Zakręty losu #68

UWAGA. ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE OSOBOM PEŁNOLETNIM!  

***

Siedziała z komórką w ręku, biorąc wszystkie za i przeciw. Wyjęła z zamrażarki dużą wódkę i napełniła pół literatki, dopełniając sporą ilością lodu. To nie wystarczyło, na odwagę potrzeba jej było znacznie więcej. Nalała drugi raz, wypiła i teraz dopiero wybrała numer.
– Halo? – Usłyszała i nagle cały monolog, który miała wygłosić, ugrzązł w gardle. – Lauren – ponaglała Judy.
– Cześć – wydusiła dziewczyna i znowu się zablokowała.
Cisza w telefonie chwilę trwała, widocznie Judy również nie miała pomysłu i odwagi na rozmowę.
– Przyjadę – odezwała się w końcu blondynka.
– Dobrze. Czterdzieści, piąte piętro po prawej – wyjaśniła Lauren.
– Zaraz będę.
Cholera – pomyślała dziewczyna, gdy zakończyła rozmowę. Polała trzeci raz i wypiła prawie całość. Siedziała i nerwowo paliła papierosa, czekając jak na wyrok. Dzwonek zadzwonił po niecałym kwadransie. Ruszyła do drzwi czując, że ręce zaczynają jej się trząść. Judy wyglądała na równie niepewną, bo gdy Lauren otworzyła skrzydło, nie odezwała się ani słowem. Weszła do korytarza i dopiero wtedy Lauren mocno ją przytuliła, czując, jak zaczyna zbierać jej się na płacz. Stały tak dłuższą chwilę, w końcu brunetka wydusiła: „chodź, napijemy się”.  
Piły w milczeniu, co trwało dobre kilka minut. Lauren chciałaby powiedzieć bardzo dużo, lecz nie mogła wydusić słowa. Siedziała i ukradkiem spoglądała na Judy, coraz bardziej nerwowo popijając ze szklanki.
– Dlaczego nie zadzwoniłaś? Nie napisałaś? – Ciszę w końcu przerwała blondynka. Mówiła cicho, łamanym głosem.
– Nie wiem.
– Kurwa, Lauren, nie wiesz? – Judy zerwała się z miejsca. – Nie wiesz? Nie chciałaś tego ciągnąć? Trzeba było ze mną porozmawiać, powiedzieć wprost, nie uciekać?! – wrzeszczała.
– Nie uciekłam – mruknęła Lauren.
– Nie? A co to było, twoim zdaniem? Dzwonię rano, telefon wyłączony, zajeżdżam do ciebie, nikogo nie ma. Żebyś jeszcze wtedy mieszkała u rodziców, przynajmniej bym się czegoś dowiedziała, a tak? Byłam u ciebie dziesiątki razy, dzwoniłam, a ty? Kurwa, nie było cię! – wyrzucała blondynka, płaczliwym już głosem.
– Pomyślałam, że tak będzie lepiej, że… że nie będzie bolało tak – bąknęła Lauren.
– Lepiej?! LEPIEJ?! – Unosiła się Judy. – Dla kogo?!
– Jud, zrozum, gdybym się pożegnała, nie wyjechałabym. Wtedy już bym nie umiała. Trzeba kuć żelazo, póki gorące – rzuciła irracjonalnie Lauren, siedząc ze spuszczoną głową.
– Niepotrzebnie przyjechałam – stwierdziła Judy i ruszyła w stronę korytarza.
Szybko została zatrzymana.
– Jud, nie wychodź – wydukała Lauren, mocno trzymając dziewczynę.  
– Puść mnie! – warknęła Judy, próbując się wyszarpnąć.
– Jud, nie wychodź, przepraszam. Proszę cię, nie wychodź…
Blondynka ustąpiła, zastygając w bezruchu w ramionach byłej kochanki. Znów stały w korytarzu dłuższą chwilę, w końcu Judy wykręciła się z uścisku brunetki i usiadła w salonie. Nalała wódki, wypiła i nalała kolejną porcję. Wyglądała na wściekłą, ale i smutną zarazem. Odpaliła papierosa i spojrzała na Lauren, która w milczeniu przysiadła obok, równiej odpalając używkę.
– Twoja siostrzenica się odnalazła? – zapytała blondynka.
Lauren przytaknęła głową.
– Po co zadzwoniłaś? – Judy wznowiła „katowanie”.
– Musiałam.
– Po co?
– Musiałam się z tobą zobaczyć.
– Po co? – powtórzyła po raz trzeci blondynka.
– Bo... sama nie wiem. Bo… bo jak cię dzisiaj zobaczyłam… – wystękała Lauren.  
Ta od zawsze twarda i nieustępliwa dziewczyna stała się nagle małym bezbronnym dzieckiem.
– Nieźle się ustawiłaś. – Judy zmieniła temat. – Chyba dobrze zarabiasz, taka fura… Kosztem cudzych uczuć – dodała kąśliwie i w tym momencie Lauren uderzyła w płacz.  
– Przestań już! – jęknęła podniesionym tonem. – Wiem, postąpiłam jak suka, źle się z tym czuję. Cały czas źle się czułam, cały czas chciałam zadzwonić, chciałam wrócić, rzucić to wszystko w cholerę, ale nie umiałam. Tęskniłam, ale nie potrafiłam wrócić; co mam jeszcze zrobić?! – krzyczała rozstrojona brunetka, urywając przeplatane płaczem słowa.
Judy się wyciszyła, w odpowiedzi polewając kolejne porcje. Wręczyła szklankę Lauren.
– Wystarczyła szczerość. Tylko szczerość – oznajmiła ozięble.
Ponownie zapadła cisza. Lauren płakała, w tym czasie Judy wyjęła pakiet i nasypała na lusterko białego proszku. Zamyśliła się chwilę, po czym wzięła lusterko i wywaliła wszystko do toalety. Usiadła i czekała, aż brunetka przestanie zawodzić. Mijały minuty i Lauren powoli się uspokajała. Wypiła swoją wódkę, nadal nie patrząc na Judy, lecz gdy tylko odstawiła literatkę, blondynka chwyciła twarz dziewczyny i złączyła się z nią ustami. Z każdym momentem całowały się coraz agresywniej, w końcu Judy zdjęła bluzkę Lauren, natychmiast pozbywając się swojej. Legły na łóżku, aby po kilku chwilach jeszcze intensywniejszych pocałunków zrzucić z siebie całe ubranie. Judy od razu wtargnęła na brunetkę, siadając na niej okrakiem i przytulając usta do szyi kochanki. Gdy ręka zjechała w dół, Lauren wydała z siebie cichy jęk. Minuty pieszczot później miejsce dłoni zajęły usta i brunetka mocno wyprężyła się na łóżku. Skończyła bardzo szybko.
– Chodź tu – przyciągnęła blondynkę do siebie i drapieżnie przywarła do jej ust.  
Całowały się zajadle, podczas, gdy ręce spacerowały po całych ich rozpalonych ciałach. Chwilę później Lauren zjechała ustami na szyję i piersi kochanki, aby za moment powędrować niżej. Judy głośno westchnęła…


