Kiedyś będziesz mój - Rozdział 7

Patrycja doskonale zdawała sobie sprawę, że potrzebuje silnego bodźca, aby znowu obudzić w sobie chęć do życia. Musiała na chwilę zmienić otoczenie. Poszukać inspiracji gdzieś indziej, daleko od sali wypełnionej wspomnieniami porażki. Długo zastanawiała się nad miejscem, w którym powinnam spędzić czas. Inne szkoły tańca odpadały, już nie mówiąc o salach gimnastycznych, gdzie uczniowie różnych klas również uczyli się tańczyć.
Zarzucając kurtkę na bluzę, już wiedziała, że musi pójść do jakiegoś klubu. Oprócz pijanych ludzi, znajdowały się tam też osoby, które kochały taniec ponad życie i wystarczyło tylko spojrzeć z jaką gracją poruszały się po parkiecie, aby nabrać pewności, że to ich pasja.
Spojrzała w lustro i delikatnie skrzywiła się, bo wcale nie spodobało się jej to co ujrzała. Włosy w nieładzie, bluza i zwykły podkoszulek zamiast obcisłej bluzki, najzwyklejsze jeansy z mocnymi przetarciami na tylnych kieszeniach.
Narzuciła kaptur na głowę, zgarnęła klucze do mieszkania i wyszła.



Artur siedział z zaciśniętymi pięściami na kanapie i wpatrywał się w ekran laptopa. Parę razy przebiegł wzrokiem po dość obszernym tekście, który odnosił się do motocykla, który był spełnieniem jego marzeń. Miał ograniczony budżet i liczył, że uda mu się wylicytować to cudeńko w miarę optymalnej cenie. Kłykcie mu zbielały, ale nawet nie zwrócił na to uwagi, całkowicie pochłonięty wyczekiwaniem na moment, kiedy wreszcie dowie się, czy wygrał.
Zostały dwie minuty do końca, a on już nie potrafił wysiedzieć. Nagle usłyszał wibracje komórki, ale jedynie zerknął na nią kątem oka, wzdychając ciężko. Dzwonił Kacper.
Zacisnął mocno zęby, kiedy kolejne sekundy migały na ekranie. Już prawie nie mógł powstrzymać uśmiechu zwycięzcy, ale nagle zamarł. Przybliżył twarz do laptopa i oczom nie mógł uwierzyć.
- Kurwa – mruknął, próbując odświeżyć stronę, ale nic mu to nie pomogło. – Nie, nie, nie! Ona jest moja! Cholera no…
Wciskał z furią klawisze, ale ostateczny wynik okazał się niezmienny. Licytację wygrał nieznany mu człowiek, który nawet nie silił się na wcześniejszą walkę. Usiadł przy swoim komputerze, wyczekał do ostatniej chwili i wygrał.
- Co za… – Artur zakrył twarz dłońmi, przeklinając w duchu swoją głupotę. – Czy ty naprawdę liczyłeś, że to wygrasz? – mówił do siebie. – Kurwa mać! – rzucił ostatecznie, a potem podniósł się gwałtownie z kanapy, narzucił na siebie kurtkę i wziął komórkę, kierując się do drzwi. Wybrał szybko numer przyjaciela i przycisnął telefon do ucha. – Kacper?
- No?
- Będę u ciebie za piętnaście minut.
- Tyle to nawet tramwaj nie jedzie.
- Pożyczę samochód od sąsiada.
- Znowu? Myślisz, że nabierze się na potrójne mycie w jednym tygodniu i to przez całą noc? Zgłupiałeś do reszty?
- A masz lepszy pomysł? – zadrwił brunet, przekręcając klucz w drzwiach. – Lubi mnie, więc o nic nie będzie pytał.
- Do czasu.
- Skończ już tak dramatyzować.
- Lepiej rusz dupę i przyjeżdżaj.
- A myślisz, że co ja właśnie robię? – zapytał, zbiegając ze schodów.
- Lecisz na złamanie karku i zaraz…
- Kurwa!!!
- …uderzysz tym pustym łbem w skrzynkę – dokończył ze śmiechem Kacper. – Zawsze to samo! Nic się nie zmieniłeś!
