Kiedyś będziesz mój - Rozdział 49

Niecałe dwa miesiące później

Patrycja stała przy oknie i wpatrywała się w komórkę, która milczała od miesiąca. Chociaż obiecała sobie i bliskim, że zmieni numer i wymaże ze swojego życia postać Artura to nie zrobiła tego. Za każdym razem, kiedy już decydowała się na krok naprzód, zdarzało się coś, co przypominało jej o nim. Szybko zorientowała się, że nie miała nad tym kontroli. Mogła zagłuszać myśli, głosy, ale wciąż tliła się w niej niewielka nadzieja…
Obiecywał, że się zmieni i będzie dzwonił, ale telefon milczał już zbyt długo.
Zapomniał o niej? Poznał kogoś innego? Wziął ją na przetrzymanie? A co, jeśli miał wypadek? Może leży w szpitalu? Kupił motor?
Czego nie rozumiesz w stwierdzeniu: nie próbuj mnie zmieniać, co?
Wzięła głębszy wdech, próbując się uspokoić, bo przecież nie mogła tak nagle do niego zadzwonić i wypytać go o osobiste sprawy. Nie byli związku. Miał pełne prawo robić co chciał, dokładnie tak jak ona, chociaż niekoniecznie świadomie, bo Wojtek nie narzucał się, choć jego zachowanie mówiło coś odwrotnego.
Nie możesz mnie unikać w nieskończoność.
Rzuciła komórkę na torbę, powtarzając sobie w myślach, że znowu błądzi i cofa się, zamiast brnąć do przodu. Tyle razy poruszała ten temat z Arielem, a jednak za każdym razem wracała do punktu wyjścia, jakby nie była dość silna na zerwanie więzów, jakie łączyły ją z Arturem.
Ich szanse były przekreślone, bo istniała Monika - jej najlepsza przyjaciółka. Częstotliwość, z jaką powracała do wspomnień z tamtego dnia, sprawiała, że powinna już dawno zapomnieć. Za każdym razem czuła ten sam ból i złość, a jednak tkwiła w tym wszystkim i rozdrapywała rany na nowo.
Przy nikim innym nie będziesz się tak czuła, jak przy mnie. A ja nie pozwolę, aby był ktokolwiek inny, rozumiesz?
Pod wpływem natchnienia włączyła muzykę i stanęła przed lustrami. Znała tylko jeden sposób na dojście do siebie, więc zaczęła tańczyć. Im więcej emocji robiło spustoszenie w jej ciele, tym więcej ekspresji miał jej taniec. Tak łatwo poddawała się muzyce, że już po chwili straciła kontakt z otaczającym ją światem. Starała się zrobić wszystko, co w jej mocy, aby wyrzucić z siebie wszystkie negatywne uczucia, które trzymały ją w miejscu. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale wiedziała również, że to co czuje, nie ma nic wspólnego z miłością.
Traktowała to jak niewykorzystaną szansę.
Zbyt długo była samotna, więc umysł zaczął jej podrzucać różne scenariusze, które nijak miały się do rzeczywistości.
Tęsknisz za mną. Wiem to.
Nawet, gdyby Artur padł na kolana i błagał ją o wybaczenie, nie ugięłaby się, była tego pewna. Obiecywał własnemu przyjacielowi, że jej nie tknie, a jednak podważył coś tak ważnego jak przyjaźń i zbliżył się do niej na tyle, aby uzależnić, a potem zranić. Nic go nie tłumaczyło, żadna trudna przeszłość, problemy rodzinne ani zawodowe.
Jeśli człowiek chce być dobry to będzie, bez względu na wszystko. Nie warto oddawać swojego serca pod opiekę kogoś, kto nie szanuje nawet swoich przyjaciół ani rodziny.
Mimo nieciekawej sytuacji z matką, nie ugięła się i nie stała wredną jędzą, a wręcz przeciwnie, wciąż szukała właściwej miłości, która da jej wystarczająco dużo siły, aby osiągnąć wszystkie zamierzone cele i wreszcie stanąć na nogi, w poczuciu bezgranicznego szczęścia, bo zasługiwała na nie.
Kochasz mnie.
