"Boję się ... kiedy to zrozumiesz? " Cz.68

,,Dziś to właśnie ja patrzę w twoją twarz
  I dobrze wiem to, kim jesteś
  Nie ważny jest świat
  Nie ważny jest czas
  To ty jesteś mym powietrzem
  Czasami mnogość dni
  I Różnorodność chwil
  Nam nie pozwala być
  Lecz to jest to miejsce
  A gdy zwątpienie masz
  Znów popatrz w moją twarz
  Ona odpowie ci
  Więc otwórz oczy, zobacz mnie
  Jestem tak blisko, dobrze wiesz
  Złap mnie za rękę
  Poczuj, że  
  Jesteś powietrzem
  Moim tchem...,,


Podróż do szpitala wlekła się nie ubłagalnie. Ból zaczynał ustępować. Gdy dojechaliśmy di szpitala już można było powiedzieć, że mi wszystko przeszło. Nic mnie nie bolało i byłam w stanie  chodzić już o własnych siłach. Zaprowadzili mnie do jakiejś sali w której zrobili mi kilka badań po czym stwierdzili, że powinnam zostać w szpitalu, bo w obecnym stanie mogę w każdej chwili zacząć rodzić. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co będzie dalej. Lekarz uspokoił mnie, że dzieci będą miały zapewnioną opiekę, bo jest na oddziale tak zwany schron w którym są opiekunki, które zaopiekują się dziećmi, dopóki nie wyjdę ze szpitala. Zaprowadzili mnie do sali szpitalnej w której miałam spędzić kilka nocy. Na pokoju byłam sama, na moje szczęście, bo nie chciałabym, żeby jakaś obca baba która ględzi o swoich problemach była obok mnie. Potrzebowałam takiego wyciszenia. Tego było mi trzeba. Ale jak na razie to i tak nic nie daje, bo myślę cały czas o Tomie. Nagle do pokoju wszedł dość wysoki lekarz.  
-Dzień dobry. Mam na imię Emanuel. Będę prowadził pani poród. Jak się pani czuje, pani Nicole?  
-Czuję się świetnie. Gdzie jest mój mąż Tom? Muszę się z nim zobaczyć. Koniecznie...
-Spokojnie, w tym stanie nerwy nie są pani wskazane.  
-Muszę zobaczyć się z moim mężem. Miał poważny wypadek. Ze mną jak na razie wszystko w porządku. Czy mogę się z nim zobaczyć?  
-Nie powinna pani opuszczać pokoju. W jakim stanie jest pani mąż?  
-Nie mam pojęcia! poinformowano mnie tylko telefonicznie, że się tutaj znajduje i jest na oddziale intensywnej terapii i jego stan jest ciężki lecz stabilny. Niech mi pan pomoże. Proszę. - powiedziałam i się popłakałam.  
-Dobrze. Pomogę pani poszukać oddziału, ale musi pani obiecać, że nie będzie pani później do niego biegać co pięć minut, bo obecnie powinna mieć pani robione kolejne badania.  
-Wiem. nie będę cały czas tam chodzić, ale muszę się z nim teraz zobaczyć.
-W takim razie zapraszam ze mną. - powiedział lekarz i podszedł do jakiegoś komputer. Wpisał imię i nazwisko i dosłownie po sekundzie wiedział gdzie leży Tom. Poszłam za nim. Gdy dotarliśmy do sali spojrzał na mnie. -Jest pani pewna, że chce pani tam wchodzić ?  
-Tak, jestem pewna.  
-Pani mąż nie jest w najlepszym stanie.  
-Wiem.  
-Muszę panią ostrzec, że jest on podpięty do rurek, które źle wyglądają. I robię największy błąd w życiu, bo w każdej chwili może pani rodzić, a stres może nieć niepożądane skutki uboczne.
-Spokojnie. Nic mi nie będzie. Zaraz wrócę na sale. - powiedziałam i spojrzałam przez małe okienko w drzwiach. Widziałam tam go. Leżał. Nie ruszał się. Te rurki. Miałam chwilę zwątpienie, ale wzięłam od lekarze fartuch i weszłam na sale.Pomału podeszłam do niego. Wzięłam taboret i usiadłam obok niego. Miałam łzy w oczach. Chwyciłam go za rękę. Miał wszędzie siniaki. Twarz miał całą poobdzieraną. Wyglądało to naprawdę strasznie. -Kochanie, otwórz oczy. Tom, słyszysz mnie? Poruszaj chociaż palcem. Proszę. - nie otrzymując od niego żadnej reakcji zaczęłam tak płakać, że o mało co nie udusiłam się własnymi łzami. Dopiero co obiecał mi, że będzie przy porodzie, że poradzimy sobie ze wszystkim, a teraz nagle leży i się nie rusza. -Obiecałeś mi, że będziesz przy porodzie, że mam się nie bać, że będziesz trzymał mnie za rękę, a ty co? Coś ty wykombinował? Boję się teraz jeszcze bardziej niż zawsze. Jeśli tobie coś będzie, to mi też. Nie możesz mi teraz tego robić. Boję się Tom. Bardzo się boję, a ty nawet się nie ruszysz. Powiedz coś. Proszę Tom. - czekałam na jego reakcje z jego strony, ale nic. Zero. Nawet nie mrugnął palcem. Nagle wszedł jakiś lekarz.  
-Witam. Kim pani jest?  
-Jestem żoną Toma. Może mi pan powiedzieć co się stało?  
-Pani mąż miał wypadek samochodowy. W tym momencie jest w śpiączce.  
-Wybudzi się z tego?  
-Mamy nadzieję, że tak. Ma złamane dwie nogi, ale zrosną się bez operacyjnie. I w chwili obecnej ciężko powiedzieć cokolwiek więcej. A teraz przepraszam panią, ale czeka mnie jeszcze dużo pacjentów. W razie pytań i głębszej odpowiedzi proszę się udać do pokoju lekarzy. - powiedział i wyszedł.
-Tom, powiedz coś do cholery. - powiedziałam i położyłam się na jego rękę. Cały czas płacząc.
-Kocham cię. - otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Obraz miałam rozmyty przez łzy. Ale jak się przyjrzałam stwierdziłam, że mi się coś przesłyszało. Już nie panowałam nad sobą. Było mi naprawdę ciężko. Nie dam sobie rady bez niego. Przytuliłam się ponownie do jego ręki i poczułam, jak poruszył palcem.  
-Tom? Słyszysz mnie? - nie usłyszałam odpowiedzi. Ale nagle znowu poruszył palcami. A więc to on powiedział do mnie. Nie przesłyszało mi się. Wstałam szybko i pobiegłam po lekarza. Gdy lekarze wbiegli do sali, mnie odesłali na swój oddział. Położyłam się w łóżku, mając chęć iść zobaczyć co z Tomem. Ale nagle złapał mnie kolejny mocny skurcz. Miałam nadzieję, że to nie ten moment, że nie zacznę teraz rodzić.  

***
Łzy - Jesteś Powietrzem

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1047 słów i 5680 znaków.

5 komentarzy

 
  • Misiaa14

    Cudowne :3

    14 wrz 2016

  • Olifffka<3

    Kiedy next ?!????

    13 wrz 2016

  • gubernator45

    czekamy na więcej :)

    12 wrz 2016

  • kaay~

    Suuuper!!!! Kiedy next???

    12 wrz 2016

  • Czarodziejka

    Super *-*. Mega mi się podobało :3 Kiedy next? <3

    12 wrz 2016