Kiedyś będziesz mój - Rozdział 47

Po całym dniu w biurze, musiał nalać sobie wódki, bo inaczej nie byłby w stanie funkcjonować. Miał o wiele więcej pracy i był również odpowiedzialny za więcej spraw. Prezes nie żartował z tym natłokiem obowiązków. Tylko Tamara tryskała optymizmem, popijając wino.
- Niepotrzebnie frustrujesz się tymi ludźmi. Jesteśmy tu tylko na chwilę, niebawem wracamy do swojego miasta, więc rozchmurz się i zacznij bawić.
Artur wlał do gardła całą zawartość kieliszka, a potem nalał kolejny.
- Nie bawi mnie twoje gówniane podejście – mruknął. – Nie zmienisz mnie, więc nawet nie próbuj.
- Pod tą powłoką musi być ktoś inny – powiedziała urażona, po czym uwiesiła mu się na ramieniu. Napiął wszystkie mięśnie swojego ciała, a potem zgrabnie wysunął się spod jej ręki. – Niedotykalski – prychnęła. – Nikogo tu nie ma.
Wiedział, co miała na myśli. Zanim jej odpowiedział, opróżnił kolejny kieliszek.
- Nie jestem tobą zainteresowany.
- Delikatność jest ci obca.
- Nie zaprzeczę. - Niespodziewanie dotknęła jego brwi, przejeżdżając po niej delikatnie palcem. Odsunął głowę i zmroził ją wzrokiem. - Co ty wyprawiasz?
- Kto ci to zrobił?
- Nikt.
- Miałam pytać wcześniej, ale nie miałeś ochoty na pogaduszki.
- Teraz też nie mam.
Westchnęła z irytacją.
- Co jest z tobą nie tak?
Spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się ironicznie.
- Dlaczego zgodziłaś się na ten wyjazd? – zapytał, ale nie od razu pozwolił jej dojść do słowa. – Tak szczerze, oczywiście.
Zmrużyła gniewnie oczy, a potem prychnęła.
- Nie musimy się wiązać. Zresztą, nie jesteś typem kolesia, który wchodzi w związek.
- Tak dobrze mnie znasz?
- Twoja opinia mówi sama za siebie – zadrwiła. – Nie powiesz mi, że jesteś jednym z tych facetów, którzy pozostają wierni i obsypują kwiatami swoje kobiety!
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- I to ma mnie przekonać do przespania się z tobą? – zapytał zaskoczony. – Marna gadka na podryw.
- Nie próbuje z tobą flirtować. Gram z tobą w otwarte karty.
- A zawsze wydawało mi się, że jesteś jedną z tych poukładanych dziewczyn, które wierzą w miłość po sam grób – zakpił. – Jak bardzo się pomyliłem?
- Idę stąd. Pij w samotności, dupku.
Nalał sobie kolejny kieliszek, a potem uniósł go, jak do toastu. Tamara pokręciła głową, a potem zwinęła się do swojego pokoju.
Kolejny raz ją spławił i chociaż czuł się z tym dobrze, to wciąż nie miał pewności, czy Patrycja robi podobnie. Wojtek pewnie nie tracił czasu i próbował przekonać do siebie na tysiąc sposób. Jak miał walczyć z rywalem, od którego dzieliło go setki kilometrów?
Zacisnął palce na kieliszku, czując, jak ogarnia go złość.



