Zakręty losu #7

– Książę, nie śpij – pogłaskała go po głowie, wyrywając z zadumy.
   – Odprowadzę Lilly i zaraz wracam – rzucił miałko.
   – Ok.
   Małolatka potaszczyła miśka do klatki, a David wolno ruszył za nią. Cały czas myślał o dziewczynie w samochodzie i czuł się jak kompletny dureń. Zrobił jeszcze kilka kroków, w końcu jednak zawrócił i podszedł do auta.
   – Chodź! – otworzył drzwi kierowcy i pociągnął brunetkę za dłoń.
   Ta ledwie zdążyła włączyć guzik alarmu, bo zaraz wciągnął ją do klatki.  
Gdy weszli do mieszkania, okazało się Sophie jeszcze nie było. Od razu zaprowadził Amy do pokoju i posadził na swoim łóżku. Panna raczej spodziewała się skromnego mieszkania, ale David mimo wszystko był bardzo zażenowany.
   – Czego się napijesz?
   – Masz coś zimnego?  
   – Nie mam, ale zaraz będę miał. Poczekaj minutę.
    Nie zdążyła nic powiedzieć, bo migiem zbiegł po kilku stopniach, prowadzących do wyjścia z klatki i zaraz był w sklepie. Kupił sok pomarańczowy, jabłkowy i cztery  
czekoladowo-waniliowe babeczki z bitą śmietaną. Wszystko zajęło mu niecałe pięć minut. Wpadł zdyszany do pokoju, gdzie małolatka już męczyła nowa znajomą.  
   – Lilly, wyjazd! – uśmiechnął się. – Jakiego chcesz ? – pokazał Amy napoje.
   – Może być jabłkowy.
   – Lilly, idź posprzątaj w pokoju. Ja zawsze będę to robił?
   Brunetka szepnęła jej coś na ucho.
   – A od czego ma się starszego brata? – wyjechała gówniara i starsza dziewczyna głośno się roześmiała.
   – Amy, ja mówię poważnie! – rzucił chłodno 22-latek i wyszedł do kuchni.
   Nasypał lodu do dwóch szklanek i nalał zielonego soku, do trzeciej zaś wlał bez lodu. Wziął dwa talerzyki i położył na nich po jednym ciastku. Chwycił sok, jeden talerzyk, zaniósł do pokoju i podał starszej pannie.
   – Chciałem cię poczęstować ciastem czekoladowym, ale zostawiłem w samochodzie. Pewnie Paul je teraz konsumuje – zaśmiał się. – Chcesz babeczkę? – zapytał siostrę.
   – Tak.
   – Jak pokój będzie sprzątnięty. – A ty jeszcze dajesz jej zabawki. Ona nie sprząta tych, które ma – powiedział David i usiadł koło sympatii. – Jak ciastko? Te są najlepsze, uwielbiam je.
   – Bardzo dobre. Jeśli uwielbiasz, czemu nie jesz?
   – Nie chcę.
   Lilly nie było tylko kilka chwil. Zaraz przyszła i stanęła nad bratem z pocieszną miną.
   – Sprzątnęłam, chcę babeczkę.
   – Już sprzątnęłaś? W trzy minuty? Naucz mnie, jak to się robi.
   Poszedł do jej pokoju. Fakt, na ziemi było czysto, ale wszystkie rzeczy z ziemi zostały przeniesione na regał i tam byle jak rzucone. Chwycił prezent od Amy i wrócił do swojego pokoju.
   – To jest porządek? Nie ma ciastka i nie ma Cooka – rzucił do siostry, stanął na łóżku i położył miśka na narożną, drewnianą półeczkę, wiszącą nad łóżkiem Marka.
   – Oddawaj! – wzburzyła się Lilly, próbując sięgnąć na górę, lecz bez powodzenia.
   – David... – mruknęła Amy, ale on tylko wyszczerzył zęby.
   – Nic jej nie będzie. Zaraz się na mnie rzuci – chichotał pod nosem.
   – Oddawaj Pana Cooka! – wrzeszczała dziewczynka, ale on siedział niewzruszony, uśmiechając się zaczepnie.
   – Dawaj, mówię! – zaczęła okładać go swoimi małymi rękoma, a chłopak w parze z Amy śmiali się w najlepsze.
   – Pan Cook powiedział, że nie będzie siedział w tym bałaganie – drażnił się z radością,  w końcu małolatka się wkurzyła.
   – Wszystko powiem mamie! – zagroziła i wyszła z pokoju, a David zaryczał jeszcze głośniej.
