Kiedyś będziesz mój - Rozdział 38

- Oszalałaś? – warknął Ariel przez telefon. – Za mało dostałaś w kość, w ostatnim czasie, że rzuciłaś się na tak głęboką wodę i z podkulonym ogonem, wróciłaś do matki?
Brunetka wywróciła oczami, wrzucając do torby swoje ubrania. Nie myślała o ich składaniu, bo atmosfera w domu nie uległa polepszeniu, a wręcz przeciwnie. Matka stwierdziła, że zmusiła Marcina do kłamstw, a on tak ją kocha, że przystał na propozycję.  
Stek bzdur!  
- Nie wróciłam do niej. Chciałam tu spędzić całe ferie świąteczne.
- A praca?
- Magda i tak nie da mi pełnego etatu. Siedziałabym w domu i zastanawiała się, co mam wrzucić do garnka. – Przygryzła wargę, bo nienawidziła się nad sobą użalać. Jednak nie zamierzała kolejny raz okłamywać przyjaciela. Wystarczająco kłamstw nasłuchał się ze strony Moniki. Nie potrzebował dodatkowych zmartwień i ciosów prosto w serce. – Wybrałam najlepszą opcję.
- A ja? O mnie to już się zapomniało, prawda? – zakpił.
- Ariel, błagam! Przecież nie będę ci siedziała na głowie! Chyba już to ustaliliśmy ostatnim razem?
- Niczego podobnego nie pamiętam.  
Westchnęła ciężko.
- Nie mogę separować się od rodziny. Mam tylko mamę i siostrę…
- Patryszja, doskonale to wiem, ale nie możesz wiecznie przekładać szczęścia matki ponad własne. Ona musi wreszcie zrozumieć, że powinna cię wspierać, a nie budować nowe przeszkody i wszystko ci utrudniać. Młoda również powinna się nauczyć siostrzanych odruchów.
- Ola ma jeszcze czas, aby dorosnąć.
- Wmawiaj to sobie, ale ja wiem, jak będzie. Smarkula wyrośnie na nadętą idiotkę, która będzie nielubiana, ale mimo to, zadufana w sobie.
- Nie pisz już takich czarnych scenariuszy – mruknęła znudzona, upychając łokciem gruby sweter, który nie miał zamiaru się poddać. – Musimy mieć jakieś wspólne geny, a przecież jestem zupełnie inna, tak?
- Sama mówiłaś, że bliżej byłaś z ojcem niż z matką, więc znasz już wytłumaczenie.
- Wychowali mnie razem. Ola może była zbyt młoda, a śmierć taty… To musiało sprawić, że tak zamknęła się w sobie i zaczęła słuchać matki, i robić wszystko czego ona chce.
- Nie usprawiedliwiaj jej.
- Ariel…
- Tak, wiem. Mam oboje rodziców i nie mam zielonego pojęcia, jakby to było żyć bez nich, ale mimo wszystko, powinnaś trzeźwo ocenić sytuację i wyciągnąć wnioski.
- Postaram się.
Roześmiał się.
- Co robisz?
- Pakuję się.
- Miałaś przyjechać po nowym roku…
- No tak, ale nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej. Wracam dzisiaj, aby jutro móc spędzić Sylwestra u nas i właściwie w tej sprawie zadzwoniłam do ciebie.
- Wspólny wypad?
- Dokładnie – odpowiedziała z uśmiechem.
Tym razem, to on westchnął ciężko.
- Nie mam nastroju.
Zamarła.
- Co się stało?
- Monika złożyła mi wizytę w wigilię.  
Oczy Patrycji zrobiły się ogromne.  
- Żartujesz? Czego chciała?
- Nie chcę o tym gadać – mruknął zirytowany. – Wyprowadziła mnie trochę z równowagi i muszę dojść do siebie.
- Boże, Ariel… Tak mi przykro.
- A nie powinno. Monika dokonała wyboru. Nikt nie trzymał ją za rączkę. Zrobiła to samodzielnie, więc musi wreszcie zrozumieć, że ludzie mają uczucia, a przynajmniej, ja je mam.
- Może było jej naprawdę przykro?
- Tak cholernie przykro, że i tak wskakiwała do łóżka Arturowi?
Poczuła mocniej uderzenia serca.
- Jak to?
- Nieszczególnie rozpaczał po twoim odejściu.
Przymknęła na chwilę powieki, próbując pozbierać wszystkie idiotyczne myśli do kupy.  
Przecież wyjechała z miasta specjalnie, aby dać sobie czas, a jednocześnie, aby móc zapomnieć, że Artur postąpił jak świnia, spotykając się jednocześnie z nią i Moniką. Może powinna była mu to wygarnąć? Może nie widział problemów w takiej chorej relacji? Najwidoczniej był ślepy, a nawet, gdy odtrąciła go, nic nie zrobił, aby się zmienić.
- No cóż, można się było tego spodziewać – podsumowała. – Nigdy nie spodziewałam się z jego strony czegoś więcej niż wspólnego dzielenia łóżka przez jakiś czas. Przez chwilę pozwoliłam sobie uwierzyć, że możemy razem stworzyć coś fajnego i dostałam po głowie, jak zawsze.  
- Nie rusza cię to?
Pokręciła głową.
- Oczywiście, że rusza, ale już nie tak mocno jak trzy tygodnie temu.  
- Powinnaś z nim pogadać.
- Wiesz, co? Daruję sobie, bo wystarczy mi już jego pokładania się na wycieraczce.  
- Co?
Zaśmiała się, nieco histerycznie.
- Pamiętasz, jak Wojtek odwiózł mnie domu?  
- No tak.
- Pijany Artur leżał pod moimi drzwiami.
- I co zrobiliście?
- Wojtek chciał dzwonić na policję, ale poprosiłam go, abyśmy odwieźli tego idiotę do domu.
- Chyba żartujesz?! – uniósł się.
- Nie jestem mściwa…
- Wiem, ale zasłużył sobie. Jedna nocka na izbie wytrzeźwień może dałaby mu do myślenia. Aż dziw, że Mierzejewska nie wkroczyła do akcji…
- Jeszcze się z nią nie mijałam, więc nie zdążyła mi zdać relacji. Może nie zauważyła tego gamonia.
- Jasne, bo zataczający się koleś wcale nie wzbudza niczyich podejrzeń, a tym bardziej tej wrednej baby.
Parsknęli oboje śmiechem, trochę rozładowując atmosferę.  
Może i usta Patrycji były rozciągnięte w uśmiechu, ale chciało się jej płakać. Jakaś jej część wciąż wierzyła, że Artur nie może być takim draniem…  A jednak…



