Emigrantki 35

Emigrantki 35Dawno się tak nie bałam. Nie pamiętałam też, kiedy po raz ostatni miałam takie wyrzuty sumienia. Ostatnio dotyczyły one głównie wypitego alkoholu, ale tej nocy miały zupełnie inne podłoże.
     Jak mogłam się tak zachować? Skupiłam się na kłótni z Olgą i szukaniu kolejnej butelki w momencie, kiedy powinnam wesprzeć na duchu i poradzić coś dziewczynie, którą znałam od piaskownicy. Byłam wkurwiona na Olgę za to, jak się zachowała i co powiedziała, ale to w niczym nie usprawiedliwiało mojego zachowania.
     Najbardziej wkurzyła mnie tym, że cały wieczór nie odbierała telefonu. Nie raz nie dwa zdarzało nam się pokłócić, ale nigdy tak się nie zachowywała. Bałam się, że coś sobie zrobiła. Chciałam oczywiście pójść jej szukać, ale Olga skutecznie wybiła mi to z głowy. Byłyśmy zbyt pijane i wkurwione. Postanowiłyśmy czekać do rana. Na szczęście panienka zjawiła się koło piątej.
     - No witamy serdecznie – powitała ją Olga.
     - Co ty sobie wyobrażasz? Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Martwiłyśmy się! – rzuciłam od razu na powitanie. Nie dałam jej dojść do słowa, ale z tego, co widziałam, nie miała zamiaru nic mówić.
     - Przepraszam, musiałam sobie to wszystko przemyśleć - powiedziała, po czym poszła do kuchni zrobić sobie herbatę. To zachowanie było akurat zrozumiale. Była tak zmęczona i zmarznięta, jakby całą noc spędziła na plaży. A może faktycznie tam była?
     - I co ci wyszło z tych twoich przemyśleń? – spytała Olga.
     Dziewczyna nabrała tchu, po czym spojrzała na nas i lekko się uśmiechnęła.
     - Nie urodzę tego dziecka. Dziś na spotkaniu z siostrą Andrzeja odrzucę jej propozycje.
     Poczułam lekką ulgę. Miałam nadzieje, że Ola właśnie taką podejmie decyzje. W mojej opinii było to jedyne racjonalne wyjście. Żadne pieniądze nigdy nie zrekompensowałyby jej bólu i traumy po konieczności oddania dziecka zaraz po porodzie. Zastanawiałam się nad tym całą noc, starając się uciec myślami od tego, co się z nią działo.
     - Tak po prostu odrzucić milion złotych. To mogłoby ci pomóc… - zaczęła Olga.
     - Zamknij się - odparowała Ola, po czym popatrzyła na nią z obrzydzeniem.
     Nie wyglądało to dobrze. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby nasza blondi tak się zachowywała. Wiele razy ktoś ją wkurzył, a nawet zalazł jej za skórę, ale takiej agresji i nienawiści nigdy u niej nie widziałam. O czym mogło to świadczyć? Czy to koniec ich przyjaźni? Odpowiedź przyszła chwilę później.
     - W nocy miałam czas przemyśleć kilka spraw. Postanowiłam wrócić do Polski.
     A jednak… Sprawdził się najgorszy scenariusz. Do końca łudziłam się, że Ola nie zdecyduje się na tak radykalny krok, ale nie miałam prawa mieć do niej choćby cienia pretensji. Miała najgorzej z całej naszej trójki. Klienci wybierali ją najczęściej, jeden psychopata nawet ją zgwałcił… Wkładała do naszej spółki najwięcej, a dostawała za to solidnie w kość. Właśnie z tego powodu nie zasłużyła sobie na to, jak wczoraj potraktowała ją Olga.
     - Jesteś rozgoryczona, przemęczona. Prześpisz się i wszystko wróci do normy. Dalej będziemy wspólnie kręcić lody – powiedziała Olga, uśmiechając się przy ostatnim zdaniu.
     Ola i ja nie podzielałyśmy jej nastroju. Doskonale wiedziałam, że to nie była decyzja podjęta pod wpływem chwili, ale przemyślane działanie naszej koleżanki.           Miała do tego prawo. Tylko co dalej?  
     Miałyśmy stałych klientów, którzy przychodzili do nas tylko dla niej. Mieszkałyśmy wszystkie razem.  Jeśli Ola wyjedzie, na pewno przydzielą nam kogoś innego. To nie było takie proste, jak początkowo mogłoby się wydawać.