   – Widzisz, jeszcze mnie straszy – cieszył się.
   – Mogłeś już odpuścić.
   – Nie, nie będę codziennie po niej sprzątał, niech się w końcu nauczy – odparł, zabrał talerzyk, pustą szklankę młodej kobiety i napełnił ponownie.
   Zaraz przy niej usiadł, oparł się o ścianę i spojrzał na zegarek – 18:18.
   – No i gdzie ona jest?! Nie wpuszczą nas! – oświadczył, zły.
   Amy usiadła na niego okrakiem.
   – Oddawaj Pana Cooka! – zaśmiała się i zaczęła go łaskotać.
   – Nie mam łaskotek – wyszczerzył zęby.
   Panna zrobiła niecodzienną minę. David się wyprostował i objął ją w pasie.
   – Znowu na mnie siadasz? Mogę cię podać o molestowanie – nabijał się.
   – Trudno – odparła i za chwilę go pocałowała.
   David od razu wjechał dłońmi pod jej bluzkę i zaczął głaskać ją po plecach. Za chwilę wstał, podnosząc uwieszoną na nim brunetkę, podszedł do drzwi, przekręcił klucz i usiadł na miejsce.  
   Objęła go nogami. Chwycił ją za biodra i przycisnął ściślej do siebie. Znów sczepili się ustami. Wsunął ręce pod jej pośladki i oparł się o ścianę, w półleżącej pozycji. Prawa dłoń panny za chwilę znalazła się na jego piersi, lewa natomiast na ramieniu.
   Całowali się coraz intensywniej, robiąc to dość długo, w końcu David wymruczał, przyklejony do ust ukochanej:
   – Księżniczko, mała jest w domu.
   – Jasne – odchyliła się do tyłu, siadając na nim z uśmiechem.
   Nadal głaskała go po brzuchu, wpatrując się w młodego faceta, gdy nagle zatrzeszczał klucz w wejściowych drzwiach. Amy w okamgnieniu zeszła z chłopaka i usiadła obok. Ten zerknął na godzinę – 18:37.
   – Poczekaj, zaraz wrócę – dał jej buziaka i wyszedł, zamknąwszy za sobą drzwi.
   – Czy ty myślisz, że ja nie mam własnego życia?! – wyjechał do matki z pretensją.
   – Przepraszam – wydusiła.
   Miała zastanawiający wyraz twarzy, głos także niecodzienny.
   – Co się stało? – zapytał David, ale kobieta milczała. – Mamo...!
   – Zwolnili mnie z pracy – wybąkała.
   – Co...?! Za co?! Pewnie za twoje chlanie! – krzyknął, wściekły.
   – Nie, przyjął nową sekretarkę, powiedział, że ma lepsze kwalifikacje. Tylko, że te kwalifikacje mają dwadzieścia pięć lat i blond włosy.  
   – Nie może cię zwolnić ot tak!
   – Może, miał pretekst. Pomyliłam jedną fakturę, ale to było tydzień temu... no i miałam dwa spóźnienia – rozpłakała się.
   – Kurwa! I co teraz?! Przeżyjemy za moje sześć stów?!  
   – Poszukam czegoś – wyglądała na załamaną.
   – Muszę jechać do szpitala, pogadamy później. Daj małej kolację, dawno jadła. W lodówce są dla was babeczki. Zamów coś – dał jej pięćdziesiąt dolców i poszedł do pokoju Lilli. Spała. Nakrył ją kocem i wrócił do Amy. Dziewczyna chyba słyszała jego wrzaski, bo wydawała się być nieco wyobcowana.
   – Jedźmy, chociaż wątpię, czy nas jeszcze wpuszczą – burknął.
   – Dobry wieczór – tyle tylko zdążyła powiedzieć dziewczyna do Sophie, bo David zaraz wyprowadził ją z mieszkania.
   Niecały kwadrans później byli w szpitalu. Matka Chrisa potwierdziła pokrewieństwo Davida, więc pozwolono im wejść.
   – Boże...! – Amy złapała się za twarz.
   Oprócz pojawienia się kilku siniaków na twarzy, u kumpla nic się nie zmieniło. Matka chłopaka spała w fotelu, mrucząc coś przez sen.
   – Pani Roberts, niech pani wstanie – David poruszał delikatnie jej barkiem.
   Otworzyła oczy i powoli się wyprostowała.
   – Niech pani jedzie do domu, jak się obudzi, to panią powiadomią. Nie może tu pani siedzieć całymi dniami.
