Kiedyś będziesz mój - Rozdział 46

Idąc ulicą, miała mieszane uczucia. Doskonale wiedziała, że pojawienie się w miejscu, gdzie dokonała zbrodni na przyjaźni, nie jest zbyt dobrym pomysłem. Powinna była odpuścić sobie i trzymać się w cieniu, aby nie psuć życia jedynej osobie, która trwała przy jej boku, gdy świat zwalił się jej na głowę.  
Monika otarła szybko łzy z policzków, a potem przyspieszyła kroku.  
Łukasz oddał jej pracę, nanosząc kilka poprawek, których na szczęście nie było dużo.
Jej serce prawie wyskoczyło z piersi, gdy skręciła w stronę kamienicy, w której mieszkała brunetka. Zmusiła się do wspinania po schodach, chociaż miała ochotę uciec jak najdalej. Zatrzymując się przed właściwymi drzwiami, wzięła kilka głębszych wdechów, aby nie spanikować na widok… przyjaciółki.  
Zapukała cicho i nasłuchiwała kroków. Dźwięk otwieranych zamków sprawił, że nogi wrosły jej w ziemię. Przełknęła z trudem ślinę, a kiedy drzwi otworzyły się i zobaczyła zaskoczoną Patrycję, zaniemówiła. Przez dłuższą chwilę wpatrywały się w siebie bez słowa i chociaż chciała wyrzucić z siebie tyle uczuć, ale nie potrafiła. Brunetka jako pierwsza odwróciła wzrok, a blondynka zauważyła, że próbuje powstrzymać się od płaczu.  
- Patka, ja… - zaczęła łamiącym głosem, ale nie dała rady wydusić z siebie więcej.
- Po co tu przyszłaś? – zapytała cicho Patka. – Kolejny raz chcesz mi wbić nóż w plecy?
Monika pokręciła przecząco głową.
- Nie, ja… Mogę wejść?
Po długim namyśle, brunetka kiwnęła głową, otwierając szerzej drzwi.  
- Nie mam zbyt wiele czasu, bo za półtorej godziny muszę być na próbie. Orłowska nie toleruje spóźnień.  
- Domyślam się – szepnęła Monika, ściągając płaszcz i buty. – Chciałam ci coś dać – powiedziała, a potem wyciągnęła z torby grubą teczkę i wręczyła ją zaskoczonej Patrycji. – Nie wiem, jak mam błagać cię o wybaczenie, a wiem, że potrzebujesz tej pracy i jeszcze nawet jej nie zaczęłaś, więc pomyślałam, że…
- Napisałaś mi pracę licencjacką?  
- Tak. Wiem, co ci zrobiłam i chociaż te kilkadziesiąt kartek nie załatwią sprawy, i nie sprawią, że mi wybaczysz to chciałam ci pomóc.
W oczach Patrycji zalśniły łzy.
- Nie musiałaś. Chcę zrezygnować ze studiów.
Blondynka uniosła wysoko brwi.
- Ma to sens? Płaciłaś czesne tyle czasu i nagle chcesz zmarnować swoje ciężko zarobione pieniądze?
- Wiele rzeczy zmieniło się od ostatniego czasu.
- Chciałaś ukończyć te studia. Został ci jeden semestr. Proszę cię, nie wycofuj się.
Brunetka zagryzła wargę.
- To nie jest tak proste, jak ci się zdaje. – Westchnęła ciężko. – Potrzebuję czasu, a teraz, kiedy próby pochłaniają mnie bez reszty, nie mogę sobie pozwolić na kolejną rzecz, która odsunie mnie od tańca. Doskonale wiesz, jak ważny jest dla mnie ten spektakl i co może mi dać.
- Jeden semestr, Patka. Jeden!
- Tylko to chciałaś mi powiedzieć? – zapytała Patrycja, a potem uniosła teczkę. – I to dać? – dodała wymijająco.  