Zacisnęła mocniej powieki, dając z siebie jeszcze więcej niż zazwyczaj. Ściany wirowały jej przed oczami, ale była zbyt skupiona na sobie, aby przejąć się utratą kontaktu z otoczeniem. W głowie wciąż miała obraz Artura i chociaż wylewała z siebie siódme poty, nie znikał.
Wrócę i wtedy porozmawiamy na spokojnie, ale uwierz mi, jeśli zwiążesz się z kimś innym, będę zmuszony postąpić tak jak zawsze.



Stał i patrzył na nią, jak wiruje po parkiecie, nie zatrzymując się ani na chwilę. Całkowicie poddała się muzyce, więc mógł oprzeć się plecami o drzwi i patrzeć na nią do woli.
Zawsze zastanawiał się, czemu taka dziewczyna jak Patrycja, musi zawracać sobie głowę mężczyzną, który nie ma jej zbyt wiele do zaoferowania oprócz długiego szeregu porażek i krzywd, jakie może jej zafundować w każdej chwili z powodu swojego wybuchowego charakteru oraz niedojrzałości emocjonalnej. Spędził z nią tyle czasu, a ona wciąż utwierdzała go w przekonaniu, że Artur jest jej spełnieniem marzeń. Złościło go to, bo powtarzał jej setki razy, że nie zasługuje na nią i powinna ulokować uczucia w kimś bardziej odpowiednim.
Oczywiście, nie miałby nic przeciwko, gdyby zakochała się właśnie w nim, bo za każdym razem, gdy wspólnie tańczą, pokazuje jej, jak bardzo mu zależy, ale Patrycja najwyraźniej bierze to za grę aktorską, bo przecież w spektaklu mają udawać szalenie zakochanych. Szkoda, że on czuje to wszystko nawet poza salami prób.
Uśmiechnął się krzywo pod nosem, a potem odbił się dłonią od drzwi i ruszył w jej stronę.
Ariel wspominał mu, że niebawem wróci Artur, a wtedy w Patce obudzi się jeszcze więcej wątpliwości i kto wie, może znowu go wybierze? Miał niewiele czasu, aby pokazać jej, że jest o wiele lepszy, chociaż większość mężczyzn byłaby lepsza od takiego dupka, jak Wichrowski.
Stanął za brunetką, po czym objął ją ręką w pasie, a potem obrócił ją przodem do siebie i zanim zdążyła zaprotestować, zaczął ją prowadzić. Spojrzał w jej duże oczy i znowu obudziło się w nim pragnienie, aby ją pocałować. Zdusił to w sobie, bo nie zamierzał wprowadzać przedwczesnego zamętu. Musiał się upewnić, na czym stoi i czego ona tak naprawdę chce.
Obrócił ją, a potem przycisnął do swojej klatki piersiowej, nie dając możliwości ucieczki. Uśmiechnął się do dziewczyny i kolejny raz kazał się jej obrócić, a potem złapał ją mocno w pasie i odchylił do tyłu, a na koniec zawisł nad nią, intensywnie wpatrując się w oczy.
- Wojtek - jęknęła przeciągle, uczepiając się jego ramion, jednocześnie próbując go odepchnąć.
- Czemu panikujesz? - zapytał, powoli się prostując, jednocześnie, wciąż mocno trzymając  ją w pasie, bo kolejny raz próbowała go od siebie odsunąć. Ostatnio robiła to zbyt często, jakby ucieczka miała jej w czymś pomóc. - I przestań mnie odpychać.
- To przestań mnie straszyć - mruknęła sfrustrowana, unikając jego wzroku.
Może kiedyś go to w jakiś sposób bawiło, ale już dawno przestało mu być do śmiechu. Patrycja trzymała go na dystans, który mu się cholernie nie podobał i nawet, gdy próbował obejść wszelkie zabezpieczenia, jakie wytworzyła w swoim umyśle, zawsze znalazła drogę ucieczki, co go podwójnie denerwowało.
- Może najwyższa pora przestać bujać w obłokach, co?



Unikała widoku jego oczu, bo choć często widziała w nich iskierki radości to od kilku dni, Wojtek serwował jej chłód. Nie znała przyczyny zmiany nastawienia, ale nie drążyła tematu, skoro łatwo się płoszyła i ukrywała przed nim, jakby w obawie, że obudzi w niej uczucia, których nie będzie chciała, a raczej, których... Artur nie będzie chciał.