   – Wszystko jest ok, muszę przy nim być.
   – I samej się wykańczać?! Niech pani jedzie, odpocznie. Lekarz mówił, że siedzenie tu i tak nic nie da. Przyjedzie pani rano.
   Znał matkę Chrisa jak swoją własną i bardzo szanował, dlatego naciskał widząc, że jest już bardzo zmęczona.
   – David, nic mi nie będzie.
   – Ann, bez dyskusji, jedziesz do domu! Chodź, odprowadzę cię! – uniósł się zdenerwowany chłopak, biorąc ją pod ramię. – Jakby pani męża wypuścili i w razie kłopotów chciała pani gdzieś przenocować, zna pani mój adres i telefon. I proszę się nie krępować, tylko przyjeżdżać, dobrze? – naciskał, patrząc w oczy smutnej kobiecie.
   – Dobrze – odpowiedziała obojętnie.
   – Czym pani przyjechała?
   – Swoim autem.
   – Da pani radę prowadzić? może panią odwieźć?
   – Nie trzeba, poradzę sobie. I mów mi Ann – uśmiechnęła się niemrawo.
   – Na pewno? To żaden problem.
   – Tak, idź do Chrisa, i tak już późno. Dobranoc – mruknęła i się oddaliła.
   Chłopak odprowadził ją wzrokiem do samego wyjścia, po czym wrócił do sali. Przysiadł na oparciu fotela, na którym siedziała dziewczyna i skierował wzrok na łóżko.
   – Siadaj – Amy podniosła się z miejsca.  
   David usiadł, posadził ją na kolanach i wtulił głowę w jej klatkę piersiową.
   – Nie wiem, co zrobię, jeśli on umrze? – wydusił.
   – Przestań, nie umrze. Nic mu nie będzie, zobaczysz.
   David już nie odzywał, tylko przytulony do pachnącego ubrania brunetki, w milczeniu wpatrywał się w Chrisa. Siedzieli tam do 21:00, w końcu Amy powiedziała:
   – Jedźmy już, nic tu po nas, przyjedziemy jutro.
   – Zostanę – odparł chłopak.
   – David, musisz się wyspać, jutro idziesz do pracy. Znów chcesz prowadzić po drugiej nieprzespanej nocy?
   – Prześpię się tu, ten fotel jest wygodny.
   – Nie, chodź, przyjedziemy po pracy – nalegała, ciągnąc go za rękę.
   – Po pracy może go już nie być – wymamrotał.
   – Nie gadaj głupot! Idziemy! – rozkazała, uparcie próbując podnieść go z fotela.
   – Księżniczko, chcę zostać, nie nalegaj.
   – David, nie! Nie chcę, żebyś jeździł niewyspany, chcesz spowodować wypadek?! Chodź! – nie ustępowała.
   W końcu usłuchał i ruszył tyłek. Spojrzał jeszcze na przyjaciela i zaraz byli w jej wozie. Gdy dojechała pod jego kamienicę, dochodziła 21:47.
   – Wyśpij się i przyjdź do mnie o 9:00, zjesz śniadanie – powiedziała.
   – Nie wiem, czy się wyrobię.
   – Ok, w każdym razie o 9:00 już będę. Jak przyjedziesz, zapukaj głośno.
   – Dobrze, na razie – ucałował ją gorąco i wysiadł z kabrioletu.  
   Gdy wszedł do domu zastał to, czego się spodziewał. Przy matce stała już druga butelka wina, schowana obok pierwszej za kanapą i kobieta była ewidentnie podpita. Zdjął buty i stanął nad nią.
   – Wiesz co...?! Możesz się tu zachlać! Szczerze mówiąc, już mam to w dupie! Tylko pamiętaj! Jeżeli przez to zabiorą Lilly, to ci nie daruję! – huknął.
   – Daj mi spokój.
   – Zamierzasz w ogóle szukać pracy, czy będziesz siedzieć w domu i się staczać, użalając się nad sobą?! – ryknął jeszcze głośniej i Lilly pojawiła się w pokoju, zapłakana.
   – Widzisz? Straszysz dziecko – wyjechała Sophie.
   – Kurwa! Nie drażnij mnie, kobieto! – chwycił ją za fraki i mocno strząchnął, wtedy dziewczynka rozpłakała się jeszcze głośniej. – Chodź! –wziął siostrę za rękę i poprowadził do swojego pokoju. – Nie płacz, nic się nie stało – mocno ją przytulił.
