Obudziło go drapanie w gardle. Przekręcił się na plecy i wziął głęboki wdech, ale szybko zdał sobie sprawę, że musi zwlec się z łóżka i napić się czegokolwiek, aby ugasić to rosnące pragnienie, które nie pozwalało mu spać.
Nieśpiesznie otworzył oczy i ocenił wzrokiem mieszkanie. Gwałtownie uniósł się na ręce, co doprowadziło do okropnego bólu głowy. Złapał się wolną dłonią za włosy i skrzywił, zdając sobie sprawę, że musiał nieźle się spić.
Powoli uniósł powieki i spojrzał na swoje ciało. Uniósł brwi do góry, a potem usiadł, jednym gestem zrzucając koc na podłogę.
Był we wczorajszych ciuchach, miał buty, a jego skórzana kurtka leżała na ziemi.
- Co jest? – mruknął pod nosem i wyciągnął komórkę z kieszeni kurtki.
Nie było żadnych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Przyjrzał się uważnie telefonowi i przeklnął siarczyście, bo zauważył kilka rysek na ekranie.
Spojrzał przed siebie, próbując wybadać sytuację, ale jak na złość, nie miał zielonego pojęcia co mogło wydarzyć się dnia poprzedniego. W głowie miał pustkę. Powoli wstał i podszedł do lodówki. Wyciągnął kartonik mleka i opróżnił go, częściowo gasząc pragnienie.
Oparł się plecami o lodówkę i przymknął na chwilę powieki, próbując się skupić. Bardzo powoli, przez jego głowę zaczęły przelatywać obrazy. Widział kamienicę Patrycji, nawet zdawało mu się, że słyszy dźwięk puszki uderzającej o schody. Mignęła mu twarz nieznanego kolesia, a potem – zapłakanej brunetki, która była w zasięgu jego wzroku, ale nawet nie próbowała się zbliżyć. Otworzył gwałtownie oczy, a jego dłonie zacisnęły się w pieści.
- Kurwa – burknął pod nosem, a potem chwycił komórkę i wybrał numer dziewczyny, od razu do niej dzwoniąc. – Nie odpuszczę ci tym razem – powiedział, chociaż po drugiej stronie było słychać tylko wkurzające pikanie.
ᴂ
Nie miała ochoty na śniadanie. Zrobiła sobie kanapki, na które patrzyła już od dobrych kilkunastu minut, a jej żołądek tylko wywracał się na samą myśl o jedzeniu.
Siedziała przy stole z podciągniętymi kolanami pod brodę. Obejmowała rękami nogi i zastanawiała się, co poszło nie tak, skoro Artur praktycznie leżał pod drzwiami jej mieszkania. Nie wystarczała mu jedna dziewczyna? Musiał wszystko komplikować i wprowadzać taki bałagan do nie tylko swojego życia, ale dodatkowo do życia innych ludzi? Sprawiało mu to jakąś satysfakcję? Traktował to jak wyzwanie? Dlaczego nie mógł odpuścić? Był tak głupi, że nie rozumiał dlaczego milczała? Przecież jednoznacznie mu pokazywała, że nie ma najmniejszej ochoty na ciągnięcie tej znajomości.
Przyjaźń jest najważniejsza. To na niej opierała swoje wszystkie dotychczasowe sukcesy. Gdyby nie Monika i Ariel, pewnie wciąż tkwiłaby pod dachem swojej nadopiekuńczej matki, która musiała mieć wszystko pod kontrolą i kazała spowiadać się ze wszystkich aspektów jej życia. Mogła to tolerować, ale jak długo? Przecież jest dorosła!
Komórka zaczęła wibrować, więc uniosła ją do góry i zerknęła na wyświetlacz. Zacisnęła mocno usta, a w jej oczach znowu pojawiły się łzy. Płakała całą noc, a jednak wciąż miała siły na powtórkę. Pokręciła głową, a potem odrzuciła połączenie. Nigdy wcześniej tego nie robiła, ale Artur przegiął. Pojawił się przed jej drzwiami doprowadzając do tego, że rozsypała się w ciągu kilku sekund. Gdyby zaakceptował jej milczenie, mogłaby ruszyć naprzód, a tak znowu cofnęła się w czasie i analizowała każde ich wspólne spotkanie.
