Kiedyś będziesz mój - Rozdział 43

Wszystkie dziewczyny rozgrzewały się przed próbą z Orłowską, a Patrycja siedziała skulona pod ścianą i z trudem utrzymywała w ryzach łzy.  
Rano rozmawiała z Magdą, która odebrała jej resztki nadziei. Paulina dostanie awans i zostanie kierownikiem salonu, a ona znowu zostanie z niczym. Objęła się mocno ramionami, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej popapranej sytuacji, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Jak na złość, musiała jeszcze obmyśleć kwestię mieszkania, bo nie mogła dłużej przebywać w miejscu, na które nie było ją stać.
Usłyszała kroki, więc szybko doprowadziła twarz do porządku. Podniosła się i szybko spięła włosy w kucyk, odwracając się w stronę sali, gdzie miała odbyć się próba. Zamarła, widząc Wojtka zmierzającego w jej stronę z dość dziwnym wyrazem twarzy,
- Co jest? – zapytała.
- Wszystko się sypie.
- Możesz jaśniej?
- Wkurwia mnie jeden koleś i naprawdę, ostatnimi siłami powstrzymuję się od rozwalenia mu tej przebrzydłej gęby. Imbecyl, postanowił się wymądrzać, chociaż doskonale wie, że nie jest od rozkazywania.
- Czym się tak przejmujesz?
Blondyn spojrzał na nią w taki sposób, że po plecach przeszły jej bardzo miłe ciarki.  
- Stwierdził, że nie pasujemy do siebie.
- Przecież my nie…
- Wiem – uciął. – Chodziło mu o taniec. Podobno nie będzie między nami chemii, a on, kurwa, pozjadał wszystkie rozumy
Brunetka dotknęła dłonią czoła i mimowolnie się skrzywiła.
- Nie mam siły na takie rozmowy, Wojtek. Muszę skupić się na swoim problemach.  
- Co się dzieje? – zapytał z troską.
- Nic.
- Przecież powiedziałaś…
- Zapomnij, okej?
Nie odpowiedział, przyglądając się jej uważnie, jakby nie wiedział o co jej chodzi. Westchnęła ciężko, a potem minęła go i weszła do sali, czując się jeszcze gorzej niż kilka minut wcześniej.  
Kolejna osoba postanowiła popsuć jej plany. Nie wiedziała kim jest ten chłopak, ale nie miał prawa sądzić, że nie dadzą sobie rady.  
Odnalazła wzrokiem Kikę, która intensywnie ćwiczyła ostatnie kroki, których się uczyły. Uśmiechnęła się niewyraźnie pod nosem, postanawiając do niej dołączyć.
Przecież kiedyś musiało być wreszcie lepiej.



Czekał na nią pod salą. Musiał trochę się uspokoić, bo Wojtek podniósł mu ciśnienie, kłócąc się z pewnym kretynem, który chyba pozamieniał się na rozumy z jakimiś innym idiotą. Orłowski, oczywiście, nie potrafił w żaden sposób zażegnać sporu i o mały włos, a mieliby na parkiecie rozlew krwi. Blondyn był w tak podłym nastroju, że prawie rzucił się na tamtego i pewnie wyszedłby z tego bez szwanku, ale po co tracić czas na jakiegoś totalnego bezmózga?
Fakt, Patryszja pokazała swoją lepszą stronę, ale szczerze wątpił, aby potrafiła flirtować z Wojtkiem na środku sceny i przed tak dużą publicznością. Kretyn, a właściwie, Ignacy, zauważył istotny problem, który należało jak najszybciej rozwiązać. Mieli trzy miesiące, a Patryszja była zadurzona w facecie, o którym powinna jak najszybciej zapomnieć. Nie śmiał twierdzić, że blondyn będzie lepszym kandydatem, ale zauważył jego maślany wzrok. Tylko głupek nie zauważyłby, że podoba mu się brunetka i dla niego ta rola to nie tylko szansa na rozgłos, ale również szansa na zdobycie fajnej dziewczyny.
Uśmiechnął się pod nosem akurat w tym samym momencie, w którym Patryszja wyszła z sali. Zauważył zmęczenie na jej twarzy i niewielkie krople potu na czole.  
- Jak tam?
Przystanęła obok niego, opierając się ramieniem o ścianę.
- Padam na twarz. Orłowska chce nas wykończyć – jęknęła, krzywiąc się. – Ciągle mnie poprawia i twierdzi, że jestem zbyt mało seksowna.  
