– Czego się napijesz? – zapytała.
– Mogłabyś zrobić mi kawę? A ja w międzyczasie pójdę i zobaczę, jak się ma twoja kosiarka. Gdzie ona jest?
– Aleś się uparł... W garażu – zaśmiała się i dała mu klucz od kłódki.
Chłopak zaraz był w środku i wytargał z kąta zakurzony sprzęt. Włączył guzik, ale kosiarka nie odpalała. Przeszukał pomieszczenie, ale nie znalazł paliwa, wrócił więc do staruszki.
– Kiedy ją ostatnio „tankowałaś”? – zapytał z uśmiechem i umoczył usta w kawie.
– Nie pamiętam, dawno.
– Muszę kupić paliwo. Wypiję kawę i pojadę do sklepu.
– David, coś się stało? Jesteś jakiś markotny – zapytała ni z tego, ni z owego.
– Mój przyjaciel miał wypadek, jestem trochę niewyspany.
– Jak to się stało?
– Jechał za szybko i stracił panowanie nad kierownicą. No i remont... musimy go przełożyć, póki nie wyjdzie ze szpitala... O ile wyjdzie – mruknął, bez życia w głosie
– Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się. – Może daj sobie spokój z tym trawnikiem, jedź, prześpij się – dodała.
– Nie, ja dotrzymuję słowa. Jadę – oznajmił i ruszył się z krzesła.
– Poczekaj...
Poszła do pokoju i wróciwszy, wręczyła chłopakowi sto dolarów.
– Czy to wystarczy na to paliwo?
– I jeszcze zostanie na lody – zaśmiał się, wziął kasę i wyszedł.
Załatwił sprawę w niecały kwadrans i od razu poszedł do niezamkniętego garażu. Napełnił bak kosiarki i odpalił – działała bez zarzutu. Wytaszczył ją na zewnątrz i poszedł do domu. Wręczył kobiecie resztę.
– Zatrzymaj.
– Nie – powiedział, kładąc pieniądze na stole.
– Dlaczego?
– Bo nie – powtórzył i wyszedł.
Odpalił kosiarkę i zaczął pracę. Trawnik nie był duży, więc po pół godzinie skosił prawie całość. Nagle zobaczył, że z naprzeciwka idzie do niego wysoki, i chudy jak patyk koleś. Ubrany w czarne, garniturowe spodnie i białą, niedopiętą koszulę typek, zaraz stanął przed chłopakiem. David wyłączył sprzęt.
– Miło widzieć, że ktoś w końcu zajął się tymi chwastami. Teraz posesja nie będzie przypominać cmentarza... choć i tam jest czyściej – oświadczył bez ceregieli, arogancko wyszczerzając zęby .
Chłopak nie zareagował, tylko odpalił kosiarkę i wznowił pracę. Facet poklepał go po ramieniu.
– Dobrze, że przemówiłeś tej starej jędzy do rozumu i wreszcie zapanuje tu porządek – dorzucił złośliwie.
Typ był o głowę wyższy, ale Davidowi to nie przeszkadzało. Ponownie wyłączył urządzenie, chwycił gościa za fraki i powalił na ziemię. Trzymał go mocno, boleśnie przyciskając kolanem jego klatkę piersiową. Facet najwyraźniej dotkliwie odczuł nacisk, o czym informowały Davida jego zeszklone oczy.
– Słuchaj, frajerze! Zapraszał cię tu ktoś?! – syknął chłopak.
– Puść mnie gówniarzu, albo będziesz miał kłopoty.
– Masz jakiś problem?! – cisnął brzuch oddychającego już z coraz większym trudem typa.
– Puść mnie, powiedziałem! – ten ledwo wystękał.
– David! – krzyknęła staruszka, podbiegając do nich wolno. – Puść go, narobisz sobie kłopotów – pociągnęła chłopaka za ramię i David puścił kolesia.
Typ wstał, cały brudny, z grymasem bólu na twarzy.
– Doigrałeś się! – rzucił i wolno ruszył w stronę swojego domu.
