Cichy szum i szuranie stóp gdzieś za drzwiami zbudziły mnie ze snu. Wyspałem się jak jeszcze nigdy w życiu. Wszystko byłoby w porządku i mógłbym tak spać dalej, gdyby nie okropny ból brzucha.
– Olka? – wyszeptałem z trudem, bo moje gardło było suche jak pieprz.
Blondynka podniosła głowę do góry. Widok jej zaczerwienionych i pełnych łez oczu sprawił mi niesamowity ból. Mrugnąłem dwukrotnie powiekami i w końcu mój wzrok się wyostrzył.
– Dzięki bogu – westchnęła ciężko i mocniej ścisnęła moją dłoń.
– Dzięki, za co? – próbowałem się podnieść, ale nie mogłem.
– Że żyjesz.
Rozejrzałem się wokół. Na pewno nie był to mój pokój. Oprócz łóżka, jakiejś aparatury, jednej szafki i krzesła, na którym siedziała Ola nie było tutaj nic więcej.
– Czy my jesteśmy w szpitalu?
– Tak. Na intensywnej terapii.
– Gdzie? – wzrok działał lepiej, ale wszystko słyszałem jak zza grobu.
– Na intensywnej terapii w Toruniu – powtórzyła spokojnie. – Straciłeś bardzo dużo krwi.
– Ale żyję. Co mi się stało?
– Pamiętasz coś?
Chciałem pokręcić głową, ale zesztywniał mi kark.
– Nie – szepnąłem ledwo, co.
– Dostałeś nożem w brzuch. Masz pięciocentymetrową dziurę w mięśniu poprzecznym. Dlatego nie możesz się podnieść. Lekarze podczas operacji byli zdumieni budową twoich mięśni brzucha. Nie spodziewali się tak mocnych mięśni po twojej posturze. Gdyby nie one mogłoby już…
– Mnie tu nie być?
Nie chciała tego wypowiedzieć, ale skinęła głową na potwierdzenie.
– Całe szczęście, że was odprowadziłem. Nie wybaczyłbym sobie nigdy, gdyby wam coś się stało. I to jeszcze z mojego powodu – ścisnąłem mocno jej dłoń a ona dołożyła drugą.
– Nie wysilaj się za bardzo – Ola wytarła spływającą po moim policzku łzę. Łzę szczęścia, że to im nic się nie stało.
– Pamiętam jak się z tobą pożegnałem. To był moment, który chciałbym zapamiętać na zawsze. Twoje spojrzenie tak bardzo mnie zmotywowało. Po prostu zrozumiałem, że jesteś tą kobietą.
– Kocham cię – uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie w czoło.
Wypowiedziała te słowa, jako pierwsza, choć ja miałem to zrobić. To ja chciałem zadeklarować jej swoje uczucia.
– Ja was też – szepnąłem cicho. – Dostanę coś do picia? Tak bardzo zaschło mi w gardle.
Wyjęła spod stolika butelkę wody i przystawiła mi szyjkę do buzi. Piłem łapczywie tak chłodną wodę, jakbym nigdy w życiu miał się już nie napić.
– Starczy. Dziękuję kochanie.
– Pamiętasz coś jeszcze?
– Ona czekała na mnie w klatce. Potem tylko jak ktoś mnie złapał i pchnął w jej stronę. Poczułem jeszcze swoją krew a potem były błyski świateł i strzały.
– Widziałam wszystko z okna. To wyglądało jak na filmie. Przyjechały trzy radiowozy. Wybiegli z klatki i zaczęli uciekać. Zignorowali polecenia policji…
Zamilkła na chwilę, aby otrzeć łzy.
– To był jej chłopak?
– Chyba tak, ale on nie żyje.
– A co z nią?
– Jest w szpitalu. Ją trafili w nogę.
Do pokoju wszedł lekarz. Wyglądał na jakieś czterdzieści kilka lat. Krótko obcięte, kasztanowe włosy z przedziałkiem po lewej stronie. Siwe nitki na skroniach musiały być oznaką stresu, który na pewno dokuczał mu podczas pracy w tym miejscu. Średniego wzrostu, ale zadbany i bez brzucha. Tak właśnie powinien wyglądać lekarz, jak okaz zdrowia i przykład, że warto dbać o siebie.
– Dzień dobry. Marcin Tomczak. Jestem chirurgiem, który pana operował.
Skinąłem tylko głową, bo ledwo, co mogłem nabrać powietrza.
– Skąd pan wiedział, że się obudziłem?
– Mamy podgląd na parametry z aparatury z każdej sali.
