Tylko za Tobą cz.41

Minęły trzy tygodnie od kiedy trafiłem do szpitala, ale doczekałem dnia w którym mogłem go opuścić na własne żądanie. Niecierpliwiłem się całą noc przez, co nie zmrużyłem oka nawet na chwilę. Całe szczęście, że w pokoju nie było lustra, bo jeszcze bym się nakręcił na jakiś casting do roli zombie. Nie wiem jak wyszedłem w roli ofiary dźgniętej nożem, ale wtedy niczego nie udawałem a przecież rola zombie to bycie po drugiej stronie, czyli bycie atakującym.  
Każdy przebywający w miejscu w, którym za bardzo nie chce siedzieć już z samej tęsknoty za domem przestaje odczuwać nawet głód. Odmówiłem śniadania, bo przepełniony euforią i miłością nie potrafiłbym zjeść nawet tak „ekskluzywnej” porcji serwowanej przez szpital. Zaścieliłem łóżko i poszedłem wolno na telewizor.  

Kilku zaawansowanych wiekowo seniorów bacznie śledziło informacje podawane przez Agrobiznes. Skinąłem im tylko głową i zająłem jedno z miejsc w ostatnim rzędzie krzeseł. Starość jest straszna i bardzo się jej boję z kilku powodów. Boję się, że moja pamięć i koordynacja ruchowa stracą swoje najlepsze właściwości a ja będę zdany na łaskę innych. Boję się, że pogarszający się stan zdrowia, co jest nieuniknione dzisiaj przez nafaszerowane chemią jedzenie i powietrze skończę swój żywot jeszcze szybciej niż wymarzone osiem, no może dziewięć dych w bujanym fotelu z ulubionymi książkami pod ręką. I najgorsze, że zostawię ukochaną mi osobę z którą podążałem przez życie. Widok ludzi zmęczonych, z Parkinsonem czy niedomagających, którzy w przeciwieństwie do mnie byli już na dosłownie ostatniej prostej swojego życia był dla mnie ciężkim doznaniem. Nie pamiętałem zbytnio dziadków, więc te kilkanaście minut w tym pokoju było moim najdłuższym kontaktem z ludźmi starszymi i schorowanymi, którzy przecież za poświęcenie się pracy zasługiwali na spokojną starość w towarzystwie najbliższych.  