– I żebym cię tu więcej nie widział! – krzyknął David, łapiąc uchwyt kosiarki.
– Chłopcze, co ci odbiło? Trzeba ignorować takich ludzi, on nie jest tego wart – rzuciła zdenerwowana kobieta.
Nie odpowiedział, tylko włączył sprzęt i zabrał się za kończenie roboty. Po dziesięciu minutach trawnik był już równiutko przystrzyżony. Schował kosiarkę i udał się do domu. Klapnął na stołku w kuchni i zaraz dostał kawałek czekoladowego ciasta z białą polewą.
– Davidku, dlaczego go zaczepiłeś? – Betty wznowiła temat.
– Ja go zaczepiłem...?!!! Kto do kogo przyszedł?!
– Mówiłam ci, że to dupek. Niepotrzebnie go powaliłeś, on może to zgłosić – mówiła, zaniepokojona.
– Niech zgłasza, nie lubię impertynencji!
– Dlaczego nie jesz?
– Przepraszam cię, ale nie mam apetytu. Zabiorę dla siostry, jeśli pozwolisz.
Zapakowała mu większy kawałek, poszła do salonu i wróciła ze studolarowym banknotem w dłoni. Podała dla chłopaka.
– Proszę cię, weź, będziesz miał przynajmniej na paliwo. Wóz za darmo nie jeździ – skłaniała go do wzięcia pieniędzy.
– Dobrze, dziękuję – mruknął zawstydzony, chowając banknot do kieszeni. – Jak twoja kostka? Byłaś u lekarza?
– Nie byłam i nie będę, nie ufam tym snobom. A kostka już lepiej – uśmiechnęła się przyjemnie.
David parsknął śmiechem i spojrzał na zegarek – 13:36. Podniósł się z krzesła.
– Muszę spadać, przyjadę w tygodniu.
– Mam nadzieję, że twój przyjaciel wyzdrowieje.
– Ja też. Do zobaczenia – rzekł i udał się do Nissana.
– Dziękuję za trawnik! – krzyknęła staruszka, stanąwszy w progu.
– Do usług! – ucieszył się pod nosem i wsiadł do wozu.
Podjechał jednak tylko kilka metrów, zatrzymując się w miejscu, gdzie Betty zza płotu nie już mogła dojrzeć jego auta. Wyjął ze schowka nóż sprężynowy i wysiadł. Widział, z którego budynku przybył koleś i to do niego się udał. Zapukał delikatnie i za moment otworzył mu elegancik. Widząc Davida, chciał natychmiast zamknąć drzwi, ale chłopak wcisnął nogę między nie, a futrynę i odepchnąwszy gościa do tyłu, wepchnął się do środka. Przycisnął faceta do ściany, nacisnął guzik, uwalniając ostrze i przystawił mu je twarzy. Koleś spojrzał na kosę, na tatuaż i na chłopaka.
– Zapomnisz o policji i dzisiejszym zajściu, rozumiemy się?! – warknął 22-latek i puścił typka, ale noża nie zabrał. – Chyba, że jesteś bardzo odważnym człowiekiem – dodał i ruszył do wyjścia.
Odwrócił się jeszcze za progiem i facet ponownie chciał zatrzasnąć drzwi, lecz chłopak znów je przyblokował.
– Aha...! I jeszcze jedno! Jeśli dowiem się o twoim opryskliwym zachowaniu względem pani Davis, odwiedzę cię ponownie – poinformował i dopiero teraz się oddalił.
Wsiadł do Nissana, schował nóż i ruszył w stronę miasta. W czasie pracy nieco oprzytomniał, lecz teraz, w dusznym aucie, znów poczuł się zmęczony. Jechał dość wolno, starając się nie przysnąć i skupić na drodze, gdy nagle przypomniał sobie to, o czym mówił Paul, a dokładniej rzecz biorąc: o salonach jubilerskich. Poczuł zimny dreszcz. "A jeśli to jej...?" – pomyślał, nieco wystraszony i zmęczenie momentalnie mu przeszło.