Specjalnie zapisał sobie numer Anity w komórce, aby potem ignorować jej telefony bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Miał dość wracania do przeszłości i ciągłego analizowania własnego, niekoniecznie mądrego postępowania.  
Pewnie mógł podjąć zupełnie inne decyzje. Przeprowadzić selekcję wśród znajomych. Mniej pić. Być bardziej rodzinnym człowiekiem i opiekować się bratem. Może mógł bardziej przykładać się na studiach. A na koniec, przyjąć ofertę ojca, raz na zawsze żegnając dziecinne zachowanie, które wcale nie było mu obce.
A przecież, wciąż to robi.
Nie dostał Patrycji to mu kompletnie odpierdoliło. Już sam nie wiedział, co spowodowało u niego taką złość. Nigdy nie przypuszczał, że to on dostanie kosza. Zazwyczaj miał ten luksus, że mógł przebierać w dziewczynach i dawkować im swoje towarzystwo wedle własnych upodobań. Nigdy nie miał wyrzutów sumienia, bo po co miałby je mieć?  
Nie wysłał jej żadnego smsa ze świątecznymi życzeniami, bo chciał, aby uporządkowała własne sprawy. Liczył, że ta rozłąka sprawi, że zacznie za nim tęsknić, a kiedy tylko go zobaczy, całkowicie zmieni zdanie.
Chociaż obiecał Kacprowi, że wybiorą się wspólnie na imprezę w klubie, bo żadna lepsza oferta nie wpadła im w ręce, nie chciał bawić się z tłumem pijanych ludzi. Znał siebie. Doskonale wiedział, że sam będzie pił i dość szybko przestanie sobie liczyć kieliszki, ale potrzebował całkowitego resetu.  
Z nią czy bez niej.
Potrzebował chwili wytchnienia.