Ariel parsknął śmiechem.
- Masz problem z kręceniem tyłkiem? – zapytał rozbawiony.
- Oczywiście, że nie. – Odwróciła wzrok. – Chodzi oto, że… - Umilkła, zauważając grupę dziewczyn, która wyszła po niej z sali. Pożegnała się z nimi uśmiechem i spojrzała na przyjaciela, przygryzając wargę. – Nie chcę kokietować Wojtka.
- Bo?
- To tylko taniec. Nie chcę robić z siebie jakieś pierwszej lepszej – mruknęła niechętnie. – A on, jak na złość, próbuje udowodnić wszystkim, że zajebiście do siebie pasujemy i świetnie się zgramy na scenie.
- Doskonale wiesz, o czym jest ten spektakl.
Wywróciła oczami.
- Nie będę się o niego ocierać, ani całować z języczkiem.  
Spuścił głowę i wybuchł śmiechem. Uderzyła go pięścią w ramię, ale jej reakcja jeszcze bardziej go rozbawiła.
- Podoba ci się, prawda? - Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. – No, przyznaj się.
Na jej twarzy pojawiły się krwistoczerwone rumieńce.
- Trochę.
- Równie bardzo co Artur?
- Artur jest poza wszelką konkurencją – wyszeptała.
- Czyli, gdyby Wojtek wyglądał tak jak on, dawałabyś więcej od siebie?
Potarła dłonią swój kark, unikając jego spojrzenia.
- Możliwe.
- Wiesz, że powinnaś sobie go odpuścić?
- Tak.
- Nie zasługuje na ciebie.
- Wiem.
Spoważniał jeszcze bardziej, przypominając sobie powód, dla którego im nie wyszło.  
- Monika odezwała się do ciebie? – zapytał wprost, oczekując twierdzącej odpowiedzi, ale kiedy zauważył ogromne zdziwienie na twarzy Patrycji, zrozumiał, że blondynka najwyraźniej nie potrafi zdobyć się na odwagę i przyznać się do wielu błędów. – Dałem jej jasno do zrozumienia, co ma zrobić – wycedził.
Brunetka złapała go za rękę, wbijając wzrok w podłogę.
- Nie powinieneś jechać tam wzburzony i robić jej awantury. Kochasz ją.
- Nie jestem naiwnym głupcem, którego oślepiła miłość i nie zauważa licznych wad swojej wybranki. Monika jest wybrakowanym modelem, z którym nie zamierzam się wiązać. Nie jesteśmy nawet razem, a już zdążyła mnie ranić, więc czego mam oczekiwać po związku z nią?
Jego przyjaciółka westchnęła cicho.
- Poczuła się odtrącona.
- Gówno mnie to obchodzi. Wiedziała co robi, wchodząc mu do łóżka.
- Jesteś niesprawiedliwy.
- A ty wciąż jej bronisz! – zdenerwował się. – Zraniła cię, a ty i tak trzymasz jej stronę! – Wziął głębszy oddech. - Nie będę z nią. Nigdy. Dałem jej to jasno do zrozumienia.
- Może powinniście szczerze porozmawiać?
Prychnął lekceważąco.  
- Sama nie chcesz Artura, bo spał z inną, ale mnie wpychasz ramiona tej, która również nie potrafiła się powstrzymać od wskoczenia komuś do łóżka?
- Wybacz. Po prostu widzę, jak się męczysz.  
- Przeżyję – mruknął, siląc się na uśmiech. – Koniec o niej. Podobno masz jakieś problemy.
- Skąd to wiesz?
- Wojtek wspominał.  
- Jesteście teraz przyjaciółmi? – zażartowała.
- Nie, ale martwimy się o ciebie.  
Oparła się plecami o ścianę, a w jej oczach pojawiły się łzy. Opuściła nisko ramiona i westchnęła cicho.
- Stracę pracę i mieszkanie.
- Że co?!
Przymknęła powieki.
- Paulina dostaje awans. Zostanie kierownikiem. Nie wyobrażam sobie z nią dalszej współpracy. Prędzej ją zabiję niż spędzę z nią całą zmianę.  
- A co z mieszkaniem?
- Niedługo kończy mi się umowa, a jakiś czas temu podniesiono czynsz. Nie stać mnie już na to lokum, więc muszę wymyśleć coś innego.  