Patrycja z Wojtkiem o wiele lepiej czuli się razem na parkiecie. Orłowska zaczęła ich nawet chwalić, bo chyba pierwszy raz od wielu prób, brunetka sama wpadała w ramiona chłopaka i pozwalała mu skracać dystans do minimum. Lubiła to, chociaż bała się do tego przyznać.
Tym razem było podobnie. Owinęła się wokół niego, ale kiedy chciała, aby pomógł jej wykonać obrót, a potem zeskoczyć na ziemię, objął ją w pasie i przytrzymał. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i uczepiła się mocno jego ramion. Jej włosy opadały na jego twarz, ale to spojrzenie niebieskich oczu rozbijało ją na drobne kawałki.
- Wojtek – rzuciła upominająco, ale ten nie zareagował.
- To naprawdę dziwne uczucie, gdy przede mną nie uciekasz i sama pchasz się w moje ramiona – powiedział całkowicie poważnie. Poluźnił uścisk, ale nie pozwolił stanąć na ziemi. – Jestem taki straszny?
- Chce zejść.
- Zaraz. – Uśmiechnął się, po czym wykonał obrót. Patka machinalnie objęła go nogami w pasie, przylegając do jego klatki piersiowej. – Nie bój się.
- Mógłbyś być tak miły i postawić mnie na ziemi? – zapytała, spinając wszystkie mięśnie swojego ciała.
- Wiesz, że tak ma wyglądać zakończenie układu z ostatniej sceny?
- I?
- Badam, jak na mnie reagujesz?
- Zauważyłeś coś ciekawego?
Uśmiechnął się dziwnie.
- Drżysz, gdy cię dotykam. - Gdyby potrafiła kontrolować temperaturę swojego ciała z pewnością uniknęłaby rumieńców na twarzy, na które Wojtek od razu zwrócił uwagę. – Chociaż Artur jest na pierwszym miejscu, wciąż... - Westchnął, a potem delikatnie opuścił ją ziemię, ale nie przestał obejmować. – Dużo pracy przed nami.
- Wojtek...
- Tak?
Patrycja ostrożnie nabrała powietrza do płuc, a potem utkwiła wzrok w jego koszulce.
- Mówisz takie okropne rzeczy o Arturze, bo tak myślisz, czy chodzi o coś innego?
- Naprawdę, chcesz zacząć ten temat? - zapytał rozdrażniony. - Nie wziąłem swoich argumentów z kosmosu. Widzisz, co się dzieje, gdy jest w pobliżu. Facet ma ci dać poczucie bezpieczeństwa, pamiętaj o tym.
Nie poczuła się wcale lepiej, a wręcz przeciwnie.
- Ma trudny charakter i...
Blondyn ujął jej twarz w dłonie i omiótł lodowatym spojrzeniem.
- Nie broń go.
- Nie robię tego, po prostu... każdy ma jakieś demony przeszłości, które nie dają spokoju. Wiem, że Artur wciąż nie uporał się z własnymi.
- To tylko świadczy o jego niedojrzałości emocjonalnej.
Przygryzła mocno wargę, prawie do krwi.
Patrzyła na twarz Wojtka i zaczęła mieć sprzeczne uczucia, które dotyczyły ich relacji. Doskonale pamiętała, jak ich bliskość na niego podziałała. Jeśli pozwoliłaby sobie ponownie na wsłuchanie się w bicie jego serca, znowu usłyszałaby to samo. Nie zamierzała go zwodzić, ani tym bardziej dawać nadziei, bo sercem wciąż była przy Arturze, chociaż wydawało się to takie głupie!
- Pewnie głupio to zabrzmi, ale... czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosny?
Oderwał dłonie od jej twarzy i uśmiechnął się dziwnie.
- Patka, ja...
Nie dane było mu skończyć, bo ktoś gwałtownie otworzył drzwi i brunetka odskoczyła od Wojtka, odwracając się do niego plecami.
W drzwiach stał Ariel, lustrując ich wzrokiem.
- Macie próbę? - zapytał zaskoczony.
- Ćwiczymy wspólne układy - wyjaśnił blondyn, podchodząc do sprzętu i wyłączając muzykę. - Mam dać wam chwilę?
- Gdybyś mógł, byłoby super.
Wojtek zabrał swoją komórkę i kiedy spojrzał na Patrycję, poczuła na swoim ciele bardzo przyjemne dreszcze. Otrząsnęła się dopiero, kiedy chłopak zniknął za drzwiami.
- Boże, co ja wyprawiam?
Przyjaciel obrzucił ją zszokowanym spojrzeniem.
- Wy... coś... razem?
- Nie - zaprzeczyła energicznie. - Po prostu, on tak dziwnie zachowuje się wobec mnie, że nie wiem, jak mam to zinterpretować i...
- Boisz się, prawda?
Zerknęła niepewnie w stronę drzwi, a potem spojrzała Arielowi w oczy.
- Artur wyjechał i przypuśćmy, że mnie posłuchał i zrozumiał, ale... - Westchnęła sfrustrowana. - To się zaczyna robić za bardzo skomplikowane. Chyba zaczynam tęsknić za tym dupkiem.
