Obudziłem się z bardzo uciążliwym bólem głowy. Mój organizm nie cierpiał wina, nawet w małych ilościach. Nawet te dwa kieliszki zrobiły w moim ciele spustoszenie. Obracając się na drugi bok z dumą przyznałem, że takie poświęcenie jest warte chwili, którą miałem właśnie przed sobą. Niedziela, słońce przebijające się przez rolety i wspaniała kobieta obok. Dla pewności przetarłem oczy, ale nic się nie zmieniło. Pogładziłem delikatnie jej ramiona i pocałowałem w podzięce za poprzedni dzień i wieczór. Nie było chyba w moim życiu jeszcze nic takiego, co przyniosłoby mi tyle radości i relaksu.
Usiadłem na brzegu łóżka a żołądek natychmiast podszedł mi do gardła. Wciągnąłem głęboko powietrze i zepchnąłem go na jego miejsce. Udało się nie zapaskudzić miękkiego dywanu leżącego pod moimi stopami. Tobi natychmiast podniósł się z leżącego w drugim kącie legowiska i zmierzył mnie swoimi dużymi ślepiami. Wciągnąłem spodnie i koszulę. Przykryłem kołdrą Olę i zamykając za sobą drzwi wyszedłem z Tobim na spacer.
Powietrze było chłodne i już zacząłem żałować, że wyszedłem z nagrzanego łóżka, ale skoro wszystko zmierzało w pomyślną stronę powinienem się przyzwyczaić do rutyny wyprowadzania psa, choć już dobrych kilka lat tego nie robiłem. Pies z uniesionym w górę łbem prowadził mnie między blokami pokazując, że ma nowego pana. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo maszerowaliśmy w jednakowym tempie. Świeże, zimne powietrze, którego nałykał się mój żołądek trochę go rozluźniło, więc zrobiło się miejsce na śniadanie, które miałem przygotować, jeżeli Ola będzie nadal spała.
Z ochotą wdrapałem się na trzecie piętro. Drzwi z numerem dwadzieścia pięć, których próg przekraczałem zawsze z odrobiną niepewności prowadziły jednak do zupełnie innego życia. Do życia, które było inne niż spędzanie czasu w samotności. Miałeś, z kim pogadać, pograć na konsoli i wspólnie obejrzeć dobry kryminał w objęciach wspaniałej kobiety. Niczego innego nie potrzebowałem, żeby żyć.
Przekręciłem zamki bardzo ostrożnie wpuszczając przed sobą Tobiego. Zajrzałem do kuchni i znalazłem w jednej z szafek saszetkę karmy, którą kupowałem swoim pupilom. Galaretowata zawartość nie zachwycała konsystencją, ale dla psiaka to był rarytas po zjedzeniu, którego wylizywał miskę do czysta.
Wsypałem do dwóch kubków po łyżeczce kawy rozpuszczalnej. Gwizdek czajnika uchyliłem, żeby nie zbudzić tej, która była dla mnie wszystkim. Wyjąłem z lodówki sałatki i masło. Posmarowałem bułki, rozłożyłem sałatki i zabrałem do jej pokoju. Wlałem sobie mleka i czekałem aż się zbudzi. W końcu aromat kawy dotarł do jej nozdrzy. Podniosła głowę i rozejrzała się w poszukiwaniu tego zapachu.
– Cześć piękna!
Uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku. Przetarła oczy i odpowiedziała niesamowicie perłowym uśmiechem.
– Napijesz się ze mną? – uniosłem w górę kubek parującej kawy.
Mrugnęła dwa razy, jakby miała wątpliwości, że to się nie dzieje.
Odłożyłem kawę i usiadłem na brzegu łóżka. Te oczy, ten uśmiech i spojrzenie słodsze niż milion słoików miodu skradły moje wszystkie emocje. Zapisałem natychmiast ten piękny obraz, gdzieś w pamięci mojego mózgu, żeby pozostał ze mną na zawsze.
– Dziękuję.
Pocałowałem ją w usta i objąłem mocno. Tak właśnie chciałem spędzić resztę życia. W towarzystwie najpiękniejszej kobiety, którą spotkałem. W towarzystwie rodziny, która odmieniła moje życie.
– Długo spałam?
Zerknąłem na wiszący na ścianie zegar.