Monika zacisnęła mocno usta, zastanawiając się, co powinna zrobić. Jej duma kazała pożegnać się i odejść, ale te wszystkie wspomnienia, które twardo siedziały w jej głowie, kazały jej stać przed tą dziewczyną i próbować odzyskać najlepszą rzecz, jaka mogła ją spotkać.
- Przepraszam. Byłam wyjątkowo kiepską przyjaciółką. Ciągle o tobie zapominałam i wracałam, kiedy czułam się kompletnie rozbita. Wiem, jak bardzo mnie potrzebowałaś, a ja… - Nie starała się powstrzymać łez. – Nie chcę Artura i nigdy go nie chciałam w taki sposób, w jaki myślisz. Chciałam… - Wzięła z trudem głębszy wdech. - Chciałam tylko, żeby ktoś mnie kochał. Tylko tyle.
Po tych słowach, rozpłakała się na dobre.



Monika nie należała do osób, który odkrywają swoje prawdziwe ja przed kimkolwiek. Zawsze skrywała w sobie tajemnice i nikomu nie pozwalała poznać się od tej lepszej strony. Gardziła mężczyznami, ale chętnie wskakiwała im do łóżka, robiąc z siebie dziewczynę lekkich obyczajów. Nie miewała wyrzutów sumienia i nigdy nie czuła się wykorzystana, chociaż potrafiła opłakiwać swoje nietrafione wybory, bardziej z powodu własnej niedojrzałości emocjonalnej.  
Nikt tak naprawdę nie nauczył jej kochać. Tak właściwie i bezwarunkowo.  
Patrycja zawsze myślała, że jest jedyną osobą na kuli ziemskiej, która rozumie blondynkę. Tylko ona wiedziała, dlaczego Monika tak usilnie potrzebuje uwagi ze strony mężczyzn i z jakiego powodu, wchodzi im do łóżek. Reszta ludzi gardziła nią i jej sposobem życia, ale nikt, tak naprawdę, nawet nie próbował spojrzeć na świat jej oczami. Ten fakt stanowił barierę między blondynką i całą resztą.
Wiedziała, że powinna Arielowi wytłumaczyć kilka rzeczy, nawet wbrew przyjaciółce, aby pokazać mu, że nie ma zielonego pojęcia o prawdziwej Monice, która chowała się w skórze upartej i bezczelnej dziewczyny.
Mrugnęła oczami i przyjrzała się przyjaciółce.
- Dlaczego musiałaś zranić tylu ludzi? – zapytała z bólem Patka. – Byłam zawsze obok! Trwałam przy tobie, kiedy twój ojciec wracał pijany do domu i robił awanturę! Pozwalałam ci siedzieć u siebie do późna, aż wreszcie uśnie i da ci spokój. Nie miałaś żadnych powodów, aby wbijać mi nóż w plecy swoimi słowami!  
- Wiem, ja…
- Nic nie wiesz! Chyba kocham tego durnia. Chyba to jest to, ale nawet nie jestem pewna, bo to nie jest ktoś, kogo powinno obdarzać się jakimkolwiek uczuciem! Namieszał mi w głowie i życiu, a ty podstawiłaś mnie pod ścianą, zamiast przyjść i powiedzieć mi, że to skurwysyn, który cię wykorzystywał! - Wybuchła w niej złość. Nie mogła siedzieć cicho i dukać łagodnych słów, bo powinna oczyścić swoje życie z jakiś pieprzonych iluzji. – Potrzebowałam miłości i zamiast wyrwać mnie z ramion tego idioty, sama grzałaś mu łóżko! Ani razu nie zainteresowałaś się moim życiem, a potem wykrzykujesz mi w twarz, że nie mam prawa z nim być? Kto ci w ogóle powiedział, że chcę?! – Monika milczała, a łzy spływały z jej policzków. – Uzależnił mnie od siebie i traktował jak własność! Pojawiał się zawsze wtedy, kiedy zaczynałam wątpić. Czułam się cudownie, kiedy mogłam mieć go obok, ale czym to było wobec tego, co zobaczyłam… Złamaliście mi serce tym pocałunkiem… I wtedy też powinnaś przy mnie być!  
