Tylko za Tobą cz.34

Doktor Tomczak przyszedł po trzech godzinach, ale przynajmniej się zjawił.  
– Podobno coś pana boli i nie daje spokoju.
Uznałem, że nie ma co ściemniać i lepiej powiedzieć prawdę ryzykując wyśmianie zamiast szacunku do powagi sytuacji.
– Sądzę, że grozi mi niebezpieczeństwo.
– Jakie? – zmarszczył brwi, ale nie wyglądał na rozbawionego moimi obawami.
– Wie pan z jakiego powodu się tutaj znalazłem?
Tomczak pokręcił przecząco głową.
– A raczej przez kogo?
– Nie bardzo.
– Chce pan usłyszeć pełną historię czy tylko najważniejsze i moim zdaniem kluczowe fakty na podstawie, których zdecyduje pan o spełnieniu mojej prośby?
– Ogólnie to skończyłem swój dyżur i jak mam podejmować jakieś decyzje to wolałbym skróconą wersję.
– Ogólnie rzecz ujmując będąc z poprzednią dziewczyną odmówiłem jej siostrze pożyczenia pieniędzy na aborcję, bo nie chciałem ponosić ewentualnych konsekwencji fizycznych i psychicznych jej decyzji. Rozumie pan?
– Nie bardzo – usiadł na krześle obok.
– Jeżeli Julia, znaczy się siostra Agi mojej byłej dziewczyny popełniłaby samobójstwo lub coś o podobnego to nie tylko Aga dźwigałaby taką tragedię na swoich barkach, ale też ja. Dlatego odmówiłem i jeszcze nalegałem, żeby Aga również tego nie robiła. Przez to się rozstaliśmy. A potem Aga niby wyjechała. Dlaczego niby?
– Bo ja wiem? – Tomczak wyglądał na bardzo zainteresowanego.
– Julia przyjechała do mnie z policją pod pretekstem przeszukania i podrzuciła mi telefon Agi ukrywając go w kanapie. Gdy go odnalazłem przeczytałem całą konwersację pomiędzy siostrami z której wynikało, że się pokłóciły i jedną z przyczyn byłem ja. Chciałem się spotkać z Julią i to ona przyjechała do mnie. Podczas spotkania przy pomocy swojego chłoptasia wbiła mi nóż w brzuch. Potem wybiegli z klatki i doszło do strzelaniny z policją. On zginął a ona dostała w nogę.  
– I na czym polega to zagrożenie?
– Podczas przesłuchania obiecali jej dobrą opiekę w więzieniu do momentu porodu, bo jak się okazało nie usunęła dziecka. I wtedy przyznała, że to jej chłopak zabił Agę. Ja w to jednak nie wierzę, bo tego samego dnia umarła jej matka z powodu niedotlenienia. Według mnie nie udzieliła pomocy chorej matce i zabiła siostrę, bo jak się okazało pokłóciły się również o mieszkanie. To znaczy Julia chcąc zapewnić dobre warunki swojemu dziecku uznała, że mieszkanie należy się jej a Aga ma się wyprowadzić do mnie lub na własne, skoro ją stać. Upozorowała wyjazd siostry do tego stopnia, że kazała jej osobiście kupić bilet i wyłączając komórkę na stacji Toruń Główny próbowała zaaranżować wyjazd, który miał rozpocząć nowe życie Agi.
– Nadal nie rozumiem – lekarz nie spuszczał ze mnie wzroku.
– I wie pan, co?
Wzruszył bezwładnie ramionami.
– Jakiś taksówkarz poszedł kupić coś do żarcia, ale jego kamerka w aucie nagrywała dalej. Nagrała jak Julia z chłopakiem siłą wpychają Agę do samochodu. Chciał zgrać materiał, żeby wysłać jakiegoś pirata na internetowy kanał z filmikami z naszych dróg i skojarzył Agę. Zgłosił się na policję.
– I jakie to zagrożenie?
– Julia twierdzi, że Agę zabił jej chłopak a pistolet spuścił do Wisły na tamie we Włocławku. Biegły uznał, że do śmierci matki nie przyczyniły się osoby trzecie. Nie wierzę, że naturalna śmierć matki i upozorowany wyjazd Agi, czyli morderstwo były przypadkiem tak idealnie zgranym w czasie.
– I? – Tomczak mrugnął oczami, które faktycznie wyglądały na zmęczone.
– Dzwonił do mnie policjant, który chciał podać moje namiary ojcu Agi i Julii.  
– No i?
– Nie mam pojęcia, co Julia mogła mu nagadać. Mogła powiedzieć, że to wszystko to moja wina. Nie znam go, ale może być chętny na jakąś zemstę. A ja obecnie mam dla kogo żyć.
– Może chciał skontaktować się w sprawie pogrzebu?
– Policjant też zasugerował taką opcję, ale ja po ataku Julii mogę spodziewać się również ataku ze strony jej ojca. Wie pan taka vendetta.
– I co ja mogę zrobić?
– Przenieść mnie do innej sali nie zmieniając w kartotekach jej numeru.
– Sądzi pan, że przyjdzie od tak i wejdzie tutaj niezauważony?
