Kiedyś będziesz mój - Rozdział 14

Jeszcze parę godzin wcześniej, zastanawiała się, czy jeszcze się spotkają, a później widzi go, całkowicie zszokowanego. Wpatrywał się w nią z tak dziwnym wyrazem twarzy, że nie mogła stwierdzić, czy na pewno chciał spotkać się właśnie z nią.
Podeszła do niego niepewnie, wsuwając pojedyncze kosmyki włosów za uszy, przy czym starała się ignorować Paulę, która gapiła się na nią tak, jakby zobaczyła ją pierwszy raz w życiu.
- Cześć – szepnęła, zatrzymując się przed Arturem. Nieśmiało spojrzała mu prosto w oczy, przypominając sobie, jak wygłupiła się przed nim, niespodziewanie wyskakując tamtego dnia z tym pocałunkiem. – Jak samochód?
Artur zaśmiał się nerwowo, przeczesując palcami swoje włosy.
- Na szczęście to nie było nic strasznego. Padł rozrusznik. Muszę go dzisiaj odebrać od kumpla.
- Cieszę się.
Czuła na sobie spojrzenie Pauli, która mrużyła dziwnie oczy, stojąc przy nich z założonymi rękami i pewnie czekając na krótkie przedstawienie jej, kim jest ten brunet i co robi w takim sklepie. Patrycja popatrzyła na nią znacząco, a ruda prychnęła tylko pod nosem i podeszła do lady.
- Czuję się śledzony – powiedział cicho brunet, zezując oczami na Paulę, czym doprowadził dziewczynę do śmiechu. – Ona tak zawsze?
- Lubi wiedzieć wszystko, a tym bardziej znać życiorysy wszystkich dziewczyn, które tu pracują. – Brunetka skrzywiła się nieznacznie. – Żywi się plotkami.
- To wiele tłumaczy, ale nieważne. Nie jestem tutaj po to, aby gadać o jakiejś szalonej pannie, która cały czas się na mnie gapi i próbuje przewiercić mnie na wylot tym diabolicznym spojrzeniem.
Patrycja zakryła usta dłonią, próbując nie parsknąć śmiechem.
- A co cię sprowadza tutaj? – spytała szeptem, doskonale wiedząc, że ruda im się przysłuchuje.
- Zabrzmi to pewnie ultra głupio – zaczął z szerokim uśmiechem – ale nie bierz mnie za jakiegoś dupka, czy coś, bo sama wiesz, że masz ku temu pełne prawo.
Brunetka zmarszczyła brwi.
- Wyjaśniliśmy sobie tamtą kwestię. Zagrałam impulsywnie, więc to nie była twoja wina.
- Bawiliśmy się całą noc razem, a potem jeszcze spałem w twoim mieszkaniu. – Skrzywiła się, przypominając sobie jak przeszukiwała całą szafę w poszukiwaniu ładniejszej pidżamy. Czy tak robiłaby dziewczyna, której nie zależy? – I sądząc po minie, chyba dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, jak to wyglądało. Nie chcę…
- Patka! – krzyknęła Paula, a brunetka spojrzała wściekle w stronę lady, gdzie ta ruda zołza uśmiechała się do niej drwiąco. – Nie jesteś w barze, więc wróć do pracy.
Rozejrzała się wkoło, ale w sklepie nie było nikogo, oprócz ich trójki.
- Jest pusto.
- I co z tego? – zadrwiła tamta. – Karton wciąż czeka na ciebie. Najpóźniej jutro rano torebki mają być już na półkach, zaklipsowane i zametkowane, zapomniałaś?
Patrycja znowu, chyba po raz setny, zaczęła sobie wyobrażać jak pasek torebki zaciska się wokół szyi tej idiotki. To byłoby całkiem fajne widowisko i pewnie wszystkie inne dziewczyny, z którymi pracowała, chętnie wzięłyby w czymś takim udział.
- Jak…
- Dobra, wpadnę później – powiedział Artur, łapiąc ją za rękę. Zaskoczona, spojrzała w dół, a potem na siebie i zawstydziła się, bo chyba nieświadomie chciała urzeczywistnić swoją fantazję. – O której kończysz?
- Za dwie godziny.
- Będę czekał przed sklepem. Do zobaczenia!