Informacja tak zawładnęła myślami młodego faceta, że końcu podjechał pod wspomniany lokal i wysiadł z wozu. Podszedł do witryny i spojrzał na nazwisko. "Banks” – takie mu się ukazało. Wskoczył do auta i kwadrans później był pod swoim miejscem pracy.
– Będę jeszcze potrzebny? – zapytał Paula.
– Przecież pracujesz cztery godziny, masz fajrant. Jest jeszcze jedna dostawa, ale sam ją podrzucę, mam po drodze – uśmiechnął się
– Trzymaj – David rzucił mu kluczyki i poszedł na sklep. Wziął półlitrową butelkę coli i położył na ladzie pięć dolarów.
– Zabieraj to! – zaśmiał się starszy chłopak.
– Dzięki. To do jutra – rzucił 22-latek i poszedł naprzeciwko.
Od razu skierował wzrok na wywieszkę i nogi mu się ugięły, gdy zobaczył to samo nazwisko, co u jubilera. Teraz już wiedział, że ze skoku nici. Wszedł do środka i za chwilę siedział na obrotowym krześle. Podeszła Cindy.
– Cześć. Amy nie ma, będzie za jakąś godzinę. Co zjesz? – zapytała bardzo miło.
– Cześć. Nic, daj mi tylko mocnej kawy.
– Mamy zapiekankę ziemniaczaną z szynką i serem. Jest przepyszna. Może jednak się skusisz? – nawiała go, nalewając kawę.
– Wiem, że świetnie gotujesz, ale nie jestem głodny – uśmiechnął się.
Przypomniał sobie Chrisa i mina mu zrzedła. Mimo dwóch kaw czuł się coraz bardziej zmęczony, gdyby mógł, zasnąłby pewnie na ladzie. Spał cztery godziny, ale to była tylko drzemka w fotelu, nie prawdziwy odpoczynek.
Sączył napar bardzo zachłannie i gdy ten się skończył, poprosił o następny. Zaraz mu nalała.
– Jakbyś jednak zmienił zdanie i zgłodniał, krzyknij, nałożę ci – poinformowała dziewczyna i zniknęła w kuchni.
David siedział jak otępiały, nie miał ochoty absolutnie na nic, prócz snu. Wziął kubek i usiadł przy stoliku na końcu lokalu. Myśli o przyjacielu nie dawały mu spokoju, nie wiedział, czy w ogóle jeszcze żyje i strach go obleciał. Położył głowę na leżących na stoliku rękach i dumał. Zaczął wyrzucać sobie, że nie zaryzykował i nie odebrał mu tej broni na siłę. Poza tym był silniejszy, mógł zabrać mu też kluczyki. Zaczęły gryźć go wyrzuty sumienia i za nic nie mógł ich od siebie odpędzić. Rozmyślał tak namiętnie, że w końcu przysnął.
– David, wstawaj – usłyszał nad swoją bolącą już głową.
Podniósł ją ospale.
– Sorry, przymuliło mnie – spojrzał na brunetkę oślim wzrokiem.
– Jedź do domu. Spałeś w ogóle w nocy, czy tylko tak gadasz?
– Trochę spałem – mruknął, dopijając swoją zimną już kawę.
Rozejrzał się – cztery osoby, które jadły posiłek, patrzyły na niego dziwnie, myśląc chyba, że jest pijany. Wyjął komórkę, aby zadzwonić po taksówkę, ale telefon był rozładowany.
– Wezwiesz mi taksówkę? Padł mi telefon.
– Podwiozę cię.
– Ale ja nie jadę do domu, muszę odebrać siostrę.
– Nie szkodzi, chodź – pociągnęła go półprzytomnego do samochodu.
Wsiadł ciężko i panna ruszyła. Na powietrzu zrobiło mu się trochę lepiej.
– Gdzie mam jechać? – zapytała.
– Jedź cały czas prosto, przy kościele skręcisz w lewo i dalej prosto, aż pod szkołę.
