Kiedyś będziesz mój - Rozdział 19

Patrycja zaplotła włosy w warkocz, bo dłonie drżały jej ze zdenerwowania i musiała coś z nimi zrobić. Stała pod ścianą, tuż przy tablicy, na której mieli wywiesić listę osób zakwalifikowanych. Czuła na sobie spojrzenia baletnic, które poprawiały swoje idealne koki, unosząc głowy coraz wyżej. Zazdrościła im tej pewności siebie, bo gdyby była dawną sobą, rzucałaby uśmiechami na prawo i lewo, próbując skruszyć lody między rywalkami.  
Przecież i tak z większością z nich będzie pracować, więc po co miałaby budować jakiś cholerny mur?
Nawet nie zobaczyła występu Ariela. Nie miała bladego pojęcia, jak mu poszło i czy jest zadowolony, i nie wiedziała, gdzie jest Monika.  
Wzięła głębszy wdech i prawie zemdlała, kiedy zobaczyła kobietę z jury, która właśnie do nich podchodziła. Przyłożyła kartkę do tablicy, a wokół niej zrobiło się tłoczno. Stano na palcach, aby tylko móc zobaczyć listę. I kiedy wreszcie ją przypięto i odsłonięto, serce brunetki zaczęło szaleć w zatrważającym tempie.  
Przebiegła szybko wzrokiem listę w górę i w dół. Nic. Cholera!
Przecisnęła się do przodu i spróbowała przeczytać jeszcze raz. I kiedy już myślała, że gorzej być nie może, na samym dole kartki widniało jej nazwisko. Może byłaby się w stanie cieszyć, gdyby nie fakt, że obok napisano, że musi wstawić się na dogrywce.  
Że jak?
Zaczęła przeszukiwać listę jeszcze raz, mając nadzieję, że znajdzie na niej nazwisko Ariela. Było. Może nie na szczycie, ale też nie na granicy. Tylko jej się nie udało. Niech to szlag!
- Hej! - Zaskoczona, odwróciła się i wpadła prosto w ramiona przyjaciela. – Co jest? – zapytał zaniepokojony, po czym odsunął dziewczynę od siebie, aby również przeczytać listę.  
- Mam dogrywkę.
- Co? – wydukał. – Ale jak? Przecież byłaś niesamowita!
Kilka dziewczyn zerknęło na nią z zainteresowaniem.  
Wywróciła oczami, a potem złapała Ariela za rękę i pociągnęła w stronę pustego korytarza, z dala od tłumu uczestników.
- Nie miałam żadnych szans z tymi baletnicami! – zawołała żywo, prawie wyrywając sobie włosy z głowy. – To one były niesamowite, nie ja. Widziałeś, jak się obracały na palcach? Widziałeś?! Ani razu się nie zachwiały! Te perfekcyjne piruety, podskoki i inne sztuczki! Jezu, dałabym się pokroić, aby tak potrafić.  
Ariel położył dłonie na jej ramionach, starając się ją uspokoić.
- I co z tego? Nie jesteś z ich świata, ale oto tutaj chodzi!
- Co? – jęknęła. – Głupotą było brać udział w czymś takim! Mogłam poczekać do kolejnego…
- Patryszja – upomniał ją przyjaciel, przerywając jej wywód. – Nawet nie wiesz, z czym jest związana ta dogrywka, więc dlaczego panikujesz?
- Jak to z czym?! – obruszyła się. – Albo się dostanę, albo mi podziękują. Co to za różnica!
- Dostaniesz się.
- Tak? I będę tłem na tle tych najlepszych? Wcisną mnie w kurtynę, a najlepiej to postawią za nią, aby nie było mnie widać z żadnego miejsca na widowni!
Parsknął śmiechem, doprowadzając Patrycję do szewskiej pasji.  
- Przesadzasz – mruknął rozbawiony.  
- Och, tak? Dostałeś się, więc nie masz prawa głosu!
Kolejna salwa śmiechu nic nie wskórała, bo brunetka wciąż się złościła, zachodząc w głowę, jak to możliwe, że najprawdopodobniej będzie musiała się zmierzyć z jedną z najlepszych baletnic.  
- Zapanuj nad emocjami i nie daj im się zjeść. Zaraz cię wywołają i będziesz mogła im pokazać po raz kolejny, że…
- Cześć, Patrycja!
Dziewczyna zamarła, wolno obracając się w stronę Kacpra. Przez te nerwy, całkowicie zapomniała o jego obecności.  
- O, cześć – powiedziała, zerkając na zaskoczonego przyjaciela. – Ariel, poznaj Kacpra. Kacper…
- Siema – mruknął tamten, unosząc sztywno dłoń wysoko do góry.  
- Dobra, idę już na salę. Będę trzymał mocno kciuki. Dasz radę!
Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zniknął. Pokręciła głową, niedowierzając we własne umiejętności.  
- Co się dzieje? – zapytał Kacper, podchodząc bliżej.
Omiotła go spojrzeniem, zastanawiając się, czy widział jej występ i czy zrobiła na nim wrażenie. Nie miała pojęcia, dlaczego tak się tym przejmuje, skoro nigdy nie należała do osób, które spieszyły się z czymkolwiek.
- Mam dogrywkę – powtórzyła.
- I? – dopytywał. – Nie jestem wdrożony w to wszystko, więc nie bardzo wiem, czy to dobrze… Widzę za to, że się bardzo stresujesz. Jest źle?
Pokręciła głową, uśmiechając się z trudem.  
- Nie ma tragedii, ale za chwilę będę rywalizować z dziewczyną, która przeszła eliminację, a co za tym idzie, jest lepsza ode mnie.
- Lepsza? Jesteś wspaniała!
Uniosła jedną brew do góry.
- Wspaniała? – powtórzyła z nutką rezerwy. – Widziałeś te baletnice?
- Tak. Były świetne, ale nie zachwycały. Z pewnością nie tak bardzo, jak ty.
Ich spojrzenia się spotkały, a Patrycja wcale nie chciała odwracać wzroku. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Miło, że tak myślisz, ale to nie wystarczy, abym znalazła się w tej ekipie zwycięzców.  
- Skąd to możesz wiedzieć? Nie widziałaś jak tańczysz, więc nie powinnaś się oceniać.
- Jury widziało i dało mi dogrywkę. To mówi wszystko.
Kacper uśmiechnął się szeroko.  
- Myślę, że nie masz racji.  
- Zobaczymy.
- Dogrywka!!!
Brunetka drgnęła, napinając wszystkie mięśnie swojego ciała. Posłała Kacprowi blady uśmiech, a potem minęło go i weszła na salę.  
Dogrywka mogła mieć różne formy, ale jeśli przypadłby jej taniec z jedną z baletnic, była na przegranej pozycji. Nie miała pojęcia, co jury mogłoby od niej chcieć i nie chciała się nad tym zastanawiać, aby przez przypadek nie zemdleć ze zdenerwowania.  
Zeszła wolno ze schodów, a potem wdrapała się na scenę, po raz kolejny będąc oślepioną przez światła lamp.  
- Patrycja Durska, tak? – zapytał mężczyzna, poprawiając okulary na swoim nosie.  
Obok niego siedziała kobieta i jeszcze jeden mężczyzna, co oznaczało, że jury było w pełnym składzie, co bardzo rzadko zdarzało się na dogrywkach.  
- Tak – wychrypiała, czując suchość w gardle.  
- Dobrze. W takim razie, może najpierw się przedstawię. Nazywam się Jerzy Ligocki i jestem reżyserem tego widowiska. Obok, kolejno: pani Orłowska i najlepszy przyjaciel teatru, pan Tomaszewicz.  
Zdumiona, próbowała zebrać myśli. Po co przedstawił jej całe jury? Przecież pod plakatem widniały ich nazwiska. O co tu mogło chodzić?
- Widzę, że jesteś bardzo zdenerwowana i pewnie zastanawiasz się, co to ma znaczyć, więc już spieszę z tłumaczeniem. – Uśmiechnął się profesjonalnie, splatając dłonie na stole. – Za chwilę powinna być tu Ewelina. Ewelina Malecka. Jak się domyślasz, jedna z naszych najlepszych baletnic. – Kolejny raz poprawił okulary. – Chcielibyśmy, abyście obie spróbowały zatańczyć do tej samej piosenki, co nam z pewnością rzuci trochę światła na kierunek, w którym powinna pójść cała idea głównego tematu tego spektaklu.  
Otworzyła szeroko oczy, czując mdłości.  
- Nie bardzo rozumiem – powiedziała powoli.  
Nie otrzymała żadnych dodatkowych wyjaśnień, bo na scenie pojawiła się sama Ewelina. Dygnęła z taką gracją w kierunku jury, że Patrycja miała ochotę zrezygnować.  
- Witaj, Ewelino.  
Dziewczyna posłała w stronę jury nikły uśmiech, dumnie prostując swoje plecy. Brunetka poczuła się przy niej jak mała dziewczynka, która dopiero co nauczyła się tańczyć. Jak miała zabłysnąć przy kimś takim? Przecież od Maleckiej pewność siebie biła na kilometr! Zerknęła w stronę widowni, ale z powodu mocnego oświetlenia, nic nie widziała, a była bardzo ciekawa miny Ariela.
Spojrzała jeszcze raz na Ewelinę, mrużąc oczy. Znała ją, tego była pewna. Próbowała rozpoznać jej twarz, ale bezskutecznie. Dziewczyna poprawiła swój blond kok, wsuwając do niego wypadające kosmyki włosów. Nawet to, cholera, robiła z gracją.  
Usłyszała głośne klaśnięcie, więc prawie podskoczyła ze strachu. Zwróciła swoje oczy w kierunku jury, przełykając z trudem ślinę.
- Nie przedłużając, poproszę o muzykę!
Zero czasu na jakiekolwiek przygotowanie. Tańczenie bez koncepcji, treningów i kroków. Kto mógłby temu podołać?!
Zerknęła w stronę Eweliny, która uniosła swoje ciało, stając na plecach i od razu wykonała powolny obrót.  
Brunetka czuła na sobie trzy pary oczu, a może nawet więcej, bo jej wzrok nie dosięgał widowni. Spanikowana, próbowała poruszyć chociaż nogą albo ręką, ale wyszło jej to dość sztywno. Baletnice znane były ze sztywnego tańca, ale robiły to chociaż perfekcyjnie pod każdym możliwym względem.
Sfrustrowana, przestąpiła z nogi na nogę, ponownie zerkając na rywalkę.  
W głowie zadźwięczały jej słowa Artura.
Taniec jest dla cierpliwych.
Zamrugała powiekami, czując dziwny ucisk w okolicach sercach, ale zanim zdążyła się nad tym głębiej zastanowić, zaczęła tańczyć. Równie wolno co Ewelina, ale w zupełnie inny sposób. Wyrzuciła w myślach swoją rywalkę z własnej przestrzeni, stając się jedyną osobą na deskach parkietu.  
Czuła muzykę w całym swoim ciele. Oddała się jej w całości, ani razu nie myśląc o tym, aby zatańczyć coś wbrew niej.  
Nawet, jeśli przegra… wciąż będzie chcieć tańczyć.  



