Natychmiast spostrzegłam, że mataczą. Do wiadra wrzucili nie te ciężkie kamienie, o których była mowa, ale znacznie lżejsze. Jednakże tego nie oprotestowałam. Rozochocony majster chyżo podjął próbę wejścia na drabinę. Spadł już z drugiego szczebla. Klął szpetnie, czuł, że nie da rady.
Jego pomocnicy byli zrozpaczeni. Bandziorek tłukł pięścią w stół, aż huczało.
Wtedy zaczęli oszwabiać mnie jeszcze bezczelniej. Majster przy kolejnym wchodzeniu wspomagał się ręką. Pomagali mu chłopcy, podtrzymujący wiadro. W taki sposób wiadomo było z góry, że wspinaczka na szczyt drabiny zakończy się powodzeniem...
Moje protesty zdały się na nic. Nie przejmowali się ani trochę tym, że tak niecnie wywiedli mnie w pole. No i oczywiście nie mieli najmniejszej wątpliwości, jakie winny być konsekwencje zakładu - że teraz powinnam się im oddać...
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
enklawa25
no Pani Marto rozkręca się nieźle
Historyczka
@enklawa25 Dzięki. Ale czy nie rozkręca się za szybko?
enklawa25
@Historyczka jak dla mnie tempo wsam raz