Tylko za Tobą cz.37

Nie miałem za wiele szans w starciu przeciwko broni palnej, gdyby doszło do takiej konfrontacji. Nie brałem jednak pod uwagę takiej sytuacji. Po pierwsze to nie był amerykański film sensacyjny ani porachunki mafii, żeby strzelać do siebie w szpitalu. Po drugie z tonu głosu ojca Agi nie wynikało, żebym miał się, czego obawiać, ale pozory mogą właśnie mylić.

Komórka wskazywała pięć po pierwszej w nocy. Stosując się do porady aspiranta Nowaka nie pozwalałem sobie zasnąć nawet na moment. Najgorsze były dźwięki dochodzące zza drzwi. Każde szurnięcie, każdy krok słyszałem jakbym stał obok przechodzącej osoby. Mój słuch był tak wyczulony, że słyszałem nawet myszy szurające w magazynie żywności kilka pięter niżej.  

Po chwili zastanowienia wybrałem numer policji w Toruniu. Trochę się naczekałem, zanim ktoś odebrał. Wynikało to chyba z pory a osoba po drugiej stronie nie była raczej zadowolona z tego połączenia, bo pewnie przerwałem jej drzemkę.
– Aspirant Nowak. Komenda Miejska Toruń – powiedział wyraźnie zaspany głos.
Po głowie chodziło mi jedno. Ilu Kowalskich i Nowaków musi pracować w policji, skoro zawsze trafiam na jednego z nich.
– Dobry wieczór. Kacper Biały z tej strony.
– W jakiej sprawie pan dzwoni?
– Czy aspirant Kowalski jest w pracy?
– Nie ma go na służbie.
– Czy wobec mojej sprawy zostały poczynione jakieś kroki?
– To znaczy?
– Zgłosiłem obawę dotyczącą bezpośredniego zagrożenia mojego życia.
– Nie bardzo rozumiem.
– Słyszał pan o strzelaninie w Gniewkowie?
– Tak.  
– To ja jestem tym poszkodowanym.
– No i?
– Nieważne – rozłączyłem połączenie nie widząc żadnych szans na jakiekolwiek porozumienie.  
Skoro sam Kowalski nie zostawił żadnych instrukcji to widocznie niczego nie załatwił.  