– No tak. Mamy w końcu dwudziesty pierwszy wiek.
– Jak się pan czuje?
– Na pewno wyspany – wysiliłem się na uśmiech. – Trochę boli mnie brzuch, ale mogę wziąć na wynos paczkę tabletek i tą chłodną kroplówkę z zapasem worków na tydzień – skinąłem na torebkę zawieszoną na stojaku.
– Czy on zawsze taki jest? – lekarz spojrzał na Olę, która nieco się rozpromieniła moją propozycją, ale wzruszyła tylko ramionami w odpowiedzi.
– Kiedy wychodzę?
Spojrzeli na siebie a potem na mnie. Widocznie nie byli zachwyceni moim pytaniem.
– Powinna już pani iść. On musi wypoczywać.
– Nigdzie nie musi iść – postawiłem się lekarzowi. – Jej obecność sprawia mi przyjemność pomimo tego, że nie przepadam za szpitalami. Wolałbym, żeby pozostała – zerknąłem na nią i mrugnąłem okiem. Jej uśmiech pomimo łez był taki słodki.
– Jakieś złe wspomnienia z przeszłości? – zapytał Tomczak.
– Nic nie mam do lekarzy i pozostałych pracowników, ale przebywanie w szpitalu gdzie chorują i umierają ludzie nie jest przyjemną czynnością czy pomysłem na spędzanie wolnego czasu.
– Nie jest pan na urlopie tutaj. Szpital jest od leczenia ludzi. Śmierć to następstwo choroby czy wypadku. My staramy się jej zapobiec.
– Kiedy wychodzę? – powtórzyłem pytanie, bo nadal nie udzielił mi odpowiedzi.
– Może za dwa tygodnie.
– Za ile? Ja tyle tutaj nie wytrzymam. Poza tym muszę zadzwonić do szefa.
– Nic na to nie poradzę. Wkrótce przyjdzie pielęgniarka, żeby zmienić opatrunek. Proszę być wyrozumiałym, bo może boleć. Do zobaczenia.
– Spokojnej pracy – rzuciłem na odchodne.
– Nigdzie nie musisz dzwonić. Już to zrobiłam.
– Skąd miałaś numer?
– Z twojej komórki.
– A PIN?
– 0637 – uśmiechnęła się promiennie.
– Zapamiętałaś godzinę?
– Oczywiście. To była bardzo ważna godzina tamtego dnia.
– Jesteś wspaniała. Kochana, piękna i wyrozumiała.
– Dziękuję – ten delikatny uśmiech zaczął w końcu nabierać oczekiwanych przeze mnie rozmiarów.
Nigdy nie chciałem być dla nikogo powodem do smutku czy płaczu. Nawet rodzicom chciałem sprawiać jak najmniejszy zawód rezygnując często z bójek czy zaczepek w szkole.
– Jak tu trafiłem?
– Twój sąsiad cię znalazł. Gdy przybiegłam na miejsce pogotowie było już w drodze. Pomógł mi w zatamowaniu krwawienia.
– Mówiłem, że osiedlowy monitoring ma ważne zadania do wykonania w swoim statucie.
– Może zrewanżował się za twoją pomoc z dekoderem?
– Może. Co z dziećmi?
– Powiedziałam im prawdę, ale nie chciałam zabierać ich tutaj.
– Szkoda, ale w pełni rozumiem, że to nie jest widok dla nich. Masz tyle problemów przeze mnie teraz.
– Bycie przy kimś, kogo się kocha w momencie, kiedy tego potrzebuje to jest problem?
– Absolutnie nie, ale masz dom, pracę i dzieci na głowie i jeszcze mnie tutaj.
– Wszystko jest w porządku. Daję radę jak widzisz. Pomagają mi rodzice.
– Muszą być wspaniałymi ludźmi skoro wychowali taką córkę.
– Chcesz ich poznać?
– Pewnie, że chcę.
Złapałem jej dłoń i przyciągnąłem do ust, żeby pocałować ją za tą troskę.
1 komentarz
AlexAthame· 13 cze 2021
Czyli połowę wiemy. Nie wiemy dlaczego.Piszesz tak subtelnie. Więcej odczuwam tego nieopisanego.To sztuka pisać tak, by dać czytelnikowi możliwość budowania całego klimatu.
dreamer1897· 13 cze 2021
@AlexAthame Staram się napisać tak, żeby czytelnik miał zagwozdkę na temat następnej części i zaczął nad nią myśleć zamiast wyczekiwać. Dzięki za miłe słowa