- Dlaczego mi nic wcześniej nie powiedziałaś? – zapytał urażony. – Przecież doskonale wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Pokręciła głową.
- Masz swoje problemy. Monika daje ci nieźle w kość, a jeśli… poprosiłabym cię o pomoc, znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej.
Prychnął.
- Bądź chociaż przez chwilę egoistką i pomyśl o sobie. – Odwróciła wzrok. – Nie możesz w kółko myśleć, jak dogodzić innym. Bardzo źle na tym wychodzisz, nie widzisz tego?
- Możliwe, ale nic na to nie poradzę. – Westchnęła cicho. – To moja przyjaciółka.  
- Jeśli kiedykolwiek będziesz się tak nade mną użalać to rzucę się pod pociąg. Obiecuję ci to. - Oboje zaśmiali się, trochę rozładowując napiętą atmosferę. – Artur dał ci spokój?
- Prawie. – Zacisnęła mocno usta. – Był u mnie ostatnio i został na noc. Trochę się poprzytulaliśmy i wymieniliśmy kilka pocałunków, ale nic więcej. Nie mogłabym pójść z nim do łóżka.
Był w szoku. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.
- Ale… jak?
- Nie martw się. Zakończyłam tą znajomość. – Uśmiechnęła się cierpko. – Tamtego wieczoru miałam chwilę słabości, którą wykorzystał. Gdyby zjawił się innego dnia, odprawiłabym go z kwitkiem.
- Kochasz go?
- Nie wiem.  
- Myślisz, że odpuści?
- Nie – odpowiedziała pewnie. – On nigdy nie odpuszcza.
Była bardzo pewna swoich słów, chociaż gdzieś między nimi wyczuł nadzieję, że Artur dalej będzie robił z siebie idiotę i postanowi ją tak długo nachodzić, aż wreszcie przekona się do niego i mu wybaczy.  
W jego odczuciu, nie byli dla siebie stworzeni. Monika z pewnością była tego samego zdania.
Przeklnął siebie w duchu.
Wszędzie się wepchnie - nawet w jego myśli, jakby nie mogła zniknąć z jego życia raz na zawsze.  



Artur siedział przed swoim komputerem i starał się skupić na pracy, ale kolejna salwa śmiechu w wykonaniu Darskiego, doprowadziła go do białej gorączki. Kilka razy musiał usunąć zapisany tekst i napisać od nowa. Nienawidził robienia poprawek, bo tylko tracił czas na zbędne pomyłki, których winowajcą był ten idiota.
Na sali zrobiło się małe poruszenie, więc rozejrzał się zaskoczony, uważnie obserwując zszokowane twarze kolegów. Dwóch policjantów właśnie przechodziło między biurkami i szło w kierunku gabinetu prezesa.  
Odnalazł wzrokiem Tamarę, która była blada jak ściana. Posłała mu porozumiewawcze spojrzenie, więc skrzywił się, przypominając sobie jedyną aferę, która mogłaby przyciągnąć policję do ich firmy.
Najprawdopodobniej odnaleziono złodzieja.
Ktoś go mocno chwycił za ramię, a kiedy obrócił się na krześle, zobaczył niebieskie oczy Tamary, wpatrzone w niego ze strachem.
- Chodź.
Posłusznie poszedł za nią, bo nie chciał, aby ktokolwiek zwrócił na nich uwagę. Wszyscy wokół szeptali, ale Darski wciąż śmiał się jak opętany.  
- Rozmawiałeś z nim ostatnio, prawda? – zapytała blondynka, kiedy zatrzymali się w samym rogu sali. Dziewczyna udawała, że nalewa sobie wody do plastikowego kubka, chociaż potwornie drżały jej dłonie.
- Sprowadził mnie do firmy. Chciał zerknąć na wszystkie raporty i jeszcze raz je przeanalizować.  
- Mówił coś konkretnego?
- Nie.
- Boję się – powiedziała spanikowana.
Zmarszczył brwi.
- Czego?
- Nie wiem. Tak po prostu! – Westchnęła głośno. – Dość długo utrzymywali wszystko w tajemnicy. Myślałam, że Dział Księgowości coś wie na ten temat, ale milczeli jak zaklęci. Chciałam nawet porozmawiać z sekretarką z górnego piętra, bo ona zawsze zna najświeższe nowinki, ale stwierdziłam, że zrobiłabym z siebie totalną kretynkę, jednocześnie zwalając wszystkie podejrzenia na siebie.  