Mój wytężony słuch wyłapał jakieś szepty. Na pewno były to dwie osoby. Zerknąłem na wyświetlacz. Było już w pół do drugiej w nocy. Niczego nie zrozumiałem, ale postawiłem wszystkie zmysły na baczność. Adrenalina zaczęła krążyć szybciej po moim ciele. Ścisnąłem pręt bardzo mocno. Ktoś zaczął iść korytarzem a ja nie wiedziałem zbytnio, kto. Swoje leki już otrzymałem i kolacja też już była. To musiał być on, ale jak się tutaj dostał nie miałem pojęcia.  
Blask księżyca idealnie doświetlał drzwi. Klamka nieznacznie, ale opuściła się. Zobaczyłem to bardzo wyraźnie. Wstrzymałem oddech na kilka chwil i zamknąłem oczy. Zupełnie, jakby takie zachowanie miało mnie uchronić przed zabójcą. Drzwi nie skrzypiały, ale przy otwartym oknie natychmiast poczułem delikatny przeciąg na włosach.
– Kto tam! – zawołałem głośno.
Nie odezwał się nikt, ale ktoś już znalazł się w środku.
Chwyciłem telefon w dłoń i potrząsając nim zapaliłem latarkę.  
– Dzwonię na policję – skierowałem strumień światła na nieodzywającą się postać.
– To nie będzie konieczne. Chcę tylko porozmawiać.
– O czym?
– O moich córkach – facet nadal zasłaniał się przed oślepiającym blaskiem diody aparatu.
– Nie wiem, jakie ma pan zamiary.
– Na pewno nie przyszedłem cię zabić – odpowiedział całkiem spokojnie. – Możesz to wyłączyć?
Nie wiedziałem czy sobie ze mną pogrywa próbując zbić mnie z tropu czy faktycznie przyszedł w pokojowym celu. Dziwiła mnie jednak pora wizyty.
– Na pewno? – zapytałem ostrożnie.
– Tak. Wyłącz to.
– Proszę zapalić światło włącznikiem za panem.
Facet wykonał polecenie. Teraz dopiero mogłem zobaczyć jak wygląda. Był szczupły i siwy na całej głowie i w przeciwieństwie do mojego snu nie miał czarnego jak smoła wąsa. Miał brązowe oczy, spory nos i wąskie usta, które niezbyt pasowały do całości. Ani Julia, ani Aga nie miały żadnych cech po nim.
– Jak się pan tutaj dostał?
– Przekonałem jedną z pielęgniarek, że muszę pilnie porozmawiać z jednym z pacjentów.  
– I zgodziła się od tak?
– Nie. Musiałem wydać całe pięćset złotych, żeby wskazała mi właściwy pokój.
– Wiedziałem – sapnąłem rozzłoszczony. – Nikomu już nie można ufać.
– Nie moja wina, że NFZ tak słabo płaci.  
– Na pewno nie chce mnie pan zabić?
– Nie. Wysłuchałem już Julii i chciałbym wysłuchać twojej wersji.
– Co panu powiedziała?
– Opowiesz swoją wersję czy nie?
– A co to zmieni?
Facet przysunął sobie krzesło i usiadł obok mnie.
– Może zmienić wszystko. A więc słucham.
Facet wydawał się dziwnie spokojny, ale stanowczy na tyle, że nie miał zamiaru wyjść.
– Znałem się z Agą, albo raczej byłem zakochany w Adze od kilku miesięcy, kiedy Julia przyszła zapłakana do jej pokoju. Powiedziała, że jakiś czas wcześniej trochę przesadziła w klubie z alkoholem no i pojechała do jakiegoś typa na noc.  

Nocny intruz nie spuszczał ze mnie wzroku, jakby miał w oczach lub mózgu wykrywacz kłamstw. Analizował chyba wszystkie moje gesty. Nie znałem się na prowadzeniu śledztwa czy kryminalistyce, ale mówiąc całą prawdę ze spokojem nie powinienem się niczego obawiać. Jednak jego spokój mógł być równie fałszywy jak pielęgniarka, która mnie sprzedała za pięć stów.