Ariel przyglądał się całemu widowisku z niezbyt zadowoloną miną. Znał Ewelinę, a raczej, znał jej umiejętności. Zanim ogłoszono eliminacje, doszły go słuchy, że obsada będzie mocno obsadzona. Wbrew temu co mówiła Iga, główna rola miała już właścicielkę, a potem wyszło coś takiego… Jury kazało zmierzyć się Patryszji z jedną z najlepszych dziewczyn.  
Ewelina wykonywała wiele różnych, skomplikowanych figur bez najdrobniejszego trudu. Przychodziło jej to z taką łatwością, że obserwujący mógł jedynie szeroko otwierać oczy i cicho wzdychać z uznaniem. Zdawał sobie sprawę, że gdy na nią patrzy to właśnie to robi.  
Zacisnął mocno usta i zerknął na Kacpra, który cały czas gapił się na scenę i nic nie mówił. Skrzywił się, ale tylko na początku, gdy pojawiła się blondynka.
- Umawiasz z nią? – zapytał, chcąc rozpocząć jakąkolwiek rozmowę. Musiał trochę wypytać tego kolesia, bo czuł się odpowiedzialny za przyjaciółkę. – Kacper – mruknął, kiedy tamten nie odpowiedział.
- Co?
- Umawiasz się z Patryszją?
- Czemu tak na nią mówisz?
Wzruszył ramionami, przenosząc wzrok na swoje kolana.
- Długa historia, którą może ci opowie. Kiedyś.
- Yhym.  
- Więc jak jest?
Kacper westchnął ciężko.
- A kim ty dla niej jesteś? – zapytał podejrzliwie.  
- Pierwszy zadałem pytanie.
- Nie powiedziała ci o mnie?
Ariel wywrócił oczami, obracając głowę i wbijając zimne spojrzenie w Kacpra.
- Po co miałaby mi o tobie mówić? Przyjaźnimy się, a skoro nic o tobie nie wiem… resztę dodaj sobie sam.
- No tak – prychnął. – Zamierzasz jej kiedykolwiek powiedzieć, że ci się podoba?
- Co?!
Ukrył twarz w dłoniach, nie mogąc już znieść tych wszystkich pytań o Patryszję. Na początku rodzice, potem Monika, no i ten Kacper. Nawet ten cały Artur gapił się na niego, jak na rywala.  
Dlaczego oni wszyscy myśleli w ten sposób? Czy mężczyzna nie mógł już przyjaźnić się z kobietą?  
- Nic mnie z nią nie łączy – wysyczał.
- Tak. Jasne. To skąd te głupie pytania?
Miał ochotę wyjść z siebie, bo ta rozmowa zaczynała go wkurzać.  
- Przyjaźnimy się – warknął. – Wiesz, czym jest przyjaźń? Masz jakichkolwiek przyjaciół?
Miał świadomość, że nie powinien być niemiły dla znajomych Patryszji, ale Kacper tak mu nie przypasował, że zaczął się zastanawiać, dlaczego spotyka się akurat z nim? Mogła mieć każdego, no dobra, prawie każdego i z pewnością bardziej normalnego, bez problemów osobistych, bo ten koleś ewidentnie takie miał.
- Mam przyjaciela, ale to przyjaciel, a nie przyjaciółka. Przyjaźń damsko-męska nie istnieje, nie wiesz o tym? – spytał z kpiną. – Swoją drogą, masz dziewczynę?
- Nic ci do tego.
- Tylko pytam.
- Nie mam. Na razie.
- I już nigdy nie będziesz miał, bo żadna nie będzie taka jak ona. – Już chciał mu przerwać, ale Kacper zmroził go wzrokiem. – Wiesz, na czym polega problem w takiej skomplikowanej znajomości? Każdą napotkaną dziewczynę będziesz porównywał do Patrycji. Zawsze. Nieważne, ile zalet będzie miała tamta, zawsze znajdziesz coś lepszego w swojej przyjaciółce.  
Nieprawda. Istniała Monika, która była przeciwieństwem Patryszji. Teoria Kacpra chyba nawet nie była poparta żadnymi dowodami, bo to blondynka spędzała mu sen z powiek, a nie najlepsza przyjaciółka, której zawsze pomagał, jak najlepiej mógł.
- Gdybym naprawdę chciał czegoś od niej, myślisz, że ucinalibyśmy sobie tak miłą pogawędkę? Serio?
- Nie lubisz mnie.
- Ale z zupełnie innych powodów niż myślisz.
- W takim razie, co ci nie pasuje?
- Masz problemy. Ze sobą. Z ludźmi. Ze wszystkim! – uniósł się. - Co jest z tobą nie tak?
Muzyka przestała grać, więc obaj spojrzeli w stronę sceny, gdzie dziewczyny przestały tańczyć. Obie stały w dużej odległości od siebie, nawet nie zerkając w swoją stronę.  
- Super – mruknął Kacper, zgrzytając zębami. – Wielkie dzięki.
Ariel pokręcił głową z niedowierzaniem, marszcząc brwi.  
- Co? – wydusił z siebie.  
- Przez ciebie nie zobaczyłem całego występu – rzucił oskarżycielsko.  
- Ja pierdolę – mruknął pod nosem Ariel, opuszczając głowę i zastanawiając się, jak ma powiedzieć Patryszji, że facet, z którym się umawia, jest kompletnym idiotą.  



