Nie wiem, jakie poczucie posiadania rodziny mają ludzie w innych krajach, ale u nas pewnie nie jest bardziej negatywne. W naszym kraju wielu ludzi blokuje stan materialny, brak stabilnych warunków do założenia rodziny jak niepewna praca czy brak lokali mieszkaniowych. Trzeba przyznać, że 20 metrowe mieszkanie z jednym pokojem nie jest komfortowym stanem nawet w przypadku posiadania jednego dziecka. Jedyną furtką są mieszkania z PRL-owskiego boomu mieszkaniowego dziedziczone po dziadkach czy rodzicach. Tylko w ten sposób bez zakładania sobie kredytowej pętli na szyję można stworzyć, jako takie warunki do założenia rodziny. Poziom wynagrodzeń i cen zachęca do wielotysięcznego kredytu tylko ludzi, którzy muszą być świadomi, że oddadzą bankowi dwa razy tyle pracując niemalże za darmo przez dwadzieścia kilka lat w imię marzenia, którym jest posiadanie własnego domu. Ludzie pracujący na zachodzie zarobią szybciej, ale przez ten czas stracą lata młodości z dala od rodziny, którą założyli, żeby ostatnie lata spędzić w tym wymarzonym domu. Ludzie bez specjalistycznego wykształcenia czy stanowiska z pensją ponad dziesięć tysięcy są skazani na zakładanie rodziny w oparciu o dziedzictwo Gierka pośród społeczności małych miasteczek i wiosek. Szybka analiza obecnej sytuacji dotyczącej rodziny i mieszkań zajęła mi całą drogę powrotną ze spaceru. Krocząc między kolejnymi rzędami bloków z wielkiej płyty nie można, chociaż przez chwilę nie pomyśleć o celu stworzenia takiej zabudowy.
Nina szła pierwsza, za nią Tobi i na końcu ja. Trzecie piętro wydawało się takie odległe, ale nagroda, jaka czekała za pokonanie tej trasy powinna wynagrodzić ten trud.
– Kacper?
Nina zatrzymała się pod drzwiami mieszkania. Nie złapała nawet za klamkę. Jej ciemne włosy swobodnie opadły na ramiona a kopia spojrzenia Oli skupiła się na mnie.
– Tak?
– Obiecasz mi coś?
Teraz postawiła mnie w niezręcznej sytuacji. Ciężko obiecać w ciemno coś, czego konsekwencji nie można przewidzieć.
– W życiu nigdy nie można być pewnym czegokolwiek na sto procent, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Zadeklarowałem się, choć nie wiedziałem, na co się pisałem.
– Będziesz tym, który zajmie się mamą? Ale tak, żeby już nigdy nie płakała. Żeby nigdy nie była już smutna. Żeby zapomniała o tacie i tamtym poprzednim. Chcę, żeby mama mogła spędzać swój wolny czas z tobą a ty z nami.
Przyznam, że totalnie mnie zamurowało. Eksplozja myśli w mojej głowie siała spustoszenie. Serce biło jak oszalałe, ale w ustach miałem chyba Saharę. Nie potrafiłem wydusić z siebie nawet słowa a takie przedłużające się milczenie nie wyglądało zbyt dobrze.
– Nie oczekuję niczego dla siebie.
Wybawiła mnie na chwilę od konieczności udzielenia odpowiedzi. Zyskałem kilka dodatkowych sekund.
– Kuba zawsze trzymał z tatą, ale ja też bym chciała powiedzieć wśród innych dzieci, że mam oboje rodziców.
Drzwi mieszkania uchyliły się niespodziewanie. Wyjrzała Ola.
– Co tak stoicie? Myć ręce, bo obiad stygnie.
– Obiecujesz? – Nina nie pozostawiła mi jakichkolwiek złudzeń.
Przykucnąłem przed nią. Złapałem ją za oba ramiona. Spojrzałem w to coraz bardziej pochmurne spojrzenie.
– Obiecuję. Zrobię wszystko, co będę mógł, żebyśmy zostali rodziną. To, co powiedziałaś było niesamowitą deklaracją nie tylko dla ciebie, ale także dla mnie. To, że pragniesz szczęścia dla mamy to…to jest niesamowite jak na dziewczynkę w twoim wieku. Naprawdę. Wiele dzieci marzy o konsoli, wypasionym smartfonie czy jakiejś nowoczesnej zabawce.
– Ja nie. Mama zawsze powtarzała, że zabawka się znudzi. Zabawka z tobą nie porozmawia, nie pogra jak druga osoba. Mówiła, że rzeczy materialne nie zastąpią nigdy obecności drugiego człowieka.
– Bo twoja mama jest bardzo mądrą kobietą. I po twoich słowach jestem pewien, że masz tą mądrość po niej.
– Tak uważasz?
– Jasne, że tak.
– Inne dzieci myślą, że ze mną jest coś nie tak.
– To znaczy?
– Uważają mnie za inną, bo nie mam lalki Elsy.
– A co to jest?
