Kiedyś będziesz mój - Rozdział 25

Siedziała z podkulonymi nogami, cały czas płacząc. Nie mogła się uspokoić, bo kiedy już łzy przestawały płynąć, na nowo przypominała sobie słowa Kacpra.  
Nie obchodzą go twoje uczucia i twoje serce. W dupie ma to wszystko. Przepieprzy cię, a potem rzuci.  
A czy go cokolwiek obchodziło, kiedy to mówił? Czy, chociaż przez chwilę, pomyślał o tym, że może ją zranić? A może tego właśnie pragnął? Nieświadomie pokazała mu, że wolałaby Artura, a ten postanowił zadać kilka celnych ciosów prosto w serce. Wiedział co ma powiedzieć, aby zniszczyć wszystkie pozytywne odczucia, które posiadała.  
Otarła dłońmi policzki z łez, a potem spojrzała na Ariela, który nie odrywał od niego wzroku.
- Wyglądam paskudnie – zajęczała, widząc współczucie wymalowane na jego twarzy.
- Nie jest tak źle. Bywało gorzej – wychrypiał, a potem odchrząknął i podał jej kubek gorącej herbaty. – Poprawi ci nastrój.
Posłusznie objęła kubek dłońmi i upiła mały łyk. W żołądku zrobiło się cieplej, ale nie w jej sercu, a tego właśnie potrzebowała. Wzięła głębszy wdech, próbując odgonić kolejną porcję łez.
- Jak to się dzieje, że zawsze wpakuje się w takie porąbane relacje?  
- Powiesz mi wreszcie, co się stało?
Nerwowym ruchem, odgarnęła włosy na jedną stronę i przełknęła z trudem ślinę.
- Pamiętasz Kacpra?
- No.
- Ten Artur, o którym ci wspominałam… - Przygryzła wargę. – Są przyjaciółmi.  
- Co?
Powoli odwróciła głowę i spojrzała na Ariela z bladym uśmiechem.
- Ironia losu, prawda? – zapytała drwiąco. – Już myślałam, że Kacper jest kimś, z kim mogłabym się spotykać i zobaczyć, czy z czasem zamieni się to w coś poważniejszego. Problem w tym, że on ma jakiś problem z akceptacją Artura. Rywalizuje z nim, chociaż zapiera się nogami i rękami, że tak nie jest. I może, gdyby nie byli przyjaciółmi… W niedzielę… Cholera, jest tego więcej niż potrafisz sobie wyobrazić!  
- Zacznij od początku – poprosił.
Poruszyła się niespokojnie, z powrotem wbijając wzrok w kubek.
- Już ci kiedyś mówiłam, że Ola zaprosiła mnie na swoje urodziny. Pojechałam tam, bo chociaż między nami bywa różnie, wciąż jest moją siostrą. – Westchnęła ciężko. – Zaprosiła Marcina i…
- Co?!
Drgnęła, od razu kierując swoje spojrzenie w stronę Ariela.
- Spokojnie, nic…
- Czego on chciał? Po jaką cholerę przyjeżdżał?
- Myślała, że robi dobrze. Chciała mi poukładać życie – tłumaczyła. – Wiem, że to brzmi głupio i dziecinnie, ale chyba naprawdę chciała dobrze. Oczywiście, pokłóciłam się z nią, no i samym Marcinem.
- Czego chciał? – powtórzył szorstko Ariel.
- Wrócić.  
- I?
Patrycja potrząsnęła głową.
- Nic nie wskórał. Mógłby mnie błagać na kolanach, ale moja decyzja byłaby wciąż taka sama. Zniszczył całą moją miłość i jeśli myślał, że mogę ją w każdej chwili wskrzesić… Jest durniem.
- Odpuścił?
- Musiałam jak najszybciej wyrwać się z domu, więc pozwoliłam mu się odwieźć.  
- Chyba żartujesz!