- … więc masz dwadzieścia sześć lat, niestabilną pozycję w firmie, która obiecuje ci gruszki na wierzbie, nie umawiasz się na randki i nie wiążesz się na stałe, tak? – zapytała Monika, upijając łyk piwa.  
- Mniej więcej – mruknął Artur, uważnie ją obserwując. – A ty?
- Co: ja?
- Przedstaw krótki życiorys swojego życia.  
Zgarnęła dłonią niewidzialne okruszki z blatu baru, jednocześnie uciekając wzrokiem. Miała jakąś tajemnicę i z pewnością nie zamierzała mu o niej powiedzieć, a on nawet nie miał w planach dopytywać. Chciał jedynie wiedzieć, kim ona jest. Tylko tyle potrzebował, aby móc ocenić, czy może ją zaprosić do siebie.
- Jestem studentką i… studiuję.
Zaśmiał się.
- I tylko tyle? Zero przyjaciół, chłopaków, imprez i głupich sytuacji?
Spojrzała mu w oczy, unosząc jeden kącik ust do góry.
- Mam przyjaciół. Spotykam się z facetami. Imprezuję. A głupich sytuacji przeżyłam więcej niż sobie możesz wyobrazić.
- Naprawdę? – zapytał nieprzekonany. – Opowiedz mi jakąś.  
Wybuchła śmiechem, odchylając głowę do tyłu. Kiedy znowu na niego spojrzała, jej oczy były pełne smutku.
- Spotykałam się ze swoim nauczycielem – powiedziała, krzywiąc się delikatnie.  
- Brzmi to bardziej jak przykra historia.  
- To było dość naiwne z mojej strony, ale… nie przepadam za zaborczymi facetami.
Artur przekrzywił głowę w bok, próbując spojrzeć blondynce w oczy.
- To był zaborczy czy zazdrosny? Wy, kobiety, często mylicie te dwa pojęcia.
- Może i na początku chodziło tutaj o zwykłą zazdrość, ale potem… Chyba nie lubił być drugi, chociaż nie wykazywałam żadnej chęci do zdrady. – Westchnęła ciężko. – Ale o czym mu tu rozmawiamy. Znamy się dwie godziny, więc to nie jest temat na tak krótką znajomość.  
- A kto powiedział, że będzie krótka?
Pytanie zawisło w powietrzu i chociaż Monika wydawała się być niezależna, uparta i bezpośrednia to znów miał rację, bo spodobał się jej. Widział to w jej spojrzeniu, ruchach ciała oraz w sposobie mówienia.  
- Zgrywasz się – mruknęła, gwałtownie poważniejąc. – Zresztą, wcale nie zamierzałeś pójść ze mną na piwo. Chciałeś spotkać się z inną dziewczyną.
- Być może.
- Opowiedziałam ci historię z nauczycielem, więc…
- Ale nie uściśliłaś, czy to było w liceum czy na studiach – powiedział z głupkowatym uśmiechem.
- Oczywiście, że na studiach – obruszyła się. – Za kogo ty mnie masz?
Wzburzyła się i bardzo mu się to podobało. Uśmiechnął się krzywo, opróżniając prawie całe piwo.
- Podoba mi się dziewczyna mojego przyjaciela.
Oczy Moniki zrobiły się ogromne. Niebieskie tęczówki wpatrywały się w niego z niedowierzaniem.
- Co? Jak… i zamierzałeś mu ją odbić?!
Pokręcił głową.
- Nie. Spotykają się, więc to nic poważnego, ale nie mógłby dać tej dziewczynie tego, czego z pewnością oczekuje.
- A skąd to możesz wiedzieć?
- Znam ją. – Pokręcił głową. – Może nie do końca, ale wystarczająco, aby stwierdzić, że od mężczyzny oczekuje stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, wierności i innych rzeczy, które są mi obce.
- Nie wierzę ci – powiedziała chłodno. – Przybiegłeś do teatru i z pewnością chciałeś się z nią spotkać! Co się zmieniło?
- Spotkałem ciebie.
- Nie znasz mnie.
- Jeśli byłbym odpowiednim facetem dla tamtej, nie zaprosiłbym cię tutaj.
Przeczesała dłonią włosy, spuszczając wzrok na swoją szklankę, wypełnioną do połowy piwem.  
Owszem, w jakiś sposób mógł się zgodzić z Moniką. Przyjechał do tego cholernego teatru, bo chciał porozmawiać. Bardziej z Kacprem niż z Patką. Miał zamiar wyjaśnić mu zaistniałą sytuację i kazać się odpieprzyć od dziewczyny. Wiedział, że działa wbrew sobie, bo nigdy nie zależało mu na żadnej dziewczynie. Nie we właściwy sposób. Przypomniał sobie o idiocie, który odszedł od Patrycji, chociaż rzekomo wciąż ją kochał. Gdyby postanowił ją poderwać, chociaż wcale nie musiał, bo podobał się jej, prędzej czy później złamałby jej serce.  
I akurat wtedy, spotkał Monikę - śliczną blondynkę, która od razu zwróciła jego uwagę. Nie sprawiała wrażenia delikatnej, a wręcz przeciwnie. Nie była speszona jego obecnością i wydawała się być poirytowana jego pewnością siebie.  
Stanowiła przeciwieństwo Patrycji, więc bardziej pasowała do jego życia.  
- I myślisz, że jesteś odpowiedni dla mnie? – zadrwiła.
- Zgodziłaś się.
Wywróciła oczami.
- Miałam ochotę na piwo. To coś złego?
- Mogłaś pójść sama.
Zmrużyła oczy, więc parsknął śmiechem, opróżniając szklankę.  
- Jesteś… okropny, więc szczerze wątpię, aby tamta dziewczyna cię zechciała.
- Chciała.
- Skąd to niby wiesz?
- Gdybym zechciał się z nią przespać, z pewnością by się zgodziła.  
Blondynka prychnęła z pogardą.
- Twoja chora pewność siebie jest wkurzająca.
- Wciąż tu siedzisz i ze mną rozmawiasz.
- Drań.
Uśmiechnął się.
- Łagodne określenie, więc nie mogę być ci tak obojętny, jak próbujesz mi pokazać.
- Czego ty ode mnie chcesz? – zdenerwowała się.
Rzucił jej spojrzenie, które działało na każdą znaną mu dziewczynę. Podobno sprawiało, że całe topniały w środku i chociaż był przeciwny takim głupim stwierdzeniom, akurat to bardzo mu się podobało.
Monika poruszyła się na krześle, odwracając wzrok.  
- Jesteś durniem, jeśli myślisz, że jestem łatwa.
- Tego nie powiedziałem.
- Serio? – zakpiła, zaciskając palce na szklance.  
- Wiem, że się zgodzisz. – Prychnęła. – Znam siebie.  