   – Czemu krzyczysz na mamę?
   – Nie krzyczę, zdenerwowałem się trochę. Jadłaś coś?
   – Nie.
   – Zostań tu – migiem wstał i wpadł do sypialni.
   – Czemu nie dałaś jej kolacji?!
   – Nie chciała.
   – Nie chciała, czy nie miałaś czasu?! Gdzie są pieniądze, które ci dałem?
   Sophie sięgnęła do kieszeni i oddała mu pięćdziesiąt dolarów. Wziął je i wrócił do siostry.  
   – Co chcesz zjeść?
   – Kanapkę z masłem orzechowym i marmoladą.
   – Znowu...?! Nie znudziło ci się to?  
   – Nie.  
   – Dobra, chodź.  
    Zrobił jej dwie kanapki, nalał soku, włożył słomkę do szklanki i usiadł obok.
   – Pij powoli, jest bardzo zimny – poinformował.
   Małolatka zjadła bardzo szybko i chłopak zapytał:
   – Chcesz spać u mnie?  
   – Tak – odparła wielce entuzjastycznie.
   David nie był zaskoczony, spodziewał się takiej reakcji. Uśmiechnął się pod nosem.
   – To wskakuj w piżamę, już późno.
   Lilly poszła do siebie, a chłopak znów stanął nad matką.
   – Ona ma cię nie widzieć w tym stanie, więc siedź na dupie, póki nie zaśnie, rozumiesz?
   Sophie się nie odzywała. Lilly za moment wyszła przebrana i poszła za bratem do jego pokoju. Położyła się na łóżku Marka i chłopak ją nakrył. Stanął na meblu, zdjął miśka i dał małolatce. Mocno go ścisnęła.
    – Dobranoc – ucałował gówniarę w czoło, zgasił światło, rozebrał się do bielizny i wskoczył do wyrka.  
    
    
   Obudziło go szeptani i po chwili usłyszał:
   – Lilly, chodź do siebie. David jest dorosły, nie możesz u niego spać.
   – Nie chcę, on mi pozwolił.
   – Bez dyskusji. Idziemy.
   – Zastaw ją, niech dzisiaj śpi tu! – burknął chłopak.
   Poskutkowało od razu, matka w okamgnieniu zniknęła z pokoju. Wstał i przykrył małolatkę.
   – Śpij – ucałował ją w czoło i wyszedł do łazienki.
   Załatwił sprawy, dowiadując się przy okazji, że jest 3:46 i po kilku minutach znowu spał.

    
   Przestawiony o pół godziny budzik zadzwonił o 8:00, ale Davidowi kompletnie nie chciało się wstawać. Otworzył oczy i pierwszą myślą, która przeszła mu przez głowę, był Chris. Spojrzał na siostrę – spała w najlepsze. Marudził kilka minut, w końcu wziął ciuchy, ruszył do kuchni i włączył wodę. Po kilku minutach zalał kawę, poszedł pod prysznic i po wyjściu, ubrany już we wczorajsze jeansy i bordową koszulkę stanął nad małolatką.
   – Mała, wstawaj.
   Ta nakryła się kołdrą, pyskując pod nosem.
   – Lilly, wstawaj. Już wpół do dziewiątej!
   – Zaraz.
   – Nie zaraz, tylko już! – usiadł przy niej i zaczął ją łaskotać.
   Małolatka uderzyła piskliwym śmiechem, wydając z siebie tak pocieszne dźwięki, że David sam się roześmiał. Nagle koszulka na ramieniu 8-latki nieco się zadarła i chłopak zdrętwiał! Natychmiast chwycił jej rękę i podniósł rękaw wyżej.
   – Lilly, co to jest?! – zapytał, patrząc nadwa niewielkie siniaki, po dwóch stronach ramienia.
   Małolatce radość przeszła momentalnie.
   – Mała, skąd masz te siniaki? – powtórzył, bardzo spokojnie.
   Nie odpowiadała, spuściła tylko głowę.
   – Lucy ci je zrobiła, tak?
   Cisza.
   – Lilly, nie bój się, tylko powiedz – brnął delikatnie.
   – Ona mnie tylko ścisnęła, nie uderzyła mnie.
   – Za co cię ścisnęła?
   – Bo rysowałam w kuchni, a ona powiedziała, że to nie miejsce na bałagan i wyprowadziła mnie do pokoju.
   Davida już nosiło.
   – Powiedziałaś o tym tacie?
   – Nie.
   – Dlaczego?