– Nie wykluczam takiego pomysłu.
– Zbyt dużo amerykańskich filmów pan ogląda.
– Nie pomoże mi pan?
– Tego nie powiedziałem.
– Wpuścił pan moją rodzinę ze względu na mój stan, choć tak naprawdę nią nie jest. To znaczy, że Olę poznałem niedawno i dzieci są z innego związku. To bliskie mi osoby, ale w świetle prawa nie są moją rodziną. Chciałbym, móc stworzyć tą rodzinę do końca a będąc martwym raczej nie da się tego zrobić.
– Jeżeli nie zmienię numeru w kartotekach to skąd pielęgniarki na przykład z innej zmiany będą wiedziały jakie podać leki? Im więcej ludzi będzie o tym wiedziało tym większe pole manewru będzie miał ojciec pana byłej.  
– Ma pan rację.  
– Proszę mi wybaczyć, ale czuję się jak w jakimś filmie.
– Może pan kazać zostawić leki i zalecenia w pokoju, w którym będę przebywał. Przecież sam sobie nic nie zaaplikuję. I jak pan powiedział w szpitalu robicie wszystko, żeby danego pacjenta wyleczyć i oddalić od widma zgonu.
– To jakiś absurd.
– Absurdem będzie, jak umrę w tym szpitalu.  
– W pana obecnym stanie raczej to panu nie grozi.
– Ale w tym stanie nie obronię się przed kimś, kto przyjdzie nastawiony na zlikwidowanie mojej osoby.
– Normalnie bym zapytał czy to jakaś ukryta kamera, ale trafił tu pan z dziurą w brzuchu, która była prawdziwa. I to, co mi pan powiedział układa się idealnie w scenariusz, który może się ziścić.
– Teraz mi pan wierzy?
– Jest kilka niejasności, ale faktycznie zagrożenie istnieje. A jakiś policjant przed wejściem nie wystarczy?
– Aspirant, który zajmuje się sprawą powiedział, że mają problemy kadrowe i policja zajmuje się nie tylko takimi sprawami.
– Stawia mnie pan między młotem a kowadłem. Wie pan jakie mogą być konsekwencje, gdyby zaszła jakaś pomyłka z lekami a podczas pańskiego przeniesienia nic, by się nie wydarzyło to znaczy nie byłoby żadnego ataku?
– Uważam, że w szpitalu każde życie jest ważne i pomyłkę z lekami stawiam dużo niżej niż potencjalny atak na moje życie.
– Lubię swoją pracę i nie chciałbym jej stracić.
– Ja swoją też lubię, ale mam rodzinę, której nie chciałbym stracić.
– Nie wiem, czy znajdzie się sala, którą mógłbym zarezerwować tylko dla pana.
– Chodzi o pieniądze? – zapytałem, bo o tym nie rozmawialiśmy.
Tomczak podniósł się z krzesła a jego twarz zrobiła się natychmiast czerwona.  
– Nie. Nie chodzi o pieniądze. Nie jestem sprzedajną świnią – złożył ręce na klatce piersiowej, ale rumieniec zaczął już zanikać. – Jest wielu innych pacjentów, których stan jest znacznie poważniejszy niż pana. Z logistycznego punktu widzenia to sytuacja, która na pewno nie przejdzie bez echa.
– Może mnie pan dokooptować do jakiegoś innego pacjenta.
– Narażając i jego życie? A jeżeli zabójca się pomyli i zabije tego drugiego pacjenta?
– W takim razie muszę dostać pojedynczy pokój.
– Proszę pana szpital to nie jest hotel.
– Czyli odmowa?
– Nic takiego nie powiedziałem. Zobaczę co da się zrobić.
– Policjant też tak mi powiedział.
– Czy pan każdemu tak gra na emocjach?
– Niczego nie gram. Proszę tylko o zapewnienie mi bezpieczeństwa. Chyba dwoje dzieci i kobieta, która równie wiele przeszła zasługują na drugą szansę stworzenia rodziny…
– Pewnie, że tak.
– Jest jeszcze druga opcja.
– Jaka? – zmarszczył brwi.
– Wypisanie mnie do domu. Pan nie będzie pod presją, nie podejmie pan niezbyt etycznej decyzji…
– W tej chwili to wykluczone.
– Nawet na własną odpowiedzialność?
– Wyjdzie pan na własną odpowiedzialność i jak coś się stanie to wezwą mnie do sądu. Odpada.
– Obiecuję, że nic takiego nie nastąpi.
– Zajmę się tym.
– Moim wypisem?
Pokręcił przecząco głową.
– Przeniesieniem do innej sali.
– Chociaż pan okazał się człowiekiem.
– Tego jeszcze pan nie wie.
– Wiem. Podjął pan decyzję, która jest bardziej ryzykowna dla pana niż dla mnie.
– To się okaże.
– Dziękuję.
Spojrzał jeszcze na mnie zanim wyszedł i skinął głową.

dreamer1897

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i przygodowe, użył 1450 słów i 8497 znaków, zaktualizował 15 sie 2022. Tagi: #szpital #lekarz #zagrożenie #rozmowa #walka

Dodaj komentarz