Po nieuniknionych rozmyślaniach na temat spędzenia życia i konsekwencjach tej pogoni za szczęściem wróciłem się do dyżurki przy, której siedziała ta młoda pielęgniarka.  
– Przepraszam?
Kobieta podniosła wzrok znad papierów. Spojrzała nieco zdziwiona, ale zaraz się uśmiechnęła.
– Tak?
– Czy doktor Tomczak zaakceptował mój wniosek?
– Chyba tak. Zaraz – podniosła się z obrotowego fotela i odwróciła się do regału ze stosem kolejnych papierów.
Nie pomyliłem się w mojej pierwszej ocenie. Dziś miała na sobie białą spódniczkę sięgającą poniżej ud i bluzkę zapinaną na guziki. Długie, wydepilowane nogi i talia osy to warunki, żeby zostać modelką a nie marnować się za niską pensję w szpitalu.  
– Pan Kacper Biały.
– Zgadza się – uśmiechnąłem się lekko.
– Jest zgoda. Ha! Ha! – zaśmiała się i zakryła usta dłonią. – Przepraszam.
– Za co? Nie powiedziałem przecież nic zabawnego.
– Jest osobista adnotacja od doktora.
– Dla mnie? – zdziwiłem się próbując zajrzeć w papiery.
– Przeczytać czy chce pan sam zobaczyć?
– Nie, żebym nie umiał czytać, ale pani głos jest taki ładny, że byłbym wdzięczny, gdyby pani…
Spojrzała na mnie uroczo uśmiechając się lekko. Serce zabiło mi mocniej, ale wybranka mojego życia miała się zjawić już za kilkadziesiąt minut.
– Cytuję – powiedziała i zrobiła krótką pauzę, jakby występowała na wizji przed jakąś publicznością. – Uparty z pana człowiek. To już dziesiąty wniosek, którego nie mogłem odrzucić. Minęło już odpowiednio dużo czasu, ale ten dopisek o powolnym umieraniu z braku obecności najbliższych skruszył nawet moje skamieniałe serce. A bardzo trudno mnie wzruszyć. Zapewniłem pana, że chronimy tutaj ludzi przed śmiercią a ja nie chcę, żeby pan dalej umierał z tęsknoty. Dzisiaj nastał ten dzień, ale nadal uważam, że jeszcze kilka dni tutaj wyszłoby panu na dobre. Powodzenia.
P.S. Kupiłem sprzęt o, którym pan wspomniał. Trzeba to jeszcze złożyć.
Dziewczyna odłożyła kartkę przed sobą i znów spojrzała na mnie z zaciekawieniem.  
– Ma pan dzieci?  
– Nie. To znaczy moja partnerka ma.  
– Rozumiem – westchnęła zrezygnowana, ale nie mogłem odpowiedzieć inaczej. – Chce pan to zachować? – podniosła żółtą karteczkę.
– Jasne, że tak. Dziękuję za przeczytanie.
– Bardzo proszę – podniosła kartoteki, które przeglądała zanim przyszedłem.
– Jeszcze jedno.
– Tak?
Tym razem ich nie odłożyła. Nie wiem czy sprawiłem jej przykrość deklaracją o dzieciach, ale musiałem ją zapytać, bo moja ciekawość nie dawała mi spokoju.
– Dlaczego została pani pielęgniarką?
– Bo lubię pomagać ludziom – odpowiedziała bez wahania.
– I robi to pani znakomicie. A nie myślała pani, żeby zostać modelką?
– Dlaczego pan tak uważa?
– Kacper – wyciągnąłem dłoń w jej kierunku. – Wygląda mi pani na znacznie młodszą ode mnie a ja jakoś dziwnie staro się czuję, gdy ktoś młodszy mówi mi na pan.
– Natalia – delikatnie uścisnęła moją dłoń. – A ile ma pan lat, że tak staro się czuje?
– Całe trzydzieści jeden.
– To dzielą nas tylko cztery lata.
Zdradziła swój wiek, choć nawet nie prosiłem. Dobrze jednak pociągnąłem wątek z tą starością.  
– Kobiety mają dobrze. Nie starzeją się tak szybko jak my. Wystarczy, że wypadnie nam trochę włosów lub kilka zrobi się siwych i już ludzie mają nas za dziadków.
Zareagowała rozbawieniem, które i mi sprawiło nieco przyjemności. Taki miły akcent na pożegnanie się ze szpitalem mi się trafił.
– Wiesz. Trochę makijażu i wygląda się jak mieszkanie po remoncie.
Jej odpowiedź sprawiła, że teraz ja się roześmiałem.  
– Ale ty się nie malujesz?
– Aż tak mocno nie. I nie mam nieruchomych kresek zamiast brwi.
– Widocznie nie znam się na tych cudach. Bo naprawdę nie dostrzegłem makijażu na twojej twarzy. Milena nie będzie miała co robić.
– Jaka Milena?
– Żona Dawida.  
– A kim jest Dawid?
– Przepraszam. Przez ten makijaż zgubiłem wątek. Mój znajomy jest fotografem. Robi zdjęcia na zamówienie.
– Jakie to zdjęcia? – teraz odłożyła kartoteki wyrażając zainteresowanie tematem.
– Wszystko zależy od ciebie.
– To znaczy?
– Dostaje zamówienia na różne zdjęcia. Na bilbordy, do ulotek i do sklepów online.
–  I co ja mogę mieć do tego?
– Posiadasz ładny uśmiech, anielskie spojrzenie i masz przyciągającą wzrok budowę ciała także idealnie pasujesz, żeby się uśmiechać na przykład z ulotki prywatnej lecznicy zachęcając ludzi do chorowania i leczenia się w takiej przychodni.
Zarumieniła się ostro, ale zareagowała w mojej opinii bardzo szczerze i zupełnie naturalnie. Zaliczyła test kobiety z charakterem. Nie zapytała o stawki, o rodzaje marek czy inne benefity.
– To bardzo miłe…
– Co?
– To co powiedziałeś o mnie.  
– Doceniam pełną naturalność i całkowicie spontaniczne reakcje.  
– Gdybyś…
– Zaraz. Mam gdzieś do niego kontakt.
Musiałem jej przerwać, żeby nie powiedziała zbyt wiele. Domyślałem się, co chciała powiedzieć dalej, ale moje serce było już w posiadaniu innego serca i spojrzenia, które pochłonęło mnie bez końca.
– Dawid Stolarski. Chcesz zapisać?
Spojrzała na mnie tym magicznym wzrokiem, ale musiałem teraz oprzeć się pokusie.
– Tak.
– 504-899-990.
Zapisała i podkreśliła nazwisko dwiema kreskami.
– W kwestii pieniędzy to bardzo uczciwy człowiek. Nie bierze wszystkiego jak leci, bo za dobry wizerunek powinno się płacić godne pieniądze. Nie wiem jak wyglądają pensje w szpitalu, ale uważam, że za najprostsze zlecenie otrzymasz kilkanaście twoich dniówek.
– Dlaczego to robisz?
– Ty chcesz pomagać ludziom. Ja też. Dziś i w poprzednich dniach przekonałem się, że masz to coś i działasz zgodnie ze swoją misją.
– Miło słyszeć z ust pacjenta takie słowa. Ogólnie ludzie nie dziękują za to, że się starasz. Tym bardziej jestem wzruszona z tego powodu – wytarła łzy, które pojawiły się z powodu autentycznego wzruszenia.
Gdyby moje serce nie było zajęte pewnie to moje palce ocierałyby jej policzki. Teraz już nie miałem żadnych wątpliwości, że spotkałem na swojej drodze kolejną, życzliwą osobę posiadającą uczucia najwyższej klasy.

W drzwiach prowadzących na oddział dostrzegłem twarz, której nie pomylę z żadną inną nawet, gdy będę musiał nosić okulary. Oprócz wizerunku takiej osoby czuje się również tą emocjonalną więź za, którą można podążać z zamkniętymi oczami. Byłem przebrany a oprócz telefonu nie miałem nic innego do zabrania. Piżama wylądowała w koszu do prania, bo nie miałem zamiaru zachowywać jej i wspomnień z nią związanych.  
– Ola!
Uśmiechnęła się szeroko na mój widok a ja natychmiast ją przytuliłem. Pachniała tak pięknie.
– Co tak wcześnie?
– Miałam do odebrania godzinę. A co? Nie chcesz wychodzić?
– Jasne, że chcę.
– No to chodźmy – złapała mnie za rękę.
Obejrzałem się za siebie. Natalia przyglądała się nam chyba od początku. Lekko się uśmiechała, ale cień smutku nadal gościł na jej twarzy.
– Dziękuję za wszystko.  
– Ja również – podniosła karteczkę rozchmurzając się odrobinę.
Nie lubiłem sprawiać ludziom przykrości szczególnie tym, którzy całkowicie na nią nie zasługiwali. I miałem nadzieję, że deklarując jej na początku swój status nie pozostawię za sobą żadnych otwartych drzwi. Jej reakcja nie wyglądała na wymuszoną. Chyba się udało.

Dodaj komentarz