Jechali już kwadrans i chłopak znowu zasypiał, co panna dawno już zauważyła. Po kolejnych kilku minutach zatrzymała się pod szkołą.
– David! – szarpnęła go. – To tu?
– Tak. Zaraz powinna być – powiedział, spoglądając na zegarek.
– Siedziałeś w szpitalu do rana?
– Tak.
– W jakim celu? Rozumiem, że to twój przyjaciel, ale nie pomożesz mu, męcząc się tak – wzburzyła się brunetka.
– Nie przesadzaj, nic mi nie będzie – odkręcił swój napój i podał dziewczynie.
– Nie chcę, dzięki.
Sam się więc napił, wysączając prawie połowę. Lilly zaraz wyszła ze szkoły.
– Mała, chodź! – wrzasnął.
Gówniara się zdezorientowała, ujrzawszy nieznajome auto, podeszła jednak, widząc brata. Amy się uśmiechnęła, nie spodziewała się chyba, że ma tak młodą siostrę.
– Wskakuj do tyłu i zapnij pas – nakazał małolacie, która zaraz to zrobiła.
– Cześć! – brunetka odwróciła się do małolatki.
– Cześć – odparła wstydliwie dziewczyna.
– To jest Amy – poinformował chłopak. – A to niegrzeczna Lilly – zaśmiał się.
22-latka ruszyła i David zapytał siostrę:
– Jadłaś coś?
– Hot-doga i jogurt.
– O której?
– Dwie godziny temu.
– Jesteś głodna?
– Nie.
Zapadła dłuższa cisza.
– Jesteś jego narzeczoną?! – wyskoczyła nagle Lilly i siedzący z przodu uderzyli głośnym śmiechem.
– A co, mam być? – chichotała brunetka.
– Nie wiem... możesz być – mruknęła gówniara.
Para ponownie uderzyła wesołością – chłopakowi senność przeszła już całkowicie. Chichotali chwilę i młoda znów wyjechała:
– Całujecie się jak dorośli?
– Lilly...!!! – huknął David, odwracając się.
Wrzasnął tak, że ta momentalnie ucichła i się rozpłakała.
– David...! – huknęła wzburzona Amy. – Nie krzycz na nią, przecież to dziecko! Nigdy nie zadawałeś takich pytań?!
Nie odezwał się. 8-latka siedziała i chlipała. Chłopak przeskoczył na tył.
– Przepraszam, nie chciałem krzyknąć, ale niegrzecznie jest być takim wścibskim – mocno przytulił siostrę.
Ściskał ją, dopóki się nie uspokoiła, czyli całą długą minutę.
– Już dobrze?
– Tak. Pojedziemy na lody? – mruknęła niepewnie.
– To teraz będziesz wykorzystywać sytuację, tak? – usłyszała od rozweselonego brata.
– Nie.
Amy nie skręciła w prawo, jak się jedzie do Davida, tylko w lewo.
– A ty dokąd? – zapytał, zdziwiony.
– Na lody! – odparła, zadowolona.
22-latek zgłupiał, ale nie pytał więcej. Za niedługo podjechała pod znany już mu budynek i zatrzymała się na podjeździe. Chłopak, mimo iż był bardzo pewną siebie osobą, skrępował się trochę.
– Chodźcie! – rzuciła brunetka, opuszczając auto.
David nie ruszał się z miejsca.
– No chodź, nikogo nie ma! – otworzyła drzwi i pociągnęła go za dłoń.
Poszedł za dziewczyną, trzymając siostrę za rękę, lecz nie był zadowolony. Amy otworzyła drzwi i weszli do środka. Młody facet zdębiał i jeszcze bardziej się zażenował, zobaczywszy wnętrze tego domu.