– Przyszła poprosić Agę o pieniądze na aborcję. Wtedy akurat miała trochę wydatków. Płaciła rachunki sama, musiała zapłacić za badania matki, za opiekunkę i jej nowy wózek ze wspomaganiem elektrycznym. Julia nie pracowała, bo po prostu nie chciała. Nie mam pojęcia skąd brała kasę na paznokcie czy ubrania, ale Aga robiła zakupy dla całej rodziny nigdy niczego nie wypominając Julii.  
– I za to ją zabiła?
– Kazałem jej wyjść z pokoju, bo chciałem osobiście porozmawiać z Agą, kiedy to Julia zasugerowała, że ja mogę się też dorzucić. Wytłumaczyłem Adze, że nie mam zamiaru dołożyć swoich pieniędzy na aborcję, bo nie chcę brać odpowiedzialności za decyzje jej siostry. Ewentualne skutki tej decyzji mogłyby również odbić piętno na moim życiu czy życiu Agi. Rozumie pan?
– Nie rozumiem – szepnął, ale nadal nie spuszczał ze mnie wzroku.
– Gdyby Julia popadła w jakąś depresję, bądź, co gorsze odebrała sobie życie po zabiegu to jak pan myśli? Co mogłaby zrobić Aga, która pożyczyłaby jej te pieniądze? Czy ja również dorzucając jakąkolwiek kwotę do tych kilku tysięcy czułbym się świetnie z brzemieniem czyjeś śmierci?
Facet pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Nie chciałem tego i nie chciałem, żeby Aga brała częściową odpowiedzialność za głupie decyzje swojej nierozsądnej siostry. Oczywiście każdy popełnia błędy, ale Julia podjęła decyzję jak to wtedy nazwała o usunięciu problemu ze swojego życia. Jestem pewien, że Aga na pewno pomagałaby jej w wychowaniu dziecka, ale Julia pragnęła tylko pozbycia się problemu.  
– A dlaczego raniła cię nożem?  
– Nie powiedziała panu?
– Powiedziała tylko, że wszystko się popsuło, gdy ty się pojawiłeś w życiu Agi.
– Powiem panu jak ja widziałem to wszystko. Jakie pan wyciągnie wnioski to już nie moja sprawa.
Facet skinął tylko głową.
– Agnieszka pracowała na wszystko. Zajmowała się mieszkaniem i matką. Płaciła rachunki, płaciła za leczenie matki i kupowała jedzenie dźwigając brzemię odpowiedzialności za swoich bliskich, które to brzemię powinien dźwigać pan. A pan zostawił rodzinę, kiedy żona stała się niepełnosprawna. Moim zdaniem Julia zazdrościła Adze, że poznała kogoś takiego jak ja, co moim zdaniem było formą szczęścia, na jakie zasługiwała za to, jaka była. Nie jestem bogaty, nie mieszkam w pałacu, ale jednak się poznaliśmy. Mieliśmy się ku sobie a to czyjeś problemy doprowadziły do tej chorej sytuacji. Z tego, co wyczytałem z korespondencji między nimi awantura dotyczyła tego, której należy się mieszkanie. Julia stwierdziła, że to jej się należy mieszkanie, bo Agę stać na własne, bądź może mieszkać u mnie a ona musi zapewnić swojemu dziecku godne warunki, bo nie chcieliśmy jej pomóc w usunięciu ciąży. Jeżeli skontaktuje się pan z aspirantem Kowalskim to pewnie udostępni panu telefon Agi o ile nie jest jakimś ważnym dowodem w całej tej sprawie.  
– Nadal nic nie pojmuję.
– Teraz powiem panu jak to wszystko miało się zrealizować wedle moich przemyśleń. Julia zazdrosna o to, co miała Aga zaplanowała wszystko. Najpierw podrzuciła mi telefon Agi podczas wizyty policji, kiedy to sugerowała, że Aga zaginęła. Wymyśliła sobie, że Aga wyjechała, żeby zacząć nowe życie. Wyłączyła jej telefon na dworcu uprzednio nakazując jej nabycie biletu na pociąg do Warszawy. Potem jak pan wie odnalazło się nagranie z kamery samochodowej taksówkarza na, którym widać jak Julia i jej chłopak siłowo zmuszają Agę do przejażdżki. To była przejażdżka na brutalną egzekucję własnej siostry, choć Julia twierdzi, że zrobił to jej chłopak. A, że martwi głosu nie mają i jej chłopak był podobnego wzrostu to policja nie jest w stanie ustalić zabójcy. Broń już dawno gdzieś spłynęła z Wisłą. Śmierć pańskiej żony również