Westchnęła, mocniej zaciskając palce na kubku.
- Pod moją kamienicą spotkaliśmy Artura.
- Kurwa. Nie.
- Pijany, zaczął domagać się rozmowy. Marcin wtrącił się, no i… prawie sprowokował bójkę. Artur był trochę agresywny. Nawet trochę za bardzo, ale podziałało, bo tamten się odczepił.
- Porozmawiałaś z nim?
- Próbowałam go odprawić do domu, ale był nieugięty i w sumie, trochę się go bałam.
- Ja pierdolę, Patka – wściekł się Ariel, łapiąc ją za łokieć i zmuszając, aby na niego spojrzała. – Nie mogłaś do mnie zadzwonić? Jasno i klarownie, dałbym mu do zrozumienia, że nie ma czego u ciebie szukać.
- Nie skrzywdziłby mnie.
- Tego nie wiesz.
- Ariel, proszę – zajęczała brunetka, delikatnie wyswobadzając swój łokieć z uścisku. – Przenocowałam go u siebie.
- Znowu?
- Tak.
- Doszło do czegoś?
Potarła dłonią czoło, wzdychając cicho.
- Oczywiście, że nie.
- Czego chciał?
- To trochę skomplikowane.
- Niby czemu?
- Chciał dowiedzieć się, na jakim etapie jest moja znajomość z Kacprem. Powiedział, że się przyjaźnią, a on nie potrafi znieść, że spotykam się z jego najlepszym przyjacielem.
- Co, kurwa?!
- Poprzedniej nocy powstrzymywał go tylko fakt, że podobam się Kacprowi.
- I dlatego płaczesz? – zapytał zaskoczony.
Zagryzła mocno usta, bo znowu zachciało się jej płakać. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem, zastanawiając się, czy przypadkiem Kacper nie powiedział tych wszystkich słów z zazdrości.  
- Nie. Tamtej nocy, Artur zadzwonił do przyjaciela i powiedział mu, że u mnie nocuje. Zapewnił go, że mnie nie dotknie, ale Kacper jest dość impulsywny. Nie dawał mi spokoju przez kilka dni, więc dzisiaj się z nim spotkałam. – Upiła kolejny łyk herbaty, próbując uspokoić swoje trzęsące się ze zdenerwowania ręce. – Wściekł się, że wolę bardziej jego przyjaciela. Próbowałam mu wytłumaczyć, że znam o wiele dłużej Artura i… niepotrzebnie mu napomknęłam o tamtym pocałunku.  
- Całowałaś się z Kacprem?
- Tak. – Skrzywiła się. – Bo nalegał. Z Arturem było inaczej. Chciałam tego, ale to on nie zareagował.
Spojrzała na Ariela i zauważyła, że chyba nie nadąża za tym wszystkim. Przetarł dłońmi twarz i powiedział coś pod nosem do samego siebie.  
- To o co w tym wszystkim chodzi?
Oczy zaszły jej łzami.
- Nie obchodzą go twoje uczucia i twoje serce. W dupie ma to wszystko. Przepieprzy cię, a potem rzuci - zacytowała.  
- Czyje to słowa?
- Kacpra.
- Coś jeszcze?
- Cały czas mówił okropne rzeczy o Arturze. Jest jego przyjacielem, więc nie powinien…
Rozpłakała się, a Ariel objął ją ramieniem i przygarnął do siebie. Wtuliła się w niego i pozwoliła łzom moczyć jego koszulkę.
- Jak dobrze znasz Artura?
Przymknęła powieki, starając się uspokoić oddech.
- Spotykamy się, co jakiś czas. Najczęściej wpadamy na siebie przypadkiem.  
- Chce cię?
