Remont cz 8

Remont cz 8Kiedy wracałam z pracy, zmęczona, zawsze znajdowałam dla nich miły uśmiech. Parzyłam panom robotnikom kawę. To stał się nasz codzienny rytuał. Piliśmy ją na werandzie, w cieniu starych jabłoni.  

Panowie zwykle bardzo chcieli mnie zagadywać, ich spojrzenia były pełne pytań, ale jakby nie mieli pomysłów, albo brakowało im śmiałości, by przekroczyć tę niewidzialną barierę.

– A pani tu tak sama mieszka? – zapytał pewnego razu Stanisław, jego głos był niższy niż zwykle, niemal intymny, a w jego oczach czaiła się głęboka ciekawość.

– Z mamą, tylko mama przebywa obecnie w sanatorium – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał neutralnie, choć wiedziałam, że to zdanie zaprasza do dalszych pytań.

– A to nie ma pani męża albo narzeczonego? Taka piękna kobieta… – Janusz wtrącił nieśmiało, jego policzki pokryły się delikatnym rumieńcem.

– Niestety nie, jestem samotna… – mówiłam tonem, który zdradzał, jak bardzo brakuje mi mężczyzny, jak bardzo pragnę bliskości, choć nigdy bym tego nie przyznała wprost.

Gdy wypili po kilka piw, dopytywali, czy oni nie nadawaliby się na kandydatów na  narzeczonych. Ich oczy błyszczały z zuchwałością. Ja, nie tylko z wrodzonej uprzejmości, ale też dla podkręcenia atmosfery,  komplementowałam ich delikatnie.

– No, wszak… Panom niczego nie brakuje… Panowie są i przystojni… i tacy silni… tacy męscy… prawdziwe chłopy.

Albo:

– Ależ doskonale się czuję w panów towarzystwie. Ale… pewnie niejedna kobieta mogłaby przez panów zostać zbałamucona! Aż boję się, czy przypadkiem to ja… czy nie mnie to może spotkać… – Mówiłam  z uśmiechem, w moich oczach czaiła się iskierka prowokacji.

Miło było obserwować, jak się wtedy puszą, jak ich dłonie zaciskają się na filiżankach z kawą. Ich męska duma rosła z każdym moim słowem. Brak im jednak było na tyle odwagi, żeby na przykład, zaprosić mnie na randkę. Byli jak drapieżniki, które boją się podejść zbyt blisko ofiary, mimo że ich instynkty szalały.

Często po męczącej pracy musiałam ucinać sobie poobiednie drzemki. Z lubością informowałam ich, że muszę „pójść do łóżka” lub „przespać się”. Celowo dobierałam te słowa i celebrowałam je wypowiadając powoli – “idę do łóżka”, “chcę się przespać”, czując, jak działają na nich niczym płachta na byka, rozpalając ich wyobraźnię. Niewątpliwie dopowiadali w myślach – “z tobą pójdę do łóżka”, “prześpię się z tobą”...

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 443 słów i 2592 znaków, zaktualizowała 9 sie o 18:52.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Historyczka

    Enklawo, czyżby działay kwestie: "muszę teraz pójść do łóżka” lub “muszę się przespać"?

    29 kwi 2020