Brunetka nie mogła pojąć, dlaczego Ariel pojechał do domu, skoro ledwo skończyła dogrywkę. Myślała, że poczeka razem z nią, ale patrząc na wyraz twarzy Kacpra, przeczuwała, że coś poszło nie tak.
- Dlaczego wyszedł? – zapytała z naciskiem, próbując uchwycić jego spojrzenie.  
- Powiedział, że musi coś załatwić.
- Niesłychane – mruknęła pod nosem, odwracając się plecami do Kacpra. – Muszę do niego zadzwonić.
- Daj mu czas.
Gwałtownie odwróciła się w jego stronę. Patrzyła na niego zszokowana, bo nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
- Co, proszę?  
- Z pewnością to jakaś poważna sprawa. Odpuść.
Już chciała mu się odgryźć, ale jej komórka zawibrowała.
„Muszę porozmawiać z Moniką. Szukam jej. Pogadamy wieczorem.”
Sfrustrowana, rozplotła warkocz, a potem rozczesała palcami włosy.
- Jestem zmęczona.
- I?
Rzuciła mu poirytowane spojrzenie.
- Chcę wracać do domu.
- Czemu się wściekasz?
Westchnęła cicho, a potem rozmasowała palcami skronie.
- Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Potrzebuję odpoczynku.
- Możemy obejrzeć film. U ciebie.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Prędzej zasnę niż dotrwam do napisów.
Kacper wzruszył ramionami.
- Nic nie szkodzi.
Zależało mu. Nieważne, co wydarzyło się między nim a Arielem. Chciał spędzić z nią trochę czasu.  
Wysiliła się na uśmiech.
- Okej.  
W zamian otrzymała jeden z najlepszych uśmiechów. Zarumieniona, przerzuciła wszystkie włosy na jedną stronę, uciekając wzrokiem w bok.  
I dopiero, kiedy spojrzała na niego ponownie, uzmysłowiła sobie, że wpuszczając faceta do swojego mieszkania daje mu przyzwolenie.  
A co, jeśli Kacper zechce ją pocałować?
Nie zdążyła się nad tym zastanowić, bo na horyzoncie pojawiła się Ewelina. Uśmiechnęła się do brunetki i pomachała, na samym koniec zerkając na Kacpra. Wyraz jej twarzy automatycznie się zmienił. Zaskoczona Patrycja również na niego spojrzała i zauważyła, że gapił się w ścianę za nią, udając, że wcale nie zobaczył blondynki.  
- Znacie się?
- Co? Kto?
- Ty i Ewelina.
- A niby skąd? – zapytał rozbawiony. – Jak poszło?
- Wyniki będą w poniedziałek.
- Idziemy?
Pokiwała głową, a potem pozwoliła mu się złapać za rękę i poprowadzić do głównego wyjścia.
  


