Druga strona mgły - Część II - 5

Znad złowieszczego lasu powiało chłodem. Oboje patrzyli w jego kierunku, pogrążeni w myślach. Falon zrozumiał, że dla dziewczyny ludzie są wciąż kimś ważnym. Sam nigdy nie zbliżał się do nich. Traktował ich jak istoty niższej kategorii. Nie raz miał marzenie, aby opanować świat zamieszkany przez ludzi, ale czarodzieje i wróżki przeszkadzali mu w tych zapatrywaniach, w końcu przestał snuć bezsensowne plany.  
- Przestań się mazać, trochę godności. Szukamy Marka, może on coś poradzi.
- No tak, mamy zadanie do wykonania. Falon, masz jeszcze swój magiczny przedmiot, który pomagał lokalizować szukane osoby?
Mężczyzna pogrzebał w sakiewce, po czym wyjął czarny kryształ, którego często używał.  
- Masz coś co należy do Marka? Bardzo by teraz pomogło. - spytał patrząc na Ulę.
Nastolatka zastanawiała się czy przyznać się do tego, że wzięła ze sobą wygasły naszyjnik, którym Marek uratował życie Sulezowi. W końcu jednak wyjęła wisiorek z kieszeni płaszcza.  
- Jak to, skąd go masz?
- Zatrzymałam na pamiątkę, trzymaj i patrz w ten twój kryształ, może znajdziesz naszego czarodzieja. - odparła, podając wisiorek czarnoksiężnikowi.
Wypowiedział zaklęcie przykładając przedmiot do magicznego czarnego kryształu. Coś na jego powierzchni zawirowało, ale pokazało tylko czarną pustkę. Mężczyzna wyciągnął przedmiot przed siebie, a ten pokazywał mu drogę do czarodzieja. Oboje ruszyli w stronę, którą wskazywał kryształ. Kiedy znaleźli się w miejscu, gdzie wcześniej Ula wyczuwała obecność chłopaka, otworzyli szeroko oczy.
- Ula to ty wskazywałaś na początku to miejsce. Twoje zdolności są jak najbardziej w porządku. Moja magia się nie myli. Skoro na powierzchni kamienia widać było czarną pustkę, wniosek jest tylko jeden. Marek jest gdzieś pod naszymi stopami.
Niewiasta uśmiechnęła się triumfalnie. Teraz oboje zastanawiali się jak Marek dostał się pod powierzchnię. Ula przypomniała sobie miejsce, gdzie urwały się ślady chłopaka i zapadlinę. Wrócili więc w miejsce, gdzie znajdował się duży otwór w ziemi. Falon zajrzał do środka, widział mnóstwo mchu, postanowił zejść na dół pierwszy, aby zbadać teren. Zeskoczył na dno przywołując ognistą sferę, która w mgnieniu oka wypełniła światłem podziemną przestrzeń. Wszędzie rósł mech, a powyginane korzenie wystawały ze skalnych ścian. Rozglądając się uważnie wewnątrz, zauważył wejście pod ziemię przykryte z wierzchu plątaniną kłączy. Podchodząc bliżej jego oczom ukazał się dziwny tunel, gdzie panowała całkowita ciemność.  
- I co tam jest? - spytała Ula, zaglądając za czarnoksiężnikiem.
- Znalazłem wejście, jakby tunel, ale nie wiem dokąd może prowadzić. Ryzykujemy?

