Tylko za Tobą cz.27

Obróciłem się za siebie. Telefon podświetlał się, ale nie wibrował i nie dzwonił. Sięgnąłem go natychmiast. Musiał się wyciszyć podczas jazdy rowerem. Kierunkowy 056 należał do toruńskiej strefy, ale o tej godzinie nie spodziewałem się żadnego kontaktu. Przecież w żadnym biurze nikt już nie pracuje w takich godzinach. Przesunąłem palcem po ekranie i odebrałem połączenie.
– Kacper Biały z tej strony. Z kim rozmawiam?
– Aspirant Michał Kowalski.
– Dzień dobry panu.
Zerknąłem na Olę, która chciała wyjść z kuchni, ale złapałem ją za rękę. Włączyłem na głośnomówiący.
– Czy jest pan u siebie w mieszkaniu?
– Jestem. Mam się kogoś spodziewać?
– Namierzyliśmy sygnał komórki pani Agnieszki.
– Tak. Jest u mnie.
– Kto jest? – zapytał policjant.
– Na pewno nie Agnieszka. Jej komórka.
– A skąd się tam wzięła?  
– Wydaje mi się, że to Julia mi ją podrzuciła podczas wizyty policji.
– Czyli jednak…
– Jednak, co? – zapytałem, ale usłyszałem tylko trzask odkładanej słuchawki.
Patrzyłem w ciszy na Olę a ona na mnie. Żadne z nas przez kilka minut nie odezwało się słowem.
– Zrozumiałaś coś z tego?
Ona tylko pokręciła przecząco głową.
– Nie podobał mi się jego ton.
– Mnie również.
– Będzie lepiej jak was odprowadzę. Coś mi podpowiada, że to będzie dziwna rozmowa.
Ola uchyliła drzwi dużego pokoju.
– Kończcie. Musimy iść.
– Co się stało mamo? – Nina odłożyła pada.
Spojrzałem na Olę i pokręciłem głową.
– Będę miał wizytę policji. Mogą mi zająć trochę czasu.
– Możemy dalej siedzieć i grać – nalegał Kuba.
– Kacper potrzebuje kilka chwil spokoju.  
– Następnym razem pogracie dłużej. Obiecuję wam.
– Szkoda – burknął Kuba, ale też odłożył pada.
Złapałem za ramiona Ninę, obok której stanął Kuba.
– Jak wszystko się wyjaśni będziecie grać tyle ile mama pozwoli. Stoi?
– Niech będzie, ale zagrasz z nami – Nina rozpromieniła się nieco.
– Obiecuję.
Nie wydawało mi się, żebym spanikował, ale oglądanie filmów akcji ma swoje plusy. Zlustrowałem otoczenie przez okno starając się nie poruszać firankami. Gdybym robił to dla zabawy pewnie bym się roześmiał, ale moim wnętrzem targał dziwny niepokój i traktowałem na poważnie ewentualne zagrożenie, które mogło czaić się gdzieś w pobliżu. Po cichu zeszliśmy na dół. Z klatki wyszedłem pierwszy i przyklęknąłem na kolano, żeby zawiązać buta, którego specjalnie zostawiłem rozwiązanego. Na agenta Secret Service się nie nadawałem, ale starałem się rozglądać zachowując najwyższą czujność i dyskrecję. Ola i dzieci byli dla mnie ważni, więc nawet przez chwilę nie pomyślałem, żeby mogli pójść sami pomimo krótkiej drogi między naszymi blokami. Po telefonie od policjanta moje obawy zaczęły narastać. Rozglądałem się stale, ale nic nie przykuwało mojej uwagi. Naoglądałem się filmów i zacząłem świrować. Strach obleciał mnie całego, ale pozwoliłem sobie na kolejny krok łapiąc Olę za rękę. Dałem jej kilka sekund na zaakceptowanie lub odrzucenie tego gestu. Spojrzała na mnie i ścisnęła ją bardzo mocno. To zachowanie utwierdziło mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że to coś poważnego i muszę zrobić wszystko, żeby byli zawsze bezpieczni.  
– Zadzwonisz? – zapytała, gdy stanęliśmy pod klatką.
Jej smutne spojrzenie napełniło moje oczy łzami. Znaliśmy się kilka dni i każda jej reakcja natychmiast wywoływała we mnie różnego rodzaju emocje. Od uśmiechu przez zakłopotanie aż po smutek. Czy można się inaczej przekonać o sile tego uczucia?
– Nie zadzwonię.
– Dlaczego?
– Bo przyjdę osobiście.
Złapałem ją za szyję i spojrzałem w oczy. Nie potrafiłem się przeciwstawić temu, co już zaczęło się miedzy nami rodzić. Z początku myślałem, że to jakieś zauroczenie, ale każda kolejna chwila w jej towarzystwie sprawiała, że czułem się coraz bardziej pewny swego. Pocałowałem ją w czoło a potem mocno uściskałem. Rzadko, kiedy emanuję swoimi emocjami, ale tym razem nie potrafiłem kryć już strachu. Zimne, blade ręce i drżenie mojego ciała dało się zauważyć z daleka.
– Zaczekam aż wejdziecie, albo nie. Odprowadzę was pod same drzwi.
Niby wejście na trzecie piętro nie zabiera tyle czasu, ale przedłużająca się cisza była nieznośna już po kilku sekundach.
– Zostań u nas. Stąd możesz obserwować swoje mieszkanie. Jest jeszcze twój ciekawski sąsiad – zaproponowała Ola.
– Bardzo bym chciał spędzić ten wieczór z wami, ale czas pożegnać się z przeszłością.
– Na pewno?
– Zamykaj. Przyjdę jak będzie po wszystkim.
– Po czym?
– Nie wiem, czego się spodziewać, ale ona nie wygląda na taką, która mogłaby się na mnie zemścić.
– Jesteś tego pewien?
– Nie. Zamykaj.
Spojrzałem ostatni zaraz na tą smutną twarz i drzwi się zamknęły. Zamki przekręciły się po dwa razy. Zbiegłem po schodach w dół. Wychodząc z klatki rozejrzałem się, ale nie było nikogo w pobliżu tego bloku. Swobodnym krokiem poszedłem do siebie.
Nadal nikt mnie nie śledził. Wsadziłem klucz w zamek i otworzyłem drzwi klatki. Mignęło mi coś przed oczami, ale szedłem dalej. Dopiero po chwili zorientowałem się, że ktoś jest w przedsionku.
– Zniszczyłeś mi życie, Adze też – ten chropowaty głos był mi dobrze znany.
– Niczego nie zniszczyłem.
– Robisz ze mnie idiotkę?
– Nie muszę – chciałem się uśmiechnąć triumfalnie, ale nie potrzebowałem żadnej satysfakcji.
– Odpowiesz za wszystko ty chory pojebie.
– Do swojego chłoptasia też tak mówisz?
Nagle ktoś mnie złapał w klatce piersiowej i pchnął do przodu. Rozdzierający ból przeszył moje wnętrze. Opadłem na kolana i przytknąłem ręce do brzucha. Gorąca krew poplamiła jedną z moich ulubionych koszulek. Drzwi trzasnęły z hukiem. Podniosłem wzrok i przez mleczną szybę dostrzegłem błyski niebieskich świateł a potem były już tylko krzyki i wystrzały z pistoletu…

Dodaj komentarz