Lodowa wojowniczka - Część II - 11

Błękitna poświata, która biła teraz od lodowej wojowniczki, pulsowała zimnym światłem. Niebieskie oczy zdradzały gniew, jaki wzbierał w kobiecie, która na wspomnienie uwięzionego synka, gromadziła wokół siebie potężną nawałnicę. Kasja wiedziała, że nie mają czasu do stracenia. Ziemia zamarzała, a zwierzęta uciekały w popłochu, czując zbliżającą się burzę.  
- Szybko, tutaj! - zawołała podwładna królowej, wbijając swoją broń w podłoże.
Wokół kobiety o fioletowych włosach, powstała lodowa półkula. Wołała do jej środka wszystkich sprzymierzeńców, jednocześnie obserwując biegnących w ich kierunku wrogów. Nikt teraz nie protestował, tym bardziej że przeraźliwe zimno, zamrażało stojących bardzo blisko Seleny, piaskowych wojowników. Opalowa różdżka, którą teraz dzierżyła w dłoni, powodowała potężne wiry, które wciągały przerażonych napastników, zmieniając ich ciała w zastygłe bryły. Wtem podniosła swoją broń wysoko i zamknęła oczy. Kasja wiedziała, co to oznacza, więc ścisnęła mocniej broń. Nagle zawierucha lodu uspokoiła się, drzewa przestały się kołysać, nastąpiła cisza. Selena uśmiechnęła się lekko, a wtedy potężna fala mrozu ruszyła od jej smukłego ciała, rozlewając się po okolicy. Piaskowi ludzie próbowali jeszcze uciekać, ale było za późno. Okolica zmieniła się w lodową pułapkę, dla niespodziewających się tak mocnego ataku pustynnych ludzi. Suknia jasnowłosej falowała na wietrze, aż w końcu kobieta krzyknęła i opadła na oszronioną ziemię, ciężko łapiąc powietrze. Kasja też przestała emanować mocą, kierując się do osłabionej królowej.  
- Herba, pomóż, trzeba ich spalić, bo wstaną! - krzyknął Veldos, jaśniejąc bursztynowych blaskiem.

Pani generał skinęła tylko głową i przywołując w dłoniach ogień, smażyła po kolei piaskowych ludzi. Lojan wraz z dwoma wodzami, zbliżyli się do wybawicielki, która nie wyglądała dobrze. Wysłanie takiego pokładu energii, wyczerpało ją na długi czas.  
- Królowo, dziękujemy. Jak się czujesz?
- Słabo, ale zamroziłam ich, prawda?
- Tak, reszta pewnie uciekła, ale to najmniejszy problem.
- Jest dobrze, połowę drogi nie będziemy musieli grzęznąć w błocie – zaśmiała się Selena.
Podniosła się z mozołem, ale Lojan pomagała jej wraz z Zulemem. Tylko Ulir stał z boku, nie chcąc poniżyć się przed innymi, że pomaga płci przeciwnej. Veldos uradowany, że może trafiać w nieruszających się przeciwników, biegał jak strzała po zamrożonej ziemi. Kiedy razem z Herbą stwierdzili, że nikogo więcej nie widzą, kto mógłby im zagrażać, wrócili do pozostałych.  
- Wyczyściliśmy teren – odezwał się wojownik lawy, stąpając ostrożnie po śliskiej nawierzchni.
- Robią się coraz bardziej niebezpieczni – skwitowała Herba, trzymając w dłoni kawałek szkła, który kiedyś był pustynnym człowiekiem.
- Masz rację, musimy przyspieszyć do ostatniej osady. Drugi raz nie dam rady w tak krótkim czasie, zebrać potężnej energii – dodała jasnowłosa marszcząc brwi.
- Jak to zrobiłaś? - zdziwił się Zulem, który całe życie siedział w dżungli.
- Mam swoje sposoby. Ważne, że żyjemy. - dodała Selena zbierając się do drogi.
- Też mi wyczyn, kiedy połączy się nasze artefakty, to dopiero jest moc – prychnął Ulir, jakby nic wielkiego się nie stało.
- Czy ty zawsze musisz być taki przykry? – odezwała się Lojan, mierząc wzrokiem mężczyznę z koroną na głowie.
- Zamilcz kobieto! Nie jesteśmy na ty. Jestem wodzem i należy mi się szacunek.
- Ja też jestem wodzem – obruszyła się władczyni północnego plemienia, wręcz gotując się w środku. - Twoje poglądy nikogo nie obchodzą!
- Uspokójcie się, musimy wyruszać. - wtrącił się Zulem. - Jeżeli oni są tak silni, jak ci co nas napadli, to wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie. Jeżeli mojej rodzinie coś się stanie, to Ulirze sam się z tobą policzę, za to, że spowalniasz wyprawę!
Wódz uspokoił się na chwilę, widząc rozgniewany wzrok mężczyzny. Zulem nie wyglądał na kogoś, z kim warto się sprzeczać i nie był kobietą.  