- Ale Wojtek ci to uniemożliwia?
- Coś w tym rodzaju. - Uśmiechnęła się z trudem. - Dobrze mi w jego towarzystwie, ale zaczynam mieć wrażenie, że chce czegoś więcej, a tego nie mogę mu dać.
Ariel pokręcił głową.
- Teraz, skup się tylko na sobie. Nie musisz z nikim być. Przyjmuj komplementy i zrozum wreszcie, że żaden facet nie będzie ukrywał w nieskończoność, że mu się podobasz. Nie zastanawiaj się nad tym, a jeśli czujesz się skrępowana to powiedz mu o tym. Bycie w jasno określonej relacji jest o niebo lepsze, niż wchodzenie w kolejny związek.
- Nie chcę teraz chłopaka.
- Cieszy mnie to. - Uśmiechnął się. - Potrzebujesz chwili wytchnienia, a co się tyczy Artura... daj sobie z nim spokój. Nie byłabyś z nim szczęśliwa, wiem to.
Nie była przekonana.
- Skąd to możesz wiedzieć? Przecież zanim zaczął rzucać się na ludzi, zanim... dowiedziałam się o Monice, świetnie nam się układało. On nie jest zły do szpiku kości, po prostu, ma problemy i...
- Nie. Dość. - Rzucił jej surowe spojrzenie. - Nie możesz w kółko myśleć o nim i usprawiedliwiać jego nieodpowiednie zachowanie, bo to prosta droga do autodestrukcji, a przecież nie chcesz znowu wpaść w depresję, prawda?
Miał rację. Po rozstaniu z Marcinem potrzebowała bardzo dużo czasu, aby stanąć na nogi. Karmienie się wspomnieniami nigdy nie prowadziło do czegoś dobrego - znała to z autopsji, a jednak wciąż próbowała wybielić Artura, bo ciągle nie mogła się pogodzić z faktem, że okazał się zupełnie innym facetem niż sądziła.
- To wcale nie jest takie proste.
- Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo.
Uśmiechnęła się blado.
- Myślisz, że Wojtek jest odpowiedni?
- Wbrew pozorom, niewiele różni się od Artura. Obaj, z punktu widzenia dziewczyn, są wystarczająco przystojni, aby zwracać na siebie uwagę. A jeśli chodzi o charakter, sama znasz odpowiedź.
Spuściła głowę i westchnęła ciężko.
- Mam udawać, że jest wszystko w porządku, kiedy on...
- Nie musisz. Bądź sobą.
Roześmiała się.
- Wiesz co? Jesteś najlepszym mężczyzną na świecie!
Ariel zrobił urażoną minę, ale po chwili wybuchł śmiechem.
- Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem. Dziękuję.
Wywrócił oczami, mrucząc coś pod nosem.
- Zrobiło się trochę melodramatycznie, więc zmieńmy lepiej temat - powiedział na głos. - Musimy w ten weekend załatwić twoją przeprowadzkę.
- Faktycznie! Kurczę, nawet nie zaczęłam się jeszcze pakować... Zebrałam tylko wszystkie ciuchy na dno szafy.
- Boże, Patryszja - jęknął Ariel. - Musisz się wyrobić.
- Dzisiaj zacznę ogarniać kartony, okej?
- Po pracy przyjadę do ciebie i pomogę.
- Nie musisz.
- Chcę. - Uśmiechnął się szeroko. - Fajnie mieć współlokatorkę.
- Jeszcze będziesz tego żałował.
Niespodziewanie drzwi się otworzyły i stanął w nich Wojtek.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale czas nas goni, Patka.
Ariel spojrzał znacząco na przyjaciółkę, a ta uderzyła go pięścią w ramię.
- Nie nabijaj się ze mnie!
- Idę. Cześć! Bawcie się dobrze! - krzyknął na odchodnym.
Patrzyła jak przyjaciel odchodzi i nie wiedzieć czemu, uśmiechnęła się. Nie dość, że był wspaniałym człowiekiem to jeszcze takim księciem na białym koniu, o jakim marzyło większość dziewczyn. Monika musiała naprawdę żałować, że dobrowolnie przyczyniła się do straty kogoś tak cudownego.
- Widzę, że humor dopisuje - mruknął blondyn, podchodząc do Patrycji.
Wzruszyła niedbale ramionami, przenosząc na niego wzrok.
- Wszystko zaczyna mi się układać, więc chyba najwyższa pora, żeby zacząć tryskać radością.
Wojtek uśmiechnął się szeroko, a potem złapał ją za rękę.
- W takim razie, przejdźmy do tańca.
Spojrzała na krótką chwilę na ich splecione dłonie, czując dziwne ciepło, ale tym razem nie spanikowała. Nie mogła zmusić się do nieodczuwania czegokolwiek przy innym mężczyźnie, a Artur nie miał prawa wymagać tego od niej.
Potrzebowała mieć przy sobie kogoś, dla kogo naprawdę będzie coś znaczyć.



