Około 23:00 byli już w pubie. David rozejrzał się po sali, ale Amy nie wypatrzył. Kupili po piwie i usiedli przy stoliku, przy którym David zawsze siadał. W lokalu znajdowało się około kilkudziesięciu osób i było dość gwarno.
– Możesz przekimać u mnie – powiedział nagle 22-latek.
– Dzięki, na to liczyłem.
– Czułem, żeby nie wyrzucać łóżka Marka, wiedziałem, że się przyda – dodał David i natychmiast sposępniał.
Chris nie wiedział, co mu powiedzieć, więc się chwilowo wyciszył.
Mark, starszy o trzy lata brat Davida, który dwa lata temu zginął ze swoją dziewczyną w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę ciężarówki, chodził chłopakowi po głowie bardzo często.
– Stary, jedziemy do lunaparku? – pytanie wyrwało go z zamyślenia.
– Jasne. O której zamykają?
– O 24:00.
David sprawdził czas – 23:16.
– Chcesz dorobić? – zapytał Chrisa. – Legalnie!
– Pewnie, kasa się przyda, zresztą sam wiesz...
– Trzeba odmalować drewniany dom, doprowadzić do porządku popękane ściany wewnątrz i także odświeżyć. No i położyć nowy chodnik na zewnątrz. Pracujesz przy remontach, znasz się na tym.
– Jasne, a co to za dom?
– Babci Betty, mówiłem ci o niej. Ile czasu nam dwóm by to zajęło?
– Nie wiem, musiałbym zobaczyć zniszczenia, ale myślę, że w miesiąc się wyrobimy.
– Ile to będzie kosztować, powiedziałem jej, że opuścimy.
– To zależy. Tak jak powiedziałem – zobaczę, wtedy wycenię.
– Jadę do niej w poniedziałek, po robocie. O której kończysz?
– O piątej, jak zwykle.
– Dobra, to poczekam. Zajedziesz do mnie i pojedziemy.
David gadał z kumplem, ale nie zapomniał o brunetce i w głębi duszy miał nadzieję, że się pojawi. Czekał i czekał... i się w końcu doczekał! Za kwadrans dwunasta weszła do lokalu z inną już koleżanką i dwoma typami. Od razu klapnęli dwa stoliki dalej, chyba tak jak David, dziewczyna miała sentyment do określonego miejsca. Od razu zauważyła chłopaka i uśmiechnęła się szeroko. 22-latek odpowiedział uśmiechem, ale zaraz się skrzywił, widząc snobów, z którymi przyszła. Już po samych telefonach komórkowych, które chyba celowo położyli na stoliku, chcąc się najwyraźniej pochwalić i które warte były zapewne ponad tysiąc dolców każdy David wywnioskował, że to bogate dupki, a takich kompletnie nie trawił.
– David...! Znowu zamulasz?! – szarpnął go Chris, który też już dostrzegł dziewczynę.
– Sorry...
– Naprawdę cię wzięło. Daj sobie spokój, widzisz ich...?! Przecież to inna bajka. Od kiedy to interesują cię takie lale?
– Wyluzuj, laska jest w porządku.
– W porządku..? Nawet do ciebie nie podeszła.
David się speszył, wypowiedź przyjaciela była dość miażdżąca.
– Po pierwsze, dopiero usiadła; po drugie, znamy się tylko z widzenia, zamieniliśmy raptem parę słów, więc raczej nie ma obowiązku tu przychodzić – próbował wybrnąć z sytuacji.
– Ja ci mówię, odpuść. Pamiętasz Lisę, z którą chodziłem? Też do biednych nie należała. Tak bardzo mnie kochała, ale jak dorwała frajera kasą, miłość bardzo szybko jej przeszła. Te laski to suki!
David nie musiał już szukać słów na obronę Amy, bo ta za chwilę do nich podeszła.
– Miałeś dobre przeczucie, że się nie pożegnałeś – zwróciła się do Davida, jak zawsze uśmiechnięta. – Amy – podała dłoń Chrisowi.
Ten ją uścisnął, oznajmiwszy swoje imię, ale nie był szczególnie poruszony jej wizytą.
– Dobra, muszę uciekać, chciałam się tylko przywitać. Jak zwykle, w poniedziałek zapraszam na obiad. O 14:00 – rzekła do Davida.
– Nie wiem, o której skończę, pewnie dopiero przed 16:00.
– Nie szkodzi, przyjdź, zawsze znajdzie się coś na przekąskę – nalegała.
– Ok, wpadnę...
– Amy, chodź! – wrzasnął nagle jeden z jej znajomych.