– Nie wiem. Mam nadzieję, że się wyspałaś.
– Bardzo – uśmiechnęła się promiennie.
Podałem jej rękę.
– Zapraszam do stołu.
Zasunąłem za nią krzesło i usiadłem naprzeciwko. Podałem jej bułki a potem sałatki.
– Wyszedłeś z Tobim?
Skinąłem głową w odpowiedzi.
– Nakarmiłeś go?
Ponownie skinąłem głową.
– Chcesz z nami zamieszkać?
Nie byłem zszokowanym tym pytaniem, bo już od dawna rozmyślałem nad swoją przyszłością. Nie przypuszczałem tylko, że tak szybko je usłyszę. Moje plany były już nakreślone i właśnie takiego potwierdzenia potrzebowałem.
– A chcesz?
– Jasne, że chcę. A ty chcesz?
– Olu… – zamilkłem na chwilę zbierając w sobie odwagę na wypowiedzenie słów, które zadeklarują moje zamiary. – Pragnę, żebyś została kobietą, z którą będę mógł iść przez życie. Żebym mógł patrzeć jak dorastają dzieciaki, żebyśmy spędzali razem swój życiowy czas.
Zupełnie nie spodziewałem się jej reakcji. Przyciągnęła mój podbródek do swoich ust i pozwoliła sobie na pocałunek, który sprawił, że odebrało mi dech na kilkanaście sekund.
– To było wspaniałe – pogładziłem jej policzek i pocałowałem dłoń, która jeszcze przed momentem obejmowała moją twarz.
Patrzeliśmy sobie w oczy przez kilka chwil w milczeniu. Kobiety są trudne do rozczytania a ja kompletnie nie potrafiłem wybadać jej myśli. To troskliwe spojrzenie, te czarujące oczy i uśmiech anioła były takie piękne, że mógłbym umrzeć w tej chwili i nie żądać niczego innego w zamian.
– Co? – przerwałem milczenie przegrywając rywalizację.
Uśmiechnęła się dziarsko ogłaszając swój triumf.
– A jednak.
– A jednak, co? – nalegałem na odpowiedź.
– Zdobyłeś moje serce.
To wyznanie wypełniło moje ciało niesamowitą euforią. W końcu wyznała mi to, na co czekałem od dłuższego czasu. Sposób, w jaki się przy mnie zachowywała dawał mi wiele do myślenia, ale dopiero ta deklaracja przypieczętowała ten związek.
– Niezmiernie mi miło, że taki fachowiec potrafił dotrzeć do twojego wnętrza.
Usiadłem obok niej i złapałem ją za rękę. Objąłem mocno i pocałowałem w policzek.
– Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem pomyślałem, że to niemożliwe.
– Co?
– Że można stracić dla kogoś głowę, ciało i umysł. Twoje spojrzenie zawładnęło mną, że nie potrafię przestać o tobie myśleć.
Ola zarumieniła się nieco, ale pozwoliła mi się wygadać. A ja nie miałem problemu, żeby to zrobić.
– Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia dopóki cię nie spotkałem.
– Ale teraz wierzysz?
– Czuję, że możemy stworzyć rodzinę. Że możemy iść razem przez życie.
Oboje zamilkliśmy na chwilę, ale nadal gładziłem jej ramię. Różnica kilku lat, która nas dzieliła została zniwelowana wspólnym celem, jakim było stworzenie rodziny. Nie miałem pojęcia, dlaczego jej małżeństwo dobiegło końca, ale ta wiedza nie była mi do niczego potrzebna szczególnie, że nasze relacje były więcej niż dobre. Wspomniałem sobie słowa kolegów z pracy, że patchworkowa rodzina to coś trudnego, że sobie z tym nie poradzę, ale ja chciałem być częścią ich życia i wszyscy chcieli być częścią mojego życia.
– Kocham cię – Ola wynurzyła się z moich objęć obdarowując mnie miłym pocałunkiem.
– Ja ciebie bardziej – dodałem pewnie rewanżując się również pocałunkiem.
Wymiana deklaracji była jasna i oboje chcieliśmy tego samego.
– Obiad u mnie czy u rodziców?
– Skoro mamy odebrać Kubę i Ninę to możemy zjeść u nich. Daleko mieszkają?
– We Włocławku.