- Mówisz tak, jakbyś była odpowiedzialna za te pustki na koncie firmy – powiedział sucho. – Jeżeli miałaś coś z tym wspólnego, nie…
- Oczywiście, że nie – zaprzeczyła energicznie, łapiąc go za ręce. – Martwię się. To wszystko.  
- To nie nasz problem.  
- Musiałeś pokłócić się z Michałem? – mruknęła z wyrzutem.
- Boże! – Złapał się za głowę. – Będziesz mnie teraz obwiniać za te pieprzone raporty?! Wykonaliśmy swoją robotę. Koniec. Reszta nas nie obchodzi.  
- Ale…
Głosy na sali stały się głośniejsze, więc odwrócili się oboje. Tamara pisnęła cicho, zakrywając dłonią usta, a Artur miał wrażenie, że słyszy jak szczęka uderza mu o podłogę.  
Dwóch policjantów - tych samych, którzy weszli do gabinetu prezesa, właśnie stało przy biurku Darskiego i zakuwało go w kajdanki. Nie śmiał się, a wręcz przeciwnie, wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć ze złości. Odszukał wzrokiem Artura i posłał mu mściwe spojrzenie.  
- Kurwa – warknął brunet, zdając sobie sprawę, że zawsze uważał Michała za idiotę, ale nie za bezmózgiego złodzieja, który kradnie pieniądze z firmy, w której pracuje.  
- Wichrowski! – Artur drgnął, wlepiając wzrok we wściekłego prezesa, który stał w drzwiach swojego gabinetu. – Do mnie. W tej chwili.  



Siedziała na rozłożonej kanapie i gapiła się w monitor laptopa. Od godziny szukała jakiegoś mniejszego i tańszego lokum, z niewielkim skutkiem. Wszystko przekraczało jej budżet i możliwości, bo przecież nie przeprowadzi się do innego miasta.  
Chwyciła za kieliszek, który zdążyła napełnić winem. Owszem, obiecała sobie, że nie będzie pić – chociażby ze względu na negatywny wpływ alkoholu na życie jej przyjaciółki, ale czy ktoś mógłby ją teraz powstrzymać? Monika całkowicie odcięła się od niej, nie pozostawiając złudzeń… Zakończyła ich przyjaźń. A wokół nie było nikogo, kto wytrąciłby jej to naczynie z rąk.  
Głośny dzwonek do drzwi sprawił, że zgrzytnęła zębami, ale wykopała się spod koca i podbiegła do przedpokoju. Z jednej strony liczyła, że to nie będzie Artur, ale z drugiej… Jego obecność z pewnością odstraszyłaby jej ponury nastrój.
Otworzyła drzwi i zamarła.
- Wojtek?
- Cześć! Mogę wejść?
- Jasne – wydusiła z siebie, wpuszczając go do środka. – Co cię tu sprowadza? – zapytała, uważnie obserwując jak ściąga kurtkę i buty.  
- Miałaś dziś kiepski humor.
- Twoja wizyta ma go poprawić?
- No tak – odpowiedział z szerokim uśmiechem. – Musze dbać o twoją motywację.
Uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Nie jestem w nastroju do żartów.
Zaczął grzebać w kieszeniach spodni, aż wyciągnął niewielki pendrive.  
- Zrzuciłem świetną komedię. Z pewnością ci się spodoba.  
Spojrzała przez ramię na kanapę, mając mieszane uczucia. Już jednemu facetowi pozwoliła leżeć w swoim łóżku i nie skończyło się to dobrze. Nie chciała, żeby sytuacja się znowu powtórzyła.  
- To naprawdę nie jest najlepszy pomysł.
Wygiął usta w podkówkę, patrząc na nią w taki sposób, że coś ścisnęło jej serce.
- Nie przygarniesz mnie na ten wieczór?
Wywróciła teatralnie oczami, doprowadzając go do śmiechu.
- Niech ci będzie.
Poprawił swoją bluzę, a potem minął ją i usiadł na skraju kanapy.  
- Koc i wino? Mogę prosić o jedno i drugie?
Uśmiechnęła się pod nosem, a potem poszła do kuchni po drugi kieliszek.  



Siedział w samochodzie, zaparkowanym pod oknem Milowskiego, nie potrafiąc się ruszyć.