– To twój ojciec czy niańka? – zapytał chłopak i brunetka się roześmiała, lecz nie odpowiedziała.
– No chodź! – krzyknął po raz drugi.
– Zamknij się, nie widzisz, że rozmawia?! – huknął David. – Przepraszam, nie lubię natarczywości – tłumaczył, zawstydzonej już chyba zachowaniem swojego kolegi dziewczynie.
– W porządku – odparła, lecz jej wyraz twarzy był nieco osobliwy. – Dobra, spadam. Liczę na to, że przyjdziesz coś zjeść. Miłego wieczoru – wygięła usta, wymuszając uśmiech i odeszła. Gdy tylko siadła na miejsce, koleś, który krzyczał, natychmiast zaczął coś do niej mówić.
– Widzisz? Jednak podeszła. Może twoje insynuacje odnośnie pustych lal nie tyczą się wszystkich lasek. Poza tym nie wiadomo, czy Amy należy akurat do tych nadzianych – wyjechał dumnie David, z ogromnym zadowoleniem w głosie.
– Być może, ale rzadko się mylę – mruknął Chris.
Towarzystwo Amy głośno się zaśmiało i chłopak spojrzał w ich stronę. Raz po raz oba typki zerkały na niego, coś do siebie nawijając i rechocząc. Brunetka próbowała chyba uspokoić kupli, ale oni kompletnie ją ignorowali. David wiedział, kto rozbawia kolesi, ale miał to szczerze w dupie. Obserwował dziewczynę, która wydawała się być coraz bardziej skrępowana i zniesmaczona zachowaniem znajomych, gdyż ani razu się jeszcze nie zaśmiała.
– David, do cholery! Co się z tobą dzieje?! – huknął w końcu zniecierpliwiony Chris.
– Przepraszam, zamyśliłem się – mruknął i spojrzał na zegarek – 00:12.
– Kończ piwo jedziemy, nudno tu – oznajmił brunet.
David próbował skupić się na przyjacielu, ale głowa sama odwracała się w stronę Amy,
która najwyraźniej miała dość zachowania kumpli, bo jej uśmiech zniknął. 22-latek szybko skończył piwo i podniósł się z miejsca.
– Idziemy?
– Jasne.
Kroczyli już wolno w stronę drzwi, gdy nagle David skręcił i podszedł do dziewczyny.
– Chodź – wyciągnął dłoń.
Kolesie z miejsca uderzyli głośnym śmiechem. Niezrażony chłopak stał z wyciągniętą ręką, naprzeciw kompletnie zaskoczonej brunetki, a goście wyli w najlepsze. Amy zamyśliła się chwilę, po czym podała mu dłoń, wstała i ruszyła za 22-latkiem.
– Idziesz z nim?! – krzyknął pretensjonalnie jej zaskoczony kolega, nie ukrywając zdumienia.
Nie odpowiedziała, tylko wyszła z Davidem na zewnątrz. Chris bardzo się zdziwił i chyba nie za bardzo ucieszył, ale milczał. Otworzył tylne drzwi.
– Wskakuj – rzucił do brunetki.
Dziewczyna wsiadła, a on zatrzasnął je za nią i odciągnął Davida od wozu.
– Kurwa, kompletnie ci odbiło?! Po co ją zabrałeś?! – wyjechał natychmiast z pretensją.
– A co...? Miałem ją zostawić z tymi frajerami?
– A kim ty jesteś?! Siostrą miłosierdzia?! W końcu chyba z nimi przyszła, nie?! Pojedzie z nami, a jutro psy będą o wszystkim wiedzieć!
– Zaryzykuję – odparł spokojnie David.
– Dobra, jak chcesz, totalnie cię już powaliło! – warknął zrezygnowany Chris i udał się w stronę auta. Wsiadł za kółko, a David z tyłu.
– Przepraszam, musieliśmy pogadać – zwrócił się do Amy.
– Nie szkodzi – odparła, ale David zauważył, że jest mocno zakłopotana.
Chris ruszył jak dziki i po pięciu minutach zatrzymał się pod nocnym sklepem.
– Idę po piwo. Chcecie coś? – zapytał.
David spojrzał na znajomą.
– Nie, dzięki – wycedziła przez zęby.
– Nie chcemy. I nie śpij w tym sklepie.
Kierowca wysiadł i Amy od razu wyskoczyła:
– Nie powinnam z wami jechać, twój kolega nie jest zadowolony – mruknęła, skrępowana. – Poza tym mnie nie lubi.
