Druga strona mgły - Część II - 14

W ponurym lesie unosiła się mgła, która tylko potęgowała uczucie strachu i niepewności w Talan. Ruszyła z miejsca biegnąc przed siebie bardzo szybko. Widząc ognisko nieopodal, wpadła przerażona wprost w zajadających się prowiantem towarzyszy krzycząc wniebogłosy.  
- Uciekajcie!
Znajomi najpierw patrzyli na nią ze zdziwieniem, żeby po chwili zauważyć zbliżającą się ku nim postać ubraną na czarno, z przerażająco świetlistymi szkarłatnymi źrenicami wpatrzona w nich jak w swój cel. Sulez wypuścił z rąk wszystko co konsumował do tej pory i szybko rzucił się do ucieczki razem z innymi. Nagle obejrzał się i przypomniał sobie, że zostawił Azalię, która nie mogła uciekać przez ranę zadaną jej przez potwora. Uprzedził go Milu trzymając na rękach niewiastę, biegnąć ile ma tylko sił w nogach. Wodnik wściekł się na siebie w duchu, jak mógł myśleć tylko o sobie. Azalia nie będzie chciała na niego spojrzeć, bo stracił w jej oczach. Nagle poczuł na plecach siłę dziwnego podmuchu wiatru. Przewrócił się o leżące zwalone stare drzewo, nie mogąc złapać równowagi. Wtedy podnosząc się z zamarzniętej ziemi, spojrzał na rękę, którą ktoś wyciąga ku niemu.
- Wstawaj! Szybko! - odezwała się Talan, starając się pomóc skołowanemu wodnikowi.
Zebrał się szybko, ale dla pewności jeszcze raz obejrzał się za siebie. Z przerażeniem w oczach dostrzegł, że goni ich nie kto inny jak Semena. Wydawała się odmieniona, jakby zaklęta.  
Uciekali dalej smagani czarami wiatru, który falami uderzał w przestraszonych towarzyszy niedoli. Byli już bardzo blisko wyjścia z lasu, każdy biegł ile sił w nogach. Niestety najtrudniej miał Milu, który niósł zranioną rusałkę. Przyjaciele po kolei wybiegali z czarnej mgły, wprost w głęboki śnieg w Dolinie Zapomnienia. Ledwo łapiąc powietrze w płuca padli wykończeni na zimną ziemię.  
- Gdzie Milu? Niósł Azalię … jej też nie ma - zmartwił się Sulez, rozglądając się dookoła nerwowo.
- Nie biegł za tobą przypadkiem? - zauważył Pamul, nie kryjąc oburzenia.
Wtem zaginiony wodnik wyłonił się z gęstej zawiesiny, zdawało się, że jest bezpieczny.

Z przerażeniem spostrzegli, jak do chłopaka zbliża się odmieniona postać Czarnej rusałki, patrząc na niego tępym wzrokiem.  
- Milu! Uważaj! - krzyknęła Ismena, ale zanim się obejrzał za siebie, poczuł jak na jego nogach zaciskają się czyjeś ręce.
Postać wreszcie trzymała go w pasie, nie dając mu możliwości zrobienia kolejnego kroku. Ten widząc, że nie oswobodzi się, wziął ostatni zamaszysty ruch rękami, wyrzucając ostatkiem sił Azalię poza barierę przeklętego lasu, wprost w śnieżny puch.  
- Uciekajcie! Nie martwcie się o mnie, ratujcie siebie! - krzyknął Milu rozpaczliwie.
- Nie zostawię cię! - odezwał się Pamul, biegnąc z powrotem ku przyjacielowi.
Jednak nie zdążył nawet dobiec blisko wejścia do lasu, gdyż wokoło Semeny i Milu roztoczyła się bardzo gęsta czarna chmura, wchłaniając ich do środka. Po chwili już ich nie było widać, zapanowała nieznośna cisza. Wodnik dobiegł jedynie do zdruzgotanej Azali, która starała się podnieść z głębokiego śniegu, w który została wrzucona. Reszta grupy szybko dołączyła do nich, pomagając dziewczynie podnieść się z podłoża.  
- To moja wina, trzeba było mnie zostawić, porwali by mnie zamiast biednego Milu. - żaliła się pełna goryczy i wyrzutów sumienia rusałka.
- Nie to ja zawiniłem, biegli tak blisko mnie, mogłem się obejrzeć za siebie. - dodał zdruzgotany Sulez.  
- Ciężko szukać winnych, nikt z nas się nie spodziewał tego co się stało. - wzruszyła ramionami Ismena, starając się pozbierać myśli.
Sulez podszedł do Talan i cicho szepnął jej do ucha.
- Czy to była twoja siostra?
Rusałka ścisnęła dłonie kurczowo na odzieniu, nie wiedząc co ma sądzić. Pokiwała tylko potakująco głową, co podłapała w mig Ismena, której również postać zdawała się bardzo znajoma.  
- To jednak prawda, że Czarna rusałka to postrach lasu. Dobrze zrobiłyśmy, że wyrzuciłyśmy ją z rodziny nimf.
- Ty nie rozumiesz, to nie tak. Semena się zmieniła ostatnio na dobre. To nie może być prawdą, aby zawładnęło nią zło, nie znasz jej tak dobrze jak ja. - broniła siostry Talan.
- Wszyscy widzieliśmy, porwała Milu i chciała nas zabić. - odezwała się Azalia.
- Dokładnie, cała nasza wioska się jej zawsze bała, teraz widzę dlaczego. - dołączył się Pamul.