*****************************

Tymczasem w królestwie lodu dni mijały w oczekiwaniu i napięciu. Fero coraz gorzej znosił rozłąkę z żoną, chociaż nikomu się do tego nie przyznawał otwarcie. Przechadzał się po marmurowej posadzce, rzucając zimnym wzrokiem na wszystkich, którzy go mijali. Wparował na taras, z którego rozpościerał się widok na zaszronione królestwo. W słońcu drobinki lodu pobłyskiwały niczym diamenty, ale ten widok nie cieszył władcy. Został całkiem sam, bez żony i syna. Bolało go strasznie postępowanie Seleny, ale kiedy nie czuł jej blisko siebie, jego serce stawało się zamarzać. Zamyślony stał trzymając się balustrady, w końcu coś go zaciekawiło. W ogrodzie zauważył dziwne błyski światła, zza murku i zmrożonych roślin. Targany ciekawością, wybiegł z tarasu, kierując się na korytarz, a potem na zewnątrz dostojnej budowli. Skradał się po ogrodzie jak złodziej, nie chcąc spłoszyć nieznanej siły. Wychylił się zza murku, odsuwając jednocześnie ręką, gęste gałęzie iglastych drzew. Osłupiał, kiedy zobaczył Nulara, który odprawia jakiś tajemniczy rytuał. Przy zamarzniętej fontannie, poukładane były świecące kryształy. Uzdrowiciel zapalał je po kolei, swoją różdżką. Podłoże zaiskrzyło, jakby śnieg nagle zaczął emanować światłem. Wtem na zamarzniętej ziemi, ukazały się świecące ślady, które prowadziły w głąb ogrodu. Fero nie wytrzymał i wyskoczył z kryjówki, nacierając na zaskoczonego Nulara. Rzucił go na podłoże, przykładając mu do szyi swoją ostrą bojową różdżkę. Wszystko co przywołał uzdrowiciel, nagle straciło moc i zgasło.
- Co ty wyprawiasz, knujesz za moimi plecami?
- Panie, to nie tak jak myślisz …
- Nie? Co to za kryształy? O co tu chodzi, mów, albo się z tobą rozprawię!
- Królu trafiłem na ślad … ale ty przeszkodziłeś mi i muszę zaczynać rytuał od nowa …
- Jaki ślad?
- Wypuść mnie, to wytłumaczę, jeszcze mnie przebijesz tą bronią. - syknął Nular czując się niekomfortowo z ostrzem przy tchawicy.

Fero z ponurą miną, ale niechętnie, odsunął swoją bojową różdżkę, obserwując bacznie uzdrowiciela. Mężczyzna wstał i otrzepując się z pyłu, sprawdzał, czy przypadkiem nie musi uleczyć się. Kiedy uznał, że szyja jest nietknięta, przełknął ślinę i zaczął mówić powoli.  
- Panie, byliśmy śledzeni. Nie wiem od jak dawna, ale sprawdzałem teren pałacu. W tym miejscu znalazłem ślad, który jest dowodem na to, że nie jesteśmy bezpieczni we własnym królestwie.
- Jaki ślad?
- Spójrz – dodał Nular, wydobywając z kieszeni mały odłamek pancerza, który nie przypominał ani ich tworu, ani ludzi z królestwa lawy.
- Dziwny materiał, taki bursztynowy i mieniący się.
- Dokładnie, odprawiłem tu rytuał poznania i ukazał mi on drogę, po której poruszał się szpieg. Tylko ty królu przerwałeś go i muszę zaczynać go od nowa …
- To trzeba było mnie o tym od razu informować, a nie działać samowolnie – oburzył się Fero poprawiając diadem. - Rób co do ciebie należy.
Uzdrowiciel zaczął się koncentrować i podnosząc wysoko dłonie, zatoczył nimi koło w powietrzu, po czym podniósł jedną nogę. Wyglądał przy tym, jakby ćwiczył jakieś tajemnicze figury dla zdrowia. Król obserwował go z pobłażaniem, powstrzymując się od wybuchu śmiechu. Kiedy Nular skończył swoje pląsy, zapalił się dopiero jeden kryształ, a było ich kilkanaście.  
- Hmm , przepraszam, że przeszkadzam, ale długo to jeszcze potrwa?
- Za pierwszym razem zabrało mi to godzinę panie …
- Nie będę tyle czekał. Skończ co zacząłeś i jak się dowiesz dokąd prowadzą ślady, to daj mi znać.
- Rozumiem, to do zobaczenia potem. - wycedził Nular zabierając się za swoje obrzędy.