Żołądek zawiązał się jej w supeł, dając dojść nieprzyjemne uczucie zakłopotania. Blondyn chciał od niej szczerości, na którą nie zamierzała się zdobyć, jak i na masę innych rzeczy, w tym ćwiczenie pocałunku tuż przed wielkim występem.
- Nie bujam - mruknęła, opuszczając ramiona, a Wojtek poluźnił uścisk. - Stresuję się występem, ale i grupami, z którymi pracuję. Nie chcę wyjść na nowicjuszkę i byłoby fajnie, gdyby pozajmowali jakieś miejsca w wiosennych konkursach. - Niepewnie spojrzała mu w oczy. - Trochę mam problemów na głowie, więc przepraszam, jeśli bywam nieobecna.
Wojtek wyglądał na zaskoczonego, ale nie dał się zwieść. Zmrużył oczy i przyjrzał się jej podejrzliwie.
- Stres niewiele ma wspólnego z faktem, że nie chcesz się ze mną całować.
Nabrała wody w usta, chociaż jej policzki zrobiły się purpurowe.
- Wojtek - jęknęła cicho.
- No co? - Wzruszył ramionami. - Mówię prawdę.
- To nie jest tak, że nie chcę... W sensie... Nie, tu nie chodzi o... - Dotknęła dłonią kucyka i zaczęła się nim bawić. - Całować potrafi się każdy, więc po co ćwiczyć?
Roześmiał się, a Patrycja podniosła głowę i zmroziła go wzrokiem.
- Przyznaj lepiej, że trzymasz się ode mnie z daleka w obawie, że Wichrowski dowie się o wszystkim.
- Tu nie chodzi o Artura.
- Serio? - zadrwił. - Tłumaczyłem ci, zresztą Ariel robił to samo, że powinnaś już dawno zmienić numer i wyrzucić go ze swojego życia porządnym kopniakiem. Po co trujesz się starymi wspomnieniami po tak długim czasie? Nie pamiętasz połowy rzeczy, więc zaśmiecasz swój umysł półprawdami. Wichrowski to dupek. Koniec i kropka.
- Wiem.
- Co? - zapytał zaskoczony.
Westchnęła smutno.
- Wiem o tym, że jest dupkiem i nie chcę go z powrotem.
- To jak nazwiesz ten stan, w którym obecnie się znajdujesz?
- Przepełnia mnie irracjonalny lęk… Nie daje znaku życia odkąd kilku tygodni, a moja podświadomość zaczyna świrować. – Przygryzła wargę. – Nie chcę z nim być, ale on ciągle tkwi w mojej pamięci jako niewykorzystana szansa.
- To ty jesteś jego niewykorzystaną szansą – sprostował blondyn, a potem odgarnął włosy z jej twarzy. – Jesteś piękna i nie powinnaś, już nigdy więcej, zawracać sobie nim głowy, wiesz?
Utkwiła wzrok w jego niebieskich tęczówkach i w jednej chwili zapragnęła, aby znowu zamknął ją w swoich ramionach i nie pozwolił odejść. Kiedy był obok… Kiedy tylko mogła poczuć jego dotyk, cała reszta nie miała znaczenia. Zaobserwowała tą zmianę już jakiś czas temu i chociaż próbowała walczyć z uczuciami, to niespodziewanie zdała sobie sprawę, że to jak walka z wiatrakami. To wszystko, co do niego czuła, było nieuniknione. Tylko z nim w tańcu dawała z siebie tak wiele i tylko przed nim odkryła coś więcej, niż przed jakimkolwiek innym mężczyznom. Nawet Ariel nie potrafił odblokować w niej tylu emocji, co Wojtek.
Przerażało ją to, a blondyn wciąż burzył jej cały poukładany świat, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pojawiał się nagle, a z jej głowy wyparowywały wszystkie wspomnienia o Arturze. Może, gdyby wreszcie pozwoliła mu zburzyć mur i otworzyła się bardziej na niego poza tańcem…  
- Przejdziemy do próby? – zapytała, ignorując jego pytanie. Zauważyła w jego spojrzeniu przyganę, ale udała, że nic nie widzi. – Wciąż musimy dopracować mój ostatni skok, bo jeśli źle wymierzę…  
Nie dane było jej dokończyć, bo Wojtek gwałtownie przyciągnął ją do siebie, a potem objął dłonią jej policzek, kładąc kciuk na lekko rozchylonych ustach. W panice wciągnęła powietrze do płuc, a jej oczy zrobiły się nienaturalnie duże.