Artur odprowadził wzrokiem Monikę do samych drzwi łazienki, za którymi zniknęła.  
Nie pojmował, dlaczego tak bardzo zależy mu, aby zaprosić ją do siebie. Chyba poczuł, że zaczyna sobie odpuszczać życie, jakie do tej pory prowadził. Nie chciał żadnych zmian i nie chciał, aby zależało mu na kimkolwiek.  
Blondynka wydawała się być idealna do spędzenia kilku godzin razem. Nie wprowadzała go w zakłopotanie, nie mówiła dużo o sobie, nie narzucała mu się i zawsze próbowała sprowadzić go do parteru – swoją drogą, bezskutecznie. Lubił te potyczki słowne, a jeszcze bardziej uwielbiał, kiedy kłamała. Próbowała mu pokazać, że wcale jej się nie podoba, a jednak wszystko inne mówiło samo za siebie.  
Uśmiechnął się, a potem zamówił kolejne piwo. Barman zabrał mu szklankę i w tej samej chwili, komórka Artura wydała z siebie krótki dźwięk. Zaskoczony, zerknął na wyświetlacz i zdziwił się podwójnie, bo wiadomość była od Kacpra.
„Jedziemy do niej.”
- Kurwa – mruknął, zaciskając wolną dłoń w pięść.  
Rozejrzał się po barze, starając się uspokoić. Patrzył na dziesiątki innych twarzy, chcąc sobie wmówić, że ten sms nic nie znaczył. Patrycja nigdy nie zaprosiłaby Kacpra do siebie, a już na pewno nie w tym celu.  
Barman postawił przed nim szklankę piwa, więc od razu ją opróżnił i poprosił o kolejną.  
Czuł niemoc. Mógł wszystko wyjaśnić i sprawić, że sprawy przyjęłyby inny obrót, ale nie zrobił tego. Wycofał się w ostatniej chwili i co?  
Została mu tylko Monika.



Kompletnie mu nie przeszkadzało, że jak tylko weszli do jej mieszkania, od razu usiadła na kanapie. Podciągnęła kolana pod brodę i odchyliła głowę do tyłu, kładąc ją na oparcie. Poprosiła go o coś do picia i dała mu przyzwolenie na buszowanie w kuchni. I kiedy postawił przed nią gorącą herbatę z cytryną, podziękowała mu uśmiechem.  
Film za to wybrała sama. Sam tego chciał, bo naprawdę liczył, że wybierze coś takiego, dzięki czemu będzie mógł ją przytulić albo zrobić coś więcej. Udawał, że się krzywi, kiedy skakała po kanałach i podawała mu tytuły coraz to bardziej ckliwych filmów. Ostateczny wybór padł na film z tym kolesiem od „Zmierzchu”.  
Rozsiadł się wygodnie na swojej części kanapy, co chwilę niecierpliwie zerkając na Patrycję, którą całkowicie pochłonęła fabuła filmu. Trzymała w dłoniach kubek herbaty i nie odrywała wzroku od telewizora.
Położył rękę na podłokietniku i zaczął poruszać niespokojnie palcami. Nie interesował go film i zaczynało go wkurzać, że brunetka siedziała z dala od niego, więc położył drugą rękę na oparciu kanapy i przysunął się do niej.  
Zerknęła na niego, więc posłał jej uśmiech.
- Niewygodnie mi było.
- Aha.
I nic. Zero. Okrągłe i ogromne zero.
Co z nią było nie tak, do cholery?
Uniósł dłoń do góry, a następnie delikatnie dotknął palcami jej włosów. Obróciła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Nie potrafił nic wyczytać z jej twarzy, ale to nie sprawiło, że cofnął dłoń, wręcz przeciwnie, odsunął palcami włosy i zaczął masować jej kark.  
- Kacper – szepnęła.
- Tak?
Zadrżała i w tej samej chwili, znowu utkwiła wzrok w telewizorze.
- Dochodzi dwudziesta. Zaraz będzie koniec.  
Zacisnął szczękę, wolno kiwając głową.
Nie dostał tego, czego chciał. Znowu.



