poprosiła, czując, że ponownie dochodzi. Zaskoczyła tym Pawła, który nawet o tym nie myślał, chcąc zachować siłę i energię dla Ani. Nic nie odpowiedział, tylko wzmocnił tempo i podtrzymując ją jedną ręką, drugą przesunął na cipkę, pieszcząc i drażniąc łechtaczkę. Po chwili jej cipka posuwana i drażniona w dość dużym tempie, eksplodowała ponownie, a Bożena podtrzymywana silną ręką Pawła wrzasnęła i znieruchomiała. Paweł nie czekał, aż ponownie dojdzie do siebie, wysunął się z niej, aby nie drażnić jej i przypominać, że może dalej działać. Jego kutas jak na zawołanie, oklapł i zwiotczał, tak że mógł jej śmiało powiedzieć, że miał orgazm bez wytrysku. Sam łapał się na tym, że jednak w jakiś sposób czy do pewnego stopnia kontroluje reakcje czy funkcjonowanie swojego organizmu. Bożena ponownie doszła do siebie i nie czując już kutasa w sobie, dotknęła swojej cipki, czy coś z niej nie wycieka. Aż syknęła, bo jej cipka była nie tylko nabrzmiała, ale i obolała.    
-  Nie spuściłeś się jednak we mnie, tak jak prosiłam? - w jej głosie wyczuł lekki zawód i żal.
- No nie! Miałem po prostu orgazm bez wytrysku Bożenko - odparł neutralnym tonem.
- Przepraszam Pawle, ale ilekroć wymaglujesz moją cipkę tym swoim 'sztywniakiem' i nie spuścisz się, to mam ją obolałą przez kilka dni. Kiedy natomiast 'nasmarujesz' ją nasieniem, to już na następny dzień nic nie odczuwam - wyjaśniła mu w końcu powód swojej prośby, żeby spuszczał się w niej. Jego nasienie stanowiło dla jej obolałej cipki 'substancję' regeneracyjną.  
- Przykro mi Pawełku, ale wymaglowałeś moją biedną cipkę strasznie i nie dałeś mi 'leku' tak jak prosiłam, więc masz mnie z głowy na jakiś czas, dopóki moja cipka nie wydobrzeje - 'uświadomiła' Pawłowi, jaką stratę poniesie przez czas, dopóki jej cipka nie odzyska formy.  
     Omal nie roześmiał się, ale spiął się wewnętrznie, aby okazać teściowej jak bardzo mu żal z tego powodu, że nie zrobił tego, o co go prosiła i nie będzie miał przyjemności bzykać jej przez ten czas, aż jej cipka wydobrzeje. Miał co prawda lekką obawę, czy Bożena nie pozna po nim, że właściwie stało się to po jego myśli, bo przecież chciał mieć swobodę działania i możliwość wyboru partnerki do bzykania przynajmniej w dzień swojego ślubu. Poza tym lubił Bożenę i to, że od czasu do czasu mógł jej dać trochę przyjemności, sprawiało mu frajdę. To co się stało, dawało mu natomiast możliwość poświęcenia całego czasu Ani, swojej nowo poślubionej żonie.  
     Pomógł jeszcze Bożenie opłukać jej ciało po ich erotycznych zmaganiach  i delikatnymi, czułymi gestami czy ruchami ręki wyciszyć całkowicie emocje z tym związane.
Dostał za to od teściowej słodkiego buziaka jako podziękowanie oraz na dobranoc. Umył zęby i twarz, po czym założył spodenki i t-shirt do spania, a potem udał się do sypialni, oczekiwać na swoją żonę.
     Tymczasem pozostałe w salonie panie, po wyjściu Pawła i pani Bożeny, też uznały, że czas zakończyć to 'poślubne przyjęcie' w którym uczestniczyły tylko same panie i dwie nastolatki. Wypiły więc pozostałe wino, poza Anią, ze względu na ciążę i Marysią, ze względu na wiek i przystąpiły do uporządkowania pokoju oraz do zmywania. Dość szybko uporały się z porządkami i pani Stasia jako pierwsza poszła do łazienki zrobić wieczorową toaletę.  
     Zuza natomiast zaprosiła Marysię do siebie, bo nie bardzo chciało się jej spać samej, kiedy chłopak, co do którego miała określone zamiary i nadzieje, obrażony czy zagniewany z błahego powodu ulotnił się. Marysia co prawda nie przepadała za Zuzą, ponieważ ta nieraz dawała jej odczuć, że uważa ją za małolatę i tak też odnosiła się do niej, ale w obecności rodziców nie mogła przecież spać wspólnie z Anią i Pawłem, więc miała do wyboru; spać sama w osobnym pokoju w pobliżu rodziny lub zgodzić się na propozycję Zuzy. Wybrała więc to drugie i po uporządkowaniu pokoju oraz kuchni udała się z Zuzą do jej pokoju w drugiej części domu.  
