Mogło być i tak - cz. III
Zuza zorientowała się, że potraktowała Pawła, który pomógł jej pozbierać się psychicznie po kłótni z chłopakiem, może zbyt ostro.
- Paweł, sorry, tak już mam, że walę prosto to, co myślę, czy komuś się to podoba czy nie.
Ale ciebie naprawdę polubiłam i nie chciałabym cię urazić. A poza tym, moglibyśmy przecież zostać przyjaciółmi i utrzymywać ze sobą kontakt. Przed nami całe życie i wszystko zdarzyć się może. Gdy z łazienki powróciła Ania, zastała ich przy luźnej, niezobowiązującej rozmowie na różne tematy.
- Łazienka wolna – zakomunikowała. Paweł poderwał się i poszedł pierwszy. Załatwił się i ściągnął bieliznę, zamierzając wejść do wanny, gdy do łazienki bez pukania wparowała Zuza.
- Przepraszam cię, ale musze siku – bez skrępowania usiadła na sedesie i wysiusiała się, obserwując myjącego się Pawła. Po załatwieniu potrzeby, nic nie mówiąc, ściągnęła koszulkę i jak gdyby nigdy nic, weszła do wanny, siadając tyłem do Pawła.
- Możesz mi umyć plecy? – poprosiła, podając mu namydloną gąbkę.
- Jasne! – odparł i delikatnymi ruchami zaczął przecierać jej plecy. Jego mały obudził się i sztywniejąc dotknął jej pośladków.
- Ooo! Coś tam z tyłu smyra mnie po pupie? – powiedziała, śmiejąc się. Podniosła się i obróciła w jego stronę.
- Ładna pałeczka! – stwierdziła i pieszczotliwym ruchem pogładziła jego sztywniaka.
- To może na pożegnanie jeszcze jeden numerek, co? Ty nic nie rób, ja zajmę się wszystkim.
Nie czekając na odpowiedź, zsunęła lekko jego nogi, usiadła na nich i zbliżyła swoje krocze do jego. Objęła delikatnie penisa, zsunęła napletek i napluła na swoją dłoń, rozsmarowując ślinę po żołędzi. Nacelowała go na swoją szparkę i powolnym ruchem wprowadziła w siebie. Po kilku posuwisto-zwrotnych ruchach wchłonęła go całkowicie.
- Teraz możesz mi pomóc. Pieść mnie tak jak na łóżku, z wyczuciem i nie spiesz się. Chcę go mieć w sobie jak najdłużej.
Sięgnął dłonią do jej kształtnych, jedwabistych piersi, zataczając kółeczka wokół sutków, od czasu do czasu delikatnie pocierając to jednego, to drugiego. Drugą rękę położył na jej łonie, masując ze zmienną siłą guziczek łechtaczki i reagując odpowiednio na mowę jej ciała. Co jakiś czas przesuwał dłoń na wewnętrzną stronę ud, pieszcząc to jedno, to drugie oraz okolice jej drugiej dziureczki. Po dość długiej chwili zapragnęła ostrzejszego seksu. Wysunęła się z niego, wyszła z wanny i wsparła się na niej rękami, wypinając kuper
- Weź mnie od tyłu i przerżnij jak burą sukę – powiedziała chrapliwym głosem.
Zrobił jak prosiła. Stanął za nią i mocnym pchnięciem wszedł w nią, aż jęknęła.
- O kuźwa! To zabolało, ale nie przejmuj się. Rżnij mnie mocno, tak, żebym pamiętała.
Wysuwał się z niej prawie całkowicie i mocnymi pchnięciami posuwał ją tak, jak sobie życzyła. O sobie nie myślał wcale. Prawie zatracili się oboje w tych zmaganiach. On pracując jak automat, wycofanie… i pchnięcie do przodu, wycofanie … i pchnięcie do przodu, ona stękając i jęcząc przy każdym jego ruchu.
