"Boję się ... kiedy to zrozumiesz? " Cz.73

Rok później  
Wrzesień
-Wiki, Damian, szybciej. Spóźnicie się do szkoły.
-Nic nie szkodzi mamusiu, tatuś i tak zawsze musi się tłumaczyć pani dlaczego się spóźniliśmy do szkoły, bo po drodze są zawsze korki, a tatuś jedzie wolno, bo nie warto się uczyć.
-Damianek, dlaczego tak mówisz? Warto się uczyć. Nie słuchajcie tatusia. Ja sobie z nim porozmawiam.
-Nie trzeba. Już wszystko słyszałem. Warto się uczyć, bo później nie będziecie mieli pracy i nie będzie pieniążków.  
-Ale ty tatusiu nie pracujesz.  
-Ale ja już kiedyś ciężko pracowałem i teraz mam bardzo dużo pieniążków. A jak wy będziecie się teraz dobrze uczyć, to za kilka lat jak skończycie szkołę, to znajdziecie taką pracę i też będziecie mieli tyle pieniążków. – powiedziałem do nich, ale byłem pewny, że zaraz będą kolejne pytania. Później spojrzałem na Nicole, a ona tylko szepnęła…oby nie zarabiali tak jak tatuś… zaśmiałem się. –To jak gotowi do szkoły? Bo znowu się spóźnimy. A tego chyba nie chcemy, bo przecież trzeba się dobrze uczyć prawda?  
-Tak. – powiedzieli razem i założyli plecaki. Byli przy drzwiach nawet szybciej niż ja. Może teraz już będą chcieli chodzić do szkoły.
***oczami Nicole***
W końcu pojechali do szkoły chwila ciszy dla mnie. Z Tomem czeka mnie poważna rozmowa. Dlaczego nagadał dzieciakom, że nie warto chodzić do szkoły. Przecież dobrze wie jakie one są bystre. Przecież im nie trzeba mówić dwa razy. Wystarczy raz i już ma się przechlapane do końca. Na szczęście jakoś wybrnął z tej sytuacji. Na jego szczęście. Zawsze czekam na wiadomość, że dojechali do szkoły. Po ostatnich wypadkach dostaje białej gorączki jak tylko wychodzą z domu. Ostatnio też mam jakieś dziwne chęci spotkania się z rodzicami. Ale to jest niemożliwe. Po tym jak mnie i Toma potraktowali nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, a mino to tęsknię za nimi. Spojrzałam na Christiana. Oni o nim nie wiedzą. Może kiedyś go poznają, ale w to wątpię. Czekałam, aż Tom przyjedzie z zakupami i będę mogła zrobić obiad. Jak tak siedziałam to znowu zaczęły wracać do mnie wspomnienia. Gdy tylko zamknęłam oczy widziałam sytuację w której tak bardzo się bałam Toma.  
***wspomnienia***
-Możesz iść się położyć na łóżko. Zaraz do ciebie przyjdę.  
-No dalej do pokoju! - Przecież mam dopiero 16 lat. Co on chce mi zrobić? Owinęłam się ciasno ręcznikiem i poszłam w kąt pokoju. Usiadłam tam i myślałam nad tym wszystkim, łzy nadal ciekły po moich policzkach. Po chwili Tom wyszedł z łazienki. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. W ręce trzymał zapalonego papierosa przykładając go i zaciągając się nim co jakiś czas.  
-Skarbie mam ci przypomnieć gdzie miałaś leżeć? - pokręciłam przecząco głową. -To kładź się!  
-Proszę zostaw mnie! Co ja ci zrobiłam?  
-Zamknij się! - Podszedł i usiadł obok mnie. Ja szybko zaczęłam się cofać chcąc mu uciec. On złapał mnie za nogi przyciągnął i rozszerzył je. Kwiczałam, wyrywałam się i płakałam, ale jedyne co tą metodą dostałam to cios ręką w twarz.  
-Jeśli będziesz tak robiła to nie licz na moją łagodność skarbie. - On rozszerzył moje nogi po raz kolejny. Klęknął między nimi i spojrzał na mnie. Ja szybko zamknęłam oczy. Nie chciałam na niego patrzeć.  
-Myszko otwórz te oczka. Są takie piękne i lśniące.  
-One nie są lśniące tylko zapłakane idioto!  
-Jak ty mnie nazwałaś!? - złapał mnie za włosy i mocno pociągnął.  
-Ała! Puść! Przepraszam! - złapałam za jego rękę. Tom puścił moje włosy.  
-Masz być grzeczna, rozumiesz? Nie słyszę odpowiedzi.  
-Tak.  
-Co tak? Pełnym zdaniem.  
-Tak, będę grzeczna.  
