Kiedyś będziesz mój - Rozdział 48

Ariela nękały myśli. Próbował skupić się na ogarnięciu mieszkania, bo Patryszja musiała załatwić sprawy związane ze swoją starą pracą, więc został ze wszystkim sam. Nawet zaczął mieć wyrzuty sumienia, że wpadł na tak durny pomysł i postanowił urządzić małą imprezę, aby uczcić nowy start swojej przyjaciółki. W pierwszej chwili, nie wziął pod uwagę Moniki, z którą pogodziła się Patryszja, co stanowiło dość istotny problem.  
Westchnął ciężko, a potem poustawiał w szafce piwa. Nie kupił ich zbyt dużo, bo nie chodziło o to, aby wszyscy zalali się w trupa. Wszystko miało kręcić się wokół brunetki, aby pokazać jej, że życie czasami może się całkowicie odmienić. Może poprzedni rok nie był dla niej łaskawy, ale teraz… wreszcie zaczęło się układać.  
Zerwała toksyczną znajomość z kolesiem, który tylko ciągnął ją w dół, a w zamian poznała super faceta, jakim okazał się Wojtkiem. Dostała główną rolę, jak i nową pracę. Zmieniła mieszkanie.
Tyle pozytywnych zmian…
Może sam nie był zbyt szczęśliwy, bo kobieta, w której pokładał nadzieję, okazała się nic nie warta, ale nie zamierzał się załamywać. Na świecie było pełno dziewczyn i z pewnością spotka wreszcie taką, która będzie odpowiednia.  
Z tą myślą, zabrał się za przesuwanie mebli.



Paula dość długo wpatrywała się w kartkę papieru, którą trzymała w dłoniach. Z każdą kolejną chwilą, podnosiła wyżej brwi, najwyraźniej niedowierzając w to co czytała. Patrycja spodziewała się takiej reakcji, ale liczyła, że wszystko pójdzie o wiele sprawniej. Zerknęła przez ramię na przyjaciółkę, która przyglądała się torebkom. Cieszyła się, że z nią jest. Przynajmniej nie musiała użerać się sama z tą rudą jędzą.
- Chcesz odejść? Żartujesz sobie?! – naskoczyła na nią Paula, gromiąc wzrokiem. – Traktuje cię jak dobrą przyjaciółkę, a ty mi nóż wbijasz w plecy?!
Brunetka zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad słowami swojej nowej kierowniczki.  
- Serio? W twoim odczuciu byłyśmy przyjaciółkami?
- Oczywiście, że tak! Chroniłam twój tyłek przed przełożonymi i powinnaś być mi wdzięczna. Zwolnili Magdę, ale nie ciebie, nie uważasz, że to wystarczające wyróżnienie?
- Nigdy nie dogadywałyśmy się zbyt dobrze, więc nie wiem skąd wzięła u ciebie ta nagła zmiana frontów – tłumaczyła Patrycja. – Rozumiem, że chcesz się komuś podlizać, ale mnie na to nie złapiesz, rozumiesz?
- Przecież możemy porozmawiać i ugadać się, tak?
- Teraz? Po tylu miesiącach takiego traktowania, chcesz wreszcie dojść do porozumienia?
- Czemu nie?
Patrycja wzięła głębszy wdech, na chwilę przymykając oczy. Musiała się natychmiast uspokoić, inaczej udusiłaby Paulinę za bycie taką głupią idiotką. Czego ta dziewczyna się spodziewała? Rzucania na szyję i rzewnych łez?  
- Nie zamierzam tego komentować – burknęła w odpowiedzi. – Przyniosłam dokument, więc z dniem dzisiejszym już tu nie pracuje.
- Patka, zastanów się, co?
Wywróciła oczami.
- Nie ma opcji, Paula. Tutaj nic się nie zmieni, a może jeszcze się pogorszyć. Uważam, że nie warto siedzieć tu i czekać, aż obie się pozabijamy.
- Co ty gadasz! – zdenerwowała się ruda. – Zawsze uważałam, że byłaś w porządku!
- Jasne. Powodzenia w życiu i cześć.