- Przyspiesz i popieść mnie trochę, proszę – usłyszał po chwili. Wzmocnił tempo swoich ruchów i poczuł, że coraz mocniej wychodzi mu naprzeciw. Pochwycił rękami zwisające w dół piersi, ugniatając i tarmosząc to jedną, to drugą. Sama również zaczęła pieścić swój wzgórek. Gdy zaczął masować okolice drugiej dziurki, zagłębiając w niej swój palec, jej jęki przemieniły się w ciągły spazm. W pewnym momencie chwyciła go obiema rękami za pośladki i mocnym ruchem przygwoździła do swego ciała, wciskając w niego swój kuper. Gdy oprzytomniała, podniosła się z uwięzionym w niej członkiem Pawła i oparła o jego ciało.
- A ty? Czemu nie spuściłeś się we mnie? Jestem tak obolała, że nie mam sił na nic więcej. Jeśli chcesz, to mogę ci obciągnąć, abyś i ty coś z tego miał. Wyszedł z niej i obrócił ja do siebie.
- Nie ma takiej potrzeby Zuzo. Czuję się jakbym był spełniony i to też zawdzięczam Ani.
Przedtem było to nie do pomyślenia. Gdybym był w takiej jak teraz sytuacji i nie mógłbym spuścić się, to bolało by mnie wszystko, a szczególnie jądra. Teraz nie boli mnie nic, a psychicznie czuję się zrelaksowany i odprężony.
- Ale przecież stoi ci cały czas. Nie czujesz bólu?
- Nie wiem, co się stało, ale od wczoraj tak mam. Gdy byłem z Anią i już, już miałem wytrysnąć, ona ścisnęła mi penisa u nasady i wstrzymała wytrysk. Nawet trochę mnie zabolało. Odczekała moment i zwolniła nacisk, a ze mnie zeszło całe napięcie. Stał mi, a mimo to nie odczuwałem parcia do wytrysku. A czułem się tak, jakbym był po orgazmie. Nie potrafię tego wyjaśnić. Teraz czuję się podobnie. Jestem odprężony, mimo braku wytrysku. Zuza z niedowierzaniem słuchała Pawła i obserwowała jego „sprzęt”. Cały czas był sztywny i gotowy do działania, mimo, że upłynęło już trochę czasu.
- Paweł, patrzę i nie wierzę swoim oczom. Objęła penisa dłonią i parę razy przesunęła ręką ściągając i naciągając napletek.
- Odczuwasz coś, gdy tak ci robię? – zapytała.
- Pewnie, jest mi bardzo przyjemnie. Znacznie przyjemniej niż gdy robiłem to sam – odparł.
- Nie przejmuj się – uspokoił ją. - Po jakimś czasie gdy przestanę myśleć o tym lub nie będę miał przed oczami tak ponętnego ciałka jak twoje, on zmięknie.
- No, Pawełku! Z takimi walorami i kontrolą nad swoim orgazmem zrobisz furorę u dziewczyn, gdy poznają się na tobie.
- Możemy przestać o tym mówić? Ja pewnie będę się zbierał, bo inaczej nigdy nie dojadę do domu.
- Żałujesz, że dałeś się porwać Ani i nie pojechałeś do domu?
- Ależ skąd! Przeciwnie! Mogę być tylko wdzięczny Ani, lecz również i tobie, że mogłem stać się mężczyzną, a także za to, że pozwoliłyście mi również sprawdzić się jako mężczyzna. Ale „wszystko co dobre, szybko się kończy”, tak i na mnie nadszedł czas. Wszedł ponownie do wanny i opłukał się, a następnie ubrał slipy i podkoszulek.
- Zuza, dziękuję ci, że tak fajnie mnie przyjęłaś. Pewnie nie raz mi się przyśnisz. Jesteś super dziewczyna i życzę ci naprawdę fajnego chłopaka, a palantów goń w pole. Musnął ją ustami w policzek i chciał wyjść, gdy chwyciła jego twarz i wpiła się wargami w jego usta.