– To nie tak, po prostu cię nie zna. Nie za bardzo ufa obcym, dlatego się tak zachowuje – uspokajał ją David.
– Jak możecie, podwieźcie mnie do domu. To niedaleko.
– Przestań, przejdzie mu. Zobaczysz, to fajny koleś...
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo Chris wrócił z piwem, które postawił z tyłu, na podłodze. 22-latka widziała, że jest wzburzony, więc nadal siedziała bardzo spięta. Młodszy facet ruszył i po kilkunastu minutach wjechali na przedmieścia. Gdy okolica domów się skończyła, w odległości około pół kilometra widać już było kolorowe park rozrywki.
– Gdzie jedziemy? – zapytała w końcu Amy.
– Zobaczysz – uśmiechnął się David.
Na miejsce dojechali bardzo szybko. Chris okrążył całe ogrodzenie i zatrzymał się z drugiej strony, na tyłach lunaparku, przy niewielkim lasku. Wysiedli.
– Chodź – rzucił David, chwytając rękę dziewczyny.
Chris wziął torbę z piwem, dał Davidowi latarkę i ruszyli w stronę zarośli. Amy z każdym krokiem była coraz bardziej zdezorientowana, ale nie pytała więcej. Bardzo szybko doszli do ogrodzenia na skraju gaiku i dziewczyna jednak zapytała:
– Chcecie tam wejść? – wydawała się być trochę przestraszona.
– Pewnie – odezwał się w końcu Chris.
– Chyba zwariowaliście? – uśmiechnęła się niemrawo.
– Jasne! Zawsze byliśmy wariatami – powiedział David. – Właź, tylko uważaj, można się skaleczyć – pokazał jej wyciętą w siatce, półmetrową dziurę i odpalił latarkę, którą poświecił w otwór.
Nie protestowała, tylko weszła na teren wesołego miasteczka, a chłopaki za nią. Po przejściu na drugą stronę Amy od razu zaczęła niepewnie się rozglądać.
– Nie bój się, chodź – rzucił wesoło starszy z kumpli i znów chwycił jej dłoń.
Szli w stronę urządzeń świecąc pod nogi, aby nikt nie zauważył światła.
– Co tu robimy? – dopytywała się Amy.
– Fajnie pije się tu piwo. Te różne zwierzęta na karuzelach w nocy strasznie zabawnie wyglądają – zaśmiał się David.
– A co ze stróżem? – drążyła zaniepokojona 22-latka i teraz Chris się roześmiał.
– Stróż..?! Póki ten stary murzyn zorientuje się, że ktoś tu jest, wyjdzie sprawdzić, a potem doczłapie się z powrotem, żeby zadzwonić na policję, my już będziemy w mieście – rechotał, zadowolony.
– Naprawdę wam odbiło – rozweseliła się, ale była wyraźnie zestresowana.
Doszli do karuzeli dla dzieci i David zapytał:
– Jakie zwierzątko pani wybiera? Ja zawsze siadam na ośle, bo jest komiczny! – roześmiał się, ale zaraz dodał: – A może karoca? Pasowałaby do ciebie – spojrzał ciepło na brunetkę.
– Skąd wam przychodzą do głowy takie pomysły? Włazić do lunaparku w środku nocy – zaśmiała się delikatnie.
– A bo ja wiem...? Jakoś tak – odparł David.
– Dobra, wbijamy się do karety. Tam się wszyscy zmieścimy – zarządził Chris i zaraz posadził w niej tyłek.
Pozostali usiedli obok i zaraz mieli w rękach po piwie.
– No..!!!! To teraz jesteśmy księżniczkami! – wyjechał brunet i towarzystwo chóralnie uderzyło w śmiech.
Po dość długiej chwili wesołości David zapytał:
– Czemu taka fajna dziewczyna zadaje się z frajerami?
– Są w porządku, nie wiem, czemu dziś się tak zachowali – odparła, zażenowana.
– Nie chce mi się wierzyć, że naprawdę ich lubisz – kontynuował, ale Amy już zamilkła.
Siedzieli, gadając o głupotach mniej więcej pół godziny i wypili już po dwa piwa, gdy nagle 22-latek ponownie zapytał dziewczynę:
– Lubisz watę cukrową?
– A kto nie lubi...? – zaśmiała się.