     Ania pozostała więc sama z Władzią w salonie. Ponieważ łazienka zajęta była jeszcze przez ich teściową panią Stasię, Władzia uznała to za dobry moment, do porozmawiania z Anią w temacie Pawła i jego ewentualnego udziału w jej zapłodnieniu.
- Aniu, mogłabym ci zająć chwilę i porozmawiać o pewnej, ważnej dla mnie sprawie? - zwróciła się do Ani. Ania obrzuciła Władzię uważnym spojrzeniem, jakby chciała dać jej do zrozumienia, że jest już lekko zmęczona, ale zobaczyła w oczach Władzi determinację.
- Oczywiście, przecież jesteśmy już rodziną. Jest co prawda późno i mogłybyśmy to odłożyć do jutra, ale jeżeli jest to pilna sprawa, to nie ma co odkładać i porozmawiajmy dziś - odpowiedziała pogodnym tonem.
- Może tak bardzo pilną sprawą nie jest, ale nie chciałabym wywoływać sensacji i wolałabym porozmawiać tylko z tobą w cztery oczy, a jutro może być różnie - uzupełniła Władzia swoją wypowiedź, wyjaśniając przy tym, dlaczego chce rozmawiać z Anią właśnie teraz.
Ania przyjęła to do wiadomości i kiwnęła głową, że jest gotowa do tej rozmowy.
- Aniu, chciałabym urodzić drugie dziecko, aby Jancia nie była sama, bo może nie z własnego  doświadczenia, ale z rozmów czy obserwacji innych rodzin, wydaje mi się, że przynajmniej dwoje dzieci w rodzinie znacznie lepiej chowa się i rozwija niż jedno. Poza tym, zawsze miałam to w głowie, żeby mieć co najmniej swoje dzieci - powiedziała i zamilkła na moment.
Ania ze zrozumieniem wysłuchała tego, co powiedziała i czekała na dalszy ciąg, widząc, że Władzia zastanawia się nad dalszym ciągiem swojej wypowiedzi.  
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale problem jest w tym, że Adam nie jest w stanie dać mi tego dziecka - wyksztusiła z trudem słowa, które niełatwo było jej wypowiedzieć.
- Dlaczego? Coś z waszym małżeństwem jest nie tak, jak być powinno? - Ania zdziwiła się, słysząc słowa szwagierki, bo przecież nie zauważyła w ich związku żadnych symptomów jakiegoś rozkładu małżeństwa, niesnasek czy innych anomalii.  
- Aniu, Adam ciężko zachorował i nowotwór zaatakował jego jądra. Dla ratowania życia musieli mu wyciąć oba jądra wraz z prostatą, aby zatrzymać dalszy rozwój choroby nowotworowej - kontynuowała swoją wypowiedź Władzia. Słysząc jej słowa Ania zbladła, bo skojarzyła od razu ewentualne obciążenie genetyczne, które mogło obejmować również Pawła. Władzia widząc jej reakcję, domyśliła się, o czym mogła pomyśleć Ania.
- Aniu, to nie jest tak, jak pewnie pomyślałaś. To nie ma nic wspólnego z jakimś obciążeniem rodzinnym czy dziedziczeniem. Adam kilka lat temu uderzył się czy coś go uderzyło w jądra, tak, że podobno zemdlał z bólu. Ale kiedy mu przeszło, zlekceważył to i nic nikomu nie mówiąc, nawet mnie, swojej żonie, nie zrobił żadnych badań czy rozpoznania, czy to uderzenie nie spowodowało jakichś zmian w ważnym przecież dla każdego mężczyzny organie. Dopiero po jakimś czasie, w trakcie stosunku, kiedy dotknęłam jego jąder, zauważyłam zmiany w ich kształcie i wyglądzie. Wystraszył się wtedy i zaraz na drugi dzień   pojechaliśmy do naszego lekarza, ale było już za późno na jakiekolwiek leczenie. Oba jego jądra były już zaatakowane przez nowotwór i lekarze musieli je usunąć wraz z prostatą. To dlatego powiedziałam, że Adam nie jest w stanie dać mi tego dziecka - zakończyła Władzia swoją wypowiedź, która miała wyjaśnić przyczynę niesprawności Adama, jej męża.
Ania, którą uspokoiła nieco wypowiedź szwagierki, domyśliła się, w jakim celu Władzia chciała z nią porozmawiać.
- Mam rozumieć, że chcesz pewnie porozmawiać ze mną, czy Paweł nie mógłby być dawcą nasienia dla ciebie, tak? - zapytała Władzię wprost. Władzia zarumieniła się i zaniemówiła na moment, zaskoczona pytaniem Ani.  
