Tylko za Tobą cz.31

Ze względu na różne koszmary tej nocy nie mogłem zaliczyć do udanej, ale przynajmniej na wizytę doktora Tomczaka byłem gotowy. Dzisiaj przyszedł sam i wcale nie wyglądał lepiej niż ja.
– Dzień dobry – skinął głową na powitanie, ale wysilił się na delikatny uśmiech.
– Nie wiem czy taki dobry…
– Dlaczego?
– Nie wyspałem się z powodu koszmarów.
– Mam nadzieję, że nie dotyczyły mnie ani szpitala.
– Goniła mnie ruda pielęgniarka zombie kiedy chciałem opuścić szpital na własną rękę.
– Bardzo zabawne – facet prychnął, albo chrząknął, ale nie byłem pewien czy też czasem nie udławił się śliną z powodu mojego żartu.
– To kiedy wychodzę?
– Z jakiego powodu?
– Nie jestem przesądny, ale ten sen mógł być proroczy. Wolałbym nie uciekać w tym stanie przed krwiożerczą bestią.
– Pani Aneta nie jest bestią.  
– Nie miałem na myśli tej pani – przypomniałem sobie wczorajszą pielęgniarkę i nieco się uśmiechnąłem.  
– Tylko ona jest ruda na tym oddziale.
– Trochę się jej wczoraj przestraszyłem i może moja podświadomość zastosowała ten widok w moim śnie. Nie ważne. Bardzo dziękuję panu doktorowi za możliwość zobaczenia moich bliskich.
– Byłem zaskoczony, że nie macie tego samego nazwiska, ale to nie moja sprawa. Z doświadczenia wiem, że obecność bliskich dobrze wpływa na stan chorego i uznałem, że nawet późna pora nie powinna panu zaszkodzić.  
– Bardzo dziękuję.  
– Jeszcze druga sprawa.
Chciałem się wytłumaczyć, ale liczyłem na to, że może zapomniał o moim wypadku i zamilkłem na chwilę.
– Pańskie zachowanie wcale nie przyspieszy powrotu do zdrowia.
– Chciało mi się pić i dlatego sięgnąłem po butelkę z wodą.
– Nie uciekał pan?
– Panie doktorze w takim stanie? Z dziurą w brzuchu?
– Dziury nie było już od czasu operacji i do momentu, aż pan nie naruszył szycia.
– A kto powiedział, że uciekałem?
– Znaleziono pana na podłodze a obok butelkę z rozlaną wodą.
– Pamiętam tylko, że sięgnąłem po nią i ból zaczął rozrywać mnie od środka. Upiłem kilka łyków i reszty nie pamiętam.
– Chciałbym wierzyć w pańską wersję wydarzeń.
– Sądzi pan, że uciekłbym w tym stanie niezauważony przez nikogo?
– Raczej nie, ale kto wie.
– To jak z tym terminem?
– Tydzień minimum.
– Ani dnia krócej? – zapytałem z nadzieją.
– Nie. Jest jeszcze trzecia sprawa.
– Jaka?
– Będzie miał pan odwiedziny.
– Nie mam nikogo poza Olą i dzieciakami.
– Przed południem odwiedzi pana policja.
– W jakim celu?
– Mają jakąś sprawę, ale nie wtajemniczyli mnie.
– Liczę na dobre wieści.
– Oby. Do zobaczenia jutro – lekarz wpisał coś w kartę i wyszedł.

Nigdy od życia nie oczekiwałem cudów, ale tym razem liczyłem na jeden, choćby miał to być ostatni w moim życiu. Jedno słowo składające się z czterech liter wypełniało moje myśli ŻYJE i tylko to jedno słowo chciałem usłyszeć z ust funkcjonariusza. W domu nie potrafiłem zrobić drzemki, ale tutaj chyba licząc na szybki upływ czasu podczas spania nie szczędziłem przycinania komara.  
Wyciszony smartfon wybudził mnie wibracją. Na wyświetlaczu miałem: Ola<3. Oczywiście, że odebrałem z radością. Jasne, że pragnąłem słyszeć jej cudowny głos osobiście, ale w sytuacji, gdzie przytłacza mnie atmosfera szpitala nawet nieco zniekształcony przez telefon głos ukochanej potrafił wesprzeć mnie w tym wszystkim. Skoro pracowała w Toruniu to mogła bez problemu odwiedzać mnie tutaj każdego dnia, ale za to jej rodzice musieli czuwać nad dzieciakami podczas jej nieobecności. Nigdy nie pytałem swoich rodziców, co myśleli na temat wnuków, ale byłem pewien, że zareagowaliby pozytywnie na taką wiadomość.

Dwa, silne puknięcia w drzwi były charakterystyczne dla aspiranta Kowalskiego, który odwiedził mnie poprzednio. Nie odezwałem się słowem, ale wszedł bez pozwolenia.
– Dzień dobry – cichy, ale opanowany głos policjanta wzbudził we mnie czujność.
– Jak ma pan dobre informacje to może być dobry.
Ściągnął granatową czapkę z orzełkiem na przodzie i przeczesał spocone włosy. Przez chwilę skupił swój wzrok gdzieś za oknem, ale lodowate spojrzenie powróciło i przeszyło mnie na wskroś.  
– Znaleźliśmy zwłoki pani Agnieszki Michalskiej – westchnął ciężko i zamilkł na chwilę.