Chłopak wziął latarkę, odwrócił się na pięcie i odszedł bez słowa. Przeszedł jakieś sześćdziesiąt, może siedemdziesiąt metrów i zatrzymał się przed małą budką. Zerknął jeszcze w stronę znajdującej się kilkadziesiąt metrów dalej kanciapy ciecia, wyjął wytrych, który wziął z samochodu i po kilku sekundach drzwi były otwarte. W mig znalazł maszynę do waty. Uruchomił ją, wziął patyczek i zaczął nieporadnie nim kręcić. Za niedługo wata była gotowa. Nie był to fachowo wykonany smakołyk, za to dość spory. Położył przy maszynie pięć dolarów (choć towar kosztował dwa) za niedługo był przy karuzeli. Wyciągnął do Amy rękę z przysmakiem.
– Pewnie nigdy nie jadłaś waty o drugiej w nocy? – zaśmiał się, ale dla niej wcale nie było do śmiechu.
– David! Nie było mowy o włamaniu – rzuciła, poddenerwowana.
– Nie włamałem się. Te drzwi są wiecznie otwarte, a za towar zapłaciłem. Koleś przyjdzie rano i pomyśli, że zapomniał banknotu... Tyle – ściemniał gładko i dziewczyna chyba uwierzyła, bo wzięła watę.
– Dzięki, ale nie rób tego więcej.
– A dla mnie?! – oburzył się Chris, wywołując ogólną wesołość.
Amy wyciągnęła dłoń i chłopak oderwał odrobinę.
– No tak...! Ja zawsze jestem poszkodowany – mruknął zabawnie David, który po chwili także otrzymał kawałek.
– Dobra, dosyć tego, nie dawaj nam więcej – oburzył się, kolejny raz doprowadzając do wybuchu śmiechu.
Cieszyli się jak szaleni, pijąc już trzecie piwo, gdy nagle David wyskoczył do Amy:
– Chcesz się przejechać?!
– Tak. A ty popchniesz karuzelę...
– Umiem to uruchomić – oświadczył z powagą, wskazując ręką na skrzynkę pośrodku urządzenia.
– Przestań, nabijasz się ze mnie. Włączysz karuzelę w środku nocy?
– Zgadza się – odparł, gapiąc się na nią wymownie.
– Samo wejście tu było niepoważne, jazda w nocy to byłoby już przegięcie, nie uważasz? – powiedziała strachliwie widząc, że chłopak nie żartuje.
– Czego się boisz? Zaszalej. Zrobiłaś kiedyś coś tak głupiego?
– Właśnie włamałam się do wesołego miasteczka, to jest głupie.
– Odpalaj! – walnął Chris.
David wstał z karety i poszedł do obudowy.
– David, nie...! – zaprotestowała dziewczyna.
– Wyluzuj, nikt nas nie złapie. Przejedziemy się tylko chwilę – uśmiechnął się, wyjął wytrych i migiem otworzył metalową osłonę.
Znów spojrzał na Amy, trzymając już plastikowe pokrętło. Widać było lęk w jej oczach.
– Gotowa? – zaśmiał się.
– David, lepiej nie…
– Spokojnie, wszystko będzie dobrze – znów wyszczerzył zęby i przekręcił włącznik.
Od razu zapaliły się światła, włączyła muzyczka i karuzela ruszyła.
– Podkręć! – krzyknął wesoło Chris, ale cały czas obserwował okolice budki stróża.
Starszy z kumpli obrócił jeszcze raz i karuzela przyśpieszyła. Zostawił skrzynkę i podszedł do Amy, która stała przy poręczy, ale nie zeszła z urządzenia. Uśmiech zniknął z jej twarzy.
– Nie bój się, zaraz znikamy – uspokajał ją, stanąwszy bardzo blisko.
Dziewczyna milczała.
– Ależ ta melodia jest irytująca! – rozweselił się Chris.
Nie minęła nawet minuta, kiedy ktoś zawołał z oddali, świecąc latarką:
– Kto tam jest?!
– Spadamy! – krzyknął David i natychmiast pociągnął brunetkę za rękę.
Odpalił latarkę i pędem ruszyli przed siebie. Faceci biegli, płacząc ze śmiechu, lecz Amy już nie. W niecałą minutę dotarli do dziury i szybko przeszli na drugą stronę. Od razu wskoczyli do wozu i Chris ruszył ostro, śmiejąc się jak wariat. Jechał bardzo szybko. Przejeżdżając w miejscu, gdzie stała włączona karuzela, zobaczyli starszego faceta, który dopiero do niej doszedł. Stał i rozglądał się na boki.
– Mogliśmy zrobić jeszcze kółko, dziadek strasznie wolno się porusza – rechotał Chris i w końcu Amy się roześmiała.
– Macie pomysły, naprawdę. A gdyby nie wyszedł, tylko od razu zadzwonił na policję, widząc światła z oddali?
