Emigrantki 39

Emigrantki 39Dyskusja o tym, co zobaczyłyśmy na parterze trwała jeszcze godzinę po naszym powrocie do domu. Choć poprzedniej nocy nie spałyśmy prawie wcale i powinnyśmy padać na pysk, to adrenalina zrobiła swoje.  

     Było już po drugiej, kiedy każda z nas wysłała do kierowcy busa informację, że kolejnego dnia nie jedzie do pracy. Wyłączyłyśmy dzwonki w telefonach i po raz ostatni położyłyśmy się do naszych starych łóżek.

     Obudziłam się koło południa rześka i wyspana. Na moim telefonie było kilka nieodebranych połączeń od Marcina, który zapewne chciał wiedzieć, dlaczego nie pojawiłyśmy się w pracy.  

     Nieobecność trzech pracownic była kłopotliwa dla koordynatora, który nie dość, że zebrał za to ochrzan, to jeszcze musiał jak najszybciej zorganizować zastępstwo. W sezonie, kiedy szklarnie biły się o pracowników, to wcale nie było proste.

     Ola i Oliwka siedziały w salonie i gapiły się na teledyski w MTV. Była to jedyna holenderska stacja, którą oglądałyśmy, głównie dla zabicia czasu. Obie raczyły się świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy, który nie po raz pierwszy stawiał nas na nogi.

     - No i jak tam ostatnia nocka na starych włościach? – zapytała Ola, przynosząc także dla mnie szklaneczkę, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Pragnienie i pożądanie były odczuciami, z którymi nigdy nie radziłam sobie zbyt dobrze. Wypiłam wszystko jednym haustem, po czym nie fatygując już koleżanki, zrobiłam sobie kolejną porcję.

     – Taka sama jak każda inna, ale o dziwo pomimo zmęczenia trudno było mi zasnąć.

     Rzuciłam dziewczynom porozumiewawcze spojrzenie, starając się przy tym wysondować, czy one także borykały się z podobnym problemem.

     – A ja padłam od razu – oznajmiła zadowolona Oliwka, która już wczoraj w trakcie drogi powrotnej zachowywała się tak, jakby to, co zobaczyła, nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia.

     – Mamy dwa wyjścia. Albo zignorujemy to, co znajduje się na parterze naszej nowej chaty i będziemy korzystały tylko z piętra, albo to wykorzystamy do naszych, same wiecie jakich celów – zaproponowała Ola.

     – Wiem, co ci chodzi po głowie, ale z tego mogą być kłopoty. Nie wiemy, kto to tam zostawił i czy nie zażąda zwrotu.

     – To na pewno nie należy do Andrzeja ani jego siostry. Obstawiałabym raczej najemcę, który prędko po to się nie zgłosi – wyjaśniła Ola.

     Kiedy mówiła o swoim niepełnosprawnym kliencie, w jej głosie wyczułam, jakby go broniła, i nie chciała, żebyśmy źle o nim pomyślały. Czy to była tylko wdzięczność za klucze do domu, czy może między nimi wytworzyło się jakieś uczucie? Lubiła go, a o przebiegu ich spotkań wiedziałyśmy tylko tyle, ile sama nam powiedziała. Miałam nadzieję, że moje obawy były na wyrost, ale czułam, że trzeba z nią kiedyś o tym porozmawiać. Na razie miałyśmy na głowie inne rzeczy.

     – Dobra laski! Przeprowadzimy się, urządzimy, poinformujmy naszych stałych klientów o naszym nowym adresie, i dopiero wtedy zastanowimy się co z tym fantem zrobić – zaproponowała Oliwka, co było bardzo sensowną propozycją.

     – Do tego czasu żadnych wizyt w tamtym miejscu, a już na pewno nie z klientami – zaproponowałam, a dziewczyny potwierdziły, kiwając niemal jednocześnie głowami.

     Nie przypuszczałam, że pakowanie będzie tak męczącym i frustrującym zajęciem.