- Rozmawiałaś pewnie już z Pawłem na ten temat i uzależnił to od mojej zgody, tak? - indagowała dalej Ania swoją kilkugodzinną szwagierkę, która dociskana przez Anię, wiła się wprost wewnętrznie, przejrzana na wylot przez szwagierkę-prawnika. Żałowała w tej chwili, że zaczęła tę nieszczęsną i niewygodną dla siebie rozmowę. Wprost nie wiedziała, co Ani odpowiedzieć. To co uważała za łatwe do przeprowadzenia i z dużą dozą pewności do  zaakceptowania, okazało się dla niej trudne i problematyczne, tym bardziej, że nie miała żadnego punktu zahaczenia w odniesieniu do Ani, żeby zneutralizować, jej wyraźnie niezbyt przychylne nastawienie do niej.  
- Aniu, to może nie do końca jest tak, jak myślisz. Nie ukrywam, że rozważałam taką możliwość, ale wobec twojego nastawienia do mnie, uznajmy, że nie było tej rozmowy - Władzia uznała, że nie ma co dalej ciągnąć tej rozmowy, bo Ania wyraźnie jest na nie, a próbowanie załatwienia tej sprawy bezpośrednio z Pawłem, poza plecami Ani nie ma sensu, bo Paweł na takie coś nie pójdzie.
- Władziu, wiem, że takie rozwiązanie nasuwało się samo przez się, ale znam Pawła i wiem, że źle by się czuł nie tylko wobec mnie, ale wobec Adama również, więc czemu nie rozważysz może nie do końca konwencjonalnego rozwiązania, ale porównywalnego z tym, o którym pomyślałaś - Ania widząc, że szwagierka chyba zrozumiała, że wykorzystanie Pawła jako dawcy nasienia do jej zapłodnienia nie wchodzi w grę, przynajmniej na razie, chciała podsunąć Władzi inne, które pewnie nie przyszło jej nawet do głowy.
- I tu się mylisz Aniu. Kiedy rozmawialiśmy w gronie rodzinnym o tym, co dalej będzie z naszym małżeństwem, postawiłam sprawę jasno, że nie mam zamiaru zrywać naszego małżeństwa pod jednym wszakże warunkiem; chcę urodzić drugie dziecko. Wtedy tak Adam, jak i jego rodzice uznali, że właśnie Paweł nadawałby się idealnie na dawcę nasienia. Nie byliście jeszcze wtedy ze sobą, więc było to możliwe i nawet chciałam poderwać Pawła, jak był na urlopie w domu, przed wyjazdem do Gdyni. Chyba już jednak myślał o tobie, bo wiał przede mną, aż się kurzyło. A przecież wiedziałam, że mu podobałam się i lubił mnie. Potem teściowa sama przyznała i wypomniała mi, że mogłam z Pawłem szczerze porozmawiać i być może przespałby się wtedy ze mną, wiedząc o stanie Adama i jego zgodzie na takie rozwiązanie - przedstawiła Ani swój punkt widzenia, sięgając do niezbyt dalekiej przeszłości.  
- Ale ty Aniu miałaś chyba na myśli jeszcze inne rozwiązanie, porównywalne z tym, dotyczącym Pawła, tak? - zapytała, gdyż ciekawość o czym pomyślała Ania, przemogła w niej niechęć do dalszej rozmowy.  
- Powiedzmy, że tak! Tym bardziej nasuwa mi się to teraz, po twoich słowach, że teściowie też pozytywnie odnosili się do takiego załatwienia sprawy, nie widząc w tym nic złego. To dlaczego, jeżeli wszyscy uważali, że nic złego nie stanie się, jeżeli prześpisz się z Pawłem, nie wpadło wam do głowy, że tak samo byłoby, gdybyś się przespała ze Staszkiem, twoim teściem. Przecież też nie jesteście spokrewnieni biologicznie, Staszek jest w pełni sił i może podobać się jako mężczyzna, a poza tym też wszystko zostałoby w rodzinie. Na pewno podobasz mu się jako kobieta, a on tobie pewnie też, więc w czym rzecz. Obaj chłopaki są do niego podobni, więc potencjalne dziecko pewnie też nosiłoby pewne cechy Adama. Nie warto by było zastanowić się nad takim rozwiązaniem? Sądzę, że Stasia też nie byłaby o ciebie zazdrosna, chociaż kto wie? Miałybyście wtedy obie jednego chłopa w domu. I co ty na to? - Ania przedstawiła bez niedomówień swoją propozycję rozwiązania sprawy ojca dla drugiego dziecka Władzi, wywołując rumieniec na buzi Władzi, ale również chwilę zastanowienia.
- Władziu, widzę, że przedstawione przeze mnie rozwiązanie nie budzi w tobie odrazy czy niechęci, więc przemyśl i prześpij się z tym na spokojnie, porozmawiaj ze Stasią oraz Adamem i myślę, że razem podejmiecie właściwą decyzję, a co do Staszka, to sądzę, że nieraz chodziły mu po głowie 'kosmate myśli' związane z twoją osobą - uzupełniła swoją wypowiedź Ania i chyba miała prorocze myśli, na temat przedstawionego przez siebie rozwiązania. …cdn…