- Pa – wykrztusiła, szybko zaciskając dłoń w pięść, bo ręka Artura była taka… gorąca. Potarła szybko dłońmi policzki, aby ukryć rumieńce, a potem podeszła do Pauli. – Jesteś głupia – powiedziała na wstępie. – Dlaczego zachowałaś się jak kretynka?
Ruda zaśmiała się szyderczo, wyciągając gruby zeszyt spod lady, a potem spojrzała na brunetkę z nienawiścią w oczach.
- Chciałam cię uratować.
- Że co?!
- Przespałaś się z nim, a potem zerwałaś kontakt, a on tu przyszedł i domagał się wyjaśnień.
Oczy dziewczyny były ogromne, kiedy słuchała tych bredni.
- Po czym to wywnioskowałaś? – zapytała szeptem Patrycja.
- Spał u ciebie. Przecież sam się przyznał.
- I?
- Już wszystko wiadomo.
Brunetka wywróciła oczami, a potem zakryła dłońmi twarz.
- Artur odwiózł mnie do domu, zepsuł mu się samochód, więc przenocowałam go i tyle.
Ruda uniosła brew do góry.
- Całkiem niezłe kłamstwo.
- Nie przespaliśmy się! – warknęła Patrycja. – Czy to ciężko pojąć?
- Takie ciacho i mielibyście tylko spać? Przez całą noc? Wiesz, jak to durnie brzmi?
Wiedziała, ale co miała jej powiedzieć? Artur jej nie chciał, a przynajmniej, nie w takim kontekście. Traktował ją jak koleżankę, z którą świetnie spędzało się czas. Nie chciała znowu nadinterpretować jego słów. Już raz ośmieszyła się przed nim i nie miała zamiaru powielać tego błędu.  
- Być może, ale przestań wtykać nos w nieswoje sprawy. – Irytacja brunetki osiągnęła swoje apogeum. – Nie powinno cię obchodzić z kim spędzam czas i kto sypia w moim mieszkaniu – wysyczała, a potem przerzuciła włosy na jedną stronę i poszła na drugą część sklepu. – A karton możesz zrobić sama! Magda ci kazała, zapomniałaś?! – odkrzyknęła jeszcze.



Cisza, jaka panowała w samochodzie, przeszkadzała Arielowi. Jednak nie znał absolutnie żadnych słów, aby wyrazić jakiekolwiek podekscytowanie wspólnym spędzeniem czasu z Moniką. Zgodził się na ten idiotyczny wypad tylko dlatego, aby Patryszja nie miała do niego pretensji, że znowu doprowadził do płaczu tą blond wiedźmę. Zresztą, za każdym razem, gdy słyszał jej łkanie… coś w nim pękało. To już nie była ta zołza, która wskakiwała każdemu do łóżka i uważała się za centrum wszechświata. Wtedy mógł na nią mówić Monia, bo była taką bezbronną dziewczynką, która pogubiła się we wszystkim, a już najbardziej to w uczuciach.  
Westchnął ciężko, a potem zerknął na fotel pasażera, na którym siedziała sztywno Monika i patrzyła przed siebie, jednocześnie skubiąc palce.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Drgnęła, mrugając szybko powiekami, potem przeniosła na niego wzrok, a jej usta wykrzywiły się w grymasie, który miał przypominać uśmiech.
- Tak.
- Milczysz.
- Wiem.
- Dlaczego?
Tym razem to blondynka westchnęła z przejęciem.
- Nie chcę się pokłócić. Przynajmniej nie teraz, kiedy jesteśmy w trasie i mógłbyś mnie wysadzić na jakimś zadupiu.
- Nie zrobiłbym tego – przypomniał jej z wyrzutem.  
- No tak. – Skrzywiła się. – Zapomniałam, że mnie nie skrzywdzisz, bo jestem przyjaciółką Patryszji – przedrzeźniała go. – Zresztą, nie hamuj się. Mi i tak jest wszystko obojętne.
- Coś się stało?
Prychnęła z pogardą.
- A obchodzi cię to? – zapytała nadzwyczaj spokojnym tonem. – Wątpię, abyś chciał słuchać kolejny raz o tym, jak wskakuje jakiemuś idiocie do łóżka, prawda?
Zmarszczył brwi, bo nie nadążał za tą dziewczyną. Chowała w sobie dużo źle ukierunkowanej złości, a potem niespodziewanie wybuchała. Jakimś cudem, zawsze przy nim następował ten wybuch, jakby tylko on potrafił wydobyć z niej jakiegokolwiek emocje.  
