– Wiedziałem, że tak będzie.
Zerknąłem ponownie na ostatnią wiadomość w smartfonie.
„Koniec z nami. Ty wybrałeś”
Dwa zdania zamknęły kolejny etap mojego życia. I jeszcze cała wina spadła na mnie. Nieco ponad pół roku związku z Agą wrzuciłem do mojego bagażu doświadczeń bez jakichkolwiek emocji. Tak jakbym wyciął jakiś niechciany fragment z zapisanego zeszytu i wyrzucił do kosza, którego nigdy nie opróżniałem. Nieopróżniony kosz oznacza mój umysł, który w najbardziej nieoczekiwanych momentach przywraca do życia wszystkie wspomnienia bez jakichkolwiek zapowiedzi.
Pan Jim Beam przygląda mi się bacznie ze szklanki. Sięgam po nią i kołyszę przez chwilę bursztynową zawartością. Symbol luksusu klasy średniej w tym kraju. Czarna butelka Jack Daniel’s kosztująca stówkę za litr to dla jednych droga impreza podczas weekendu, gdzie za taką kwotę można kupić kilka butelek wódki sprawiając sobie taką zabawę, że natychmiast zapomina się o wszystkim. O tym jak się wróciło do domu również. Dla mnie to jedynie kilka chwil wytchnienia podczas życiowej wędrówki po tym świecie. Oczywiście nigdy nie pozwalam sobie na więcej niż szklankę. Jeżeli alkohol smakuje ci jak Pepsi czy Coca-Cola to masz problem. I to cholernie ciężki. Ja go nigdy nie miałem, bo trzymałem się swoich zasad od zawsze. Będąc nietrzeźwym w towarzystwie możesz narobić problemów sobie i drugiemu człowiekowi. Oczywiście obita gęba czy wybita szyba to nic z porównaniu z niezaplanowaną ciążą, która swój początek miała właśnie podczas stanu tej nieważkości rozumu i ciała. Niektóre kobiety dźwigają konsekwencje swoich nieroztropnych decyzji wychowując dziecko (tego, który brał udział w poczęciu życia już nie ma), inne oddają dziecko w dobre ręce a jeszcze inne pozbywają się problemu mordując pociechę po porodzie, która od samego początku nie była mile widziana na tym świecie. Określenie niechcianego dziecka problemem to już w ogóle odrażające zachowanie umysłu osoby, która tak się wyraża. Przypomniało mi się to w związku z Agą. Jej dziewiętnastoletnia siostra była właśnie w takiej sytuacji. Przesadziła trochę z alkoholem na zabawie w dyskotece i przypadkowy tata sprezentował jej jak to ona wtedy ujęła problem. Bolały mnie wtedy te określenia. Nie powinienem być przy tej rozmowie, ale podobno miała do mnie i do Agi pilną sprawę. Dopiero na miejscu okazało się, że potrzebuje forsy na skasowanie problemu. Nazywanie aborcji kasowaniem problemu było dla mnie szokiem. Julia jednak nie widziała w tym niczego niestosownego. Każdy ma prawo decydować za siebie, ale nie chciałem być częścią tej decyzji. Pożyczając te pieniądze czułbym częściową odpowiedzialność za czyjeś życiowe decyzje a być może i błędy. Nigdy nie wiadomo, co dalej działoby się z nią po dokonaniu aborcji. Mogłaby żałować, wpaść w depresję lub odebrać sobie życie, a co za tym idzie obwiniać mnie, że pożyczając jej pieniądze pozwoliłem jej na podjęcie decyzji o usunięciu dziecka. Aga też zarzucała mi brak dojrzałości, że nie chciałem im pomóc. Ja byłem jednak pewien, że nie wybaczyłaby mi przyczynienia się do samobójstwa swojej siostry. Była przeciwna aborcji, ale przekonana przez siostrę naciskała na mnie w sprawie pieniędzy. Odmówiłem i wyszedłem z mieszkania jej rodziców. Spotkaliśmy się dopiero w czwartek po dwóch tygodniach ciszy.
