Tylko za Tobą cz.42

Pędziłem na parking jak opętany nie zważając na to, że Ola miała szpilki na nogach. Nie zatrzymała mnie ani razu, więc musiała nadążać. Byłem z przodu, więc otworzyłem najpierw jej drzwi za, co podziękowała mi uśmiechem. Zająłem miejsce obok i natychmiast spuściłem wzrok w podłogę. Nie miałem zamiaru patrzeć na obiekt, który przysporzył mi tyle psychicznego cierpienia, bo z tego bólowego jednak mnie wyciągnął. Samochód nie był taki mały w środku jak z początku myślałem. Przednia szyba wydawała się taka odległa, że ledwo ją sięgnąłem dłonią, gdy się wychyliłem. Ola miała jednak gust i poczucie przestrzeni wybierając takie auto dla swojej rodziny.  

Dojechaliśmy do naszego miasteczka po dwudziestu minutach spokojnej jazdy. Opanowanie Oli za kierownicą, trzymanie się ograniczeń prędkości i dokładna analiza zachowania kierowców to jazda gwarantująca pełne bezpieczeństwo. Ja w kilku sytuacjach na pewno wcisnąłbym klakson do oporu, ale ona nie. Totalna oaza spokoju.  
– Zjesz z nami obiad?
Skinąłem głową uśmiechając się lekko, bo o niczym innym nie marzyłem. Chciałem do nich wrócić jak najszybciej i zacząć budować to, co zacząłem kilka tygodni wcześniej.
– Skoczę tylko do siebie, żeby przewietrzyć mieszkanie.
– Zrobiłam to wczoraj.
– Tak?
– Nie masz mi za złe, że sobie na to pozwoliłam?
Nie trzymałem w mieszkaniu żadnych kompromitujących mnie przedmiotów ani pokaźnej ilości gotówki. I nie z powodu, że ktoś mnie okradnie. Bardziej bałem się pożaru czy wybuchu nawet u sąsiada a przez to utraty tego wszystkiego. Od samego początku nie miałem wątpliwości, że Ola to uczciwa i pracowita kobieta. Jak ktoś zna wartość pracy i wartość pieniędzy, które otrzymuje za swój trud to nie jest w stanie okraść drugiego człowieka, który tak samo pracuje na swoje wynagrodzenie.  
– Nie, oczywiście, że nie – dodałem pewnie. – Możemy podejść na chwilę, żeby otworzyć okna.
– Chodźmy – uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę, gdy to zrobiła poczułem dziwne ciepło wypełniające mnie całego.

Użytkowanego przeze mnie pickupa zabrał nowy i niestety do pracy będę musiał udać się autobusem a nie jeździłem nim od momentu, kiedy zrobiłem prawo jazdy. Osiem lat stażu za kółkiem nie tylko pozwala nabrać doświadczenia, ale też uczy wygody, że komfort jazdy własnym autem jest ważniejszy niż zaoszczędzone kilkanaście złotych podczas jazdy autobusem.
– Klucze?
Przekręciłem zamek w drzwiach klatki i puściłem ją przodem. Kiedy stanęliśmy pod drzwiami mojego mieszkania na klatkę wyjrzał pan Andrzej, któremu naprawiłem dekoder.
– Dzień dobry panie Kacprze. Dzień dobry pani – ukłonił się lekko emeryt i wyszedł na klatkę.
Odpowiedziałem grzeczne dzień dobry i przekręciłem zamki w drzwiach.
– Długo pana nie było. Wszystko w porządku z brzuchem?
Nie wiedziałem czy interesował go mój stan czy zżerała go ciekawość.
– Nie wyglądał pan najlepiej tamtego dnia. Obawiałem się złych rzeczy, kiedy pana zobaczyłem. Dopiero pani Ola mnie uspokoiła, że operacja się udała. Ktoś nad panem czuwał i nie chciał, żeby pan opuścił ten świat.
Bez pytania o wiarę dowiedziałem się, że jest katolikiem skoro zasugerował mi, że ktoś nade mną czuwał. Mój status w tej kwestii nie był jasno określony.  
– Jest lepiej. Dziękuję za pomoc. Pewnie mogłoby się skończyć gorzej, gdyby nie pańska interwencja.
Emeryt machnął ręką, ale dostrzegłem na jego twarz odrobinę wzruszenia. Przecież dokonał heroicznego czynu, inaczej mogłoby mnie tu nie być. Dobrze, że naprawiłem mu ten dekoder. Chociaż ja ratowałbym czyjeś życie bez względu na to czy ktoś naprawił mi dekoder czy nie. Miałem nadzieję, że on też zadziałał bez względu na to, że pomogłem mu bez przyjmowania jakichkolwiek korzyści.  
– Jakby co myłem za sąsiada klatkę.
– Zapłacić panu czy przez następny miesiąc ja myję?
– Nie musisz płacić.  
– W takim razie odpracuję.
Staruszek wzruszył ramionami obojętnie, ale nie wiedziałem czy mam odrobić czy po prostu mam odpuścić. Najwyżej mnie przegoni, kiedy będzie jego kolej.
– Wszystkiego dobrego.
– Dziękuję. Dla pana też.
Ta rozmowa nie miała dalszego sensu. Uzyskał informację o moim stanie zdrowia i zaspokoił swoją ciekawość.