- To zabawne, jak szybko się płoszysz, kiedy jestem tak blisko – powiedział cicho, nie spuszczając oczu z jej warg. – I to niebywałe, jak mam wielką ochotę, aby cię pocałować.  
Próbowało zmusić swoje ciało, aby jakoś zareagowało, ale położył dłoń nisko na plecach Patrycji, więc wzdłuż jej kręgosłupa przebiegły przyjemne dreszcze. Przylgnęła do niego, czekając w zniecierpliwieniu na ciąg dalszy. Gdzieś głęboko w sercu, bardzo tego chciała, ale im dłużej zastanawiała się, tym więcej miała wątpliwości. Wojtek chyba chciał je rozwiać, bo niespodziewanie ją pocałował. Poczuła mocny uścisk w brzuchu, a wszystkie myśli wypadły jej z głowy. Słyszała tylko mocne uderzenia swojego serca oraz przyspieszony puls blondyna.
Pierwsza odwróciła głowę, czując na policzku ciepły oddech Wojtka. Szukała w głowie słów, którymi mogłaby opisać co się przed chwilą stało, ale czuła jedynie błogi spokój.  
- Patka, ja…
Spojrzała szybko na chłopaka, wstrzymując oddech, bo patrzył na nią takim wzrokiem, że znowu czuła ucisk w dole brzucha.  
- Próba, okej? Zrobimy próbę, bo za godzinę mam grupę i muszę pokazać im nowy układ – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu. – I nie wracajmy do tego. Przynajmniej teraz.



Dla uspokojenia nerwów, przeglądał aukcję motorów. Musiał wreszcie zdecydować się na któryś, bo coraz częściej wpadał w gniew i topił go w alkoholu. Nie chciał popaść w uzależnienie z powodu jednej dziewczyny, ale nie dawała mu innego wyjścia. Musiał zacząć bardziej panować nad sobą i mniej myśleć o niej, no i o tym lowelasie. Chociaż Anita już nie poruszyła tematu Wojtka to sam nie potrafił go odpuścić. Po głowie chodziła mu myśl, co zrobi, jeśli zobaczy ich razem. Zawsze ogarniała go złość i musiał bardzo mocno zaciskać pięści, aby niczego nie rozwalić. Nie potrafił sobie nawet ich wyobrazić. Nie i już.
Kurwa.
Wbił wzrok w jeden z motocykli, który ujął go za serce już kilka miesięcy temu. Skupił się na drobnych detalach, które najbardziej przypadły mu do gustu i zauważył, że to go uspokaja. Odetchnął z ulgą, a potem zerknął na cenę i mina mu nieco zrzedła. Wciąż nie było go stać, mimo, że dostał awans. Miał dziwne wrażenie, że będzie potrzebował jeszcze z dwóch lat, zanim nazbiera odpowiednią sumę.
Drzwi do jego pokoju otworzyły się i stanęła w nich Tamara, uśmiechając się przymilnie do niego. Zacisnął mocno szczękę, lustrując ją wzrokiem. Ubrała wyjątkowo obcisłą sukienkę i patrzyła na niego maślanymi oczami. Znowu.  
Westchnął ciężko, a potem utkwił wzrok w ekranie laptopa.  
- Nic nie powiesz? – zapytała niemiło zaskoczona. – Postarałam się na tą ostatnią noc w stolicy!
- Udanej zabawy – mruknął.
- Artur, spójrz na mnie.
- Widziałem. Z pewnością wyrwiesz jakiegoś frajera.
Usłyszał stukot obcasów i przeklnął siebie w duchu, bo po co się odzywał? Mógł milczeć i szybciej dałaby mu spokój… Zamiast tego, stanęła przed nim, patrząc na niego dość znacząco.  
- Artur!
Uniósł podbródek i zmroził ją spojrzeniem.