     - Pogadamy o tym wieczorem, na spokojnie. Teraz trzeba jakoś się ogarnąć i pójść do roboty - oznajmiłam.  
     Nie wyobrażałam sobie siebie przy taśmie po nieprzespanej nocy. Parę razy zdarzyło się nam się pójść spać koło pierwszej i już wtedy byłyśmy padnięte. Byłam świadoma tego, że nasza produktywność tego dnia spadnie do zera. Na pewno nie ujdzie to uwadze innych pracowników, a zwłaszcza pracownic, które od pewnego czasu nie pałały do nas miłością. Każda z nich podejrzewała, że dajemy dupy ich mężom. Niektóre miały rację, ale skoro one były wiecznie zmęczone…
     - Nie idziemy do roboty. To nie ma najmniejszego sensu. Zadzwonię i powiem, że dostałyśmy jakiegoś zatrucia - zaproponowała Olga.
     - Będziemy miały potem przesrane – skomentowała Ola.
     - Może trzeba było o tym pomyśleć, zanim wybrałaś się na samotny spacer, chuj wie gdzie? - odparowała Olga.
     - Spokój! - krzyknęłam, zanim Ola zdążyła jej odpowiedzieć. Wszystko zapowiadało solidną przepychankę, a tego miałam już serdecznie dosyć.
     W końcu ustaliłyśmy, że wypijemy po dwa energetyki i może jakoś uda nam się przetrwać te osiem godzin. Co do jednego byłyśmy zgodne. To będzie najdłuższe osiem godzin, jakie do tej pory kiedykolwiek przepracowałyśmy.
     Na początku nie było tak źle. Do pierwszej przerwy szło nam całkiem dobrze. Problemy zaczęły się, kiedy Olga i Ola zaczęły niemal zasypiać nad kawą przy stoliku.
     - Chyba ktoś się nie wyspał. Czyżby pracowita noc? - zapytała jedna z najbardziej nieprzychylnych temu, co robimy kobiet.
     - Niektórzy mają lepsze rzeczy do roboty w nocy niż chrapanie – odparowała szybko Olga z uśmiechem na ustach.
     Nikt nie zaśmiał się z jej dowcipu, co było lekko niepokojące. Już od dawna czułam, że tworzy się przeciwko nam jakiś front. Zachowanie innych pracownic tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że moje obawy były słuszne. Faceci nie zareagowali w ogóle, ale oni robili tak zawsze. W pracy rzadko który się do nas uśmiechał czy zagadywał. Od jakiegoś czasu stało się to wyraźnym sygnałem, że może korzystać z naszych usług. Woleli napisać do nas SMS z prośbą o spotkanie albo po prostu wpaść do nas na chatę.
     Przerwa dobiegła końca, a my wróciłyśmy do naszych obowiązków. Początkowo nikt się nie odzywał, co było dziwne. Zazwyczaj panował swoisty rwetes.
     - Co się tak opierdalacie dziwki? – rzuciła do nas Małgorzata, która uważana była za niepisaną szefową ekipy. Kobieta pracowała najdłużej i miała zaufanie nie tylko kierowników, ale także prezesa.
     - Daj im spokój. Dziewczyny ciężko pracują, rozwalając cudze małżeństwa. To nie lada wyzwanie i trzeba się przyłożyć - dodała z przekąsem jej koleżanka Zośka.
     To był prawdziwy cios. Zawsze wydawało mi się, że Zosia jest naszą koleżanką. Nigdy nie oceniała nas, a czasem nawet broniła. Parę razy wypytywała o szczegóły, o to ile zarabiamy. Raz rzuciła, że gdyby nie miała już czterdziestki, to chętnie by do nas dołączyła. Pamiętam, że w jej małżeństwie nie było najlepiej. Swego czasu wszyscy o tym plotkowali, ale miałam czyste sumienie, bo jej facet nigdy nie korzystał z naszych usług. To, co powiedziała, pozwalało sądzić, że myśli inaczej. A może ktoś ją celowo na nas napuścił? Czy to możliwe, że od początku nas nienawidziła, tylko udawała koleżankę?  
     Jeśli spotkasz Polaka w Holandii i on ci nie zaszkodzi, to już ci pomógł. Kiedyś śmiałam się z tego powiedzenia, ale teraz zaczynałam je rozumieć.
     - Ruszać się kurwy. Nikt za was nie będzie robił – krzyknęła niemal na cały głos Gośka i zrobiła to specjalnie po to, żeby wszyscy słyszeli.