– Muszę zapalić – wydukała brunetka, chcąc się podnieść.
– Jeszcze nie. – Judy ją zatrzymała, wtulając twarz w szyję dziewczyny.  
Lauren ustąpiła i czekała grzecznie, aż Judy ochłonie.  
– Nie zostawiaj mnie więcej – mruknęła blondynka, głaszcząc kciukiem policzek Lauren. – Zostawisz mnie, prawda?  
Lauren się nie odzywała. Nie wiedziała, co powiedzieć, sama jeszcze nie zdecydowała. Czuła, że chce wrócić, lecz bała się przyszłości. Wiedziała, domyślała się, jak żyje Judy, z kim się zadaje, dziewczyna nie chciała ponownie spaprać sobie życia. Uczucie jednak wróciło ze zdwojoną siłą i Lauren coraz bardziej gubiła się w sytuacji. Nie wiedziała, co robić.
– Lari… – bąknęła Judy; głos miała dziwny.
– Wyjedź ze mną – rzuciła nagle Lauren i Judy usiadła na łóżku.
– Wyjechać? – powtórzyła zdziwiona.
– Tak, do Chicago, mam tam pracę. Nie mogę tego rzucić, zbyt długo o to walczyłam.
– Nie mogę – walnęła oschle Judy i wstała.
– Dlaczego?  
– Nie mogę i już. Mam tu rodzinę, mam sprawy, nie mogę ot tak po prostu wyjechać – oznajmiła blondynka i zaczęła się ubierać.
– Sprawy? Jakie sprawy, takie, o których myślę? – warknęła Lauren, która także zaczęła zbierać swoje ciuchy – Nie chcesz w końcu zacząć żyć normalnie?
– Żyję normalnie – odparła Judy, nakładając spodnie.
– Jud… – miauknęła Lauren.
– Daj już spokój.
– Skąd znasz Davida? – zapytała nagle brunetka.
– Był ze mną na robocie – walnęła bez ogródek Judy.
– Co takiego? Kurwa, Jud, dlaczego pakujesz go w kłopoty, on jest na warunkowym. – Wkurzyła się brunetka.
– Nie zmuszałam go do niczego, poza tym jest dorosły. I żadnych kłopotów nie było… I nie będzie – burknęła Judy, nałożyła bluzkę i ruszyła w stronę korytarza.
– Judy, zamierzasz wyjść? – Lauren złapała ją za ramiona.
– Tak.
– Nie idź.
– Lari, to nie ma sensu. Czemu chcesz wyjechać, czemu nie chcesz zostać? Możesz przecież pracować tu.
– Nie mogę – rzekła Lauren. – Tam jest główna siedziba, a ja jestem głównym menagerem, nie mam jak pracować tu. Nie wychodź. – Brunetka ponowiła prośbę.
– Lauren, puść mnie, proszę, mam jeszcze sprawę do załatwienia – burknęła Judy.
– Jud, proszę cię – błagała gospodyni, lecz blondynka szybko nałożyła buty i wyszła z mieszkania.
– Judy – Lauren próbowała jeszcze, lecz zaraz przyjechała winda.
– Miłego życia – mruknęła dziwnie Judy i po chwili winda odjechała.
– Kurwa – zaklęła Lauren, mocno trzasnąwszy drzwiami.
Szybko napełniła literatkę i zapaliła papierosa. Siedziała i rozmyślała, zachłannie wykańczając pozostałe pół butelki wódki. Była wściekła i smutna. „Tak jej, kurwa, zależy. Woli nadal babrać się w gównie, niż wyjechać ze mną” – rozmyślała rozczarowana.  
Przesiedziała tak do jedenastej wieczorem, wypijając całą wódkę i paląc dorodnego skręta. Myśli kotłowały się w głowie, nie dając dziewczynie odetchnąć, w końcu z letargu wyrwał ją dzwonek do drzwi. „David” – pomyślała i poszła otworzyć, lecz gdy uchyliła skrzydło, ukazała jej się Judy.
– Dobrze, przemyślę to…