- Jestem zajęty, nie widzisz?
- To ostatnia noc! Nie daj się prosić! Wyskoczymy gdzieś razem i uczcimy cały ten pobyt, bo chyba nie było tak źle, prawda?
Od dwóch miesięcy miał dziwne wrażenie, że ktoś podmienił tą blondynkę. W firmie wydawała się taka spokojna, ułożona, bezproblemowa i sympatyczna, a wystarczyło wyjechać poza miasto, w którym mieszkała i obudziła się w niej zupełnie inna dziewczyna, o niebo gorsza od pierwowzoru.
- Nigdzie nie idę – powiedział sucho. – Nie potrzebuję żadnych rozrywek.
- Cały czas tu siedzisz i nawet nie wyjdziesz do kuchni, jeśli nie ma potrzeby. Unikasz mnie od początku pobytu i masz mnie chyba za jakieś zło konieczne, ale chciałabym ci przypomnieć, że jesteśmy tu sami i nikt nas nie będzie rozliczał z tego, co wspólnie zrobimy.
Artur, przymknął na chwilę powieki, a potem odłożył laptopa i wstał. Górował nad blondynką, więc przez ułamek sekundy zauważył panikę w jej oczach.
- Wyjdź stąd – wycedził.
- Bo co? – zadrwiła. – Wyrzucisz mnie?  
- Nie mam zamiaru wdawać się z tobą w bezsensowne dyskusje. Nie chcę cię tutaj, więc zejdź mi z oczu.
- Wytłumacz mi wreszcie, o co ci chodzi, co? – podniosła głos. – Nie znam faceta, o takim wyglądzie, który gardziłby jakąkolwiek dziewczyną, która chciałaby pójść z nim do łóżka, więc co jest z tobą nie tak? Nie powiesz mi chyba, że zakochałeś się w dziewczynie i naprawdę chcesz pozostać jej wierny?
Prześmiewczy ton w jej głosie kazał mu zacisnąć dłonie w pięści, bo żadna dziewczyna nie miała prawa porównywać się do Patrycja. Kurwa, nie i już.  
- Wysoko się cenisz, ale nie jesteś w żadnym stopniu wyjątkowa, więc na chuj się tak produkujesz?
Zacisnęła usta w wąską linię i chciała do niego podejść, ale złapał ją za ramię i odciągnął od siebie.  
- Pożałujesz tych słów, jak tylko wrócimy!
- Ciekawe, co powiesz szefowi? „Panie Prezesie, Artur nie chciał mnie przelecieć!” – przedrzeźniał ją. – Słyszysz, jak to durnie brzmi?
Zmrużyła oczy, a potem wyrwała ramię z uścisku i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.  
Artur usiadł z powrotem na łóżku i wziął głębszy oddech.  
Nie czuł się dobrze z myślą, że wygląda na faceta, który uwielbia zwiedzać łóżka obcych kobiet. Co z tego, że tak robił, skoro teraz nie miał dziewczyny, którą szczerze kochał? Jakoś nie zaprowadziło go to do szczęścia, a wręcz przeciwnie… Musiał użerać się z samym sobą oraz Anitą, która przestała tryskać humorem i dzwoni coraz rzadkiej, jakby przeczuwała, że zaczyna myśleć poprawnie.
Przeczesał dłonią włosy i utkwił wzrok w komórce. Znowu chciał do niej zadzwonić, ale szybko zdał sobie sprawę, że nie będzie wiedział, co ma powiedzieć. Zwykłe „kocham cię”, nie wchodziło w rachubę. Te słowa nie przeszłyby mu przez gardło, nie, gdy nie wiedział, co u niej słychać i z kim się spotyka.  
Odliczał ostatnie godziny do powrotu, bo chciał przed nią stanąć osobiście i wziąć ją w ramiona, dokładnie tak, jak sobie wyobrażał od kilku dni. W głowie wciąż miał obraz szczęśliwej Patrycji, która wyznaje mu, że go kocha i nie chce nikogo innego, a tym bardziej jakiegoś pieprzonego blondasa.  
Z tą myślą opadł na plecy i zamknął oczy.  
Czekanie było udręką.