O jej czaszkę obijała się myśl, że przeznaczenie zmusiło ich do spotkania.
Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła głośniej płakać.
Komórka rozdzwoniła się po raz kolejny, a ona znowu odrzuciła połączenie. Musiała to powtórzyć jeszcze pięć razy, aby telefon wreszcie umilkł. Krótki dźwięk smsa znowu skupił na uwagę Patrycji na telefonie. Odblokowała ekran i odczytała go.
„Dlaczego mi to robisz? Dlaczego nie chcesz mnie widzieć? Dlaczego milczysz?”
Nie odpisała, a po kilku minutach przyszła kolejna wiadomość.
„Doskonale wiesz, że nie odpuszczę i będę tak długo cię nękał, aż spojrzysz mi w twarz i powiesz, co zrobiłem źle.”
Przełknęła łzy i usunęła oba smsy.
„Patka, wiem, że to ty mnie wczoraj odwiozłaś do domu. Gdybym był ci obojętny, to zadzwoniłabyś na policję albo zostawiłabyś mnie gdzieś na pastwę losu.”
Chciała mu odpisać, że cholernie tego żałuje, ale to byłaby nieprawda. Martwiła się o niego, nawet jeśli był odpowiedzialny za złamanie jej serca to i tak nie mogła pozwolić, aby coś złego mu się przytrafiło. Nie wyobrażała sobie, aby zastosowała się do rady Wojtka i zadzwoniła na policję. Owszem, był pijany, ale nie stanowił zagrożenie, bo wlał w siebie stanowczo za dużo. Może, gdyby miał w miarę trzeźwy umysł to na widok blondyna…
Pokręciła gwałtownie głową, wyrzucając z niej idiotyczne myśli.
Artur nie byłby zazdrosny, bo nie miałby o co. Nie była jego dziewczyną, a jedynie kimś, kto zapychał jego wolny czas.
Komórka znowu zaczęła dzwonić, więc odruchowo chciała odrzucić połączenie, ale w ostatniej chwili zawahała się, zerkając na ekran. Dzwonił Wojtek. Otarła dłońmi policzki z łez i odebrała, siląc się na wesoły ton.
- Cześć.
- Hej, wszystko w porządku? – Troska w jego głosie sprawiła, że Patrycja zaczęła mieć wyrzuty sumienia. – Jesteś tam?
- Tak. U mnie jest okej. Dzięki, że pytasz.
- Na pewno?
- Jasne. – Założyła włosy za ucho i spojrzała na nietknięte kanapki. – Przepraszam za wczoraj. Nie przypuszczałam, że go jeszcze spotkam i nie chciałam mieszać cię w to wszystko, ale jestem wdzięczna, że mi pomogłeś.
- Powiedziałbym, że nie ma za co, ale nie mogę, bo ciągle zachodzę w głowę, dlaczego nie powiadomiłaś policji. Ten koleś był pijany i mógł być agresywny.
Westchnęła cicho.
- Myślę, że nie zrobiłby mi krzywdy.
- Skąd ta pewność?
- On tylko wpada w szał, kiedy jeszcze ma w miarę sprawny umysł. Wczoraj go nie miał. Był zalany w trupa.
- Dlaczego go usprawiedliwiasz?
- Nie robię tego – obruszyła się. – Potrzebował pomocy.
- Pomocy? Jakiej, do cholery, pomocy? Chciał wzbudzić w tobie litość! A po pijaku najłatwiej można wzbudzić w ludziach współczucie… Patrycja, nie możesz tak mu się dawać… - Jęknął z irytacji. – Gdyby mnie nie było, zabrałabyś go do siebie, prawda?
- Nie miałabym za bardzo innego wyjścia.
- Niby czemu? Jeden telefon na policję i po sprawie! Nie możesz się użerać z człowiekiem, który wyrządził ci tyle złego.
- Nie wyolbrzymiaj – poprosiła. – Zranił mnie, ale też w jakiś sposób naprawił. Przynajmniej, na początku naszej znajomości.
- Odwdzięczyłaś mu się już samą swoją obecnością. Ten gość na ciebie nie zasługuje. Nie widzisz tego?
- Nie jestem ślepa.
- Chcesz spełnić swoje marzenia, ale pozwalasz, aby takie przeszkody torowały ci drogę!