- To ja ci dziękuję. Gdybyś mi wczoraj nie pomógł, dzisiaj wyglądałabym całkiem inaczej. A tak, jak widzisz, jestem wyluzowana i zrelaksowana. Mogę też rozmawiać swobodnie o wszystkim, bez ściskania w dołku, bez śladu depresji, jak nieraz w przeszłości bywało, gdy miałam „doła”. Odwzajemnił jej pocałunek i wyszedł z łazienki.
- Ubierz się i przyjdź na śniadanie – usłyszał z kuchni głos Ani.
Szybko ubrał mundur i wchodząc do kuchni, zameldował się Ani po wojskowemu.
- Pani gospodyni pozwoli, kapral Paweł melduje się na śniadanie – podszedł i pocałował ją w policzek.
- No co ty, w policzek? – zrewanżowała mu się buziakiem w usta.
- Pani gospodyni pozwala. Siadajcie i wcinajcie żołnierzu. I bez grymaszenia – podjęła jego konwencję rozmowy. Wypoczęta i zrelaksowana wyglądała prześlicznie.
- To dzisiaj jedziesz, tak? – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Muszę, przecież wiesz! Mama by mi nie podarowała, a ja ją bardzo kocham. Zresztą reszta rodziny też. Czekają na mnie. Mama z siostrą były co prawda na przysiędze, ale nie widzieliśmy się prawie pół roku.
- Duże masz rodzeństwo?
- Chodzi o wiek czy o ilość? – roześmiał się. Ona też.
- Nie łap mnie za słowa! Znalazł się mądralski! Chodziło mi, ile was jest?
- Mam starszego o cztery lata brata i o trzy lata z hakiem młodszą siostrę, czyli jest nas troje – wyjaśnił.
Do kuchni weszła Zuza, w bieliźnie i szlafroku.
- Siostrzyczko kochana, zlituj się i daj coś zjeść, bo jeszcze chwila i padnę z wycieńczenia.
- Tak cię przemaglował i odebrał siły? To ci dopiero ten nasz żołnierzyk, no, no – stwierdziła z uznaniem w głosie Ania.
- Więcej! Ciebie sponiewierał, jak sama mówiłaś, a mnie potraktował jeszcze gorzej i zerżnął jak burą sukę, tak, że miałam dość, a sam zachował siły i był gotów do dalszej walki. Fakt, że sama go o to prosiłam i wcale mu nie mam tego za złe, bo nikt mnie jeszcze tak ostro nie przeleciał. A cipkę mam większą chyba o co najmniej dwa numery – skarżyła się siostrze z roześmianą twarzą Zuza.
- No cóż chcesz moja droga, taki powinien być dobry żołnierz. To jest właściwie pojęta sztuka wojowania. Pozbawić sił przeciwnika, a samemu być gotowym do dalszych działań. Coś mi się wydaje, że kobiety będą z nim bez szans – zakomunikowała siostrze Ania.
- Nie krępujcie się, naśmiewajcie się ze mnie do woli – wtrącił się do rozmowy Paweł.
- Pawełku, nie gniewaj się, ale taka jest oczywistość w rzeczywistości – stwierdziła filozoficznie Ania.
- To nie jest żadne naśmiewanie. Pomyśl na spokojnie. Obsłużyłeś nas dzisiaj obie. Ja zawsze miałam spore wymagania co do seksu, a ty zadowoliłeś mnie tak, że słowo „sponiewierałeś” – jest tutaj za słabym określeniem. Zuza wymagania ma pewnie nie mniejsze i też mówi, że ma dość seksu na dziś, bo jak inaczej rozumieć jej słowa, że żerżnąłeś ją jak burą sukę i jest wykończona. A ty podobno byłeś gotowy do dalszych igraszek miłosnych, to powiedz nam teraz w oczy, naśmiewamy się z ciebie czy cię podziwiamy, mówiąc, że przyszłe twoje partnerki będą z tobą bez szans?
Nic nie odpowiedział, ale myśl, że dwie tak piękne kobiety wypowiadają się o nim pochlebnie, oczywiście też trochę dowcipkując na jego temat, nie była mu nie miła. Myśląc o tym oraz patrząc na ich ponętne figury odziane w cienkie i prześwitujące odzienie podniecił się do tego stopnia, że obie zauważyły wybrzuszenie w jego opiętych spodniach.