Dziewczyna nie ukrywając swoich obaw, pokiwała przecząco głową, odsuwając się jednocześnie od szczeliny. Ostatnim razem, kiedy wchodziła pod ziemię prowadziła ją Semena, która doskonale wiedziała gdzie i po co idą. Tym razem podążaliby w wielką niewiadomą. Siadając na kamieniu biła się z myślami.  
- Luna nie możesz okazywać strachu. - przekonywał Falon, wyglądając za nią na powierzchnię. - Widzę, że nie masz ochoty tam wchodzić, ale oboje wiemy, że pod ziemią znajduje się Marek.
- Wiem. - odparła rusałka smutnym tonem. - Jednak obawiam się ciemności i ograniczonej przestrzeni. Jestem stworzona do nurkowania pod wodą, ale podziemne czeluści to nie moja profesja. Roana by się tu bardziej przydała.
Mężczyzna widząc, że Ulę dręczy strach, postanowił przekonać ją, aby mu pomogła.  
- Nie znasz mnie, prawda? - zaczął opowiadać czarnoksiężnik, siadając koło zlęknionej niewiasty. Ona pokiwała przecząco patrząc w dal, zamiast w jego stronę.
- Od dziecka nie miałem łatwego życia. Nie masz pojęcia ile prób mnie czekało, żeby zostać tym, kim teraz jestem. Nie mogłem okazywać strachu, bo zostałbym zniszczony. Władanie czarną magią jest bardzo trudne. Ciemność nie może być dla mnie przeszkodą. Chodź ze mną, a gwarantuję ci, że nie stanie ci się krzywda. Myślisz, że dlaczego Semena wysłała ciebie ze mną w podróż?
Ula spojrzała zaciekawiona na swojego rozmówcę. Wyglądał na pewnego tego co mówił. Teraz zrozumiała dlaczego Falon tak bardzo zaimponował Czarnej rusałce. Było w nim to coś, co sprawiało, że chciało się działać, a nie stać w miejscu. Posiadał charyzmę, której Lunie jako księżniczce rusałek niestety brakowało, albo nie potrafiła tego w sobie wzbudzić.
- W porządku, zdaję się na ciebie i twoje zdolności, ale nie ukrywam, nie czuję się komfortowo. - odparła z wymuszonym uśmiechem.
- Zobaczysz, będziesz się jeszcze z tego śmiała. - powiedział, ciągnąc ją za rękę.
Oboje weszli do zapadliny, czarnoksiężnik przywołał z powrotem ognik. Wszedł pierwszy do mrocznego tunelu, a dziewczyna z sercem na ramieniu podążyła za nim, zatapiając się w mroku nieznanego świata.

***
Lodowaty wiatr przeszywał powietrze. Zamarznięta ziemia chrzęściła pod stopami, jak rozsypany po polu chrust. Złowroga cisza wypełniła całą Dolinę Zapomnienia, wszelkie żyjące stworzenia uciekły dawno w popłochu przed falą mroźnego podmuchu. Na niebie kłębiły się ciężkie szare chmury, z których powoli spadały lekkie płatki śniegu. Pogoda nie wyglądała przyjaźnie, gdyż dopiero kończyło się lato. Wkraczając do doliny, Suleza z Talan najpierw zastała rzęsista ulewa, teraz wyglądało, jakby ktoś zmienił porę roku. Dziewczyna wychodząc z zamku z trudem namówiła wodnika, aby ubrał na siebie coś cieplejszego, chroniącego od smagającego deszczu. Niestety oboje nie spodziewali się, aż tak drastycznej zmiany pogody. Chłopak dopiął kurtkę pod samą szyję, gdyż lodowaty wiatr wprawiał go w dreszcze. Zwykle, gdy miała zacząć się zima, on i jego koledzy chowali się w swoich jaskiniach i chatkach, grzejąc się od ciepła ogniska. Rusałki czyniły podobnie, starając się nie wychodzić na zewnątrz tego nieprzyjaznego im świata wypełnionego zimnem. Tym razem nikt z nich nie był przygotowany do warunków panujących wokół. Śniegu zbierało się coraz więcej i pokrywał okolicę swoją białą kołdrą. Coraz trudniej było wędrować, a oboje musieli dojść do lasu. W oddali ciemna mgła snuła się nad drzewami jak dym, jednak nadal sięgała tylko na skraj kniei. Krajobraz odmienił się diametralnie, wszędzie dominowała szarość, czerń i biel. Wszelkie soczyste barwy zostały pochłonięte przez nieznaną nikomu siłę. Talan nie mogła uwierzyć własnym oczom wędrując przez dolinę. Śnieg lepił jej się do butów, które dostała od Falona, zanim wyruszyli w drogę. Tym razem wysokie granatowe kozaczki przydały się w podróży. Rusałka schyliła się i podniosła puszysty śnieg z ziemi, popatrzyła figlarnie w stronę Suleza, uformowała kulkę, po czym cisnęła ją z całej siły w niezorientowanego wodnika.  
- Co ty wyprawiasz?! Nudzi ci się? - krzyknął, otrzepując się z zimnego puchu, który wpadł mu za kołnierz kurtki.
- Chciałam cię rozruszać, idziesz cały czas taki spięty, boisz się? - zaśmiała się, formując kolejny śnieżny pocisk.
- Dziwne, że ty się nie boisz. Idziemy do lasu, a zobacz co tam się dzieje. Cały pokryty czarną mgłą, nigdy tak nie było.
Dziewczyna znów rzuciła śniegiem w wodnika, ale tym razem on się uchylił.  
- Sama tego chciałaś. - odburknął wzburzony, widząc jak rusałka zanosi się śmiechem.