- Pouczasz mnie? – zapytała niemiłym tonem.
- Nie. Broń Boże! – Kolejny raz jęknął. – Chcę, abyś zatańczyła w tym spektaklu i pokazała wszystkim, na co cię stać. Wiem, że to co pokazałaś ostatnio to wciąż nie było maksimum twoich możliwości. Stać cię na więcej.
- Oszalałeś?
- Mówię prawdę.
- Chodzi ci o zupełnie inną dziewczynę.
- Nie. Od samego początku chodzi mi o ciebie. Jesteś nie tylko ładna i utalentowana, wiesz? Masz w sobie coś takiego, że czasami… nie można oderwać od ciebie wzroku. Przynajmniej ja nie mam ochoty tego robić.
- Krępujesz mnie takim gapieniem się – jęknęła, czując jak policzki robią się gorące. – Musisz przestać to robić.
Zaśmiał się.
- Już ci mówiłem, że nie potrafię. To jest silniejsze ode mnie, a z drugiej strony, przygotowuję się do swojej roli. Mam być w tobie zakochany do szaleństwa, zapomniałaś?
- Masz udawać, że jesteś we mnie zakochany – sprostowała. – To ogromna różnica.
- Niech ci będzie – powiedział ze śmiechem. – W każdym razie, musimy popracować nad twoim okazywaniem uczuć.
- Słu-cham? – wydukała.
- Nie możesz robić się czerwona za każdym razem, gdy cię dotknę albo zbyt długo będę się na ciebie patrzył.
- A to coś nowego – zakpiła. – Wytłumaczyłabym ci coś, ale myślę, że to nie będzie najlepszy pomysł.
- Dlaczego?
- Istnieje szansa, że źle to zinterpretujesz.
- Czyli jak?
Wypuściła głośno powietrze z płuc, drapiąc się po głowie.
- Nieważne. Będę kończyć.
- Teraz? Tak bez słów wyjaśnień? – zapytał rozczarowany. – Nie możesz mnie pozostawić w niewiedzy!
- Nie usłyszysz tego z moich ust. Nie i już.
- Chcesz, żebym drążył temat jeszcze głębiej?
Jego pytanie brzmiało jak obietnica… Brunetka dotknęła dłonią swojego policzka, które paliło żywym ogniem.
Dlaczego ten chłopak potrafił na nią działać nawet przez telefon?! Owszem, przy Arturze potrafiła się rozpłynąć, ale Wojtek również był przystojny i nie można było stwierdzić, że brak mu uroku osobistego. Czarował wszystkie dziewczyny. Nawet ją był w stanie oczarować.
Musiała zakończyć tą rozmowę jak najszybciej.
- Od rana nic nie jadłam, a brzuch już zaczyna mnie boleć.
- No dobra. Tym razem ci odpuszczę, ale jak się zobaczymy… Masz przechlapane. Zdajesz sobie z tego sprawę?
- Zobaczymy się dopiero za niecałe trzy tygodnie, więc z pewnością zapomnisz o tym, co ci powiedziałam.
- Jesteś tego taka pewna?
- Tak. Trzymaj się.
- Ty też. I pamiętaj, dzwoń, jeśli ten idiota znowu urządzi sobie legowisko na twojej wycieraczce.
- Dobrze.
- Obiecaj!
- Obiecuję. Pa!
- Cześć.
ᴂ
Jeszcze rano, wieczór zapowiadał się kiepsko. Patrycja odrzucała wszystkie jego połączenia, ignorowała wiadomości tekstowe, więc jego umysł zaczął mu podsuwać naprawdę durne przyczyny jej zachowanie.
Odwiozła go z kimś, bo przed oczami wciąż miał twarz tego kolesia. Czyli, chciała go zaprosić do swojego mieszkania. Był późny wieczór, więc mógł zostać na noc…
W jednej chwili ogarnęła go taka złość, że miał ochotę coś zniszczyć. Zacisnął pięści i policzył do dziesięciu, próbując się uspokoić. Podświadomie wiedział, że nie powinien wierzyć swojej intuicji, która wielokrotnie prowadziła go w ślepe uliczki. Tyle razy sprowokował niepotrzebne kłótnie w rozmowie z Anitą, bo miał jakieś chore wyobrażenia jej spotkań z kumplami. Z jednej strony wiedział, że miał powody do zazdrości, bo była atrakcyjną dziewczyną, ale z drugiej... zawsze jej ufał.