-No właśnie. - powiedział i pochylił się nade mną. Złapał moje ręce i umieścił je nad głową. Po chwili wpił się w moje usta gwałtownie i brutalnie. Nie odwzajemniłam jego pocałunku. Szarpną mnie za włosy. Pisnęłam głośno z bólu, ale mógł sobie pomarzyć, że przez to odwzajemnię jego pocałunek. Ani mi się śni. Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Gdy po raz kolejny próbował mnie pocałować, ja mocno ugryzłam go w wargę w której miał kolczyk. Tom zeskoczył z łóżka klnąc i łapiąc się za obolałą wargę. Ja szybko zeszłam z łóżka uciekając w stronę drzwi, ale niestety on był szybszy. Złapał mnie za ramię i odwracając do siebie przodem i uderzył mocno w brzuch. Upadłam na podłogę krzycząc i płacząc z bólu. Lecz to był błąd, bo za to że krzyczałam dostałam jeszcze dwa siarczyste uderzenia w twarz.  
-Nie bij mnie, proszę. - wychlipałam i usłyszałam jak ktoś puka do drzwi...  
***koniec wspomnień***
Siedziałam i płakałam. Patrzyłam na Christianka.  
-Obyś ty taki nie był. – powiedziałam i przytuliłam go do siebie.  
-Jaki? – nagle usłyszałam głos Toma. Przestraszyłam się i to bardzo. Nie wiedziałam co mam robić. Wiedziałam, że mam zapłakane oczy. Teraz już się nie wymigam od wyjaśnień. Siedziałam przytulona do małego. Co ja mam robić? Nagle poczułam jak usiadł obok mnie.  
-Czemu płaczesz kochanie? Co się dzieje?  
-Nic takiego.
-Nie wykręcaj się od odpowiedzi. To nie pierwszy raz jak coś takiego się dzieje.  
-Jaki ma nie być Christianek?
-Tom, nie chcę o tym rozmawiać. – powiedziałam, a on wziął małego z moich rąk i poszedł włożyć go do łóżeczka. Po chwili podszedł do mnie i postawił mnie na nogi. Złapał mnie za rękę i zaprowadził mnie do pokoju. Bałam się bo nawet nic się nie odzywał. Weszliśmy do pokoju i posadził mnie na łóżko.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi?  
-Nie chcę o tym rozmawiać już ci mówiłam.
-Ale ja chcę wiedzieć. Mów szybko.  
-Tom…
-No mów. Przecież cię nie zjem.  
-Bo ja ostatnio mam złe wspomnienia.  
-Jakie wspomnienia?
-Te jak mnie porwałeś. Co się wtedy działo, jak to wtedy było. – powiedziałam, a na Toma twarzy pokazała się złość.  
-Tom, przepraszam. Mówiłam, że nie chcę o tym rozmawiać. Nie złość się. Proszę.  
-Spokojnie kochanie. Nie jestem zły na ciebie, tylko na siebie. Wiedziałem, że te wspomnienia kiedyś wrócą. I obawiam się tego, że nie wiem jak to naprawić. Nie będę już taki. Jak ja mam ci to udowodnić? Nie jestem już tym chamem. Kocham was i tego nie zmienię. Musisz mi zaufać i wymazać tamte wspomnienia z pamięci. Błagam cię. Nie płacz już więcej. I już teraz wiem jaki ma nie być nasz synek. On ma nie być taki jak ja. I słusznie. Nie chciał bym mieć syna kryminalisty, który w dodatku nie umie szanować kobiet.
-Tom, ty umiesz szanować kobiety, tylko ci się lekko noga podwinęła i zrobiłeś kilka głupstw. Przepraszam. Pewnie cię uraziłam. Nie chciałam. Już nie będę wracać myślami do tamtych chwil. Obiecuję.  
-Skarbie, to ja się postaram, żeby te wspomnienia już nigdy do ciebie nie wróciły. Przepraszam za wszystko. I jak będzie coś nie tak, wrócą jakieś niechciane wspomnienia, to mi powiedz. Nie trzymaj tego w sobie. I obiecuję, że tamte chwilę już nigdy nie wrócą. Przysięgam. Pewnie mi nie wierzysz. Ale tak będzie. Kocham cię i już nigdy cię nie skrzywdzę. – powiedział i mnie przytulił. To było to czego mi było potrzeba. Takiej rozmowy z nim.  
-A powiesz mi jak to było z tym wypadkiem? Nie kłamałeś wtedy jak mówiłeś, że wjechałeś w to drzewo?  
-Nie, nie kłamałem. I nie chciałem mówić dzieciakom o tej szkole, ale dyrektorka mnie zdenerwowała, bo powiedziała, że nasze dzieci są jak diabły i podobno tak się kłócili na lekcji, że musieli ich wynosić z klasy i przez dwie godziny siedzieli na dywaniku i nawet wtedy nie było poprawy.  
-Trzeba będzie z nimi porozmawiać.  
-Kochanie, ja proponuje nauczanie domowe. Bo w domu jeszcze są w miarę grzeczni, bo jest mały. A w szkole czyją się za bardzo wolni i im odbija.  
-Pomyślimy jeszcze o tym. Mi się wydaje, że szkoła to jest lepsze rozwiązanie. Przynajmniej mają kogoś w swoim wieku. Więc chyba zostanę przy opcji szkoła.