Stał w ogromnym korytarzu, na środku którego piętrzyły się skręcające w literę „s” schody. Po obu stronach znajdowały się dwa duże salony, pod schodami natomiast, z lewej, wejście do ogromnej kuchni, z prawej zaś chyba do łazienki. Podłoga była z beżowego, błyszczącego marmuru, a poręcze białych schodów w złoto-czarnym kolorze. Na kawowych ścianach wisiały obrazy, przedstawiające różnorakie pejzaże. W lewym rogu od głównego wejścia stała czarna rzeźba konia z uniesionymi przednimi kopytami, podobnie w prawym, tylko, że koń był biały.
– David, nie śpij. Chodźcie do kuchni – trąciła go Amy się i poprowadziła przed siebie.
– Masz ładny dom – powiedział chłopak.
– Dziękuję – uśmiechnęła się, ale też nieco zawstydziła.
Weszli do kuchni, która też do małych nie należała. Po obu stronach ukazywały się ciemnobrązowe meble z wmontowanymi wszelakimi urządzeniami, a na środku czarny, marmurowy blat. Naprzeciw wejścia, pod rozciągającymi się na szerokość całego pomieszczenia oknami stał czarny, podłużny stół, na osiem osób. Na podłodze leżały brązowo-białe kafelki, a w lewym kącie, zaraz za stołem, siedział ogromny, biały misiek, wielkości co najmniej 10-letniego dziecka.
Lilly w mig dopadła do zabawki, tuląc się do niej.
– Mała, wracaj! – rzucił David.
– Przestań i siadaj! – warknęła Amy, wskazując mu stołek przy kuchennym blacie i sięgnęła do lodówki.
– Jaki smak? – zapytała małolatkę.
– Czekoladowe! – ta odpowiedziała równocześnie z bratem i natychmiast wywołała śmiech.
– Też chcesz lody? – brunetka spojrzała na chłopaka.
– Nie, dzięki. Nie przepadam.
– To czego się napijesz?
David po pracy pił tradycyjnie dwa piwa, lecz dziś kompletnie nie miał ochoty, więc odparł:
– Obojętnie. Czegoś zimnego, bez alkoholu.
Czuł się strasznie głupio w tym pałacu i był już trochę poddenerwowany. Zaraz dostał sok pomarańczowy z lodem, a na stół wjechał pucharek z lodami.
– Smacznego – rzuciła Amy, dając małolatce łyżeczkę.
– Dziękuję – bąknęła nieśmiało Lilly.
– Jesteś głodny? – spojrzała na młodego faceta.
– Nie.
– Jadłeś zapiekankę?
– Nie.
– W ogóle coś jadłeś?
– Nie chcę, zjem wieczorem.
– Na pewno...?!
– Tak. Nie mam apetytu przez to wszystko.
Dziewczyna zakończyła dyskusję. David zaraz owinął ją rękoma i przysunął do siebie. Zajęta łakociami Lilly siedziała do nich plecami, więc chłopak znów pocałował brunetkę, lecz pocałunek trwał bardzo krótko. Wypił sok błyskawicznie i Amy nalała mu drugą porcję, po czym stanęła do niego plecami, opierając się o wysoki, obrotowy stołek, na którym siedział. Przytulił ją, chwyciwszy jej obie ręce.
– Rozpuszczasz mi siostrę – zaśmiał się, kładąc brodę na jej lewym barku.
– Czyjąś muszę. Moje mają dziewiętnaście i dwadzieścia cztery lata, więc są raczej za duże – rozpromieniała brunetka. – Jedziesz do szpitala?
– Tak, po szóstej, jak matka wróci z roboty.
– Też chciałabym pojechać.
– W porządku.
– Lubisz srebro? – zapytała, oglądając jego bransoletkę.
– Lubię.
Nagle zadźwięczał sms w leżącej na blacie komórce Amy i Lilly gwałtownie się odwróciła, strącając pucharek, który wraz z resztkami lodów znalazł się na ziemi i stłukł na drobne kawałeczki. Małolatka zamarła i uderzyła w płacz.
– Przepraszam – wybełkotała, przestraszona.
– Lilly, wychodzimy! – uniósł się chłopak.
– David...! – huknęła Amy, kucając przed małolatką. – Nie płacz, przecież nic się nie stało.
