"Boję się ... kiedy to zrozumiesz? " Cz.30

,,Były inne, nawet łatwe,
Łatwo przyszły, poszły z czasem
Między nami popatrz na mnie
Cierpliwości już nie znajdę
Choć bym wierzył
w proste słowa
życie więcej chce,
chce dziś od nas.,,

Czas leciał nie ubłagalnie szybko. Leżeliśmy tak razem. Jego ciało było boski. Trzymałam dłoń na jego ramieniu i czułam jak poruszały mu się mięśnie gdy gładził ręką po mojej głowie.  
-Tom?
-Tak myszko? Coś nie tak?  
-Wszystko w porządku, ale mam jedno pytanie...- powiedziałam niepewnie.
-Pytaj skarbie. - powiedział i uniósł się na łokciu.
-Mogłabym iść się przejść wzdłuż plaży? Taki krótki spacerek.
-Jasne, że tak. Tylko ubierz się cieplej, bo trochę zimno jest.
-Dziękuję. - powiedziałam, przytuliłam się do niego i szybko wstałam z łóżka biorąc kurtkę i buty. Wyszłam szybko z pokoju nie odzywając się już więcej. Wiedziałam, że jak zacznę rozmowę to będzie chciał iść ze mną. A ja tym razem chciałam zostać sama. Po przejściu dosłownie dziesięciu metrów miałam buty pełne piasku. No w sunie kto o zdrowym rozsądku zakłada buty na plaże. Ściągnęłam je i zostawiłam więcej tym miejscu w którym aktualnie byłam. Dość szybko doszłam do brzegu plaży. Było cudownie. Zapach i szum wody to było to czego mi brakowało. Przeszłam jeszcze kawałek i zatrzymałam się siadając tak, że lodowata woda raz po raz dopływała mi do stóp. Zastanawiałam się po co my tu jesteśmy i jak to dalej będzie. Wyobrażałam sobie siebie siedzącą na leżaku w tym pięknym miejscu, obok siebie Toma pijącego zimną wodę i nasze dziecko które nie zdążyło przyjść na świat. A w bajkach wszystko jest takie piękne. Dlaczego to się nie przekłada na życie? patrzyłam na pięknie zachodzące słońce już dość długo. Postanowiłam, że przejdę się jeszcze kawałek. Z czasem zaczynało się robić coraz zimniej, ale cieszyłam się z chwili wytchnienia, chwili samotności i czasu na przemyślenia. Domek był już tak daleko, że prawie go nie widziałam, ale nie chciałam jeszcze tam wracać. Wyobrażałam sobie teraz złość Toma. Pewnie chodzi z kąta w kąt i myśli czy nie uciekłam, ale sama zaczęłam się bać bo zaczynało się robić ciemno. I nagle tak w jednej chwili zerwał się silny wiatr, a na niebie pojawiły się pioruny. Zaczęłam biec w stronę domku, ale po drodze przecięłam sobie stopę dość dużą muszelką. Bolało i to bardzo. Nie mogłam stąpać na nogę. Rama była dość głęboka. Teraz mogłam mieć pretensje tylko do siebie. Mogłam mieć te buty na nogach i nie oddalać się tak daleko. Zaczął padać deszcz. Dosłownie po minucie byłam cała przemoczona. Niech to wszystko szlag trafi. Usiadłam i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co mam robić. Założyłam kaptur na głowę i siedziałam skulona w kłębek. Płakałam, chodź wiedziałam, że nic mi to nie da. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Krzyknęłam głośno i szybko wstałam.  
-Spokojnie kochanie to  tylko ja.. nie bój się. - Usłyszałam głos Toma i rzuciłam mu się w ramiona. -Dlaczego płaczesz kochanie?  
-Bo nie wiedziałam co mam robić. Skaleczyłam stopę i mnie boli, a do domku tak daleko i jeszcze ta burza.
-Oj ty moja księżniczko. - powiedział i wziął mnie na ręce.  
-Tom ja jestem za ciężka. Puść mnie dam rade sama.  
-Nie ma takiej opcji. Stópka cię boli.
-To co... to tylko zwykłe przecięcie.
-Nie zgrywaj ważniaczki, bo wiem, że jakbym nie przyszedł to byś tu siedziała i płakała. Szedł dość szybko do domku śmiejąc się ze mnie, chociaż mi do śmiechu nie było. Gdy weszliśmy do domu wszyscy byli przemoczeni.  
-O, znalazła się zguba. - Powiedział Edward.
-Przepraszam. - powiedziałam niepewnie. -Nie chciałam żebyście mnie szukali przecież nic by mi się nie stało.
-Właśnie widać jakby ci się nic nie stało, jak zaraz krwią zachlapiesz całą podłogę. - powiedział Dominic i podał Nicole chusteczki. Już się nie odzywałam. w sumie to miał racje. Moje życie nigdy nie było kolorowe.
-Tom, możesz mnie postawić na podłogę? Dam sobie radę...
-Nie skarbie. - powiedział do mnie i szedł w stronę pokoju. -Po pierwsze ściągaj z siebie te mokre ubranie, bo zaraz będziesz chora, a ja ci dam suche. - podał mi czyste ubranie składające się z bielizny i bluzki.
-A podasz mi jeszcze spodnie?  
-Nie kochanie, teraz idziemy do łazienki.
-Ale po co?  
-Trzeba opatrzyć twoje skaleczenie.  
-Po co? zaraz obmyje i będzie dobrze.
-Ja zadecyduję co będziemy robić. - powiedział i zaniósł mnie do łazienki posadził na blacie koło umywalki i wyciągnął apteczkę. -Teraz może trochę boleć. - powiedział i wyciągnął z niej jakiś sprej i spryskał mi ranę trzymając moją nogę na siłę.
-Ała!! Tom to boli. - krzyczałam, a łzy poleciały mi po policzkach.
-Przepraszam, już nie robię, tylko założę opatrunek. - tak jak powiedział tak zrobił. Robił to z wielką delikatnością. Gdy skończył pocałował mnie w czoło i zaniósł do łóżka. -Poczekaj chwilkę, zaraz przyjdę. - powiedział i wyszedł z pokoju. Jednak zanim przyszedł do pokoju ja zdążyłam już zasnąć.

***
Proszę w ramach rewanżu za te nieobecności :*
Pozdrawiam wszystkich :) hehe cukierki szykujcie żeby psikusa nie dostać :)

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1009 słów i 5342 znaków.

5 komentarzy

 
  • mag12e

    super :D

    2 lis 2015

  • c

    Kiedyy next?

    31 paź 2015

  • nacpanapowietrzem

    Świetne <3 :)

    31 paź 2015

  • Tosia12283

    Pięknie ;)

    31 paź 2015

  • marTYNKA

    Fajne i romantyczne

    31 paź 2015