- Patka, tak bardzo… bardzo, bardzo cię przepraszam! Przepraszam! – rzuciła, zalewając się łzami, a potem przytuliła się do brunetki. – Przepraszam…
Potrzebowała tego. Chciała oczyszczenia i je dostała.  
Patrycja przymknęła powieki, czując, jak wypływają spod nich łzy. Niepewnie objęła blondynkę i zaczęła płakać razem z nią.
Ciężko było jej cokolwiek wybaczyć, ale przecież tyle lat się przyjaźniły. Ten ogrom czasu nie mógł pójść na marne. Za nimi było wiele pięknych chwil, o których nie dało się zapomnieć.
- Pamiętasz, jak obiecałyśmy sobie, że żaden facet nas nie poróżni? – zapytała cicho brunetka.  
Monika odsunęła się, a potem uśmiechnęła się blado.  
- Jak mogłyśmy do tego dopuścić? - Otarła policzki wierzchem dłoni. - Nasza przyjaźń miała być wytrzymała.
- Dobre pytanie.



Jechali samochodem Tamary, która pozwoliła mu prowadzić – na swoje szczęście. Nie rozmawiali zbyt dużo, bo nie miał nastroju na pogaduszki ani na zachwyty blondynki, która musiała gryźć się po języku, aby nie zacząć od nowa monologu o wspaniałości wyjazdu do Warszawy. Nie lubił tego słuchać i nie chciał, aby ktoś mu ciągle nawijał o tym nad uchem. Nie dość, że trasa była długa i pełna korków, a już dwa razy musieli jechać objazdem to jeszcze ta dziewczyna tryskała optymizmem, który go wkurwiał.
- Nie miej takiej miny. Mamy tylko godzinę opóźnienia, więc nie ma tak źle.  
Wywrócił oczami, powstrzymując się od wiązanki przekleństw, którą miał na końcu języka. Nie chciał zrazić do siebie blondynki, ale jednocześnie miał jej już serdecznie dość.  
- Dla własnego dobra, już nic nie wspominaj o drodze, korkach, opóźnieniach, rondach, objazdach, światłach i wszystkim, co jest związane z tą pierdoloną podróżą, okej?
Chciał być dla niej miły, ale nie potrafił, bo po głowie wciąż chodziła mu Patrycja i cała ich ostatnia rozmowa. Przez kilka ostatnich dni zastanawiał się, co powinien zrobić i jak to rozegrać, aby jej nie stracić, ale jednocześnie dać wystarczająco dużo czasu, aby zrozumiała, że powinna być właśnie z nim. Wyjazd niby był dobrym pomysłem, ale nie do końca, bo czaił się ten lowelas od siedmiu boleści, który nawet nie ukrywał, że Patka mu się podoba. Tańczył sobie z nią w najlepsze, całkowicie ignorując fakt, że jest zainteresowana kimś innym.
- Ominąłeś już trzecią informację na temat objazdu, do którego się zbliżamy – poinformowała urażona Tamara. - Zgromił ją wzrokiem, a potem przyspieszył, dociskając gazu. – Mógłbyś zwolnić? Chcę jeszcze trochę pożyć.
- Nie uśmiecha mi się wjeżdżać do Warszawy w godzinach szczytu, więc musimy jakoś nadrobić opóźnienie.
- Jesteś dzisiaj taki drażliwy, że wytrzymać się z tobą nie da – burknęła.
- Nie obrażaj się tylko zrozum, że nienawidzę takich długich podróży. Frustruje mnie taka jazda bez jakichkolwiek porządnych widoków.
- Prowadzisz samochód! Nie masz się rozglądać tylko skupiać na drodze!
- Dziękuję, pani instruktorko! Tak się składa, że, kurwa, wiem na czym mam się skupiać, dobrze?
- Wiesz, ile razy już zdążyłeś przeklnąć?  
- Nie obchodzi mnie to.