- Ty…
- Lepiej nie trać czasu na bluzganie mnie z błotem, bo mam do ciebie sprawę.
- Nie pomogę ci poderwać żadnej laski – syknął Artur, przystając w miejscu i rozmasowując sobie palcami obolałe czoło. – Jezu, jak to boli!
- Kara boska!
- Przymknij się!
- Pomożesz czy nie?
- A potem będziesz biadolił, że wiesza mi się na szyi i wciska do łóżka?
Po drugiej stronie zapadła cisza, a brunet był przekonany, że Kacper właśnie zastanawiał się, czy nie powinien mu przyłożyć lufy do skroni i raz na zawsze zakończyć jego żywot, poprzedzając wszystko kilkugodzinnymi torturami.
- Masz jej nie podrywać!
Artur parsknął śmiechem, ale od razu skrzywił się, bo ból nabrał na sile.
- To co ja mam zrobić?
- Być moim wsparciem? – zapytał retorycznie Kacper.
- Pieprzysz głupoty. Serio. Zawsze ci pomagam, a potem masz do mnie pretensje. Zaznaczę, że są one bezpodstawne, bo zamiast prosić mnie o pomoc, mógłbyś sam poderwać jakąś pannę i nie miałbyś ze mną żadnego problemu.
- Nie mam z tobą żadnego problemu! Po prostu… nie dawaj z siebie dwustu procent, kiedy zarywasz w moim imieniu.
- Nie muszę dawać nawet pięciu…
- Pieprzony Donżuan!
- Powtarzasz się – zakpił Artur, powoli schodząc ze schodów i zatrzymując się przed drzwiami państwa Milowskich. – Kończę, bo stoję pod ich drzwiami.
- Pogadamy potem.
- Zobaczymy. Cześć!
- Cześć, idioto!
Westchnął ciężko, chowając komórkę do wewnętrznej kieszeni kurtki, a potem odwrócił się w stronę okna i przygarbił się, próbując dojrzeć swoje odbicie w szybie. Poprawił włosy, przeczesując je palcami i obrócił się w stronę drzwi, przyjmując poważny wyraz twarzy. Nacisnął dzwonek i czekał.
Drzwi bardzo powoli się uchyliły, aż ujrzał za nimi schowanego, małego staruszka, który od razu na widok Artura, otworzył szerzej drzwi, uśmiechając się szeroko.
- Artur! Jak miło cię widzieć, dziecko! – zawołał uradowany. – Już ci je daje, tylko poczekaj chwilę, bo znowu gdzieś się zawieruszyły, a trzeba dbać o samochód, bo przeżył swoje lata świetności. Ech…
- One już tak mają, więc dlatego produkują tyle nowych modeli.
- Ja tylko jeżdżę w niedzielę do kościoła, więc po co mi jakieś nowe? Tylko strata pieniędzy – powiedział spokojnie pan Milowski, machając niedbale ręką. – O, są! – Podał Arturowi klucze, uśmiechając się z wdzięcznością. – Rano mi oddasz. Jak zawsze.
- Dokładnie. Dziękuję panu!
- Dziecko, nie ma za co!
Brunet pokiwał głową, a potem posłał staruszkowi ciepły uśmiech i zbiegł po kilku schodach, z impetem otwierając drzwi wejściowe i kierując się w stronę starego Fiata.



Klub może nie pękał w szwach, ale brunetka znalazła dla siebie idealne miejsce, aby mieć doskonały widok na cały parkiet. Oparta o balustradę, przyglądała się z góry wszystkim tancerzom. Może nie wszyscy mieli poczucie rytmu, ale nie przejmowali się tym, podskakując i wyrzucając w górę dłonie. Słyszała nawet krzyki radości i chociaż bardzo chciała obudzić w sobie jakieś pozytywne odczucia, to jedyne na co mogła się zdobyć to powstrzymać się przed wybuchnięciem płaczem.
Niby coś tak prostego. Wystarczyło, żeby do nich zeszła i zaczęła podskakiwać razem z nimi. Mogłaby co jakiś czas wykrzyczeć krótki wers piosenki, którą akurat puściłby DJ. Nic trudnego, a jednak sprawiało jej to ogromną trudność.