-No dobrze kochanie. A teraz wycieraj krokodyle z oczu i chodź do kuchni. Mały został za dole. Mam nadzieję, że nie zwiał z łóżeczka. – powiedział Tom i przytulił mnie do siebie. Czułam się trochę lepiej. Nieraz wystarczy mi po prostu szczera rozmowa. I od razu człowiekowi robi się lżej na sercu. Kochałam go za to jaki jest. Mimo, że mieliśmy za sobą mroczą przeszłość. Gdy zeszliśmy za dół, Christian już spał. Miałam czas, żeby zrobić obiad. Tom pomógł mi w przygotowywaniu, ale niestety szybko musiał wyjeżdżać, bo dzieciaki dzisiaj miały krótko lekcje. Ja dokończyłam obiad i posprzątałam. Było mi głupio, że musiałam mówić Tomowi o tym co mnie trapi, ale w sumie nawet dobrze, że tak wyszło. Około trzydzieści minut później Tom z dzieciakami byli już w domu. Po minach dzieciaków widziałam, że jest coś nie tak. Patrzyli na mnie uśmiechając się sztucznie.  
-Co przeskrobaliście? – zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.  
-Teraz nie macie języków? – zapytał Tom. Był zdenerwowany. Sama się przestraszyłam.  
-Dowiem się o co chodzi?  
-Nasze dzieci wpadły na pomysł, żeby dać nauczkę koledze o dwa lata od nich starszemu, bo zabrał koleżance z ich klasy piórnik. I zamiast zgłosić to nauczycielce, to sami postanowili wymierzyć wysokość kary i w ten oto sposób zamknęli go w łazience i wrzucili mu do sedesy plecak. Na nasze szczęście nie miał w tym plecaku nic poza dwoma długopisami i musiałem tylko zapłacić za zniszczenie plecaka. – spojrzałam na nich i złapałam się za głowę.
-Powiedzcie mi, że się przesłyszała.  
-No ale Sara płakała, bo zabrał jej piórnik i nie chciał jej oddać. – powiedziała Wiki.
-Ale on jest od was dwa lata starszy i silniejszy. Mógł wam zrobić krzywdę.  
-Nie był wcale silniejszy. Już teraz nie będzie się  w nikogo zaczynał. – powiedział Damianek.
-Nie mam na was sił. Nie ważne, że był słabszy. Mogliście trafić na silniejszego. Nie wolno się bić w szkole. Takie coś zgłasza się pani nauczycielce. Nie wolno samemu podejmować decyzji jaką karę trzeba mu wymierzyć. Teraz za to, że sami podjęliście taką decyzję ja i tato dostaliśmy karę, bo musieliśmy zapłacić za jego plecak. To jest tak jak byście wy dostali karę, a nie on. Teraz siadać do obiadu, a zaraz do pokoju i już dzisiaj poza łazienką nie będziecie z niego wychodzić. Zrozumiano?  
-Tak mamusiu. – powiedzieli razem ze smutną miną. Było mi ich szkoda, ale nie miałam innego wyjścia. Nie mogą się tak zachowywać. Dzieciaki poszły do stołu i zabrały się za jedzenie. A Tom podszedł do mnie.
-Niestety twoje obawy zaczynają się spełniać. Dzieciaki zaczynają się stawać takie jak ja. Oby dotarły do nich twoje kary, bo to się staje niebezpieczne. Już się boję co będzie dalej. Jest dopiero początek roku szkolnego, a ja już przez nich byłem pięć razy na dywaniku u dyrektora. – zaśmiałam się.  
-Zawsze chciałeś, żeby dzieciaki były takie jak ty. Więc masz co chciałeś. Na moje szczęście to nie ja ich odbieram ze szkoły.
-A no i jeszcze jedno. Chyba już nie możemy oglądać filmów o zombie. Bo dzieciaki miały narysować przygodę jaką by chcieli przeżyć, a oni narysowali faceta z maską na oku i dużo zielono czerwonych ludzików i pistoletów. I wyjaśnili, że chcieli by przeżyć atak zombie, co zaciekawiło całą klasę.  
- O matko. Co za dzieci. Mam nadzieję, że im to minie. – dzieciaki odeszły od stołu i podziękowały za obiad po czym z wesołymi minami zmierzały do pokoju. –Mam nadzieję, że już nic nie wymyśliliście, bo zaraz tam do was przyjdę i macie siedzieć grzecznie. Nie demolować niczego. Zrozumiano?  
-Tak mamusiu. – powiedzieli i poszli do pokoju. Christianek się obudził domagając się jedzenia. Miałam nadzieję, że ten dzień szybko się skończy, bo już nie miałam siły na to wszystko.  

***

The Walking Dead - Dziś powstało z grobów to co powinno być martwe!

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2254 słów i 12130 znaków.

3 komentarze

 
  • Misiaa14

    hah cudo :*

    16 paź 2016

  • gubernator

    :)))))))

    14 paź 2016

  • xoxosylwia

    ❤❤❤❤❤

    14 paź 2016