Zadzwonił telefon. Nie była chętna opuszczać ramion kochanki, zwłaszcza o siódmej rano. David nie musiał długo jej przekonywać do przyjazdu, aczkolwiek nie była zadowolona. Mimo że spędziła z Judy całą noc, było jej mało i nadal tęskniła.
– Kto to? – zapytała blondynka.
– David. Zaraz muszę jechać, są kłopoty z Sophie.
– Jakie?
– Chla. Chla i chłopak boi się iść do pracy, muszę tam jechać. A ty więcej mnie nie zaczepiaj, jak rozmawiam. Już wie, że jesteśmy razem.
– To co? Niech sobie wie – stwierdziła uśmiechnięta Judy, ale zaraz wstała i zaczęła się ubierać.  
– Przyjedziesz potem? – zapytała Lauren.
– O której.
– Jak wrócę, zadzwonię.
W samochodzie była pięć minut później. Judy soczyście ją ucałowała i Lauren odjechała. Zajechała do sklepu, kupiła zimny napój i kilka minut później parkowała pod kamienicą siostrzeńca. Tylko zdążyła wysiąść, gdy z klatki wyszła Sophie. Zobaczyła dziewczynę i się zatrzymała, zaraz jednak ruszyła w stronę centrum.
– Gdzie? – Lauren doskoczyła do kobiety, łapiąc ją za ramiona.
– Puszczaj mnie! – warknęła Sophie.
– Gdzie, pijaczko? Nigdzie nie pójdziesz! – Wkurzona brunetka podniosła głos.
– Puszczaj, mówię, bo się doigrasz. – Walczyła Sophie, szarpiąc się z młodszą siostrą.
– Kurwa, mogą przyjść z opieki, wracamy do domu! – zagrzmiała Lauren, lecz na Sophie nie zrobiło to wrażenia, nadal rzucała się w uścisku dziewczyny. Lauren nie wytrzymała i zaczęła okładać ją po twarzy
– Kurwa, uspokoisz się?! – zagrzmiała, zadając kolejne ciosy.
Sophie stać było jedynie na zasłonięcie głowy. Gdy otrzymała kilka porządnych razów, Lauren przestała ją bić i pociągnęła za ubranie w kierunku klatki. Kobieta już się nie stawiała i grzecznie poszła za dziewczyną.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1927 słów i 11132 znaków.

Dodaj komentarz