"Boję się ... kiedy to zrozumiesz? " Cz.71

,,Wiem, że jestem jedną z tych
  co nie boją się żyć.
  Gdy dzień zmienia się w ciemną noc
  nie przestraszy mnie nic.
  Wiem, że lubię sama być,
  trwonić tak cenny czas.
  Choć nic się nie dzieje
  to dobrze mi jest z tym.
  I trudno mi się przyznać,  
  że to wszystko nagle traci sens
  gdy Ciebie nie ma.
  Na głos nie wypowiem,
  że tęskniłam gdy nie było Cię
  trochę za długo. ...,,


Niestety dzieciaki nie odpuszczały. Ich pytaniom nie było końca. Po upływie czasu dłuższym niż dwie godziny lekarz w końcu wyszedł z sali.
-Możecie wejść, ale nie męczcie ich za długo. Dopiero niedawno wyjechali z bloku operacyjnego i potrzebują spokoju.
-A jak z ich stanem zdrowia?  
-Jak na razie wszystko jest w normie. Myślę, że w ciągu upływie dwóch lub jednego tygodnia będą mogli wrócić do domu jak ich stan będzie się poprawiał.
-Dalej tatku idziemy? - pytały zniecierpliwione dzieciaki.
-Tak już idziemy. - powiedziałem do dzieciaków i uśmiechnąłem się do lekarza. Dałem dzieciakom fartuszki i weszliśmy do sali. Pierwsze co zrobiłem to spojrzałem na Nicole. Płakała. W tym momencie moje uczucia się zmieszały. Dzieciaki od razu podbiegły do małego i podziwiali go. Ja natomiast poszedłem do Nicole.
-Kochanie, co się stało?  
-Nic. Wszystko dobrze.
-To dlaczego płaczesz?  
-Bo się bałam. - powiedziała, a w jej głosie było słychać przerażenie.  
-Już dobrze kochanie. Nie płacz. - powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.  
-Tato, przecież nie kazałeś się przytulać do mamusi. - wtrąciły zezłoszczone dzieciaki.
-Bo mamusia ma na brzuchu ranę i trzeba bardzo uważać. Ale już niedługo to zagoi. A jak wam się podoba dzidziuś?  
-Fajny, ale chcemy już do domu.  
-Zostaniemy jeszcze tutaj kilka dni. - podszedłem do małego. Spał sobie słodko. Tylko teraz zostało nam czekać, aby wszystko było dobrze. Posiedzieliśmy trochę z nimi, ale czas leciał nie ubłagalnie szybko i już musieliśmy niestety wracać do siebie. Dzieciaki nie były zadowolone z tego, że musiały tutaj zostać. Ale nie mieliśmy innego wyboru. Poszedłem do swojej sali. Położyłem się na łóżko i dopiero teraz zacząłem się zastanawiać jak to będzie. Do tej pory jakoś nie przyszło mi to do głowy. To w końcu dziecko. Czy my na pewno damy sobie radę? To już nie są przelewki. Będziemy mieli już teraz troje dzieci. Trzeba będzie się wziąć w garść. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Na sale wszedł lekarz.  
-Witam. Jak pan się czuje?  
-Jak na chwilę obecną świetnie.
-Mam pańskie wyniki badań. Wszystko jest w porządku poza małymi drobnymi stłuczeniami. Jedyne co jest w gorszym stanie to pana nadgarstek. Będziemy musieli założyć gips usztywniający lub ortezę. Będzie ona musiała być noszona przez siedem dni.  
-Mogę już się wypisać ze szpitala skoro moje wyniki są dobre?  
-Niestety jeszcze zostawiamy pana na obserwacji. Nie możemy ryzykować pańskim zdrowiem. Sam pan zdaję sobie sprawę w jakim stanie pan był.
-Tak zdaję sobie sprawę, ale w domu szybciej dojdę do siebie.
-Niestety ja nie wypiszę stąd pana. Myślę, że w ciągu tego tygodnia damy panu wypis.  
-Aż tydzień?  
-Jest możliwość wypisu prędzej, ale lepiej będzie jak pan zostanie tutaj jeszcze kilka dni.  
-W porządku. - powiedziałem, a lekarz wyszedł z sali informując mnie, że zaraz przyjdzie pielęgniarka, która założy mi gips. Nie miałem ochoty tutaj być. Ten zapach, kolor sali mnie przerażały. Ale tera już ten tydzień powinien szybko minąć i w końcu będziemy wszyscy razem w domu.  

***
Ania Dąbrowska - Trudno mi się przyznać

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 670 słów i 3640 znaków.

4 komentarze

 
  • gubernator

    dobre

    11 paź 2016

  • Olifffka<3

    Suuuper

    8 paź 2016

  • Mikusia

    Świetne ????????????

    6 paź 2016

  • Misiaa14

    ohh kocham :*

    6 paź 2016