- No popatrz Zuza! My tu narzekamy na jego tężyznę, a jemu najzwyczajniej stanął i rozpycha się w spodniach. A to zbój! No chłopcze, masz szczęście, że jestem obolała, bo inaczej przez cały ten twój urlop nie wyszedłbyś z łóżka. A propos urlopu Paweł! Mówiłeś, że masz tydzień urlopu, nie licząc czasu dojazdu. Gdyby to przeliczyć na konkretne dni, to kiedy masz zgłosić się do nowej jednostki?- spytała, poważniejąc Ania.
Nie będąc pewien, Paweł poszedł do pokoju i z dokumentami podróży wrócił do kuchni. Po wspólnym przejrzeniu dokumentów i krótkiej wymianie zdań, ustalili, że Paweł powinien stawić się w nowej jednostce za dziewięć dni i 11 godzin. Wystawiając rozkaz wyjazdu, podpisany przez zastępcę komendanta szkoły, sekretarz doliczył do regulaminowych siedmiu dni urlopu trzy doby; na przejazd do domu rodzinnego i dojazd do nowej jednostki, czyli razem dziesięć dni, licząc od dnia i godziny opuszczenia szkoły, czyli od godz. 17.30 dnia wczorajszego.
- W domu wiedzą, kiedy miałeś opuścić szkołę i ile dni urlopu zakasowałeś? – zapytała Ania.
- Noo…nie! – odpowiedział nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- I dobrze! Czy jak powiesz, że masz 4 dni urlopu i jeden dzień na dojazd do Gdyni, to mama będzie zadowolona?
- Pewnie tak, ale nie pojadę przecież wcześniej do jednostki, boby mnie wyśmiali koledzy i dowódca. Już i tak miałem przechlapane, że byłem ochotnikiem, a teraz gdybym zgłosił się wcześniej niż potrzeba, to chyba bym musiał sobie w łeb strzelić.
- A kto mówi, że masz wcześniej zgłosić się do jednostki? Zuza, słyszałaś, żebym coś na ten temat mówiła?
- Nie, nie słyszałam – odparła Zuza, wymieniając spojrzenia z siostrą.
- Więc o co chodzi? – skonsternowany Paweł nic z tego nie rozumiał.
- A ja niedawno mówiłam, że jesteś bystry i pojętny – Ania przyjęła smutną i poważną minę, ale w kącikach ust czaił się uśmiech.
- O to chodzi Pawełku, że ten wygospodarowany czas spędzisz z nami. No chyba, że nie zechcesz? Decyzja należy do ciebie.
Obie zaczęły intensywnie wpatrywać się w niego, zaciekawione jaką da odpowiedź. A jego umysł wszedł na najwyższe obroty. Omiatał spojrzeniem to jedną, to drugą siostrę. A dylemat miał duży. Pilno mu co prawda było do domu, gdzie czekała na niego i ukochana matka oraz siostra, za którymi autentycznie tęsknił. Za ojcem i bratem zbytnio nie przepadał i oni za nim też nie, gdyż będąc pyskaty i samodzielny, nieraz zalazł im za skórę, ale teraz i im chciał zaimponować, szczególnie ojcu, który odkąd Paweł jednoznacznie dał mu do zrozumienia, że nie zamierza być rolnikiem, machnął na niego ręką, pozostawiając mu swobodę wyboru dalszej drogi życia. A teraz ma przed sobą dwie prześliczne siostry, starszą, bardziej doświadczoną i młodszą, prawie rówieśnicę, które proponują mu spędzenie ze sobą kilku dni i to nie w celu odmawiania wspólnego różańca czy innych zbożnych czynności. Widziały jego zmaganie się ze sobą, ale milczały, nie chcąc wywierać na niego dodatkowej presji.
