Emigrantki 51

Emigrantki 51Od każdej reguły były wyjątki, a butelka dobrego wina w środę zamiast w piątek była tego przykładem. Uznałyśmy zgodnie, że nic nam nie zaszkodzi, jeśli wypijemy jedną butelkę. Przy winie lepiej się rozmawiało, przy założeniu oczywiście, że skończy się na jednej butelce. Na starym mieszkaniu był z tym problem, ale w domu Andrzeja trzymałyśmy dyscyplinę.

     – Wiecie, jak jest. Zarabiamy kupę kasy, a kasa jest fajna. Każdej z nas się to podoba. Tylko musimy pamiętać, że forsa uzależnia i z każdym miesiącem będzie nam coraz trudniej z tym zerwać.

     W słowach Olgi kryła się zakamuflowana sugestia, że bardziej jest skłonna wrócić niż zostać.

     Ola nabrała głęboko tchu i poprawiła sobie włosy. Bałam się, co powie.

     – Pamiętacie jaką aferę zrobiła mi mama, kiedy nie poszłam od razu po maturze na studia. Moja sytuacja jest o tyle gorsza, że ona jest lekarzem i wie, jak ciężka jest medycyna. Przy każdej rozmowie telefonicznej przypomina mi o rekrutacji. Chyba nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłabym nie wrócić na studia. Podejrzewam, że chciałaby na pewno, abym spięła poślady i zaliczyła dwa lata w jednym terminie, aby nadrobić stracony rok.

     Olga ściągnęła brwi i spojrzała na nią wymownie.

     – A ty czego byś chciała? Wybacz Ola, ale jesteś dorosła, powinnaś skupiać się na tym, czego ty chcesz, a nie na tym, aby zadowalać swoich rodziców.

     – Wiem Olga, ale doskonale wiesz, jak jest. Do tej pory byłam od nich całkowicie zależna. Teraz trochę to się zmieniło – urwała i przeniosła wzrok na szafkę, o której trzymaliśmy naszą kasę.  

     Koleżanki spojrzały na mnie pytająco.

     – Sama nie wiem, czego chce. Od dziecka marzyłam o medycynie, ale będzie mi cholernie szkoda tego...

     Nie potrafiłam dokończyć myśli, a moje dłonie od razu przyniosły się na włosy i zaczęły je kręcić, jakby już same nie były kręcone. To był mój tik nerwowy, który miałam od dziecka i każdy, kto mnie znał, wiedział, że w tym momencie jestem w ogromnym stresie.

     Atmosfera robiła się napięta. Przepychanki między Olą a Olgą mogły przerodzić się w kłótnie.

     To byłoby najgorsze, dlatego starałam się odbiegać od tematu rodzinnych relacji i skupiać się na tym, aby znaleźć jakiś konsensus.

     – Gdybyśmy myślały o innych studiach, mogłybyśmy spróbować je pogodzić z naszym pobytem tutaj. Mój kolega na prawie w ogóle nie chodzi na wykłady, a ćwiczenia są u nich nieobowiązkowe. Ma przez to trudniejsze egzaminy, ale daję radę – powiedziałam.

     – Niestety na medycynie to nie przejdzie. Nawet gdyby była taka możliwość, to nie wyobrażam sobie, abym nie przykładała się do nauki. W końcu będzie kiedyś od nas zależało ludzkie życie i nigdy nie darowałbym sobie, gdyby przez mój błąd spowodowany niedouczeniem ktoś je stracił – oznajmiła Ola, po czym powiodła po nas wzrokiem.

     Miałyśmy podobne podejście, co zakomunikowałyśmy w sposób niewerbalny, kiwając głowami na znak zrozumienia.

     - Jeśli zostaniemy jeszcze jeden rok, zrobimy tyle hajsu, że nie będziemy musiały pracować przez kolejne dziesięć lat.

     Teoria Olgi była bardzo odważna, ale po szybkich przeliczeniach doszliśmy do wniosku, że ma rację. Ta wizja nie pomogła nam w podjęciu decyzji o powrocie do Polski. Po godzinie dyskusji starałyśmy się znaleźć jakieś wyjście pośrednie.