- Cześć. Mam nadzieję, że mnie tu kiedyś odwiedzisz.
- Jasne.
Patrycja odwróciła się plecami do rudej, a potem skrzywiła się, na co Monika wybuchła śmiechem. Zmroziła przyjaciółkę wzrokiem, ale ta świetnie się bawiła.
- No co? – mruknęła blondynka, kiedy wyszły ze sklepu. – Ta cała Paulina to niezła jędza.
- Dzisiaj i tak była miła.
- Mój Boże! Naprawę użerałaś się z taką kretynką przez tyle czasu?
- A miałam jakieś wyjście?
- W sumie, no nie bardzo – odpowiedziała Monika, delikatnie się krzywiąc. – Ale nie ma tego złe, co na dobre by nie wyszło. Od jutra zaczynasz całkowicie coś nowego! To jest dopiero powód do radości!
- A właśnie, Monika, mam sprawę.
- Tak?
Brunetka zatrzymała się przed przyjaciółką, jednocześnie przyglądając się jej uważnie.  
- Ostatnio zaszło u mnie kilka dość dużych zmian, a Ariel wpadł na pomysł, abyśmy to uczcili w jakiś sposób. – Blondynka westchnęła ciężko, spuszczając głowę. – Wiem, że pewnie zapraszanie cię do tego mieszkania nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale jesteś moją przyjaciółką i uczestniczyć w moim życiu, więc naprawdę chciałabym, abyś tam była.
- Patrząc na ostatnie wydarzenia… Patka, nie możesz mnie prosić o coś takiego.
- Dlaczego?
Kolejny raz westchnęła.
- Ariel mnie nienawidzi. Nie będę czuła się dobrze pod jego dachem, a swoją drogą, powiedziałaś mu w ogólne o swoim kiepskim pomyśle?
- Teraz to również i moje mieszkanie, może nie całkowicie, ale mieszkam tam, więc Ariel nie może wybierać mi przyjaciół.
- Pogadamy o tym, jak poinformujesz go o moich odwiedzinach, dobrze?
- Zgodzi się. Jestem tego pewna!
- Patka, błagam – jęknęła Monika. – Postaw się w mojej sytuacji.
- No dobrze. Niech ci będzie. Zaraz do niego zadzwonię.
Monika energicznie pokręciła głową.
- Nie rób tego w mojej obecności.
Patrycja wywróciła oczami.
- Nie mamy zbyt wiele czasu… - Zamilkła, widząc lodowaty wzrok przyjaciółki. – Okej, będzie po twojemu.
- Super – zadrwiła blondynka. – Nic, tylko skakać z radości.
Brunetka postanowiła puścić te słowa mimo uszu. Nie zamierzała kłócić się kolejny raz z Moniką. Wiedziała, że ona i Ariel stanowią mieszankę wybuchową, ale przecież nie mogli wiecznie skakać sobie do gardeł. Oboje byli dla niej ważni, więc musieli wreszcie zakopać ten topór wojenny i zacząć się dogadywać, jak normalni i cywilizowani ludzie.
Starała się myśleć optymistycznie, bo to miała być jej impreza - spontaniczna i średnio przemyślana, ale jednak jej.  
Uśmiechnęła się pod nosem, a potem zaprowadziła Monikę do jednego ze swoich ulubionych butików.



Artur właśnie robił raport, siedząc po godzinach, bo nie chciał widzieć się z Tamarą, ale za to Anita również postanowiła zacząć go wkurzać. Dzwoniła od piętnastu minut, a on nie zamierzał odbierać.
Kolejny raz chciała mu zrobić pranie mózgu. Ostatnio za bardzo próbowała ingerować w jego popaprane życie. Już i tak, cudem powstrzymał się od powrotu do domu. Wkurzało go, że Patrycja nie odbierała jego telefonów i dałby sobie rękę uciąć, że spotykała się z tym blondasem, poświęcając mu całą swoją uwagę.
Kurwa.