– Jeszcze nigdy tak nie zrobił – usłyszała od Davida.
– A gdyby jednak...?
– Noc w areszcie i pewnie dzień pracy w lunaparku – śmiał się chłopak.
Nagle Toyota się zatrzymała i Chris się odwrócił.
– Ile piw wziąć? – zapytał przyjaciela.
– Nie wiem, sam zdecyduj.
Brunet zniknął z wozu i David zwrócił się do 22-latki:
– Widzisz? Już wyluzował – uśmiechnął się.
– Nie jestem pewna – odparła i spojrzała na wyświetlacz telefonu. – Dochodzi wpół do trzeciej, chyba powinnam wracać.
– Masz szesnaście lat, czy dość nas?
– Ani to, ani to. Po prostu rzadko kiedy wracam później, będą się martwić.
– Aha, czyli masz szesnaście lat – zaśmiał się David, ale zaraz dodał: – Jeśli chcesz, możemy cię odwieźć, ale miałem nadzieję na jeszcze jedno piwo
– Wypiłam już trzy i drinka w „Black”, chyba mi wystarczy.
Faktycznie – głos jej się trochę zmienił, a od czasu opuszczenia lunaparku także poprawił humor.
– A może jesteś głodna? Po trzech piwach pewnie chcesz coś przekąsić, sam za tymi wariacjami zapomniałem, że istnieje coś takiego, jak żywność – zarechotał David.
– Dobrze, zjedzmy coś, ale ja stawiam!
David już dawno zauważył, że jest bardzo wyluzowana i raczej nie należy do nadętych, pustych panienek z wypchanym portfelem.
– Ok – odparł chłopak i spojrzał na market. – To i gdzie ten czubek? Minęło już prawie pięć minut, pewnie warzy to piwo – powiedział i znowu się rozweselili.
Siedzieli kolejne minuty, a chłopaka nie widać.
– Pójdę sprawdzę, co jest grane, ok? – oznajmił David.
– Dobrze, idź.
Młody facet wbił się do sklepu i zdębiał! Chris stał nad jakimś leżącym typem, któremu z rozbitego nosa sączyła się krew i wrzeszczał:
– ...rozumiesz, chuju?!
Starszy chłopak podbiegł i odciągnął kumpla.
– Co jest? – zapytał.
– Frajer mnie wyrolował, a potem zniknął. To bardzo miły zbieg okoliczności, że tu pracuje. Gnój jest mi winien tysiąc dwieście dolców – ryknął przyjaciel.
David podniósł typa za fraki.
– Otwieraj kasę! – rozkazał.
– Nie mogę, to nie moje pieniądze.
– Oddasz dług, dla szefa powiesz, że cię napadli i będziesz miał z głowy. Robisz kumpli w jajo, a teraz nie chcesz płacić?!
– Nie mogę...
– To twój sklep?
– Nie.
– To co? Szkoda ci cudzej kasy?!
– Nie mogę – powtarzał się koleś.
– Chris, idź do Amy, bo zaraz tu wpadnie. Ja to załatwię.
Młodszy chłopak zaraz opuścił sklep. David trzasnął kolesia kolanem w brzuch, po czym popchnął na ziemię.
– Okradłeś mojego przyjaciela! Płać, albo cię połamię! – zagrzmiał.
– Zrozum, że nie mogę. Oddam jutro z procentem, obiecuję.
David się nie czaił, tylko chwycił kasę, podniósł do góry i z całej siły trzasnął nią o ziemię. Ta była jednak bardzo oporna. Dopiero, jak dwa razy powtórzył czynność, sprzęt puścił i szuflada się otworzyła. Wyjął jej zawartość, policzył – dwa tysiące, trzysta dolarów. Zabrał wszystko i przyłożył dla gościa stopą w brzuch.
– Napiwek za zwłokę – oznajmił, pokazując mu pieniądze i chciał wyjść, ale się zatrzymał.
– Aha…! I nie waż się mnie podkablować, bo cię znajdę i zajebię – dodał i udał się w stronę drzwi, ale zaraz zawrócił. Wziął dwa sześciopaki piwa i dopiero wtedy opuścił market. Wsiadł do auta.
– Sorry, musiałem skoczyć do łazienki, piwko robi swoje – powiedział do Amy, stawiając alkohol na podłodze.
– Jestem twoją matką, czy niańką, że mi się tłumaczysz? – wyjechała i cała trójka wybuchnęła śmiechem.
– Pozamiatane, koleś! – ucieszył się Chris, po czym odpalił silnik i zapytał:
– Gdzie jedziemy?
