Wtedy majster rubasznie zawołał:
– Paniusiu, musisz złapać się obiema rękami, mocno! Tu deska chybotliwa, aż strach, żeby pani nie spadła! – Nie miałam wyjścia. Nie mogłam zignorować troski o moje bezpieczeństwo. Chociaż wiedziałam, że to tylko pretekst.
Odpuściłam. Moje palce, które jeszcze przed chwilą desperacko trzymały materiał, rozluźniły się. Spódnica uniosła się swobodnie, powiewając wysoko nad moimi udami, niczym zasłona odsłaniająca scenę. Niczym w teatrze.
Czerwień majtek, intensywna i prowokacyjna, kontrastująca z jasnymi pończochami, chyba była teraz widoczna. Widziałam oczy pomocników, coraz bardziej natarczywe, coraz bardziej nienasycone, wlepione we mnie jak w obraz.
– To stringi! – niemal zakrzyknął Bandziorek, jego głos był pełen triumfu, jakby odkrył skarb. – Kurwa! Jak będzie schodzić… może co więcej dojrzymy…
Ich język był wulgarny i dosadny… i właśnie przez to tak cholernie podniecający. Wiedziałam, że to, co się dzieje, jest niewłaściwe, ale każda komórka mojego ciała reagowała na to z niespodziewaną intensywnością.
2 komentarze
Historyczka
Marku, jakże trafiasz w punkt... Elegancka kobieta w tak pierwotnej sytuacji...
takitammarek
wspaniały moment gdy w inteligentnej , posiadającej pewien status społeczny kobiecie , w tym przypadku nauczycielce - chuć aktywuje pierwotną potrzebę oddania się prymitywnemu, prostemu samcowi... chuć, która omijając rozum jest zaprogramowana tylko na doprowadzenie do zapłodnienia przez dużego, silnego przedstawiciela swojego gatunku...