Chodziła niespokojnie po kuchni od godziny, gryząc sobie palce. Tak bardzo chciała zadzwonić do Ariela i zapytać go, czy dalej jest na nią zły. Od spotkania z Patrycją minęło kilka dni, a nie miała tyle odwagi, aby zapytać, co się dzieje u jej przyjaciela. Spodziewała się niezbyt miłej odpowiedzi, bo przecież oboje byli dla siebie bardzo ważni.
Blondynka westchnęła ciężko, a potem wybrała numer Ariela, mając nadzieję, że jego gniew zmalał od ostatniej wizyty, jaką jej złożył. Za pierwszym razem nie odebrał, więc ponowiła próbę.
- Monika, czego chcesz? - Gwałtownie nabrała powietrza do płuc, nie mogąc wydusić z siebie słowa. - Jesteś tam?
- Tak.
- Po co dzwonisz?
- Chciałam z tobą porozmawiać.
- O czym? - rzucił ostro. - Jeśli myślisz, że wybaczę ci równie szybko co Patryszja to jesteś w błędzie. Jestem zaskoczony, że ponownie wpuściła cię do swojego życia, skoro potrafisz tylko niszczyć wszystko, co stanie ci na drodze.
Poczuła mocny ucisk w żołądku.
- Ariel, nie mów tak - poprosiła cicho.
- Nie wzbudzisz we mnie litości.
- Nawet nie próbuję.
- W takim razie, czego ty jeszcze ode mnie chcesz? - Przełknęła z trudem ślinę, przymykając powieki, aby się nie rozpłakać. - Nie mam całego dnia.
- Spotkałbyś się ze mną? - zapytała niepewnie.
- Nie.
- Ale...
- Nie, Monika. Miarka się przebrała - powiedział stanowczo. - Zresztą, nie mam ochoty na twoje kolejne wybuchy żalu.
- Co masz na myśli?
- Patryszja wprowadza się do mnie w ten weekend.
- Co?
- Dobrze słyszałaś, więc nie będę powtarzał.    
Trybiki w jej głowie pracowały na najwyższych obrotach. Co, jeśli Patrycja zrobiła jej na złość i postanowiła się zemścić? Przecież z Arielem przyjaźnią się tak długo, że bez problemu mogliby wskoczyć na inny poziom znajomości. Poczuła nieprzyjemny gorąc na całym ciele, który dodatkowo ją zaniepokoił. Nie chciała widzieć ich razem.
- Czy wy...
Ariel wybuchł szyderczym śmiechem, a w Monice coś pękło.
- Nic się nie zmieniłaś. Cześć.
Nie zdążyła nic powiedzieć, bo się rozłączył.
Odłożyła komórkę, po czym przeczesała dłońmi włosy, próbując nie zacząć świrować. Patka czuła coś do Artura, więc nie mogłaby... Wzięła głęboki wdech, a potem oparła się biodrem o szafkę i spróbowała poukładać informacje na nowo w swojej głowie.
Nic nie mogła poradzić na swoją irracjonalną zazdrość. Przez moment, czuła się jak Artur, który nie był w stanie znieść, że ktoś inny mógłby kręcić się wokół jego zdobyczy.  
Oboje zranili bliskie im osoby, ale tylko ona tego szczerze żałowała.