Przyłapał się na tym, że znowu jej się przygląda, więc postanowił skupić wzrok na drodze.  
- Twoje milczenie jest dość wymowne – zadrwiła. – Możesz powiedzieć te wszystkie obraźliwe słowa na głos. Pozwalam ci.
- Dlaczego to robisz?
- Co robię?
- Dlaczego tak bardzo chcesz, żebym cię nienawidził?
- Słucham? – zapytała zaskoczona.
- Nie udawaj. – Jego głos zabrzmiał ostrzej. – Celowo wygadujesz te wszystkie brednie, aby mnie jedynie odsunąć od siebie. Czego ty się obawiasz z mojej strony, co? Dlaczego… – urwał i zacisnął mocno szczękę.  
- Nie próbuję cię od siebie odsunąć. Ja taka już jestem.
- Niby jaka? Taka pyskata, uparta, mściwa i zła?
Już od dawna zastanawiał się, dlaczego ta krucha dziewczyna robi z siebie taką niewrażliwą wiedźmę, której na niczym nie zależy. Patryszja jako pierwsza zauważyła w niej coś więcej, niż tylko burzliwą osobowość, zdolną zabić wzrokiem wszystkich ludzi, jacy akurat patrzyliby właśnie na nią. Nie rozumiał też jej wycieczki po łóżkach nieznajomych albo ledwo poznanych. Jakby chciała komuś udowodnić swoją wartość. Jakby nienawidziła samej siebie w jakimś stopniu.
- Miło, że próbujesz we mnie zauważyć coś dobrego, ale ja nie jestem dobra i doskonale o tym wiesz, Ariel.  
- Co się stało z twoim ojcem?
Słyszał, jak gwałtownie wciąga powietrze do płuc, ale nie spojrzał na nią.  
- Kto ci powiedział? – zapytała ostro.
- Nic nie wiem, dlatego pytam – bronił się. – Co się z nim stało? – Odważył się na nią spojrzeć. Obróciła twarz w jego stronę, patrząc na niego zaszklonymi oczami. – Monika…
- Ariel, nie będę z tobą o tym rozmawiać – szepnęła. – Nie z tobą.
- Ale dlaczego?
Odwróciła twarz w stronę szyby.
- Myślałam, że moglibyśmy wpaść do trzech takich moich ulubionych sklepów – zaczęła mówić łamiącym się głosem. – Z pewnością znajdę sukienkę dla siebie.
- Monika…
- Chcę, żebyś tylko był szczery. Nie chciałabym wyglądać w czymkolwiek śmiesznie. Ten pajac… znaczy się, Łukasz… chciał mi wynagrodzić ostatnią randkę, która nie wypaliła. Zawiozłeś mnie tamtego dnia do Patki, pewnie pamiętasz.
Nie chciał słuchać o jakimś durniu, który ją wystawił. Pragnął dowiedzieć się, kim był jej ojciec i dlaczego umarł. Patryszja zdołała mu tylko tyle powiedzieć, bo stwierdziła, że cała reszta to prywatna sprawa blondynki, o której nikt nie ma prawa wiedzieć. Uszanował to, ale teraz, kiedy Monika odkrywała przed nim więcej kart… Chciał wreszcie poznać prawdziwą dziewczynę, która kryła się za maską bezczelności i chamstwa.
- Pamiętam – potwierdził, wjeżdżając na parking Centrum Handlowego. – Tylko zważ na to, że nie chcę spędzić tutaj całego wieczoru i siedzieć aż do nocy – dodał pół żartem, a kiedy na nią spojrzał, nie zobaczył uśmiechu.
Wysiadła w milczeniu, gdy tylko zgasił silnik.
Westchnął ciężko, a potem wyciągnął kluczyki ze stacyjki i poprawił koszulę, której nie ściągnął po wyjściu z pracy. Nie chciał wyglądać kiepsko przy Monice, bo była niezaprzeczalnie ładna. Mógł ją obrzucać różnymi obelgami, które w jakimś stopniu były prawdziwe, ale kiedy tylko mówił, że jest brzydka – kłamał.  
Zamknął samochód i ruszył w stronę Moniki, która stała tuż przed drzwiami obrotowymi. Wpatrywała się w czubki swoich butów, a Ariel musiał się pohamować, aby nie podejść do niej i nie przytulić jej. Zamiast tego, złapał ją niespodziewanie za rękę i ignorując jej zaskoczony wyraz twarzy, zabrał do środka.