Odetchnął głęboko, a potem zerknął na komórkę, gdzie czekał na niego sms.
„Spóźnię się trochę, bo są korki.”
Nic nie odpisał, bo nie odczuwał takiej potrzeby.
Spotkanie z Moniką miało złagodzić poczucie porażki jakie miał po poprzednim wieczorze. Jego plan nie wypalił, a to wszystko z powodu zbyt dużej ilości alkoholu. Mógł się cieszyć, bo gdyby tyle nie wypił, pewnie zmasakrowałby twarz tamtemu kolesiowi za samo bycie obok Patrycji.
Znowu zacisnął pięści, więc podszedł do lodówki i wyciągnął piwo. Musiał się uspokoić, bo nie chciał wpadać w gniew w obecności blondynki. Nie mógł stracić swojej odskoczni. Nic nie czuł do tej dziewczyny, ale była jedynym stałym punktem w jego życiu w ostatnich tygodniach. Może nie mógł na nią liczyć, bo sypianie z kimś nie było żadną formą pomocy, a jedynie – przyjemnością, której nie mógł sobie odmówić.
Usłyszał ciche pukanie do drzwi, więc przybrał na twarz maskę.
- Wejdź! – krzyknął, a po chwili w pomieszczeniu pojawiła się blondynka. Oparł się biodrem o szafkę i zilustrował ją wzrokiem. – Dość krótka jest ta kiecka – skomentował, zatrzymując oczy na jej nogach. Może nie były tak zgrabne i długie, jak nogi brunetki, ale musiały mu wystarczyć.
- Następnym razem mam się ubrać w strój zakonnicy? – zakpiła, siadając na kanapie. Naciągnęła materiał na uda i przyjrzała mu się uważnie. – Wyglądasz na skacowanego.
Uniósł puszkę z piwem do góry.
- Dlatego piję.
- Który dzień po rząd?
Skrzywił się.
- Czy to takie istotne?
- Upijasz się z powodu dziewczyny?
O dziwo, nie usłyszał w jej głosie kpiny, bardziej niedowierzanie.
- Nie jestem skończonym kretynem, aby zalewać się w trupa z powodu jakieś laski, która ma mnie w dupie.
- Jasne – zadrwiła, a potem odrzuciła włosy na plecy i pochyliła się lekko do przodu. – Kogo ty okłamujesz? Spójrz – objęła dłońmi całe mieszkanie – jak tu wygląda! Jest jeden wielki syf!
Parsknął śmiechem.
- Jak ci się coś nie widzi to sobie posprzątaj, pasuje?
Zacisnęła mocno usta i gwałtownie wstała, podchodząc do niego zamaszystym krokiem. Uniosła dłoń, a potem zacisnęła ją w pięść, na koniec uderzając nią w klatkę piersiową Artura. Obrzucił ją lekceważącym spojrzeniem, ale gdy kolejny raz go uderzyła, złapał ją mocno za nadgarstek, sprawiając, że jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Puść mnie – warknęła.
Pochylił się nad nią i popatrzył jej prosto w oczy, bez cienia jakichkolwiek emocji.
- Co ty odwalasz?
- Nie będę sypiać z kolesiem, który ma na mnie wyjebane.
- Znowu masz przejaw moralności? Nie uważasz, że to trochę za późno? – zakpił. – Sypiasz ze mną od kilku tygodni i jakoś nie wzdrygasz się, gdy cię dotykam lub pieprzę, więc o co ci znowu chodzi?
- Jesteś…
-… skończonym dupkiem. Tak wiem – mruknął znudzony. - Powtarzasz się.
Zmrużyła gniewnie oczy, próbując wyrwać rękę z jego uścisku, ale bez skutku.
- Puścisz mnie? – syknęła. – Wracam do domu.
- Dopiero co przyszłaś.
- Straciłam ochotę na przebywaniem z takim skurwysynem, jak ty – powiedział wzburzona. – Za kogo ty się w ogóle uważasz, co? Myślisz, że jesteś jakimś, kurwa, Bogiem? Pstrykniesz palcami, a ja przybiegnę do ciebie i będę na każde twoje skinienie? Tak postępują tylko…
-… dziwki – dokończył za nią, a jego spojrzenie stało się lodowate. – Nie próbuj się wybielić. Nie bez powodu ten koleś, do którego tak wzdychasz, nie chce cię.