Rozluźnił palce, a potem próbował na nowo skupić się na tabelkach, które migały mu przed oczami. Wolał siedzieć w pracy do nocy i być czymś zajętym, niż siedzieć w mieszkaniu i to z tą idiotką. Nie rozumiał jej. W firmie udawała cichą myszkę, która byłaby czerwona jak burak przy najdrobniejszej wzmiance o seksie, a tutaj – w nowym miejscu, na siłę wpychała mu się do łóżka. Nie mógł na to pozwolić z dwóch powodów: po pierwsze chciał Patrycji, a po drugie… Tamara pokazała swoją drugą, gorszą twarz, a nienawidził spotykać się z takimi kretynkami, które nie rozumiały czym jest seks bez zobowiązań.
Telefon ponownie zaczął dzwonić, doprowadzając go do szału.  
No kurwa.
- Czego znowu chcesz? – warknął, odbierając.
- Musisz popracować nad swoją kulturą osobistą, bo cholernie kuleje – zaszczebiotała ucieszona. – Czemu jesteś w kiepskim humorze?
Wywrócił oczami.
- Ciągle do mnie dzwonisz i naprawdę, kurwa, nie wiem co jest grane. Masz swojego faceta, więc odwal się ode mnie!
- Musiałabym upaść na głowę, aby chcieć znów z tobą być, więc już sobie tak nie słodź. Martwię się.
- Czym, kurwa?
- Najpierw przyhamuj i pozbaw swoje słownictwo tych ohydnych przekleństw. Z rynsztoka wyszedłeś, czy może chcesz tam wylądować?
Dlaczego jej głos brzmiał tak radośnie? Polubiła go wkurzać?!
- Nie mam powodów, aby skakać z radości, okej? – burknął, obracając się na krześle i przecierając palcami zmęczone oczy. – Patrycja nie odbiera moich telefonów, a nowa współlokatorka próbuje wepchnąć mi się do łóżka.
- I nie korzystasz? – zapytała zszokowana. – Jestem pod wrażeniem! Wreszcie dojrzałeś… chyba. Nie będę traciła czasu na tą mało szanującą się dziewczynę i przejdę od razu do rzeczy: dzwoniłeś tysiąc razy, jak jakiś psychopata, prawda?
- Że co?
- Chodzi mi o Patrycję – mruknęła zniecierpliwiona. – Jeśli będziesz ją w kółko nękał tymi telefonami to zmieni numer i dopiero wtedy, będziesz mógł narzekać na swoją niedolę.
- Muszę jej przypominać, że istnieje, inaczej całkowicie zatraci się w tym pieprzonym lowelasie!
- I tu cię boli! A pomyślałeś, chociaż przez chwilę, że może poszła już z nim do łóżka?
Artur musiał wziąć głębszy wdech, bo gwałtownie skoczyło mu ciśnienie, a wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach. Zacisnął dłonie w pięści i policzył w myślach do dziesięciu, a kiedy to nie pomogło, zacisnął tak mocno szczękę, że zgrzytnął kilka razy zębami.
- Kurwa, Anita!
- Nie możesz karmić się jakimiś niestworzonymi historiami – poradziła mu. – Musisz wreszcie stanąć na nogi i spojrzeć na to wszystko z właściwej perspektywy. Być może jest od ciebie lepszy i być może, będzie z nim szczęśliwsza…  
- Czy ty się słyszysz?!
- Nie będę ci kibicowała.
- Nie potrzebuję żadnej, pojebanej grupy wsparcia – warknął. – Zamierzasz cały czas wydzwaniasz i wmawiać mi, że jestem dla niej nieodpowiedni?!
- Nie dotarło to jeszcze do ciebie? – zapytała szczerze zaskoczona. – Artur, kogo ty się okłamujesz?
- Zamknij się – wycedził.
- A z matką rozmawiałeś?
- Anita…
- Pytam, więc odpowiedz.
- Możesz mi wreszcie odpuścić?
- Porozmawiaj z nią – poprosiła.
- Nie.
- Artur, do cholery! Nie zachowuj się jak dzieciak! Myślisz, że jest jej łatwo? Straciła jedno dziecko, a teraz, to nawet i drugie!  
Zirytowany, pokręcił głową z niedowierzaniem. Jego była dziewczyna robiła mu wyrzuty, będąc święcie przekonana, że ma rację! Może i miała, ale, kurwa, nie powinna dzielić się tym z całym światem.