     Zdarzyło nam się kupić od czasu do czasu jakąś nową rzecz albo gadżet, ale kiedy spojrzałam na wszystkie moje rzeczy ułożone na łóżku, złapałam się za głowę. Było ich nawet kilka razy więcej w porównaniu do tego, co przywiozłam z Polski. Miejsce w walizce znalazły tylko te najpotrzebniejsze, resztę upchałam w kartony.

     Nie byłam w swoim problemie osamotniona. Kiedy zeszłam na dół, w salonie było już kilka walizek i jeszcze więcej pudeł.

     Oliwka spojrzała na mnie z uśmiechem.

     – No trochę się tego nagromadziło. Ciekawa tylko jestem, jak sobie z tym poradzimy – rzuciła.

     – Dokładnie. Zastanawiałem się nawet nad tym, żeby wyrzucić kilka rzeczy, albo tutaj zostawić, ale ostatecznie każdej jest mi szkoda.

     – Jeszcze nigdy w życiu nie wyrzuciłam żadnego ciucha, którego kupiłam, zwłaszcza za tak ciężko zarobione pieniądze – skomentowała stanowczo Ola.

     – No a tak poważnie, to naprawdę musimy ogarnąć jakiś transport – powiedziałam, po czym bezsilnie usiadłam na kanapie.

     – Mam wrażenie, że nasz problem rozwiązał się sam – rzuciła Oliwka, wskazując ręką na okno.

     Na nasz podjazd właśnie wjechał firmowy bus. Wysiadł z niego kierowca, którego
  ledwie kojarzyłam.

     – Kto to właściwie jest? – zapytałam.

     – Witek. Nowy kierowca. Ten, z którym była już niejedna afera. Marcin strasznie go gnoi – wyjaśniła Oliwka.

     Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że firma jakiś czas temu zatrudniła nowego kierowcę, którego jedynym obowiązkiem było wożenie pracowników. Nie było to paradoksalnie tak łatwe zajęcie, jak mogłoby się wydawać. W grę wchodziło dokładne ułożenie godzin przyjazdów i odjazdów tak, aby pracownicy nie musieli zbyt długo czekać po zakończeniu pracy, a rano nie byli zbyt późno.  

     Kierowca musiał współpracować ściśle z koordynatorem, a z tym był odwieczny problem. Nie dogadywali się, na czym tracili najbardziej zwykli pracownicy, co nie było wcale miłe ani przyjemne. Jedni obwiniali Marcina, inni obwiniali młodego. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, kto miał rację. Tylko raz zdarzyło nam się czekać prawie godzinę, ale to tylko dlatego, że Marcin wysłał go wcześniej w inne miejsce, a nam kazał poczekać. Oczywiście potem całą winę zwalił na chłopaka.

     – No to fajnie. Mamy załatwiony transport – niemal przyklasnęła Oliwka.

     – A nie wydaje ci się, że on tu przyjechał w zupełnie innym celu? – zapytałam lekko zaniepokojona.

     – Najprawdopodobniej przyjechał po to, żeby nas poinformować, że jesteśmy wywalone z roboty. Tylko wyobraź sobie, że jakoś lata mi to koło dupy – prychnęła Ola, udając się w kierunku drzwi.

     Nie miałyśmy nic do Witka, dlatego z uśmiechem na ustach wpuściłyśmy go do domu. Oliwka zaproponowała mu coś do picia.

     – Nie. Dzięki. Muszę zaraz wracać. Wiecie, jak jest – wyszeptał, wodząc po nas wzrokiem.

     – Szkoda. Liczyłyśmy, że pomożesz nam z przeprowadzką – rzuciła zalotnym tonem Ola.

     – Z jaką przeprowadzką?  

     Dopiero wtedy dostrzegł stertę naszych rzeczy leżących w salonie.

     – Rzucamy tę robotę i przeprowadzamy się na inną chatę – wyjaśniła.

     Chłopak spojrzał na nas z lekkim przerażeniem.

     – O kurwa! Tego się nie spodziewałem.