– Taka bajka. Kraina lodu.
– Nie wiem, co to jest, ale możemy taką kupić.
– Nie potrzebuję jej. Nie muszę być taka jak wszystkie inne dziewczynki.
– No chodźcie – Ola wyjrzała ponownie.
– Już mamo.
– O czym tak ważnym rozmawiacie, że sąsiedzi słyszą a ja nie.
– Ani słowa – Nina przyłożyła palec do moich ust. – Tajemnica.
– Jaka tajemnica? – nalegała Ola.
Nina mrugnęła do mnie okiem a potem uśmiechnęła się do matki. Nie pozostało mi nic innego jak tylko wzruszyć ramionami i posłać Oli delikatny uśmiech.
– Nic?
Zamknąłem wyimaginowaną kłódkę na moich ustach. Przekręciłem niewidzialny kluczyk i włożyłem go do ręki Niny. Obie zareagowały z rozbawieniem.
– U mnie będzie bezpieczny – spojrzała na mnie a potem na mamę.
– Zachowujecie się jak dzieci.
– Ja jestem dzieckiem. Mam dopiero dziesięć lat.
– A ty chłopczyku ile masz lat?
– Nie mam przy sobie dowodu osobistego proszę pani.
– Ale osiemnaście lat masz?
– Tak proszę pani. Bo co?
– Bo to!
Ola złapała mnie za podbródek i przyciągnęła do swojej twarzy. Lazurowy błękit jej oczu wypełnił mój umysł. Po tym emocjonalnym wstrząsie nadeszła fala niesamowitego spełnienia. Jej ciepły oddech wypełnił moją buzię. Te delikatne usta skradły z moich ust kilka pocałunków, ale nie tylko to zostało mi dziś ukradzione. Te dwie dziewczyny skradły oprócz rozumu również moje serce.
Po umyciu rąk wszedłem do dużego pokoju. Przy stole siedzieli wszyscy. Ola wskazała mi miejsce naprzeciwko siebie, które zająłem z przyjemnością. Po prawej stronie miałem Kubę a po lewej Ninę. Już chciałem zapytać jak było w szkole, ale w jednym momencie uświadomiłem sobie, że są wakacje. Nie chodząc tyle lat do szkoły zupełnie zatraciłem poczucie czasu dotyczące terminu wakacji. Zerknąłem na Kubę, który zapatrzony w ekran komórki wspólny obiad traktował chyba, jako konieczność, bo tylko mieszał widelcem po talerzu. Sięgnąłem po półmisek i włożyłem sobie dwie łyżki ziemniaków. Mięso pieczone w tłustym sosie wyglądało na karkówkę. Dorzuciłem sobie na talerz średniej wielkości płat.
– Smacznego! – wbiłem widelec w mięso i zacząłem jeść.
Skończyłem ostatni, ale zjadłem więcej niż Kuba. Gdyby nie Nina, to nie zjadłby niczego.
– Było pyszne. Bardzo dziękuję za wspólny obiad.
Ola odpowiedziała wdzięcznym spojrzeniem.
– Mama zawsze dobrze gotuje. Pomogę ci – Nina zaczęła zbierać talerze. – Rusz się. Kuba! Odłóż ten telefon.
– Daj mi spokój! – odłożył komórkę, ale jego spojrzenie wyglądało na groźne i wymierzone bezpośrednio w siostrę.
– Nie dostaniesz lodów.
– Nie muszę. Wezmę kasę ze skarbonki i pójdę z kolegami na lody.
– Który masz level? – przerwałem kłótnię.
– Zbliżam się do dwunastego.
– Mam sąsiada, który jest już na dwudziestym piątym i jeżeli będziesz miał problem z jakimś poziomem to mogę go namówić, żeby ci pomógł.
– Minie jeszcze sporo czasu, ale dzięki za info.
– A może jakaś wspólna wycieczka rowerowa? – zaproponowałem.
– Ja odpadam. Mój rower jest przebity – Kuba, jako pierwszy znalazł drogę ucieczki od wspólnego spędzania czasu.
– Mój trzeba napompować – zadeklarowała się Ola.
– Ja chętnie. Mój jest w dobrym stanie – Nina zareagowała entuzjastycznie.
– Jaki masz rower? Sklepy są jeszcze otwarte i mogę podjechać autem po dętkę i oponę – nie dawałem za wygraną. Obiecałem Ninie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy.
– Znasz się na rowerach? – tym razem Kuba podniósł wzrok znad ekranu.
– Czegoś mnie ojciec nauczył. Jeżeli chcesz to możemy razem naprawić to koło.
– Nie mamy żadnych narzędzi w domu.
– Ja mam w aucie wszystko, co niezbędne przy rowerze. To jak?
Spojrzałem na Olę, która skinieniem głowy dała znak, że jest za. Nina zdążyła już przynieść klucze do piwnicy z wieszaka w kuchni.
– Chodź – złapała mnie za rękę. – Pokażę ci jego rower.
Dodaj komentarz