Artur siedział w swoim pokoju przy biurku i przeglądał internet w poszukiwaniu motocykli, bo nie miał ochoty znosić widoku Tamary, która tego dnia nie szczędziła mu złośliwych uwag. Odrzucone dziewczyny zawsze bywały trudne, ale ta okazała się najgorszym przeciwnikiem. Nie potrafiła zrozumieć, że może go zwyczajnie nie pociągać. Owszem, miał niebywałą ochotę, ale nie na nią. Potrzebował Patki. Wiedział, że jej bliskość wystarczyłaby, aby znowu był spokojny i rozluźniony. Gdyby wszystko poszło po jego myśli to pewnie już dawno, z chęcią grzałaby mu łóżko i należałaby do niego - jakkolwiek durnowato to brzmiało.
Bawił się telefonem od godziny, chcąc do niej zadzwonić i chociaż usłyszeć jej głos. Nie był mocno wstawiony, ale zaczynało mu szumieć w głowie. Nie zamierzał więcej pić, bo doskonale wiedział, że mógłby zrobić się bardziej nieprzyjemny, a przecież nie oto chodziło.
Nagle rozdzwoniła się jego komórka, więc zmarszczył brwi i zerknął na wyświetlacz. Dzwoniła Anita. W pierwszej chwili chciał odrzucić połączenie, ale potem sobie przypomniał, że ich ostatnia rozmowa dużo wniosła do jego życia, więc dlaczego miałby uniknąć kolejnej?
- Cześć, Artur - powiedziała ucieszona.
- Cześć. Tak zastanawiam się, dlaczego dzwonisz akurat do mnie?
- Poukładałeś sobie wszystko?
- Co masz na myśli?
- Chodzi mi o dziewczynę, którą kochasz.
Zgrzytnął zębami.
- Musiałaś o tym wspomnieć, prawda? - zapytał zły. - Nie chce mnie znać, tak dla jasności. Byłem cholernie dobrze przekonywujący, ale niepotrzebnie sprałem kolesia, który prawdopodobnie jest tylko jej partnerem tanecznym.
Westchnęła cicho.
- Artur, jak mogłeś? Przecież tłumaczyłam ci, że nie bije się ludzi!
- To było silniejsze ode mnie, okej?
- Całował ją?
- Nie.
- To czemu tak ześwirowałeś? Już całkowicie padło ci na mózg? - zdenerwowała się. - Ile razy można ci mówić, że zamiast przyciągać ją do siebie to robisz na odwrót?
- Pewnie teraz zarywa do niej, więc musiałbym sprać go drugi raz. Może wtedy dotarłoby do niego...
- Artur!
- No co? - mruknął, zamykając laptopa i siadając na łóżku. - To nie był pierwszy raz, kiedy kręcił się wokół niej i gapił się w taki sposób... - Zacisnął mocno szczękę, jak i dłoń w pięść. - Nawet teraz, chociaż go nie widzę, mam ochotę mu przyłożyć.
- Uważasz, że to jest normalne?
- Nie obchodzi mnie to. Chcę, żeby do mnie wróciła.
- Gdzie ty jesteś, tak w ogóle?
- W Warszawie.
Kolejne westchnięcie Anity, zmusiło Artura do ugryzienia się w język. Nie chciał być dla niej niemiły. Już wystarczająco dużo złego zniosła przez niego.
- Dziewczyna nie będzie ci czytała w myślach, a już na pewno nie da sobą sterować.
- Jesteś przeciwko mi?
- Oczywiście, że tak! Zawsze będę trzymała jej stronę, bo wiem, jak ciężki jesteś do zniesienia! Myślisz, że seks załatwi ci miłość? Choćbyś był najlepszy na jej liście w te klocki, nie będzie z tobą. Kiedy to wreszcie do ciebie dotrze?
- Nawet razem nie spaliśmy - odpowiedział ze złością.
- Tym lepiej dla niej.
Przetarł dłonią twarz, zastanawiając się, co ma zrobić, aby nie udusić tej dziewczyny przez telefon. Nie pomagała mu, a wręcz działała na przekór.
- Kocham ją, okej? To chyba wystarczy?
Parsknęła śmiechem.
- To wciąż za mało! - Wciąż się śmiała, co podwójnie działało mu na nerwy. - Swoją drogą, przystojny jest?
- Chyba cię pojebało!
- Artur! - krzyknęła, próbując doprowadzić go do porządku. - Musisz zrozumieć, że nie jesteś jedynym atrakcyjnym mężczyzną, który chodzi po tej kuli ziemskiej - powiedziała rozbawiona. - Jak mu na imię?
- Jaja sobie robisz?!
- Tylko pytam, Artur.
- Chuj Wojtek.
Znowu wybuchła śmiechem, a brunetowi zaczęła niebezpiecznie drgać żyłka na szyi. Zaciskał tak mocno palce na komórce, że o mały włos, a zgniótłby ją w drobny mak.
- Twoja zazdrość jest nawet zabawna, wiesz?
- Jak ty mnie dzisiaj irytujesz, dziewczyno!
- Cieszę się! Może pomogę ci wreszcie wyjść z tego wariactwa!
- Doskonale wiesz, że bardzo łatwo można mnie wyprowadzić z równowagi, a jednak celowo doprowadzasz mnie do szewskiej pasji.
Prychnęła.
- Rozmawiałeś z nią po tej bójce?
- Tak - burknął.
- Przeprosiłeś?
- Tak.
- A Wojtka?
- No kurwa!
- Okej, okej... no już! Uspokój się.
Westchnął ciężko, rozluźniając dłonie.
- Obiecałem, że się zmienię, ale mi nie uwierzyła.
- A oprócz tego, co jeszcze fajnego powiedziałeś? - zakpiła.
- Sugerujesz coś? - warknął zezłoszczony.
- Naprawdę myślisz, że dam się nabrać? Gdybyś zrobił wszystko tak, jak ci radziłam, nie miałbyś teraz takich problemów. Jednak stwierdziłeś, że sam wiesz lepiej to teraz cierp, bo wcale nie jest mi ciebie żal. Sam sobie zorganizowałeś takie życie, więc miej pretensje tylko do siebie samego.
- Jesteś okrutna.
- Mówię prawdę. - Na chwilę zapanowała cisza, podczas której Artur próbował, kolejny już raz, dojść jakoś do siebie. Nie podobały mu się słowa Anity, a podwójnie wkurzał go fakt, że pewnie znowu miała rację. - Artur?
- No.
- Pozwolisz jej być szczęśliwą?
- Anita, błagam - wycedził.
- Nie wkurzaj się, ale skup, chociaż na chwilę - poprosiła. - Możesz to dla mnie zrobić?
- Spróbuję - burknął.
- Jeśli ten chłopak albo jakikolwiek inny, ma więcej do zaoferowania niż ty to dlaczego stajesz na drodze do jej szczęścia? Przecież skoro ją kochasz to powinno ci zależeć, aby była szczęśliwa, tak?
- Kurwa, wiesz, że takie bzdury mnie wkurwiają, a mimo to, ciągniesz ten pieprzony temat myśląc, że zmienisz mój tok myślenia? - warknął wściekły. - Patrycja może być szczęśliwa tylko przy mnie, zrozumiałaś?
- Spuść z tonu, idioto - powiedziała chłodno. - Jakoś potrafię być szczęśliwsza niż wtedy, gdy byłam z tobą w związku i co? Też masz zamiar pobić mojego narzeczonego, że dał mi więcej niż ty?
- Zaczynasz przeginać...
- To dokładnie to samo! Może zwyczajnie, nie jesteście sobie pisani. Pomyślałeś o tym?
- Nie mam ochoty na ciągnięcie tej kurewsko powalonej rozmowy, dobra?
- Nie rób z siebie gorszego dupka, niż jesteś. I nie waż się z nią rozmawiać, jeśli nie uporządkowałeś własnych spraw, bo jak się domyślam, wciąż nie porozmawiałeś z matką, prawda?
- Anita, odwal się ode mnie, do cholery!
- Dobra, na dzisiaj koniec - powiedziała ugodowym tonem. - Do usłyszenia niebawem!
- Chyba żartujesz! Nie będziesz mi robiła sesji przez telefon jak jakiś popierdolony psychiatra!
- Oj, Artur. Weź dwa porządne wdechy i uspokój się, bo zaczynasz mnie już denerwować.
- Ze wzajemnością.
- Zadzwonię pod koniec tygodnia. Pa!
- Pa...
Rzucił telefon za siebie i zacisnął mocno dłonie w pięści.
Anita kazała mu myśleć o innym facecie, który mógłby uszczęśliwić Patrycję bardziej od niego. Nawet przez chwilę nie mógł o tym myśleć, bo od razu dostawał szału. Gdyby nie fakt, że długa droga dzieliła go od tej dziewczyny, pewnie pojechałby tam i domagał się jej powrotu.
Wojtek.
Kurwa, ale wymyśliła! Niby jakim cudem, miałby więcej do zaoferowania niż on sam? Tańcerzyk od siedmiu boleści, który ma pustkę w głowie i ślini się na widok zajętych dziewczyn, ma być lepszy od niego?!
Nie, nie ma takiej, kurwa, opcji.
Wziął głębszy wdech, a potem sięgnął ponownie po komórkę i wybrał numer do brunetki. Musiał z nią natychmiast porozmawiać. Chociaż przez kilka sekund słyszeć jej głos, inaczej był pewien, że zwariuje.
Jak miał wytrzymać do kwietnia, skoro już teraz rozpierdalało go od środka?