– Proszę – uchyliłem drzwi i wszedłem jako drugi.
Nic się nie zmieniło od momentu mojego nieplanowanego urlopu w szpitalu.  
– Pepsi czy sok pomarańczowy?
– Może być sok.  
Wyjąłem z lodówki zimną butelkę soku. Kilka produktów dyskretnie zasugerowało, że jednak nie nadaje się do spożycia. Nalałem pełne szklanki i postawiłem przed nią na stoliku.
– Proszę bardzo.
Uśmiechnęła się pięknie w podzięce.
– Pootwieram okna i zaraz do ciebie dołączę.
Na zewnątrz nie było wiatru, więc otworzyłem wszystkie okna. Zdjąłem mokrą od potu koszulkę i wrzuciłem ją do kosza do prania. Z szafy wyjąłem gładki t-shirt w zielonym kolorze i wróciłem do niej.
– Dziękuję, że dbałaś.
– O co?
– O kwiatki.  
– Podlałam wczoraj. Nie masz ich za wiele, ale nie mogłam przejść obojętnie.
– Perfekcjonistka z ciebie.
– Wysuwasz zbyt daleko idące wnioski, ale miło było usłyszeć taki komplement.  
Opróżniłem swoją szklankę jednym haustem. U niej była połowa.
– Zepsuty?
Podszedłem, żeby go powąchać, ale ona wstała i złapała mnie za szyję. Pocałowała jak jeszcze nigdy się nie całowałem. Smak jej ust i ten taniec języka zapamiętam na zawsze. Przywarła do mnie, ale musiałem ją powstrzymać.
– Coś się stało? – zapytała zdziwiona moim zachowaniem.
– Nie, a dlaczego?
– Zareagowałeś jakoś dziwnie.
– Bo, wiesz… – przełknąłem ciężko ślinę. – Nie przyprowadziłem cię tutaj, żeby wykorzystać moment, że jesteśmy sami.  
– Czy czegoś się wstydzisz?
– Nie.  
– Więc?
– Olu pragnę cię jak niczego innego, ale nie chciałbym wyjść na dupka, który pod pretekstem przewietrzenia mieszkania zaprasza cię na coś szybkiego.
– Coś szybkiego? – parsknęła.
– Przygotowanie obiadu trochę trwa, ale…
Nie odpowiedziała nic i ponownie zaczęliśmy się całować. I właśnie sobie uświadomiłem, że chyba o tą godzinę wcześniej jej chodziło. Dobrze, że było lato i niezbyt dużo było ubrań do zdejmowania. Pragnąłem nie tylko jej ciała, ale też uczuć i emocji, które zawładnęły tym momentem. Nie widziałem nic złego w sytuacji, w której to ona decydowała o wszystkim. Całkowicie poddałem się jej rozkazom…

Dodaj komentarz