– Co chcesz zjeść? – David spojrzał na brunetkę.
– Wszystko jedno, szukaj czegokolwiek otwartego. Jest późno, ale w centrum na pewno coś kupimy.
Ruszyli w głąb miasta. 22-latek zaraz otworzył piwo i dał dziewczynie. Zdążyła łyknąć tylko odrobinę, bo Chris zatrzymał samochód pod pierwszym napotkanym, samochodowym fast-foodem.
– Co bierzemy? – zapytała Amy.
– Ty zdecyduj.
Dziewczyna wychyliła się przez prawe okno, kładąc na nogach Davida.
– Trzy razy frytki, trzy hot-dogi i jedna sałatka grecka! – wrzasnęła do urządzenia, przez które zamawiało się posiłki, ale zaraz spojrzała na facetów.
– Też chcecie sałatki?
– W życiu! – wyskoczył Chris, kolejny raz wywołując głośnego chichot.
Po chwili podjechał pod okienko do odbierania zamówienia. Amy cały czas leżała w tej samej pozycji, z głową za oknem.
– Patrz, już się na mnie kładzie Nie za szybko?! – wyjechał David do przyjaciela.
– Przecież faceci lubią, jak szybko! – oświadczyła 22-latka, śmiejąc się donośnie.
– Niezła jest! Już drugi raz cię dziś zdusiła! – rozweselił się Chris na całe gardło.
– No widzisz, słaby ze mnie zawodnik. Mamusia miała rację, mówiąc: „nie zadzieraj z babami” – cieszył się David i po chwili rzucił: – No i gdzie to żarcie? Jestem głody!
Amy zeszła z jego nóg.
– Zaraz będzie, cierpliwości – uśmiechnęła się.
– To już koniec leżakowania? A było tak miło... – powiedział David, spuszczając pociesznie głowę, lecz po chwili znowu zarechotali jak debile – humor im dopisywał.
Po chwili Chris się ogłosił:
– Stary, pojedziemy pod moją chatę, zostawię samochód. Nie chcę jechać podpity, to nieco ryzykowne. Stamtąd mamy blisko do skateparku, tam nas psy nie zaczepią i spokojnie wypijemy piwko. Potem wrócimy taksówką, ok?
– Zadajesz głupie pytania! – odparł wzburzony kumpel.
W końcu wychyliła się głowa jakiejś panny i David przez okno odebrał trzy torby, które położył z tyłu. Amy zapłaciła, po czym odjechali kawałek i po dziesięciu minutach torby były już wyczyszczone. Chris ruszył, ale jechał bardzo spokojnie. Na miejsce dojechali po dwudziestu pięciu minutach, cały czas śmiejąc się i dowcipkując. Zbliżała się 3:24.
Udali się drogą między dwoma kamienicami i gdy tylko skryli się między nimi, Chris otworzył po piwie i dał znajomym.
– Która godzina? – zapytała dziewczyna.
– Dochodzi wpół do czwartej – odparł David.
– Za godzinę będzie jasno, policja uczepi się za piwo.
– Nie, oni nie zaczepiają nas w tym miejscu, bo zawsze jest spokój.
Po niezbyt długim spacerze doszli do końca budynków i po prawej stronie, w odległości około stu metrów, przy słabym świetle latarni ukazały im się betonowe, oraz drewniane wzniesienia dla deskorolek. Przeszli jeszcze kilka metrów i David chwycił dziewczynę za rękę. Nie spojrzała na niego, ale dłoni nie zabrała. Po chwili doszli na miejsce i Amy wyskoczyła:
– To dziwne, że lubicie takie miejsca.
– Dlaczego? – zapytał Chris.
– Nie ma ogrodzenia – dodała z uśmiechem.
Gdy tylko to powiedziała, faceci jak jeden mąż uderzyli śmiechem, plując przy tym piwem i David z tej radości chwilowo puścił rękę panny, ale zaraz znowu miał ją w dłoni.
– Patrz, dokucza nam bez żadnych skrupułów. Trzeba coś z tym zrobić! – rzucił rozradowany Chris.
– Pomyślimy na miejscu – odparł David.
– Wykąpmy ją w oceanie. Jest ciepło, nic jej nie będzie. A potem będzie wracać z buta, bo taksówkarz nie weźmie mokrej laski do samochodu – powiedział młodszy z facetów.
– Od czwartej jeżdżą autobusy – poinformowała Amy.
– Patrz! Zgadza się na kąpiel. Szybko poszło, nie musimy dłużej kombinować – uśmiechnął się złośliwie brunet.