Upiłem ostatni łyk i odstawiłem szklaneczkę na stoliku. Zamknąłem oczy w oczekiwaniu na wiraż zapomnienia.
"Oszukałeś mnie!"
Krzyk Agi przeszył mój umysł.
Patrzyłem w jej brązowe oczy wczoraj, ale po whisky i kilkunastu sekundach z zamkniętymi oczami bez problemu wróciłem do poprzedniego dnia. Długo się wtedy w nią wpatrywałem próbując przypomnieć sobie, gdzie popełniłem błąd. Nie pamiętałem, abym użył jakichś niestosownych określeń czy raniących ją słów. Po tych słowach wyszła a dziś otrzymałem raniący sms.
Po chwili na przemyślenia otworzyłem oczy. Zerknąłem na Jacka.
– Nie ma mowy – stanowczo zrezygnowałem z przysługującej mi porcji.
Wstałem z fotela. Wziąłem w ręce smartfona. Wystukałem wiadomość.
„Czy masz na myśli moje słowa o ślubie?”
Wahałem się czy odpowiadać na jej zarzuty, ale potrzebowałem kilku słów wyjaśnienia. Kliknąłem wyślij.
Zająłem się obiadem. Ugotowałem paczkę kopytek. Odmierzyłem połowę i oblałem tłuszczem a potem posypałem cukrem. Reszta będzie na sobotę. Sięgnąłem z lodówki Pepsi Max. Tak Max, bo nie ma cukru i jest zdrowsza. Wierzyłem w ten mit, bo jakoś trzeba dbać o sylwetkę zmniejszając ilość cukrów do minimum, bo nawet słodyczy nie jadłem od kilku lat. To był dopiero wyczyn, bo kiedyś bez problemu pochłaniałem trzystu gramową Milkę na jedno posiedzenie przed komputerem. A wiadomo, że alternatywy dla cukru szuka się w słodkich napojach. Pepsi Max była tego najlepszym przykładem. Kopytka z cukrem zaspokoiły mój głód.
Telefon leżący obok zawibrował po kilkunastu minutach od wysłania mojego pytania.
„Ty nigdy nie chciałeś się ze mną ożenić. Jesteś małym chłopcem lubiącym bawić się zabawkami dla dorosłych. Nie potrafisz podejmować dojrzałych decyzji i brać odpowiedzialności za drugą osobę”
Mogłem odpisać oczywiście, że ma rację i zamknąć temat. W jej odpowiedzi było jednak zbyt wiele niedopowiedzeń, żeby przyznać jej rację. Deklaracja ślubu po pół roku znajomości nie wyglądała na dojrzałą decyzję, przynajmniej nie w moim rozumowaniu. Nie chciałem odpowiadać pod wpływem emocji i strachu, że ją stracę, bo takie działanie i tak miałoby negatywne skutki w przyszłości. Nie znając siebie odpowiednio długo, nie znając chociaż połowy charakteru czy osobowości drugiej połówki obawiałem się o konsekwencje decyzji podejmowanej pod presją drugiej osoby. Kolejny związek przeszedł do historii, bo poszło o niepisaną deklarację wierności jaką jest ślub. Czy ślub jest taką deklaracją wierności? Nie mam pojęcia, bo nigdy nie wziąłem jeszcze ślubu. A może ja nigdy nie miałem zamiaru brać ślubu i dlatego każde rozstanie zaczynało się od tematu ślubu? Odłożyłem smartfon na stoliku nocnym darując sobie odpowiedź, bo tłumaczenie się przez sms-y nie ma sensu. Szczera rozmowa twarzą w twarz mogła wyjaśnić wiele. Proponowałem jej spotkanie po południu, ale kategorycznie odmówiła. Padłem na łóżku.
– Ja wybrałem czy ty wybrałaś? – patrzyłem w sufit, który po ostatniej dawce whisky zaczął nieco wirować.
Dodaj komentarz