Marcin nie lubił klubów i rzadko z nią przychodził, więc zawsze miała cały parkiet dla siebie. Ariel też lubił wygłupiać się razem z nią, ale nie było go, bo nic nie mogła mu powiedzieć.
Udawanie, że wszystko jest w porządku bywało męczące, ale było lepsze od ciągłe narzekania i litowania się nad sobą.
Jej wzrok skupił jeden chłopak, który patrzył bezpośrednio na nią, a przynajmniej, tak się jej zdawało. Dyskretnie obejrzała się za siebie, ale nikogo nie zobaczyła. Kiedy ponownie próbowała odszukać wzrokiem nieznajomego, jego już nie było. Przygryzła wargę, czując, że robi z siebie tylko jeszcze większą idiotkę, bo kto zwróciłby uwagę na taką łachmaniarkę?
Żadna normalna dziewczyna nie idzie do klubu w jeansach i bluzie. Poprawiła kaptur i zgarbiła się lekko, mając nadzieję, że stanie się dla wszystkich niewidoczna.



Z powodu przegranej licytacji, Artur nie miał zbyt dobrego humoru. Kacper dwoił się i troił, aby rozbawić najlepszego kumpla, ale jego próby okazały się bezskuteczne. Brunet stał oparty o kolumnę i pił piwo. Trzy butelki, a potem intensywne wariowanie po parkiecie, aby na trzeźwo poprowadzić samochód około czwartej nad ranem.
- Możemy wrócić do sprawy podrywu?! – wykrzyczał Kacper.
- Nie!
- Bo?!
- Nikogo nie będę dla ciebie podrywał, zrozumiałeś?!
- Stary, no! Weź się nie zgrywaj!
- Odwal się ode mnie i sam zacznij zarywać!
- A wiesz co?! Pójdę na sam środek i wyrwę królową parkietu! – zagroził Kacper, piorunując przyjaciela wzrokiem. – Nie ty, ale ja będę jej towarzyszył przez całą noc!
Artur zaśmiał się krótko.
- Powodzenia!
- Nie kpij ze mnie!
Brunet wywrócił oczami.
- Nie kpię! Pójdę na górę i będę cię uważnie obserwował!
- Jeszcze zobaczysz! – powiedział pewnie, a potem zniknął w tłumie tańczących.
Artur pokręcił głową z niedowierzaniem, zamówił kolejne piwo i skierował się w stronę schodów, prowadzących na balkon, znajdujący się piętro wyżej.
- Zaliczysz dzisiaj więcej koszy niż na meczu koszykówki – mruknął jeszcze pod nosem, przekonany, że przyjacielowi nie powiedzie się samotny podryw.
Tak, jak się spodziewał, balkon świecił pustkami, więc odetchnął z ulgą i podszedł do oszklonej balustrady. Oparł się o nią łokciami, lekko się garbiąc i zacisnął palce na butelce piwa. Spojrzał na tłum tańczących i aż uśmiechnął się do siebie, kiedy zauważył Kacpra próbującego przebić się w stronę serca parkietu, gdzie właśnie wywijała jakaś blondynka. Robiła ładne show, ale czy była chętna na podryw? Już nie wspominając o tym, że jego najlepszy przyjaciel był dość specyficzny, gdy rozmawiał z jakimikolwiek dziewczynami.
Przechylił butelkę, biorąc porządny łyk piwa, po czym odruchowo rozejrzał się wokół, aż jego wzrok zatrzymał się na brunetce. Zazwyczaj zawieszał wzrok na takich dziewczynach, które były wyjątkowo ładne albo bardzo skąpo ubrane. Oczywiście, nigdy nie gardził drobnymi aspektami ich ciała, bo czasami natura potrafiła obdarować tylko seksownym i odstającym tyłkiem lub całkiem fajnym i jędrnym biustem. Jeżeli chodziło o kwestię jednej nocy, był zdolny do poświęceń. Każdą mógł obrócić i wziąć od tyłu, więc wygląd jej twarzy przestawał mieć znaczenie.