- Gdzie jest ten pierwszy sklep, o który mamy zahaczyć?
- Zaprowadzę cię – odpowiedziała cicho blondynka, a on pożałował, że wspomniał o jej ojcu.
Pierwszy sklep był w samym sercu Centrum Handlowego. Wystarczyło spojrzeć na wystawę, aby zauważyć kilka przeróżnych sukienek zawieszonych na przesadnie chudych manekinach. Każda szmatka prezentowała się średnio, bo „modelki” nie miały żadnych kształtów.
Jak miał jej doradzić, kiedy nic nie przyciągało jego wzroku?
Nie minęła nawet minuta, kiedy obok nich pojawiła się niska dziewczyna z przyklejonym uśmiechem.
- Dzień dobry, mogę Państwu w czymś pomóc? – zaświergotała, całą uwagę skupiając na Monice.
Pierwszym powodem, dla którego nie chciał z nią pójść na zakupy, był wzrok pełen współczucia wszystkich sprzedawczyń, które pomagały w wybieraniu odpowiedniego rozmiaru sukienki.
I tak były również tym razem. Stał niedaleko blondynki i nawet nie starał się słuchać tej wymiany zdań, jaka padła między nią a sprzedawczynią. Ważne, że dziewczyna stojąca przy ladzie, gapiła się na niego litościwie, jakby nie wierzyła, że ktoś taki, jak Monika, może związać się z kimś takim, jak on.  
Rozejrzał się po sklepie, ale tak jak wcześniej już zauważył, nic konkretnego nie wpadło mu w oko. Zresztą, nawet nie miał ochoty czegokolwiek szukać, kiedy te dwie pijawki wlepiały swoje ślepia w niego i główkowały kim on dla niej jest.
Niespodziewanie, stanęła przed nim blondynka, uśmiechając się niepewnie. Na ręce miała przełożone kilka sukienek.
- Pójdziesz ze mną?
Wsunął dłonie do kieszeni spodni i grzecznie podreptał za nią do miejsca, gdzie były przymierzalnie, a potem oparł się ramieniem o jedną z nich, podczas gdy Monika przekręciła zamek w drzwiach. Wywrócił oczami, bo nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że mógłby wcisnąć swoją głowę do środka i podglądać kogokolwiek, a już na pewno ją.
- Już? – zapytał znudzony, bo przecież miała mu się pokazać w każdej sukience, niezależnie od swojej opinii.
- Obiecujesz, że nie będziesz się śmiał, ani nie będziesz mnie obrzucał obelgami?
Naprawdę nie miał pojęcia, co ta zołza chciała osiągnąć, ale oczy pijawek znowu były w nim utkwione, a gdyby spojrzenia mogły zabijać…
- Obiecuję.  
Usłyszał zgrzyt zamka. Najpierw zobaczył głowę Moniki, a dopiero potem tułów i nogi.
Spodziewał się wielu reakcji na widok Moniki w naprawdę fajnych ciuchach, ale widząc ją w ultra czarnej, mocno dopasowanej mini, musiał gryźć sobie policzki, aby nie wydać z siebie jęku. Wyglądała fenomenalnie, ale nie miał zamiaru jej tego mówić. Potępiał jej styl życia, krótkie sukienki i ogromnie dużą ilość partnerów seksualnych. Nie zamierzał dołączyć do jej świata.
- Jest okej, ale nie pasuje na wypad do eleganckiej restauracji.
Oczy blondynki zrobiły się nienaturalnie duże.
- Eleganckiej? Nic nie mówił…
- Nawet do zwykłej się nie nadaje. Przymierz kolejną.
- Jasne – mruknęła.
Nie był głupi, przecież zauważył zawód w jej niebieskich oczach. Mogła się tego spodziewać, bo od początku nie prawił jej żadnych komplementów. W sumie to nigdy nie powiedział jej nic miłego.  
Westchnął ciężko, kiedy zamknęła za sobą drzwi odrobinę głośniej niż powinna.



Za zegarze wybiła dziewiętnasta, kiedy Artur zaczął się denerwować jeszcze bardziej. Odwlókł tą ciężką rozmowę, ale tylko dlatego, że ruda była niezadowolona, bo ją ignorował. Większość dziewczyn żyła w dziwnym przeświadczeniu, że każdemu mogą się spodobać. Prawda była zupełnie inna, ale takie zołzy widziały tylko czubek własnego nosa.