– To blisko. Wrócę do siebie, żeby się odświeżyć.
– Możesz tutaj – zaproponowała bez chwili wahania.
– Chciałbym, ale nie wziąłem bielizny na zmianę.
– No tak.
– Wrócę za godzinę. Pojedziemy moim autem. Pasuje?
Ola skinęła tylko głową. Pocałowałem ją na pożegnanie i poszedłem do siebie.
Gdyby to był romantyczny film to bym pewnie podskakiwał ze szczęścia jak główny bohater, ale musiałem opanować emocje, żeby ludzie nie pomyśleli, że zbiegłem z zakładu dla psychicznie chorych.
Zaraz po wejściu wrzuciłem ciuchy do kosza na pranie. Kilkuminutowy prysznic rozgrzał moje ciało po tym chłodnym poranku, więc do gładkiego polo w czarnym kolorze i jasnych joggerów dorzuciłem czarną kurtkę dżinsową.
Odkurzyłem auto, przewietrzyłem i podjechałem pod blok. Zaparkowałem obok pickupa i poszedłem po Olę. Zapukałem w drzwi i wszedłem. Ola wciągała camelowy płaszcz a Tobi przyglądał się jej z widoczną rezygnacją.
– Jedzie z nami? – zapytałem spoglądając w jego tęskne oczy.
– To tylko kilka godzin.
– Nie wygląda na zachwyconego. Możemy go zabrać.
– Nie boisz się, że zabrudzi ci tapicerkę?
Sprzątnąłem kilkanaście minut wcześniej, ale przecież sam woziłem swoich pupili autem. Wolałem, żeby czuły się komfortowo brudząc trochę niż jadąc w nerwowej atmosferze pośród obcych ludzi w autobusie. Posiadanie życiowego kompana to kwestia uczuć wobec niego a nie posiadanie pupila, bo inni mają. Jak nie masz wyrozumiałości, dystansu i miłości do zwierzaka to nie jesteś godzien nagrody, którą jest jego życiowa wierność i wsparcie w trudnych dla ciebie chwilach.
– Tobi? Jedziesz z nami?
Pies błyskawicznie stanął na łapy i dał się zaczepić do podniesionej przeze mnie smyczy. Uśmiechnąłem się do Oli i zszedłem z nim na dół.
– Dzień dobry – powiedziała jakaś kobieta wchodząca do klatki.
Zmierzyła mnie od góry do dołu z jakimś dziwnym niedowierzaniem.
– Jedziemy?
Ola skinęła głową i poszliśmy na parking. Pozwoliłem sobie otworzyć dla niej drzwi i zamknąć je, kiedy wzięła Tobiego na kolana. Może byłem staromodny, ale tego gestu nigdy nie miałem zamiaru wyrzucić ze swojego wachlarza dobrych manier. Społeczeństwo się zmieniało z roku na rok, ale pewne wartości są warte pielęgnowania.
Wybrałem dłuższą drogę do Włocławka, ale bezpieczniejszą. Zamiast krętej jazdy przez wioski i lasy zjechałem w Toruniu na autostradę, którą pokonaliśmy dosłownie w dwa kwadranse.
Na parkingu przed blokiem czekało na nas powitanie. Dziadek i dzieciaki, które uściskały najpierw mamę a potem mnie. Pomimo jednego dnia rozłąki ucieszyły się podkreślając więź łączącą ich z rodzicem. No i ja oczywiście poczułem się również jak rodzic.
Nie oceniałem ludzi po tym jak mieszkają. Jednym wystarczy kilka mebli, innym ciągle mało a jeszcze inni wolą pustkę. Każdy ma swoje wymagania i sam decyduje jak będzie mu się żyło we własnych czterech kątach. Powiesiłem kurtkę na wieszaku w przedpokoju i przeszliśmy do największego pomieszczenia, które mogło mieć z dwadzieścia pięć metrów. Oprócz kanapy, komody z telewizorem, dwóch regałów, stołu i krzeseł nie było nic więcej z mebli. Na parapetach klasycznie znajdowały się kwiaty w donicach. Okna przyozdobione firanami i fioletowymi zasłonami zapewniały nieco prywatności przed wzrokiem sąsiadów patrzących z balkonów z przeciwnego bloku. Taki niestety był urok budowlanego boomu Gierka, ale w obecnych czasach ten dystans pomiędzy kolejnymi blokami zaczął się zmniejszać jeszcze bardziej.
