"Boję się ... kiedy to zrozumiesz? " Cz.22

,,Nasze życie będzie jak poemat
Trzeba tylko znaleźć dobry temat
Trzeba się odnaleźć w każdej chwili
Trzeba być
Tyle jeszcze drogi jest przed nami
Z tym że trasę wyznaczymy sami
Po co dalej w miejscu tkwić
Trzeba żyć ,,


Zaczęłam się przebudzać. Było mi bardzo zimno. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem sama w samochodzie. Gdzie jest Tom? I gdzie ja jestem? Po chwili zorientowałam się, że Tom wychodzi z jakiegoś pomieszczenia i trzyma jakieś pudełko w ręce. Otworzył drzwi od samochodu i wszedł do środka witając mnie buziakiem w policzek.
-Jak się czujesz?
-Dobrze jak na razie. - powiedziałam nie do końca zgodnie z prawdą.
-Na pewno ? Wyczuwam w twoim głosie nieszczerość.
-Już jest lepiej niż przedtem.  
-Ja widzę, że nie do końca...
-Zimno mi po prostu.  
-Trzeba było tak powiedzieć od razu. - powiedział do mnie i podał mi swoją kurtkę.
-Teraz tobie będzie zimno.
-O mnie się nie martw, dam sobie radę. Miała być jeszcze jedna niespodzianka, ale zasnęłaś. Chyba, że  chcesz teraz.
-Nie , ja nie chce żadnych niespodzianek.
-Chciałem cię zabrać do pizzeri i do kina. Pizzę już mamy, ale do kina jeszcze możemy jechać.
-Nie, nie musimy. Nie mam ochoty na nic takiego, a poza tym mógłby nas ktoś zauważyć, a wtedy pewnie mnie zabijesz. Wolę jechać do domu. - Tom wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Dobrze niech ci będzie, to jedziemy do domu. - powiedział, odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę domu. Jechaliśmy dość długo i Tom oczywiście musiał wariować po drodze. Nie lubię takiej szybkiej jazdy, ale nawet nie zwracałam mu uwagi, bo wiedziałam, że to i tak nic nie da. Nadal źle się czułam, ale ne mówiłam tego Tomowi. Zaczęło do mnie docierać, że coś w moim organizmie jest nie tak. Podejrzewałam, że jestem w ciąży, ale bałam się powiedzieć tego, bo nie wiem jak Tom by na to zareagował. Pewnie by się wkurzył, pobił mnie i może jeszcze zabił. Nie wiedziałam co mam robić, może sam się domyśli. Przecież to nie moja wina. Sama dziecka bym sobie nie zrobiła. Ale mam nadzieję, że to tylko moje podejrzenia. Znowu czułam znużenie, zmęczenie. Już chciałam poprosić Toma żeby się zatrzymał, ale nie zapytałam. Bałam się. -Wszystko w porządku?
-Tak.
-Na pewno? Jakaś zamyślona jesteś.  
-A tak po prostu.
-Coś mi się wydaje, że jednak jest inaczej. Wyglądasz jakbyś coś ukrywała. - cholera, czy on wszystko musi zawsze zauważyć? Ten człowiek jest straszny.
-Ja nie chcę o i czym rozmawiać. Źle się czuje.
-Może załatwię jakiegoś lekarza? Sprawdzi co ci jest. Przecież nie będziesz się tak męczyć.
-Nie! - Powiedziałam bardziej donośnie niż zamierzałam. Przecież jeśli faktycznie będę w ciąży i on się dowie, to co się wtedy stanie.
-Spokojnie, przecież lekarz ci nic nie zrobi, a przynajmniej będziemy wiedzieli co ci jest.
-Ja nie chce żadnych lekarzy, nie lubię ich. Dam sobie radę.
-Ja nie mówię, że nie dasz sobie rady, ale po co masz się męczyć. widzisz, że to już trwa kilka dni.
-Wiem, ale ingerencja lekarza nie będzie konieczna. W końcu mi przejdzie. Wezmę tabletkę, położę się i będzie dobrze.
-Nie będzie dobrze bo nie mogę ci dawać byle jakich tabletek, bo w końcu one ci zaszkodzą.
-Nic mi nie zaszkodzi.
-Nie masz nic do gadania. I tak będzie dzisiaj lekarz i koniec. Ty o tym nie decydujesz. - powiedział, a ja nie wiedziałam co mam robić. To nie jest dobry pomysł.  
-Tom zatrzymaj się proszę. - zwróciłam się do niego a on sekundę później zjechał na pobocze. Wyszłam ze samochodu i poszłam w głąb lasu. Tom szedł tuż za mną. Już zaczęłam obmyślać plan ucieczki. Spojrzałam się za siebie, a Tom był już w trochę większej odległości ode mnie. Pomyślałam :Teraz albo nigdy. Zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam. Tom od razu ruszył za mną. Po chwili zaczęłam się męczyć. Biegłam tak szybko jak potrafiłam, ale Tom i tak był szybszy i mnie złapał. Chwycił mnie tak mocno, że jęknęłam z bólu.
-Co to miało znaczyć!? - krzyknął na mnie i szarpnął mną. Po moich policzkach poleciały łzy. Mogłam nie uciekać, teraz nie będzie za ciekawie, Tom jest zły na mnie. Teraz pewnie mnie pobije i w pół przytomną zawiezie do domu.