Byli już na terenie skateparku i usiedli w dolnej części pięciometrowej, drewnianej rampy. Za chwilę otworzyli drugie piwo – coraz szybciej im ono szło.
– Wbiegniesz na samą górę? – wyskoczył Chris do przyjaciela.
– Być może, ale nie w tych butach, mają już startą podeszwę.
David wstał, odstawił piwo, rozpędził się i biegiem ruszył pod górkę, ale wbiegł tylko do połowy, bo w mig zjechał w dół po śliskim drewnie.
– Ja wbiegnę! – wyjechała Amy i podniosła się z miejsca.
Widać było, że alkohol już ją ruszył, bo śmiała się głupkowato, chwiejąc delikatnie.
– Patrz! Zaraz będzie wycie – szturchnął kumpla Chris, ciesząc się pod nosem.
Amy wzięła rozbieg i podbiegła do góry, ale zrobiła trzy, może cztery kroki, bo też zsunęła się w dół. Leżała i śmiała się jak idiotka.
– To temu, że ma adidasy, w szpilkach w moment byłaby na górze! – wyjechał 22-latek i kolejne głośne oznaki radości całej trójki odbiły się echem od wszystkich ramp.
Amy wstała, chichocząc.
– Jeszcze raz.
– Nie – zaprotestował David, zatrzymując koleżankę.
– Dlaczego?
– Jesteś mocno zawiana, to niebezpieczne.
– A co może mi zrobić drewniana rampa?
– Jak wyrżniesz głową, to zobaczysz, co może zrobić.
– David, puść, nic mi się nie stanie – radość nie znikała.
– Powiedziałem, że nie! – huknął zdenerwowany chłopak.
– Księżniczko, odpuść, on ma rację – wtrącił się Chris i dziewczyna w końcu usiadła na tyłku.
– Przepraszam, że krzyknąłem, ale to naprawdę niebezpieczne. Na trzeźwo można zrobić sobie krzywdę, a ty jesteś po sześciu piwach – tłumaczył się David, siadając obok.
Brunetka właśnie dopiła browar i była już coraz bardziej pijana.
– Dzięki za piwo, ale więcej mi nie otwierajcie. Już dawno tak się nie upiłam – oznajmiła.
Faceci się uśmiechnęli, gdyż język już mocno jej się plątał, tworząc zabawne echo. David sprawdził czas – dochodził kwadrans po czwartej i już świtało. Zdjął bluzę i dał brunetce, która była w bawełnianej, białej bluzce z krótkim rękawkiem.
– Włóż, rano jest chłodno.
Nie sprzeciwiała się i tylko nałożyła ciuch. Wydawała się być coraz bardziej zmęczona.
– Chris, może pojedziemy? Ona już ledwo siedzi – zapytał przyjaciela.
– Jasne.
– Księżniczko, dzwonię po taksówkę, masz już dość – spojrzał jej w oczy.
– Dobrze.
Wykręcił numer i wezwał transport.
– Chodź, będzie za pięć minut – wstał i podał jej rękę.
Podniósł dziewczynę, którą lekko machnęło. Szła nieco chwiejnym krokiem, więc David objął ją w pasie i za chwilę byli przy ulicy. Taksówka przyjechała po kilku minutach. Amy usiadła pośrodku, a panowie po obu stronach, na tylnym siedzeniu. Dziewczyna podała kierowcy adres i zaraz ruszyli.
– To miło, że mam własnych ochroniarzy – rzuciła, komentując miejsca zajęte przez chłopaków i znowu się roześmiali.
– No widzisz? To nie tylko przezwisko, prawdziwa z ciebie księżniczka – odparł David.
Znowu trzymał ją za rękę, przypatrując się to na nią, to na widoki za szybą. Pod jej dom na przedmieściach zajechali pół godziny później.
Murowana chata była gigantyczna i wyglądała jak mały dworek. Na środku, przed domem, umieszczony był okrągły trawnik z niewielką fontanną, naokoło którego widniał betonowy podjazd, za którym również rozciągała się zieleń.
"A jednak ma kasę" –pomyślał od razu David i przeszło go dziwne uczucie, uczucie, którego sam nie umiał wytłumaczyć.
– Odprowadzę ją, trochę nią buja – rzucił po chwili do kumpla i wysiadł z Amy z taksówki.
– Dzięki za imprezę – ta zwróciła się do Chrisa, nachyliwszy się do otwartych drzwi.
– Jak wstaniesz popołudniu z kacem, wtedy nam podziękujesz – odparł brunet w z jednoznacznym uśmieszkiem.