Talan widząc, że wszyscy są przeciwko niej poczuła smutek. Nigdy jeszcze jej siostra nie zachowywała się tak jak przed chwilą. Poczuła, że coś musiało na nią wpłynąć, jej oczy wydawały się opętane dziwną mocą.  
- To nie mogła być Semena. Fakt, nie raz się jej bałem, ale nie tak jak teraz. - wtrącił się Sulez.
- Nie rozumiecie, została zmanipulowana przez te monstrum z lasu. - kontynuowała Talan, próbując przekonać ich do własnych racji.
Nagle zwrócili się do Ernela, który jak zwykle siedział cicho i się nie wtrącał.
- A ty kolego, co o tym sądzisz? - zwrócił się ku niemu Pamul wyczekująco.
Ten uśmiechnął się tylko spokojnie. Każdy z zapartym tchem czekał, co zaraz odpowie.
- Cóż, moim zdaniem została przemieniona w upiora, widzieliście jej wzrok? Wyglądał podobnie jak te stwory, co napadły na nas po drodze.
- To ma sens – dodał Pamul, przypominając sobie nienaturalnie czerwone oczy napastniczki.
Kojarząc wszystkie fakty wspólnie doszli do wniosku, że Milu został porwany, aby dołączył do grona demonicznych postaci z przeklętego lasu.  
Talan usiadła zrezygnowana na ziemi starając się uspokoić stargane myśli. Wtem na horyzoncie ujrzała idące ku nim dwie sylwetki, które zbliżały się coraz bardziej. Przyglądając się im bliżej, Sulez ropoznał w jednej z nich Ulę. Rozpromienił się na jej widok, pomimo tego, że mieli tyle problemów do tej pory. Luna wpatrując się w zwierciadełko, szła śladem wytyczonym jej na srebrzystej powierzchni czarodziejskiego przedmiotu. Wtem podniosła wzrok i ujrzała wodnika biegnącego ku niej z taką radością, jakby ujrzał anioła pośród ciemności.  
- Sulez! Wreszcie was znalazłam. - rozpromieniła się rusałka.  
Chłopak chwycił dziewczynę w ramiona i przytulając się jak do ukochanej, nie chciał jej ani na chwilę wypuścić. Zmieszana całą sytuacją starała się odkleić wodnika od siebie, gdyż robiło się jej niezręcznie przed wszystkimi.  
- Uspokój się, proszę.  
- Przepraszam poniosło mnie. - odparł błotniak, przypominając sobie o Azali i Talan patrzących na niego z oddali.

