Druga strona mgły - Część 10

Do poranionych żołnierzy zaczęły zbiegać się futrzane stworki, przywracając siły wyczerpanym fioletowym wojownikom, swoimi leczącymi zdolnościami. Jeden z nich zbliżył się do Marka, po czym wyciągając swoje malutkie łapki, w stronę rany na ramieniu, zatamował krwawienie. Po chwili nie zostało nawet śladu, po nieszczęsnym pojedynku. Koro ogarniało poczucie winy, że starając się bronić księżniczki i bogatej w skarby groty, nie był w stanie stawić czoła okrutnym sługom Falona.
Jego duma została poważnie urażona. W dodatku poczuł respekt wobec zdolności świeżo wyuczonego czarodzieja, który niedawno był zwykłym, bojaźliwym człowiekiem. Podszedł do Marka, klepnął go w ramię wypowiadając słowa, które wcześniej nie przeszłyby mu przez gardło.
- Dziękuję. Myliłem się co do ciebie.
Ena uśmiechnęła się do siebie, że zagorzały wojownik schował dumę, gratulując młodemu obrońcy.
Księżniczka spodziewała się ataku Jasmin, jednak nie przewidziała, że namówi do współpracy czarnoksiężnika. Sprawy skomplikowały się poważnie, a nadchodzący konflikt wisiał w powietrzu.
Grota dająca schronienie jej i grupie dzielnych żołnierzy, nie stanowiła bezpiecznej przystani, jak dawniej. Fioletowa pani wiedziała, że gdy intruz przybędzie powtórnie, weźmie ze sobą posiłki. Obawiała się, że sami nie dadzą rady i będą potrzebowali pomocy z zewnątrz.  
Chwyciła Marka za rękę, patrząc mu w oczy z nadzieją.
- Odnajdź Lunę i przyprowadź do mnie. Nie wiem ile czasu zajmie, zanim zaatakują nas powtórnie. Mam złe przeczucie.
Twarz Eny skrywała trwogę i smutek. Wiedziała, że czarna magia jest niebezpieczna, a początkujący czarodziej sam nie da rady stawić jej czoła. Westchnęła lekko i zaczęła wyczarowywać coś w dłoniach. Za chwilę oczom chłopaka ukazało się lusterko, które podała mu do ręki.  
- Co to jest? - zapytał Marek oglądając przedmiot z każdej strony.
- Lusterko ukaże ci osobę, której szukasz, wystarczy o niej pomyśleć. Potem pojawi się droga, jaką musisz przebyć, żeby do niej dotrzeć. Pilnuj go jak oka w głowie, żeby nie dostał się w niepowołane ręce. - W oczach Eny widać troska mieszała się z powagą.
- Wyruszam natychmiast. - odparł Marek chowając potrzebne mu przedmioty, broń oraz sakiewkę z jedzeniem.

Nie zastanawiał się dłużej, skierował się do wyjścia, znikając w ciemnym tunelu. Ena wzruszyła ramionami, po czym usiadła zmęczona na trawie na skraju stawu. Podszedł do niej Koro patrząc na swoją panią z troską.  
- Wiem co chcesz powiedzieć, nie musisz mi przypominać, że to moja decyzja. Nie martw się, gdybym nie sprawdziła wcześniej możliwości tego człowieka, nie starałabym się uczynić z niego czarodzieja. Dopiero się uczy, ale zobacz w jakim tempie przyswaja wiedzę.
- Pani widzę, ale przez niego mamy na karku Falona i jeszcze dodatkowo Jasmin. Jesteś pewna, że dobrze zrobiliśmy?
Fioletowa pani wstała spoglądając na generała z wielką pewnością siebie. Nie potrzeba było słów, żeby zrozumieć jak wielkie nadzieje Ena pokładała w nowym przybyszu. Tylko ona potrafiła wyczuwać, co może się wydarzyć w przyszłości, ale żeby jej wizje się sprawdziły, okoliczności musiały układać się w odpowiedni sposób. Tym razem dopomogła swojej nadziei, na zapanowanie spokoju i harmonii w ich krainie. Rozwiała wszelkie wątpliwości jakie jeszcze miała, wchodząc spokojnym krokiem do wnętrza groty, pogrążając się w medytacji i skupieniu. Wiedziała, że czeka ich walka, więc zbierała siły, starając się zachować pozorny spokój, nie siejąc paniki.  

