Kiedyś będziesz mój - Rozdział 9

Lista zakupów nie miała końca. Patrycji trzęsła się ręka, kiedy skreślała kolejne, niby niepotrzebne rzeczy, aby zrobić miejsce dla innych. Nie było jej stać na cokolwiek, a jeszcze musiała uzupełnić zapasy. Do końca miesiąca zostało raptem sześć dni, a w lodówce miała jedynie konserwę i pasztet, który otworzyła trzy dni temu i chyba już niezbyt nadawał się do jedzenia.
Miała ochotę kolejny raz poużalać się nad sobą, ale zamiast tego, postanowiła ubrać się i pójść do bankomatu, wypłacić ostatnie pieniądze.
Nie minęło dziesięć minut, a już stała przed kamienicą, otulając się mocniej szalikiem, jednocześnie próbując się chronić przed zimnym wiatrem, który targał jej włosy na wszystkie strony. Najbliższy bankomat znajdował się trzysta metrów od miejsca jej zamieszkania. Nigdy nie był oblegany i jako jedyny, w promieniu kilku kilometrów, wydawał banknoty o drobnych nominałach.
Zanim wsunęła kartkę do bankomatu, zawahała się, rozważając odwiedziny u matki, która z pewnością zaopatrzyłaby ją w kilka produktów, cały czas mając na względzie dogodzenie swojemu przyszłemu zięciowi. Jej zadaniem byłoby tylko siedzenie cicho, przytakiwanie i ciągłe chwalenie Marcina.
Zagryzła mocno zęby, siłą wpychając kartę do środka. Wklepała szybko kod PIN, wybrała kwotę i czekała. Czas oczekiwania dłużył się niemiłosiernie, aż ostatecznie pojawił się komunikat.
- Brak środków na koncie – mruknęła pod nosem zaskoczona brunetka. – Ale jakim cudem? – pytała samą siebie, powtarzając całą operację od początku. Kolejny raz wyskoczył ten sam tekst, więc skapitulowała, chowając kartę głęboko do kieszeni kurtki. – Cholera – szepnęła, zagryzając wargę do bólu, aby się nie rozpłakać. – I co ja teraz zrobię?
Wracając do domu, walczyła z falą przygnębienia, która zasłoniła jej wizję nowego i lepszego miesiąca. Wypłata miała być jeszcze mniejsza, a wydatków wcale nie ubywało. Wyjazd do matki okazał się jedynym wyjściem z tej sytuacji. Musiała poprosić o pieniądze. I chociaż wolałaby okłamać rodzicielkę niż słuchać jej beznadziejnych kazań, to zaczęła zdawać sobie sprawę, że już tkwi w błędnym kole i niepotrzebne jej dodatkowe zmartwienia.
Wchodząc do kamienicy, zderzyła się z listonoszem. Wytrąciła mu z rąk kilka listów, więc schyliła się, aby je podnieść.
- Bardzo przepraszam!
- Nic się nie stało. – Mężczyzna poprawił czapkę, a potem uśmiechnął się z wdzięcznością, zabierając od niej rzeczy. – Pod trzynastką są dwa listy.
Brunetka, uniosła brew do góry, pożegnała się z listonoszem i zaczęła przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu kluczy, po czym otworzyła skrzynkę. Jeden list był zaadresowany na nią i patrząc na styl pisania, był od Oli, a drugi… Przyjrzała się uważnie kopercie, ale oprócz jej imienia, nie znajdowało się na niej nic więcej.
Westchnęła ciężko i zaczęła wspinać się po schodach, cały czas obracając w dłoniach niezaadresowaną kopertę.