– Dobrze się jechało? – zapytała mama Oli.
– Autostradą szybko i bezpiecznie – odpowiedziałem grzecznie uśmiechając się lekko.
– Pomożesz mi Olu?
Puściłem jej rękę i poszła z matką do kuchni. Obiad musiał być na ukończeniu, bo zapachy były coraz bardziej intensywne. I dobrze, bo ja nie pamiętałem już śniadania.
– Siadaj – ojciec Oli klepnął miejsce obok siebie.
Nina rysowała coś przy stole a Kuba siedział z nosem w smartfonie. Zająłem, więc miejsce obok starszego pana z lekką dozą nieśmiałości. Wyłapał dobry moment, żeby pogadać o czymś ważnym dla niego.
– Dzieciaki cię lubią – szepnął, żeby Kuba i Nina nie słyszeli.
– Niezmiernie mi miło, że pan tak uważa. Staram się zdobyć nie tylko serce Oli.
– Dobrze ci idzie. Tak trzymaj. Pozwolisz? – podniósł się ociężale z kanapy, że usłyszałem jak strzeliły mu kolana.
Podążyłem za nim do najmniejszego pokoju. Wyglądał na jego własny gabinet. Dwa regały zapełnione książkami, masywne biurko z jasnego drewna i dwa krzesła podbite poduszkami w zielonym kolorze wypełniały go w połowie. Oprócz porządku na blacie dostrzegłem mnóstwo przyborów kreślarskich, rapidografów i kartek ze szkicami.
– Jestem projektantem – odpowiedział mi zanim zdążyłem zapytać.
– W jakiej branży?
– Instalacje sanitarne i telekomunikacja.
– Kojarzy pan Bronisława Pisarskiego z Bydgoszczy?
– Pewnie, że go znam. Czasem projektujemy razem przy większych budowach.
– Co u niego? Od kiedy odszedł z mojej firmy nie ma z nim kontaktu.
– Po raz czwarty został dziadkiem, kupił sobie nowy dom i fajną furę.
– A miał odejść na emeryturę, żeby odpocząć.
– Kolejka? – ojciec Oli sięgnął z półki butelkę Jima.
– Bardzo chętnie, ale przywiozłem Olę tutaj i chciałbym zabrać ich bezpiecznie do domu.
– Słusznie. W takim razie do meritum – skinął głową na krzesło stojące przede mną.
Nigdy nie miałem jeszcze poważnej rozmowy z ojcem dziewczyny. Wynikało to raczej z tego, że związki skończyły się zbyt szybko i nie było żadnych przesłanek do takich rozmów.
– Pomimo tego, że Ola ma trzydzieści dziewięć lat trochę przeszła w swoim życiu. Uważam, że zasługuje na kogoś znacznie lepszego od jej byłego męża i poprzedniego chłopaka, który był nieco starszy od niej. Byłem trochę zaskoczony, że jesteś młodszy, ale wykazałeś się wyjątkową dojrzałością odmawiając whiskey. Złapałeś niezły kontakt z moimi wnuczętami, no i moją córką, dla której zawsze chciałem dobrze – oparł się o biurko dając mi czas na odpowiedź.
– Kiedy pierwszy raz spotkałem Olę pomyślałem, że może być w moim wieku, dlatego przy najlepszej okazji odważyłem się na pierwszy ruch. To jej spojrzenie sprawiło, że moje serce zabiło mocniej. Nie pomyliłem się, bo poznałem wspaniałą kobietę.
– Mającą dzieci – dodał z uśmiechem na ustach.
– Podczas wymiany koła nie wiedziałem o tym, ale Nina i Kuba to wspaniałe dzieci wychowane przez mądrą kobietę.
– Rzadko się mylę, ale uważam cię za odpowiedzialnego faceta i chciałbym, żebyś wypełnił ich życie szczęściem. Potrzebują tego a ty świetnie się nadajesz, żeby wypełnić lukę w ich życiu.
– Dziękuję za zaufanie. Chcę być częścią ich życia i zrobię, co mogę, żebyśmy stworzyli rodzinę.