Jakby tego było mało, od kilku minut rozmawiał z rozentuzjazmowanym Kacprem, który chyba już liczył godziny do spotkania z Patrycją. Jakimś cudem wpadł na pomysł, jak ich poznać, aby jego przyjaciel nie dowiedział się, że zna brunetkę.  
- Stary, powtarzam po raz szósty, że nie złamię obietnicy, tak? – powtórzył po raz kolejny podczas tej rozmowy.
- Obiecanki cacanki, a potem znowu kopniesz mnie w dupę, przelecisz pannę i zabierzesz na piwo, aby przeprowadzić ze mną męską rozmowę i udowodnić mi, że nie była niczego warta, bo nie spisywała się w łóżku – warknął Kacper.
- Za kogo ty mnie masz?
- Za dupka.
- Nie przelecę jej – powiedział, a w tym samym momencie poczuł, jak ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Gwałtownie się odwrócił i spojrzał w ogromne oczy brunetki. Wyglądała na zszokowaną. Po dłuższej chwili przywitała się z nim bezgłośnie, jedynie poruszając ustami, na które spojrzał.  
Nie przelecę jej.
Jak to musiało zabrzmieć? Dwie godziny wcześnie stał przed nią i przypominał mu o tamtej nocy, którą spędzili razem, a potem wyskoczył z takim tekstem?  
- Artur! – wrzasnął Kacper, na krótką chwilę wyrywając go z odrętwienia i ciągłego gapienia się na Patrycję.
- Muszę kończyć.
- Ale…
- Na razie – powiedział szybko i rozłączył się, następnie wcisnął komórkę do tylnej kieszeni spodni. – Cześć – przywitał się, siląc się na uśmiech.  
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytała niepewnie, nawet nie starając się z nim utrzymywać kontaktu wzrokowego.  
- Chciałem gdzieś pójść…
- Nie mam zbyt dużo czasu.
Podrapał się po głowie, zastanawiając się, co mogło się wydarzyć w ciągu ostatnich dwóch godzin, skoro nagle stała się dla niego taka zimna.
- Myślałem, że pojedziesz ze mną po odbiór samochodu.
- Muszę się pouczyć, już nie wspominając o pisaniu swojej pracy licencjackiej, której nie ruszyłam od czterech miesięcy – powiedziała sztywno.  
- Jeden wieczór raczej cię nie zbawi.
Spojrzała na niego i wtedy zobaczył w jej oczach złość. Swoją drogą, nieuzasadnioną złość, bo przecież nic nie zrobił.
- Poszukaj sobie kogoś innego – mruknęła, poprawiając pasek torebki na ramieniu. – Spieszę się.
Nie przelecę jej.
Drgnął, kiedy minęła go, chcąc odejść. Podbiegł do niej i złapał ją za łokieć.
Nie chciała z nim rozmawiać, bo pomyślała, że chce ją przelecieć? Albo, że tego nie chce zrobić? Albo, że…
- Coś się stało? – zapytał, udając zdezorientowanego.
- Nic.
- Jesteś tego pewna? – drążył, garbiąc się, aby móc spojrzeć w jej oczy. – Wyglądasz na złą.
- Przywidziało ci się.
- Patrycja – upomniał ją, mocniej zaciskając palce na jej łokciu. Odwróciła wzrok, więc jęknął zrezygnowany. – Powiedz mi, co zrobiłem nie tak?



Patrzył na nią intensywnie, więc zdusiła w sobie niechęć i spojrzała mu odważnie w oczy, starając się wytrzymać magnetyzm tych jego pięknych tęczówek.  
Myślał, że nie słyszała jego rozmowy?  
Nie przelecę jej.
Owszem, świetnie zdawała sobie sprawę, że mu się nie podoba i dał jej jasno do zrozumienia, że niczego między nimi nie będzie, ale co to był za tekst?
Już nawet nie wiedziała, czemu jest tak sfrustrowana. Chodziło o sam fakt, że ona chciała, a on nie? A może oto, że potraktował ją jak obiekt a nie dziewczynę, która ma uczucia?
- Pokłóciłam się z Paulą. Tą, z którą pracuję – skłamała.