- Ale mnie tak! Nie będziesz zachowywał się jak ostatni buc w moim samochodzie!
Wywrócił teatralnie oczami, zwalniając. Skubana, miała rację. Prowadził jej samochód i miała pełne prawo mieć „ale”, które tyczyło się jego stylu jazdy.
- Tak lepiej? – zapytał.
- I masz przestać być dla mnie wredny, zrozumiałeś?
- Nie jestem.
- Jesteś!
Zacisnął mocno szczękę.
- Niech ci będzie. Jestem.
- Zapomniałeś o czymś? – zapytała hardo.
- Przepraszam, okej?
- Mogłeś się bardziej wysilić, ale niech już ci będzie – wymamrotała ze złością. – Jeszcze jedna taka akcja i cię wysadzę w szczerym polu.  
Nie mógł się powstrzymać i wybuchł śmiechem. Drobna piąstka dziewczyny uderzyła go w ramię, co jedynie sprawiło, że nie mógł przestać się śmiać.



Patrycja tańczyła z Wojtkiem pod czujnym okiem Orłowskiej, która nie szczędziła im dość ostrych uwag. Najbardziej obrywało się brunetce, chociaż tym razem po głowie dostał również blondyn, który bujał w obłokach i kompletnie nie skupiał się na partnerstwie, za to cały czas tańczył solo, kompletnie ją ignorując.
- Co jest z wami dzisiaj? – zapytała kobieta, nawet nie ukrywając niezadowolenia, które miała wypisane na twarzy. – Zachowujecie się jak jacyś podrzędni cyrkowcy. – Patka musiała zagryźć wargę, aby się nie roześmiać. – Mówię poważnie! To co odstawiacie wcale nie jest zabawne! Nadaje się jedynie do cyrku!
- Ja… - zaczął Wojtek, ale od razu zamilkł, widząc potępiający wzrok Orłowskiej.
- Nie czekałam na wasze durne odpowiedzi. Nie mamy czasu na rozwiązywanie waszych prywatnych problemów, zrozumieliście? Albo w tej chwili się dogadacie, albo oboje możecie się pożegnać z tym spektaklem. Nie będę traciła czasu na takie idiotyczne ekscesy! – Podwinęła rękaw koszuli i zerknęłam na zegarek. – Macie dziesięć minut, a potem robimy kompletną wymianę ról.  
Po tych słowach wyszła z sali, zatrzaskując za sobą drzwi.
Brunetka spojrzała w stronę Wojtka, który udawał, że go to nie obchodzi.
- Masz zamiar teraz milczeć? – zapytała wojowniczo.
- Tak jakby.
- Co to ma znaczyć?  
Zmroził ją wzrokiem.
- Głupio się pytasz.
Wywróciła oczami, a potem podeszła do niego.
- Tańcz normalnie!
- Co masz na myśli? – zadrwił. – Za każdym razem, gdy byłem przy tobie, trzymałaś mnie na dystans, chociaż to tylko pieprzony taniec!  
- Niepotrzebnie robiliśmy sobie przerwę od wspólnych prób – rzuciła z przekąsem. – Gdybyś nie był tak uparty, mielibyśmy już dopracowany układ!
- Niezła bajeczka!
- Orłowska dzisiaj wpadła w szał. Sam to widziałeś, więc dlaczego robisz nam pod górkę?
Gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
- Nie potrafisz znieść mojego dotyku, ale potrafisz robić mi wyrzuty? Już całkowicie zapomniałaś, co ci ostatnio powiedziałem?
- Nie masz prawa wtrącać się w moje życie osobiste.
- Och, serio? – zakpił. – Sama nie umiesz podejmować właściwych decyzji, więc trzeba ci uzmysłowić, że wchodzisz w prawdziwe bagno, z którego niedługo nikt cię nie wydostanie, rozumiesz? Przy okazji zrujnujesz psychikę kilku przypadkowym mężczyznom, którzy naprawdę będą chcieli być przy tobie. Myślisz, że miłość Artura jest bardziej cenna niż uczucia innych, bardziej wartościowych facetów?