Patrycja rozstawiła kartony po całym mieszkaniu, chociaż nie było w nim za dużo miejsca. Zaczęła od swoich ubrań, segregując je i wrzucając do folii, aby nie zdążyły się pobrudzić. Cały plan miała w głowie i czuła dziwny napływ siły, który wywołał uśmiech na jej twarzy. Związała włosy w kucyk, a potem z podwójną ilością energii, zabrała się do pakowania.
Usłyszała dzwonek swojej komórki, więc sięgnęła po nią, potykając się o kilka rzeczy leżących na podłodze. W ostatniej chwili złapała się mebli i spojrzała na wyświetlacz. Chciała się cofnąć, ale w rezultacie, usiadła na stoliku. Poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku, doskonale zdając sobie sprawę, że nie powinna odbierać. Jednak Artur był nieustępliwy. Dzwonił i dzwonił, a komórka dalej wibrowała, obracając się w kółko. Prosił ją, aby zaczekała na niego i odbierała telefony, ale nie potrafiła się na to zdobyć. Nie chciała usłyszeć jego głosu i znowu zmięknąć.
Powoli wstała, poprawiła bluzkę, a potem odwróciła się plecami do telefonu i zaczęła wrzucać ubrania do kartonów, nie przejmując się ich stanem faktycznym po przeprowadzce. Chciała jak najszybciej skończyć, żeby móc się wyprowadzić. Pod skrzydłami Ariela, czułaby się bezpieczniej i lepiej, a przyjaciel z pewnością wybije jej raz na zawsze, że Artur nie jest mężczyzną dla niej.
Zagryzła mocno usta, kiedy po piętnastu minutach, melodyjka wciąż grała.
"Nie odbierzesz, nie możesz, nie powinnaś" - powtarzała sobie w myślach.
Dla odmiany, ktoś zaczął dzwonić do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęła.
- Cześć - zawołał od progu Ariel.
- Cześć, Patka - powiedział Wojtek, na co dziewczyna znieruchomiała, gapiąc się na niego w niemym szoku. - Pomogę, bo Ariel coś wspominał, że czekałaś z pakowaniem na ostatnią chwilę.
- Czemu ta komórka wciąż dzwoni? Nie odbierzesz? - Spojrzała na przyjaciela w taki sposób, że zmarszczył brwi i zacisnął mocno szczękę. - Wyłącz komórkę - polecił.
- A najlepiej to zmień numer - dodał blondyn.
Przenosiła wzrok to z jednego na drugiego i nagle zrozumiała, że nawet Wojtek zorientował się, kto dobija się do niej od kilkunastu minut. Odwróciła się i chwyciła komórkę, następnie odrzuciła połączenie, a potem wyłączyła telefon. Jeszcze chwilę spoglądała na zgaszony wyświetlacz, aż poczuła, jak dłonie blondyna wysuwają jej komórkę z rąk. Chciała zaprotestować, ale ich spojrzenia się krzyżowały, więc mogła zobaczyć niemą prośbę.
- Jeśli chcesz wreszcie ruszyć do przodu, pozwól mu odejść - usłyszała.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4437 słów i 24287 znaków.