Grupa znajomych przywitała się ze sobą trochę nieufnie. Z początku Ula starała się nie afiszować z nową tożsamością, mówiąc im tylko ludzkie imię. Była skromna i wcale nie czuła się księżniczką i nie chciała, żeby traktowano ją z góry. Natomiast po przedstawieniu Amali zebranym i stwierdzeniu, że pochodzi spod ziemi, zwróciła ku sobie nie małą uwagę. Ernel obserwował ją bacznie, całkowicie zapominając o reszcie obecnych. Dziewczyna widząc przez swoje okulary nieukrywane niczym zainteresowanie wodnika, starała się schować za Ulą przed świdrującym ją wzrokiem.  
Wtem po krótkim powitaniu Ula zmieniła wyraz twarzy na poważny, po czym zaczęła mówić o tym co miała przekazać.
- Udamy się teraz do pałacu wśród skał. Falon prosił, żebyśmy tam poszli i na niego zaczekali. Wytłumaczę wam po drodze co nas spotkało i dlaczego tam idziemy. Wyruszamy natychmiast. - zarządziła, jak prawdziwa władczyni.
- Dlaczego mamy z wami iść, nawet nie wiem czy można wam zaufać. - zaprotestowała Ismena nie wiedząc kim tak naprawdę jest Ula.
Talan z Sulezem popatrzyli po sobie, po czym dziewczyna chwyciła rusałkę za rękaw.
- Uli można ufać bezgranicznie. To nasz skarb. - uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Można to tak nazwać, zresztą nie ważne, szkoda czasu do stracenia, tu nie jesteśmy bezpieczni. - odparła księżniczka, wysuwając się na przód.
Pamul nie chcąc się kłócić, chwycił Azalię na ręce. Razem z resztą towarzyszy, podążył w nieznanym mu kierunku, za nieznajomymi mu osobami, brnąc w głębokim śniegu przez rozległą Dolinę Zapomnienia. Nie śmiał wracać do mrocznego lasu, wolał iść za Ulą, która wydała mu się sympatyczna na pierwszy rzut oka. Nie wiedzieli co ich jeszcze spotka, ale utrata przyjaciela obniżyła ich morale oraz wiarę we własne siły.  

***
Kłębiaste chmury unosiły się dostojnie ponad ziemią. Ich gruba pokrywa zasłaniając wszystko co kryło się pod nimi, zdawała się nie ustępować nie przepuszczając niecierpliwych promieni słonecznych. Cień mknął jak rączy rumak, tuż pod gęstą pokrywą pary wodnej uformowanej w pierzynę obłoków. Nagle zmęczony brakiem słońca, poszybował swoimi ogromnymi czarnymi skrzydłami wprost przez mleczno-szary świat, jak w gęstą eteryczną mgłę. Wtem powoli przebijając się ponad chmurami, parsknął na pierwszy blask słoneczny, który otoczył go z każdej strony świetlistą powłoką. Pod nim rozpościerał się świat  podobny do lodowej białej pustyni, a nad nim jawiło się szafirowe niebo.  
Marek trzymając się kurczowo smoczego grzbietu, podziwiał widoki pełen podziwu, gdyż pierwszy raz dosiadał  takiego stwora. Falon przyzwyczajony do podniebnych wojaży, prowadził swojego sprzymierzeńca wśród smoków, ku wrotom wymiarów, do których cała trójka coraz bardziej się zbliżała. Roana również była zaciekawiona tym, co znajdowało się ponad chmurami, gdyż większość życia spędziła na ziemi lub pod nią i nigdy nie miała okazji na takie wyprawy. Bardzo silny wiatr rozwiewał jej rude włosy, czuła się jak dziecko na kolejce górskiej.  
- Trzymajcie się teraz mocno, będziemy lądować. - odezwał się czarnoksiężnik, dając znak stworowi aby się zniżał.