Zaczęła się między nimi zimowa bitwa. Szalejąc w białym puchu zapomnieli na chwilę, po co wyruszyli i gdzie teraz są. Wodnik dawno tak beztrosko się nie bawił. W pewnym momencie zmęczeni padli na białą ziemię i ciężko łapiąc oddech dalej się śmiali patrząc na siebie. Rusałka dostała brzoskwiniowych rumieńców na twarzy, a wodnik również nabrał kolorów na policzkach. Nagle ich beztroską zabawę przerwał dziwny przeszywający dźwięk. Sulez zerwał się na równe nogi jak oparzony. Talan wstając zauważyła, jak przerażająca mgła przebija się powoli przez magiczną barierę lasu.  
- Chodźmy tam szybko! Trzeba ratować naszych.- zawołała, chwytając zdezorientowanego wodnika za rękę i ciągnąc w stronę niebezpieczeństwa.
Młody wodnik nie zdążył nawet zaprotestować, gdyż nie chciał zostać sam. Zbliżając się do pierwszych drzew, wpadł w panikę.  
- Ty tchórzu! - krzyknęła, widząc jak Sulez chce uciekać. - Nigdzie nie pójdziesz. Zostawisz swoich kolegów bez pomocy? Jak bez ciebie ich odnajdę?
Wtedy przypomniał sobie swoich znajomych błotniaków, przeważnie śmiali się z niego, ale byli jak rodzina, więc zebrał w sobie resztki odwagi i podążył za upartą rusałką. Po chwili zatopili się w mrocznej chmurze. Wtem coś poruszyło się w zaroślach, a wodnik ze strachu objął mocno dziewczynę. Spodobało mu się to i wcale nie zamierzał puścić.  
- Nie udawaj, że tak bardzo się boisz. Nigdy nie tracisz okazji, żeby pomacać kobietę, co?
- Przecież ja nic złego nie robię. - bronił się wodnik.
- Ciesz się, że nie wędrujesz z Roaną. - zaśmiała się - Wróciłbyś poobijany jak śliwka.
Chłopak poluzował uścisk, odchrząknął i zaczął silnie się koncentrować. Próbował znaleźć drogę, na  bagno. Podświadomie ukazał mu się eteryczny drogowskaz w miejsce, do którego mieli zmierzać.  
- Talan chodź za mną zlokalizowałem wioskę wodników.
Rusałka skinęła głową i ruszyli w dalszą drogę. Widoczność była ograniczona do paru metrów, wszędzie wokoło panował mrok. Las nie był tym samym miejscem, które pamiętali. Rośliny powiędły z braku promieni słonecznych, ziemia była zmrożona, wyglądało to jak krajobraz po kataklizmie. Czuli się jakby wędrowali po lodowej pustyni bez życia. Sulez wyciągnął z plecaka pochodnię, którą sklecił przed wyjściem. Uderzając energicznie kamieniami o siebie, próbował wywołać iskrę. Niestety nie wychodziło mu to zajęcie.  
- Zostaw to mnie. - odparła dziewczyna, biorąc do rąk dwa odłamki skał.
Po chwili wzbudziła iskrę, która podpaliła pochodnię.  
- Jak ci się to tak szybko udało? Masz wprawę. - pochwalił ją wodnik.
- Wiesz lata służby u Falona zrobiły swoje. Grunt, że teraz nikt mi nie rozkazuje.
Talan wcześniej nie miała łatwego życia, czarnoksiężnik z byle powodu wpadał w złość. Dziewczyna robiła wszystko, aby nie drażnić wybuchowego mężczyzny. Teraz kiedy wziął ślub z jej siostrą, zdawał się być całkiem innym człowiekiem.  