wyglądała mi na celowe działanie. Albo Julia nie udzieliła pomocy matce, albo jej pomogła przejść na drugą stronę. Wydaje mi się, że gdybym nie odnalazł ukrytego w mojej kanapie telefonu Agi – przypomniałem sobie Tobiego, który to zrobił, bo to dzięki jego węchowi i uporowi odnalazłem smartfon. – To Julia pewnie zdążyłaby sprzedać mieszkanie i wyjechać, bo jako jedyna pomimo braku kontaktu od siostry, która niby wyjechała miałaby prawo do tego mieszkania. Nie udało się, bo znalazłem telefon, w którym kłótnia między siostrami była namacalnym dowodem na potwierdzenie moich przypuszczeń. Zaatakowała mnie nożem, bo nie miała już zbyt wiele do stracenia a wszystkie puzzle tej układanki były już prawie na swoim miejscu. Śmierć jej chłopaka była dla niej poniekąd okazją, bo mogła zrzucić na niego całą winę łącznie z presją na przejęcie mieszkania. Pewnie będzie się bronić, że jej groził i zabił jej siostrę łącznie z matką. Jeżeli nie udowodnią jej morderstwa Agi i własnej matki to odpowie tylko za naruszenie mojej nietykalności cielesnej, bo skoro żyję to raczej znikoma jest szansa postawienia jej zarzutu próby popełnienia morderstwa. Wszystko zależy jak do sprawy podejdą kryminalni. Może się wywinąć niewielkim kosztem lub spędzić wiele lat w więzieniu. No i jest w ciąży i ze względu na dziecko sąd również może być łagodniejszy podczas wydawania wyroku. Moim zdaniem ona jest chora psychicznie. Nie jestem lekarzem, żeby to potwierdzić, ale taka premedytacja i sposób działania nie pozostawia złudzeń, że w jej głowie coś jest nie tak. Posunąć się do takich działań, gdzie zabija się matkę i siostrę dla własnych korzyści to działanie nienormalne.  
– Dziękuję – powiedział zmęczonym głosem ojciec Agi.
– Tylko? Może mnie pan teraz zabić, jeżeli nadal obstaje pan przy chęci zemsty za to wszystko, jeżeli wciąż jestem winny.
– Przepraszam – dodał po chwili wahania.
– Ja nie jestem jeszcze ojcem, choć bardzo tego pragnę. Wiem tylko, że to, co się stało to również pańska wina. Zawiódł pan, jako ojciec.  
– Nie musisz prawić mi kazań. Każdy popełnia błędy.
– Pański błąd kosztował życie wielu osób. Moje udało się ocalić.
– Przepraszam za Julię, że odebrała ci Agę.
– Powinien pan przeprosić w swoim imieniu za swoje błędy.  
Jego oczy były pełne łez, zupełnie jak moje. Jak sobie pomyślałem, że nigdy więcej nie popatrzyłbym na piękną buzię Oli czy nie pobawiłbym się z Niną czy Kubą to i ja się rozpłakałem.
– Myślę, że wyjaśniliśmy sobie wszystko. Nie skłamałem w żadnym momencie. Policji zostało jeszcze trochę do wyjaśnienia, ale to kwestia czasu lub szczęścia. Jeżeli to wszystko to proszę o opuszczenie tego pokoju. Jestem zmęczony i chciałbym wypocząć – powiedziałem spokojnie i poprawiłem sobie poduszkę. Pręt nadal leżał obok, ale obeszło się bez użycia mojej broni.
– Jeszcze raz przepraszam. Nigdy nie przypuszczałem, że mogłoby do czegoś takiego dojść – facet podniósł się ociężale z krzesła, że usłyszałem jak strzelają jego kości.
Nie odezwałem się słowem. Powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia. Poza tym zaschło mi w ustach, że bez wody i tak za wiele bym nie powiedział. Nie spodziewałem się po nim żadnych gwałtownych ruchów, ale bacznie obserwowałem go jak zbliżał się do drzwi pomimo mojego znużenia.
– Życzę ci powrotu do zdrowia. Poinformuję cię, kiedy odbędzie się pogrzeb Agi – skinął jeszcze głową i zamknął za sobą drzwi.
Nie uspokoiłem się, bo nadal wyczuwałem podstęp. Że on wróci i wbije mi jakieś nożyczki w aortę lub rozbebeszy mnie nożem.

dreamer1897

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i przygodowe, użył 2305 słów i 13015 znaków, zaktualizował 15 sie 2022. Tagi: #szpital #gosc #nocna #wizyta

Dodaj komentarz