Blondynka stała przed kawiarnią i przeklinała w duchu każdego mężczyznę, który chodził kiedykolwiek po kuli ziemskiej. Wściekła, miała ochotę zadzwonić do tego pajaca, który nawet nie pomyślał, aby poinformować ją o czymkolwiek! Nie przyszedł na umówioną randkę, a nawet nie dał znaku życia!
- Pieprzony kretyn – warknęła, poprawiając płaszcz.
Odwróciła się w stronę szyby, gdzie kilka osób zerkało na nią z politowaniem. Sama sobie współczuła, ale nie zamierzała się użalać.
Wybrała numer przyjaciółki, z którą nie rozmawiała już ponad tydzień. Wiedziała, że Patka chce wrócić do tańca i cały swój wolny czas poświęcała na treningi. Ona sama spotykała się z przyszłym doktorantem, który najwyraźniej miał wygórowane mniemanie o sobie. Na zajęciach robił do niej słodkie oczka, a po nich zapraszał ją do swojego tymczasowego gabinetu, który dzielił z wyjątkowo tępym profesorem, który gardził wszystkimi.
Zgrzytnęła zębami, wmawiając sobie, że już nigdy więcej nie odezwie się do tego dupka.
Patrycja nie odbierała, a Monika zaczęła się denerwować. Musiała przecież komuś powiedzieć o swoim kolejnym zawodzie miłosnym! Fakt, nie kochała tego kretyna, ale zajmował wyższe miejsce w hierarchii super przystojnych facetów w jej życiu, niż ktokolwiek inny.
Zdesperowana, wyszukała kontakt Ariela. Nienawidziła tego gościa i jej zdaniem, z pewnością czuł coś do Patki, ale był jej najlepszym przyjacielem, więc tylko on mógł wiedzieć, dlaczego ona nie odbiera jej telefonów.
Odebrał za drugim razem.
- Co?
- Może milej? – mruknęła. – Jakieś: dzień dobry, cześć, hej, cokolwiek?
- Nie zasłużyłaś sobie na moje dobre maniery – zadrwił Ariel.
- Moim zdaniem, w ogóle nie wiesz co to kultura.
- Coś jeszcze? Jestem w pracy.
- Chociaż będziesz bogaty i jakoś zrekompensujesz swojej przyszłej dziewczynie, swój brak obycia.
- Uwierz mi, naprawdę powstrzymuję się, aby ci nie nagadać, przemądrzała kwoko. Czego chcesz?
- Za tą kwokę to…
- Czego chcesz? – powtórzył znudzony. – Kazania nasłucham się innym razem.
- Jesteś stuknięty!
- Dziękuję – odpowiedział ze stoickim spokojem.
Blondynka wzięła głęboki wdech, bo naprawdę nie miała siły na tą rozmowę.
- Co się dzieje u Patki?
- TY mi zadajesz takie pytania? Przecież też się z nią przyjaźnisz – powiedział Ariel z wyczuwalną pretensją. – Swoją drogą, znowu porzuciłaś ją na rzecz jakiegoś gogusia, aby…
- Zamknij się nim powiesz coś, czego będziesz żałował – wycedziła Monika. – Nienawidzę cię i najchętniej zabiłabym cię, i zakopała żywcem, ale nie zrobię tego tylko dlatego, że Patrycja utopiłaby się w morzu własnych łez.
- Jestem dla niej ważny i ze wzajemnością.
- Lecisz na nią – zakpiła. – Utkwiłeś w tym pieprzonym friendzonie i już się z niego nie wyjdziesz!
- Naćpałaś się czegoś?
- Nie będziesz mydlił mi oczu! Spędzacie ze sobą masę czasu i zawsze jesteś na każde zawołanie. Nie powiesz mi, że robisz to bezinteresownie – zadrwiła. – Swoją drogą, Patka nigdy z tobą nie będzie, a tym bardziej, nigdy się z tobą nie prześpi!
- Pieprzysz bezsensu… Monika, jak Boga kocham, sam byłbym w stanie cię zatłuc, bo jesteś najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałem, ale litości Boga, nie zakochałem się w Patryszji. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jakby to miało wyglądać!
- Kłamiesz!
- Monika! – upomniał ją. - Licz się z każdym kolejnym słowem, a wracając do głównego tematu, czemu sama do niej nie zadzwonisz?
- Nie odbiera moich telefonów.
- Moich również. Zadowolona?
- Powiedziałeś jej, że zawsze się w niej kochałeś i jeszcze dziwisz się, że nie odbiera?
- MONIKA!
Zagryzła mocno wargę, bo miała ochotę krzyczeć na tego buca.
- Co?
- Ogarnij się czasem.
- Jestem jak najbardziej ogarnięta.
- I porzucona.
- Słucham?!
- Przecież widzę.
Zaskoczona, odwróciła się i zamarła. Ten pajac szedł w jej kierunku z szerokim uśmiechem, jakby wygrał los na loterii. Może, gdyby tak go nie nienawidziła to uznałaby, że w marynarce wygląda bardzo dobrze, ale kiedy patrzyła na jego twarz, miała ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek pięścią. I nieważne, że nie dosięgłaby, nawet stając na palcach.
Wcisnęła czerwoną słuchawkę i założyła ręce.
- Zadowolony? – zawołała wojowniczo, kiedy zatrzymał się przed nią.
- Nieszczególnie.
- Podobno byłeś w pracy.
- Każda wymówka jest dobra, aby nie wdawać się z tobą w dyskusję – powiedział z uśmiechem, wsuwając dłonie do kieszeni wizytowych spodni.
- Nawet w tych ciuchach wyglądasz jak kretyn – warknęła rozwścieczona.
- Nie bulwersuj się tak, bo ci żyłka pęknie.
- Kretyn!
- Kwoka!
Zacisnęła dłoń w pięść, a potem uderzyła go prosto w klatkę piersiową. Kiedy ponownie chciała uderzyć, złapał ją za nadgarstek.
- Nie rób scen. To nie ja cię wystawiłem – szepnął, patrząc jej intensywnie w oczy.
Próbowała odwrócić wzrok, ale nie potrafiła.
- Wszyscy jesteście tacy sami! Szukacie tylko sposobów, abyśmy wskoczyły wam do łóżka.
- Nie musimy się nawet starać, skoro wskakujesz każdemu – powiedział chłodno Ariel, zaciskając mocniej palce na jej nadgarstku. – Ale spokojnie, nie tknąłbym cię nawet kijem.
Przełknęła głośno ślinę, czując jak oczy jej wilgotnieją.
- To raczej ty powinieneś wiedzieć, że choćbyś był ostatnim facetem na tej kuli ziemskiej, nawet przez chwilę nie pomyślałabym o tym, aby ci się podobać.
- I vice versa.
- Dokładnie tak – syknęła, wyrywając swoją dłoń z uścisku.
- A skoro już ustaliliśmy, że nie jesteśmy w swoim typie, podwieźć cię gdzieś?
- Słucham?
- Próbuję być miły, więc daruj sobie głupie komentarze – mruknął znudzony. – To jak?
- Podwieź mnie do Patki.
- W porządku. Chodź.
Oszołomiona Monika poszła za Arielem, wciąż nie potrafiąc uwierzyć, że po tym wszystkim, okazał się być dżentelmenem. Postanowiła gryźć się w język przez całą podróż, bo choćby ze względu na Patrycję, powinni się tolerować.