Ktoś zapukał w drzwi. Do środka zajrzała mama Oli i pokręciła głową w stronę męża.
– Obiad na stole.
– Już idziemy.
Kiedy zasiadłem do stołu odetchnąłem pełną piersią, że zwróciłem uwagę wszystkich. Miałem za sobą trudną rozmowę i dopiero teraz zeszło ze mnie całe ciśnienie.
– Wygląda pysznie – uśmiechnąłem się szeroko na widok zwijanych z grzybami i karkówki ociekającej tłuszczem w szklanym naczyniu parującym przed moim nosem.
– Smacznego! – mama Oli odpowiedziała uśmiechem, który nosiła również jej córka.
Podczas obiadu zadrżał mi jeszcze kilkukrotnie głos, gdy udzielałem odpowiedzi na pytania, ale przy kawie i serniku byłem już zupełnie pewny swego. Wszystkie moje deklaracje były poparte czynami i ambicjami, które pchały to wszystko do przodu.
Do domu wyjechaliśmy kilka chwil po osiemnastej. Poparcie, którego osobiście udzielił mi ojciec Oli dodało mi jeszcze więcej pewności siebie. Wiedziałem, do czego zmierzam i co chcę osiągnąć.
– Obejrzymy razem film? – zapytał Kuba pod klatką.
– Wejdziesz? – spojrzenie Oli wyrażało aprobatę dla jego pomysłu.
– A co oglądamy? – zapytałem, ale to było bez znaczenia, bo odpowiedź mogła być tylko jedna.
– Deadpool. Oglądałeś?
– Kojarzę postać, ale nie oglądałem. To bajka?
– No, co ty. Film.
– A mamy popcorn?
– Znajdzie się. Chodźmy – Ola złapała moją rękę i poszliśmy na górę.
Moje powieki opadały już po dwóch kwadransach oglądania, ale to Ola zasnęła, jako pierwsza na moim ramieniu. Zerknąłem w stronę dzieciaków siedzących na fotelach. Zrozumieliśmy się bez słów. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka, które odkryła Nina. Naciągnęliśmy na nią kołdrę i wróciliśmy do oglądania.
– Mama wie, że pijesz tyle Coli?
Kuba nalał pełną szklankę, chwycił garść popcornu i wrócił na swoje miejsce.
– Mogłaby być zła, ale śpi.
Zareagowałem uśmiechem, bo wytłumaczenie miał przednie.
– Ty nie lubisz?
Nina pokręciła głową przecząco.
– Jest za słodka.
Miała oczywiście rację, bo ja z tego właśnie powodu wolałem Pepsi.
Seans skończyliśmy przed dziewiątą. Dialogi był niezłe, ale z przeklinaniem to już lektor przegiął. Miałem tylko cichą nadzieję, że Ola mocno spała i niczego nie słyszała.
– Będę się zbierał. Widzimy się jutro.
Pochyliłem się nad Olą i pocałowałem ją w policzek. Chciałbym się pożegnać słownie, ale nie miałem serca jej budzić. Spędziłem wspaniały weekend w ich towarzystwie doznając niesamowitej dawki szczęścia, za którym goniłem już od dłuższego czasu.
– Zamknijcie zamki – uśmiechnąłem się do Niny i Kuby żegnających mnie w drzwiach.
Zaczekałem do momentu aż przekręcili zamki i zbiegłem na dół. Z ostatniego schodka wyskoczyłem z pięścią wyciągniętą w górę.
– Tak! Jestem szczęśliwy.
Po powrocie do siebie wziąłem szybki prysznic. Zerknąłem na witrynkę w kierunku Jacka uśmiechając się na powitanie.
– Chodź przyjacielu – wyjąłem szklaneczkę i nalałem weekendową porcję.
Dopełniłem szklankę zimną Pepsi i poszedłem do łóżka. Dioda powiadomień świeciła na zielono. Przyszedł sms od Oli.
– Dziękuję. To był wspaniały weekend.
Odpisałem bez zastanowienia.
– Kocham Cię.
– Ja ciebie bardziej...
Podebrała mój tekst, ale jej odpowiedź sprawiła mi przyjemność znacznie większą niż szklaneczka bursztynowego płynu. Rozciągnąłem się na łóżku pękając z dumy, że słowo przyszłość było tak jasne.
Dodaj komentarz