
– No, do was panowie mam zaufanie. – Mój głos był słodki, ale dwuznaczny.
– To ja też chcę pomacać kolanko – wyrwał się Bandziorek i złapał mnie za drugie kolano, ściskając dość mocno, niemal zaborczo.
– Ojej, panowie, tak wam się spodobały moje kolana? – Zastanawiałam się, czy odpychać ich dłonie, czy nie? Moje ciało krzyczało: „nie!”. Nie wiedzieć czego, chciałam, żeby się rozzuchwalili… wręcz rozbestwili…
– No pewno, że tak! Zgrabniutkie! – Stanisław zaczął wsuwać rękę wyżej, jego palce sunęły po moim udzie, chwytając mnie za nie mocno. Czułam jego dłoń coraz wyżej.
– Ojej… co pan robi? – Udając oburzenie, ale i demonstrując swoją bezradność, próbowałam odepchnąć jego rękę, ale moje ruchy były celowo nieudolne, słabe.
Mimo zaskoczenia, byłam podniecona takim molestowaniem mnie.
W tym czasie Bandziorek zrobił to samo, również wepchnął dłoń pod moją spódniczkę, jeszcze wyżej niż Staszek, i chwycił mnie za udo. Teraz musiałam się zmagać z obiema dłońmi, z ich siłą i natarczywością. Jednak celowo wykazałam się taką nieudolnością, że nie zdołałam odepchnąć ich rąk. Byłam w ich pułapce, a ta pułapka była taka słodka.
1 komentarz
enklawa25