Artur siedział przy biurku i starał się ignorować ponaglające maile Darskiego. Wyłączał każdy komunikat, nawet go nie czytając. Nie interesowało go zdanie tego gogusia. Wiedział, co należało do jego obowiązków i na pewno nie miał zamiaru pomagać komukolwiek, a już na pewno jakiemuś tępemu kretynowi.
- Wichrowski!
- Nie, nie, nie… Cholera! – warknął pod nosem, z impetem odpychając się nogą od podłogi i podjeżdżając do biurka Darskiego. Szykowały się zmiany w całej firmie, więc musiał jeszcze trochę poczekać na swój prywatny gabinet. – Czego chcesz?
- Słucham?
- Czego? – powtórzył sfrustrowany Artur, miażdżąc go wzrokiem.
- Jestem teraz kimś ważniejszym od ciebie, więc wypadałoby, gdybyś traktował mnie z szacunkiem.
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć.
- Na pracowanie tutaj, również.
- Co?
Darski wstał i podszedł do kompletnie zaskoczonego Artura.
- Nie popracujesz tutaj zbyt długo.
Wiedział, że nie powinien się wściekać. Zdawał sobie sprawę, jak takie sytuacje zazwyczaj się dla niego kończą. Nie mógł stracić tej pracy, żadnym kosztem.
- Ty też – mruknął, uśmiechając się krzywo. – Zwolnią cię, zanim się obejrzysz.
Darski roześmiał się szyderczo.
- A niby z jakiego powodu mieliby mnie zwolnić?
- Sam zobaczysz.
Posłał ostatnie mordercze spojrzenie rywalowi, a potem odepchnął się nogą i podjechał do swojego biurka. Zaczerpnął kilka głębszych wdechów, powtarzając sobie w głowie, że kiedyś zrzuci tego gówniarza z wieżowca.
Jedyną opcją pozbycia się Darskiego było wykorzystanie jego braku umiejętności w raportowaniu. Pomysł miał swoje dobre strony, ale mógł również doprowadzić Artura do utraty pracy. Musiał to poważnie przemyśleć i to jak najszybciej, bo panoszenie się Darskiego było dopiero początkiem.