- Mówił, że chce. Ale zawsze wychodził z założenia, że nie jestem dziewczyną dla niego. I… może Kacper ma rację. Zna go dłużej i…
- Patryszja – mruknął uspokajająco Ariel. – Nie martw się na zapas i nie płacz. Artur nie powiedział nic, co kazałoby ci myśleć w taki sposób. To tylko słowa Kacpra, rozumiesz? Zraniony, zazdrosny i porzucony, plótł to co mu ślina na język przyniosła.  
Objęła mocniej Ariela w pasie i zaśmiała się krótko, trochę histerycznie.
- Przesadziłam?
- Nie. Kacper to dupek. Pokazał ci się ze właściwej strony. – Pogłaskał ją po plecach. – Od samego początku mi coś w nim nie pasowało. Był zazdrosny nawet o mnie! Litości!
Roześmiała się szczerze.
- Już nigdy więcej się z nim nie spotkam.  
- Na pewno? – dociekał Ariel. – Nawet jak zrobi słodkie oczka? – Dźgnął ją w żebro. – Spójrz na mnie.  
Patrycja oderwała się od ciała przyjaciela i wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem, widząc głupie miny, które do niej robił.  
- Tak!
Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Widzisz? Już jest lepiej!
Rzuciła mu się na szyję, ściskając go mocno.
- Dziękuję, że jesteś – szepnęła drżącym głosem. – Nie poradziłabym sobie bez ciebie!
Odsunął ją od siebie i spojrzał na jej twarz. Odwzajemniła jego uśmiech, chociaż przyszło jej to z trudem. Musiała się wewnętrznie uspokoić. Ariel rozjaśnił jej nieco sytuację, ale musiała jeszcze porozmawiać z Arturem. Dowiedzieć się wreszcie, co to znaczy, że nie jest odpowiednią dziewczyną dla niego.
Niespodziewanie, zmarszczyła brwi, przypominając sobie o przyjaciółce, z którą nie miała już kontaktu od kilku dni.
- Ariel, nie wiesz co się dzieje z Moniką? – zapytała, chociaż nie spodziewała się, że będzie wiedział cokolwiek. Nie pałali do siebie sympatią, ale może spotkali się przypadkiem i zdążyli zamienić kilka słów. Przyjaciel nie odpowiedział, więc Patrycja uważnie mu się przyjrzała. – Ariel, słyszysz? – ponowiła pytanie, delikatnie go szturchając.
Zacisnął szczękę, a potem uciekł od niej wzrokiem, nagle wstając z kanapy.
- Nie wiem – westchnął. – Zamówimy coś? Pewnie jesteś głodna.
Nie poczekał nawet na odpowiedź, tylko od razu poszedł do kuchni i po chwili słyszała jak rozmawia przez telefon.  
Opuściła ramiona i zamyśliła się.  
Irytujący głos w głowie podpowiadał jej, że coś nie gra. Jednak dość szybko, zrzuciła całą winę na ich wybuchowe charaktery. Pewnie znowu się o coś posprzeczali i zamierzali nie odzywać się do siebie przez najbliższy tydzień.
Mimo to, wyciągnęła komórkę z kieszeni i postanowiła jeszcze raz spróbować dodzwonić się do przyjaciółki. Nie mogła jej unikać w nieskończoność. I to z jakiego powodu?
Pokręciła głową i przytknęła telefon do ucha, w napięciu czekając, aż blondynka odbierze.



Blondynka próbowała się obrócić, ale czyjeś twarde ramię skutecznie jej to uniemożliwiało. Otworzyła z trudem oczy i spojrzała na śpiącą twarz Artura. Pierwszy raz tulił ją do siebie. Zepchnięci na sam skraj łóżka… Mocniejsze uderzenia serca sprawiły, że spanikowała. Uniosła jego rękę i zgrabnie wyswobodziła się z jego ramion. Przeczesała palcami włosy, poprawiła stanik, zgarnęła komórkę, na której było wyświetlone powiadomienia i poszła do łazienki, przekręcając zamek w drzwiach.