- Mam wielką chęć zgodzić się, ale jest jeden problem, kasa. Jadę co prawda do domu, ale jest kwiecień i wiem, że na żadne pieniądze nie bardzo mogę liczyć. Jedzenia mi nie poskąpią, ale z pieniędzmi, jak to na wsi o tej porze, jest krucho. Więc co, przyjadę do was i będę wraz z Zuzą na twoim utrzymaniu Aniu? Nie bardzo to widzę, nie sądzicie?
- Paweł, doceniam to, co mówisz. Świadczy to dobrze o tobie i o twojej przyzwoitości, ale także o kulturze – powiedziała Ania, patrząc w oczy Pawłowi.
- Jestem prawnikiem i prowadzę kancelarię, którą przejęłam po naszym ojcu. Zarządzam również funduszem powierniczym Zuzy i kapitałem mamy, który przejęła po tacie. Jest tego sporo, także i moja kancelaria przynosi spore zyski, więc kwestia pieniędzy nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Nie chciałabym również, żebyś myślał o sobie w kategoriach żigolaka, gdybyś się zgodził na moją propozycję. A dlaczego proponuję tobie, abyś spędził z nami te kilka dni? Z prostego powodu. Zaimponowałeś mi i nie tylko mnie. I nie chodzi tu o twój „sprzęt” i niesamowitą sprawność w łóżku. Ty masz w sobie potencjał, o którym inni twoi rówieśnicy mogą tylko marzyć. Jesteś nie tylko zabójczo przystojny i męski, ale mądry, czuły i niesamowicie bystry. Przed tobą całe życie i przypuszczam, że świetnie dasz sobie radę, czego ci z całego serca życzę. A teraz chciałabym usłyszeć, czy chcesz przyjechać do nas, czy nie?
- Po tym co usłyszałem, nie widzę problemu. Byłbym ostatnim frajerem, godnym politowania i pogardy, gdybym nie skorzystał z waszego zaproszenia. Jesteście tak urocze, miłe i sympatyczne, że przebywanie z wami jest i pewnie nadal będzie dla mnie największą przyjemnością, jaka przytrafiła się w moim dotychczasowym życiu.
- A więc witaj w klubie! Dzisiaj jedziesz do rodziny i tak jak obiecałam, zawiozę cię tam osobiście.
- Aniu, proszę, odpuść sobie. Jest kilka autobusów w moje strony, więc nie ma sensu, żebyś mnie odwoziła. Naprawdę, dam radę.
- Tu nie chodzi o to, czy dasz, czy nie dasz sobie rady, ale o moje słowo – usłyszał stanowcze stwierdzenie.
- A poza tym, chcę pobyć z tobą jak najdłużej, bo możesz udawać, że tego nie widzisz, ale tak się składa, że polubiłam cię i przebywanie z tobą, również mnie sprawia przyjemność, mój ty młody żołnierzyku.
- I jeszcze jedno! Do twojej wiadomości! Kobietom nie odmawia się, gdy o coś proszą, tym bardziej takim uroczym, miłym i sympatycznym, jak to sam określiłeś. Chwilę czekała, czy zabierze głos, ale milczał.
- To znaczy, że zgodziłeś się z moją argumentacją, więc tą sprawę mamy załatwioną. Resztę wyjaśnimy i uzgodnimy po drodze. Podeszła do Pawła i mocno ucałowała go w usta.
- Dziękuję i jak ci już mówiłam, jesteś słodki i kiedyś cię schrupię bez popijania.
- A ja mogę jechać z wami? – zapytała Zuza.
- A twoje wykłady?
- Nic ważnego ani ciekawego, mogę spokojnie odpuścić – odparła.
- To możesz jechać, będzie mi raźniej wracać, chyba, że Paweł ma inne zdanie. Obie zwróciły na niego oczy.
- Będzie mi miło, chociaż nadal uważam, że niepotrzebnie zawracacie sobie mną głowę, ale już nic nie mówię na ten temat – widząc naganę w oczach Ani, gestem pokazał, że zamyka buzię na suwak. Roześmieli się w trójkę, uznając temat za wyczerpany.
- Zbierajmy się więc, bo zakładam, że godząc się na skrócenie pobytu w domu, teraz pewnie chciałbyś tam być jak najszybciej, dobrze mówię?