   – Wstydziłam się – mruczała ze spuszczoną głową.
   – Idź się umyć i zaraz przychodź na śniadanie – powiedział i udał się do kuchni.
   Zrobił dwie grzanki, położył na nie szynkę z serem i umieścił na talerzyku. Cztery następne, posmarowane masłem orzechowym i dżemem złożył w dwie, zapakował w papier i schował do pudełka śniadaniowego. Sophie weszła do kuchni.
   – Cześć synku – chciała pocałować go w policzek, ale się odsunął.
   – Widziałaś jej ręce? – wyjechał od razu.
   – Nie rozumiem.
   – Zaraz zrozumiesz.
   Usiadł przy kawie i czekał na siostrę. Ta po chwili wyszła z łazienki w niewielkim ręczniku.
   – Mała, chodź tu! – powiedział głośno.
   Przyszła, nieco wystraszona. David chwycił jej przedramię i przekręcając lekko na zewnątrz, pokazał matce.
   – Boże, Lilly, skąd to masz? – spytała zszokowana, łapiąc rękę córki.
   – Nie wiesz...?! – ryknął chłopak, puszczając siostrę, która zniknęła w korytarzu. – Suka krzywdzi twoją córkę, a ty robisz wszystko, żeby stary jednak ją zabrał. Dobrze, chlaj dalej! – grzmiał, wściekły
   – Może to nie ona. Przecież Lilly jest mała, nie raz już była poobijana.
   – Jak to, kurwa, nie ona?! Czyli mała kłamie, tak?!
   – Powiedziała ci, że to Lucy?
   – Tak, powiedziała!
   Sophie kompletnie się pogubiła. David milczał. Po chwili jednak matka zabrała głos:
   – Zaraz zadzwonię do Nicka i wyjaśnię ta sprawę. Tak być nie może! – rzuciła, zdenerwowana.
   Rozmowa się urwała, bo małolatka weszła do kuchni i usiadła przy stole. Zaraz dostała mleko i kanapki.
   – Czemu nie z marmoladą? - mruknęła niepewnie.
   – Dość już tych słodkości.
   – Chcę z masłem orzechowym! – wzburzyła się.
   – Słodkie masz na drugie śniadanie, teraz zjesz z szynką – oświadczył David i wsadził nos w kubek z kawą.
   – Nie chcę mleka, nie lubię go – rzuciła Lilly, patrząc z obawą na brata.
   David wstał, nalał soku pomarańczowego i dał gówniarze. Spojrzał na zegarek – 9:06. 8-latka jadła bardzo opornie, w końcu chłopak wyjechał:
   – Mała, szybciej, już piętnaście po dziewiątej. Jak chcesz, żebym cię podwiózł, to się streszczaj.  
   Miał dziwną minę. Matka cały czas obserwowała syna, w końcu nie wytrzymała:
   – David, niech nic głupiego nie przyjdzie ci do głowy! – rzuciła nerwowo.
   Nie zareagował.
   – Już nie dam rady – oznajmiła Lilly, odsuwając talerz z połową kanapki.
   – Idź po plecak – nakazał chłopak.  
   Wróciła po chwili, ubrana w buty.  
   – David, znowu idziesz bez śniadania? Kiedy ostatnio coś jadłeś? – zapytała kobieta.
   – Nie chcę jeść – dopił kawę i wstał. – Odbiorę ją, a ty weź się za szukanie roboty, bo naprawdę będzie nieciekawie – dodał i wyszedł z siostrą z domu.  
   Wsiedli do Nissana, małolatka zapięła pas i chłopak ruszył. Gdy dotarli do trzeciego skrzyżowania, chłopak nie skręcił jednak w stronę szkoły, lecz skierował wóz w przeciwnym kierunku.
   – Gdzie jedziesz? – zapytała natychmiast zdziwiona Lilly.
   – Spokojnie, zdążysz do szkoły.
   – Jedziesz do taty?
   – Tak.
   – Po co? Spóźnię się do szkoły.
   – Nie spóźnisz się.
   Po chwili wjechał na podjazd sporego, drewnianego domu.
   – Poczekaj w samochodzie i się z niego nie ruszaj, rozumiesz? – spojrzał przenikliwie na dziewczynkę, szybko wysiadł i udał się do drzwi. Zapukał, a raczej zabębnił w nie głośno i po chwili otworzyła mu trochę wyższa od chłopaka, farbowana, trzydziestopięcioletnia, szczupła blondynka. David mocno pchnął ją do tyłu i z pełnym rozmachem huknął z liścia w twarz. Cios był tak potężny, że kobieta natychmiast upadła na ziemię. Ukucnął, chwycił ją za fraki i przysunął do siebie.