Monika wychodziła właśnie ze sklepu, kiedy niespodziewanie wpadła na Ariela. Omiotła spojrzeniem jego twarz i zamarła, nie potrafiąc się ruszyć. Zacisnęła tylko mocniej dłonie na trzymanych reklamówkach i odruchowo, odwróciła wzrok.
- Cześć – wydusiła z siebie.
- Cześć.
Chciała go jak najszybciej wyminąć, ale złapał ją za łokieć i odwrócił w swoją stronę, po czym wziął od niej reklamówki, patrząc na nią z przyganą.
- Co ty robisz?
- Nie będziesz sama tego nosić.
- Ale…
- Zresztą, jest już dość późno, a okolica jest nieciekawa. Odprowadzę cię.
Te kilka słów sprawiły, że wrosła w ziemię. Gapiła się w milczeniu na Ariela, który zachowywał się tak, jakby nic się nie stało i wcale nie wykrzyczał jej w twarz, że nie chce jej miłości. Wspomnienia bolały, ale przecież żyje się dalej, mimo wszystko.
- Nie musisz tego robić – wyrwało się jej, gdy go dogoniła.
- Patryszja zabiłaby mnie za brak manier.  
No tak, mogła się tego spodziewać. Ugryzła się w język i szła obok niego, wpatrując się w kostki brukowe.
Przez dwa miesiące bywało różnie, ale Ariel nigdy nie rozmawiał z nią dłużej niż kilka sekund. Przeważnie robił to ze względu na ich wspólną przyjaciółkę, albo ze względu na wysoki poziom kultury osobistej. Nie chciał wyjść na chama, więc witał się z nią i pytał o pogodę, wprowadzając między nich jeszcze więcej niezręczności. Blondynka lubiła odwiedzać Patrycję, ale robiła to zawsze wtedy, gdy Ariel zostawał po godzinach, albo bywał na jakiś szkoleniach. Nie chciała w kółko go mijać i udawać, że wszystko jest w porządku, podczas, gdy serce wciąż pamiętało i biło podwójnie szybko na jego widok.
- O czym tak myślisz?
Jego pytanie wyrwało ją z zamyślenia. Założyła włosy za ucho i przyjrzała się jego profilowi.
- Jak mieszka się z dziewczyną? – zapytała, próbując wyłapać najlepszy i najbezpieczniejszy grunt do rozmowy.  
- Bywa ciężko, ale ogólnie te wszystkie narzekania to przereklamowana śpiewka. Owszem, trzeba wziąć poprawkę na poranne wstawanie, bo łazienka lubi być długo zajęta, ale tak w sumie, to fajnie wracać do niepustego mieszkania.
Monika pokiwała głową, w pełni się z nim zgadzając.
- Myślę, że za jakiś czas sama się wyprowadzę, bo mieszkanie z matką nie jest złe, ale na dłuższą metę bywa gorzej niż z obcą osobą.
- Nie dogadujecie się?
Przygryzła wargę, bo chociaż nie chciała nikomu o tym mówić to czuła, że prędzej czy później musi się otworzyć, a tym bardziej przed chłopakiem, do którego coś czuje.
- Mój tata bardzo lubił pić, więc w domu nie bywało za wesoło i kontakty z matką były dość ograniczone, bo ciągle zamartwiała się rachunkami, stanem ojca oraz jego nieobecnością, no i samym faktem, że często nie pojawiał się w pracy. – Westchnęła cicho, nagle orientując się, że Ariela nie ma obok. Odwróciła się i spojrzała smutno na jego zszokowaną twarz. – Nie chciałam nikomu o tym mówić. Przepraszam, bo myślę, że to raczej nie jest rozmowa na taki piękny wieczór.
- Co się z nim stało?
- Umarł, na dodatek z powodu swojego nałogu, czego można było się spodziewać.  
- Przykro mi.
Ucieszyła się, że trzymał w dłoniach jej reklamówki, bo przynajmniej ominęła ich krępująca cisza, podczas której obydwoje zastanawialiby się, czy mogą się do siebie przytulić.  
- W życiu już tak bywa – mruknęła, a potem odwróciła się do niego plecami. – Idziesz?
Zrównał z nią krok, a ona wciąż czuła na sobie jego wzrok.
- Dlaczego zawsze byłaś taka gruboskórna?  