- Prawdę mówiąc, po przemyśleniu wszystkiego, teraz nawet nie spieszy mi się tak bardzo.
- Kochany jesteś, gdy tak mówisz, ale rodzina też ma swoje prawa. Wyobrażam sobie, jak twoja mama ucieszy się i jak będzie dumna, widząc ciebie w mundurze z dwoma belkami na ramieniu. Zrobisz im naprawdę miłą niespodziankę.
- Pewnie tak, ale na mój stopień nic nie powie, bo dla niej elew, szeregowy czy kapral to wszystko jedno. Prędzej ojciec, który trochę więcej wyznaje się na stopniach wojskowych i podoficer coś dla niego znaczy, bo sam też jest kapralem rezerwy, mimo, że w wojsku nie służył. Z tego co wiem, odbył jakieś ćwiczenia i przenieśli go do rezerwy w stopniu kaprala.
- No to jesteś na najlepszej drodze, żeby przeskoczyć ojca rangą – powiedziała poważniejąc Ania.
Zebrali się więc i niedługo potem w trójkę ruszyli do garażu, w którym stał samochód. Ania otworzyła kluczem drzwi i po chwili oczom Pawła ukazał się granatowy mercedes z charakterystycznym logo na masce samochodu.
- To twój samochód?
- Teraz mój, a poprzednio taty. Podoba ci się?
- Pytanie? Klasa samochód i pasuje do ciebie. Nawet tak pomyślałem, że jeśli masz samochód, to pewnie mercedesa.
- Tak myślisz? A co jeszcze pasuje do mnie twoim zdaniem? – droczyła się z nim.
- Moim skromnym zdaniem pasuje do ciebie wszystko, twój ubiór, twoje uczesanie, twoje zachowanie, to jak chodzisz, jak mówisz. Można by było wymieniać tak jeszcze z półgodziny, co najmniej.
- A ty? Może inaczej, a ja pasuję do ciebie, czy jestem już za stara, jak myślisz? – zastawiła na niego pułapkę.
- Aniu, sama wiesz najlepiej? Nie wiem i nie zastanawiałem się nad tym, ile masz lat, ale gdy jesteście razem z Zuzą, to dużej różnicy wieku między wami nie widać. Niewątpliwie masz trochę więcej lat ode mnie, bo jesteś już poważną panią mecenas, ale nie dajesz tego odczuć i cały czas mam wrażenie, jakbym przebywał w towarzystwie prawie rówieśniczki. Poza tym, stworzyłaś pomiędzy nami taką atmosferę, że jakakolwiek różnica wieku nie ma żadnego znaczenia. Gdybyś mi postawiła jeszcze pytanie, którą z was bym wybrał, gdyby sytuacja tego wymagała, to w tej chwili wybrałbym was obie lub odjechał jak najdalej. Obie was lubię, mimo że każda z was jest inna, ale powtórzę to, co mówiłem wcześniej; obie jesteście cudowne, urocze, miłe i sympatyczne. Nie stawiajcie mnie też przed jakimkolwiek wyborem, bo byłoby to dla mnie prawie niewykonalne. I to by było na tyle, jak mawiał profesor Zin.
- Brawo, zuch chłopak! – pochwaliła Pawła Zuza.
- Powiedział wiele i nic nie powiedział – dodała.
- Gdyby był prawnikiem, miałabyś niezłego konkurenta lub doradcę.
- Faktycznie Paweł, zawarłeś w swojej wypowiedzi wszystko co potrzeba, wytrącając z góry wszystkie argumenty i zamykając całą sprawę. Bardzo zgrabnie to wszystko wywiodłeś, była tam i kurtuazja i dyplomacja. I za to cię polubiłam. Skończ szybko to wojsko i wracaj tutaj. Będziesz musiał nadrobić te dwa lata i skończyć studia, a ja ci pomogę. Czy myślałeś może o studiach, zanim zgłosiłeś się do wojska?