   – Sukooo!!! Dotknij jeszcze raz moją siostrę, a połamię ci ręce!!!
   – Niiick! – wydarła się.
   – Rozumiesz, szmato, co do ciebie mówię?! – łupnął nią o podłogę, ale zaraz przybiegł ojciec i odciągnął go od młodej kobiety.
   – David, co ty robisz?! – krzyknął, zdezorientowany.
   – Puszczaj! – wyrywał się chłopak.
   – David, uspokój się do cholery! O co chodzi?! – zagrzmiał mężczyzna, przycisnąwszy syna do ściany.
   – Gówniarzu, uderzyłeś mnie w twarz! Nie daruję ci tego! – wyskoczyła Lucy, której okolice lewego oka lekko się zaczerwieniły.
   Chłopak usilnie próbował uwolnić się ojcu, ale był bez szans z potężnym facetem.
   – Synu! Opanuj się i powiedz, o co chodzi! – apelował oszołomiony Nick.
   – Zaraz ci pokażę! Puść mnie!
   Uwolni 22-latka, który szybko udał się do auta i otworzył drzwi pasażera.
   – Wysiadaj! – rzucił do siostry.
   Lilly bez sprzeciwu opuściła pojazd. Wziął ją za rękę i poprowadził do domu.
   – Co to jest?!!! – huknął do ojca, podnosząc krótki rękaw młodziutkiej dziewczyny.  
   – Wiem o tym zajściu, Lucy dokładnie mi to wyjaśniła.
   – Co ci, kurwa, wyjaśniła?!
   – Lilly była opryskliwa, więc Lucy wyprowadziła ją z kuchni. Była zdenerwowana, dlatego ścisnęła ją nieco mocniej. Nie zrobiła tego celowo.
   – Opryskliwa...?! Zdenerwowana...?! Kurwaaa, ona ma osiem lat!!! – zawył David i znów chciał ruszyć na kobietę, lecz mężczyzna po raz drugi ostudził jego zapały, łapiąc go za ramiona. – Poza tym to dom jej ojca, więc chyba ma tu jakieś prawa! – wrzeszczał rozdrażniony do granic możliwości chłopak, usilnie próbując się uwolnić.
   – Wyrzuć go stąd! – krzyknęła Lucy, jeszcze bardziej podburzając 22-latka.
   Ten, rozwścieczony, podjął kolejną próbę zaatakowania 35-latki, lecz i tym razem Nick ostudził jego zapędy
   – David!!! Uspokój się w końcu! – rozdarł mu się w twarz, jeszcze mocniej przyciskając syna do ściany.
   Lilly stała w kącie, przerażona.
   – Puszczaj mnie, muszę zawieźć ją do szkoły! – zagrzmiał chłopak i Nick go puścił, lecz nie odstępował swojej kobiety na krok. – Pamiętaj: ona nigdy z tobą nie zamieszka, zwłaszcza, że bardziej dbasz o dupę, niż o własną córkę!!! – rzucił na odchodne David.
   – Sprawa jest już zgłoszona w opiece społecznej – wyjechał ojciec.
   Chłopak natychmiast się odwrócił i rzucił na mężczyznę. Mocno rozpędzony wpadł na ojca i obaj przewrócili się na ziemię.
   – Nie zabierzesz jej, rozumiesz?! Zwłaszcza do tej suki! – wydarł się, szarpiąc z facetem, ale za chwilę leżał na glebie, przyduszony kolanem.
   – David! Przestań podskakiwać, bo zrobię ci krzywdę! – krzyknął wreszcie wkurzony mężczyzna.
   – Puszczaj mnie, bydlaku! – wyrywał się młodzik.
   – Wyjdziesz spokojnie?
   – Tak, puszczaj!
   Nick puścił syna, który wściekły udał się do pickupa. Spojrzał na zegarek – 9:56. Małolatka szła w milczeniu, mocno wystraszona. Po chwili jazdy odezwała się jednak:
   – Mówiłam, że się spóźnimy.
   – Tylko kilka minut – mruknął David.
   Pod budynek dojechał o 10:14.  
   – Chodź ze mną, powiesz, czemu się spóźniłam – poprosiła i David poszedł z nią do klasy.
   Otworzył drzwi i zwrócił się do młodej, dwudziestoparoletniej nauczycielki:
   – Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie Lilly, samochód mi nawalił – uśmiechnął się.
