Kilkanaście minut po siódmej zjawił się dostawca. Dorzuciłem mu dychę napiwku za ekspresową dostawę i przejąłem z jego rąk pachnącą pizzę. Górę kartonu zdobiła krótka notatka:
„Lepiej, żeby Chłopiec z lasu okazał się dobrą książką. Trzymam cię za słowo. Smacznego”
I już wiedziałem, jaką książkę muszę kupić w ramach podziękowania.
Kiedy wszedłem do największego pokoju wszystko było już gotowe. Talerze i sztućce były rozłożone z największą precyzją. Nie musiałem nic mówić ani wskazywać, gdzie jest wszystko. Ola po prostu była kilka kroków przede mną.
– Pięknie pachnie – odczucia Niny były dokładnie takie same jak moje.
Położyłem duży karton na środku stołu. Pół metra pizzy wyglądało imponująco, ale tylko na tyle zgodziła się Ola. Dzieciaki poleciały umyć ręce bez gadania.
– Smacznego piękna – uśmiechnąłem się szczerze, za co zostałem również nagrodzony pięknym spojrzeniem Olki.
– To wyjątkowa sytuacja – odpowiedziała groźnie.
– Wiem. Chciałem, żeby było fajnie.
Widok rozbawionych dzieciaków i te umazane od sosu twarze przypomniały mi czasy, kiedy to ja byłem na ich miejscu. Rodzice niezbyt często kupowali takie cuda, ale smakowało wybornie, gdy jadło się pizzę od czasu do czasu. Zupełnie nie rozumiem Amerykanów, którzy każdego dnia zajadają się frytkami, hamburgerami czy pizzą popijając to hektolitrami czarnej smoły w postaci Pepsi czy Coca-Coli. Pomijając kalorie czy wpływ na zdrowie mnie znudziłaby monotonia takich posiłków. Szefem kuchni nie byłem, ale miałem w swoim repertuarze kilka różnych zup i dań z mięsem.
– Mogę jeszcze? – Nina spojrzała na mamę o potem na mnie.
– Jeżeli o mnie chodzi to dla ciebie wszystko. Rośniesz i potrzebujesz jeść dużo, żeby mieć energię. Kuba też wchodzi w swój najważniejszy etap budowania, więc też powinien jeść.
– Ale nie fast food – Ola zmarszczyła brwi, ale nadal wyglądała bardziej czarująco niż groźnie.
– Kacper ma rację – Kuba sięgnął po kawałek.
– Ale to ja będę musiała do was wstawać w nocy, jeżeli się przejecie.
– Mogę? – Nina wytrzymała presję.
– Po ostatnim kawałku.
– Mama też zje jeszcze jeden – uśmiechnąłem się do niej zachęcająco.
– To, po co były te rowery? – zdziwiła się.
– Żebyśmy mogli fajnie spędzić czas a lody i pizza miały być miłym zwieńczeniem tego trudu.
– A nie dla spalenia kalorii?
– Spokojnie od dwóch kawałków nie przybędzie ci na wadze.
– Mama mogłaby jeść trochę więcej – swoje dodał Kuba.
– Popieram – dorzuciłem.
Ola spojrzała na mnie spod byka, ale wiedziałem, że tylko droczy się ze mną. Już po chwili się rozpogodziła.
– Mamo oni mają rację – jeszcze Nina stanęła za nami w komplecie i było już trzy do jednego.
– Przeginacie, ale zrobię to dla was.
– Tak! – Nina sięgnęła po kolejny kawałek.
Byłem pod wrażeniem jej dzisiejszych dokonań. Nie miałem pojęcia, gdzie mieści tyle jedzenia, ale gdy przypomnę sobie moje lata młodości to też dużo jadłem a nie było wcale tego po mnie widać. Pracownicy MOPS–u mogli pomyśleć, że rodzice mnie głodzą, ale ja stale chodziłem z jedzeniem w ręce i nie mogli mieć żadnych wątpliwości, że mnie nie karmią.
– Żeby było po równo to i ja zjem jeszcze jeden. I takim oto sposobem wykończymy familijną pizzę.
Sprzeciwów nie było, ale za to dużo śmiechu, kiedy ktoś umazał sobie nos sosem. Te kilka godzin było dla mnie niesamowitym relaksem, którego tak bardzo mi brakowało.
– Sprzątamy – zdecydowała Ola.
Dzieci nie miały nic przeciwko i zaniosły talerze do kuchni. Ja zgniotłem ten wielki karton i dołączyłem do nich.
– U mnie goście nie sprzątają – zakręciłem wodę.
– Niech się uczą – próbowała mnie powstrzymać Ola.
– Jak będą same mieszkać i skończą się im talerze to nie będą mieli wyjścia. U mnie jeszcze sporo czystych w razie, czego.
– Możemy jeszcze pograć? – zapytał Kuba.
– Nie mam nic przeciwko. Chyba, że mama?
To maślane spojrzenie Oli rozbroiło mnie ponownie. Domyślałem się, co chciałaby mi powiedzieć, ale się powtrzymała.
– Tylko kilka minut – zgodziła się po chwili wahania.
Kiedy zniknęli w pokoju nie miałem innego wyjścia niż się do niej zbliżyć. Wyglądała gdzieś przez okno i pozwoliłem sobie złapać ją za ramiona.
– Absolutnie nie mam zamiaru podważać twojego autorytetu – szepnąłem jej na ucho.
– Mam nadzieję.
– Trochę luzu potrzeba każdemu. Uważam jednak, że świetnie się spisujesz w roli matki.
– Dlaczego tak sądzisz? – obróciła się w moją stronę.
– Ja nie mam rodzeństwa i moi rodzice jakoś mnie ukształtowali, ale myślę, że opanowanie dwójki dzieci w pojedynkę to już niezłe wyzwanie. Znam dzieci, które opychałyby się tym wszystkim nie zważając na rodziców. Kuba i Nina zapytali cię o zgodę także jestem pewien, że twój autorytet jest stabilny jak Himalaje.
– Dzięki – uśmiechnęła się dziarsko.
Ja już nie mogłem się powstrzymać i przyciągnąłem ją do siebie. Nasze usta spotkały się podczas szalonego pocałunku. Było tak cudownie, że nie mogłem nabrać tchu. Moje serce po prostu zwariowało.
– Skarbie czy ty masz jakieś wady? – zainspirowany jej odwagą pozwoliłem sobie na więcej niż powinienem.
– Pewnie tak.
– Zaczekaj – obróciłem ją dwa razy i bardzo dokładnie obadałem ją wzrokiem. – Nic takiego nie dostrzegłem.
– Czy ty próbujesz mnie zdobyć?
– Zdobyć? Ja oszalałem na twoim punkcie.
– Twoje szanse rosną – przygryzła wargę, ale zaraz skupiła wzrok na czymś innym. – Twój telefon dzwoni.
Dodaj komentarz