4 komentarze

 
  • Użytkownik Robert72

    Jedno dla mnie super !

    8 kwi 2018

  • Użytkownik POKUSER

    Nadrabiam i ja zaległości, a tu nowe wątki się pojawiają :) Miło :)

    8 kwi 2018

  • Użytkownik Anonimm

    Oj, czuję kłopoty. Coraz więcej kobiet do „obsłużenia” i coraz większe wymagania „obsługi” każda ma i w końcu którejś się to nie spodoba i będzie chciała być „na wyłączność” co innym się nie za bardzo spodoba

    4 kwi 2018

  • Użytkownik franek42

    @Anonimm Witam. Ponieważ jesteście tylko we dwóch, więc chciałbym poznać waszą opinię. Chcę zakończyć to opowiadanie, a widzę, że jest jeszcze dużo czytających tą opowiastkę i 'stoję' na rozdrożu. Ciągnąć to i pisać dalej, czy wrzucić epilog i zakończyć? Dziękuję za post i pozdrawiam

    4 kwi 2018

  • Użytkownik Anonimm

    @franek42 osobiście jestem zdania, ze jeśli jesteś w stanie żonglować tyloma postaciami, to można to jeszcze pociągnąć, ale może to się skończyć tym ze niektórzy zaczną narzekać jak u „Olivii, Victorii”. Poza tym jak mówiłem, wprowadzanie nowych postaci jak Władzia, tylko komplikuje to wszystko i w pewnym momencie możesz się poplątać i pogubić. Cytując klasyka: „Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym...” więc może pomału zacznij zmierzać w stronę zakończenia póki jeszcze się da, bo potem to wyjdzie jakbyś nagle uciął nożem. Zresztą, gdzie nawiązanie do tytułu? Co on oznacza?

    4 kwi 2018

  • Użytkownik franek42

    @Anonimm Witam ponownie i dziękuję ci za opinię. Nie zwróciłeś uwagi, ale niektórzy już mi zarzucili długość tego opowiadania. Były też opinie przeciwne, więc rzeczywiście muszę jakoś z tego wybrnąć. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam

    4 kwi 2018

  • Użytkownik Anonimm

    @franek42 najlepiej to pójść na kompromis: dać z jeszcze jeden odcinek, potem dać z odcinek-dwa jakiegoś epilogu (góra trzy) i może ewentualnie pomyśleć nad inną serią?

    4 kwi 2018

  • Użytkownik Baba

    @Anonimm popieram. Dla "fajności" tego opowiadania należy je jednak zakończyć. Ania jest zapylona, Paweł ma zawód = rodzina.  
    Cała reszta jest / była fajną przygodą - czas na RODZINĘ. Takie jest moje zdanie. Jeszcze są dwa opowiadania (Olivia hmmmm i fajny Tomek) i szczególnie na to drugie warto przepisać jakieś pomysły. pozdrawiam

    4 kwi 2018

  • Użytkownik POKUSER

    @franek42 to i ja się dołączę do dyskusji jeśli można. Podzielam zdanie przedmówców, że lepiej teraz w 2-3 odcinkach zakończyć bardzo dobre opowiadanie, dokończyć zaczęte wątki, plus ewentualnie dorzucić dla nas wiernych czytelników extra odcinek np z akcją kilka lat po, niż czekać aż opowiadanie samo się wypali. Ogólnie wolę lekki niedosyt niż przesyt. I nie zapominaj że jeszcze dwa opowiadania mamy w grze :)

    8 kwi 2018

  • Użytkownik emeryt

    @franek42, jednak snochactwo pojawia się cały czas w twoich opowiadaniach. A poza tym, jak Ty możesz pisać w tym okresie świątecznym. Patrzę na to ze swojego punktu, gdyż ja co chwila miałem polecenia, typu zrób zakupy, odciśnij kapustę itd. Ale za kolejny odcinek serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

    3 kwi 2018

  • Użytkownik franek42

    @emeryt Witam. Byłem jak błyskawica i uprzedzałem życzenia małżonki, typu mycie okien, ścieranie kurzu z górnych partii mebli itd, czy odkurzania. Dzięki temu mogłem wygospodarować trochę czasu dla siebie. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że w końcu Pani Wiosna raczyła odwiedzić i nasze strony, oby została na dłużej, a najlepiej na stałe. Za post dziękuję i pozdrawiam

    3 kwi 2018