- I to jest powód, aby złościć się na cały świat? – zapytał z wyczuwalnym rozbawieniem.
- Nawet nie masz pojęcia, jaka ona potrafi być denerwująca – brnęła dalej w swoje kłamstwo, na koniec, uśmiechając się sztucznie.  
- Czyli nie pojedziesz ze mną po samochód?
Dlaczego na nią tak patrzył?! Dlaczego…
- Nie.
- A jak ładnie poproszę?
Serce dudniło jej w piersi jak szalone. Próbowała delikatnie wyswobodzić swój łokieć, jednocześnie unikając spojrzenia Artura. Był taki ujmujący, że gdyby nie fakt, że kompletnie nie jest w jego typie…
Westchnęła ciężko.
- Nie zgodzę się.
Niespodziewanie spuścił wzrok na jej biust, chociaż wolałaby, aby to kolor sweterka przykuł jego uwagę.
- Ładny kolor.
- Dziękuję – szepnęła, delikatnie się rumieniąc.  
- O wiele lepiej ci w dopasowanych ciuchach – powiedział, uśmiechając się do niej w dziwny sposób. – Już nie wyglądasz na kogoś, kto chciałby rzucić się pod koła samochodu.
Mimo wszystko, roześmiała się, bo naprawdę rozbawił ją tym stwierdzeniem.
- Nigdy nie chciałam targać się na własne życie.
- Pojedziesz ze mną? – poprosił po raz kolejny, a ona nie potrafi zrozumieć, dlaczego tak bardzo chce przystać na jego propozycję. – Proszę?
Ten wizerunek Artura tak bardzo nie pasował do tego mężczyzny, który jadł z nią śniadanie w jej mieszkaniu, że poczuła niepokojące skurcze żołądka.  
- Dobra, ale to nie znaczy, że…
Położył palec na jej ustach, uciszając ją, a tym samym odebrał jej oddech. Popatrzyła na niego i zauważyła zmianę w jego oczach. Patrzył na nią tak intensywnie, że…  
- Chodźmy – mruknął pod nosem, a potem odwrócił się na pięcie i poszedł.
Wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić, a raczej swoje serce, które zaczynało szaleć jak porąbane.  



Z każdą kolejną godziną, Ariel czuł się coraz bardziej niepewny. Ciężko mu było zaciskać szczękę i wyrażać swoje opinie, jednocześnie nie chwaląc wyglądu Moniki i sposobu, w jaki jakakolwiek tkanina przylegała do jej ciała.  
W trzecim sklepie, po kilku cichych kłótniach, blondynka przymierzyła przepiękną jasnoróżową sukienkę. Stała w niej przed lustrem, krzywiąc się do swojego odbicia. Ariel siedział na granatowej pufie wprost przed nią i nie mógł się nadziwić jej niezadowoleniu.
- Jest ohydna! – powiedziała wzburzona Monika, unosząc brzegi sukienki do góry. – Jak mogłeś kazać mi ją przymierzyć? – jęczała.
Przetarł dłońmi twarz, zastanawiając się co mam jej odpowiedzieć.
Fakt, sukienka nie opinała całego jej ciała, ale jedynie biust i talię. Patryszja nazywała takie sukienki rozkloszowanymi, a jemu ciężko przychodziło wyobrażanie sobie, jak dziewczyny ubierają na siebie klosze.  
Zaśmiał się pod nosem i zamarł, słysząc cichy warkot. Uniósł wzrok na pobladłą ze wściekłości twarz blondynki.
- Czekałeś do samego końca, żeby mnie ośmieszyć, tak?!
Uniósł dłonie do góry w poddańczym geście, automatycznie poważniejąc.  
Przecież się z niej nie nabijał! Znowu sobie coś ubzdurała i sądząc po jej wyrazie twarzy, nie zamierzała odpuścić.  
Gwałtownie wstał, bo musiał jakoś zareagować. Nie mógł pozwolić, aby wydzierała się na niego i jeszcze coś zniszczyła.  
- Monika – upomniał ją stanowczo. – Nie śmiałem się z ciebie, tylko z klosza.
Już otwierała usta, aby zacząć krzyczeć, ale po chwili otworzyła tylko szerzej oczy.
- Klosza?
Ariel machnął niedbale dłonią.
- I tak nie zrozumiesz. Żadna kobieta nie zrozumie.
Blondynka opuściła ręce wzdłuż tułowia, patrząc na niego błagalnie.