Moje oczy natychmiast się zamknęły. Próbowałem powstrzymać łzy, ale te już zaczęły spływać po policzkach zaraz po słowie zwłoki. Moja pamięć natychmiast przywołała uśmiech Agi, który zapisała podczas jednego z wypadów za miasto. To była jakaś wędrówka po lesie, ale nie pamiętałem z jakiego powodu tak się uśmiechnęła.
– Jak? – zapytałem drżącym głosem, ale nadal z zamkniętymi oczami.
– Nie ustaliliśmy jeszcze wszystkiego.
– Jak? – powtórzyłem głośniej.
– Została zastrzelona.
– Przez kogo? – warknąłem na niego, choć bez powodu. Nie był niczego winien przecież.
– Dwa strzały z bliskiej odległości. Jeden w serce a drugi w tył głowy.
– Gdzie?
– W lesie w okolicach ulicy Lipnowskiej.
– Skąd wiedzieliście?
– Po rozmowie z psychologiem Julia Michalska zgodziła się opowiedzieć o wszystkim w zamian za dobrą opiekę w więzieniu.  
– Za dobrą opiekę?  
– Przynajmniej do narodzin dziecka.
– Kto?
– Zasugerowała swojego chłopaka.
– Łże.
– Skąd takie przypuszczenia? – policjant wrócił do swojej roli.
– Zrzuca winę na osobę, która nie żyje, żeby wszystko uszło jej na sucho.
– Tego jeszcze nie wiemy.
– Jak nie wiecie? – podniosłem głos. – Przecież potraficie określić kto strzelał na podstawie wzrostu.
– Różnica wzrostu między Julią a jej chłopakiem wynosiła półtora centymetra na jego korzyść.
– Jakieś ślady prochu?
– Nie ma żadnych. Czysta robota.
– Bzdura – prychnąłem z pogardą. – Tylko w filmach nie da się ustalić zabójcy, bo miał rękawiczki i zeszlifowane numery.
– Nie mamy broni. I pewnie jej nie odnajdziemy.
– Dlaczego?
– Julia twierdzi, że jej chłopak wyrzucił ją na tamie we Włocławku.
– Jakiś motyw?
– Psycholog dość skrupulatnie nad nią pracował przez kilka dni. Na podstawie udzielonych przez nią informacji wysnuł wniosek, że motywem mogło być mieszkanie. Julia twierdziła, że siostra ma dużo pieniędzy i stać ją na wynajem lub mogła iść mieszkać do pana i to jej należało się mieszkanie po matce. Chciała zapewnić swojemu dziecku dobre warunki pozorując wyjazd siostry.
– Nic nie pozorowała. Bezwzględnie zamordowała swoją siostrę i pewnie matkę.
– Nie mamy pewności.
– Przyciśnijcie ją mocniej.
– Już działamy w granicach prawa.
– Oboje wiemy, że NSA, FBI czy CIA mają w dupie przepisy. Jak chcą wyciągnąć z kogoś jakieś informacje to nie pieprzą się w tańcu. Jak trzeba to przypalą, podepną akumulator do jaj a nawet wymordują pół rodziny na oczach oskarżonego.
Sam się zdziwiłem, że zareagowałem tak wulgarnie, ale moje emocje i bezsilność przegrały z agresją.
– Jesteśmy w Polsce. Polecam oglądać filmy z delikatnym przymrużeniem oka.
Uznałem jego radę za niestosowną, bo to w jego gestii jest rozwikłać z czyjej ręki zginęła Aga. Pikanie z maszyny stawało się coraz bardziej intensywne. Nie potrafiłem opanować złości do tego stopnia, że musiał przyjść doktor Tomczak. Zajrzał do środka i posłał groźne spojrzenie stojącemu przy łóżku policjantowi.  
– Wszystko w porządku – wycedziłem przez zęby i zacząłem głęboko oddychać uspokajając aparaturę, żeby lekarz sobie poszedł.
Stał jeszcze przez kilka sekund aż czerwone cyfry zamieniły się w białe. Skinął głową i wyszedł.
– Co z jej matką?
– Sekcja zwłok nie wykazała udziału osób trzecich.  
– Nie pomogła jej? Powinna prowadzić jakąś reanimację czy coś.
– Twierdzi, że nie było jej w mieszkaniu. I wcale nie musi kłamać.
– Bo?
– Bo mogła akurat mordować swoją siostrę.
– Nie wierzę, że czekała na taki przypadek.
– To opinia biegłego nie moja – odparł sucho policjant.
Podczas pierwszego spotkania z aspirantem odniosłem wrażenie, że to zarozumiały typ. I dzisiaj jeszcze bardziej utwierdziłem się w tym przekonaniu. Nie wyrażał nawet chęci, żeby spróbować podważyć zeznania Julii. Zupełnie jakby oczywista była dla niego śmierć matki a zabójstwo Agi przez jej chłopaka chyba było mu na rękę. Wystarczyło spiąć wszystko klamrą i odstawić na półkę do sądu, żeby tylko pozbyć się sprawy ze swojego biurka.
– Niech pan już idzie – szepnąłem i z trudem odwróciłem głowę w stronę okna.  
– Bardzo mi przykro. Do widzenia.
Nie odpowiedziałem mu nic. Te swoje przykro może wsadzić sobie w buty. Zwykła formułka, którą musi wypowiedzieć, żeby dopełnić swoich obowiązków. Teraz chciałem już tylko o wszystkim zapomnieć.

dreamer1897

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i przygodowe, użył 1509 słów i 9046 znaków, zaktualizował 15 sie 2022. Tagi: #dziewczyna #chlopak #szpital #policja #morderstwo #zbrodnia

Dodaj komentarz