     Na hali zapanował szept. Nowe pracownice, które tego dnia dopiero zaczynały swoją przygodę z emigracją, szybko zostały poinformowane, kim jesteśmy i co robimy.           Po raz pierwszy poczułam wstyd, kiedy dziewczyny w naszym wieku zaczęły śmiać się i krzyczeć, że wstydzą się za takie rówieśniczki jak my. Ciekawe co by powiedziały, gdyby dowiedziały się, ile zarabiamy....  
     Czy taki tok myślenia, oznaczał, że dla mnie podobnie jak dla Olgi zaczynała liczyć się już tylko forsa?  
Nie miałam czasu na głupie przemyślenia. Kobiety szybko wpadły na pomysł, żeby przerzucać tulipany z innych taśm na naszą. Zawaliły nas robotą, a same miały niezły ubaw.  
     Ilość kwiatów była nie do przerobienia. Nikogo to jednak nie obchodziło.      Poganiały nas tylko, wyzywając od najgorszych.
     Prędzej czy później taka sytuacja musiała nastąpić. Czego się spodziewałyśmy? Że kobiety będą zachwycone tym, że ich faceci płaca nam za seks? Spodziewałam się takiej akcji już dawno temu. Byłam głupia, myśląc, że jakoś nam się upiecze i nigdy nie doczekamy się takiego piekła. Ono jednak nadeszło, i to dziś w dniu, w którym najprawdopodobniej cała nasza kariera przedsiębiorczych dziewczyn miała się zakończyć.
     - Co tu się odpierdala? Dlaczego tyle kwiatów leży na ziemi? – usłyszałam głos za plecami. Nie miałam wątpliwości, do kogo należy.  
     Edward był kierownikiem odpowiedzialnym za Polaków. Czasem miałam wrażenie, że mam więcej szefów niż włosów w na głowie. Kiedy pracowałyśmy na szklarni, podlegałyśmy nie tylko Marcinowi, ale także jemu. W sprawach związanych z mieszkaniem czy urlopem kontaktowałyśmy się z tym drugim. W sprawach ściśle związanych ze szklarnią chodziło się do Edka. Tak naprawdę nigdy u niego byłyśmy, bo nie było potrzeby.
     - No tak jest panie kierowniku, jak się śpi, zamiast pracować - rzuciła Małgorzata.
     Kilka kobiet od razu ją poparło, wygadując na nasz temat największe bzdury, jakie tylko można było sobie wyobrazić. Podobno notorycznie się opieprzałyśmy, zwalałyśmy prace na innych i wolałyśmy pracować rękoma niż ustami. Po tym ostatnim wszystkie kobiety jak jeden mąż zaczęły się śmiać. Aluzji nikomu nie trzeba było tłumaczyć.
     - Zamknąć ryje i brać się do roboty. A wy wypierdalać do mojego gabinetu – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu i kierując palec w naszą stronę.
     Słowo gabinet było ewidentnie przesadzone. Pomieszczenie, w jakim się znalazłyśmy, miało zaledwie kilka metrów kwadratowych, z czego większość zajmowało biurko Edzia.
     - Co to za hucpa? Nie dość, że krążą o was plotki, jakobyście miały dorabiać na boku, dając dupy, to jeszcze wszczynacie jakieś bunty?
     - Przecież to nie my zacze..
     - Zamknij się - krzyknął natychmiast do Olgi, która próbowała mu wytłumaczyć zaistniałą sytuację.
     - Nie mam zamiaru tolerować opierdalania się w tej szklarni. W innych firmach możecie robić sobie, co chcecie. Wylatujecie na zbity pysk. Nie chce was tu więcej widzieć i osobiście przekaże szefowi, czym zajmujecie się na boku. I nie mam tu na myśli Marcina, bo on podobno się z wami dogadał tylko samego Van Jursena.
     Czułam, jak opadam z sił. To był koniec. Jeśli Holender dowie się prawdy, na nasz temat natychmiast każe nas zwolnić. Co do tego nie miałam wątpliwości. Dbał o dobry wizerunek swojej firmy i pracowników. Podkreślał to na każdym spotkaniu. Robił to łamaną polszczyzną, ale był przy tym całkiem zabawny. Na dodatek Marcin musiał opowiadać na lewo i prawo o naszym układzie. Co za zjebany sukinsyn..
     Olga spojrzała na mnie, a ja na Ole. Wszystkie od razu domyśliłyśmy się, że naszą jedyną szansą na pozostanie w firmie i w Holandii jest dogadanie się z Edkiem tak samo, jak z Marcinem. Tylko co z Olą? Czy nie jest jej to obojętne, skoro postanowiła wrócić do kraju?