- Jak w niej wyglądam?
- Jest okej.
- Nie pytałam czy jest w porządku, ale jak w niej wyglądam? – powtórzyła.
Patrzyła na niego intensywnie, czekając na jego odpowiedź. Przez cały wieczór nie powiedział ani jednego komplementu i miał zamiar to utrzymać.  
- Wybierz tą – odpowiedział wymijająco.
- Ale jak ja w niej wyglądam! Ariel!
- Już mówiłem, że jest okej.  
Zgrzytnęła zębami, a Ariel wywrócił oczami.
- Nie wściekaj się, tylko ściągaj ją i kupuj.
- Miałeś wyrazić swoje zdanie! – prawie krzyknęła, nie ruszając się z miejsca.
- I to zrobiłem.
- Stwierdzenie „jest okej” nic nie znaczy.
- A owszem, znaczy.
Tupnęła nogą, a Arielowi zachciało się śmiać. Uniósł kącik ust do góry, uważnie obserwując jej wzburzenie, jak u małej dziewczynki.
- Będziemy tu tak długo stać, aż mi nie powiesz, jak w tym wyglądam – zagroziła.
Usiadł na pufie i westchnął.
- Mi tu jest względnie dobrze, a za godzinę zamykają. Tyle jestem w stanie czekać.
Parsknął śmiechem, kiedy znowu tupnęła nogą i jak burza pobiegła do przymierzalni, prawie rozdzierając zasłonkę podczas zasłaniania.
Spoważniał, kiedy tylko zdał sobie sprawę, jakie niepokojące myśli chodzą po jego głowie. I mógłby skłamać, że mu się nie podobały, ale potarł dłonie, zdając sobie sprawę, że cholernie bardzo świerzbią go dłonie.



Znowu dobrze się bawili.  
„Cholera jasna” – warknął w myślach, kiedy Patrycja znowu wybuchła śmiechem. Za każdym razem, kiedy się śmiała czuł wibracje w brzuchu, które w ogóle mu się nie podobały. Już wolał, jak była zła i małomówna.
- Chcesz mi powiedzieć, że ten pan naprawdę wierzy, że w nocy myjesz jego samochód? – zapytała ze śmiechem.
Zerknął na nią, uśmiechając się szeroko.
- Raczej wątpię, aby pan Milowski był głupi.
- Masz dużo szacunku dla niego – zauważyła. – O szefie i o tym Darskim już tak miło się nie wypowiadałeś.
Odwrócił wzrok, patrząc przed siebie.
- Państwo Milowscy nigdy nie mieli dzieci, a jak zmarła jego żona… No cóż, nikt go nie odwiedzał i był całkowicie samotny. Nie miał nikogo.  
- Nie miał, czyli teraz ma ciebie, tak?
Zmieszał się, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
- W pewnym sensie – mruknął.
- Powiedziałeś mu o samochodzie?
- Oczywiście! Gdyby nie stał o umówionej porze na swoim miejscu, pewnie pan Milowski zadzwoniłby na policję. Nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się prawdy od kogoś obcego.
Rzuciło nimi, bo Artur niechcący wcisnął hamulec, kiedy dłoń Patrycji wylądowała na jego udzie. Przełknął ślinę, czując znajome uczucie w podbrzuszu. Ręka dziewczyny była w bardzo złym miejscu, a on nie potrafił…
- Mogłabyś wyciągnąć moje okulary ze schowka?
Zabrała dłoń i otworzyła schowek, zaczynając szukać. Na kilka chwil stracił jej twarz z oczu, z czego bardzo się cieszył. To, co ona z nimi wyprawiała było jednym wielkim przegięciem. Po głowie zaczynała mu chodzić myśl, że gdyby ją tylko raz przeleciał, nie stałoby się nic złego.  
- Kurwa – syknął do siebie, wciąż próbując pamiętać o obietnicy danej Kacprowi.
- Coś mówiłeś? – zapytała dziewczyna, prostując się na siedzeniu. – Nie ma ich tam.  
Wiedział, że okulary zostały w domu, ale musiał jakoś odwrócić jej uwagę. Jeśli zaczęliby się całować… Jeśli ona by mu nie przerwała… Jeśli…  
- Nie ma takiej opcji. Nie tknę jej.
- Przysięgasz? – zapytał Kacper, wystawiając w jego stronę rękę.
