Słońce wspaniale grzało w twarz. Popołudniowy spacer z Niną, która niesamowicie zmotywowała mnie swoim podejściem do mojej osoby wiele dla mnie znaczył. Nie miałem zamiaru jej przepytywać, ale dać poczuć, że może powiedzieć mi o wszystkim.
– Skąd się wziął Tobi?
– Nie jestem pewna i nie wiem czy powinnam o tym mówić…
Milczała przez chwilę a ja zastanawiałem się, dlaczego odpowiedź na to pytanie może być aż taką tajemnicą. Nie miałem zamiaru drążyć, żeby jej nie zniechęcić do siebie nadmierną dociekliwością.
– Jeżeli uważasz, że odpowiedź może dotyczyć delikatnych spraw lub ktoś inny może być niezadowolony nie odpowiadaj. Zapytałem, bo ja też miałem kiedyś psy.
– Ile? – zainteresowała się przerywając ciszę.
– Dwie suczki.
– Miałeś?
– Tak. Musiałem się z nimi rozstać.
Teraz to ja milczałem, bo kilka wspomnień natychmiast wypełniło moją głowę. Najlepsze chwile przeplatane ostatnimi, koszmarnymi dla mnie momentami. Niewiele brakowało, żebym się jeszcze rozbeczał przy dziesięciolatce.
– Płaczesz?
– Nie. Coś mi do oka wpadło.
– Mogę? – zatrzymała się. – Sprawdzę.
Musiałem przykucnąć. Błękit oczu i to tajemnicze spojrzenie odziedziczyła po mamie. Nikt nie miałby żadnych wątpliwości, że Ola i Nina to matka i córka.
– Nic tu nie ma, ale nie drap już tego oka, bo będzie bolało jeszcze bardziej.
– Dzięki – uśmiechnąłem się i poszliśmy w kierunku stawku.
– Skąd się wzięły twoje psy?
– Przygarnąłem błąkającą się zimą suczkę. Szukała jedzenia pod oknami i jak to dzieciak nie potrafiłem przejść obojętnie. Trzynaście wspaniałych lat. Z jej córką jedenaście.
– Masz dobre serce.
Uśmiechnąłem się lekko. Załapałem kolejny punkt.
– Mama wzięła Tobiego, bo chciała zapomnieć o poprzednim chłopaku. Tak mi się wydaje. Tylko nie mów jej, że ci tak powiedziałam.
– Zachowam pełną dyskrecję.
– Ona temu zaprzecza, ale ja wiem swoje. Przyglądam się jej często z boku.
– I?
– Pomijając nas tamten nie był wcale wart uczuć mamy. O ile Kuba miał problem z akceptacją kogokolwiek tak ja wolałam zawsze dać szansę drugiej osobie. Od samego początku wydawał się wyniosłym egoistą. Zresztą też miał dzieci i my za nimi nie przepadaliśmy. Sądzę, że oni za nami też.
– Wasza mama to dzielna kobieta. Naprawdę.
– Wiem o tym. Nie chcę mówić, dlaczego rodzice się rozstali, bo sama już się pogubiłam. Może mama ci kiedyś powie.
– Wychować samotnie dwójkę tak wspaniałych dzieci jak wy to niełatwe zadanie. Po rozmowie z tobą odnoszę wrażenie, że sposób, w jaki się wypowiadasz świadczy o tym, że mama często z wami rozmawia. Nie idzie na łatwiznę. Macie smartfony, komputery i hulajnogi i idźcie się bawić a ja będę miała święty spokój.
– Mamy telefony, ale one mają służyć, jako środek łączności. Zresztą widziałeś, że Kuba już tylko levele wbija. Dopóki dobrze się uczy niech się cieszy, ale jak się opuści to osobiście mu zabiorę komórkę.
– Słuszne podejście. Tak trzymać. Nauka jest ważna.
– Tak. Mama często to powtarza, gdy pomaga nam przy lekcjach.
– I ma rację. Umiejąc liczyć nie dasz się oszukać na pieniądze. Umiejąc czytać nikt nie wciśnie ci czegoś, co mogłoby wyrządzić ci krzywdę.