Patrycja nie mogła uwierzyć, że Marcin zdobył się na coś takiego. Nie obchodziły ją pieniądze, ani wszystko inne, co było z nim związane. Pragnęła się wyleczyć z ciągłego myślenia o nim i kochania go, a to… co zrobił, znowu przeniosło ją do punktu początkowego.
Znowu stała na balkonie i paliła papierosa, umierając w środku.
Ściskała w dłoniach ten cholerny list, a łzy spływały po jej policzkach.
„Patrycja, wiem, że to wszystko co teraz dzieje się w Twoim życiu jest tylko i wyłącznie moją winą. Jestem świadom tego, że wyrządziłem Ci okropną krzywdę. Przykro mi, że musisz przez to przechodzić.
Wiem, że nie występujesz i Twoje oszczędności mocno się uszczupliły. Doskonale pamiętam nasz system, jaki opracowaliśmy tuż po tym, jak się wprowadziłem. Jestem dupkiem, skoro potrafiłem zostawić dziewczynę, którą kocham i to na dodatek, bez pieniędzy. Ostatni cham ze mnie, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że jest mi naprawdę przykro.  
Tak bardzo chciałbym wiedzieć, co u Ciebie słychać, czy wszystko w porządku, czy sobie radzisz i dlaczego nie tańczysz. Byłaś przecież świetna!
Na pewno nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ale bardzo nękała mnie myśl, że pozbawiłem cię środków do życia. Może do dramatycznie zabrzmi, ale naprawdę martwię się o ciebie i nie chcę, aby stała ci się jakakolwiek krzywda. Tym bardziej nie chcę, żebyś rzuciła tutaj wszystko i wróciła do matki.  
Błagam Cię, zatrzymaj te pieniądze.  
Zrób to dla mnie.
I świetnie zdaję sobie sprawę, że nie powinienem Ci tego pisać, ale tęsknię. Tęsknię za Tobą, Patka.
Ale to niczego nie zmienia, bo wyjeżdżam. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, już nigdy się nie zobaczymy, bo tu nie wrócę. Nie zamierzam cię nękać telefonami ani smsami. Wierzę, że masz obok siebie ludzi, na których zawsze możesz liczyć.
Powodzenia.
Trzymaj się.”
Przeczytała ten list z kilka razy i wciąż nie mogła zrozumieć, jak ten dureń mógł dać jej pieniądze, już nie wspominając o tym idiotycznym liście.
Kochał? Tęsknił?
Co za absurd!
Zgniotła list w dłoni, wiedząc, że Marcin rozpętał burzę w jej sercu. Powoli łatała swoje serce, a on nagle obudził się i zrozumiał, że ją kocha. Nie pisał nic o powrocie, ale kiedy dłużej o tym pomyślała, stwierdziła, że pewnie liczył na jej powrót.
Pamiętała, jak jeszcze niedawno chciała do niego zadzwonić i błagać, żeby wrócił.
Tym razem marzyła, aby naprawdę spełnił swoją obietnicę i wyjechał. Niech spełnia swoje pokręcone marzenia i już nigdy więcej nie pojawia się w jej życiu.
Wróciła do mieszkania i wzięła kopertę do rąk. Przeliczyła jeszcze raz plik banknotów.
Zostawił jej tysiąc złotych i po co? Aby wytarła sobie łzy po nim?
Usłyszała dzwonek do drzwi, więc szybko schowała pieniądze do koperty, a tą wraz z pogniecionym listem do szuflady, między tłuczek do mięsa a wałek.
Podeszła do drzwi, szybko ocierając dłońmi policzki i otworzyła je, a kiedy zobaczyła kto stał na progu, doznała szoku.
- Ariel i Monia? Razem? – zapytała na głos.
- Tak wyszło – odpowiedział wymijająco chłopak i wszedł do mieszkania, po czym przytulił Patrycję. – Strasznie się za tobą stęskniłem!
- Odsuń się młotku, teraz moja kolej! – zaśmiała się Monika, odpychając Ariela na bok.
- Co wam się stało?
Blondynka wzruszyła ramionami.
- Nie jest takim dupkiem na jakiego wygląda – powiedziała szczerze.
- A ona kwoką.
- Coś mnie ominęło? – Brunetka uważnie przyjrzała się przyjaciołom, ale nie zauważyła nic podejrzanego. Powietrze między nimi było spokojne, a oni sami wydawali się być w dobrych humorach.
I może, gdyby nie spojrzała Arielowi w oczy, nie zauważyłby łez czających się w ich kącikach.
- Patryszja? Płakałaś?
Pokręciła głową, bo nie zamierzała wspominać nikomu o liście i pieniądzach. Nie chciała, aby ktokolwiek się nad nią litował, a już na pewno nie najlepsi przyjaciele.
- Wszystko w porządku.
- Na pewno? – drążył Ariel. – Wyglądasz kiepsko.
- Ariel! – upomniała go blondynka.
- Jest okej!
Starała się uśmiechnąć i chociaż udało się jej przekonać Monikę, to Ariel wciąż patrzył na nią podejrzliwie. Wiedziała, że jej nie odpuści, ale póki była Monia, mogła choć przez chwilę odpocząć od niewygodnych pytań.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2791 słów i 15643 znaków.

1 komentarz

 
  • Margo1990

    Super czekam na kolejną część.

    12 wrz 2017

  • elorence

    @Margo1990 Już niedługo będzie :)

    12 wrz 2017