- Nie jesteś żadną psycholog, aby robić mi pranie mózgu. Nie odezwę się do matki.  
- Jesteś jej synem! Pewnie już dawno wybaczyła ci ten wypadek!
- Wypadek, kurwa?! – podniósł głos. – Całkowicie świadomie podniosłem na nią rękę! Doprowadziłem do tego, że jej młodszy syn zszedł z tego świata i to dlaczego? Bo nałykał się moich tabletek! I to jest nic, tak? Oboje mamy o tym zapomnieć i żyć, jakby wszystko było w najlepszym porządku?!
Zapadła cisza.
W Arturze buzowało wiele emocji. Był zły, a jednocześnie na tyle rozchwiany emocjonalnie, że perspektywa rozmowy z rodzicami zaczęła mu się wydawać całkiem realna i możliwa do zrealizowania. Wściekł się podwójnie, bo to była zasługa Anity i jej pieprzenia bez sensu.  
- Skąd w tobie tyle nienawiści do samego siebie? – zapytała cicho, a kiedy milczał, ciągnęła dalej: - Słuchaj, wiem, że pewnie masz mnie za totalną idiotkę, która wtrąca się w nieswoje sprawy, ale jeśli nie zaczniesz panować nad sobą i swoim życiem, to wszystko stracisz. Nie mam na myśli ludzi, bo ich już potraciłeś, w tym Patrycję. Nie kontrolujesz swoich emocji i jeśli nie przyznasz się przed samym sobą, że masz z tym problem, już nigdy nie wyjdziesz na prostą, a każda kolejna dziewczyna, w której się zakochasz, ucieknie od ciebie.  
- Anita…
- Pewnego dnia doprowadzisz siebie do autodestrukcji.  
Prychnął pogardliwie, a potem uderzył dłonią w swoje udo.
- Nie chcę tego słuchać.
- A ja nie chcę, abyś był wiecznie nieszczęśliwy.
- Nie powinienem cię obchodzić, więc daj mi święty spokój – burknął.
- To nie takie proste, bo kochałam cię i traktowałam jako nierozerwalną część swojego życia. I pewnie z tego drugiego powodu, nasz związek stał się taki toksyczny, a ja wylądowałam w szpitalu. – Zaczęła pociągać nosem. – Oboje jesteśmy w jakiś sposób wybrakowani. Jeśli pozwolisz, aby ta gorsza część przejęła kontrolę… nie jesteś wystarczająco silny, aby przeżyć to wszystko jeszcze raz. Musisz mi uwierzyć na słowo.
Odwrócił się w stronę komputera i zerknął na godzinę widniejącą w rogu ekranu.  
- Muszę skończyć raporty – powiedział, czując dziwny ciężar na sercu. – Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć…
- Zacznij być szczery – szepnęła łamiącym głosem. – Inaczej… Wiesz, co? Muszę kończyć. – Słyszał, że płacze, ale był zbyt sparaliżowany, aby dociekać co się stało. – Powodzenia, Artur.
Kiedy się rozłączyła, zrozumiał, że coś mu umknęło. Anita może i miała dobre intencje, ale chyba próbowała go przed czymś uchronić. Tylko, dlaczego płakała?  
Skołowany, musiał zmusić się do dokończenia raportów i powrotu do domu. To nie był szczyt jego marzeń, ale jedyny mądry sposób na oderwanie myśli od Patrycji, a teraz, to nawet od samej Anity.



Unikanie Wojtka miała opanowane do perfekcji, ale nie tego dnia. Owszem, wspólne próby były czymś nieuniknionym, ale zaraz po nich, znikała mu z oczu. Nie podobało się jej, jak się przy nim czuła. Nie panowała nad sobą i w żaden sposób nie potrafiła kontrolować emocji, które zawsze wypełniały ją po brzegi w jego obecności.  
Może dlatego wlała w siebie dwa piwa, aby nabrać trochę odwagi i być bardziej stanowczą, jeśli ten znów będzie próbował zaburzyć jej przestrzeń.  