– Która godzina?
Spojrzałem na zegarek. Spacer trwał już piętnaście minut a ja czułem się jak człowiek idący po linie, którą rozwija przede mną sama Nina.
– Mamy jeszcze pięć minut.
– Świetnie. Mam do ciebie jeszcze wiele pytań.
Zaciekawiła mnie swoim podejściem. Uznałem, że zasługuje na jak najbardziej logiczne odpowiedzi.
– Podoba ci się nasza mama?
– Oczywiście, że tak. Obok jej spojrzenia i tej sylwetki nikt chyba nie przejdzie obojętnie.
– Nie wszyscy.
– To znaczy?
– Ci, co znają mamę na pewno się z nią nie umówią. Wiedzą, że jest sama i ma dzieci na karku.
– To jakaś przeszkoda?
– Dla wielu tak.
Na ogół miewałem rzadkie kontakty z dziećmi. Bliższej rodziny nie miałem i jedynie na wolontariacie w szkole średniej przebywałem czasem pośród dzieci w wieku podobnym do Niny. Jej postrzeganie życia i samo wysławianie się świadczyły, że może być dużo dojrzalsza intelektualnie i emocjonalnie niż jej rówieśnicy. Być może to kwestia tego, że mama musi zastąpić oboje rodziców w jednym czasie a dzieci muszą dorosnąć jeszcze szybciej.
– Dzieci mogą być problemem dla samotnika, który szuka przygody.
– Nie szukam przygody.
– A czego?
– Stabilizacji. Motywacji do życia i rodziny – powiedziałem szczerze, bo faktycznie to, co już przeżyłem sprawiło, że w wieku trzydziestu lat dorosłem do podejmowania decyzji, które uwarunkowują kierunek, w którym to życie ma się toczyć w dłużej perspektywie czasu niż rok czy dwa.
– Ty nie masz dzieci?
– Nie.
– I chciałbyś wychować nieswoje dzieci?
– Odpowiedź na takie pytanie nie jest wcale taka prosta.
– A jednak.
– Jednak, co?
– Zawahałeś się.
– Powiedziałem ci, czego szukam. Wiem, że przy odrobinie szczęścia i waszego wsparcia to powinno się udać.
– Sprawiasz wrażenie miłego. I w przeciwieństwie do tamtego faceta z tobą idzie rozmawiać.
– Miło mi słyszeć takie słowa.
– Widziałam jak patrzysz na mamę. To jednak może być to coś.
– Co?
– Miłość…
Słowo miłość wypowiedziała z taką pewnością siebie i z takimi emocjami, że miałem ochotę ją przytulić ze szczęścia. Po radach od pana Tadka i nowego obawiałem się pierwszych kroków, ale wybór, którego dokonałem był moją decyzją.
– Tak myślisz?
– Bez dwóch zdań. Widziałam też jak mama patrzy na ciebie.
– I co zobaczyłaś? – musiałem zadać to pytanie. Ciekawość wygrała. Chciałem się dowiedzieć jak słowo miłość rozumie dziecko.
– Wy nie musicie nic do siebie mówić. Idealnie odczytujecie swoje myśli i emocje.
– Co? Jak?
– Jak do nas podszedłeś nie byłam otwarta, ale spojrzenie mamy na ciebie a potem na mnie wiele zmieniło. Potem zaproponowałeś wyprowadzenia Tobiego za Kubę i po jednym spojrzeniu mama zgodziła się, żebym z tobą poszła.
Zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Oli.
– Mama?
– Tak. Pozwolisz, że odbiorę?
Skinęła głową.
– Tak? Już? Dobrze. Wracamy.
– Trochę się rozgadaliśmy. Z poprzednim facetem nie zamieniliśmy ani słowa przez kilkanaście dni.
Zmarszczyłem brwi z wrażenia. Czyżby poszło mi lepiej za pierwszym podejściem?
– Chodźmy, bo wystygnie.
– Chcesz? – podała mi smycz.
– Jasne, ze chcę.
Dodaj komentarz