Mieszkanie Artura wprawiło Monikę w niemałe zaskoczenie. Spodziewała się wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Pomieszczenie, w którym stała, było wszystkim: kuchnią, jadalnią, gabinetem, salonem i sypialnią. Omiotła wzrokiem wszystkie ściany, aż jej wzrok spoczął na ogromnym łóżku, wciśniętym w sam kąt.  
Właśnie z powodu tego łóżka zaprosił ją do siebie. Wiedziała to, ale nawet nie próbowała protestować i walczyć z samą sobą.  
Przypomniała sobie o słowach Ariela, ale nie zdołała ich nawet dobrze odtworzyć, bo obok niej pojawił się Artur z dwoma butelkami piwa, rzucając jej jednoznaczne spojrzenia.
- Nie jestem psychopatą, nawet, jeśli na takiego wyglądam.
Wzięła od niego butelkę i podeszła do kanapy, ostrożnie na niej siadając.
- Wyglądasz na drania, ale już ci to powiedziałam.
Uśmiechnął się szeroko, dosiadając się do niej. Przechylił swoją butelkę, a kiedy na nią spojrzał, poczuła jak prąd przebiega wzdłuż jej kręgosłupa.  
- Co ci wcale nie przeszkadza w siedzeniu na mojej kanapie w moim mieszkaniu.
Wzruszyła ramionami.
- Sam mnie tu zaprosiłeś.
- Wiem.
Już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy rozdzwoniła się jej komórka. Wyciągnęła ją z tylnej kieszeni spodni i zerknęła na wyświetlacz, a wyraz jej twarzy od razu się zmienił. Odrzuciła połączenie, ale Ariel nie zamierzał się poddać. Zadzwonił jeszcze dwa razy, ale za każdym razem naciskała czerwoną słuchawkę. Na sam koniec, na ekranie telefonu pojawiła się wiadomość.
„Gdzie jesteś???”
Zablokowała ekran, a potem odłożyła komórkę na stolik. Wzięła głębszy wdech i przeniosła wzrok na Artura, który przyglądał się jej uważnie.
- To był chłopak, któremu podoba się moja przyjaciółka.
Uśmiechnął się kpiąco.
- Podoba ci się?
- W pewnym sensie – odpowiedziała, czując się niezręcznie. – Jest inny od wszystkich facetów, których poznałam.
- Ale woli twoją przyjaciółkę.
- Twierdzi, że to tylko przyjaźń, ale…
- Spoko. Też nie wierzę w te wszystkie brednie, że niby kobieta może przyjaźnić się z mężczyzną. Ciężko spędzać z jedną osobą tyle czasu i nie chcieć nic więcej.
Wywróciła oczami, bo doskonale wiedziała do czego zmierza.
- Tu nawet nie chodzi o seks – powiedziała sfrustrowana.
- Tak? A niby o co? Myślisz, że facet w pierwszej kolejności myśli o tym, aby uszczęśliwić dziewczynę poprzez kupowanie jakiś pierdół, wysłuchiwanie narzekań i lamentów i… tak dalej? Skoro zaczął się z nią przyjaźnić to musiała mu się w jakiś sposób podobać.  
- Upraszczasz.
- Kobiety miałyby łatwiejsze życie, gdyby przestały wszystko analizować i doszukiwać się drugiego dna.
- Czy tamta dziewczyna wie, że ci się podoba? – zapytała blondynka, zmieniając temat.
- Nie.
- Co?
- Nie bądź zaskoczona.
- Ale…
- Dałem jej jasno do zrozumienia, że nie jestem tym, kogo szuka i na odwrót – wyjaśnił. – To kolejny powód dla którego sobie odpuściłem. Nie lubię przyznawać się do pomyłek.  
- Faceci – prychnęła.
- A czy ten koleś wie, że ci się podoba? – odbił piłeczkę, patrząc na nią kpiąco.
- Oczywiście, że nie!
- No właśnie – zadrwił. – Sama to robisz.
- Co?
- Odpuszczasz.
- Nieprawda. Próbowałam…
- Co próbowałaś? Nie dałaś gościowi żadnych sygnałów i liczyłaś, że sam wpadnie na pomysł, że jednak może ci się podobać?  
Zaczerwieniła się, przypominając sobie, jak paradowała przed nim w najróżniejszych sukienkach. Była nawet w jego łóżku! I co? I nic! Ani razu nie zareagował tak, jak chciała. Odpowiadał wymijająco na każde zadane przez nią pytanie. Wiecznie unikał prawdziwych odpowiedzi i wkurzało ją to.
Zacisnęła usta, a potem napiła się piwa.
- Dałam mu inne sygnały – wydukała, jeszcze bardziej się rumieniąc.
Artur wybuchł śmiechem.
- Rozebrałaś się do naga?
Rzuciła mu lodowate spojrzenie.
- Nie.  
- Więc?
- Zmieńmy temat – poprosiła.
Chciała na niego spojrzeć, a kiedy odwróciła głowę, zdała sobie sprawę, że ich twarze dzieli bardzo mała odległość. Odetchnęła głęboko, z trudem patrząc w te brązowe oczy. Napięła mięśnie, gdy Artur położył rękę na jej udzie.  
- Nie prościej byłoby sprowokować taką sytuację? – szepnął, dotykając dłonią jej policzka.  
- Artur – upomniała go.
- Tak?
- Nie – odpowiedziała stanowczo.
Zaśmiał się, ale w zupełnie inny sposób niż wcześniej. Ten gardłowy dźwięk jeszcze bardziej ją rozmiękczył, więc nim zdążyła zareagować, pocałował ją.  
I tu nie chodziło oto, że tego nie chciała. Przystojny, zabawny, czarujący i tak pewny siebie…  
Nie mogła mu jednak pokazać, że to on jest tu górą, więc odepchnęła go i uśmiechnęła się słabo, widząc jego zaskoczenie. Nie trwało ono jednak zbyt długo, bo kiedy usiadła mu okrakiem na kolanach, uśmiechnął się seksownie i wrócił do całowania.
Historia lubiła się powtarzać.