     – My też nie. Jeszcze wczoraj byłyśmy przekonane, że spędzimy tutaj najbliższe kilka miesięcy, ale... – zaczęłam, ale widząc niezadowoloną minę Oli, urwałam w połowie zdania.

     – Ale tak się złożyło, że nie musimy – dokończyła za mnie Oliwka, ucinając ten wątek. Miała rację. Nie musiałyśmy mu o wszystkim opowiadać.

     – Marcin przysłał mnie tutaj, żeby was poinformować, że jeszcze jedna taka akcja, i was wyleje z roboty. Przez to, że dzisiaj nie przyszłyście, musiałem rano jeździć po szklarniach i ściągać innych pracowników. Pan koordynator był nieziemsko wkurwiony.

     Po tych słowach zaczęłyśmy się śmiać. Wcale nie byłyśmy zdziwione taką sytuacją i czułyśmy lekką satysfakcję, że choć trochę udało nam się odegrać na tym bucu.

     – Szczerze powiedziawszy wali nas to – szepnęła mu do ucha Ola, po czym położyła dłonie na jego ramionach. – Wyglądasz na strasznie spiętego. Może masz ochotę na mały masażyk? – kontynuowała swój flirt.

     – Nie no co wy. Jestem w robocie. Poza tym dopiero co tu przyjechałem i nie stać mnie jeszcze na jakieś..

     – A kto to mówi o jakieś gratyfikacji? Dostaniesz od nas co nieco przyjemności, a w zamian za to pomożesz nam przywieźć walizki na nowe mieszkanie. Jest tylko jeden warunek. Nie możesz nikomu powiedzieć, dokąd się przeprowadzamy. Poinformujemy wszystkich o tym w odpowiednim czasie – zastrzegła, przesuwając delikatnie dłonie po jego ramionach.

     Chłopak powiódł niepewnie wzrokiem po całej naszej trójce, po czym stwierdził, że wcale nie spieszy mu się tak bardzo, jak jeszcze przed chwilą zapewniał.

     Zdjęłyśmy z niego koszulę, a potem rzuciłyśmy na łóżko. Oliwka i Ola zaczęły masować jego plecy.

     – Dziewczyny dajcie mu trochę więcej radości – zachęciłam. Obie moje koleżanki zdjęły swoje bluzki.

     Od razu odwrócił się na plecy, a jego oczy zaświeciły się, kiedy zobaczył dwie seksowne laski w samej bieliźnie, które zaczynały masować jego brzuch i okolice krocza. Żeby jeszcze bardziej podgrzać atmosferę, również zdjęłam swoją sukienkę. Z niewiadomych dla mnie przyczyn poczułam ogromne podniecenie.

     Naszła mnie refleksja, że ostatnio podnieca mnie dosłownie wszystko. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się dzieje, ale nie zamierzałam nikomu skarżyć się z tego powodu.

     Miły i przyjemny nastrój przerwał dźwięk telefonu naszego gościa. Chłopak od razu zerwał się z łóżka i przesunął palcem po zielonej słuchawce. Chyba nieświadomie włączył tryb głośnomówiący.

     – Gdzie ty kurwa jesteś? – głos Marcina rozległ się w całym mieszkaniu.

     – No jestem u Olgi, Oli i….

     – Oliwki – podpowiedziała mu cicho, nie kryjąc lekkiego oburzenia, że zapomniał, jak ma na imię.

     – No i co? Powiedziałeś im, jak wygląda sytuacja? Słyszę, że jestem na głośnomówiącym dlatego, jeśli mnie słyszycie, to uprzejmie was informuję, że jeżeli jeszcze raz odjebiecie taką akcję jak dzisiaj, to was wypierdolę z tej roboty na zbity pysk! W sumie to już dawno powinienem to zrobić.

     Poczułam, jak w moich żyłach pulsuje krew. Byłam wściekła na to, w jaki sposób się do nas odnosi. Zwłaszcza po tym, co zrobił nam ostatnio.