- Przysięgam – potwierdził Artur, ściskając jego dłoń i klepiąc go po plecach.
Otrzeźwiał, przypominając sobie tamtą rozmowę. Nie mógłby skrzywdzić przyjaciela. Znowu. Nie i już.
- Wszystkie dziewczyny w twojej pracy to takie zołzy?  
Brunetka wzruszyła ramionami. Ukradkiem zarejestrował, że poprawiała ramiączka stanika.  
Kurwa.
Dlaczego wszystko wokół musiało dla niego zmierzać w jednym kierunku? Nawet sama Patrycja zachowywała się tak, jakby robiła to celowo.  
- Nie. Paula wyrabia limit i ma tytuł jednej, jedynej, niepowtarzalnej Zołzy Roku. - Zaśmiał się nerwowo. - Chyba wpadłeś jej w oko.
- Yhym.
- Każdy facet, który ze mną rozmawia wpada jej w oko, więc na twoim miejscu nie cieszyłabym się zbyt wcześnie.
- Że jak?
- Lubi zabierać każdego faceta spod nosa swoim koleżankom. Niezależnie od wyglądu. Mówiąc w skrócie.
Przeczesał dłonią włosy, zdając sobie sprawę, że z Patrycją rozmawiają też inni faceci, czyli równie dobrze, mogłaby się umówić z kimś innym. Już sam nie był pewien, czy wolałby, aby Kacper udusił go za przespanie się z nią czy za nieumiejętny podryw.
Gdzie jest jej dom?!
I kiedy już myślał, że szlag go trafi, zauważył znajomą okolicę. Westchnął z ulgą, zerkając na Patrycję, poprawiającą kurtkę.  
- Dzięki, że ze mną pojechałaś – powiedział, gdy parkował samochód.  
- Dalej nie wiem, jaki miałeś w tym interes – przypomniała mu.
- Już ci mówiłem, że nie chcę wyjść na dupka, więc chciałbym ci wynagrodzić tamtą noc i śniadanie. - Zobaczył na jej twarzy rumieńce, więc pospieszył w wytłumaczeniem. – Gramy taki mini turniej z chłopakami. Będą nawet prowizoryczne, plastikowe medale i tak dalej. Może chciałabyś pójść?
Najdurniejszy pomysł jaki wpadł mu do głowy – był tego pewien, ale już sam nie wiedział, co ma wymyślić, aby Kacper mógł spotkać się z Patrycją.
- Mini turniej, tak?
- Yhym.
- I miałabym ci kibicować?
- Nam. Grupie, a raczej drużynie.  
- Kiedy?
- W piątek. O 20.
- Okej.
- Przyjdziesz? – zapytał zszokowany.
- Tak, bo w rewelacyjny sposób pokazałeś mi, jak bardzo nie chcesz, żeby brzmiało jak randka.  
Zmroziło go.
- Wcale…
- Artur – powiedziała stanowczo. – Już ci mówiłam, że nie wymagam od ciebie czegokolwiek. Zareagowałam impulsywnie. Ty nie nadajesz się do związków, a ja też nie, bo to wciąż za szybko.  
Nie nadążał za nią. Chciał wyłączył silnik i porozmawiać, ale chwyciła jego dłoń i pokręciła głową.
- Patrycja… – próbował zaprotestować.
- Byłeś naprawdę delikatny – powiedziała z bladym uśmiechem. – Dobranoc.
I może, gdyby był tym dupkiem, za którego uważał go Kacper, nie zauważyłby tych błyszczących oczu. Zanim zdołał się im przyjrzeć, brunetka odpięła pas i wysiadła, zamykając za sobą drzwi.  
Jej wypowiedź wcisnęła go w fotel. Nie miała żadnych wyrzutów. Chciała być szczera i rozwiać jego wątpliwości.  
Zgrzytnął zębami, a potem z furią docisnął gazu i wcisnął się na siłę przed jadący samochód, włączając się chamsko do ruchu.  
Był wściekły i już sam nie wiedział na kogo.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5088 słów i 28763 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Margo1990

    Czekam na kolejną część :kiss:

    19 wrz 2017

  • Użytkownik nomatterwho333

    Zrobiło się niebezpiecznie  :) ciekawe jak z tego wszystkiego wybrnie Artur :D  
    Nie mogę się doczekać kolejnej części <3

    19 wrz 2017