     – Dobrym rozwiązaniem byłoby przyjeżdżanie tutaj na okres wakacji. I tak zarobimy tyle, że przez pozostałą część roku będziemy mogły się tylko uczyć – rzuciłam cicho, nie wiedząc, jak ta propozycja zostanie przyjęta. Czułam, że dziewczyny też o tym myślały.

     – Tylko pamiętaj, że ten dom nie zawsze będzie stał pusty i czekał na nas. Jeśli wyjedziemy Andrzej na pewno go komuś wynajmie. A jeszcze ten gnojek kiedyś wyjdzie z pierdla i może się okazać, że kiedy przyjedziemy tu za rok, z naszych akcesoriów nic nie zostanie – oznajmiła Ola.

     – Nie nadużywaj słowa „nasze” – z uśmiechem na twarzy poprosiła Olga.

     Ola skrzywiła się nieznacznie, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, że faktycznie wyposażenie pokoju zabaw nie należy do nas.

     – Największym ryzykiem jest to, że stracimy klientów. Jeśli stąd wyjedziemy, na naszym miejscu może pojawić się ktoś inny. Pamiętacie co mówiły dziewczyny na swingers - party?

     Olga i Ola pokiwały ze zrozumieniem.

     – Zarabiamy kupę kasy, ale czy tylko kasa się liczy? – powiedziała trochę do nas, trochę do samej siebie Olga.

     Posłałyśmy jej pytające spojrzenie, choć zarówno Ola, jak i ja wiedziałyśmy, co ma na myśli.

     Przez kolejne kilka minut wspominałyśmy złe chwile.

     Gwałt na Oli, propozycja Mileny, nasze kłótnie i to, jak traktowali nas niektórzy faceci.

     Na samo wspomnienie Marcina i jego kumpli oraz tego prokuratora przeszedł mnie dreszcz. Ten ostatni wprawdzie bardzo nam pomógł, ale to w niczym nie pozwalało nam zapomnieć, a zwłaszcza Oldze, jak ją potraktował.

     – Dwa razy byłyśmy w niezłej dupie i dwa razy nam się udało. Nie wiadomo czy fart w końcu nas nie opuści – zaczęła po dłuższej przerwie Ola.

     Olga pokiwała tylko głową, a ja ograniczyłam się do przewrócenia oczami.

     Butelka wina skończyła się zastraszającym tempie. Kiedyś od razu sięgnęłybyśmy po kolejną.

     Kiedy sobie to uświadomiłam, dotarło do mnie, że tylko dzięki konsekwencji Oli nie stałyśmy się pijaczkami. Byłyśmy od tego o krok i każda z nas miała tego świadomość.

     – To, czym się zajmujemy, daje nam dużo kasy i czasem trochę przyjemności. Nic więcej – powiedziałam a na twarzach moich koleżanek zarysował się zdziwienie. Nie spodziewały się pewnie tak głębokiej refleksji.

     – Mam wrażenie, że nic dzisiaj nie uradzimy, ale decyzję musimy w końcu podjąć. Chodźmy teraz spać, a rano każda z nas powie jaką decyzję ostatecznie podjęła – zarządziła Olga, która chyba przypomniała sobie o tym, jak matkowała nam, kiedy tu przyjechałyśmy. Kiedyś mocno mnie to wkurwiało, ale teraz byłam jej wdzięczna za ten pomysł.

     Kolejnego dnia podczas śniadania odbyło się głosowanie. Dwie z nas opowiedziały się za tym, aby jechać do Polski, a tylko jedna za tym, żeby zostać. Kiedy jednak dotarło do niej, że została przegłosowana, uświadomiła sobie, że ogromny kamień spadł jej z serca. Tak naprawdę chciała wracać.

     Zapanowała więc jednomyślność, a my postanowiliśmy zakasać rękawy, aby wyciągnąć z naszego interesu jak najwięcej. Do końca naszego pobytu w Holandii pozostał już tylko miesiąc. Byłyśmy zgodne co do jednego. To będzie najlepszy miesiąc w naszym życiu. Jazda bez trzymanki.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.