Problem tkwił w tym, że brunetka, na którą patrzył, nie była skąpo ubrana, bo ciężko było nazwać bluzę i jeansy seksownym strojem. Nawet nie mógł dostrzec czy jest ładna, bo całą jej twarz zakrywały delikatnie falowane włosy.
Wziął kolejny łyk piwa i zajął się lokalizowaniem kumpla, którego nagle stracił z oczu.



Patrzył na nią. Właśnie na nią i akurat wtedy, kiedy była niespecjalnie ładnie ubrana.
Serce zabiło jej mocniej, bo nagle zdała sobie sprawę, że przejęła się faktem, że patrzył na nią przystojny facet. O tak, był przystojny. Nieziemsko przystojny! Miał cudowny zarys mięśni na przedramieniu, kiedy tak zaciskał palce na butelce.
Przygryzła wargę i spuściła wzrok na tłum. Nie przyszła tu po to, aby podziwiać jakiegoś obcego mężczyznę. Miała cel – musiała jak najprędzej odnaleźć w sobie miłość do tańca. Nie mogła tracić czasu na kogoś, kto i tak nigdy nie byłby zainteresowany dziewczyną w zwykłych ciuchach. W klubach domyślnie obowiązywał odpowiedni strój, którego na siebie nie założyła.
Odgarnęła włosy za ucho i westchnęła cicho, pociągając nosem.
„Nigdy nie zatańczę tak jak ona” – pomyślała, kiedy jej wzrok zatrzymał się na blondynce, która nie tylko świetnie tańczyła, ale również fajnie wyglądała.
Podniosła nieśmiało wzrok i zobaczyła, jak ten mężczyzna się uśmiecha, cały czas patrząc w dół. Była przekonana, że również zwrócił uwagę na tą dziewczynę, bo kto potraktowałby ją obojętnie?
Nigdy nie miała problemów z poczuciem własnej wartości. Znała siebie i nie miała zbyt wielu kompleksów. Oczywiście, mogłaby mieć bardziej proporcjonalne uda względem łydek i większe wcięcie w talii, już nie wspominając o tych pulchnych policzkach, które tak mocno uwydatniały się przy każdym uśmiechu.
Może nie była ideałem, ale kto nim był?



Wiedział, że na niego patrzy. Może nie jakoś intensywnie, ale z widocznym zainteresowaniem. Zdawał sobie sprawę, że podobał się dziewczynom i kobietom. Nigdy nie miał żadnych problemów z podrywem, nawet zajętej. Gdyby niektórzy faceci dowiedzieli się o flirtach swoich kobiet, może miałby z tego powodu problemu i kilka razy obitą twarz. Ale oni nigdy nie dowiadywali się o czymkolwiek. One zawsze potrafiły opleść ich sobie wokół palca, a potem manipulować.  
„Tak, kochanie, byłam z przyjaciółką w klubie, ale bawiłyśmy się razem! Same! To była świetna noc! Wspaniała zabawa! Oczywiście, że znalazł się taki jeden, co podbijał… Ale dałam mu kosza, bo przecież mam ciebie – swojego najprzystojniejszego mężczyznę na świecie” – ironizował w myślach, przedrzeźniając te wszystkie idiotki, które myślały, że są sprytniejsze i ostrożniejsze.  
Wielokrotnie chciał im udowodnić, że są gówno warte, ale czy ich faceci nie byli tego samego pokroju? Przecież od razu widać, kiedy ciągnie kogoś do innych! Musieliby być ślepi, aby nie zauważyć, jak ich pożądliwy wzrok śledzi każdego przystojnego faceta.  
Zmrużył oczy, bardziej skupiając wzrok na dziewczynie, kiedy przez przypadek przyłapał ją na gapieniu się.
Uniósł kącik ust do góry, prostując się. Podszedł do niej i jak gdyby nigdy nic, pochylił się do przodu, opierając się łokciem o balustradę.  
- Cześć – zagadał, skupiając wzrok na jej włosach. Powoli obróciła głowę i spojrzała na niego swoimi dużymi, brązowymi oczami. Zaniemówił na chwilę, ale szybko doprowadził się do porządku. Nie była brzydka. Ona nawet nie była ładna, tylko śliczna. Miała niewinny i słodki wyraz twarzy, co w połączeniu z jej magicznymi oczami, dawało cudowny widok. – Co tu robisz? – zapytał.