Zaniemówiła, odwracając wzrok.
Potrzebowała kilku chwil na zebranie myśli, które dość szybko zaczęły siać spustoszenie w jej głowie. Kolejny raz powiedziano jej, że Artur na nią nie zasługuje, a ona dalej chce go bronić… Co za ironia losu.  
Wzięła głębszy wdech, a potem spojrzała prosto w oczy blondynowi.
- Puść muzykę. Jeśli tym razem się wycofam, rezygnuję z roli.  
- Mówisz poważnie?
- Tak – odpowiedziała pewnie. – Nie ma sensu ciągnąć czegoś, co nigdy nie ulegnie żadnej zmianie, prawda?
Pokiwał w milczeniu głową, a potem podszedł do sprzętu i włączył muzykę.  
Piosenka nie należała do repertuaru spektaklu, ale była wystarczająco wolna, aby zmusić Patrycję do przekroczenia własnych granic, jakie sobie wyznaczyła w relacji z Wojtkiem. Rozluźniła mięśnie i czekała, aż blondyn porwie ją do tańca.
Stanął przed nią, taksując prowokującym spojrzeniem, które musiała wytrzymać. Dotknął jej policzka, a potem obrysował kciukiem zarys ust. Przełknęła z trudem ślinę, ale nie spuściła wzroku z jego lśniących oczu. Uniósł jedną brew do góry, dając nieme pozwolenie na jej ruch. Niepewnie położyła dłoń na jego klatce piersiowej i zaczęła sunąć nią w górę, aż do szyi, a potem uczepiła się jego karku i pozwoliła mu przyciągnąć się do siebie.  
Na początek robili tylko kroki wprzód i w tył na lekko ugiętych nogach w kolanach. Badali swoją przestrzeń i reakcje ciała. Wojtek wolną dłonią złapał Patkę za biodro, jednocześnie delikatnie zmuszając do kreślenia ósemek.  
Brunetka czuła się tak, jakby znowu uczyła się tańczyć. Blondyn zadbał o każdy detal i przesadnie nie skracał odległości między ich ciałami, chociaż, kiedy niespodziewanie przyciągnął ją mocniej do siebie i przytknął policzek do jej skroni, na krótką chwilę ją zmroziło.  
- Spokojnie – szepnął jej do ucha, a potem odsunął włosy z jej karku i musnął ustami skórę, wywołując przyjemny dreszcz oraz budząc panikę. Chciała go odsunąć, ale w porę zamknął ją w ramionach, otulając jej szyję ciepłym oddechem. – Nie zrobię nic więcej. Chcę tylko przyzwyczaić cię do siebie.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby Wojtek miał czyste intencje, ale Patrycja doskonale słyszała ogłuszające bicie jego serca oraz przyspieszony oddech.
Boże, co ja właściwie robię?



Artur postawił walizki pod ścianą w przedpokoju i rozejrzał się po mieszkaniu, nie kryjąc zaskoczenia, pomieszanego z irytacją.
- To jakaś kpina – warknął w stronę Tamary, która przeszukiwała kuchenne szafki. – Mieliśmy mieć osobne mieszkania.
- Mamy osobne pokoje. To prawie to samo.
- Nie dla mnie.  
Blondynka westchnęła wystarczająco głośno, aby to usłyszał, po czym podeszła do niego, z trudnym do rozszyfrowania, wyrazem twarzy.
- Marudzisz od samego rana. Co ci się znowu nie podoba? – naskoczyła na niego. – Najchętniej sam porzuciłbyś mnie w jakimś szczerym polu, aby nie musieć znosić mojej obecności, ale zmartwię cię, bo jesteś na mnie skazany.
Zmrużył oczy.
- Równie dobrze, mogę być na ciebie skazany nie mieszkając z tobą, więc… nie bardzo wiem do czego pijesz.