***

W lesie panowała błoga cisza. Promienie popołudniowego słońca leniwie przebijały się pomiędzy gałęziami drzew. Drobne owady cichutko unosiły się w ciepłym powietrzu. Czasem po drzewie przebiegła wiewiórka lub przefrunął ptak. Atmosfera wydawała się spokojna, więc Ula nie śpieszyła się ze zbieraniem owoców na kolację. Dziś to ona gotowała, więc chciała jak najlepiej wypaść. Uczyła się pichcić, przyrządzać mikstury różnego rodzaju. Znała zarówno te, które miały pomagać, jak i takie działające na niekorzyść. Wiedziała dobrze, że jest rusałką, niestety nie umiała korzystać ze swoich ukrytych możliwości. Semena również nie zdawała sobie sprawy jak wielkie moce kryją się w tej młodej dziewczynie, którą ostatnio uczyła zielarstwa. Traktowała ją jak duszka leśnego o przeciętnych zdolnościach. W dodatku obie bardzo się polubiły, a kobieta traktowała dziewczynę jak siostrę. Ula uradowana przyniosła do chatki kosz leśnych owoców, zbieranych z mozołem całe popołudnie. Kobieta sama była już głodna i ciekawa co takiego Ula uszykuje.  
- Idę po wodę – odparła dziewczyna biorąc ze sobą wiaderko. - Jak wrócę zacznę gotować.  
- Nie mogę się doczekać. - powiedziała Semena, ugniatając ziółka na maść.
Ula udała się do źródełka, które leżało nieopodal bagna. Mogła nabrać wody ze stawu jak zwykle, ale tym razem chciała pokazać się z dobrej strony. Idąc w stronę małego kopczyka usypanego z kamieni, który wyznaczał miejsce, skąd wypływała czysta, podziemna woda Ula zauważyła jakąś postać zbliżającą się w tą samą stronę. Młody bagniak, również potrzebował zaczerpnąć wody nadającej się do picia. Ula zatrzymała się w miejscu, zastanawiając się kim jest tajemniczy osobnik. Po ostatnim ataku w nocy dziewczyna wiedziała, że nie może się czuć bezpieczna. Serce jej biło mocniej, schowała się za drzewem pokrytym gęstym mchem. Chłopak najwyraźniej wyczuł jej obecność, bo także zatrzymał się w miejscu, rozglądając się dokoła. Dziewczyna chciała jak najprędzej oddalić się, ale nie wiedziała jak to zrobić, żeby nie zostać zauważoną. Zaczęła powoli wycofywać się spod drzewa i już chciała zrywać się do biegu, gdy nie chcący wypuściła z ręki wiaderko, robiąc przy tym sporo hałasu.  
- Zaczekaj! - krzyknął wodnik, ale Ula już biegła przed siebie.