Schowała się w kuchni, czekając na Monikę, która miała przyjść za jakiś czas. Samo przekonanie Ariela zajęło jej trzydzieści sekund i skończyło się potakiwaniem głową. Chyba nie był w stanie wydusić z siebie czegoś więcej, albo nie chciał znów się zdenerwować. Wiedziała, że będzie musiała zapanować nad nimi, gdy zrobi się gorąco, bo wspólni znajomi nie mogli widzieć, jak pożerają się żywcem.  
- Tu jesteś.
Nabrała gwałtownie powietrza do płuc, a jej ciało napięło się jak struna. Nie powinna tak na niego reagować, ale znowu straciła kontrolę. Spanikowana, odwróciła się w jego stronę i przywołała na twarz wymuszony uśmiech.
- Co za niespodzianka!
Blondyn, zaśmiał się krótko.
- Czemu mnie unikasz?
- Nie robię tego – odpowiedziała, udając zaskoczoną. – Miałam do załatwienia kilka spraw i od rana jestem trochę zakręcona, więc mogłam przeoczyć twoje przyjście.
Zmrużył oczy.
- Tym bardziej, że kiedy tylko mnie zobaczyłaś, twoje oczy zrobiły się ogromne jak pięciozłotówki, a potem w panice czmychnęłaś do innego pokoju. – Zbliżył się do niej i gdyby nie fakt, że stała w samym rogu kuchni, pewnie kolejny raz uciekłaby przed nim. – Co jest grane?
Oparła się plecami o ścianę i westchnęła cicho.
- Czekam na przyjaciółkę. - Zrobił kolejny krok w jej stronę, ale wystawiła rękę, blokując mu kolejny ruch. – To chyba nie jest konieczne, prawda? – zapytała wystraszona.
- Słucham? - Wpatrywał się w nią tak przenikliwie, że odruchowo zgarbiła się, jeszcze bardziej wtulając się w ścianę. - Patka, co ty wyprawiasz?
Odwróciła od niego wzrok.
- Przy tobie nie czuję się komfortowo – wydusiła z siebie.
- Co to znaczy?
Nerwowym ruchem przeczesała dłonią włosy, a potem zawiesiła wzrok na jego koszulce, która jak na złość, leżała na nim zbyt dobrze. Jej policzki zrobiły się tak gorące, że miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Boże, kiedy zaczęła zauważać takie szczegóły?  
Gwałtownie nabrała powietrza do płuc, bo Wojtek odepchnął jej rękę, a potem zmniejszył odległość na tyle, że czuła jego ciepły oddech na twarz.  
- Wojtek – jęknęła.
Ujął jej twarz w dłoń, a potem zmusił, aby spojrzała mu w oczy.
- Bez żadnego owijania w bawełnę, co się dzieje?
- Nic.
- O co ci chodzi z tym komfortem?
- O nic.
- To dlaczego jesteś taka spięta?
Przygryzła wargę i szybko zauważyła, że blondyn spuścił wzrok na jej usta. Znowu słyszała mocne uderzenia serca, które zagłuszały jej myśli.
- Co ty ze mną robisz? – zapytała cicho.
- Podobasz mi się.
- Wojtek.
- I tak cię pocałuję, prędzej czy później.
- To tylko część spektaklu.
- Ty tak uważasz.
Ich spojrzenia się skrzyżowały, a do Patrycji dotarło, że naprawdę chce, aby ją pocałował. Spanikowana, chciała się w jakiś sposób wycofać, ale Wojtek zabrał wystarczająco dużo miejsca z jej przestrzeni osobistej, aby czuła się jak w pułapce.
- Patka?
Otworzyła szerzej oczy, a potem oboje spojrzeli w stronę Moniki, która stała w progu kuchni i patrzyła na nich w niemym szoku.
- Pogadamy później.
Wojtek westchnął, a potem rzucił brunetce bardzo długie spojrzenie i poszedł do salonu.  
- Co to było? – zapytała wzburzona Monika. – I dlaczego nic o tym nie wiem?
- To mój partner taneczny.
- Wiem, ale co to było? – ponowiła pytanie. – Lecisz na niego!
Jej policzki znów zrobiły się czerwone.