Fero pokiwał głową z politowaniem i wkroczył z powrotem do pałacu. Akurat nie miał nic ważnego do załatwienia, więc skręcił w stronę pokoju, gdzie zamieszkiwał jego synek. Otworzył drzwi i od razu potknął się o jedną z zabawek, która leżała na podłodze. Był to mały wyrzeźbiony wojownik, którego podarował mu Rawo na piąte urodziny. Mężczyzna zamyślił się znowu, przypominając sobie jak odmawiał Tenigowi treningów. Nie miał dla niego czasu, cały czas traktując go jak malucha, który leży w kołysce. Tak bardzo chciał mu oszczędzić walk, urazów, że teraz tego zaczął gorzko żałować. Galma byłaby go w stanie teraz pobić zwykłym kijem, gdyby tylko go spotkała. Fero bardzo rzadko płakał, a jeśli już, to nikomu o tym nie mówił. To była jedna z takich chwil. Z jego oczu popłynęły łzy. Rzucił zabawką w stronę kufra, który stał przy łóżku. Zdawało mu się, że syn zaraz do niego przybiegnie i otoczy go jego śmiech. Pustka i cisza wyprowadzały go z równowagi. Wyszedł szybko z pomieszczenia, wycierając pośpiesznie słone krople. Wtem na korytarzu zaczepił go uczeń Mawila. Nie miał ochoty z nim teraz rozmawiać, ale chciał się go pozbyć z pola widzenia.  
- Królu, znalazłem ciekawe księgi w bibliotece i studiowałem je przez ostatnie dni. Jest tam wzmianka o porywaczach księcia …
- Pirusie, to nie czas na rozmowę, śpieszę się …

Jasnowłosy młody doradca i nauczyciel, biegł niezrażony za Fero, potykając się o próg do kolejnej komnaty, przez który przechodzili.  
- Panie, to cię zainteresuje, tu jest wzmianka o przodkach z lodu, którzy mieli kontakt z tymi piaskowymi mieszkańcami. To zamierzchłe czasy, ale to ma sens.
- Mów szybko – powiedział władca, czując, że nie pozbędzie się Pirusa, dopóki z nim nie porozmawia.
Co prawda miał chęć go zamrozić, ale nie chciał wybuchać przy służbie, która kręciła się nieopodal. Usiadł przy marmurowym stole, zarzucając zamaszyście szatą. Nakazał młodzieńcowi, żeby spoczął naprzeciwko i podpierając ręką brodę dał gestem znać, że może już mówić.  
- Dziękuję królu, a więc dowiedziałem się, że tereny naszego teraźniejszego królestwa, pokrywała pustynia …
- Przecież nadal otacza nas pustkowie, wszyscy to wiedzą …
- Królu, ale tu nie było zimno, w tej księdze są ilustracje, malowane przez przodków. Dodatkowo widnieje tu spis wszystkich władców lodu, od pierwszego, który zamieszkał na tym terenie. Nasz przodek zamroził to miejsce, zmieniając tu klimat swoją mocą. Jest tu wzmianka o wojnie pomiędzy naszymi rodami. Wygląda na to, że to my wygoniliśmy ich z ich rodowitego środowiska …
- To jakieś brednie, jakim cudem ktoś miałby posiadać taką moc, żeby z pustyni zrobić lodową krainę?
- Jeszcze nie znalazłem odpowiedniej księgi, ale musi taka tu być. Panie to mogłoby tłumaczyć porwanie twojego syna.
- Pirusie, nie wiem czy wiesz, ale ja nie pochodzę stąd, byłem kiedyś księciem lawy i podziemi. Nie mam pojęcia o tym, kto tu rządził, zanim zostałem królem.
- Ale Panie, teraz jesteś odpowiedzialny za ten kraj. Nie chcesz poczytać podań historycznych?
- Nie lubię czytać … ale po co ja ci się tłumaczę. Przeczytaj i streść mi wszystko, to chyba potrafisz?
- Dobrze Panie, ale nie wiesz co tracisz …
- Co powiedziałeś?
- Już biorę się za czytanie. - poprawił się po chwili i odszedł w stronę biblioteki.  