Chłopak nie zastanawiał się długo, goniąc przerażoną. Nie patrzyła pod nogi, chciała znaleźć się jak najdalej, bojąc się o swoje życie. Wodnik wyczuł, że coś jest nie w porządku. Nagle Ula potknęła się o wystający z ziemi korzeń drzewa i upadła jak długa na trawę. Próbowała się podnieść, ale noga zaklinowała się nie dając się oswobodzić. Gdy słyszała zbliżającego się do niej błotniaka, zaczęła głośno krzyczeć. Chłopak podbiegł do niej widząc, że próbuje się uwolnić. Postanowił jej pomóc, chociaż nie przepadał za rusałkami. Ula zaczęła okładać go pięściami, tale on niewzruszony chwycił ją za kostkę i szybkim ruchem oswobodził zablokowaną kończynę. Dziewczyna chciała znowu uciekać, ale zdziwiło ją zachowanie nieznajomego. Nie dość, że nie stała się jej krzywda, to wręcz doznała pomocy od wodnika. Ciężko łapiąc powietrze usiadła na starym powalonym drzewie, starając się uspokoić stargane nerwy. Spojrzała na wybawiciela, ale wydał się jej dziwny. Nosił tylko przepaskę na biodrach, nie miał obuwia, a jego rozczochrane włosy, wydawały się jeszcze wilgotne.
- Jak się czujesz? Nic ci nie jest? - zapytał wodnik zatroskanym tonem.
- Chyba w porządku, tylko noga mnie trochę boli. - dodała Ula trzymając się za obdrapaną od kory kostkę.  
- Jestem Sulez, a ty? - odparł wodnik podając jej rękę.
Zawahała się chwilę, po czym również wyciągnęła dłoń w stronę nieznajomego.
- Ula.
- Pomogę ci wstać. - dodał chłopak, podnosząc nieszczęsną rusałkę na nogi.
Podał wiaderko, które wypuściła z rąk, gdy zaczęła uciekać.
- Przyszłaś po wodę jak sądzę, bo ja tak samo. Wysłali mnie koledzy, jak zwykle szukając kogoś, kto ich wyręczy.
Oboje nachylili się nad źródełkiem, nabierając świeżej wody. Napili się przy okazji, gasząc pragnienie.  
- Orzeźwiająca woda, tak dobrej jeszcze nie piłam - wyznała Ula zachwycając się darem z natury.
Sulez zaśmiał się głośno.
- Żartujesz, mieszkasz w lesie, masz to na co dzień.
- No … tak. - Ula udawała jakby nic się nie stało. - Ale dawno tu nie byłam, zwykle piłam z jeziora.

Wodnik zaczął podejrzliwie przyglądać się dziewczynie. Zauważył, że jej strój nie bardzo pasuje do tych jakie widywał u rusałek. Sukienka w kolorze błękitu, z delikatnym kwiecistym wzorem, przywodziła na myśl te, które nosiły ludzkie stworzenia. Na szczęście dziewczyna już dawno zgubiła buty, więc reszta nie wyglądała podejrzanie. Spojrzał w okolice dekoltu, nie wydawała mu się zbyt hojnie obdarowana przez naturę. Zwykle rusałki posiadały kuszący biust, a u nieznajomej nie zauważył nic niezwykłego. Zastanawiające dla niego stało się jej imię, dość nietypowe, jak na leśną nimfę. Wątpliwości nie dawały mu spokoju, ale udawał, że zachowuje się naturalnie.  
- Wracam, bo czekają na mnie, ale chyba bardziej na tę wodę. Zaraz powiedzą, że się lenię i wymiguję od pracy. - tłumaczył się wodnik, chcąc wyrwać się jak najszybciej.
- Też będę wracała, bo mam obowiązki. - uśmiechnęła się lekko.  
Ruszyła w dobrze znanym kierunku. Wodnik najpierw udawał, że kieruje się w przeciwną stronę, po czym zaczął śledzić nieznajomą. Skradając się niczym szpieg, nie chciał zostać zauważony, ani zgubić dziewczyny po drodze. Ula nie zdając sobie sprawy, że ktoś za nią podąża, spokojnie zmierzała do chatki Czarnej rusałki. Chłopak snuł po drodze domysły, kim mogła być tajemnicza dziewczyna, bała się go, chciała uciekać, to dość nietypowe zachowanie. Po dłuższej wyprawie, dotarła wreszcie pod chatkę, gdzie czekała na nią zniecierpliwiona Semena. Wodnik na widok czarnej rusałki, osłupiał. W lesie cieszyła się złą sławą, wielu jej szukało, ale na próżno. Postanowił zapamiętać drogę i jak najszybciej donieść swoim kolegom najnowszą wiadomość. Błotniak zaaferowany niespodziewanym odkryciem, nie zwracał uwagi na nic dookoła. Pędził przed siebie, wylewając część wody po drodze.  