Spróbowała mu się znowu wyrwać, ale złapał ją drugą dłonią za kark i przyciągnął do siebie, całując ją wbrew woli. Na początku próbowała z nim jeszcze walczyć, ale dość szybko się poddała, całkowicie mu się oddając. Puścił jej nadgarstek i objął ją w pasie, powoli zjeżdżając dłonią w dół, na pośladki.
Odczuwał chorą potrzebę, którą musiał zaspokoić. Nie mógł chodzić sfrustrowany i to tylko dlatego, że jakaś dziewczyna postanowiła go odpychać. Nie potrzebował jej – przynajmniej próbował przekonać samego siebie, że tak jest.
Monika objęła go za szyję i zaczęła oddawać wszystkie pocałunki. Jęknęła cicho, kiedy obrócił ich i posadził blondynkę na blacie kuchennym. Zadarł jej sukienkę do góry, jednocześnie zaczynając całować jej szyję.
- Nie potrafisz mi się oprzeć – szepnął, a potem położył dłonie na jej udach. – I nigdy nie będziesz potrafić.
ᴂ
Chciała zaprotestować. Wszystko w niej krzyczało, że jest ostatnim draniem, który wykorzystuje swój urok osobisty. Może i był bardzo przystojny, ale jego charakter był paskudny. Mogła mu mówić, że jest skurwysynem, a on nazywał ją dziwką, a koniec końców, i tak lądowali razem w łóżku.
To wyglądało tak, jakby do siebie pasowali…
Tylko dlaczego, gdy usłyszała ostatnie słowa to w jej oczach pojawiły się łzy?
Patrzyła na sufit, doskonale czując na skórze szyi gorące usta Artura, które kompletnie nie pasowały do lodowatego wnętrza tego mężczyzny. Czuła na udach jego dłonie, ale nie mogła poddać się temu błogiemu uczuciu, które gdzieś z niej uleciało.
Czy naprawdę była nic nie warta? Brunet miał rację, nazywając ją dziwką?
Pierwsza łza spłynęła wolno po jej policzku, a blondynka zorientowała się, że ma dość. Złączyła uda, słysząc jęk frustracji z ust Artura. Zignorowała go i złapała za ramię, a potem odepchnęła jednym zdecydowanym ruchem.
- Co jest, kurwa? – mruknął oburzony, wciąż trzymając dłonie na jej udach. – Przecież ci się podoba?
- Podobało – wycedziła przez zaciśnięte usta. Strąciła jego dłonie, a potem zeskoczyła z blatu i ruszyła w stronę drzwi. – Wychodzę.
- Co?
- To co słyszysz. Wychodzę.
- Odbiło ci?
Wzięła głębszy wdech, a potem narzuciła na siebie płaszcz i chwyciła torebkę. Miała zamiar wyjść bez słów pożegnania, ale miała serdecznie dosyć tych cierpkich słów tego idioty, który ciągle rzucał nimi w jej stronę. Położyła dłoń na klamce, po czym odwróciła się przodem do Artura i spojrzała na niego z pogardą.
- Może i na początku ci współczułam – przyznała szczerze. – Wyglądałeś mi na beznadziejnie zakochanego w dziewczynie swojego przyjaciela. Byłeś prawie taki jak ja, zagubiony w swoich uczuciach, szukający pocieszenia. Może byłam głupia, zgadzając się na twoje zaproszenie i idąc z tobą na piwo, ale naprawdę myślałam, że spotkałam kogoś, kto przeżywa ten sam dramat, ale… tak nie było. – Zamrugała kilka razy powiekami, odganiając łzy. – Zaufałam ci i powierzyłam część siebie, chociaż dla ciebie to była oznaka braku szacunku do własnego ciała, bo przecież jestem dziwką, prawda? – mówiła z goryczą. – Naprawdę nie wiem, jak możesz walczyć o względy tej dziewczyny, jednocześnie pieprząc się ze mną. Widzisz w tym sens? Myślisz, że będzie skakała z radości, gdy dowie się, jaki jesteś porąbany?
