Stałam jak sparaliżowana. Początkowo myślałam, że mam zwidy, albo to po prostu mi się śni. Zawołałam Olę. Jej reakcja na to, co zobaczyła, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że się nie pomyliłam. Moja kumpela pobladła, a potem wypiła dwie szklanki wody.
– Co on tu kurwa robi? – rzuciła trochę do mnie, trochę sama do siebie.
Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie.
Tysiąc myśli kłębiło się w mojej głowie. Skąd znał nasz nowy adres? Po co przyjechał? Dlaczego stał jak debil oparty o maskę samochodu i gapił się na nasz dom?
– Gdzie Olga? – zapytała zdenerwowana i wystraszona Ola. Traciła chyba kontakt z rzeczywistością, bo przecież doskonale wiedziała, że Olga poszła sprzątać gabinet lekarski jednego z naszych najlepszych klientów.
Spojrzałam na nią, zastanawiając się, jak ją uspokoić. Tylko czy to było w ogóle możliwe?
Pewnie sama wpadłabym w stupor, gdyby nagle pod naszym domem pojawił się facet, który nie dalej jak kilka miesięcy wcześniej mnie zgwałcił.
Na szczęście nie miałam takich doświadczeń, czego nie można powiedzieć o Oli. Dziewczyna miała wyjątkowego pecha do spotykania na swojej ścieżce życiowej a może raczej zawodowej typów, którzy lubili brać ją na siłę.
Oprócz tego, który stał teraz pod naszymi oknami, zrobił to jeszcze nasz były koordynator. W tym drugim przypadku jednak nie doszło do pobicia. Do dziś pamiętam siniaki i otarcia, jakie miała po tym, jak ten kutas zamknął się z nią w pokoju. Popełniłyśmy kardynalny błąd, że zgodziliśmy się za dodatkową opłatą na takie spotkanie. Nie miałyśmy wtedy jednak tyle doświadczenia co teraz. Wszystko dobrze się skończyło a Ola po jakimś czasie zapomniała o traumie. Teraz wszystko wróciło i byłam nieziemsko wkurwiona z tego powodu. Najchętniej zeszłabym teraz na dół i rozkwasiła mu ryj o maskę jego mercedesa. Widać było, że koleś ma kasę i pewnie dlatego wydaje mu się, że może wszystko.
– Olga zaraz wróci. Idź do swojego pokoju – powiedziałem wystraszonym tonem.
Ola nawet nie drgnęła, całkowicie ignorując to, co powiedziałam.
Jak na zawołanie zobaczyłem Olgę zbliżającą się do naszego domu. Widziałam, jak zareagowała, kiedy go zobaczyła. Stanęła jak wryta. Rozpoznał ją. Na jego parszywej gębie zarysował się cwaniaczki uśmieszek.
Olga zawsze była odważna, dlatego nie zdziwiło mnie, kiedy spokojnym krokiem podeszła do niego.
Przez chwilę nie odzywali się do siebie, taksując tylko wzrokiem swoje sylwetki.
Nawet nie zauważyłam, kiedy tuż obok mnie znalazła się Ola. Słyszałam bicie jej serca. Dziewczyna była mocno wystraszona.
– Nic nie słychać – powiedziała po chwili szeptem.
Stałyśmy, opierając się o parapet i obserwowałyśmy rozwój sytuacji. Dotarło do mnie, że jestem niemal sparaliżowana i gdyby teraz trzeba było zbiec na dół i udzielić wsparcia Oldze miałabym z tym problem.
Na razie nic nie wskazywało na to, aby dziewczyna była zagrożona. Przemknęło mi przez myśl, że to dobrze, iż ona z nim rozmawia. Ja ani Ola nie byłybyśmy pewnie w stanie wydusić z siebie słowa.
Wydawało mi się, że cała ta sytuacja trwa już chyba godzinę, a tak naprawdę minęło zaledwie kilka minut.
Dyskusja mocno się ożywiła. Olga zaczęła machać rękoma. Wystraszyłam się, kiedy gwałciciel zbliżył się do niej i spojrzał, jakby chciał ją zabić. Usłyszałam, jak Ola głośno przełyka ślinę.
– Schodzimy? – zapytała po chwili, a ja nawet się nie zastanawiając, pokręciłam przecząco głową.