Tymczasem w leśnej gęstwinie, Marek wędrował, trzymając w ręku magiczne zwierciadełko, prowadzące do kryjówki Uli. Spojrzał po raz kolejny, czy nie dzieje się jej żadna krzywda. Zauważył jak Ula wchodzi do chatki z wiadrem wody, a kobieta w czerni wykrzykuje nad nią. Chłopak nie słyszał o czym rozmawiały, widział tylko co się działo. Nie wiedząc, że kobieta strofowała Ulę, bo się o nią martwiła, myślał że dzieje się jej coś złego. Przyspieszył kroku, ruszając szybciej ku wytyczonemu celowi. W środku obwiniał siebie, za ściągnięcie kłopotów na bezbronną sąsiadkę. Chciał na nowo uwolnić ich od tej chorej sytuacji, w której się przez przypadek znaleźli. Ściskając w ręku lusterko, chciał zgnieść kobietę ubrana na czarno, jakby była źródłem wszelkich nieszczęść.  

***

Powoli słońce zachodziło, ciemniało coraz bardziej, a lekka mgła spowijała las. Młodzieniec utworzył świetlistą kulę, aby oświetlała mu dalszą drogę. Zamierzał na noc znaleźć kryjówkę, żeby odpocząć. Zdawał sobie sprawę, że naraził się wrogom. Otwarte spacerowanie w nocy wśród nieznanego terytorium, może być bardzo lekkomyślne w jego sytuacji. Po dłuższym poszukiwaniu odnalazł stare drzewo, które w środku wydawało się puste. Pozbierał trawę oraz suche liście układając z nich tymczasowe posłanie. Zgasił świetlistą kulę i już miał szykować się do spoczynku, kiedy w oddali zauważył tę samą postać, którą pierwszy raz sfotografował na skraju lasu. Jasmin snuła się powoli w okolicy, sprawiając wrażenie jakby czegoś rozpaczliwie poszukiwała. W rzeczywistości chodziła tam i z powrotem, bijąc się z myślami. Wiedziała, że Marek został obdarzony talentem magicznym, co skomplikowało jej misterny plan. Z człowiekiem nie miałaby żadnych problemów, natomiast czarodziej mógł stawić poważny opór. Chłopak siedział cicho w swojej kryjówce czekając, aż rusałka odejdzie. Nagle usłyszał niedaleko siebie pomruki i szuranie po trawie. Zbliżał się do niego wilk, który odpoczywał również w drzewnej wnęce. Marek chciał go uspokoić, ale zwierzę rozdrażnione zakłóceniem jego terenu, zaczęło warczeć. Widząc, że rozzłoszczony zwierz nie ma zamiaru odpuścić, zaczął powoli wycofywać się ze znalezionego miejsca. Wtem stworzenie ruszyło do ataku, a wtedy Marek użył zaklęcia obronnego. Wokoło pojaśniało, po czym wilk skulił ogon, uciekając w popłochu w leśną gęstwinę.  