- Tak! Myślałem o medycynie lub prawie. W takiej kolejności. Wiedziałem też, że ani na jedno, ani na drugie nie mam szans. Musiałbym zdać egzaminy na bardzo dobry, bo jak słyszałem, tylko taki wynik zapewniał dostanie się na oba rodzaje studiów bez poparcia czy potężnej łapówki.
- A maturę zaliczyłeś z jakim wynikiem, jeżeli oczywiście możesz powiedzieć?
- Z bardzo dobrym. Miałem 2 czwórki, z rosyjskiego i chemii. Po pisemnych egzaminach, byłem zwolniony z ustnego z matmy i polaka.
- Kujon! – mruknęła Zuza.
- Nie! Nie byłem kujonem. Po powrocie ze szkoły musiałem pomagać na gospodarstwie. Zadania domowe odrabiałem wieczorem, nieraz zasypiając nad zeszytem. Nie było lekko. Ojciec nie był za szczęśliwy, gdy widział moje oceny. Im lepsze miałem oceny, tym bardziej był bez humoru, bo waliły się w ten sposób jego plany co do mnie. On chciał, abym to ja przejął po nim gospodarstwo, ożenił się z panną z ziemią i tyrał całe życie tak jak mama, niewiele z tego mając. Sam ojciec robotą za bardzo nie przejmował się, lubił rządzić i poganiać mamę czy mnie z bratem. Do tego lubił sobie popić i wtedy poniewierał mamą oraz bratem i bratową. Ledwo uprosiłem brata i bratową po kłótni z ojcem, aby nie wyjeżdżali z domu, a ojcu uświadomiłem raz na zawsze, że chłopem czy rolnikiem i jego następcą nie zostanę.
- Więc dlatego zgłosiłeś się do wojska, tak?
- Nie tylko! W ten sposób uchroniłem przed wojskiem brata, bo stawał się wtedy jedynym żywicielem rodziny i wkrótce po moim wcieleniu, został przeniesiony do rezerwy. Czyli upiekłem dwie pieczenie przy jednym ogniu. Przekreśliłem plany ojca i nie zostałem chłopem oraz ochroniłem przed wojskiem brata.
- Podziwiam cię Paweł! Masz jaja i tak trzymaj chłopie! – odezwała się Zuza. Uśmiechnął się, słysząc jej pochwałę, wyrażoną mocnymi słowami.
- Nie pomyliłam się co do ciebie i potencjału, który w tobie drzemie. Będą z ciebie ludzie. Jesteś jak nieoszlifowany diament - dodała. Wyprowadziła z garażu samochód, zamknęła garaż i zaprosiła Pawła na przednie siedzenie, Zuza usiadła z tyłu. Bogate wyposażenie wnętrza samochodu, robiło wrażenie, zapewniając duży komfort jazdy. Paweł nie posiadał prawa jazdy, ale interesował się samochodami i potrafił ocenić czy docenić umiejętności Ani jako kierowcy, po jej zachowaniu się za kierownicą. Widać było, że nie jest nowicjuszem. Trzymała kierownicę pewnie lecz nie kurczowo, samochód posiadał wspomaganie kierownicy, więc drobnej postury Ania nie miała trudności z prowadzeniem pojazdu, który reagował na najlżejszy ruch kierownicy. To samo było ze zmianą biegów, które Ania zmieniała płynnie, zwalniając lub przyspieszając bez szarpań, zgrzytów czy wycia silnika. Wiedząc, że Paweł ją obserwuje, od czasu do czasu odwracała się w jego stronę, szczerząc białe zęby w uśmiechu adresowanym dla niego.
- I jak? Nadaję się na kierowcę według ciebie?
- Aniu, nie mam prawa jazdy i nigdy nie prowadziłem samochodu, więc nie mnie oceniać cię jako kierowcę, ale na moje wyczucie prowadzisz wspaniale. Żadnych szarpań, wycia silnika, wszystko płynnie i równiutko, jak na pokazie.
- Mówisz, że nie znasz się, a wypowiadasz się jak kierowca.
- Bo trochę pojeździłem w wojsku z kolegą kierowcą, gdy miałem czas wolny od zajęć i często rozmawialiśmy na te tematy.