***Oczami Toma***
Tak czułem, że zaraz ucieknie. Już zaczynam się domyślać o co chodzi, że nie chce lekarza. Dlatego teraz jej nic nie zrobię. A z resztą nie mam zamiaru jej krzywdzić. Chcę jej po prostu uświadomić, że ja tu rządzę. Widziałem, że zaczęła płakać. Przytuliłem ją do otuchy, czułem, że mnie się boi bo cała się trzęsła. Staram się, ale nie umiem być takim potulnym, miłym i spokojnym człowiekiem.  
-Dlaczego ty to robisz?  
-Bo już mam tego wszystkiego dosyć, źle się czuję. Możemy stąd iść?  
-Nie... Teraz cię tu wezmę jak dziki zwierz.
-Nie, proszę nie... - powiedziała, a w jej oczach widziałem przerażenie.
-Żartowałem...- powiedziałem i wybuchłem śmiechem. Objąłem ją i ruszyłem w stronę samochodu.
-Wypuścisz mnie kiedyś?
-Nie wiem , nie zadawaj mi teraz takich pytań. - szliśmy powoli. W duchu modliłem się żeby nigdzie nie natrafić na policję. To by było koniec ze mną. Na szczęście jak doszliśmy do samochodu nikogo nie było. Odetchnęłam z ulgą i otwarłem drzwi Nicole. Weszła do środka bez słowa, zaraz później ja. Postanowiłem teraz nie szaleć i spokojnie jechać do domu. Całą drogę myślałem, czy moje podejrzenia są prawdziwe czy też nie. Chociaż miałem nadzieję, że nie bo nie byłem gotów na taką rolę. Musiałem jeszcze przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
***Oczami Nicole***
Jechaliśmy do domu. Była taka cisza, że źle się z tym czułam. Już nawet wolałam jak na mnie krzyczał. Przez całą drogę siedziałam i patrzyłam w boczną szybę. Czułam na sobie wzrok Toma choć go nie widziałam. Gdy dojechaliśmy pośpiesznym krokiem poszłam do pokoju, nawet nie czekając za Tomem. Byłam głodna ale wiedziałam, że dzisiaj raczej nic nie będę jadła. Pośpiesznie Ściągnęłam zbędne ubranie i położyłam się na łóżko. Przykryłam się kołdrą. Po chwili do pokoju wszedł Tom z pudełkami z pizzą. Położył je na stole i podszedł do mnie. Zabrał mi kołdrę i wziął mnie na ręce.
-Na pewno nie pójdziesz spać bez jedzenia.
-Ja nie jestem głodna.
-Wiem, że jesteś. - powiedział i posadził mnie na fotelu. Wziął całe pudełko pizzy i podał mi ją. -To jest twoja pizza, ma być cała zjedzona, bo jak nie to nie będzie z tobą ciekawie, obiecuje ci, że nie usiądziesz na dupie przez tydzień. - spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.
-Ale...Ale ja nie jem tyle..Ja zjem góra dwa kawałki, nie dam rady całej. - moje ręce drżały ze strachu.
-Przecież żartowałem. Zjedz tyle ile dasz rade. - zwrócił się do mnie i pocałował w czoło. Czemu on musi być taki wredny. To wcale nie jest śmieszne, Ja się go boje jak jest taki w stosunku do mnie. Jadłam razem z nim i nawet się nie spodziewałam, że tyle zjem. Zjadłam aż pół pizzy. -I to jest ta co podobno nie była głodna i nie chciała jeść.
-Może trochę byłam..
-Na pewno bardzo głodna, bo zjadłaś więcej ode mnie. - powiedział i się zaśmiał.
-No i co z tego.
-Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać.
-O czym?  
-O tobie... - powiedział wręcz tajemniczo.
-No to mów.
-Chodzi mi o dość intymną sprawę, jeśli nie będziesz chciała rozmawiać, to mi powiedz.
-Nie, nie chcę rozmawiać... - powiedziałam bez dłuższego zastanawiania się wstałam i poszłam się położyć na łóżko.  
-Dobrze jak chcesz. Nie musisz...- powiedział, wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił. Po kilku sekundach zaczął rozmowę...:-Witam cie Mario. Powiedz mi znalazłbyś chwile czasu żeby wpaść do mnie? Mam tu mały problem i chciałbym go załatwić. Chodzi o jedną dziewczynę...- przerwałam mu na chwilę. Szybko do niego podeszłam i złapałam za rękę.
-Tom, nie dzwoń, ja ci wszystko powiem, co tylko chcesz wiedzieć. - powiedziałam, ale on i tak kontynuował rozmowę: -Dzisiaj pasuje mi w każdej chwili. Może być nawet o 21:00. Także jesteśmy umówieni, a o co  chodzi to ci powiem jak przyjedziesz. - Ton zakończył rozmowę wkładając telefon do kieszeni. Spojrzałam na niego piorunując go wzrokiem.
-Nic ci się nie stanie... Mario nie jest taki zły.
-Nie chcę żadnych lekarzy i tak mu nic nie powiem.
-Możesz powiedzieć mi, a ja mu wszystko przekaże.
-Nie i koniec. - powiedziałam, a on klepnął mnie w tyłek. Była godzina 19:30. To już dużo czasu nie zostało do jego przyjazdu.
-I tak wszystko ładnie wyśpiewasz jak Mario przyjdzie, a spróbuj tylko odstawiać jakieś cyrki.
-Palant. - powiedziałam niemal bezgłośnie, ale i tak to usłyszał.
-Wszystko słyszałem. - cholera czy on wszystko musi wiedzieć i słyszeć?
-Przepraszam, ale i tak cię nienawidzę. - spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym, że ma się odwalić i poszłam się położyć. Leżałam czekając na niby tego lekarza Mario...