Wchodząc do klubu, od razu nabrała ostrożnie powietrza do płuc. Dawny zapach uderzył w jej nozdrza z taką siłą, że musiała przymknąć na chwilę powieki. Dym papierosowy i temperatura, której nie dało się kontrolować w żaden sposób. Minęła ją grupka osób, od których śmierdziało wódką, ale nie skrzywiła się.  
Zadarła podbródek i popatrzyła prosto w kolorowe światła, czując, że żyje.
- Co jest? – zapytał Ariel, zatrzymując się obok niej.
Powoli przeniosła na niego wzrok, uśmiechając się delikatnie.
- Wszystko.
Zaskoczony uniósł brwi do góry, ale po chwili parsknął śmiechem.
- Masz zamiar zrobić małą rewolucję na parkiecie? Dobrze myślę, prawda?
Wzruszyła niedbale ramionami.
- Być może.
- Ale nie sama – mruknął, na co roześmiała się.
- Przecież potrzebuję partnera – powiedziała. W odpowiedzi usłyszała jęki protestu. – Już dawno razem nie tańczyliśmy!
- Niech ci będzie.  
Wtopili się w tłum.  
Patrycja czuła się pewniej. Specjalnie zadbała o włosy, swoje ciuchy i makijaż. Nie miała w planach podrywania kogokolwiek ani żadnego niezobowiązującego flirtu. Chciała się wyszaleć i rozpocząć nowy rok w zupełnie inny sposób.
DJ zmienił piosenkę, a jej oczy rozbłysły. Ariel wybuchł śmiechem, ale chwycił jej dłoń i obrócił w taki sposób, że wpadła w jego ramiona. Uśmiechnęła się do niego, prostując plecy i zginając nogi w kolanach.  
- Pora na przedstawienie – szepnął Ariel, a chwilę później już szaleli po parkiecie.
Brunetka wyrzuciła z głowy wszystkie myśli, całkowicie poddając się muzyce. Czuła się zależna od przyjaciela, ale wiedziała, że w tańcu są niczym dwie połówki jabłka. Oboje znali swój dotyk i rozumieli swoje ciała. Nie bez powodu przetańczyli wspólnie tyle różnych pokazów.  
Dodatkowo, poczuła się bezpiecznie.  
Westchnęła cicho, kiedy przygarnął ją do siebie, ale posłusznie odsunęła się od niego, aby wygiąć plecy w łuk i zamieść włosami podłogę.  