Przypomniałam sobie, jak na naszym starym mieszkaniu siedziałyśmy w kantorku na buty z Olgą. To był etap naszego życia, w którym realizowaliśmy swoje fantazje seksualne. Paradoksalnie fantazją Oli był właśnie gwałt, co udało nam się zaaranżować. Jeden z naszych kolegów - Arek zgodził się odegrać tę scenę. Mimo wszystko byłyśmy gotowe wyskoczyć z kantorka, gdyby zaczął przeginać i stłuc go na kwaśne jabłko. Dlaczego teraz nie miałam tyle odwagi? Odpowiedź mogła być tylko jedna. Arek mimo wszystko nie był tak popierdolony, jak facet, na którego patrzyłam.
Rozmowa zaczynała dobiegać końca i Olga powoli podchodziła w stronę drzwi.
Poczułam ulgę, kiedy ten chuj wsiadł do swojego wypasionego merca i z piskiem opon odjechał spod naszego domu.
Po chwili na górę weszła nasza kumpela. Wyglądała jak wrak człowieka. Nie musiała pytać, czy widziałyśmy, kto nas odwiedził. Strach na naszych twarzach był wyraźnie zarysowany.
Ola doskonale wiedziała, czego nasza koleżanka teraz potrzebuję. Nalała jej szklankę wody, którą ta wypiła jednym haustem. Przydałoby się coś mocniejszego, ale od miesiąca mocno ograniczałyśmy alkohol. Nawet nasza umowa o dwóch butelkach wina w piątek nie zawsze była realizowana z powodu zmęczenia.
– Nie uwierzycie, co się okazało – wyszeptała przerażona, niemal rzucając szklankę na stół.
– No mów! – ponagliła ją Ola.
Olga spojrzała na nas, a potem nabrała głęboko tchu.
– To on był poprzednim najemcą tego domu.
Usiadłam z wrażenia. Doskonale wiedziałam, co to oznacza. Bałyśmy się, że któregoś dnia pojawi się u nas ten facet i zażąda zwrotu wyposażenia parteru. Bałyśmy się tego, jak dłużnik wizyty komornika. Nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczałybyśmy jednak, kim może być ten człowiek.
– Chcę zabrać swoje rzeczy? – wyszeptała Ola.
Olga pokiwała przecząco głową, co wprawiło mnie w osłupienie.
Spojrzałam na Olę, która była równie skonsternowana, jak ja.
– Po co w takim razie pojawił się u nas?
Olga nalała sobie jeszcze jedną szklankę wody. To, co nam powiedziała, po jej wypiciu sprawiło, że omal nie dostałam zawału.
Gwałciciel Oli postawił sprawę jasno. Możemy zachować wyposażenie pokoju zabaw, ale będziemy musiały oddawać mu połowę zysków, a oprócz tego chciał mieć prawo do bezpłatnego, nielimitowanego korzystania z naszych usług.
W oczach Oli pojawiły się łzy. Nie miałem wątpliwości, jaki obraz stanął jej właśnie przed oczami.
Olga chwyciła ją za rękę. Po chwili zrobiłam to samo.
– Spokojnie Ola. Poradzimy sobie – zapewniłam ją, choć tak naprawdę nie miałem pojęcia, w jaki sposób mogłybyśmy zrealizować tę obietnicę.
Dziewczyna spojrzała na nas jak na idiotki.
Olga podeszła do okna. Upewniwszy się, że gnojek nie wrócił, ponownie, usiadła przy stole.
– Żadna z nas nie odda mu ani jednego centa. Nie ma też mowy o tym, aby dotknął którąkolwiek. Musimy to załatwić w inny sposób – oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Jak to sobie wyobrażasz? – zapytałam lekko zdenerwowana jej wypowiedzią, która nijak nie miała się do rzeczywistości. Doceniałam charyzmę i ambicje mojej koleżanki, ale obawiałam się, że w tym wypadku mocno przesadziła.
– Nie wiem Oliwka, ale jestem przekonana, że wspólnie coś wymyślimy.
Obsłużyliśmy wszystkich klientów i tuż nad ranem ponownie usiadłyśmy do stołu. I tak żadna z nas nie byłaby w stanie zasnąć tej nocy. Najważniejsze było jednak, że znalazłyśmy rozwiązanie naszej trudnej sytuacji.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.