Oparła się plecami o kafelki i wzięła głębszy wdech. Ściskała w dłoni komórkę, cały czas zastanawiając się, czy wszystko co robi, ma jakikolwiek sens. Nie poszła do łóżka z Arturem z powodu jakiś wyższych uczuć, ale zwykłego zafascynowania i chęci poprawy własnego samopoczucia. Z Łukaszem było inaczej. Pragnęła jego uwagi, bliskości i naprawdę myślała… Nie miałaby nic przeciwko, gdyby to co było między nimi zamieniło się w coś poważniejszego.
Z Arturem nie mogła tylko sypiać. Przecież właśnie to jej zarzucił Ariel, kiedy kłócili się ostatnim razem. Nie mogła w nieskończoność grzać łóżek obcym facetom.
Zsunęła się na zimną podłogę, ignorując całkowicie swój brak ubioru. Spała w samej bieliźnie, bo tylko to zdołała ubrać po wspólnym upojnym seksie.  
Podciągnęła kolana pod brodę, obejmując nogi ciasno ramionami.  
Z Arturem nie było dobrze. A seks też nie był taki jaki zawsze. Coś go dręczyło, a ona zdała sobie wreszcie sprawę, że nie znała tego człowieka. Nie wiedziała, czy zakochał się w tamtej dziewczynie i na niej próbuje odreagować porzucenie czy może chodzi mu o samą zabawę.
Komórka zawibrowała jej w dłoni, więc zerknęła na wyświetlacz i mimowolnie skrzywiła się, bo ostatnią rzeczą jakiej pragnęła, była rozmowa z Arielem. Odrzuciła połączenie i przejrzała powiadomienia. Patrycja dzwoniła do niej kilka razy w różnych odstępach czasowych. Zmarszczyła brwi, czując dziwny ucisk w żołądku.  
Taka ze mnie zajebista przyjaciółka.
Nie zamierzała oddzwonić. Przynajmniej nie tego wieczoru. Na ekranie znów wyskoczył numer Ariela, więc wpatrywała się w niego wystarczająco długo, aby wreszcie odebrać.
- Tak? – szepnęła, wplatając dłoń we włosy.
- Kurwa, Monika. Nareszcie.
- Miłe powitanie – szydziła. – Zresztą, czego mogę spodziewać się po panu Idealnym, prawda?
- Skończ z tymi gierkami. Dlaczego nie odbierasz telefonów od Patryszji?
- Jesteś jej adwokatem?
- Pytam poważnie – syknął.
- Świetnie bawi się beze mnie. Gdzie ty widzisz problem?
- Potrzebuje cię teraz, rozumiesz?  
Zaszkliły się jej oczy, bo tak bardzo chciała, żeby powiedział, że to on jej potrzebuje.  
- Ma ciebie.
- To za mało. Nie znam się na waszych sprawach.  
- Nie znasz się na czymś? A to nowina – zadrwiła. – Szkoda, że nie mogę tego nagrać.  
- Co jest z tobą?
Zacisnęła mocno usta, prostując plecy.  
- Już zapomniałeś? Miałam się do ciebie nie odzywać.
- Sytuacja wyjątkowa. Chodzi o naszą przyjaciółkę.
- Ale z ciebie altruista.
- Monika, odpuść.
- Zawsze potrafiłeś walczyć o Patrycję, wiesz? Czegokolwiek by nie zrobiła, powiedziała czy… - Pokręciła z niedowierzaniem głową. – Nie potrafisz się od niej uwolnić. Jesteś całkowicie pochłonięty jej życiem, że nie dbasz o własne.
- Mam ci przypomnieć, które z nas zawaliło? – zapytał zimno.  
- No tak. Wina leży po mojej stronie.
- Monika!
- Ale, wiesz co? Miałeś rację. Do dupy jest życie z facetami, którzy nic o tobie nie wiedzą i dla których nic nie znaczysz. W pełni się z tobą zgodzę.  
- O czym ty gadasz?