Fero próbował ułożyć sobie w głowie nowe informacje, kiedy przybiegła do niego Juna.  
- Królu Fero, Nular mnie przysyła, prosił, żebyś przyszedł do ogrodu. Idzie za jakimiś śladami, ale nic nie zrozumiałam …
- Znakomicie, już tam idę.
Dziewczyna spojrzała zdziwiona na władcę, który minął ją jak powietrze. Machnęła tylko ręką i wróciła do swoich obowiązków. Miała jeszcze naszyjnik do skończenia, więc nie zważała na nic innego. Fero szybko skierował się w miejsce, gdzie ostatnio odprawiał rytuał Nular. Niestety mężczyzny już nie było przy kryształach, ale zostawił na śniegu ślady stóp. Nie czekając na nic, podążył w kierunku odciśniętych wgnieceń w lekkim puchu. Przechodzą przez plątaninę zamarzniętych alejek, mijając lodowe pomniki i oszronione drzewa, znalazł się na dawnej drodze do pałacu. Od lat nikt tędy nie chodził, gdyż to miejsce było zaniedbane. Wtem zauważył Nulara, który stał przy murze pałacu, pukając w niego swoją różdżką. Fero podbiegł do niego, patrząc z zaciekawieniem na uzdrowiciela.  
- Co robisz? Miałeś szukać śladów …
- Szukam, ale one kończą się tu. - dodał pokazując na stary mur.
- To niedorzeczne, nikt nie umie przechodzić przez ściany.
- Wiem. Dlatego szukam wejścia. - bronił się uzdrowiciel, rozumiejąc, że wygląda tajemniczo.
- Tu nie ma wejścia. To mocna ściana, po co ktoś miałby tędy wchodzić, może wspinał się po murze?
Nagle Nular wyczuł wgłębienie i wsuwając tam dłoń, odgarnął lód. Był tam jakiś symbol, którego znaczenia nie rozumiał Fero. Wyglądało jednak na to, że uzdrowiciel wie, co jest tam oznaczone. Przyłożył w to miejsce różdżkę i zaczął wypowiadać jakąś formułkę.
- I co tym razem? Ile będziemy czekali? Pół dnia?
Wtem coś drgnęło i mur się lekko poruszył, odsłaniając szczelinę, z której wiało zimne powietrze. Fero otworzył szeroko oczy, spoglądając na uzdrowiciela.  
- Tym razem poszło szybciej, wchodzimy – skwitował Nular uśmiechając się przy pchaniu ciężkiego muru dłońmi.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2454 słów i 13675 znaków. Tag: #fantasy

4 komentarze

 
  • Almach99

    Fajnie, nareszcie Fero wchodzi Na scene.

    21 cze 2018

  • AuRoRa

    @Almach99 trzeba go trochę rozruszać, a co :)

    22 cze 2018

  • Fiolka

    Super. Piszesz bardzo ciekawe i lekko. Pozdrawia. :hi:

    20 cze 2018

  • AuRoRa

    @Fiolka dzięki :)

    21 cze 2018

  • emeryt

    @AuRoRa, brawo,  tyle wątków nagle pojawiło się. Poza tym nie zgadzam się z AnonimS jeśli chodzi o podejście do kobiet, według mnie kobiety potrafią myśleć o wielu sprawach jednocześnie, a to  jest ich dużym plusem. tylko czy w tym względzie ja mam rację? Na razie dziękuję za kolejny odcinek i łapka w górę, pozdrawiam.

    20 cze 2018

  • AuRoRa

    @emeryt dzięki, to też zależy od charakteru człowieka, czy sobie radzi. :) Pozdrawiam

    21 cze 2018

  • AnonimS

    Brawo! Bardzo ciekawy odcinek, rozwinęłaś kilka wątków jednocześnie a już myślałem że akcja będzie się toczyć  tylko wokół wyprawy. A tu niespodzianka. Zgadzam się w jednym z Uporem. Kobiety nie powinny dowodzić poza nielicznymi wyjątkami oczywiście. Pozdrawiam

    20 cze 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS Cieszę się, że udało się zaskoczyć. Są różne kobiety, ale Ulir nie lubi żadnej jak na razie ;)

    21 cze 2018