- Czemu ci tak odbiło, co?
- Już pytałeś.
- Wtedy pytałem, czemu jesteś taki popierdolony – sprostował Kacper, przyglądając się przyjacielowi.  
Artur wzruszył ramionami, opierając łokcie o balustradę.  
- Odpowiedziałem ci.
- Właśnie, że nie, dlatego drążę ten temat i będę to robił do usranej śmierci, dopóki się nie ogarniesz.
Wbił wzrok w tłum, próbując nie wściekać się bez wyraźnej przyczyny.
- Daruj mi dzisiaj, dobra?
- Myślę, że ten wieczór jest najlepszy na rachunek sumienia, więc w dupie mam twoje zdanie. Dzisiaj nie podrywasz żadnej łatwej laski, tylko zbierasz do kupy swoje sprawy i od jutra, zaczynasz być innym człowiekiem.
Wyprostował się, a potem westchnął ciężko, aby uspokoić wewnętrzny głos, który już wyzywał Kacpra od najgorszych. Posłał przyjacielowi lodowate spojrzenie.
- Pozamieniałeś się z kimś na rozumy czy co?
- Jestem twoim przyjacielem, tak?
- Chciałeś mi poderwać dziewczynę!
- Ja tobie czy ty mi?!
- Nieważne, bo kopnęła nas w dupę – mruknął brunet, a potem podparł się dłonią o balustradę. Najchętniej kopnąłby w nią, ale nie miał pewności, czy to szkło jest wytrzymałe. Jeśli nie… skrzywdziłby niewinnych ludzi, którzy nie zdążyli mu podpaść. – Wróci do mnie. Zobaczysz.
- A dałeś jej jakiś sensowny powód?
- Nie. Nie potrzebuję durnych zagrywek. Zatęskni za mną.
Kacper wyśmiał go.
- To nie jest taka laska, jak te wszystkie, które pukałeś.
Artur zacisnął palce na szkle, wlepiając mordercze spojrzenie w przyjaciela.
- Jeszcze słowo, a pożałujesz dnia, w którym wyciągnąłeś do mnie rękę na zgodę.
- A co mi, kurwa, zrobisz? – zapytał odważnie, otwierając ramiona. – Pobijesz mnie? Da ci to coś? Sprawi, że wróci sens do twojego życia?!
Zacisnął mocno szczękę, zgrzytając zębami.
- Kurwa, przeginasz – warknął.
- To mi, kurwa, wytłumacz! Co się stało, że tak ci odpierdoliło?!
Już otwierał usta, aby mu wykrzyczeć, że jest sukinsynem, każąc mu przyznawać się do jego własnych trzech grzechów głównych, ale zrezygnował, przenosząc wzrok na skaczący tłum.
Problem tkwił w tym, że ludzie rozstąpili się, robiąc miejsce jednej parze, która wyczyniała różne rewolucje na parkiecie.  
Oczy Artura automatycznie się powiększyły, kiedy rozpoznał sylwetkę Patrycji w ramionach tego jej przyjaciela. W obcisłych jeansach i białym topie bez ramiączek, z rozpuszczonymi włosami, owijała się wokół tego faceta w taki seksowny sposób, że zacisnął dłonie na pięści.
- Zaraz, kurwa, kogoś tutaj zapierdolę.  
- Co ty pieprzysz?!
Brunet kiwnął podbródkiem w stronę pary, a Kacper roześmiał się, czym jeszcze bardziej rozjuszył przyjaciela.
- No co? – parsknął rozbawiony. – Przecież mówiłeś, że za tobą tęskni – rzucił sarkastycznie, a z ust Artur dało się słyszeć cichy warkot.
Jeśli za pięć minut, ta dziewczyna nie wyląduje w moich ramionach, zapierdolę każdego, kto choćby na nią spojrzy.
Z tą myśli, minął przyjaciela i zaczął schodzić po schodach, starając się panować nad nerwami, które rozwalały go od środka.



