Tylko za Tobą cz.44

Bez problemu rozpoznałem wjeżdżającego na parking ojca Agi w czarnym Mercedesie. Jego pojawienie się tutaj nie zwiastowało nic dobrego. Tak przynajmniej podpowiadały mi przeczucia. Poinformował mnie o dacie pogrzebu telefonicznie, ale z powodu swojego pobytu w szpitalu nie mogłem się na nim zjawić. Od jego wizyty nie miałem dnia, żebym myślał o Adze i dziś ponownie dzięki niemu wspomnienia wróciły. Miałem takie szczęście, że moja wyobraźnia nie podsuwała mi wizerunku Agi zaraz po egzekucji. Mogłem tylko przypuszczać jak to wyglądało, ale jakaś dziwna blokada nie pozwalała mojemu umysłowi wyświetlić takiego obrazka.
– Schowaj się do klatki – powiedziałem do Kuby.
– Dlaczego?
– Ten ktoś tu jest. Nie chcę, żeby wiedział jak wyglądacie. Zrozumiałeś?
– Tak.
– Zaczekajcie z Niną na pierwszym piętrze. Nie patrzcie w okno.
Kuba poszedł z opuszczoną głową, ale potwierdził, że rozumie o, co mi chodzi.

Michalski wysiadł i zdjął czarne okulary. Rozejrzał się dookoła, jakby chciał na szybko ocenić okolicę. Zamknął drzwi i ruszył bezpośrednio w moją stronę. Ubrany w niebieską koszulę, czarne spodnie i buty błyszczące w słońcu mógł robić wrażenie na ludziach, ale nie na mnie. Nie zawsze ktoś elegancki może być kimś dobrym.
– Dzień dobry – wyciągnął dłoń do mnie, ale nie uścisnąłem jej.
– Dzień dobry. Przecież już się rozmówiliśmy.
– Bez obaw. Zapewniłem cię, że nie mam do ciebie żalu z powodu tej sytuacji.
– W takim razie po, co to spotkanie?
– Możemy pójść do ciebie?
– W jakim celu?
– Musimy rozmawiać tak przy wszystkich? Zachowujesz się, jakbym wyrządził ci jakąś krzywdę.  
Czy wyrządził mi krzywdę nie wiem, ale na pewno jego rodzina ucierpiała po decyzji o ucieczce od odpowiedzialności ojca za swoich bliskich. Pomimo jego deklaracji o pokojowych zamiarach nie chciałem gościć go w mieszkaniu. Nie musi wiedzieć gdzie mieszkam, ale przede wszystkim nie powinienem mu ułatwiać czegokolwiek, gdyby moje ograniczone zaufanie do niego się potwierdziło.
– Możemy się przejść – zaproponowałem.
– Widzę, że cię nie przekonam – złożył ręce z tyłu.
– Nie. Proszę po prostu powiedzieć, czego ode mnie pan chce.
– Jednak się przejdę. Rozprostuję kości po długiej jeździe.
– Zaniosę tylko coś do mieszkania i za chwilę wrócę.
– Zaczekam pod tamtym sklepem. Kupię sobie coś do picia.
– Jasne.
Poczekałem aż wejdzie do sklepu i pobiegłem do klatki. Nie musiałem się zastanawiać skąd wiedział, gdzie mieszkam. Tylko jedna osoba mogła zdradzić mu ten fakt.

– Jesteście u góry? – zawołałem dzieciaki.
– Na pierwszym piętrze – odezwała się Nina a ja wspiąłem się wyżej.
– Świetnie się spisaliście. Mam dla was bardzo ważne zadanie. Pomożecie mi?
Skinęli głowami na potwierdzenie.
– To jest klucz do pickupa.
– Mamy gdzieś odjechać? – zapytał Kuba.
– Przecież ty nie masz prawa jazdy głuptasie – Nina bez ogródek odpowiedziała bratu.
Nie mogłem skwitować tego śmiechem, choć chciałem. Gdybym to zrobił podkopałbym swój autorytet w oczach Kuby i jednocześnie on mógłby źle odebrać moją reakcję.  
– Ale umiem już jeździć na dwójce.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
– Mama mnie uczyła.
– Złota kobieta z niej. To bardzo dobra wiadomość.
– Postaram się oddalić z nim, żebyście mogli wyjść. Resztę przekażę wam przez sms. Stoi?
– A skąd mamy wiedzieć, że możemy wyjść?
– Zaczekacie pięć minut. Tyle mi wystarczy, żeby zabrać go pod kasztany.
– Dobrze – Kuba ścisnął pilot w ręce.