     Spojrzałyśmy na siebie wymownie i z błyskiem w oczach jak dawniej. Zupełnie jakby to, co wydarzyło się ostatniej doby, nie miało miejsca.
     - Może się jakoś dogadamy? – zapytała Olga, po czym zaczęła rozpinać swoją koszulę.
     Błysk w oczach Edka świadczył o tym, że właśnie tego oczekiwał. Spojrzał na mnie i Olę pytająco. Chwile potem wszystkie trzy byłyśmy już tylko w stanikach. Jego oczy powiększyły się kilkakrotnie, czego absolutnie nie można było powiedzieć o naszych cyckach. Facet podniecał tak samo, jak deska klozetowa. Był gruby, łysy i nigdy w życiu nie poszłabym z nim do łóżka, gdyby nie okoliczności, w jakich się znalazłyśmy.
     Pierwsza w ruch poszła Olga. Kazał jej zdjąć spodnie, a potem położył na biurku.      Wszedł w nią szybko i od razu zaczął penetrować. Trwało to chyba kilkanaście minut, zanim się spuścił. Przerywał kilkakrotnie, jakby brakowało mu sił. Był to poniekąd żałosny widok. Gdyby w tym momencie ktoś wszedł do gabinetu, nasz los byłby przesądzony, ale jego także.
     Kolejna byłam ja. Jego kutas wbił się we mnie podobnie jak w Olgę szybko i bez najmniejszych ceregieli. Leżałam dociskana do blatu i prawdę powiedziawszy gwałcona przez kilkanaście minut. Ilość kurzu, jaka unosiła się w stronę mojej twarzy była chyba bardziej uciążliwa niż to, że penetrował mnie stary dziad z ewidentnymi problemami w tych sprawach.  
     W końcu jednak poczułam, jak się we mnie spuścił. Nie jęknął przy tym nawet. Najwidoczniej miał świadomość, że takie odgłosy podczas naszej wizyty mogłyby dać powód do kolejnych plotek. Te zapewne i tak powstaną, ale lepsze domysły niż suche fakty.
     - Ja ci nie dam – oznajmiła Ola. – Jeśli chcesz, to możesz mnie zwolnić, mam to w dupie.
      Można było się tego spodziewać. Było to potwierdzenie tego, co oznajmiła rano.      Jeśli do tej pory miałam nadzieje i złudzenia, że zmieni zdanie, to właśnie się one skończyły.
     - W sumie żadna strata. I tak masz najmniejsze cycki – rzucił z pogardą Edek.
     Nie mylił się. Biust Oli nie był tak duży, jak mój i Olgi, ale dziewczyna nadrabiała innymi częściami ciała i aparycją. Może faktycznie miałam większe cycki od niej, ale o takiej symetrii i jędrności jak ona mogłam tylko pomarzyć.
     - I tak by ci już nie stanął – skomentowała Olga, wściekła za to, co powiedział. To było drugie zaskoczenie. Nie sądziłam, że po tym, jak obie pożarły się wczoraj i dziś jedna będzie broniła drugiej. Może Olga nie była jednak taką zimną suką?
     Edek zaczerwienił się lekko, po czym poprawił sobie to, co miał w spodniach. My także zaczęłyśmy się z powrotem ubierać.
     - Wracajcie na halę. Jak komuś piśniecie choćby słowo o tym, co tu zaszło, to osobiście dopilnuje, żebyście wyleciały z roboty i nigdzie nie dostały nowej.
     Wykonałyśmy posłusznie polecenie. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że nie chciało nam się już spać. Inne pracownice chyba miały świadomość tego, co zaszło, bo dały nam spokój. A może to była uzgodniona akcja? Wszystko wskazywało na to, że Edek chciał zruchać, a one zemścić się na nas. Musieli się dogadać. Wiedziały, że danie dupy takiemu facetowi to nic przyjemnego.  
     Do domu wróciłyśmy o szesnastej. Ola od razu poszła spać. Na dziewiętnastą miała być u Andrzeja. Miałam kilka godzin, żeby omówić z Olgą, w jaki sposób przekonamy ją do pozostania w Holandii i w naszym biznesie. Co do tego, że bez niej to nie będzie miało sensu, nie miałam najmniejszych wątpliwości.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Helen57

    Fajnie

    21 lis 2022

  • eksperymentujacy

    Ciekawie rozwijasz to opowiadanie !

    19 lis 2022