– Ja nie chciałam...
Gospodyni ją przytuliła.
– Uspokój się, to tylko naczynie – uspokajała dziewczynkę, lecz ta łkała nadal.
Spojrzała na Davida – siedział z dziwną miną. Zaraz wróciła wzrokiem na Lilly.
– Mała, już dobrze. Zaraz to sprzątniemy.
Siedziała przy niej dotąd, aż Lilly się uspokoiła. Chłopak milczał. Gówniara przestała płakać, a Amy wzięła się za sprzątanie bałaganu.
– Daj, ja to sprzątnę – wyskoczył David i chciał zabrać jej zmiotkę.
– Zostaw, sama to zrobię. Zajmij się siostrą.
22-latek zaniepokoił się zachowaniem małolaty. Nigdy nie była taka strachliwa, a już na pewno nie żeby płakać, jak coś zbiła. Należała raczej do wygadanych i odważnych dzieciaków.
Ukucnął przed nią.
– Przepraszam, nie powinienem się unosić. Chris leży w szpitalu, temu jestem zdenerwowany – przytulił siostrę, która już ochłonęła.
Brunetka sprzątnęła szkło, przetarła podłogę i zwróciła się do Lilly:
– Widzisz...? Nie ma nawet śladu. Nie ma się czym przejmować – uśmiechała się, ale małolatka nadal siedziała zagubiona.
– Chcesz go? – wyjechała nagle 22-latka, wskazując na białego miśka.
– Amy...! – zagrzmiał zakłopotany David.
– O co znowu chodzi?! Ja już raczej nie będę się nim bawić. Nie uważasz, że jestem na to za duża?!
Lilly milczała, nie wiedziała, co powiedzieć. Brunetka wstała, chwyciła pluszaka w obie ręce i przykucnęła koło młodziutkiej dziewczyny.
– Nazywa się Mr.Cook, a wiesz, czemu? Bo cały czas siedzi w kuchni – zaśmiała się i małolatka niemrawo się uśmiechnęła. – Mieszka pod tym oknem już prawie dwa lata i pewnie mu się znudziło. Proszę, jest twój – posadziła miśka przed Lilly.
Ta siedziała bez ruchu, spojrzała tylko niepewnie na brata, czekając chyba na jego reakcję. Amy wymownie obcięła go wzrokiem.
– No weź, skoro Amy ci daje – odezwał się w końcu i dopiero wtedy małolatka ścisnęła zabawkę.
– Dziękuję – powiedziała bardzo cicho.
– Dobra, księżniczko! Jest 17:25, musimy jechać. Potem nas nie wpuszczą. Dzięki za sok – powiedział David, wstając z miejsca. – Lilly, jedziemy.
Dziewczynka chwyciła maskotkę i starsi uderzyli śmiechem, gdyż była większa od niej.
– Daj, bo się przewrócisz – rzucił 22-latek David i chciał zabrać jej miśka.
– Nie! – krzyknęła, odwracając się od niego, co znowu wywołało radość.
Udali się do kabrioletu. Lilly twardo taszczyła wielką zabawkę, a para pokładała się ze śmiechu. Gdy doszli do auta, Pan Kucharz zajął miejsce obok małolatki i 22-latka wyjechała spod domu.
– Dzięki, ale nie musiałaś – oznajmił w końcu David, cały czas zmieszany sytuacją z prezentem.
– Przestań już! Ona ma... ile ona ma lat? – spojrzała na chłopaka.
– Osiem.