Artur stał ze spuszczoną głową. Ściskał w dłoniach puszkę, która już zdążyła zmienić swój kształt, bo brunet wbijał w nią palce z taką siłą, że Monika od razu zrozumiała, że musi być cholernie wściekły.
Nie odezwał się słowem, więc pokręciła głową i wyszła, dokładnie zamykając za sobą drzwi, może odrobinę za głośno.
Po głowie tłukła się jej myśl, że zna tylko jedną osobę, która mogłaby ją uratować od samozniszczenia. Wyciągnęła komórkę i zbiegając po schodach, wybrała właściwy numer.
Tak bardzo chciała, aby odebrał.
Potrzebowała go.
ᴂ
Z puszki wylewało się piwo, ale to go nie obchodziło. Był wściekły. Gdyby Monika nie wyszła… Nie, nie mógł o tym nawet myśleć!
Jej słowa… Jak ona… Próbował głęboko oddychać, aby jakoś się uspokoić, ale bez wyraźnego skutku. Po głowie chodziły mu słowa blondynki i musiał przyznać, że miała rację.
Był zagubiony, ale nie z powodu Patrycji. Brat, Anita, matka… To był cholerny trójkąt, z którego nie potrafił się uwolnić. Nie mógł być szczęśliwy, skoro ciągnęła się za nim przeszłość, o której nie mógł zapomnieć i, która nie chciała zapomnieć o nim.
Monika stwierdziła, że jest zakochany, ale on doskonale pamiętał uczucie, który towarzyszyło mu przy Anicie. Kochał ją, a brunetka… Czuł coś do niej, bo inaczej nie miałby takiego fioła na jej punkcie, ale to na szczęście nie była miłość. Patrycja była wyjątkowa i potrafiła oczarować faceta, robiąc to w całkowicie naturalny i niezaplanowany sposób. Nie narzucała mu się, służąc pomocą, ale jednocześnie powoli uzależniała od siebie.
Dlatego czekał na nią pod drzwiami jej mieszkania. Brakowało mu poczucia stabilności, które mu dawała. Był przy niej spokojny i rzadko wpadał w gniew. Nawet nie pobił Marcina, a to tylko z jej powodu. Gdyby był z nim sam na sam, to pewnie tamto spotkanie skończyłoby się zupełnie inaczej. Nawet oszczędził Kacpra, bo mógł mu przyłożyć mocniej, dając jasno do zrozumienia, jak bardzo był niezadowolony z jego durnego pomysłu.
Wziął głęboki wdech, a potem przypomniał sobie twarz kolesia, z którym przyszła Patrycja.
W ułamku sekundy wrzasnął ze złości, a potem cisnął puszkę przez cały pokój, aż wreszcie uderzyła w ścianę, a resztki piwa rozlały się, tworząc paskudne nieregularne plamy.
- Kurwa – warknął, tym razem wściekając się na samego siebie, że narobił sobie tyle niepotrzebnego syfu.
W myślach obiecał sobie, że dowie się, czy Patrycja spotyka się z kimś innym, a kiedy spotka tego gościa, z pewnością spierze go na kwaśne jabłko.
Nikt mu nie będzie odbierał powodu, dla którego łatwiej przychodziło mu oddychanie, bo nikt, kurwa, nie miał takiego prawa.
ᴂ
Patrzył zbyt długo na komórkę. Monika nie poddawała się i dzwoniła co chwilę, a jej imię wyświetlane na tym małym ekraniku, sprawiało mu fizyczny ból. Serce ściskał mu żal, ale przecież czasu nie da się cofnąć, a dziewczyna nie zmieni się w ciągu kilku dni.
Zanim wyłączył komórkę, policzył w głowie do pięćdziesięciu, ale blondynka była uparta, więc przytrzymał dłużej przycisk zasilania, a potem patrzył, jak ekran gaśnie i otoczyła go cisza.
Podszedł do swojego biurka i otworzył szufladę, a potem wrzucił do niej komórkę, nie odczuwając żadnych wyrzutów sumienia. Prosił ją, aby usunęła jego numer, ale oczywiście tego nie zrobiła. Nie mogła go posłuchać. Nie mogła zniknąć z jego życia!
Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi, doskonale wiedząc, że nie ma lepszego rozwiązania tej historii.
Dodaj komentarz