- Chyba o kim, idioto. O tobie. – Zgrzytnęła zębami. – Zawsze mogłeś mnie mieć, ale nigdy nie zrezygnowałbyś z Patrycji. Wiem o tym.
- To jest twoje zdanie.
- Nigdy nie wyprowadziłeś mnie z błędu.
- Nigdy nie próbowałaś mnie poznać.
- Bo nigdy mi na to nie pozwoliłeś. Zawsze pokazywałeś, że miejsce w twoim życiu może należeć do tylko jednej z nas.  
- Jesteś niesprawiedliwa i domyślam się, że również pijana.
Zaśmiała się drwiąco.
- Wino już dawno przestało działać.
- Pewnie nie piłaś go sama – mruknął uszczypliwie.
Zagryzła wargę, chcąc się rozpłakać. Trafił w samo sedno. Jak zawsze.
- Obchodzi cię to?
- Nie, ale tylko potwierdzasz moje słowa.
- No tak, panie Idealny i Nieomylny – zakpiła. – Chcesz coś jeszcze dodać czy możemy już zakończyć tą bezsensowną rozmowę?
- Zadzwoń do niej.
- Nie dziś.
- Nie wie, co się dzieje. Próbowała mnie wypytywać, ale nie powiem jej… Nie…
Ariel może i był świetnym przyjacielem, ale ranił jak każdy inny facet.
- Rozumiem. Wstydzisz się, że mógłbyś być zainteresowany kimś takim jak ja.  
- Oszalałaś?
- Nie. Za to Ewelinka pewnie teraz kręci się wokół ciebie i dalej nawija te swoje blond kudły na palce i świeci oczkami w twoim kierunku, prawda?
Nie chciała tego mówić, ale zazdrość, która ją ogarnęła… nie potrafiła nad nią zapanować.
- Co ty pieprzysz?
- Doskonale wiesz o czym mówię. Kretynka, nie potrafiła oderwać od ciebie wzroku.  
- Czy ty… jesteś zazdrosna? – zadrwił.
Zacisnęła palce na komórkę.
- Czy to jest istotne? I tak mnie nie chcesz.
- Nie dramatyzuj. Sama przyłożyłaś do tego rękę.
- Jesteś… jesteś…  
- No, śmiało! Wymyśl coś, co mogłoby mnie obrazić za to, że tak cholernie starałem się być dla ciebie dobrym chłopakiem. Opiekowałem się tobą, kiedy tego potrzebowałaś. Byłem obok. Zawsze. Problem w tym, że byłaś tak zajęta swoimi facetami na jedną noc, że nie potrafiłaś mnie dostrzec – mówił na jednym oddechu. – I nawet nie próbuj zwalać winy na mnie, bo gdybyś nie poszła wtedy z tamtym kolesiem do łóżka, wszystko wyglądałoby inaczej.
Rozpłakała się.
- Ty niczego nie rozumiesz – zarzuciła mu płaczliwym tonem.
- To mi wytłumacz, do cholery!
- Mogłeś mi powiedzieć, cokolwiek! Wolałeś to dusić w sobie i teraz masz pretensje, że wszystko potoczyło się w ten sposób? Nie miałam pojęcia, że mnie chcesz! Nawet nie byłam pewna, czy ci się podobam, bo zawsze rzucałeś mi uszczypliwe uwagi odnośnie mojego wyglądu. Nie jestem domyślna. Nie mogłam wiedzieć!
- A co? Miałem się płaszczyć? Błagać o chwilę uwagi? A od moich komentarzy się odczep. Mówiłem to, co uważałem za stosowne. Nie chcę dziewczyny, która świeci swoim fajnym ciałem przed wszystkimi. Po prostu.
Chwilowe ciepło, które oblało jej serce szybko zamieniło się w chłód.
Podobała mu się, ale co z tego? Przecież nie mieli przed sobą przyszłości, tym bardziej kiedy siedziała w łazience Artura w samej bieliźnie tuż po seksie z nim.  