   – Nic nie szkodzi – miała przyjemną minę.
   Gówniara poszła do ławki, a chłopak zniknął z sali i po kwadransie był w swoim markecie.  
   – Spóźniłeś się... znowu – burknął John, właściciel sklepu.
   – Przepraszam, musiałem odwieźć siostrę – tłumaczył się zdziwiony wiedzą szefa, Paul nigdy go nie wsypał (choć może chłopak tylko tak myślał).
   – Jutro sklep nieczynny, wyjeżdżam z Paulem na jeden dzień. Zakupy już spakowane, stoją na zapleczu – oświadczył John.
   – Gdzie on jest?
   – Będzie za godzinę.
   David poszedł na tyły sklepu i zobaczył siedem dostaw. Znów się skrzywił na widok nazwiska ”Stevens”. Zapakował torby do pickupa, rzucił okiem na sklep Amy i ruszył. Dziś miejsca zamieszkania klientów znajdowały się bliżej siebie, więc przed 12:00 chłopak załatwił wszystko, zostali tylko Stevensowie. Nie miał ochoty tam jechać, ale niestety, nie miał wyjścia.  
   Otworzyła mu jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
   – Dziś wypijesz kawę? – stanęła bardzo blisko.
   – Nie mogę, mam sprawy.
   – David, nie kłam, dopiero po dwunastej. Posiedź chwilę, przecież cię nie zjem. Mam pyszną, waniliową – przekonywała go.
   Panna, pomijając natarczywość, spowodowaną najprawdopodobniej słabością do chłopaka, była dość sympatyczną dziewczyną, więc ten w końcu dał się namówić. Gdyby wiedział, co go czeka, zapewne uciekłby stamtąd w okamgnieniu.
   Usiadł przy kuchennym stole i po chwili dostał kawę.
   – Masz mleko? – zapytał.
   Zaraz mu dolała i usiadła obok. Uśmiechała się szeroko, nie odrywając od niego wzroku.
   – A może jesteś głodny? Chcesz coś zjeść? Blado wyglądasz.
   – Nie mam apetytu.
   Po kilku minutach powolnego sączenia napoju nagle poczuł się dziwnie. Szczypiące mrowienie zagościło w kończynach, były jakieś nie jego. W głowie kręciło się nieprzyjemnie. Spojrzał na Emily – miała dość zastanawiający wyraz twarzy. Położył głowę na leżących na kolanach rękach i ciężko złapał powietrze.
   – Chodź, położysz się – powiedziała, biorąc go pod rękę.  
   Nogi go nie słuchały. Szedł jak piany, stawiając bardzo apatyczne kroki, czuł się cały odrętwiały. Ułożyła go na kanapie i usiadła obok. Siedziała kilka chwil przy otępiałym chłopaku, po czym położyła się na nim i bez słowa zaczęła całować go w usta. Odwrócił tylko głowę, nie mógł wykonać żadnego innego ruchu. Ręce i nogi były bardzo ciężkie. Delikatnie chwyciła jego twarz, na powrót wpijając mu się w usta.
   – Emily, co ty robisz?! – wybąkał, otumaniony.
   Nie odpowiedziała, tylko z ust przeszła do szyi.
   – Przestań do cholery! – apelował.  
   – Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy, co najwyżej przyjemność – oświadczyła z obłąkańczym spokojem.  
   – Zejdź ze mnie! – ryknął zszokowany, lecz bez skutku, z każdą chwilą całowała go coraz agresywniej.
   – Co za gówno mi dałaś?!  
   – Uspokój się, nic ci nie będzie. Przestanie działać za pół godziny – uśmiechała się maniakalnie.
   David usilnie próbował ruszyć się z miejsca, ale na nic się to zdało. Dziewczyna zadarła mu koszulkę i zaczęła całować go po klatce piersiowej.
   – Zostaw mnie, do cholery! – darł się, lekko już zachrypnięty, ale ona kompletnie nie zwracała na niego uwagi.
   Po chwili wjechała dłonią w jego spodnie i chłopak napiął wszystkie mięśnie.
   – Emily, proszę cię, przestań! – próbował jeszcze, całkiem już bezradny.
   Nie chciał tego, ale chemia robiła swoje i David zaczął oddychać coraz szybciej. Po kilkunastu sekundach wyjęła rękę i zaczęła ściągać mu spodnie i bieliznę.