Ariel nie spał i chociaż zmęczenie dawało o sobie znać, komórka wciąż milczała. Próbował znaleźć wytłumaczenie na nieobecność Moniki, ale im dłużej o tym myślał tym bardziej był pewien, że postanowiła spędzić u kogoś noc. Kolejną noc z kimś, kogo kompletnie nie zna.
Za każdym razem, gdy tylko pomyślał, że jakiś koleś mógłby ją dotykać i sprawiać, że zapominała o uczuciach… Zaciskał dłonie w pięści, jednocześnie napinając wszystkie mięśnie swojego ciała.  
Dzwonił do niej setki razy i o ile na początku wszystkie połączenia odrzucała, to później postanawiała ignorować.  
Rozczarowała go. Już myślał, że udało mu się ją trochę otworzyć, ale ona powielała własne błędy i nie wykazywała żadnych chęci do naprawy czegokolwiek w swoim życiu. Wcale nie było jej dobrze jako zimnej suce, a jednak wracała do tej maski.  
Sam fakt, że wyszła z występu Patrycji bez wyjaśnień i nawet nie dopytywała się o wyniki, ani o nic innego, wkurzało go jeszcze bardziej.  
Coś było nie tak. Przecież przyjaciółka nie zachowuje się w ten sposób. A Monika o niczym nie wie. Ani o tym występie i durnym pomyśle jury, ani o liście Marcina, zaproszeniu Oli i o idiocie Kacprze, no i tamtym Arturze. Nic nie wie. I wszystko wygląda tak, jakby naprawdę nie chciała nic wiedzieć.
Sam nic nie powiedział Patryszji na temat zmiany relacji między nim a blondynką.  
Chwycił komórkę i zauważył wiadomość. Przetarł dłońmi twarz, bo najwidoczniej już dawno powinien pójść spać, skoro jego organizm stracił czujność.
„Przyjedziesz po mnie? Będę czekać pod teatrem” – pisała.
Zgrzytnął zębami, a potem zerknął za zegarek. Dochodziła druga w nocy.  
Chciał choć raz zrobić jej przykrość. Pójść do łóżka i zasnąć, ale przypomniał sobie, że nie ma czym wrócić do domu. Mogła ewentualnie zamówić taksówkę, ale może nie miała wystarczająco dużo pieniędzy?
„Będę za piętnaście minut.”
I co, do cholery, robiła o drugiej w nocy pod teatrem?!
Narzucił na siebie bluzę, a potem kurtkę, chwycił kluczyki z samochodu i komórkę, a potem ruszył do drzwi.
Obiecał sobie, że dzisiaj dowie się wszystkiego.