****
Jest kolejna część... Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale nie znalazłam prędzej czasu i staram się pisać trochę dłuższe rozdziały. Wiem że nie są do końca idealne, ale mam nadzieje, że wam się podoba :*

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1757 słów i 9382 znaków.

12 komentarze

 
  • me

    slabe jak brazylijski horror

    7 lis 2015

  • NataliaO

    cudo  <3  <3

    17 wrz 2015

  • mag12e

    dawaj następnee :* <3  <3

    15 wrz 2015

  • Paulaaaaa

    Wspaniały rozdział! Błagam napisz jak najszybciej o kolejną część bo nie mogę już wytrzymać ;)

    15 wrz 2015

  • emilka38

    Postaram się dodać jak najprędzej, ale nie wiem jak mi czas na to pozwoli  :hi:  :yahoo:

    14 wrz 2015

  • szalona123

    Doczekałam się, jak zawsze cudowna część!! <3 <3 emilka38 kiedy kolejna część? <3  <3  <3

    14 wrz 2015

  • Haha;)

    Cudowne

    14 wrz 2015

  • Tosia12283

    Pięknie <3 kiedy kolejna? :P

    14 wrz 2015

  • Domiii

    zajeb*iście  <3  :sex:

    14 wrz 2015

  • Misiaa14

    Podoba cudo ;* <3

    14 wrz 2015

  • Lili797

    Świetne czekam na next :)

    14 wrz 2015

  • tYnKa

    2/10 <3 xD

    14 wrz 2015