Usłyszała ciche pukanie do drzwi, więc wystraszona spojrzała na zamek, który ani drgnął.
- Muszę kończyć – rzuciła szybko.  
- Gdzie jesteś? - Milczała. Nie chciała go okłamać ani powiedzieć prawdy. – Kurwa, ty jesteś u niego, prawda?
Przymknęła powieki.
- Cześć, Ariel.
Rozłącza się zanim usłyszałaby od niego słowa, przez które pewnie pękłoby jej serce. Otarła szybko palcami łzy i wstała.  
- Monika?
Głos Artura brzmiał tak, jakby dochodził z zupełnie innego świata. Wzięła głębszy oddech, obracając się w stronę lustra i poprawiając włosy. Roztarła spod oczu rozmazany tusz i przepłukała usta zimną wodą.  
Zanim jednak otworzyła drzwi, wykrzywiła usta w grymas, który miał być imitacją uśmiechu. Przekręciła zamek i stanęła twarzą w twarz z Arturem. Zmierzył ją badawczym spojrzeniem.  
- Wszystko w porządku? – Pokiwała głową, a on zerknął na jej dłoń, w której trzymała komórkę. – Rozmawiałaś przez telefon?
- Tak – odpowiedziała, odwracając wzrok.
- Stało się coś?
Położył dłonie na jej nagich ramionach, a ona otaksowała wzrokiem jego klatkę piersiową, a potem twarz.
- Artur, co my tak naprawdę robimy?
Zmarszczył czoło, opuszczają ręce. Wyglądał na zakłopotanego.
- A o co dokładnie ci chodzi?
Objęła się ciasno ramionami.
- Nie zwiążesz się ze mną, prawda?
- Monika, wspominałem ci już, że nie pakuję się w związki, więc to pytanie jest nie na miejscu. – Był zły. – Z kimś rozmawiałaś?
- Z tym przyjacielem przyjaciółki, Arielem.  
Przez twarz Artura przemknął cień niedowierzania, ale szybko zniknął.
- I co ci powiedział?
- Nieważne – mruknęła wzruszając ramionami. – Wezmę prysznic, okej?
Już chciała zamknąć mu drzwi przed nosem, ale przytrzymywał je dłonią.
- Cokolwiek chodzi ci po głowie, nie analizuj naszej relacji. Między nami nic nie ma oprócz pociągu fizycznego. Zależy mi na tamtej dziewczynie i jeśli kiedykolwiek miałbym zastanawiać się nad związkiem, to właśnie z nią.  
- Nie mamy przyszłości, tak?
- Nie ma żadnych my.
Mrugnęła kilka razy powiekami, odganiając łzy. Spuściła głowę i całkowicie wycofała się do łazienki.
- Dasz mi trochę prywatności?
- Jasne – mruknął od niechcenia, również się cofając. – Ręczniki są tam, gdzie zawsze.
Powoli zamknęła drzwi, drżącymi palcami przekręcając zamek. Oparła się o nie i zamknęła oczy, zaciskając mocno usta, aby nie wybuchnąć płaczem. Spodziewała się po nim wszystkiego, ale nie tak bolesnej szczerości. Z góry założył, że żadna inna nigdy nie stanie się tak ważna jak tamta dziewczyna i żadna nie powinna liczyć na jego uwagę.
Znowu musiała przyznać, że Ariel miał rację.



Rzucał piłką do kosza, ciągle z tego samego miejsca. Ćwiczył rzuty osobiste, chociaż miał je opanowane do perfekcji. Potrzebował chwili dla siebie, bo musiał przemyśleć kilka spraw w tym zachowanie Moniki.  