Jasmin odwróciła się i ujrzała chłopaka stojącego pod wielkim drzewem. Zszokowana, parę razy starała się upewnić, że nie ma omamów wzrokowych. Marek czuł takiego strachu jak dawniej, lecz nie miał zamiaru mierzyć się z nieprzewidywalną rusałką. Zapanowała cisza. Słychać było jedynie odgłosy sów, ukrytych gdzieś w koronach drzew. Poświata księżyca przebijała się nieśmiało przez gałęzie, a lekka mgiełka unosiła się nad leśnym runem. Jasmin zbliżała się do chłopaka. Wyglądała, jakby płynęła w powietrzu. Marek nie cofnął się ani kroku, stojąc w miejscu jak zaczarowany. Rusałka w swojej białej sukni wyglądała zjawiskowo, ale on wiedział, że jest ostatnią osobą jakiej może ufać. Podeszła do niego, nie mogąc uwierzyć w swoje przypadkowe znalezisko.  
Chociaż z początku była oczarowana młodzieńcem, nie mogła zbagatelizować jego nowych zdolności.  
- Znów się spotykamy. Nie uciekasz teraz ode mnie? - odparła rusałka, rozbawiona z nieukrywaną ironią w głosie. Zbliżyła się do chłopaka wyciągając rękę w jego stronę. Bardzo chciała choćby dotknąć kosmyka jego włosów. Marek natychmiast wykonał szybki krok w tył, więc Jasmin cofnęła swą dłoń.
- Patrząc na ciebie mam mieszane uczucia. - odezwał się, nie spuszczając wzroku z rusałki.
- Jak mam to rozumieć?

W jej oczach odbijała się tęsknota. Wiedziała , że nie jest w stanie wpłynąć na uczucia początkującego czarodzieja.
- Powiem wprost. Jesteś piękną kobietą, każdy kto zobaczyłby cię po raz pierwszy, chciałby robić z tobą rzeczy, o którym mi wstyd mówić. Jednak poznałem twoją drugą stronę i żal mi ciebie.
Rusałka zmieniła wyraz twarzy, spojrzenie stało się zimne, a dłoń ścisnęła w pięść.
Marek zrozumiał, że rozzłościł nimfę, jednak nie wiedział co zamierza zrobić. Nie mógł pokazać po sobie strachu czy niepewności, tak go uczono na treningach.  
- Rozczarowałeś mnie! Pamiętasz jak pierwszy raz się spotkaliśmy, uratowałam ci życie. Gdybym cię wydała, leśne stwory zrobiłyby z ciebie miazgę. Nie dość, że wróciłeś do lasu, to jeszcze przyprowadziłeś ze sobą dziewczynę. Nie zdajesz sobie sprawy kim jest  naprawdę.
Marek w myślach  zastanawiał się jakiego czaru użyć, gdyby rusałka zaatakowała. Udawał pozornie spokojnego.  
- W takim razie, kim jest? - spytał jakby od niechcenia, poprawiając ubranie.
- Nie ważne, nigdy tego nie pojmiesz, po co ci mam mówić takie rzeczy. To nasze wewnętrzne sprawy w lesie, tobie nic do tego człowieku!
- I tu się mylisz.- dodał z przekąsem Marek – Od czasu kiedy mnie ostatnio widziałaś, dużo się zmieniło, nie stoi przed tobą bezbronny człowiek, a czarodziej.
Kobieta osłupiała na te słowa, a młodzieniec to wyczuł. Nie spodziewał się teraz ulgowego traktowania, ale przynajmniej potrafił się bronić. Wreszcie mógł bez strachu spojrzeć jej w oczy, czując pogardę na myśl o jej  intrygach.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2809 słów i 15773 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • Użytkownik AnonimS

    Wszyscy tęsknią za uczuciem...a jak że często uczucie jest niezauważone, tuż obok.

    25 lip 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @AnonimS prawda, można nie zauważyć, a potem się żałuje ;)

    26 lip 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @AuRoRa  i to jak... pozdrawiam

    26 lip 2018

  • Użytkownik emeryt

    @AuRoRa, każdy ma jakiegoś bzika, a ja też mam swoje hobby.  Gdy tylko mam chwilę czasu to sprawdzam twój profil i rzadko się zawodzę , a więc dzięki za kolejny odcinek. Pozdrawiam.

    25 lip 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @emeryt dzięki, miło przeczytać taki komentarz, że jest dla kogo pisać :)

    26 lip 2018

  • Użytkownik dreamer1897

    Tęsknota za uczuciem  :cray:

    25 lip 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @dreamer1897 Jasmin tęskni za miłością.

    26 lip 2018

  • Użytkownik dreamer1897

    @AuRoRa I cierpi wenętrznie :cray:

    26 lip 2018