Jej oczy zrobiły się nienaturalnie duże, więc całkowicie w nich zatonął.



- Mogłabym zapytać cię o to samo – wydukała.
- Odpowiem pierwszy: kontroluję postępy swojego kumpla, który próbuje poderwać królową parkietu.
Uniosła jedną brew do góry, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Nieudacznik?
- Nie, bez przesady! – zaprzeczył, wybuchając śmiechem. Poczuła przyjemne wibracje w brzuchu i zdenerwowała się. – Nie potrafi rozmawiać z kobietami… we właściwy sposób. – Mrugnął do niej, powodując gorąc na policzkach, a potem przechylił butelkę. – Bywa.
- Czemu mu nie pomożesz?
- Podrywałaś kiedykolwiek chłopaka dla swojej koleżanki?
- Nie.
- No właśnie.
- Nie bardzo rozumiem – mruknęła, spoglądając w dół, bo krępowała ją bliska obecność nieznajomego.
- Problem polega na tym, że zazwyczaj podrywane osoby nie chcą poznawać nikogo innego i zaczynają flirtować nie z tą osobą, co powinni.
- Te dziewczyny wolały ciebie? – zapytała zszokowana.
- Mniej więcej – uciął, krzywiąc się. – Wciąż mi nie powiedziałaś, co tu robisz – przypomniał jej.
- Obserwuję.
- Kogo?
Wzruszyła niedbale ramionami.
- Ludzi.
- Dlaczego?
Na krótką chwilę spojrzała mu w oczy.
- Potrafią tańczyć.
- Każdy potrafi.
Posmutniała.
- Niekoniecznie.
Zmniejszył odległość, więc odruchowo chciała się cofnąć, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Zerknęła na niego nieśmiało, ze zdenerwowania gryząc dolną wargę.
- Chciałabym tak potrafić. – Specjalnie nie dodała słowa: „znowu”. Nie musiał wiedzieć, że kiedyś potrafiła tańczyć tak jak tamta blondynka. – Większość ludzi ma w sobie blokadę, której w żaden sposób nie potrafią się pozbyć.
- Boisz się?
Odwróciła wzrok.
- Oczywiście, że nie. – Prychnął. – No… może trochę.
- Trochę? – zadrwił. – Stoisz na balkonie, zamiast być na dole i szaleć z tymi ludźmi. Taniec to nic skomplikowanego.  
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Jeżeli nie przejmujesz się opinią innych osób, zrobisz wszystko – powiedział z przekonaniem, puszczając do niej oczko. – Uwierz mi.
- Nie obchodzi mnie zdanie innych.
- Ale jednak się boisz.
- Nie chcę poczuć się znowu rozczarowana sobą.
- A może chcesz komuś zaimponować?
Zarumieniła się, bo uważniej jej się przyjrzał, kiedy zadawał to idiotyczne pytanie. Może nie do końca było głupie, bo przecież zależało jej na grupie i występach. Musiała nie tylko siebie przekonać tańca, ale Igę również, aby dała jej wreszcie szansę.  
- Być może.
- Przystojny?
Przesłyszała się czy może naprawdę jego głos brzmiał drwiąco?
- Tu nie chodzi o żadnego faceta – powiedziała ze złością, rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Och, serio? – zakpił.  
- Nie musisz być złośliwy – wytknęła mu. – Może i jestem dziewczyną, ale w moim życiu faceci nie zajmują zbyt wiele miejsca. – Zacisnęła mocno usta, bo przecież skłamała. Cierpiała przez Marcina i to przez niego stała na balkonie, nie potrafiąc wykonać najprostszego tanecznego kroku.
- Ktoś tutaj kłamie.
- Skąd to niby wiesz?
- Widzę. – Przestała oddychać, bo dotknął palcami jej włosów, nawijając jeden kosmyk na palec. Znowu poczuła wibracje w żołądku, ale nie miała siły już się na siebie wkurzać. Facet był przystojny i zdawał sobie z tego sprawę, ale dlaczego tracił czas na podrywanie jej? – Czemu mi się tak przyglądasz?