2 komentarze

 
  • Fan

    Artur to śmieć, nie ma opcji żeby jakakolwiek kobieta wybaczyla komuś taką zdradę. To że traktuje ja przedmiotowo i jako swoją własność powinno otworzyć jej oczy, a ona sama powinna się od niego uwolnić a on sam odpuścić kiedy zobaczy jak całuje się z Wojtkiem podczas finału spektaklu.
    Osobiście trzymam kciuki za Monikę, jest idiotka, ale uczy się na błędach,to odróżnia ja od Artura.

    15 lis 2017

  • elorence

    @Fan, aż chciałoby się coś napisać :D

    15 lis 2017

  • Fanka

    Anita świetnie mu radzi ;) Nie lubię Wojtka,bo dla mnie jest fałszywy. Ariel mi szkoda i mam nadzieję że jakoś dojdą do porozumienia z Moniką. W końcu zrozumiała swój błąd i próbuję to naprawić a to duży plus ;) Oj Patrycja widzi dobro w Arturze i mam nadzieję że popadają szczerze i sobie wyjaśnia ;) Kacper mógłby trochę Patrycji powiedzieć na temat Artura ;)  
    Cześć napisana świetnie ;) Czekam na kolejną i oczywiście na drugie opowiadanie ;)

    14 lis 2017