Monika czekała dość długo pod teatrem. Szła już pół godziny, bo Artur wcale blisko nie mieszkał. Nie chciała z nim spędzać całej nocy, a rano obudzić się z jakimś kacem moralnym. Wyszła po cichu z jego mieszkania, niczego po sobie nie zostawiając. Nie chciała, aby miał na nią namiary. Żadne z nich do siebie nie pasowało.  
Ona próbowała uporać się z Arielem oraz jakoś uratować swoją przyjaźń z Patrycją, a on? Miał już kogoś i chociaż nie podobało się jej, że próbuje odbić przyjacielowi dziewczynę to przecież było jego życie. Miał prawo robić co zechce.
Owinęła się szczelniej płaszczem, kiedy dostrzegła zbliżające się światła samochodu. Ariel nie zgasił silnika, tylko wysiadł i podszedł do niej ze złowróżbnym wyrazem twarzy.
- Co to, kurwa, miało być? – naskoczył na nią od razu. – Gdzie byłaś?
- Jest późno. Chcę wrócić do domu – mówiła cicho, obejmując się ramionami.
- Pytam, gdzie byłaś?! - Odwróciła wzrok, bo nie potrafiła znieść tego zawodu w jego oczach. – Znowu się z kimś pieprzyłaś, tak? I jeszcze miałaś odwagę, aby poprosić mnie o podwózkę?! – krzyczał. – Kurwa, za jakie grzechy, co?
Niepewnie przeniosła na niego wzrok.
- Ariel, posłuchaj, ja…
- Nie zamierzam słuchać tych bredni! Co się takiego stało, że wyszłaś z teatru?
- Możemy jutro, znaczy się rano…
- Nie! Tu i teraz!
- Nie mogę ci powiedzieć – szepnęła.
- A to coś nowego! Niby dlaczego, co?
Jego głos był taki przerażający i wdzierał się do jej głowy, siejąc spustoszenie we wszystkich myślach. Nie chciała go denerwować i czuła się winna.  
- Nie chcę, żebyś mnie nienawidził.
- Ale przecież takie było twoje marzenie, zapomniałaś? Zawsze robiłaś wszystko, aby odepchnąć od siebie wszystkich ludzi, którym na tobie zależało.
Otworzyła szerzej oczy.
- Zależy ci?
Zaśmiał się drwiąco.
- Mi? Na tobie? Nie bądź śmieszna!
Poczuła się tak, jakby została spoliczkowana.  
- Ja… Ty… Jesteś jedyną osobą, która…
- Która, co? No powiedz to!
Otarła dłońmi policzki z łez.  
- Jesteś niesprawiedliwy – zawyła.
- Ja?! Czy ty się w ogóle słyszysz?!
Machał dłońmi, a kluczyki do samochodu, obijały się o siebie, doprowadzając ją do płaczu. Nie wiedziała, jak ma się bronić przed zarzutami Ariela.  
- Myślałam, że… Chciałam… Tylko z tobą… czułam się sobą.
Pragnęła mu powiedzieć prawdę, ale on niczego nie ułatwiał, wciąż patrząc na nią lodowato.
- I o tym myślałaś, kiedy wchodziłaś tamtemu do łóżka? O tym, że dwoiłem się i troiłem, abyś była szczęśliwa?! Próbowałem cię otworzyć i gdzieś tam liczyłem, że… ty to dostrzeżesz, rozumiesz? – Spuścił trochę z tonu, ale to wcale nie ucieszyło blondynki. Ten zawód w jego głosie… Czuła jak się rozpada. – Nie spałem do drugiej w nocy, bo wciąż próbowałem się z tobą skontaktować i naprawdę starałem się nie wyobrażać sobie, jak inny cię dotyka. Ze wszystkich sił, skupiałem swoje myśli na czymkolwiek, ale ty mnie zawiodłaś. Jak zawsze. Nie powinienem być zaskoczony.
- Ariel – wydusiła z trudem. – Ty… Ty byłeś o mnie zazdrosny?
Wbił w nią wzrok i chociaż spodziewała się kolejnego wybuchu, patrzyła jak kręci głową, wycofując się w stronę samochodu.
- A na cholerę ci to wiedzieć? Nie chciałaś mnie. Nigdy – powiedział ostro.  
- Przecież ci się nie podobam – broniła się, ale z niezbyt dużą zaciętością.
- No tak – prychnął. – Nie zdarłem z ciebie ciuchów, więc z pewnością byłaś mi obojętna.
Zrobiła krok do przodu, a potem kolejny, a kiedy próbowała złapać Ariela za rękę, odepchnął jej dłoń. Spojrzał na nią w taki sposób, że skuliła się w sobie.
- Przepraszam.
- To nic już nie zmieni. Zrobiłaś to. Olałaś najlepszą przyjaciółkę i okłamałaś mnie.
- Nie kłama…
- Jak to nie?! – przerwał jej. – Mówiłaś, że chcesz kogoś kto cię naprawi, poskleja w całość, na Boga! I tamten to zrobił? – Nie była w stanie mu odpowiedzieć. – No powiedz, do diabła, czy to zrobił! - Pokręciła przecząco głową. – Wiedziałem.
Czekała na jeszcze więcej raniących ją słów, ale Ariel nic więcej nie powiedział, tylko odwrócił się na pięcie i wsiadł do samochodu. Jej serce biło w oszałamiającym tempie ze strachu. Jeśli zamierzał odjechać to jak wróci do domu?!
Podeszła do auta od drugiej strony i już chciała go błagać, żeby zabrał ją ze sobą, ale nie zdążyła, bo otworzył jej drzwi od strony pasażera.  
- Wsiadaj – rzucił zimno, więc wykonała to polecenie. Zapięła posłusznie pasy i otworzyła usta, ale zmroził ją wzrokiem. – Nic nie mów. Nie chcę cię słuchać. Odwiozę cię do domu, a ty już nigdy więcej się do mnie nie odezwiesz, zrozumiałaś?
- Ariel, nie rób…
- Zrozumiałaś? – powtórzył z naciskiem.
- Tak – szepnęła, przełykając z trudem ślinę.
Niepewnie zerknęła na niego, a z jej oczu od razu poleciały łzy. Był wściekły, rozczarowany, zły, śpiący i na dodatek, mimo to, w jakiś sposób troszczył się o nią. Chciała go dotknąć, ale szybko zrezygnowała, mając świadomość, że odepchnąłby jej dłoń. Znowu.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6881 słów i 37977 znaków.

4 komentarze

 
  • 1285hh

    Opowiadanie bardzo fajne do tego momentu, nie krytykuje tutaj stylu i talentu bo ten napewno masz i to nie mały, mam jednak nadzieje ze Patrycja i Artur nie będą razem, bo nie wyobrażam sobie tego ze ona mogłaby być z facetem który pieprzył (przepraszam za słowa) jej przyjaciółkę. Kurde, rozczarowało mnie to trochę, bo czytam każde twoje opowiadanie i piszesz naprawdę pięknie. Szkoda mi patrycji, bo Artur wolał zamiast porządnej dziewczyny, przypadkowa dziwkę (przepraszam znowu za słowa ale Monika taka osoba dla mnie jest i robi wszystko żeby każdy tak myślał). W każdym bądź razie czekam, mam nadzieje ze mnie pozytywnie zaskoczysz, bo z czytania nie zrezygnuje ????

    28 wrz 2017

  • elorence

    Chciałabym móc Ci odpisać, jak to się skończy, ale nie mogę, bo nie zamierzam spoilerować :) Dziękuję za wszystkie miłe słowa :)

    28 wrz 2017

  • Mimi

    No część świetna, ale zawiodłam się na Arturze i Monice. Czekam na następną z niecierpliwością :-D

    27 wrz 2017

  • elorence

    Dziękuję! :D

    28 wrz 2017

  • zabka815

    Świetna część  :bravo: . Mam nadzieję że Artur pójdzie po rozum do głowy i w końcu zacznie zabiegać o Partycję  :)

    27 wrz 2017

  • elorence

    Dziękuję :D

    28 wrz 2017

  • Margo1990

    O mój Boże to się porobiło.... :eek:

    26 wrz 2017

  • elorence

    Niestety...

    28 wrz 2017