   – Jesteś chora! Zooostaaaw mnieee! – znów powtarzał się w apelach, lecz przez suchość w gardle z jego ust wydał się tylko cichy chrobot.
   Napastniczka oczywiście zignorowała 22-latka i za moment ubranie miał już na wysokości kolan, swojego także się pozbyła. Coraz pożądliwiej zaczęła pieścić jego szyję i po chwili wsunęła w siebie chłopaka, który mocno zadrżał.
   – Rozluźnij się... – pogłaskała go po policzku, wyginając usta w paranoicznym uśmiechu.
   David był już kompletnie ogłupiały, dziewczyna go przerażała. Ruszała się na nim coraz ostrzej, a wręcz brutalnie, nie odrywając ust od jego skóry. Głębokie wdechy młodego mężczyzny powoli zmieniły się w ciche jęki. Mimo, iż czuł nutkę przyjemności marzył o tym, aby już przestała. Przestał walczyć, leżał tylko z zamkniętymi oczyma, ciężko oddychając. Emily po kilku minutach jeszcze gwałtowniejszych i szybszych ruchów w końcu zeszła z chłopaka. Naciągnęła mu jeansy i zapięła guzik, po czym pocałowała go w usta.
   – Przepraszam, musiałam to zrobić – rzuciła absurdalnie.
   David nadal czuł się odrętwiały, więc leżał jak kłoda, milcząc. Narkotyk był tak silny, że po kilku chwilach chłopak przysnął. budził się kilka minut po 14:00 i usłyszał, że gospodyni krząta się po kuchni. Od razu zerwał się z miejsca i stanął przed nią.
   – Jesteś chora, potrzebna ci pomoc!!! – wydarł się jej w twarz i udał w stronę frontowych drzwi.
   Odwrócił się jeszcze przed wyjściem.
   – Nigdy więcej mnie nie zobaczysz! – huknął i biegiem opuścił jej dom.
   Wskoczył do auta i ruszył jak wariat. Nie wiadomo, czy był bardziej wściekły, czy zszokowany. Takiego czegoś nie spodziewałby się nawet w amerykańskim filmie, a co dopiero w prawdziwym życiu. Cały czas o tym myślał, nie mogąc przez to skupić się na drodze. W końcu zjechał na chodnik i oparł się o fotel, chcąc trochę ochłonąć. Gdy się uspokoił, spojrzał na zegarek – 14:32. W chwilę później wysiadł pod miejscem pracy.  
   – David! – dobiegło z tyłu.
   Odwrócił się.
   – Przyjdź, zjesz coś! – krzyknęła Amy.
   – Za chwilę! – odpowiedział i udał się do sklepu.  
   Wszedł do środka i nagle się zatrzymał... – przy ladzie stało dwóch mundurowych. Od razu rzucił się do ucieczki, lecz po kilkunastu metrach go dorwali i powalili twarzą do ziemi. Agresywnie łupnęli chłopakiem o glebę, co ten odczuł dotkliwie.
   – Puszczaj, frajerze, muszę odebrać siostrę! – wrzeszczał 22-latek, szamocząc się na ziemi.
   Gliniarz mocno przycisnął kolanem jego szyję, a drugi kręgosłup, wykręcając mu ręce do tyłu, co także było bardzo bolesne. Za chwilę zapiął mu dłonie w kajdanki, we dwóch go podnieśli i udali się w stronę radiowozu. David szarpał się jeszcze przez chwilę, ale zaraz się uspokoił, wiedząc, że to bezcelowe. Prowadzili chłopaka, trzymając do dołu jego głowę, mimo to widział stojących gdzieniegdzie i gapiących się na niego ludzi.  
   Doszli do samochodu, agresywnie przycisnęli zatrzymanego do maski i dokładnie przeszukali jego kieszenie. Nie było w nich nic prócz kluczy od domu, trzystu pięćdziesięciu dolarów, komórki i kluczyków od Nissana.  
   Oderwali go od wozu. David zdążył jeszcze spojrzeć na stojącą w progu, wystraszoną dziewczynę, zanim policjant wpakował go na tylne siedzenie Forda, który po chwili odjechał.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 4837 słów i 28836 znaków, zaktualizowała 19 lut 2017.

2 komentarze

 
  • Suptelna

    Ładne opowiadanie ????

    25 sie 2017

  • Misiaa14

    Cudowne ????????????????

    15 cze 2016

  • agnes1709

    @Misiaa14  Aj tam... :) A propo! Czemu służą te znaki zapytania??? :)

    16 cze 2016