Odrzuciła głowę do tyłu, pozwalając Arielowi unieść jej ciało do góry, aby mogła owinąć się nogami wokół jego pasa. Kolejny raz zamiotła włosami podłogę, wzbudzając zachwyt w otoczeniu. Uśmiechnęła się pod nosem, a potem zawisła nad skupioną twarzą przyjaciela.  
- To chyba jakiś żart, kurwa.
Czuła, jak uścisk Ariela słabnie, więc w porę odwinęła nogi i zeskoczyła na ziemię. Zaskoczona, odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Arturem.
- Co ty…
- To ja się pytam, co ty, kurwa, odpierdalasz tutaj.
Jeszcze nigdy nie widziała go tak wściekłego, bo nigdy nie kierował złości bezpośrednio w jej stronę. Zrobiła krok do tyłu, chcąc zachować bezpieczną odległość. Artur gapił się na nią z piorunami w oczach, gotowy w każdej chwili wybuchnąć.
- Nie jestem twoja.
Zaśmiał się szyderczo.
- Nikt nie będzie robił mnie w chuja, rozumiesz?!
Chciał do niej podejść, ale drogę zatarasował mu Ariel. Wbrew pozorom, był umięśniony, czego wiele dziewczyn nigdy nie potrafiło zauważyć.
- Artur, spierdalaj stąd.  
- Tak wygląda wasza przyjaźń? Porzygać się można od tych waszych…
- Zamknij się – warknął Ariel.
- Bo co?
Patrycja pokręciła głową, a potem wyminęła przyjaciela i podeszła bliżej Artura, czując w sobie nieopisane podkłady odwagi.
- Trzeba było pieprzyć się z moją przyjaciółką? – zapytała szeptem, chociaż ją również zaczynała rozsadzać złość. – No co? Zaniemówiłeś?!
- Przyjaciółka?! Jaka, kurwa, przyjaciółka?
Tym razem to Ariel się zaśmiał.
- Masz tak krótkotrwałą pamięć, że nie pamiętasz kogo zapraszasz do własnego łóżka?
- Gówno ci to tego!
- A może jednak jest inaczej, co? Już nie pamiętasz Moniki?
Źrenice Artura zrobiły się jeszcze większe. Patrycja zagryzła wargę, bo zachciało się jej płakać, a nie miała zamiaru okazać słabości.  
Tłum ludzi wokół nich już dawno się rozszedł, ale wciąż pozostało kilku gapiów.
- Monika? TA Monika?!
- A znasz jakąś inną? – zakpiła brunetka, patrząc na niego przez zaszklone oczy. – Nie będę nigdy drugą opcją, planem B, ani niczym innym.  
- Patka… - zaczął Artur, próbując złapać dziewczynę za rękę, ale odtrąciła jego dłoń.
- Nie bez powodu nie odbierałam twoich telefonów i nie odpisywałam. Myślałam, że się połapiesz…
- Nie miałem pojęcia. Przysięgam!
Cofnęła się, przejeżdżając dłońmi po włosach.
- Widzisz tylko problem w fakcie, że Monika jest moją przyjaciółką?! Tylko w tym?!
- Odepchnęłaś mnie, a ją też odrzucono.
Ariel prychnął z pogardą.
- Przez ciebie, do cholery! Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybyś potrafił odpuścić!
- Zawsze wiedziałem, że się w niej podkochujesz – wycedził Artur przez zaciśnięte zęby.  
- Kocham Monikę, idioto!
Nawet Patrycja była zaskoczona. Odwróciła się przodem w stronę przyjaciela i zaniemówiła.
- Naprawdę, Ariel?
- Tak – mruknął posępnie. – Ale dzięki tobie, kretynie, nigdy nie będziemy razem. - Bruneta wmurowało w ziemię. Patka chciała coś dodać, ale przyjaciel złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę. – Chodźmy stąd.
Pozwoliła Arielowi się prowadzić, jednocześnie nie spuszczając wzroku z bruneta, który wyglądał jak kupka nieszczęścia. Wpatrywał się w nią tęsknym spojrzeniem, a serce Patrycji zaczynało mięknąć.  
Boże, czy można się od kogoś tak uzależnić, aby serce wciąż pamiętało? Nawet po tak długiej rozłące?
Spojrzała na niego ostatni raz, a potem odwróciła się do niego plecami i przyspieszyła kroku, mocniej ściskając rękę przyjaciela.



Stał i nie mógł się ruszyć.  
Monika była przyjaciółką Patrycji, a Ariel był w niej zakochany.
Co za nieszczęsny zbieg okoliczności!
Czuł na sobie spojrzenia kilku osób. Raczej nie patrzono na niego z podziwem, ale - pogardą. Nie dziwił się, bo już dawno nie tkwił w tak porąbanej sytuacji, nad którą nie miał absolutnie żadnej kontroli.  
Oczy Patrycji… Nie mógł wyrzucić z głowy tego jej spojrzenia, pełnego bólu, smutku i zawodu. Tęskniła za nim. Wiedział to. Jednak nie pozwalała temu uczuciu przejąć władzy nad rozsądkiem.  
Kolejny raz otrzymał doskonały dowód na potwierdzenie swojej tezy.
Dziewczyna jest wyjątkowa.
Westchnął cicho, nagle zdając sobie sprawę, że cała złość z niego uleciała. Poniekąd odetchnął z ulgą, że przyjaźń między Patką i Arielem jest prawdziwa, ale dlaczego musiał sobie wybrać akurat Monikę? Przecież tyle dziewczyn było chętnych, a on akurat wybrał sobie blondynkę, która była dla niego wredna i niedostępna.
Potrząsnął głową, a potem sam wtopił się w tłum, bo musiał odnaleźć przyjaciela i powiedzieć mu, że jest popierdolony. Nie miał zamiaru wyjawiać powodów, ale prędzej czy później, puści parę z ust, bo ileż można tłumić w sobie tylu gniewu?

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3073 słów i 17191 znaków.

1 komentarz

 
  • zabka815

    Super. Mam nadzieję że w końcu Artur z Patrycja porozmawiają i będą razem  
    :jupi:

    21 paź 2017

  • Lil

    @zabka815 Ja też ????

    21 paź 2017