Poczułem się prawie jak w filmie sensacyjnym. Tyle, że ja nie byłem jakimś vipem czy agentem, którego życie jest zagrożone, bo wykradłem jakieś ważne dane.  
Serce biło mi szybciej, kiedy zobaczyłem spacerującego przed sklepem Michalskiego. Na pewno widział z, której klatki wyszedłem, ale to nie była ta właściwa przecież.
– Idziemy?
– Pójdziemy tamtędy – wskazałem kasztanową aleję. – Tam nie powinien nam nikt przeszkadzać.
SMS przygotowałem, gdy schodziłem na dół. Kiedy oddaliliśmy się odpowiednio daleko wcisnąłem wyślij. Wiedziałem, że mądre z nich dzieciaki.  
– O czym chciał pan ze mną rozmawiać?
– Byłem w mieszkaniu w Toruniu. Przejrzałem wszystko i uznałem, że kilka rzeczy powinieneś otrzymać ty.  
– W szpitalu przekonywał mnie pan, że zabiera ja pan do Krakowa, żebym zapomniał. A teraz chce mi pan dać jakieś pamiątki? Proszę mi to wytłumaczyć, żebym nie uznał tej propozycji za wyjątkowo niesmaczny żart.
Westchnął głęboko, ale zamilkł na kilka sekund. Pewnie nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
– Wyglądaliście na bardzo szczęśliwych na tych zdjęciach.
– Ktoś jednak to szczęście przerwał. I ktoś jeszcze pośrednio się do tego przyczynił.
– Przeprosiłem już przecież za siebie i z Julię.
– To po, co pan rozdrapuje rany?  
Chciałem mu powiedzieć, że zacząłem już nowe życie, ale ugryzłem się w język. Nie musi nic wiedzieć.
– Przepraszam. Nie chciałem, żebyś tak odebrał moją propozycję.
– Za późno – burknąłem złośliwie.
– Jest jeszcze srebrne serce z dedykacją od ciebie.
– Proszę je sprzedać. Jest ze srebra.
– Dedykacja zaniża jego wartość.
– Dla wspaniałej kobiety to dość uniwersalny zwrot.
– Nie chcę twojego wybaczenia. Nie jestem wierzącym człowiekiem niestety. Chcę tylko wiedzieć czy wszystko między nami jest w porządku.
Chciałem powiedzieć, że nic nie jest w porządku i nigdy nie będzie. Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią, bo może przemyślana odpowiedź pozwoli mi się od niego uwolnić.  
– Mieszka pan daleko stąd. Zabrał pan dorobek swojego życia ze sobą. Mam na myśli pańską rodzinę. Czuję żal, że tak się to skończyło. Powiedziałem panu, co myślę o pańskim zachowaniu. Czego jeszcze pan ode mnie oczekuje?
– Potwierdzenia, że mnie pan rozumie i niczego więcej nie oczekuję.
– Nie. Nie wybaczyłem panu, bo tego nie da się wybaczyć. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji jak pan, więc nie mogę określić, co ja bym poczuł, ale na pewno bym się tak nie zachował.  
– Czyli nie jest między nami w porządku? – zatrzymał się na chwilę, żeby spojrzeć na staw, który się znajduje w pobliżu alei.
– Chcę żyć przyszłością. To, co było pozostawiam za sobą. Nie chcę do tego wracać. Rozumiem pana, jako facet, ale jako ojciec nie, bo jeszcze nim nie jestem.    
Przyszła wiadomość od Kuby, że wykonał zadanie. Odpisałem mu, żeby wrócili do domu jak najszybciej i dali mi znać, że są z mamą.
– Dobrze. Zrozumiałem przekaz. Wracajmy.
Mercedes miał już swoje lata, ale wyglądał na zadbany egzemplarz. Porzucił rodzinę, ale było go stać na konserwację takiego zabytku. Nie miałem zamiaru go wypytywać. Chciałem teraz, żeby wsiadł i odjechał na zawsze.
– Chcesz te zdjęcia i medalik? – otworzył bagażnik i wyjął z niego papierową kopertę.
– Proszę to zniszczyć. Odciąłem się od przeszłości.
– No cóż – odłożył kopertę i zamknął bagażnik. Przeszedł do przodu i wyjął ze schowka karteczkę. – To są współrzędne grobu Agi i jej matki. Może będziesz kiedyś w okolicy i zechcesz się z nią pożegnać…
Patrzyłem na niego w milczeniu. Cokolwiek bym powiedział nie zmieni to mojej oceny wobec jego czynów.
– Ale ty już zapomniałeś przecież, więc niepotrzebnie się produkuję.  
Nie spodobało mi się to spojrzenie, ale może tak wyrażał swoje rozczarowanie moją postawą. Nie było już Agi, więc nie było też przeszłości. Temat został zamknięty wraz ze złożeniem jej do grobu razem z matką, która potrzebowała wsparcia osoby, która stała naprzeciwko mnie. Ten człowiek porzucił swoją rodzinę w momencie, kiedy powinien zostać jej filarem i udowodnić swoją wartość, ale stchórzył i uciekł do innej. Dla mnie był zwykłym tchórzem, ale może zbyt surowo go oceniałem nie znając wszystkich faktów i emocji, które się pojawiły, gdy dowiedział się, że jego żona będzie wymagała szczególnej opieki do końca życia.  
Wyciągnąłem z jego ręki karteczkę. Zadał mi cios, którego się nie spodziewałem. Wytknął mi coś, czego nie zrobiłem, bo przez kogoś trafiłem do szpitala.
– Dziękuję – powiedziałem i odsunąłem się, żeby mógł odjechać.
Zaczekałem aż zniknie za zakrętem. Wróciłem do pickupa, ale przypomniałem sobie, że klucze ma Kuba. Poszedłem do spożywczego i kupiłem zapalniczkę. Nie otwierając kartki podpaliłem ją bez jakichkolwiek wątpliwości. Przeszłość już mnie nie interesowała.

Dodaj komentarz