Nagle Marek niechcący położył rękę tak, że zjechała ze smoczej łuski. Szybko łapiąc równowagę, chwycił czarownicę w pasie, mocno się do niej tuląc. Roana nie protestowała, ale myśląc, że tak należy postępować przy lądowaniu, również przylgnęła do siedzącego przed nią Falona. Ten zdziwiony jeszcze raz gwizdnął i szybkim szarpnięciem spowodował, że smok zaczął kierować się ku ziemi. Czarodziej czuł jak jego ciało unosi się i nagle opada z dużą prędkością. Poczuł łaskotanie w środku, ale wydawało się ono przyjemne, więc krzyknął z radości jak małe dziecko na karuzeli. Kiedy przebili się ponownie przez chmury, ich oczom ukazała się skalista kraina, poprzecinana małymi jeziorkami. Wtem smok zaczął wyhamowywać prędkość i wylądował nad brzegiem jednego z nich. Przyjaciele zaczęli pojedynczo zeskakiwać ze stwora, a kiedy Falon postawił stopy na skalistym podłożu, poklepał Cienia po grzbiecie. Ten uniósł się w powietrze i natychmiast odleciał w dal. Marek rozejrzał się wokoło, szukał czegoś co przypominałoby mu wrota, ale niczego podobnego nie zauważył.  
- Gdzie my jesteśmy? Co to za miejsce? - dopytywał idąc w stronę jeziorka.
Czarnoksiężnik pokiwał tylko głową z politowaniem nic nie odpowiadając, wyręczyła go Roana.
- To Wody Stałości, kraina za Doliną Zapomnienia. Normalnie idąc na piechotę trzeba by było przejść przez góry, które widać z pałacu czarnoksiężnika, a tak Cień nas zawiózł.
- Rozumiem, a gdzie te wrota? Tu tylko woda i głazy. - odburknął Marek, wrzucając jeden z kamieni z impetem do stawu.
- Mógłbyś zamilknąć, próbuję się skoncentrować! - fuknął rozzłoszczony Falon przywołując magiczną różdżkę. - Mówiłem, że będzie nam przeszkadzał, ale oni swoje.

Marek przestał już drążyć temat, chociaż rozpierała go frustracja. Nie dostając odpowiedzi na pytania,  czuł się jak kula u nogi, a to jeszcze nie był początek ich podróży. Roana podała chłopakowi puste manierki, które trzeba było wypełnić wodą, gdyż tam dokąd zmierzali miało być jej tyle co na lekarstwo. Nie protestował widząc, że kobieta chce dobrze. Falon za ten czas koncentrował siły, powietrze koło niego zawirowało i za chwilę na środku jeziorka powstał wir, z którego coś powoli się wynurzało. Wyglądało jak wielki podłużny kamień, który za chwilę zaczął mienić się wszystkimi barwami. Wtem z wody wyłaniały się małe kamienie, które uformowały skalną ścieżkę po wodzie, wprost do kolorowego mieniącego się głazu. Marek oniemiał z wrażenia, ale starał się nie pokazywać tym razem po sobie, że jest zaciekawiony dziwnym tworem.  
- Proszę, oto twoje wrota, teraz zadowolony? - odparł ironicznie Falon. - Czarodzieju spójrz jak mało jeszcze wiesz.
- Daj spokój, to nie jego wina, że nikt mu o tym nie powiedział, nauczy się powoli. - broniła go Roana, chociaż sama była pełna obaw. - Zna czary białej magii, Ena mogła mieć rację, że mogą się nam przydać później.
- Tak o ile za nami nadąży. - burknął czarnoksiężnik, skacząc po skałach doskonale łapiąc równowagę.
- Nie przesadzaj – fuknęła Roana.
Czarnoksiężnik był już prawie u celu, więc zaczął za nimi wołać.
- Długo mam na was czekać? Może nie zauważyliście, ale się spieszymy.
Czarodziej rozgniewany takim tonem rozmowy, zaczął skakać lawirując, aby nie wpaść do wody.
Wiedział, że jeżeli się wzmocni, przestaną traktować go z góry jak do tej pory i może wreszcie odnajdą Jasmin. Ta myśl dodawała mu otuchy, więc podążył za towarzyszami w stronę dziwnego głazu, pełen obaw i ciekawości.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2457 słów i 13739 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Wody stałości, Dolina zapomnienia ależ wyobraźnia. Cały Falon trochę zadufany w sobie i trudno mu zrozumieć, że w zespole siła. Marek musi udowodnić swoją przydatność dla ekipy. Taka wyobraźnia to skarb :bravo:

    9 gru 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Dzięki, nowe krainy, nowe przygody. Falon da im w kość przy tej wyprawie, Marek ledwo wytrzymuje z nim ;)

    10 gru 2018

  • AnonimS

    Ale masz wyobraźnię.  Coraz nowe krainy i miejsca.  Pozdrawiam

    3 gru 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, żeby nie było nudno, urozmaicenie się przyda ;)

    4 gru 2018

  • emeryt

    @AuRoRa, dziękuję Tobie za ten kolejny, wspaniały odcinek. Pozdrowienia i oczywiście łapka w górę na tak.

    3 gru 2018

  • AuRoRa

    @emeryt dzięki :) Cieszę się z odwiedzin

    4 gru 2018