Wszystko było w porządku do momentu, gdy nie zadzwonił ten cały… Ariel. Nie dość, że to imię kojarzyło mu się z kimś, kogo już widział na oczy to jeszcze obecność blondynki robiła się niewygodna. Zaczęła zadawać dziwne pytania i próbowała skupić na sobie jego całą uwagę. Albo był wcześniej ślepy, albo to ten koleś zmienił jej podejście do tej relacji.  
Nie nocowała u niego, bo dał jej delikatnie do zrozumienia, że po takich akcjach to byłoby nie na miejscu. Nie mogła się do niego przyzwyczaić i domagać się statusu jego dziewczyny. Od samego początku był temu przeciwny i nic się nie zmieniło w tej kwestii. Żadna dziewczyna nie mogła myśleć, że można go zmienić i nakłonić do rzeczy, których nigdy nie pragnął.
Stała dziewczyna to były problemy, ciągłe kłótnie, uwaga skupiana tylko na jednej osobie. Nie mógłby zrobić z dziewczyny swojego świata, który byłby dla niego wszystkim. Nawet, jeśli powiedział Monice, że tylko Patrycja mogłaby stać się jego dziewczyną to i tak było to niemożliwe. Wciąż nie zamierzał pakować się do związku. Nie chciał jej tylko robić niepotrzebnej nadziei.  
Usłyszał głośne trzaśnięcie drzwiami, więc złapał piłkę i odwrócił się. Kacper szedł w jego kierunku ze wściekłymi wyrazem twarzy i zaciśniętymi pięściami. Artur rzuci piłkę za siebie i przygotował się na wybuchową rozmowę, którą z pewnością zamierzał przeprowadzić jego przyjaciel.
- Zerwała ze mną – powiedział, kiedy zatrzymał się przed nim. Wydawał się względnie spokojny, chociaż z jego oczu pałał gniew. – Przez ciebie.  
Założył ręce na klatce piersiowej i przyjrzał się podejrzliwie Kacprowi.
- I nie zrobiłeś nic, żeby się do tego przyczynić?
- Do czego zmierzasz? – zadrwił tamten. – Nie chce mnie, ale to tylko twoja wina! Naopowiadałeś jej pewnie jakiś głupot i teraz żyje w swoim idealnym świecie, gdzie to właśnie ty jesteś jej pieprzonym księciem z bajki.
Artur zaśmiał się szyderczo.
- Interesująca bajeczka, ale może zacznij mówić prawdę. Co jej powiedziałeś?
- Że jesteś dupkiem i ją wykorzystasz.
Zszokowany brunet zachwiał się.
- Co, kurwa?
- Nie powiedziałeś mi, że cię pocałowała! – wrzasnął, celując oskarżycielsko palcem w Artura. – Chciała się też z tobą pieprzyć! O tym też nie wspomniałeś!
Zacisnął mocno szczękę, przeklinając szczerość Patrycji. Mogła zerwać z Kacprem rozlewając mniej krwi, co i tak nie zmieniało faktu, że nagle cholernie ciężki kamień spadł mu z serca.
- Powiedziała ci prawdę, a ty postanowiłeś ją okłamać?
- Przecież wiem, że i tak ją przelecisz. Nieważne, czy byłaby ze mną czy nie! Zrobiłbyś to tylko dlatego, żeby zrobić mi na złość!
- No tak, kurwa, bo nie mam lepszych rzeczy do roboty! – wrzasnął Artur, gotując się ze złości. – Nie tknąłem jej i dalej nie mam zamiaru tknąć, idioto!
- A może już wczoraj ją zaliczyłeś, co? Pewnie przybiegła do ciebie zapłakana i złorzeczyła na mnie, że jestem takim zazdrosnym debilem, a ty pewnie jesteś taki dobry i…
Wymierzył pierwszy cios, zanim zdążył go przemyśleć. Przyłożył Kacprowi prosto w twarz, tak na otrzeźwienie.
- Ogarnij się, debilu – warknął.
Kacper złapał się za twarz i przeklnął. Brunet nawet nie miał wyrzutów sumienia, bo miał ochotę na to już od dłuższego czasu.