– Cześć! – dodał Amy i ruszyła z obejmującym ją Davidem w stronę drzwi.
Stanęli już przed wejściem, lecz chłopak nie wypuszczał dziewczyny z uścisku.
– Dzięki, dawno się tak nie ubawiłam. Poza tym zawsze chciałam zrobić coś niegrzecznego, ale nie miałam odwagi... no i nie miałam z kim. A dzisiejszy kac to najmniejszy problem – zaśmiała się.
Chłopak spojrzał na zegarek i rzekł:
– Trzy po piątej, masz niezłe spóźnienie – uśmiechnął się.
– Jak na szesnastolatkę przystało.
– Ok, uciekam. Wyśpij się porządnie – powiedział, po czym nachylił się i delikatnie ją pocałował.
Nie był to pocałunek z języczkiem, aczkolwiek stali przytuleni ustami przez chwilę, w końcu David odkleił się od brunetki.
– Dobra, spadam, miłych snów – pogładził ją po policzku i już chciał iść, ale chwyciła go za ramię.
– Dasz mi swój numer?
Podał dziewczynie telefon, otrzymał jej i udał się do taksówki.
– David! – krzyknęła.
Odwrócił się.
– Nie narozrabiajcie! – stała z miłym wyrazem twarzy.
Uśmiechnął się i zaraz był w aucie.
– Dłużej nie mogłeś się migdalić? – zapytał zniecierpliwiony Chris.
– Mogłem, ale była zmęczona, nie chciałem jej zatrzymywać.
21-latek już nie dyskutował i kwadrans minut później stali pod drzwiami chłopaka. David cicho otworzył drzwi i zniknęli w do jego pokoju. 22-latek wyjął dwa piwa z sześciopaku, który im został, resztę zaniósł do lodówki, a Chris w tym czasie udał się do łazienki. Za chwilę z niej wyszedł i usłyszał:
– Chodź tu!
Wszedł do salonu.
– Widzisz, co ona odpierdala?! Dziś ma wolne, to czemu nie wychlać dwóch?! – krzyknął wkurzony chłopak, pokazując kumplowi dwie puste butelki po winie.
– Kurwaaa! – ryknął i kopnął obie, przewracając je. – Choć, napijemy się piwa, nie mogę na nią patrzeć!
Zaraz obaj siedzieli w bokserkach z otwartymi butelkami. Nagle David się zerwał i sięgnął do kieszeni spodni.
– Sorry, zapomniałem – dał kumplowi kasę ze sklepu i zaraz dostał połowę, którą od razu schował.
– Nie mogę uwierzyć, że jej nie liznąłeś! Ten żałosny buziak pod drzwiami... co to miało być?! – zapytał nagle Chris.
– Człowieku, gadam z nią drugi dzień.
– Od kiedy ci to przeszkadza?
– Ale to co innego. Nie uważam ją za szmatę do posuwania. Nie wiem, czemu, ale do niej akurat mam szacunek – odparł David.
– Aha! Czyli teraz będziesz czekał rok, żeby ją zerżnąć?
– Kurwa, grzeczniej! – wkurzył się chłopak.
– Sorry, po prostu nie jestem przyzwyczajony do ciebie w roli przykładnego chłopaka.
– Nie ma sprawy, ja też nie. Idę po piwo.
Poszedł po browar i po wykończeniu jednego, zaraz otworzyli drugie – tempo wysuszania butelek było błyskawiczne.
– Ale nie myśl sobie... To, że dziś zachowała się w porządku nie znaczy, że będzie taka do końca. Widziałeś jej dom...? Nasze obie rodziny mogłyby tam zamieszkać i zostałoby jeszcze od groma miejsca. I nadal jej nie ufam... choć teksty ma cięte – powiedział z uśmiechem młodszy facet.
– W porządku, też jej nie ufam.
– Naprawdę zapłaciłeś za tą watę?! – wyskoczył Chris.
– Tak, i jeszcze sporo przepłaciłem – zaśmiał się 22-latek.
David był łobuzem, ale miał też swoje zasady. Prócz pieniędzy nigdy nie dawał bliskim i znajomym kradzionych rzeczy, nie okradał też kobiet i starszych ludzi.
Po dziesięciu minutach butelki były puste i gospodarz przyniósł ostatnie. Zniknęły natychmiast i panowie byli już pijani.
– 6:20, idę w kimę, mam dość. Jak chcesz coś zjeść, znasz drogę – powiedział David i walnął się na pryczę.
– Jasne, trzeba się przespać – powiedział Chris i odwrócił się do ściany.
Dodaj komentarz