– No właśnie, osiem, a ja dwadzieścia dwa. Misiek siedziałby dalej w tej kuchni i się kurzył, a tak mała będzie miała uciechę – zaśmiała się. – I tak się znalazł u mnie przypadkiem. Dwa lata temu, trakcie imprezy, pojechaliśmy ze znajomymi we czwórkę po zakupy. Byłam trochę wstawiona. Wzięliśmy alkohol i jak szliśmy po żarcie, wtedy go zobaczyłam. Gdybym nie była podcięta, pewnie bym go zignorowała, ale miałam dziki humor, pewnie dlatego tak strasznie mi się spodobał. Ni o go kupiłam. Kumpel, który czekał w samochodzie, gdy mnie z nim zobaczył, krzyknął: „Ale masz Freda, skąd takiego wytrzasnęłaś?!” i śmiał się jak wariat. Potem misiek zrobił furorę na imprezie, każdy go dotykał i tarmosił – zachowywali się jak małe dzieci. Więc na początku był Mr. Fred, ale został przechrzczony przez moją siostrę na Mr.Cooka. Laska lubi gotować, więc posadziła go w kuchni dla towarzystwa i tak został.
– No widzisz...? Więc to twoja pamiątka – rzekł David.
– Daj już spokój...
– Zatrzymaj się! – krzyknął nagle David, gdy przejeżdżali obok jakiejś obskurnej kamienicy. – Muszę coś załatwić. Miałem to zrobić po pracy, ale zapomniałem. Poczekasz chwilkę?
– Dobrze, idź – uśmiechnęła się i chłopak migiem udał się do budynku.
Wbiegł na drugie piętro i zapukał do środkowych drzwi. Po chwili otworzył mu o głowę wyższy i o dwa lata starszy od Davida szatyn.
– Cześć Jamie.
– Wbijaj się – rzekł szatyn, otwierając drzwi na oścież.
– Załatw mi gnata – rzucił od razu 22-latek.
– Siedemset dolców – oznajmił kumpel.
– Dobra. Na kiedy?
– Przyjedź jutro po 15:00, będę miał.
David dał mu pieniądze i oznajmił:
– Chris jest w szpitalu, nie wiadomo, czy się z tego wykaraska.
– Co się stało?! – koleś od razu się zaniepokoił.
– Jechał nawalony i wypadł z drogi. Jest ostro poobijany, dachował kilka razy.
– Kurwa, w którym szpitalu?
– Newton Medical Center.
– Od kiedy tam jest?
– Od wczoraj.
– Można go odwiedzać?
– Nie mam pojęcia. Wczoraj tam kimałem, ale ściemniłem, że to mój brat. Mimo to zajedź, na miejscu na pewno czegoś się dowiesz.
– Ok, jutro podjadę.
– Aha..!. Słyszałem, że chcesz rąbnąć jubilera przy Wide Street.
– Tak, za tydzień.
– Więc go nie zrobisz. Znam właściciela.
– I co z tego?
– Kurwaaa! Ja nie opierdalam twoich znajomych! – wkurzył się David.
– Dobra, zobaczę.
– Nie zobaczę, tylko powiedziałem! Zresztą ja na to nie idę, Chris jak widzisz, też nie!
– Kurwa, stary, co ci tak zależy?
– Nie zależy, tylko chyba wiesz, że znajomych nie kroję. Za trudne jest to dla ciebie do zrozumienia?!
– W porządku, wyluzuj, odpuszczę. Choć to dobra kasa.
– Mam nadzieję! Kasa kasą, coś się wymyśli na boku. Mi też przydałaby się gotówka. Dobra, spadam, po trzeciej przyjadę po spluwę. Na razie – David podał mu rękę i wyszedł z mieszkania.
Gdy dotarł na zewnątrz zobaczył, że 22-latka siedzi z Lilly z tyłu, ciesząc się z czegoś głośno. Uśmiechnął się i wsiadł do auta, a Amy wróciła za kółko.
– Chyba długo nie zabawiłem?
– Nie.
Po niecałym kwadransie byli pod klatką chłopaka. Dochodziła 17:49. David nie wiedział, co zrobić, nie bardzo chciał zapraszać towarzyszki do domu. Nie chodziło mu już nawet o wygląd mieszkania, po prostu bał się, żeby nie natknęła się na podpitą Sophie. Chodź nieciekawie prezentujące się miejsce zamieszkania także miało w tym swój udział.
2 komentarze
Suptelna
Fajne opowiadanie dzięki
Misiaa14
Cudowne :3