- Kurwa, czy ty mi…
- Tak. Przyłożyłem ci, bo już ci całkowicie odpierdoliło! – Wziął głębszy wdech. – Patka z tobą zerwała, bo jesteś błaznem, rozumiesz? I jak mogłeś o mnie z nią rozmawiać? Tak pogłębiasz relację damsko-męskie? Wplątujesz najlepszego kumpla w to bagno, a potem odgrażasz się, że to on wszystko spieprzył! Chuj ci do tego, co było między nami!  
- Woli ciebie – wycedził przez zęby.
- I co? Mam skakać z radości?
Oczywiście, że skakałby z tej cholernej radości, ale nie przy Kacprze. Patka znowu była wolna, więc mógł odpuścić sobie mordercze myśli i zaznać trochę spokoju.
- Myślisz, że nie wiem, że ci się podoba?
- No i co z tego? – zapytał, wzruszając ramionami. – Podoba mi się. Wielkie rzeczy!
- Jesteś dupkiem – syknął Kacper, cofając się w stronę drzwi. – Z powodu jednej dziewczyny, jesteś w stanie zaprzepaścić długoletnią przyjaźń!
Artur wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
- Mówisz o sobie, tak?
Nie usłyszał odpowiedzi, bo Kacper wyszedł, trzaskając drzwiami.  
Przejdzie mu. Musi mu, kurwa, przejść.
Wypuścił głośno powietrze z płuc, a potem pobiegł na drugi koniec boiska po piłkę i wrócił do ćwiczeń. Zaskoczony, zdał sobie sprawę, że drżą mu ręce. Pokręcił głową, a potem podskoczył w miejscu i rzucił piłkę, celując idealnie w sam środek kwadratu.



Została dłużej na sali niż Ewelina. Chciała dopracować swoją część piosenki, bo zgodnie stwierdziły, że tak będzie najlepiej. Podzieliły piosenkę na partię, łącząc style, a przynajmniej starając się to zrobić.  
Ściągnęła gumkę z włosów i potrząsnęła głową, starając się ułożyć fryzurę, aby móc wyjść do ludzi. Ubrała się ciepło, bo na dworze pogoda nie rozpieszczała i wyszła z sali, a raczej, chciała wyjść, ale wpadła na kogoś. Najpierw poczuła męskie perfumy, a potem poczuła jak ktoś obejmuje ją w talii. Podniosła wzrok i zamarła.  
- Artur – szepnęła.
- Cześć – powiedział z uśmiechem. – Znowu chcesz mnie staranować?
Słowa Kacpra znów zaczęły dźwięczeć w jej głowie, więc położyła dłoń na klatce piersiowej bruneta i stanowczym ruchem odsunęła go od siebie.
- Nie.
Artur przyjrzał się jej uważnie, zaciskając mocniej szczękę.  
- Co to ma znaczyć? – zapytał, świdrując ją wzrokiem.  
Zaskoczona, zamrugała powiekami.
- Słucham?
- Odsunęłaś mnie od siebie.
- Za bardzo atakujesz moją przestrzeń.
- A to coś nowego – mruknął rozbawiony. - To przez Kacpra, tak?
Otworzyła szerzej oczy.
- Skąd…
- Powiedział mi, a raczej… przyznał się, jakimi bzdurami cię nakarmił. Cokolwiek mówił, spróbuj to skonfrontować z rzeczywistością.  
- Muszę iść.
Zastawił jej przejście swoim ciałem, nachylając się nad nią.  
- Gdzie? I dlaczego beze mnie?

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4546 słów i 25143 znaków.

2 komentarze

 
  • Mimi

    No niee w takim momencie

    6 paź 2017

  • Margo1990

    Proszę szybko o kolejną część, a co z drugim opowiadaniem? Również czekam na ciąg dalszy :)

    6 paź 2017