     – Posłuchaj gnojku! – zaczęłam, a dziewczyny od razu uśmiechnęły się na te słowa. – Nie będziesz nam mówił, co mam robić. To my się zwalniamy! Rozumiesz? Mamy dosyć roboty w tych warunkach i za te pieniądze. Przede wszystkim mamy dosyć tego, że ty i twoi koledzy z biura wykorzystujecie nas i szantażujecie. Już nie będziecie tego robić. Pierdol się!

     – I to dwa razy – dodała Ola, przysuwając się lekko do telefonu. Oliwka chyba nie miała na tyle odwagi, aby pożegnać się w odpowiedni sposób naszym koordynatorem. Uśmiechnęła się tylko po tym, co usłyszała z naszych ust.

     Zapanowała chwilowa cisza.

     – Takie kurwa jesteście mądre? W porządku. I bardzo dobrze! Jeszcze dzisiaj macie opuścić dom. I ma tam być wszystko elegancko wysprzątane. Ma pachnieć fiołkami, a nie kurestwem!

     – Zastanów się, zanim powiesz coś jeszcze – zaznaczyła Ola.

     Nastała kolejna cisza a po chwili z głośnika telefonu ryknęło imię naszego kierowcy.

     – Tak szefie?

     – Już nie masz tam czego szukać. Zbieraj dupę, trzeba zabrać chłopaków z pola. Masz tam być za piętnaście minut.

     – Ale jak? To przecież prawie...

     – Gówno mnie to interesuje. Ruszaj się! – warknął, po czym rozległ się dźwięk zakończonego połączenia.

     – Tak jest – powiedział chłopak, po czym zerwał się z łóżka i zaczął ubierać.

     – No ale jak to? Przecież obiecałeś nam pomóc przy przeprowadzce! – zaprotestowała Oliwka.

     – Dziewczyny jesteście naprawdę bardzo miłe i bardzo was lubię, ale, ale, ale, … wybaczcie – wydusił z siebie, po czym niemal wybiegł z naszego mieszkania.

     Spojrzałyśmy na siebie skonsternowane.

     – No to dobrze, że jeszcze mu lodzika nie zrobiłyśmy. Kolejny, któremu wyświadczyłyśmy usługę za darmo – prychnęła Ola, nie dowierzając w to, co się właśnie stało.

     – To było trochę inna sytuacja - skomentowałam. – Witek nie przewidywał takiego rozwoju sytuacji, naprawdę chciał nam pomóc.

     – A teraz znowu mamy problem - kontynuowała Oliwka, spoglądając na stertę naszych rzeczy.

     – Chyba niekoniecznie. Zdaje się, że właśnie wpadł mi do głowy pewien pomysł.

     Sięgnęłam po telefon i wybrałam odpowiedni numer. Odczekałam cztery sygnały i kiedy już straciłam nadzieję, usłyszałem lekko ściszony głos.

     – Halo.

     – Cześć przyjacielu – przywitałam się.

     Odpowiedziało mi milczenie. Dopiero po chwili w słuchawce ponownie rozległ się głos.

     – No cześć Olga.

     – Słuchaj, przeprowadzamy się i potrzebujemy co najmniej trzech silnych facetów. I najlepiej jeszcze jakiś wózek, w ostateczności taczki – dodałam, po czym zaśmiałem się słuchawki. – Masz coś takiego?

     Dziewczyny spojrzały po sobie, nie mając zielonego pojęcia, z kim w ogóle rozmawiam.

     – Mam.

     – To zabieraj swoich kumpli i widzimy się za godzinę u nas.

     – No dobra. W sumie to i tak nie mieliśmy żadnych planów.

     – No to do roboty Remek. Zapewniam cię, że ja i moje koleżanki bardzo miło wam się odwdzięczymy za pomoc.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Rafaello

    Możesz dostać całość (55 części) już jutro w formie e-booka za kwotę 19,90 złotych. Rzeczoną kwotę należy przelać na konto
    20 1160 2202 0000 0003 8708 0205
    W tytule wpisać maila, na który otrzymasz fv i e-booka.

    20 lis 2023