- Ja też Pawełku trochę już pojeździłam, więc prowadzenie samochodu nie stanowi dla mnie problemu.
- To dlaczego jechałaś ze mną autobusem, zamiast swoim samochodem?
- Bo gdybym pojechała samochodem, to nigdy byśmy na siebie nie trafili. Przecież to jasne.
A na poważnie; miałam w tamtych stronach do załatwienia kilka spraw, które bez drinka trudno by było załatwić, więc mnie wożono. Dlatego nie było sensu jechać samochodem. Mogłam co prawda zabrać kierowcę, ale niepotrzebnie komplikowałoby to całą wyprawę.
- Masz rację, najgorsze byłoby to, że moglibyśmy się nie spotkać i nadal byłbym zagubionym, niedojrzałym chłopaczkiem, a nie jak teraz, doświadczonym, uwielbianym przez dwie dziewczyny macho – skwitował w żartobliwy sposób wyjaśnienie Ani Paweł.
- Ty słyszysz Aniu, to samo co ja? – skrzywiła się na słowa Pawła Zuza.
- Nie widzisz, że on żartuje tak samo jak ja. No, no! Wyrobił nam się nasz żołnierzyk.
- A teraz nasz uwielbiany macho powie mi, jak mam jechać, aby dowieźć to jego cenne ciało do rodzinnego domu. Po kilku wskazówkach Pawła, niedługo potem znaleźli się w pobliżu jego domu.
- Myślę, że nie chcesz, abym podjechała pod twój dom, więc powiedz, gdzie mam zatrzymać się – powiedziała Ania, zwalniając.
- To jest ten trzeci dom na prawo – odparł. Zjechała lekko na pobocze i zatrzymała się przed mostkiem na fosie prowadzącym do bramy w ogrodzeniu, za którym m.in. kilka metrów dalej znajdował się duży dom z czerwonej cegły. Uwiązany w pobliżu stodoły na długim łańcuchu pies, zaczął ujadać, gdy samochód zatrzymał się.
Paweł wysiadł z samochodu, obszedł naokoło i otworzył drzwi od Ani. Pochylił się i pocałował Anię w usta.
- Dziękuję ci za wszystko Aniu. Nie wiem czym odwdzięczę ci się, ale będę się starał.
Przygarnęła jego głowę i oddała mu mocny pocałunek. W jej oczach zaszkliły się łzy.
- Paweł, pamiętaj! Za cztery dni po południu przyjadę tutaj po ciebie. Czekaj na mnie żołnierzyku. Będę tęsknić za tobą. Z trudem oderwał się od niej i otworzył tylne drzwi. Zuza przesunęła się do drzwi i podobnie jak Ania przygarnęła jego głowę i dała mu soczystego buziaka.
- Trzymaj się! Ja też będę czekała z Anią. Nie spóźnij się!
- Tobie Zuza też dziękuję za wszystko. Też będę za wami tęsknił. Do zobaczenia. Aha jeszcze jedno. Możesz mi Aniu podać nr telefonu, abym w razie czego mógł skontaktować się z tobą. Poczekał chwilę i odebrał karteczkę z nr telefonu i adresem. Następnie wziął swój worek z rzeczami i zamknął drzwi. Obie pocałowały swoje dłonie i dmuchnęły całusa w jego stronę. Poczekał, żeby Ania odjechała samochodem, ale ona podjechała na wprost mostka, wycofała lekko i zawróciła na miejscu, jakby chciała pokazać śledzącym przez okna sąsiadom i rodzinie Pawła, że specjalnie go tutaj przywiozła. Pomachały mu jeszcze dłońmi i samochód przyspieszył, by po chwili zniknąć z jego pola widzenia......cdn.
1 komentarz
emeryt
Minęło już tyle lat, a ja do tej twojej "powieści" ciągle powracam z nostalgią. Co prawda poruszasz w niej temat "TABU" lecz w tak przyjemny sposób, że ciągle mam ochotę na więcej. ozdrawiam Ciebie serdecznie.