Rusałka pogrążona w myślach szła obok wodnika, który trzymał kurczowo zapaloną pochodnię. Do tej pory na ich drodze nie napotykali żadnych przeszkód. Wyglądało na to, że spokojnie dojdą do celu. Pomylili się straszliwie. Nagle blisko nich ziemia zaczęła drgać. Usłyszeli dźwięki podobne do tych, jakie towarzyszą kruszeniu się kamieni. Wtem przed nimi powstał mały dołek w ziemi, z którego nagle wyskoczył lodowaty stwór. Nie był on duży, wyglądem przypominał małego psa, ale kiedy ukazał ostre jak brzytwy kły i pazury, Suleza przeszły ciarki.  
- Co to jest?! - wrzasnął, nie wypuszczając z ręki pochodni.
- Nie wiem, ale nie wygląda przyjaźnie. - dodała dziewczyna, przyglądając się dziwadłu.
Chłopak przybliżał do potwora ogień, a ten warczał z wściekłości, lekko cofając się. Jego lodowe ciało połyskiwało na powierzchni, a ogień odbijał się w nim jak w lustrze. Mrużył czerwone ślepia na widok płomienia.  
- Co robimy? - spytała Talan widząc, że stwór dalej tkwi w miejscu.
- Jesteś rusałką, więc coś wymyśl i to szybko. - ponaglał, widząc szpony potwora szykujące się do ataku.
Nimfa nagle objęła go z całej siły, aż zrobiło mu się gorąco.  
- Szybko, on będzie na mnie skakał! - wrzasnął błotniak, widząc warczącego stwora.

Ten przyczaił się po czym z całym impetem rzucił się na chłopaka, zdążył jedynie zranić go w ramię, gdyż Talan przeniosła ich siłą woli w inne miejsce w lesie. Błotniak syknął z bólu, gdyż rana piekła go bardzo. Dziewczyna wyciągnęła z sakiewki jakieś ziółka i zaczęła przykładać mu je do urażonego miejsca.  
- Mialeś rację, tu jest niebezpiecznie. Nie wiemy co czeka nas dalej. - mówiła, opatrując mu ranę.  - Bardzo cię boli?
- Nie tak bardzo, jak wtedy co Jasmin przebiła mnie magiczną strzałą w zamku.
Dziewczyna zaśmiała się, ciesząc się, że towarzysz podróży ma nadal dobry humor.  
- Dzięki, że mnie broniłeś. - odparła i pocałowała Suleza w policzek.
Ten rozochocił się na ten gest, bo miał słabość do kobiet. Objął rusałkę w pasie, spoglądając na nią wymownie.
- A czemu tylko w policzek? Jestem taki szpetny? - odparł rozanielony.
- Nie, dlaczego tak sądzisz? Po prostu znam cię trochę i wiem, że podrywasz wszystkie dziewczyny. - powiedziała, odpychając na ziemię chłopaka. - Muszę się szanować.
- A jak za moment zginiemy? Nie będziesz żałowała, że się ze mną nie całowałaś?
- Zabawny jesteś, ale muszę przyznać, że masz ciekawe argumenty. - zaśmiała się.
Wodnik spuścił wzrok, na razie jedyną dziewczyną, z którą naprawdę namiętnie się całował była Jasmin. Wszyscy zadawali sobie teraz jedno pytanie. Gdzie ona może być? Wodnik pamiętał doskonale, jak potrafiła kokietować. Przez pewien czas świata za nią nie widział, tak zakręciła mu w głowie. Teraz wiedział, że nie ma u niej żadnych szans, po drugie bał się jej zdolności oraz gniewu Marka. Wyrwał się z natłoku myśli, gdyż oboje zauważyli, że coś się do nich zbliża. Tym razem nie zastanawiali się co to może być, tylko rzucili się do ucieczki.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2473 słów i 13874 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • Użytkownik dreamer1897

    Przydałaby mi się taka magia w lokalizowaniu ludzi i przedmiotów. Dobrze, że Falon przekonał Ulę pomimo jej obaw.  
    Nawet w bajce można rzucać się kulkami ze śniegu:rotfl:  
    Sulez bohater i podrywacz  :yahoo:  
    Odważnie, wciągająco i z humorem :bravo:

    20 paź 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @dreamer1897 My mamy GPS, ale to co innego ;) Oj dawno śniegu nie było, a takie zabawy to była frajda za dzieciaka :) Sulez rozluźnia atmosferę, taki wesołek, kobieciarz :D

    22 paź 2018

  • Użytkownik dreamer1897

    @AuRoRa I to jest najwspanialsze w Twoich opowieściach ta nietuzinkowość postaci :yahoo:

    27 paź 2018

  • Użytkownik emeryt

    Każdy z twoich bohaterów ma swoje zalety jak również trochę wad. Dlatego jest tak wspaniale. Pozdrawiam i łapka na tak.

    20 paź 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @emeryt dzięki, nikt nie jest doskonały, nawet postacie obdarzone magiczna mocą. Popełniają błędy, żyją w swoim świecie według własnych zasad, którymi się kierują.

    22 paź 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Z wodnika niezłe ziółko, żadnej kobiecie nie przepuści ...

    20 paź 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @AnonimS Ten typ tak ma :)

    22 paź 2018