Speszona, spuściła wzrok na swoje dłonie.
- Będę z tobą szczera.
- Masz kogoś?
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Skąd to przypuszczenie?
- Wyciągam wnioski z ruchów twojego ciała – odpowiedział, odwijając kosmyk włosów ze swojego palca..
Chciała mu odburknąć, że przecież jest w bluzie, ale zrezygnowała. Nie przedstawił się jej i z pewnością nie zamierzał tego zrobić. Pewnie również nie zostawi swojego numeru telefonu, więc odpuściła.
- Nieważne – ucięła, kręcąc głową.
Usłyszała dzwonek komórki.
- Przepraszam – mruknął mężczyzna i odszedł na bok.
Może dzwoniła jego dziewczyna? Albo potrzebował pretekstu…  
Potrząsnęła głową, przeczesując palcami włosy. Nie rozumiała siebie i tego, co się z nią działo, kiedy patrzył na nią ten brunet. Nie spuszczał z niej wzroku, chociaż nie miała mu niczego do zaoferowania.  
- Wybacz, ale dzwonił mój kumpel. – Zaśmiał się. – Chyba potrzebuje pomocy.
- Nie dawaj z siebie wszystkiego.
Uśmiechnął się krzywo.
- Mówisz dokładnie tak, jak on.
- Może ma rację?
Przyjrzał się jej uważnie, ale nie odwróciła wzroku. Przez głupi ułamek sekundy, zapragnęła, aby nie odchodził i został z nią dłużej. Ale to nie był facet dla niej. Był przeciwieństwem Marcina.  
- Nie ma – odpowiedział twardo brunet, a potem mrugnął do niej, kierując się w stronę schodów. – Miłego obserwowania!
- Dzięki!
Ani słowa więcej. Nawet nie napomknął, że dobrze mu się z nią rozmawiało. Nic. Absolutne zero.  
Westchnęła ciężko.
„Dlaczego mnie to dziwi?” – pomyślała.



Nie miał nastroju na flirty. Naprawdę. Po rozmowie z nieznajomą, czuł się odprężony. Nawet przez chwilę nie pomyślała, aby uwiesić mu się na szyi albo zacząć robić z siebie idiotkę. Była miłą odskocznią, której potrzebował, aby uspokoić swoją wewnętrzną złość.  
Wciąż nie dawała mu spokoju sprawa motocyklu. Nie wygrał licytacji, a tym samym, częściowo przekreślił swoją szansę na spełnienie marzenia. Takie okazje nie zdarzały się zbyt często.
Podszedł do Kacpra, który stał przy barze. Był na niego zły, że przerwał mu miłą rozmowę.  
- Co znowu? – burknął, przystając obok niego.
- Gdzie się podziewałeś?
- Byłem na górze.
- Poderwałeś kogoś?
- Nie.
Kacper wybałuszył oczy, krztusząc się piwem.
- Co? Żadnej panienki?
- Nie – skłamał. Nie chciał się wygłupić przed kumplem, a raczej, chciał uniknąć idiotycznych żartów.
- To tak jak ja.
- Serio? – zadrwił Artur.
- Nie bądź dupkiem!
- Jak cię spławiła?
- Olała mnie!
- Uuuu – zajęczał brunet, krzywiąc się. – Musiało boleć.
- Nie nabijaj się ze mnie, ale pomóż mi.
Westchnął ciężko.
- Skoro cię olała to ma cię gdzieś, rozumiesz? Nie zdziałam cudów, a jedyne co mogę zrobić to zaprosić ją do swojego łóżka, a tego przecież nie chcesz.
- Jesteś jednak dupkiem – warknął Kacper, odstawiając pustą butelkę z hukiem na blat baru i ruszając w stronę wyjścia.
Artur w spokoju dopił swoje piwo, zerkając co chwilę na balkon. Z miejsca, gdzie stał, nie mógł zobaczyć czy tamta dziewczyna wciąż stoi i obserwuje ludzi. Z jednej strony chciał do niej wrócić, ale z drugiej… to nie był jego typ, więc postanowił odpuścić.
Była śliczna i nic poza tym.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3676 słów i 20936 znaków.

Dodaj komentarz