- Tak było łatwiej.
- Dla kogo? Dla Ciebie? – Pokręciła głową. – Przecież byłaś z tym wszystkim sama, no z wyjątkiem Patryszji, bo rozumiem, że ona o wszystkim wiedziała.
- To była jedyna osoba, którą do siebie dopuszczałam i, przy której byłam sobą – powiedziała cicho. – Nie wyobrażałam sobie siebie z żadnym facetem, bo miałam dziwne wrażenie, że mężczyźni nie potrafią kochać.
- Nie powinnaś wrzucać wszystkich do jednego worka.
- Ale tak właśnie było. Nie wiem, czy to wina mojego koloru włosów, czy może po prostu kwestia ubioru, ale zawsze byłam postrzegana jako ta łatwiejsza i bardziej chętna do przygód łóżkowych. Godziłam się na to, bo to był jedyny czas, kiedy faceci potrafili być mili, traktowali wyjątkowo i naprawdę udawali, że są czuli. – Spuściła głowę. – Ciężko to zrozumieć, kiedy ma się obok siebie kogoś, na kim można zawsze polegać.
- Dlaczego byłaś… może nawet wciąż jesteś… zazdrosna o Patryszję?
Uśmiechnęła się z przymusem.
- Nie potrafiłam nigdy zrozumieć, dlaczego tak kochała Marcina. Zawsze czekałam na tą chwilę kiedy ją rzuci, bo wydawał mi się zbyt idealny. Dla niej był w stanie zrobić wszystko, zresztą, ty robisz dokładnie tak samo. Patka mogła na niego liczyć i byli ze sobą wystarczająco długo, abym mogła przyznać, że byli razem naprawdę szczęśliwi. – Nabrała ostrożnie powietrza do płuc, zaczynając bawić się zapięciem od torebki. – Kiedy poznałam Artura, nawet sobie nie wyobrażałam, że można kogoś tak mocno kochać. Byłam przekonana, że traktuje dziewczynę swoich marzeń jak trofeum, które musi zdobyć, a które celowo wysuwa mu się z rąk. Kiedy odkryłam prawdę… - W jej oczach pojawiły się łzy. – To był kolejny facet, który dałby sobie za nią rękę uciąć, a ja wciąż chodziłam od łóżka do łóżka, nie potrafiąc nikogo przy sobie zatrzymać. W jakim świetle mnie to stawiało?
Zapadła między nimi cisza.  
Blondynka ukradkiem otarła łzy z kącików oczu, bo nie chciała litości ze strony Ariela. Nie powiedziała mu tego wszystkiego po to, aby zaczął jej współczuć…  
Zatrzymali się pod jej blokiem.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – zapytał z wyrzutem, stając naprzeciw niej.  
- A zmieniłoby to coś?  
Mierzyli się spojrzeniami, aż wreszcie Ariel położył reklamówki na siebie i przeklnął pod nosem.
- Jak mogłaś pomyśleć, że kocham Patryszję?
Wyczuła pretensje w jego głosie, na którą miał prawo sobie pozwolić.  
- Kierowała mną zazdrość.
- To twoja przyjaciółka. Nie czułaś się z tym źle?
- Czułam.
- Nie mogłaś być z nią szczera? Nie mogłaś… być szczera ze mną?
Odwróciła od niego wzrok, czując się jeszcze gorzej.
- Dziękuję za odprowadzenie. Dalej, dam już sobie radę. - Ariel złapał ją za rękę, ale zgrabnie wyswobodziła się z uścisku, rzucając mu błagalne spojrzenie. – Dziękuję, jeszcze raz i dobranoc.  
Wzięła reklamówki i weszła do klatki, a potem wdrapała się na pierwsze piętro i usiadła na schodach, załamując ręce.  
Rozpłakała się jak małe dziecko, czując, jak ciężar na sercu znika, a w jego miejscu pojawia się ulga. Wreszcie powiedziała komuś prawdę. Nareszcie mogła odetchnąć pełną piersią i nie mieć wyrzutów sumienia, że oszukuje samą siebie.
Szkoda tylko, że tak bardzo go kochała i tak bardzo spieprzyła ich znajomość.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4563 słów i 24892 znaków.

Dodaj komentarz