- Nie chciałeś tu przyjechać. Nie chcesz ze mną mieszkać. Nawet nie chciałeś ze mną rozmawiać w moim samochodzie!
- I to jest takie straszne? – zapytał z kpiną. – Ciągle nawijałaś o cudowności tej jebanej Warszawy. Człowiek prędzej w łeb sobie strzeli niż podzieli twój chory entuzjazm.
- Znowu klniesz!
- Bo mogę!
- Jesteś chamem!
- Dziękuję!
Zgrzytnęła głośno zębami, a potem jęknęła, wycofując się z powrotem w stronę kuchni.  
Doskonale pamiętał, że obiecał sobie bycie miłym, ale miarka się przebrała. Mógł z nią jechać w jednym samochodzie, ale dzielenie wspólnie mieszkania? To było już przegięcie! Prezes zmniejszył koszty wyjazdu z powodu akcji Darskiego? Już wolałaby coś sam wynająć, niż dzielić swoją przestrzeń przez dwa miesiące z dziewczyną, którą ledwo zna.
Jęknął z frustracji, a potem podniósł swoje walizki i poszedł w stronę przypadkowego pokoju, chcąc jak najszybciej zamknąć się przed resztą świata oraz Tamarą.



Patrycja wciąż była pod wpływem dotyku Wojtka. Na całym ciele czuła dreszcze, a w głowie wciąż jej szumiało, jakby porządnie się upiła. Wiedziała, że robił co mógł, aby przekonać ją do siebie i wspólnego tańca. Orłowska, jak tylko wróciła po przerwie, wróciła również do swoich kąśliwych uwag, ale z delikatnym humorem, widząc zmiany jakie w nich zaszły.
Nie mogła ukryć, że zauważyła również zmianę w zachowaniu blondyna. Praktycznie nie spuszczał z niej wzroku, a kiedy znajdowała się w jego ramionach, ciężko wzdychał. Nie ułatwiało to tańca, ale musiała zmusić się do pokonania dystansu, jaki dla nich stworzyła.  
Przez własną nieuwagę, wpadła na Ariela, który nie krył troski w oczach.
- Co ty taka zamyślona, stało się coś?
Pokręciła przecząco głową.
- Pogodziłam się z Wojtkiem.
- To chyba dobrze?
- W pewnym sensie… tak, ale… - Wzięła głębszy oddech. – Ta relacja jest dość dziwna. Nie wiem, czy będę potrafiła się w niej odnaleźć.
- Kompletnie nie wiem co mówisz – powiedział zaskoczony Ariel. – Na pewno wszystko okej?
Założyła włosy za ucho i uśmiechnęła się niepewnie, postanawiając zmienić temat.
- Ostatnio przyszła do mnie Monika.
- I?
- Przeprosiła.
- Yhym.
- Przyniosła mi również pracę licencjacką, którą specjalnie dla mnie napisała.  
Oczy Ariela zrobiły się ogromne.
- Że co? Napisała pracę? Pogięło ją?
- Nie wkurzaj się, bo chciała dobrze…
Jeśli brunetka myślała, że uspokojenie przyjaciela to pestka, to szybko zrozumiała, że od kilku miesięcy wiele rzeczy się zmieniło, między innymi jego reakcja na samo wspomnienie o blondynce.
- Dobrze? – prychnął. – Na początku niszczy ci życie, a potem wraca z podkulonym ogonem i próbuje przepraszać, oczekując przebaczenia. – Patka nie potrafiła ukryć poczucia winy w swoim spojrzeniu, więc Ariel przeklnął siarczyście, a potem nabrał gwałtownie powietrza do płuc. – I je dostała, prawda?
- Nie przyjaźnimy się od wczoraj.
- No tak, mogłem to przewidzieć.
- Jesteś zły?
Westchnął.
- Jasne, że nie, po prostu… czasami nie rozumiem was, kobiet.
Patrycja nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem, a Ariel po chwili dołączył do niej.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3525 słów i 19761 znaków.

Dodaj komentarz