- Trochę tak – powiedziała zakłopotana, ciężej oddychając. – Pewnie pocałowałby mnie, gdybyś tu nie przyszła.
- Mogłam się wstrzymać.
- Nie! Dobrze, że się pojawiłaś, bo nie zamierzam wchodzić w żadne pokręcone relacje. W ostatnim czasie za dużo się działo, ale on tak na mnie działa… Widujemy się kilka razy w tygodniu, czasami codziennie i zaczynam świrować!
Blondynka zaczęła się śmiać.
- Podoba ci się, co ty widzisz w tym złego?
Przygryzła wargę.
- W ostatniej scenie mamy się pocałować.
- I?
- Monika!
- No co? – zapytała rozbawiona. – Przystojny facet, który nieźle tańczy, więc sfera łóżkowa obędzie się bez nieprzyjemnych niespodzianek, na dodatek, leci na ciebie, czego chcieć więcej?
Patrycja pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Na razie nikogo do siebie nie dopuszczę, muszę ogarnąć siebie, a dopiero później zajmę się facetami.
Blondynka zmarszczyła brwi.
- A co z Arturem?
- Zakończyłam tą znajomość.
- Pogodził się z tym? – zapytała zszokowana.
- Oczywiście, że nie. Wciąż do mnie wydzwania i nie odpuszcza. Dla niego słowo „nie” chyba nie istnieje. Nie pojmuje, że już dawno wykreśliłam go ze swojego życia.
- To przeze mnie, prawda?
Brunetka spojrzała na przyjaciółkę, mocno zaciskając usta, aby nie palnąć żadnego głupstwa. Wiedziała, że Monika czuje się winna zaistniałej sytuacji, tym bardziej, że przez Artura straciła szanse u Ariela.
- Nie, to przez niego – odpowiedziała szczerze. – Ale zmieńmy lepiej temat, bo ta impreza została zorganizowana z myślą o moim nowym starcie!
- Z nowym, przystojnym facetem – dodała Monika, szczerząc się jak głupia.  
Patka wywróciła teatralnie oczami, nie mogąc zdobyć się na żaden komentarz. Cokolwiek powiedziałaby o Wojtku, zaraz zostałoby zwrócone przeciwko jej samej. Nie chciała dać kolejnych powodów przyjaciółce do znęcenia się nad nią.
- Lepiej powiedz, jak tam Ariel? Zdążyliście już na siebie wpaść i się pozabijać?
Monice zrzedła mina.
- To wcale nie jest śmieszne.
- Powiedział ci coś przykrego?
- Oczywiście, że nie, zresztą, ciekawe kiedy, skoro udaje, że jestem powietrzem i wcale mnie tu nie ma. – Spuściła głowę, przestępując z nogi na nogę. – Ale spokojnie, można się do tego przyzwyczaić. To nie jego wina, że wskakiwałam do łóżka przypadkowym typom, mając go w myślach.
- Przykro mi.
- Nie powinno. – Monika wysiliła się na uśmiech. – Chodź, pójdziemy się napić za twój nowy start!



Ariel chociaż bardzo chciał, nie mógł oderwać od niej wzroku. Udawał, że jest powietrzem, ale to tylko dlatego, że wciąż był zły. Nie zamierzał jej wybaczać i kolejny raz pozwolić sobie zaufać niewłaściwej osobie.  
Siedziała z Patryszją na kanapie i piły razem wino, śmiejąc się do rozpuku, jak za dawnych czasów. Nie mógłby potępić swojej przyjaciółki, bo miała dobre serce i może nawet dobrze się stało, że ich przyjaźń przetrwała próbę czasu oraz spustoszenie, jakie zrobił w ich życiu Artur. Może wyjdą z tego całkowicie inne, silniejsze, mądrzejsze i bardziej zżyte. Patryszja potrzebowała bliskiej przyjaciółki, bo chociaż starał się być jak najlepszym przyjacielem, to nie zastąpi typowo kobiecych pogaduszek i obgadywania facetów.
Uśmiechnął się pod nosem, a potem opróżnił do końca butelkę piwa.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3713 słów i 20731 znaków.

Dodaj komentarz