Po rozmowie z prezesem, jeszcze długo nie potrafił dojść do siebie. Spędził w jego gabinecie bite dwie godziny. Nie nudzili się, omawiając strategię firmy na kolejne pół roku. Mężczyzna dość krótko i zdawkowo, wyjaśnił nieciekawą sytuację Darskiego, który z pewnością stanie przed sądem. Sam fakt, że pokusił się na nieswoje pieniądze, wcale nie zdziwił prezesa, który od razu wyznaczył kogoś nowego na jego miejsce.
Powinien się cieszyć, bo wreszcie otrzymał awans, ale to nie było wszystko. Kazał mu i Tamarze wyjechać do Warszawy na ważne szkolenia, wraz z rozwinięciem jednego z głównych działów firmy. Wstępnie, mieli tam spędzić dwa miesiące.  
Artur od razu przekalkulował, że to będę dwa miesiące bez Patrycji i jakichkolwiek wieści od niej. Milczała, co obrał za bardzo zły znak. Był dość stanowczy w swoim postanowieniu i nie zamierzał się poddać, ale jak miał być przy niej, jednocześnie będąc w Warszawie? To było niewykonalne.  
Wyciągnął komórkę z kurtki i wybrał numer do Patrycji.  
Musiał z nią porozmawiać. Natychmiast.



Siedzieli po turecku na jej kanapie, otuleni kocami, pijąc wino.  
Film przypadł jej do gustu, bo był naprawdę zabawny, a towarzystwo Wojtka wcale nie było uciążliwe. Bardzo dobrze dopasował się do jej parszywego nastroju i próbował ją rozruszać w subtelny sposób.  
- I jak? Lepiej? – zapytał, kiedy główna bohaterka w przypływie emocji, rozpłakała się przed ołtarzem.  
- Trochę – odpowiedziała szczerze, opróżniając trzeci kieliszek.  
Już chciała nalać sobie kolejny, ale blondyn ją powstrzymał, obejmując ją w talii i przyciągając do siebie.  
- Już dość na dzisiaj.
Całe jej ciało zesztywniało, kiedy zdała sobie sprawę, że siedzi na kolanach Wojtka, który udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Mogę wiedzieć, co robisz? – zapytała na jednym oddechu, łapiąc go delikatnie za ręce.
Zanim się zorientowało, już leżała na plecach, a on nachylał się nad nią. Spanikowana, patrzyła w jego oczy, próbując doszukać się w nim odpowiedzi.  
- Badam twoją reakcję.
- Na co?
- Chyba, na kogo – powiedział z lekkim uśmiechem. – Kiedy napomknąłem, że trzeba nad tobą popracować, mówiłem całkowicie poważnie.  
- Czego oczekiwałeś?
- Nie możesz tak na mnie reagować.
- Nie znam cię zbyt dobrze, więc nie oczekuj, że rzucę ci się w ramiona przy byle lepszej okazji.  
- Tańczymy razem. Mamy wyglądać na zabójczo zakochanych. – Dotknął jej policzka, a ona wstrzymała oddech. – Czy tak zachowuje się zakochana dziewczyna?
- Wojtek.  
- No co? – Błysnął uśmiechem, a potem zsunął dłoń na jej szyję. – Ale ci wali serce.
- Bardzo zabawne – mruknęła zgryźliwie, odpychając jego dłoń. – Nie rób tak więcej.
- Zapomniałaś, że będziesz musiała otworzyć się przede mną?
Odwróciła wzrok w momencie, gdy zdała sobie sprawę, jak dwuznacznie to brzmi.  
Jak na złość, rozdzwoniła się jej komórka, więc drgnęła nerwowo, odsuwając jego ręce i podnosząc się do pozycji siedzącej. Sięgnęła po telefon, który leżał na stoliku i zerknęła na wyświetlacz.
Kumulacja złych wydarzeń.
Imię Artura wypalało jej wzrok.
- Co jest? – zapytał blondyn, dotykając jej pleców.  
Wyprostowała się gwałtownie, a komórka w jej dłoni zaczęła wibrować.  
„Muszę z tobą porozmawiać. To bardzo ważne. Oddzwoń, gdy będziesz mogła.”
Westchnęła cicho, a potem odłożyła telefon, odwracając się w stronę Wojtka.
- Masz jeszcze jakiś film?
Zauważyła szeroki uśmiech na jego twarzy, więc odwzajemniła go.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3271 słów i 18398 znaków.

Dodaj komentarz